Dark Knight UWAGA +16!!!
Nastał kolejny dzień.
Promienie słońca wparowały przez niezasłonięte kotary w sypialni
Leviego. Eren przetarł zaspane oczy. Czuł, jak jego ciało buntowało się po wczorajszej nocy. Mimo tego, chłopak zaczął szukać na oślep miejsca, gdzie powinien spać Rivaille. Znalazł jedynie odciśniętą od jego
głowy poduszkę i pustą przestrzeń. Zostawił
mnie? Wyszedł z domu? Coś się stało? - przeraził się. Po pewnym czasie postanowił doczołgać do łazienki, w której wziął szybki prysznic. Następnie wyciągnął ze swojej walizki ulubioną, szarą bluzę, czystą bieliznę oraz dresowe spodnie. Ubrał się i wszedł do
salonu, gdzie rozsiadł się na białej sofie. Wyjął z kieszeni telefon i go włączył. Miał trzy nieodebrane połączenia. Wszystkie były od
Armina. Nie czekając dłużej, Eren wybrał do niego numer. Przyjaciel odebrał po zaledwie dwóch sygnałach.
- Halo, Eren? - usłyszał łamliwy głos w słuchawce.
- Hej, Armin! Coś się stało?
Dzwoniłeś.
- Ach… No tak. To nic
poważnego, tylko wczoraj…
- Chodzi o szefa, tak? -
domyślił się i rozłożył wygodnie na kanapie. - Zeszliście się w końcu czy
nie?
- Nie wiem. Zadzwonił do mnie
wczoraj, ale był jakiś pijany. Mówił coś, że spotkał się z Levi-san'em i
rozmawiali ze sobą o naszym związku i... Rivaille-san kazał mu ze mną porozmawiać.
Czy to nie dziwne?
- Chyba żartujesz! Drań nic mi o
tym nie powiedział!
- Eh? Ale po co miał ci o tym
mówić? Chodzicie ze sobą? - zdziwił się.
- Nic z tych rzeczy! M-My
tylko… Tak szczerze, to nie wiem, co jest między nami - podrapał się po głowie.
- Tylko mi nie mów, że
zaciągnął cię do łóżka! - zaśmiał się błękitnooki.
- Wiesz… no, eee… - nie potrafił wymyślić żadnej wymówki.
- Eren! - zawołał zszokowany.
- Przecież wiesz, co to za typ! Mówiłem ci tyle razy! Wykorzystał cię i teraz zostaniesz sam, zobaczysz!
- Tak jak ty i Erwin? Wiesz,
na razie to ja jestem u Leviego, a ty siedzisz sam i beczysz po kątach za
szefem! - odgryzł mu się. Po chwili jednak gorzko tego pożałował...
- Jesteś okropny! Po co mi o
tym wypominasz?! Przejąłeś jego nawyki czy co?! Ereeeen!! - rozpłakał się sekretarz.
- Armin! Zamknij w końcu
jadaczkę i mnie posłuchaj! - warknął zirytowany.
- Kłamca! Idiota! Zdrajcaaaa! -
szlochał do słuchawki coraz głośniej.
- Nie płacz, do cholery! - zawołał, a po dłuższej chwili wrzasków i płaczu nastała błoga cisza. - Uspokoiłeś się już?
- Trochę tak. Wybacz… Jestem
taki zły i samotny. Ciągle myślę o Erwinie…
- Wiem. Przepraszam, że na
ciebie naskoczyłem.
- Nie szkodzi... Zmieńmy temat.
Gdzie jesteś? Nie ma cię u pani Gretty?
- Ta stara suka mnie
wykopała, bo jej syn wrócił z Londynu! Teraz jestem u Leviego.
Żałuj, że nie widziałeś jego chaty! Jest niesamowita!
- Serio? Wiesz, że agent
Rivaille nie mieszka na stałe w jednym mieszkaniu? Zmienia je co pół roku.
Erwin mu tak każe. To przez jego pracę i... przez to, że jest dupkiem.
- Nie wiedziałem tego… Tak
szczerze, to dużo o nim jeszcze nie wiem, ale... ufam mu. Jednak nie chcę, żeby mnie zostawił,
bo go kocham... Co mam począć, Armin? - przytulił kolana do klatki piersiowej i zwinął się w kulkę.
- Nie mam pojęcia. Ja bym mu nie
ufał... Z resztą, rób jak chcesz. Muszę kończyć. Umówiłem się z Erwine
przed pracą. Chce ze mną pogadać o naszym związku. To chyba definitywny koniec…
- Nie martw się. Jeżeli cię
rzuci, to kopnę go w jaja! - obiecał, na co Armin zareagował śmiechem.
- Dobrze wiedzieć, ale wtedy
stracisz pracę!
- Levi mnie wesprze. Mam przynajmniej taką nadzieję… Poza tym, to ja jestem partnerem tego drania! Nie ma innego samobójcy,
który by się zgodził na współpracę z nim!
- Racja. Muszę lecieć. Dzięki, Eren. Pozdrów ode mnie Mikasę.
- Na razie - szatyn rozłączył się i odłożył telefon na stolik. Biedny
Armin… Mam nadzieję, że się zejdą… I gdzie się ten Levi podziewa? Muszę z nim porozmawiać o wczorajszych wydarzeniach… Co on do mnie czuje? Na czym my w ogóle stoimy? Jednak nie jestem lepszy od Armina…
Jego rozmyślenia przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Po chwili do pomieszczenia wszedł znajomy czarnowłosy, ubrany w czarną,
skórzaną kurtkę i czarny t-shirt. Zdjął okulary słoneczne i schował je do kieszeni.
- Yo. Nie śpisz? - zdziwił się, widząc siedzącego na sofie kochanka.
- Gdzieś ty był?! - zawołał, wstając pospiesznie.
- Po śniadanie. Kolejka w
piekarni była strasznie długa. Myślałem, że ich wszystkich rozpierdolę, ale
jakoś dałem radę wrócić bez zbędnych ofiar - odpowiedział i odłożył siatkę na kuchenny blat.
- Mogłeś chociaż zostawić
jakąś wiadomość!
- Coś typu: "Idę do sklepu. Zamykam
drzwi, bo jesteś zbyt nieodpowiedzialny, by zostawić cię z otwartymi. PS Jeżeli uciekniesz oknem, znajdę cię i dobiję" - zdjął kurtkę i odłożył ją na
fotel.
- Mniej więcej... I niby jak
miałbym uciec oknem z dziesiątego piętra?!
- To przecież nic trudnego.
Nie uczyli cię tego w szkole?
- Nie, ale zgaduję, że w tej
kwestii byłeś samoukiem... - skrzyżował ręce na piersi.
- Trafne spostrzeżenie -
pochwalił i zbliżył się o kilka kroków w stronę poirytowanego chłopaka.
- Muszę cię o coś zapytać… - nie zdążył dokończyć, gdyż Levi przyciągnął go do siebie i namiętnie pocałował. Następnie zamruczał jak kociak, rozkoszując się smakiem ust kochanka. Młodszy agent zbytnio nie protestował, dopóki mężczyzna nie wsunął ręki pod jego
bluzę… - Kurwa, Levi! Ogarnij się! - syknął, odpychając go od siebie.
- Tsk… co to za słownictwo,
hmm? - zapytał i pogłaskał Jeagera po policzku.
- Słuchaj, co się do ciebie
mówi! Poza tym, całe ciało boli mnie jak chuj! Coś ty mi wczoraj zrobił?!
- Przestań biadolić. To była
tylko jedna rundka. Ciesz się, że cię nie zgwałciłem jak byłeś nieprzytomny… -
odwarknął, po czym wyjął paczkę papierosów.
- Że co?! Wykorzystałeś mnie
i tyle! Bolało mnie jak cholera!
- ... ale potem było ci tak
dobrze, że prosiłeś o więcej! - dokończył, podpalając fajkę zapalniczką.
- T-To nieprawda! Coś ci się
pomyliło! - zaprzeczył zarumieniony.
- „Ach! Ach! Levi! Szybciej!”, to twoje słowa! - próbował naśladować dochodzącego młodzieńca.
- Zamknij się! Nie chcę tego
słuchać! - warknął i rozłożył się na meblu. Wtedy Levi zgasił papierosa i
kucnął przy ukochanym.
- Eren, spójrz na mnie -
poprosił.
- Nie… - mruknął w materiał
kanapy.
- Nie masz żadnego mieszkania
na oku? - serce chłopaka stanęło. To koniec. Wygania mnie z domu… Armin miał rację… - Eren... zamieszkaj ze mną - dokończył po chwili, a szatyn podniósł na niego wzrok.
- Co? - spytał ogłupiały.
- To, co słyszałeś. Ten dom
jest za wielki jak na jedną osobę. Poza tym, nie masz gdzie mieszkać, no i razem
pracujemy, więc moglibyśmy jeździć razem.
- Czynsz chyba wchodzi w
tysiące albo i więcej! Nie mam tyle kasy! - zawołał coraz bardziej sfrustrowany i zakłopotany.
- Erwin płaci za to
mieszkanie. Nie obrazi się, jeżeli mu powiem, że to ty będziesz ze mną
mieszkał.
- Jak ty to sobie wyobrażasz?
Wcale się nie dogadujemy i-! - jego wypowiedź przerwał dźwięk dzwonka od drzwi. Levi powoli wstał z klęczek i skierował się do wejścia.
- Kogo tu kurwa przyniosło… -
kiedy spojrzał przez judasza, zamarł.
- Kto to? - zapytał zielonooki. Rivaille niezwłocznie podszedł do Erena, złapał go za rękę i pociągnął do sypialni. - Co ty robisz?! - pomimo sprzeciwu, mężczyzna wepchnął zielonookiego siłą do pokoju, po czym przekręcił kluczyk, zamykając go w
środku. Następnie podszedł do drzwi wejściowych, które otworzył na oścież.
- Cześć, Levi - przywitała go
piękna, młoda kobieta o miodowych włosach i oczach. Miała na sobie białą
sukienkę, w tali przewiązaną brązowym paskiem, wysokie obcasy oraz słomiany kapelusz na
głowie.
- Co tu robisz, Petra? - spytał podejrzliwie.
- Chciałam z tobą
porozmawiać. To nie zajmie długo. Mogę wejść? - jej melodyjny głos rozbrzmiewał
w uszach czarnowłosego niczym ulubiony utwór z muzyki klasycznej. Rivaille odsunął się, wpuszczając ją do mieszkania. - Wiedziałam, że to
mieszkanie jest ekskluzywne, ale nie spodziewałam się aż takiego efektu -
powiedziała, rozglądając się po pokoju. Levi przyglądał się jej każdemu ruchowi. Zdał sobie sprawę, że przez cały czas
postrzegał ją za… fenomenalną.
- Usiądź - polecił i wskazał na sofę. Kobieta
podziękowała mu, zajęła miejsce i poprawiła sukienkę. Niebieskooki usiadł w fotelu i
wyciągnął paczkę papierosów. - Będzie ci przeszkadzało jak
zapalę?
- Mną się nie przejmuj - posłała mu zniewalający uśmiech.
- Rozumiem... - mruknął i
zapalił fajkę. Nastała niezręczna cisza. - Napijesz się czegoś? - zaproponował z grzeczności.
- Nie trzeba, naprawdę - zapewniła go.
- Więc? O czym chciałaś ze
mną pomówić?
- Levi... masz kogoś? -
mężczyzna wpatrywał się w nią chwilę bez
odpowiedzi. Próbował wydedukować cokolwiek z mimiki twarzy i zachowania. Niestety, nie udało mu się.
- Przestań ze mną pogrywać,
Petra. Jeżeli przyszłaś rozdrapywać stare rany, to równie dobrze możesz stąd
odejść - odrzekł ostro, odkładając wypalonego papierosa na popielniczkę, stojącą na stoliku.
- Nie wyjaśniliśmy sobie
wszystkiego. Muszę się dowiedzieć… zanim zacznę jakikolwiek nowy rozdział w
moim życiu - ścisnęła dłonie w niewielkie piąstki - Kochałam cię, Levi. Byłeś
dla mnie najważniejszą osobą w życiu, jednak nie mogłam zrozumieć, z jakiego powodu mnie
opuściłeś. Byliśmy ze sobą taki kawał czasu, znaliśmy się najlepiej... Dlaczego tak bardzo się od siebie oddaliliśmy? - mówiła wyraźnie zatroskana.
- Petra, to było tak dawno
temu... Pamiętam tylko, że nie działo się ze mną najlepiej. Potem siedziałem w
pierdlu… Kiedy wróciłem z Erwinem do miasta, każde z nas podążało już swoją ścieżką. Nie
było mowy o zejściu się. Wiem, że właśnie tego oczekiwałaś. Musiałem cię nieźle rozczarować...
- Bo sam do tego
doprowadziłeś! Czekałam na ciebie! Na twój powrót! Gdybyś tylko dał mi jakiś
sygnał, byłoby jak dawniej…!
- Nigdy nie będzie tak jak
dawniej! Zrozum to! - przerwał jej. Ich spojrzenia się odnalazły. - Byłem głupim, zakochanym
gówniarzem. Minęły lata. Nie czuję do ciebie tego samego. Wybacz mi.
- Moglibyśmy zacząć od nowa.
Wybaczę ci. Dam ci szczęście, obiecuję... - położyła swoją delikatną rękę na jego splecionych, chłodnych dłoniach.
- To był mój obowiązek… Nie
dotrzymałem go. Już za późno, Petra. Poza tym… spotykam się z kimś - oznajmił i odtrącił ją.
- Kochasz tą osobę? - zapytała
z drżeniem w głosie.
- Myślę, że jeżeli mnie
zechce i wytrwa mieszkanie ze mną... to już nigdy nie wypuszczę tej osoby z moich rąk.
- Ro… zumiem. Pokochałeś kogoś na nowo. Jako nowy ty - złapała za swoją torebkę i powoli wstała. - Nie będę już więcej ci zawracać
głowy. Teraz... mogę odejść - zwróciła się w stronę drzwi. - Życzę wam szczęścia. Dbaj o
nią.
- Dziękuję. Znajdź sobie
kogoś lepszego. Zasługujesz na to.
- Ty... byłeś moim ideałem. Nie
wiem czy jest ktoś lepszy… Chyba muszę zacząć się rozglądać. Trzymaj się,
Levi... - zanim wyszła, Rivaille zauważył kryształowe łzy, płynące ze złotych oczu. Coś ścisnęło się w jego piersi. Tak będzie lepiej... - pomyślał, zamykając za nią drzwi.
Następnie poszedł wypuścić Erena z sypialni. Wystarczyło jedno jego spojrzenie i wiedział już
wszystko.
- Słyszałeś, co nie? - przeczesał kruczoczarne włosy dłonią i wyszedł do kuchni. Po chwili pojawił się tam również brunet. - No powiedz coś w końcu - poprosił, wyjmując produkty z siatki.
- Jednak naprawdę cię nie
zrozumiem - rzekł, opierając się o framugę.
- Ha? - zdziwił się Levi.
- Jedna z najpiękniejszych i
najwspanialszych kobiet jakie znam- Petra Rall, chciała z tobą być, a ty ją tak
rzuciłeś…
- Cóż… jeżeli chcesz, to mogę
ją z powrotem zawołać. Jeszcze nie wszystko stracone - odparł kpiąco.
- Wolisz mnie od niej? -
zapytał nieśmiało zielonooki.
- Mówiłem to już nawet Petrze...
Jeżeli zgodzisz się ze mną zamieszkać i będziesz wyłącznie mój… uczynisz mnie
najszczęśliwszym na świecie - odpowiedział szczerze. Eren myślał, że jego serce
eksploduje z nadmiaru emocji... i szczęścia.
- Ja... Jeżeli tylko
mogę być blisko ciebie... - spuszczając wzrok
na podłogę - ... zrobię wszystko - dokończył. Kiedy spojrzał w górę, napotkał magnetycznie, kobaltowe tęczówki pełne miłości.
- Więc? Co stoi nam na
przeszkodzie? - zapytał z uśmiechem, dotykając jego ciepłego policzka. Chłopak wtulił twarz w otwartą dłoń, a z jego ust uciekło błogie westchnienie. - Kocham cię, ty głupi
idioto - wyszeptał, muskając ucho szatyna swoimi wargami.
- Nie tak bardzo jak ja, mój sarkastyczny draniu - odpowiedział, pochylając się, żeby pocałować bruneta.
Od tamtej pory, czarnowłosy już nigdy
nie czuł samotnej pustki ani w sercu, ani w domu, bowiem wiedział, iż był w nim…
Eren Jeager.
*****
Konbanwa!~
Kończę
dzisiaj opowiadania z serii „Dark Knight”. Mam nadzieję, że spodobało Wam się moje krótkie, ale treściwe (;-J) opowiadanie. Niedługo zacznę wstawiać kolejną historię z naszym ukochanym paringiem: Levi x Eren, które napisałam na wakacjach :)
Wypatrujcie kolejnego posta...
i przygotujcie się na nowości ^^
Joleen :*