sobota, 20 września 2014

Part V

Dark Knight                                      UWAGA +16!!!

    
Nastał kolejny dzień. Promienie słońca wparowały przez niezasłonięte kotary w sypialni Leviego. Eren przetarł zaspane oczy. Czuł, jak jego ciało buntowało się po wczorajszej nocy. Mimo tego, chłopak zaczął szukać na oślep miejsca, gdzie powinien spać Rivaille. Znalazł jedynie odciśniętą od jego głowy poduszkę i pustą przestrzeń. Zostawił mnie? Wyszedł z domu? Coś się stało? - przeraził się. Po pewnym czasie postanowił doczołgać do łazienki, w której wziął szybki prysznic. Następnie wyciągnął ze swojej walizki ulubioną, szarą bluzę, czystą bieliznę oraz dresowe spodnie. Ubrał się i wszedł do salonu, gdzie rozsiadł się na białej sofie. Wyjął z kieszeni telefon i go włączył. Miał trzy nieodebrane połączenia. Wszystkie były od Armina. Nie czekając dłużej, Eren wybrał do niego numer. Przyjaciel odebrał po zaledwie dwóch sygnałach.
- Halo, Eren? - usłyszał łamliwy głos w słuchawce.
- Hej, Armin! Coś się stało? Dzwoniłeś.
- Ach… No tak. To nic poważnego, tylko wczoraj…
- Chodzi o szefa, tak? - domyślił się i rozłożył wygodnie na kanapie. - Zeszliście się w końcu czy nie?
- Nie wiem. Zadzwonił do mnie wczoraj, ale był jakiś pijany. Mówił coś, że spotkał się z Levi-san'em i rozmawiali ze sobą o naszym związku i... Rivaille-san kazał mu ze mną porozmawiać. Czy to nie dziwne?
- Chyba żartujesz! Drań nic mi o tym nie powiedział!
- Eh? Ale po co miał ci o tym mówić? Chodzicie ze sobą? - zdziwił się.
- Nic z tych rzeczy! M-My tylko… Tak szczerze, to nie wiem, co jest między nami - podrapał się po głowie.
- Tylko mi nie mów, że zaciągnął cię do łóżka! - zaśmiał się błękitnooki.
- Wiesz… no, eee… - nie potrafił wymyślić żadnej wymówki.
- Eren! - zawołał zszokowany.
- Przecież wiesz, co to za typ! Mówiłem ci tyle razy! Wykorzystał cię i teraz zostaniesz sam, zobaczysz!
- Tak jak ty i Erwin? Wiesz, na razie to ja jestem u Leviego, a ty siedzisz sam i beczysz po kątach za szefem! - odgryzł mu się. Po chwili jednak gorzko tego pożałował...
- Jesteś okropny! Po co mi o tym wypominasz?! Przejąłeś jego nawyki czy co?! Ereeeen!! - rozpłakał się sekretarz.
- Armin! Zamknij w końcu jadaczkę i mnie posłuchaj! - warknął zirytowany.
- Kłamca! Idiota! Zdrajcaaaa! - szlochał do słuchawki coraz głośniej.
- Nie płacz, do cholery! - zawołał, a po dłuższej chwili wrzasków i płaczu nastała błoga cisza. - Uspokoiłeś się już?
- Trochę tak. Wybacz… Jestem taki zły i samotny. Ciągle myślę o Erwinie…
- Wiem. Przepraszam, że na ciebie naskoczyłem.
- Nie szkodzi... Zmieńmy temat. Gdzie jesteś? Nie ma cię u pani Gretty?
- Ta stara suka mnie wykopała, bo jej syn wrócił z Londynu! Teraz jestem u Leviego. Żałuj, że nie widziałeś jego chaty! Jest niesamowita!
- Serio? Wiesz, że agent Rivaille nie mieszka na stałe w jednym mieszkaniu? Zmienia je co pół roku. Erwin mu tak każe. To przez jego pracę i... przez to, że jest dupkiem.
- Nie wiedziałem tego… Tak szczerze, to dużo o nim jeszcze nie wiem, ale... ufam mu. Jednak nie chcę, żeby mnie zostawił, bo go kocham... Co mam począć, Armin? - przytulił kolana do klatki piersiowej i zwinął się w kulkę.
- Nie mam pojęcia. Ja bym mu nie ufał... Z resztą, rób jak chcesz. Muszę kończyć. Umówiłem się z Erwine przed pracą. Chce ze mną pogadać o naszym związku. To chyba definitywny koniec…
- Nie martw się. Jeżeli cię rzuci, to kopnę go w jaja! - obiecał, na co Armin zareagował śmiechem.
- Dobrze wiedzieć, ale wtedy stracisz pracę!
- Levi mnie wesprze. Mam przynajmniej taką nadzieję… Poza tym, to ja jestem partnerem tego drania! Nie ma innego samobójcy, który by się zgodził na współpracę z nim!
- Racja. Muszę lecieć. Dzięki, Eren. Pozdrów ode mnie Mikasę.
- Na razie - szatyn rozłączył się i odłożył telefon na stolik. Biedny Armin… Mam nadzieję, że się zejdą… I gdzie się ten Levi podziewa? Muszę z nim porozmawiać o wczorajszych wydarzeniach… Co on do mnie czuje? Na czym my w ogóle stoimy? Jednak nie jestem lepszy od Armina…
Jego rozmyślenia przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Po chwili do pomieszczenia wszedł znajomy czarnowłosy, ubrany w czarną, skórzaną kurtkę i czarny t-shirt. Zdjął okulary słoneczne i schował je do kieszeni.
- Yo. Nie śpisz? - zdziwił się, widząc siedzącego na sofie kochanka.
- Gdzieś ty był?! - zawołał, wstając pospiesznie.
- Po śniadanie. Kolejka w piekarni była strasznie długa. Myślałem, że ich wszystkich rozpierdolę, ale jakoś dałem radę wrócić bez zbędnych ofiar - odpowiedział i odłożył siatkę na kuchenny blat.
- Mogłeś chociaż zostawić jakąś wiadomość!
- Coś typu: "Idę do sklepu. Zamykam drzwi, bo jesteś zbyt nieodpowiedzialny, by zostawić cię z otwartymi. PS Jeżeli uciekniesz oknem, znajdę cię i dobiję" - zdjął kurtkę i odłożył ją na fotel.
- Mniej więcej... I niby jak miałbym uciec oknem z dziesiątego piętra?! 
- To przecież nic trudnego. Nie uczyli cię tego w szkole?
- Nie, ale zgaduję, że w tej kwestii byłeś samoukiem... - skrzyżował ręce na piersi.
- Trafne spostrzeżenie - pochwalił i zbliżył się o kilka kroków w stronę poirytowanego chłopaka.
- Muszę cię o coś zapytać… - nie zdążył dokończyć, gdyż Levi przyciągnął go do siebie i namiętnie pocałował. Następnie zamruczał jak kociak, rozkoszując się smakiem ust kochanka. Młodszy agent zbytnio nie protestował, dopóki mężczyzna nie wsunął ręki pod jego bluzę… - Kurwa, Levi! Ogarnij się! - syknął, odpychając go od siebie.
- Tsk… co to za słownictwo, hmm? - zapytał i pogłaskał Jeagera po policzku.
- Słuchaj, co się do ciebie mówi! Poza tym, całe ciało boli mnie jak chuj! Coś ty mi wczoraj zrobił?!
- Przestań biadolić. To była tylko jedna rundka. Ciesz się, że cię nie zgwałciłem jak byłeś nieprzytomny… - odwarknął, po czym wyjął paczkę papierosów.
- Że co?! Wykorzystałeś mnie i tyle! Bolało mnie jak cholera!
- ... ale potem było ci tak dobrze, że prosiłeś o więcej! - dokończył, podpalając fajkę zapalniczką.
- T-To nieprawda! Coś ci się pomyliło! - zaprzeczył zarumieniony.
- „Ach! Ach! Levi! Szybciej!”, to twoje słowa! - próbował naśladować dochodzącego młodzieńca.
- Zamknij się! Nie chcę tego słuchać! - warknął i rozłożył się na meblu. Wtedy Levi zgasił papierosa i kucnął przy ukochanym.
- Eren, spójrz na mnie - poprosił.
- Nie… - mruknął w materiał kanapy.
- Nie masz żadnego mieszkania na oku? - serce chłopaka stanęło. To koniec. Wygania mnie z domu… Armin miał rację… - Eren... zamieszkaj ze mną - dokończył po chwili, a szatyn podniósł na niego wzrok.
- Co? - spytał ogłupiały.
- To, co słyszałeś. Ten dom jest za wielki jak na jedną osobę. Poza tym, nie masz gdzie mieszkać, no i razem pracujemy, więc moglibyśmy jeździć razem.
- Czynsz chyba wchodzi w tysiące albo i więcej! Nie mam tyle kasy! - zawołał coraz bardziej sfrustrowany i zakłopotany.
- Erwin płaci za to mieszkanie. Nie obrazi się, jeżeli mu powiem, że to ty będziesz ze mną mieszkał.
- Jak ty to sobie wyobrażasz? Wcale się nie dogadujemy i-! - jego wypowiedź przerwał dźwięk dzwonka od drzwi. Levi powoli wstał z klęczek i skierował się do wejścia.
- Kogo tu kurwa przyniosło… - kiedy spojrzał przez judasza, zamarł.
- Kto to? - zapytał zielonooki. Rivaille niezwłocznie podszedł do Erena, złapał go za rękę i pociągnął do sypialni. - Co ty robisz?! - pomimo sprzeciwu, mężczyzna wepchnął zielonookiego siłą do pokoju, po czym przekręcił kluczyk, zamykając go w środku. Następnie podszedł do drzwi wejściowych, które otworzył na oścież.
- Cześć, Levi - przywitała go piękna, młoda kobieta o miodowych włosach i oczach. Miała na sobie białą sukienkę, w tali przewiązaną brązowym paskiem, wysokie obcasy oraz słomiany kapelusz na głowie.
- Co tu robisz, Petra? - spytał podejrzliwie.
- Chciałam z tobą porozmawiać. To nie zajmie długo. Mogę wejść? - jej melodyjny głos rozbrzmiewał w uszach czarnowłosego niczym ulubiony utwór z muzyki klasycznej. Rivaille odsunął się, wpuszczając ją do mieszkania. - Wiedziałam, że to mieszkanie jest ekskluzywne, ale nie spodziewałam się aż takiego efektu - powiedziała, rozglądając się po pokoju. Levi przyglądał się jej każdemu ruchowi. Zdał sobie sprawę, że przez cały czas postrzegał ją za… fenomenalną.
- Usiądź - polecił i wskazał na sofę. Kobieta podziękowała mu, zajęła miejsce i poprawiła sukienkę. Niebieskooki usiadł w fotelu i wyciągnął paczkę papierosów. - Będzie ci przeszkadzało jak zapalę?
- Mną się nie przejmuj - posłała mu zniewalający uśmiech.
- Rozumiem... - mruknął i zapalił fajkę. Nastała niezręczna cisza. - Napijesz się czegoś? - zaproponował z grzeczności.
- Nie trzeba, naprawdę - zapewniła go.
- Więc? O czym chciałaś ze mną pomówić?
- Levi... masz kogoś? - mężczyzna wpatrywał się w nią chwilę bez odpowiedzi. Próbował wydedukować cokolwiek z mimiki twarzy i zachowania. Niestety, nie udało mu się.
- Przestań ze mną pogrywać, Petra. Jeżeli przyszłaś rozdrapywać stare rany, to równie dobrze możesz stąd odejść - odrzekł ostro, odkładając wypalonego papierosa na popielniczkę, stojącą na stoliku.
- Nie wyjaśniliśmy sobie wszystkiego. Muszę się dowiedzieć… zanim zacznę jakikolwiek nowy rozdział w moim życiu - ścisnęła dłonie w niewielkie piąstki - Kochałam cię, Levi. Byłeś dla mnie najważniejszą osobą w życiu, jednak nie mogłam zrozumieć, z jakiego powodu mnie opuściłeś. Byliśmy ze sobą taki kawał czasu, znaliśmy się najlepiej...  Dlaczego tak bardzo się od siebie oddaliliśmy? - mówiła wyraźnie zatroskana.
- Petra, to było tak dawno temu... Pamiętam tylko, że nie działo się ze mną najlepiej. Potem siedziałem w pierdlu… Kiedy wróciłem z Erwinem do miasta, każde z nas podążało już swoją ścieżką. Nie było mowy o zejściu się. Wiem, że właśnie tego oczekiwałaś. Musiałem cię nieźle rozczarować...
- Bo sam do tego doprowadziłeś! Czekałam na ciebie! Na twój powrót! Gdybyś tylko dał mi jakiś sygnał, byłoby jak dawniej…!
- Nigdy nie będzie tak jak dawniej! Zrozum to! - przerwał jej. Ich spojrzenia się odnalazły. - Byłem głupim, zakochanym gówniarzem. Minęły lata. Nie czuję do ciebie tego samego. Wybacz mi.
- Moglibyśmy zacząć od nowa. Wybaczę ci. Dam ci szczęście, obiecuję... - położyła swoją delikatną rękę na jego splecionych, chłodnych dłoniach.
- To był mój obowiązek… Nie dotrzymałem go. Już za późno, Petra. Poza tym… spotykam się z kimś - oznajmił i odtrącił ją.
- Kochasz tą osobę? - zapytała z drżeniem w głosie.
- Myślę, że jeżeli mnie zechce i wytrwa mieszkanie ze mną... to już nigdy nie wypuszczę tej osoby z moich rąk.
- Ro… zumiem. Pokochałeś kogoś na nowo. Jako nowy ty - złapała za swoją torebkę i powoli wstała. - Nie będę już więcej ci zawracać głowy. Teraz... mogę odejść - zwróciła się w stronę drzwi. - Życzę wam szczęścia. Dbaj o nią.
- Dziękuję. Znajdź sobie kogoś lepszego. Zasługujesz na to.
- Ty... byłeś moim ideałem. Nie wiem czy jest ktoś lepszy… Chyba muszę zacząć się rozglądać. Trzymaj się, Levi... - zanim wyszła, Rivaille zauważył kryształowe łzy, płynące ze złotych oczu. Coś ścisnęło się w jego piersi. Tak będzie lepiej... - pomyślał, zamykając za nią drzwi. Następnie poszedł wypuścić Erena z sypialni. Wystarczyło jedno jego spojrzenie i wiedział już wszystko.
- Słyszałeś, co nie? - przeczesał kruczoczarne włosy dłonią i wyszedł do kuchni. Po chwili pojawił się tam również brunet. - No powiedz coś w końcu - poprosił, wyjmując produkty z siatki.
- Jednak naprawdę cię nie zrozumiem - rzekł, opierając się o framugę.
- Ha? - zdziwił się Levi.
- Jedna z najpiękniejszych i najwspanialszych kobiet jakie znam- Petra Rall, chciała z tobą być, a ty ją tak rzuciłeś…
- Cóż… jeżeli chcesz, to mogę ją z powrotem zawołać. Jeszcze nie wszystko stracone - odparł kpiąco.
- Wolisz mnie od niej? - zapytał nieśmiało zielonooki.
- Mówiłem to już nawet Petrze... Jeżeli zgodzisz się ze mną zamieszkać i będziesz wyłącznie mój… uczynisz mnie najszczęśliwszym na świecie - odpowiedział szczerze. Eren myślał, że jego serce eksploduje z nadmiaru emocji... i szczęścia.
- Ja... Jeżeli tylko mogę być blisko ciebie... -  spuszczając wzrok na podłogę - ... zrobię wszystko - dokończył. Kiedy spojrzał w górę, napotkał magnetycznie, kobaltowe tęczówki pełne miłości.
- Więc? Co stoi nam na przeszkodzie? - zapytał z uśmiechem, dotykając jego ciepłego policzka. Chłopak wtulił twarz w otwartą dłoń, a z jego ust uciekło błogie westchnienie. - Kocham cię, ty głupi idioto - wyszeptał, muskając ucho szatyna swoimi wargami.
- Nie tak bardzo jak ja, mój sarkastyczny draniu - odpowiedział, pochylając się, żeby pocałować bruneta.


Od tamtej pory, czarnowłosy już nigdy nie czuł samotnej pustki ani w sercu, ani w domu, bowiem wiedział, iż był w nim…
Eren Jeager.




Koniec


*****

Konbanwa!~


Kończę dzisiaj opowiadania z serii „Dark Knight”. Mam nadzieję, że spodobało Wam się moje krótkie, ale treściwe (;-J) opowiadanie. Niedługo zacznę wstawiać kolejną historię z naszym ukochanym paringiem: Levi x Eren, które napisałam na wakacjach :)

Wypatrujcie kolejnego posta...
i przygotujcie się na nowości ^^


Joleen :*

środa, 17 września 2014

Part IV

Dark Knight                                      UWAGA +18!!!

       
Levi wszedł do baru, który wyglądał trochę jak połączenie burdelu i taniej knajpy. Neonowe czerwone światła, głośna muzyka techno w tle i tanie drinki co dosłownie pół godziny. Czyli dokładnie wszystko, czego teraz potrzebował Erwin. Rivaille wszedł na piętro „dla vipów” i rozejrzał się za blondynem. Znalazł go bez większego problemu. Siedział przy barze sam jak palec, popijającego jakiś mocny alkohol ze szklanki, z którą zdążył się dobrze zaprzyjaźnić. Czarnowłosy westchnął i usiadł na drewniany stołek tuż obok niego.
- Whisky z lodem - rzucił do skąpo ubranej kobiety. Miała krótko ścięte, czarne włosy, opaloną karnację i krągłą sylwetkę, a jej strój był niczym przebranie do zabaw dla sadystów z sex-shopu.
- Dobry Leviii~ - powiał go już dobrze wstawiony szef.
- Niech zgadnę… blondynka o imieniu Armin cię rzuciła, a teraz przyszedłeś tutaj, żeby się upić, no ale przecież jako funkcjonariusz nie możesz jechać do domu po pijaku, więc mnie tu ściągnąłeś jako swojego osobistego taksówkarza. Nie mam racji?
- Zgadza się… ale co do pierwszej połowy… to nie on mnie rzucił… Tylko ja - wyjaśnił, dopijając drinka i przywołując barmankę ręką.
- Dlaczego? - zapytał, udając zainteresowanego.
- Levi… on ma 20 lat, a ja 37. Nie sądzisz, że to przesada?
- Nie. To jest po prostu pedofilia - prychnął, chowając swój uśmiech za szkłem naczynia, z którego upił spory łyk.
- Wypiję za to mój przyjacielu od siedmiu boleści! - uniósł szklaneczkę do toastu.
- Nigdy się nie przyjaźniliśmy, Erwin. Jestem ci wdzięczny za to, że wyciągnąłeś mnie z pierdla i mamy wspólne… interesy, ale to wszystko - sprostował.
- Uuuch! jesteś niemiły! Leeeeviii~!
- A co na to mała blondynka? - ciągnął temat dalej.
- Eh? No… nie chciał tego, ale co mam zrobić? Wie przecież, że robię to dla niego…
- Czyżby? - błękitnooki spojrzał na niższego mężczyznę ze zdziwieniem.
- Może jest właśnie odwrotnie. To nie on boi się zaangażować, tylko ty. Uciekasz mówiąc, że to wina różnicy wieku, ale to wcale nie jest główna przyczyna waszego chorego związku. To musiało być coś głębszego… Powiedział ci coś. Coś, czego się nie spodziewałeś i zmroziło cię na miejscu. Przemyślałeś to i postanowiłeś uciec. Jak zwykły, najgorszy szczur…- kiedy Rivaille wypowiedział ostatnie słowa, kątem oka zauważył unoszącą się pięść blondyna. Zrobił unik i… w taki sposób uniknął uderzenia w twarz.
- Przymknij się wreszcie! Wiem to! Jestem tchórzem! Ale co innego mogłem zrobić?! On… on…! - krzyczał na Leviego, który spoglądał na niego z politowaniem.
- On chce czegoś więcej niż słodkie słówka, Erwin. Zrozum to i co najważniejsze, wytrzeźwiej - powiedział z westchnieniem i wyjął swój skórzany portfel z tylnej kieszeni spodni. Wyszukał odpowiedni banknot i położył go na blacie baru. - Chodź. Odwiozę cię. Pogadamy jutro - zarządził mężczyzna o kobaltowych oczach. Smith wstał powoli i o własnych siłach zaczął iść w stronę schodów.


***

- Już jesteśmy. Wysiadaj - rzekł do blondyna, który już przysypiał na wygodnym miejscu pasażera. - Kurwa mać… Obudź się! - warknął w pewnym momencie i potrząsnął nim. Błękitnooki mruknął coś pod nosem i zaczął odpinać pasy bezpieczeństwa. Rivaille wysiadł z auta i pomógł mu dotrzeć do jego mieszkania. - Wyśpij się i weź coś na kaca. Przyjadę jutro sprawdzić, czy żyjesz - oznajmił i skierował się w stronę wyjścia.
- Levi! - usłyszał za sobą wołanie mężczyzny.
- Co znowu? - warknął, powracając do sypialni blondyna, który już leżał na swoim łóżku.
- Dzięki - mruknął w poduszkę, po czym przymknął powieki i momentalnie zasnął. Levi natomiast wyszedł z apartamentu i cicho zamknął za sobą drzwi. Kiedy wszedł do windy, przeczesał czarne włosy palcami i bąknął "idiota" pod nosem. Gdy znalazł się z powrotem w samochodzie napadła go najgorsza rzecz z możliwych- własne myśli. Gdzie teraz? Nie chcę wracać do siebie… Jeszcze nie. I tak nie zasnę… - w końcu zaczął jeździć po mieście bez celu. Nie zdał sobie sprawy, kiedy niespodziewanie wjechał na dzielnicę, gdzie wcześniej zawiózł Erena. - Co ja tu kurwa robię? - westchnął i wyciągnął paczkę papierosów.
Wydawało się, iż nie było tam żywej duszy, ale właśnie wtedy Rivaille dojrzał młodą, znajomą osobę, stojącą na ulicy. Brunatne włosy, czarna marynarka… To przecież był Eren! W jednej dłoni trzymał rączkę czarnej walizki, a w drugiej swój telefon. Próbował dodzwonić się do kogoś, kto najwyraźniej nie odbierał. Niebieskooki bez zawahania podjechał w jego stronę. Chyba mam dziś dzień dobroci dla idiotów… - Yo, szczeniaku. Co tutaj robisz? - zapytał, gdy całkowicie opuścił szybę w aucie. Brunetowi dosłownie opadła szczęka ze zdziwienia.
- To chyba moja kwestia! Dlaczego tutaj jesteś?!
- Przejeżdżałem obok i zauważyłem jakiegoś zgubionego psiaka. Więc? Co jest?
- Śledzisz mnie czy jak? Nie potrzebuję niańki! - odwarknął podenerwowany.
- Nie będę twoją niańką, nawet jeśli ładnie poprosisz - prychnął - Do kogo tak wydzwaniasz o tej porze?
- Do mojej siostry - odpowiedział z westchnieniem.
- Coś się stało? - brunet spuścił wzrok na chodnik, kiedy po raz kolejny usłyszał automatyczną sekretarkę w słuchawce.
- Pani, u której wynajmuję mieszkanie kazała mi się wynieść, ponieważ wrócił jej syn z Anglii. Niestety nie raczyła mnie o tym wcześniej uprzedzić i zostawiła mnie na ulicy, w samym środku nocy. Próbowałem skontaktować się z Mikasą, ale z jakiegoś powodu nie odbiera… - wyjaśnił, a następnie potarł twarz dłońmi. To zdecydowanie nie był jego dobry dzień.
- Wsiadaj. Przenocujesz u mnie - postanowił.
- CO!? Nie ma mowy! Dziękuję bardzo!
- Wolisz spać na ulicy?! - odwarknął jeszcze bardziej poirytowany. Szatyn wiedział, że miał rację i powinien być mu wdzięczny za jego uprzejmość i pojechać z nim do ciepłego, bezpiecznego mieszkania... ale jak miałby się niby zachowywać?! Przecież był w nim zakochany po uszy! Poza tym, całowali się w tym cholernym aucie zaledwie kilka godzin temu! Chociaż z drugiej strony bardzo chciał zobaczyć jak i gdzie mieszkał jego obiekt westchnień.
- Ja... - zaczął niepewnie. Nagle drzwiczki od strony kierowcy się otworzyły. Levi bez słowa podszedł do młodzieńca, zabrał jego czarną walizkę i położył ją na tylne siedzenia. Potem spojrzał wymownie na Erena.
- Właź do środka, bo użyję siły - zagroził, a chłopak bez słowa sprzeciwu wykonał rozkaz.

***

- Przepraszam za najście... - rzekł nieśmiało Eren, kiedy wszedł do mieszkania Rivaille.
- Rozgość się - odpowiedział mu, stawiając walizkę obok drzwi. Obaj zdjęli buty i starszy agent zaprowadził go do salonu. Apartament był duży (zdaniem Leviego, za duży jak na jedną osobę) i bardzo ekskluzywny. Znajdowała się tam sporych rozmiarów łazienka, przestronna kuchnia sprytnie połączona z salonem, sypialnia i niewielki balkon z niesamowitym widokiem na panoramę miasta.
- Mogę zapytać, od kiedy tu mieszkasz? - zagaił.
- Nie więcej niż dwa miesiące - Mieszka tu od całych dwóch miesięcy, a dom wygląda jakby był dopiero co kupiony! Wszystko jest wysprzątane na błysk! Ten facet jest niemożliwy! - młodzieniec był pod wrażeniem. - Zrobię kawę, a ty w tym czasie możesz iść się umyć. Łazienka jest na lewo - wskazał na białe drzwi ze złotą klamką.
- Dobrze, dzięki... - mruknął w odpowiedzi i wyjął ze swojej walizki czystą piżamę oraz ręcznik. Potem wszedł do najpiękniejszej i najczystszej łazienki jaką w życiu widział. Wszystko się tak błyszczy... Ma nawet wannę z jacuzzi i prysznic? Wow! Jakie wielkie lustro! - myślał wniebowzięty. Już dawno nie widział tak wspaniałego mieszkania. Wiekowy pałacyk Snow'a czy malutki pokoik studencki mogły się przy nim schować! Tym bardziej, gdy (nareszcie) już zatopił się po szyję w białej pianie o zapachu dzikiej róży. Mógłby nigdy nie wychodzić z tego cuda... - jego rozmyślania przerwał znajomy dźwięk jego telefonu. Brunet wyciągnął rękę w stronę umywalki i odnalazł komórkę. Okazało się, że napisała do niego siostra.

M: Wszystko w porządku? Dzwoniłeś... wiele razy.
E: Teraz to już nie ważne. Opowiem ci jutro. Poza tym… Gdzieś ty była?!
M: Miałam nocną zmianę. Dowiedziałam się w ostatniej chwili. A co u Armina? Widziałeś go w pracy?
E: Nie widziałem go, bo miałem pierwszą misję w życiu!! Było niesamowicie!!! *q* Iiii... myślę, że dam sobie radę ^^ Mam tutaj super wsparcie! Mój szef i Levi są super! <3
M: Ten karzełek? ;-/ Myślałam, że go nie lubisz...
E: To już przeszłość! ^^
M: Martwię się, Eren :( O Armina zresztą też… Kiedy z nim rozmawiałam wydawał się jakiś przybity...
E: Nic nowego… xd
M: To nie jest śmieszne! -,-
E: Ok, ok! Zadzwonię do niego jutro! Z samiutkiego rana! ;)
M: Mam taką nadzieję. Śpij dobrze.

Jeager odłożył telefon i wyszedł z wanny. Wytarł się ręcznikiem i ubrał długą, białą koszulę i czarne bokserki. Następnie poszedł do salonu, w którym czekał na niego czarnowłosy. Wyglądał przez okno z parującym kubkiem aromatycznej kawy w dłoni. W pokoju było dosyć ciemno, jednak dzięki światłom wiecznie żywego miasta można było zobaczyć wszelkie przedmioty znajdujące się w pomieszczeniu. Brunet stał przez chwilę w ciszy, przyglądając się na zapatrzonego w noc mężczyznę w czarnej, obcisłej koszulce z krótkim rękawem, przez którą mógł zobaczyć jego umięśnioną sylwetkę. Jest taki… - zarumienił się lekko, zjeżdżając wzrokiem coraz niżej i niżej...
- Długo będziesz jeszcze tak stał? - puls mu przyspieszył, na dźwięk jego głosu.
- Etto… dziękuję za użyczenie łazienki - mruknął speszony.
- Nie ma za co - nastała niezręczna cisza, w czasie której Eren wziął głęboki wdech i podszedł do Rivaille.
- Przepraszam za wcześniej... Ta babka mnie strasznie wkurzyła i na dodatek Mikasa nie odbierała… Wyładowałem się na tobie i... to było niegrzeczne z mojej strony - przeprosił.
- Nie szkodzi. Ja też często na ciebie krzyczę. Różnica w tym, że zazwyczaj jest to z twojej własnej winy - upił łyk gorącej kawy. Zielonooki nie mógł powstrzymać uśmiechu. Nie wkurzały go już te ciągłe docinki jak wcześniej. Nie widział w nim sarkastycznego dupka… No dobra, Rivaille stale nim był, ale jednak coś się zmieniło w ich relacji.
- Dziękuję, Levi.
- Za co? - spytał, odkładając kubek na parapet.
- Za wszystko. Cały ten wieczór był dla mnie masakryczny, ale koniec końców, okazałeś się dobrym facetem - nagle ich spojrzenia się spotkały. Znowu te piękne kobaltowe tęczówki… Nie mogę oderwać od niego wzroku… Cholera! Znowu się rumienię jak nastoletni idiota! - myślał chaotycznie. - Emm... J-Ja... Zapomniałem telefonu z łazienki! - zanim zdążył odejść choćby o krok, zatrzymała go chłodna dłoń na nadgarstku.
- Uciekasz. Znowu - wypomniał mu.
- T-To nie tak! Ja tylko-! - zarumienił się jeszcze bardziej, gdy przyciągnął młodszego do siebie bliżej i przyparł własnym ciałem do balkonowej szyby.
- Po prostu mi powiedz, że tego nie chcesz - rzekł tajemniczo, wprost do jego ucha.
- C-Co? Czego nie chcę? - odparł skołowany.
- Nie chcesz przyznać, że coś do mnie czujesz… O tutaj - dotknął palcem wskazującym lewą pierś szatyna.
- S-Skąd ci to przyszło do głowy!? Ja wcale-!
- Tak? To dlaczego patrzyłeś na Cynthię morderczym wzrokiem, kiedy z nią flirtowałem? Dlaczego nie zauważyłeś, kiedy wsypałem jej usypiający proszek do kieliszka? Dlaczego twoje tętno przyspieszyło, kiedy znalazłem cię w tłumie i złapałem tak jak teraz? Dlaczego nie chciałeś mnie zostawić w posiadłości Snow’a? Dlaczego po mnie wróciłeś? - chłopak nie mógł uwierzyć, że Rivaille wyłapał każdą, najmniejszą sytuację, o której nie miał pamiętać. Na co liczył? Jego wiedza na temat śledztw była przeogromna, więc jak mógłby tego nie zauważyć? - Powiem ci, Eren. Ponieważ zależy ci na mnie - przerwał chwilę milczenia i oparł swoje czoło o czoło bruneta. Czuł słodki zapach oraz ciepło rozgrzanej przez kąpiel skóry. - I teraz to ja nie mam pojęcia dlaczego, bo nie jestem tego wart - dodał, spoglądając mu smutno w oczy.
- Przecież to oczywiste! - zawołał, kładąc dłonie na ramionach czarnowłosego. - Jesteś wspaniały! Ratujesz tyłki takim tchórzom jak ja, zawsze wiesz, co trzeba zrobić... Ludzie pokładają w tobie nadzieję. Na początku nawet byłem o ciebie zazdrosny... Chciałem być taki jak ty, ale po czasie spędzonym w twoim towarzystwie... zmieniłem zdanie - Rivaille parsknął - Nie zrozum mnie źle! - sprostował młodzieniec - To moje uczucia się zmieniły! Podziw przemienił się w te dziwne uczucia i teraz zachowuję się jak kompletny imbecyl. Nie potrafię tego pojąć... Nie chcę cię stracić… Więc jeżeli ktoś tu jest kogoś niewart... to ja... ciebie - kiedy ponownie spojrzał na Rivaille, ten patrzył na niego z wielkim zdziwieniem. Po chwili jednak zrobił coś, co sprawiło, że to Eren wpadł w prawdziwe zaskoczenia. Levi się uśmiechnął. Nie był to złośliwy czy zadziorny uśmieszek jaki miał w zwyczaju pokazywać. To był niesamowicie piękny i urokliwy uśmiech, który Jeager zapragnął widzieć codziennie.
- Idiota… - skomentował i odszukał ustami warg partnera, na co brunet przymknął swoje powieki i zawiesił ręce na szyi mężczyzny. W pewnym momencie czarnowłosy wsunął swój zręczny język do ust młodszego, a on przywitał go z rozkosznym, gardłowym pomrukiem. Levi ochoczo wsunął jedną rękę pod koszulę chłopaka i badał palcami jego nagą skórę na plecach. Kiedy przestali się całować, zaczął robić soczyste malinki na szyi kochanka.
- C-Co robisz?
- Znaczę co moje - uśmiechnął się ponownie i podgryzł płatek jego ucha. Znaczy mnie, tak? Co znaczy, że jestem jego? Ach! Chyba już wiem! - myślał niezwykle zadowolony.
- Eren… - wyszepnął cicho w szyję, tuląc go do siebie. Czemu akurat teraz myślę o Erwinie? O tym, co mi dzisiaj mówił… Przecież Eren jest takim młodym idiotą... Pewnie nigdy nie był z nikim w stałym związku… Jeżeli złamię mu serce, to… - czarnowłosy powstrzymał swoje palące żądze.
- L-Levi?- spojrzał na niego lekko zmartwiony partner.
- Eren, jestem samolubnym i bardzo, bardzo złym potworem. Jeżeli teraz mnie nie odrzucisz… już nigdy cię nie wypuszczę z moich szponów - ostrzegł, spoglądając w ukochane, zielone oczy.
- Nie jesteś potworem, Levi - odpowiedział z uśmiechem i złożył krótki pocałunek na ustach Rivaille.
- To jest twoja odpowiedź? - upewnił się, złączając ich dłonie.
- Domyśl się, Sherolcku… - mruknął zarumieniony, a Levi niezwłocznie zatopił w nim swoje usta. Po chwili odsunął się, zdjął jego białą koszulę, rzucając ją w kąt i zaczął całować ramiona, obojczyk oraz sutki chłopaka.
- Ach! Levi…! - jęknął głośno, po czym zasłonił usta dłonią.
- Nie rób tak - poprosił, odsuwając jego rękę od twarzy.
- A-Ale… - zaczął cicho, ale właśnie wtedy ciemnowłosy położył swoje dłonie na biodrach Erena i zaczął ściągać jego bieliznę. - Levi… nie! - załkał, na co Rivaille zaprzestał swoich czynności i spojrzał mu w oczy.
- Mam... przestać? - musiał liczyć się z uczuciami zielonookiego. Nie chciał go przecież zranić. Fakt, był bardzo, ale to bardzo napalony już od jakiegoś czasu, jednak nie mógłby stracić swojego „ulubionego” partnera.
- To takie… No nie wiem. Denerwuję się… - odparł, uciekając wzrokiem w bok.
- Czego? Jestem tutaj. Postaram się jak najlepiej, żeby-
- No właśnie o tym mówię! Ja... Nie chcę cię rozczarować! - jego policzki zabarwiły się na buraczkowy kolor.
- Eren… powiem to tylko raz. Kiedy cię poznałem-nie, znacznie wcześniej. Kiedy cię zobaczyłem, miałem ochotę zerwać z ciebie te pieprzone łaszki i rzucić na moje łóżko. Wiem, co mówię, więc nie przejmuj się tym i pozwól mi się sobą zająć - powiedział, mrużąc kobaltowe oczy.
- No… dobrze - zgodził się po chwili. Levi lekko się uśmiechnął i jednym, sprawnym ruchem zdjął jego bokserki. Następnie sięgnął między rozwarte nogi kochanka...
- L-Levi! - zawołał zaskoczony.
- Nie wiedziałem, że potrafisz być taki niegrzeczny, Eren... Aż tak bardzo podnieca cię mój dotyk? - wymruczał, muskając jego ucho zębami.
- Haach… Levi, proszę…! - skomlał cicho, poddając się całkowicie pod jego władanie. - N-Nie mów... do mojego... ucha-Ach!
- Dlaczego? Wolisz, żebym cię całował, tak? - uśmiechnął się przebiegle.
- Levi! - załkał, gdy czarnowłosy przyspieszył tempo swoich ruchów.
- Podoba ci się, prawda? - chłopak powoli zaczął tracić łączność ze światem. W dodatku ciągle opierał się o tę głupią szybę i martwił się, że się po niej zsunie…
- Jak dojdziesz… pójdziemy do sypialni - szepnął Levi podgryzając ramię bruneta. 
- Ach-Aaa…- Eren czuł się jak w niebie, chociaż to, co wtedy robili wydawało się być nie lada grzechem... - Levi! Aaach!! - zawołał po raz ostatni i doszedł w ręce ukochanego. Rivaille objął zielonookiego w pasie, a później zaprowadził go do sypialni. Gdy się tam znaleźli, mężczyzna położył Jeagera na łóżku i rozebrał się.
- L-Levi? Co-? - zapytał na wpółświadomy.
- Będę się z tobą pieprzył, Eren. Tu i teraz. Już nie mogę wytrzymać… - oznajmił stanowczo.
- Co? Ale j-jak? - ogarnął go lekki strach.
- Jednak muszę cię odwrócić… - mruknął do siebie, po czym obrócił szatyna na brzuch. - Wybacz - szepnął i wsunął w jego wnętrze palec dłoni, w której wcześniej doszedł.
- Ach! Nie! Levi! To… boli! - wołał, próbując go powstrzymać. Dlaczego to tak bolało? Czemu go nie słuchał...? W pewnym momencie próbował mu się wyrwać, lecz Levi mu na to nie pozwolił.
- Eren… musisz się uspokoić. Za pierwszym razem cię zaboli, ale potem twoje ciało zacznie się przyzwyczajać i będzie ci dobrze - wyjaśnił, a w między czasie odszukał swój krawat. - Na razie muszę użyć tego - rzekł i przywiązał nadgarstki młodzieńca do ramy łóżka.
- C-Co ty wyprawiasz?! Nie! Levi! Rozwiąż mnie! - krzyczał przerażony.
- Nic ci nie będzie, obiecuję - przysiągł, składając pocałunki na jego plecach.
- Cholera, Levi! - warknął, gdy kochanek złapał za jego pośladki.
- Eren… wybacz… za bardzo cię pragnę… - wymruczał, a następnie podgryzł jego wystającą łopatkę.
- N-Nie! Prze-stań! - w oczach stanęły mu łzy, jednak mężczyzna nie posłuchał partnera i wszedł w niego cały za jednym pchnięciem. Po policzkach bruneta spłynęła słona ciecz.
- Eren… Nadal mnie chcesz? Nadal... mnie kochasz? - chłopak otworzył zaciśnięte powieki. Wciąż czuł ból na ciele i duszy, ale to nie miało większego znaczenia. Kochał Leviego stale, niezmiennie... i miało pozostać tak już na wieki. Więc... jeżeli podaruje mu choć trochę swojego uczucia… zyska coś o wiele bardziej znaczącego?
- Zamknij się i kontynuuj... idioto - po chwili Rivaille obrócił go w swoją stronę i przed oczami zobaczył… istnego anioła. Czarne, potargane włosy, błyszczące, kobaltowe tęczówki i ten słodki, zapierający dech w piersiach uśmiech… Kolejne łzy spłynęły z kącików jego oczu.
- Rozluźnij się, będzie mniej bolało - polecił.
- Ciekawe jak… - parsknął sarkastycznie. Wtedy niebieskooki złożył na jego ustach pocałunek pełen namiętności, miłości i pożądania. Właśnie te uczucia, jakie wtedy oboje odczuwali. Nawet nie zauważył, kiedy Levi zaczął się w nim na nowo poruszać.
- Levi… szybciej…! - jęknął nagle brunet.
- Jesteś pewien? - Eren nie czuł już wcześniejszego bólu. Chciał kochać się z mężczyzną i zaspokoić jego oraz siebie.
- Nie każ mi tego powtarzać - mruknął zawstydzony. Rivaille uśmiechnął się na pół sekundy i zaczął poruszać znacznie szybciej. - Le-vi! - zawołał, zbliżając się do słodkiego spełnienia.
- E-Eren! - zanim stracił nad sobą panowanie, odwiązał nadgarstki Jeagera i przybliżył go do swego ciała. Po kilku pchnięciach bioder, doszli razem i opadli na łóżko, oddychając w tym samym tempie. - Eren… - zaczął szeptać mu coś do ucha. Niestety chłopak nie usłyszał reszty słów, ponieważ usnął z wyczerpania...



*****

Witajcie kochani!~


Przedostatni rozdział i takie sceny xd…  Mam nadzieję, że dostarczyłam Wam tego, o co prosiliście ^^ Naprawdę długo nad tym siedziałam… Zauważyłam, że pisanie rozdziałów jest ok., ale jak przychodzi do napisania jakiś scen typu HOT… sama zawstydzam się bardziej niż Eren XD 


Do następnego rozdziału!


Joleen :*

wtorek, 2 września 2014

Part III

Dark Knight                                          UWAGA +16!!!



- Dobry wieczór dziewczęta - cztery pary rozbawionych oczu zwróciły się w stronę ciemnowłosego.
- Dobry wieczór. Możemy w czymś pomóc? - zapytała słodkim i pijanym głosikiem blondynka o dużych, niebieskich oczach.
- Znamy się? - dodała podejrzliwie jej koleżanka, lustrując mężczyzn nieprzyjaznym wzrokiem.
- Wybaczcie, nie przedstawiłem nas. Nazywam się John Walter, a to jest mój przyjaciel- Barney Rolf - wskazał gestem dłoni na nieśmiałego szatyna.
- Miło was poznać. Mam na imię Bridget - powiedziała brunetka w zielonej sukni z czarną koronką. - A to są Anastasia, Griet i Cynthia - wskazała po kolei na drugą szatynkę w krwistoczerwonej sukience oraz dwie blondynki. Córka Pana domu- Cynthia różniła się od drugiej blondynki tym, że miała kręcone loki do ramion i brązowe jak gorzka czekolada oczy. Popijała alkohol z kieliszka, zostawiając na szkle ślady po czerwonej szmince z zadziornie uśmiechniętych ust. Eren nigdy by nie pomyślał, że dziewczyna miała zaledwie osiemnaście lat. Różowa sukienka z dekoltem, jak i ostry makijaż dodawały jej o kilka lat więcej niż rzeczywiście miała.
Levi przyglądał się jasnowłosej przez chwilę, dobierając w głowie odpowiednią taktykę, a następnie podszedł do niej, ujął delikatną dłoń schowaną w białej, jedwabnej rękawiczce i pocałował jej wierzch.
- To zaszczyt ciebie poznać, panienko Snow. Dużo o panience słyszałem... - czarował ją swoimi komplementami. Młody Jeager spoglądał na niego z krzywą miną. Zrozumiał wtedy, że to na niego spadnie zadanie stania na czatach przed drzwiami sypialni. Za to Rivaille...
- Przyjemność po mojej stronie - zatrzepotała długimi, doczepianymi rzęsami. Zielonooki nie czuł się zbyt komfortowo, patrząc na to, jak czarnowłosy szeptał dziewczynie do ucha wszystko, a zarazem nic. Dziewczyna co jakiś czas odpowiadała mu chichotem i jednocześnie bawiła się jego ciemnogranatowym krawatem. Eren wiedział, że Levi będzie chciał ją zaciągnąć do łóżka tylko po to, aby wypełnić swój plan i dokończyć misję. Dobrze o tym wiedział, lecz narastający ból w piersi nie mijał. Wręcz przeciwnie. Tylko wzmagał się na sile.
- Może miałabyś ochotę... pokazać mi swój pokój na piętrze? - wymruczał w pewnym momencie Rivaille, zakładając złoty lok z twarzy za ucho Cynthii. Blondynka uśmiechnęła się jeszcze szerzej, po czym odstawiła pusty kieliszek.
- Wybacz John, ale.... jesteś dla mnie nieco za stary i... nie jesteś w moim typie - odpowiedziała i poklepała jego policzek dłonią. Szatyn parsknął cicho i ze wszystkich sił starał się, żeby się nie roześmiać. Czarnowłosy posłał mu zabójcze spojrzenie, po którym natychmiastowo zamilkł. Córka gospodarza zeskoczyła z czarnego fortepianu i podeszła do Erena.
- Za to ten oto brunecik jest dla mnie w sam raz! Jeśli się nie obrazisz, chętnie go pożyczę - rzekła lubieżnie i przejechała palcami po jego klatce piersiowej. - Co ty na to mój chłopcze? - zapytała, wpatrując się w szmaragdowe oczy. Wyglądał na opanowanego, jednak w środku gotował się ze strachu i niepewności. Zerknął na Leviego, jednak nie uzyskał żadnej podpowiedzi. Musiał sam podjąć decyzję.
- Prowadź - odparł, a dziewczyna westchnęła i wzięła go za rękę.
- Nie czekajcie na nas! - pomachała towarzyszkom dłonią. Zanim zdążyli odejść, chłopak zobaczył na ustach Rivaille zadowolony uśmieszek.
Córka Snow'a zaprowadziła Jeagera na piętro. Gdy stanęli przed białymi drzwiami od sypialni, Cynthia wyjęła mały, srebrny kluczyk.
- To sypialnia moich starych, a oni mają coś z garem i zawsze zamykają swój pokój. Na szczęście zwinęłam tatusiowi kluczyk - uśmiechnęła się do siebie z dumą.
- Sprytnie - pochwalił i zaczął muskać palcami jej nagie plecy. Dziewczyna otworzyła drzwi i zamknęła za nimi drzwi. Następnie zawiesiła mu się na szyi i pocałowała w usta. Chłopak zamarł ze strachu. Nie miał doświadczenia z dziewczynami, nigdy nie był w stałym związku. Fakt, iż przedtem z nikim nie spał przerażał go jeszcze bardziej... Niestety w tym wypadku musiał wziąć się w garść dla potrzeb misji. Dlatego położył jej dłonie na biodrach i odwzajemniał namiętny pocałunek. Wyczuł smak szampana zmieszanego z winem oraz aromat winogron. Nagle blondynka poczęła rozpinać jego białą koszulę. Kiedy pozbyła się górnej partii ubrania bruneta, pchnęła go na wielkie łóżko za nimi. Eren nie był w stanie się ruszyć ani gdziekolwiek uciec.
- Barney... chcesz mnie? - zapytała, przygryzając czerwoną od szminki, dolną wargę.
Szatyn przełknął ślinę (i swoją dumę) oraz odrzekł:
- Jak nikogo innego.
- Wolę być na górze, bo wiesz… lubię dominować - zachichotała i usadowiła się na jego drżących kolanach w samej bieliźnie i rajstopach.
- Zdążyłem zauważyć... - mruknął pod nosem.
- Rozluźnij się, zrobię ci tak dobrze, że nigdy o mnie nie zapomnisz - szepnęła mu do prawego ucha i ściągnęła spodnie do kostek. Eren wpadł w lekką panikę. Naprawdę nie chciał się z nią kochać dla celów misji. Przedtem nigdy by nie pomyślał o tak szalonym planie. Ale co mógł począć?
Kiedy blondynka chciała zdjąć jego bokserki, nagle jej ciało opadło na chłopaka jakby nie miała w sobie ani krzty siły.
- Cy-Cynthia?! - zawołał przerażony i złapał ją za ramiona. Potrząsnął nią jeden raz, a potem drugi. Nie uzyskał żadnej odpowiedzi. W pewnej chwili drzwi od sypialni się otworzyły. Stał w nich znajomy mężczyzna o kobaltowych oczach...
- L-Levi?! - zdziwił się jeszcze bardziej.
- Nie zostało nam dużo czasu. Ogarnij się i zacznij przeszukiwać pokój - wydał rozkazał i nie tracąc więcej czasu, podszedł do drewnianej komody.
- A co z Cynthią?! - zapytał lekko wkurzony faktem, iż Rivaille nie przejął się stanem nieprzytomnej i niewinnej dziewczyny.
- Nic jej nie będzie. Kiedy ją zabawiałem, wsypałem do jej kieliszka proszek od Hanji. Uśpi ją na kilka godzin - odpowiedział spokojnie, szperając pospiesznie w kolejnych szufladach z ubraniami. Eren położył ją delikatnie na poduszkach, a następnie podszedł do niego, jednocześnie zapinając ostatni guzik koszuli. Czarnowłosy zaprzestał swoich czynności i omiótł partnera wzrokiem.
- Zrobiła ci coś? - nie mógł udawać, że go to nie ruszało. Wbrew swoim zasadom, zależało mu na tym dzieciaku i co gorsza... martwił się o niego.
- N-Nie. Jeżeli o to chodzi, to… do niczego nie doszło - uciekł wzrokiem w bok. Nigdy nie lubił być obserwowany. Zwłaszcza przez Leviego... W pewnej chwili poczuł miękki dotyk na swoich ustach. Czarnowłosy przejechał kciukiem po jego wargach, ścierając resztki po czerwonej szmince. Jeager odskoczył jak poparzony.
- Co ty robisz?! - zawołał oburzony.
- Zacznij szukać, idioto - polecił krótko. Eren postanowił przeszukać łazienkę. Przelotnie spojrzał w lustro. Jego policzki były zaróżowione, a serce biło mu jak szalone.
- Co to było? - wyszeptał i dotknął palcami ust. Nie wiedział, czemu jego ciało tak reagowało na najmniejszy dotyk Rivaille. Przecież nienawidził go z całego serca! Jednak...
- Szukasz czy nie?! - z zamyśleń wyrwał go zimny głos niebieskookiego.
- No przecież szukam! - odpowiedział i wziął głęboki wdech. Kiedy skończył, wyszedł z łazienki i spojrzał na czarnowłosego.
- Łazienka czysta. Masz coś? - powiedział i podszedł w stronę łóżka.
- Gdybym miał, to chyba bym ci kurwa powiedział, nie?! - warknął, na co brunet zmarszczył brwi.
- Tylko pytam. Czemu się tak wydzierasz? - Levi posłał mu mordercze spojrzenie.
- Jeszcze jedno słowo i wyrzucę cię przez okno - ostrzegł i przeczesał włosy dłonią.
- Chcesz zajarać? - zgadł.
- Jak chuj… wypaliłem ostatniego jakieś 3 godziny temu… - rozsiadł się w beżowym fotelu przy oknie i potarł twarz dłońmi. Eren nie mógł się na niego dłużej wściekać. Z biegiem czasu zaczynał rozumieć jego przyzwyczajenia, czarny humor i samego Leviego.
- Dzieciaku… rusz głową, błagam - wymruczał zza swoich bladych dłoni.
- A sprawdzałeś za obrazem?
- Że co? - warknął z niedowierzaniem własnej głupoty.
- Zobaczmy… - chłopak stanął na łóżku, stawiając stopy tak, aby nie uszkodzić Cynthii. Potem zdjął obraz, przedstawiający jakieś dwie, obce kobiety na ziemię i dzięki temu odsłonił miejsce na sejf, którego szukali.
- O rzesz kurwa! - zawołał zszokowany.
- Tylko jaki może być kod? - zmartwił się i spojrzał na partnera.
- Nie mam bladego pojęcia…
- Ale ja wiem - usłyszeli męski głos, dochodzący zza drzwi. Do pokoju wszedł wysoki blondyn w eleganckim fraku. - Eren, czy mógłbyś wpisać kod jaki ci podam? - poprosił z uśmiechem.
- Dobry wieczór, szefie. Oczywiście - przywitał się szatyn, gotowy na kolejne instrukcje.
- 804564… - zaczął mu dyktować niebieskooki. W pewnej chwili mężczyźni usłyszeli huk z dołu oraz krzyki kobiet.
- To mafia! - zawołał Rivaille i stanął na równe nogi.
- Eren! Wpisuj dalej…! - rozkazał Erwin.
- Ale przecież…! Levi! - odparł zdenerwowany i spojrzał za czarnowłosym, który stał w drzwiach z pistoletami w dłoniach.
- Wykonuj swoje zadanie. Zajmę się nimi - rzekł oschle.
- A-Ale! Nie możesz iść tam sam! - zawołał za nim.
- Eren! - przerwał mu - Nic mi nie będzie. Obiecuję… partnerze - odpowiedział z lekkim uśmiechem i odszedł. Chłopak miał mieszane uczucia. Czuł ogromny strach, jednak z drugiej strony… Rivaille po raz pierwszy zawołał go po imieniu i nazwał partnerem! Serce wyrywało mu się z piersi...
- Wpisuj dalej Eren! Nie ma chwili do stracenia! - rzekł Smith.
- Przepraszam! Co dalej?

***

- Trzech po prawej i jeden na lewo… - mówił do siebie Levi, rozglądając się po otoczeniu. Było mu cholernie ciężko. Mafia od razu przystąpiła do ataku na posiadłość. Na szczęście nikt zbytnio nie ucierpiał dzięki szybkiej interwencji Hanji i Petry. Teraz w budynku był tylko on, Eren, Erwin i kilku agentów. Martwił się czy ten gnojek Erwin zabrał tego idiotę w bezpieczne miejsce… Chwila! Czemu się tak o niego zamartwia? Przecież to jakiś chłystek, który został do niego przydzielony w pracy, czyli kula u nogi. Lecz tak naprawdę wcale tak nie czuł... Eren nie był mu obojętny. Wkurzał go fakt, iż ta mała dziwka dotyka jego… czego? Jego własności? Jego partnera? Przypomniał sobie ten moment, kiedy starł szminkę z ust chłopaka. Zrobił wtedy taką minę… Miał ochotę sam wgryźć się w te wargi. Naznaczyć, że był cały jego. Nie chciał, żeby nikt choćby go dotknął. Czy to źle?
Nagle obok Leviego przeleciała kulka z pistoletu.
- Szlag by to wszystko…! - zawołał wkurzony i wychylił się zza przewróconego stołu, za którym się chował. Następnie wycelował i sprezentował jakiemuś osiłkowi kulę w czoło. Musiał się stamtąd  wydostać. Gdy upewnił się, że było bezpiecznie, wstał i ruszył przed siebie, strzelając w biegu w stronę mężczyzn w czarnych garniturach. Znalazł się w kuchni, gdzie usiadł za drewnianymi blatami. Nagle coś zawibrowało w kieszeni jego spodni.
- Erwin? Co jest? - powiedział do słuchawki.
- Eren zniknął! Byliśmy na zewnątrz, a on rzucił się z powrotem do domu, żeby ci pomóc! - wytłumaczył w pośpiechu.
- Ty debilu! Miałeś go pilnować!! - wrzasnął wkurzony. Nagle usłyszał strzał. - Kurwa… znaleźli mnie. Potem ci wjebię Erwin! - rozłączył się i wychylił zza zasłony, aby strzelić do wrogów. Zlikwidował zagrożenie, wstał i wyruszył na poszukiwania za Erenem. Nie było go w salonie ani kuchni… Musiał być na górze. Rivaille powoli wspiął się po schodach na górę. Wtedy usłyszał pojedynczy strzał i głośny krzyk. 
- EREN! - zawołał, ruszając w stronę hałasu. Kiedy zajrzał do pokoju zobaczył dwóch mężczyzn. Brunet celował w gangstera, który trzymał się za krwawiące ramię.
- Levi...? - chłopak spojrzał na niego z ulgą w zielonych oczach.
- Eren, nie! - wrzasnął czarnowłosy, ale było już za późno...  złapał Jeagera i przystawił mu spluwę do skroni.
- Jeden krok i chłopak skończy marnie - zagroził.
- Zostaw go - wysyczał przez zęby. Nie miał ochoty na żadne gierki. Chciał jedynie zakończyć tą misję i wrócić do swojego apartamentu. Niestety ten idiota jak zwykle musiał wpakować się w kłopoty. Dosyć tego…
- Eren… zamknij oczy - polecił. Szatyn zdziwił się, lecz wykonał polecenie.
- Co ty…? - zdziwił się mężczyzna. Ciemnowłosy niespodziewanie wyjął zza paska nożyk i rzucił go w głowę przeciwnika. Nieznajomy puścił Erena i opadł z hukiem na podłogę, a Levi podbiegł do swojego partnera.
- W porządku? - zapytał, wyciągając dłoń do bruneta.
- T-Tak. Nic mi nie jest - kiedy agent postawił go w pionie, po krótkiej chwili postanowił podłożyć mu nogę. Chłopak zawahał się i upadł na twarz. - Co ty robisz do cholery?! - warknął wkurzony młodzieniec.
- Masz słuchać rozkazów! Co ty sobie kurwa myślałeś?! Co by się stało, gdyby ten gnojek wpakował ci kulkę w łeb, co?!
- Chciałem ci pomóc!
- Miałeś zostać z Erwinem! Naraziłeś siebie i mnie na śmierć, idioto!
- Wiem, ale… ja... przepraszam - posmutniał i spuścił głowę w dół. Znowu nawalił. Nigdy nic mu się nie udawało. Nawet nie mógł ochronić własnej matki przed napaścią na dom, ale gdyby nie to przykre doświadczenie, nigdy nie wstąpiłby do policji i nie poznałby Leviego. Chciał zwalczać narastające zło i bronić sprawiedliwość. Niestety nie potrafił obronić ani siebie ani innych...
- Oj… Dobrze się czujesz? - zapytał po dłuższym czasie grobowej ciszy, spoglądając z zaniepokojeniem na Erena. Może był dla niego za surowy?
- Jestem beznadziejny… nie zasługuję na to żeby być agentem - odparł bliski płaczu.
- Ty debilu! Tak szybko się poddajesz?! Jak tak, to na pewno jesteś beznadziejny! Włożyłeś tyle pracy, aby iść na tą misję! I co? Tak po jednej gafie chcesz odejść? Kompletny z ciebie idiota! - krzyczał na niego. Jednak tym razem chciał go wesprzeć, a dla Erena miało to ogromne znaczenie.
- Masz… rację - powiedział, a w jego oczach zabłysły iskry.
- Oczywiście, idioto. Zawsze mam - brunet się lekko uśmiechnął, a czarnowłosy odetchnął z ulgą. Nawrócił dzieciaka na dobrą drogę. Tak miało być…
- Chodź, Jeager. Wracamy do bazy.
- Ach! Levi! - zawołał za nim. - No… etto… dziękuję - powiedział zarumieniony.
- Nie ma za co, dzieciaku - odparł starszy. Ich spojrzenia spotkały się na nowo. Te burzowe i leśne tęczówki… pasowały do siebie idealnie.

***

- Dobra robota! - uśmiechnął się zadowolony Erwin. - Nie było łatwo, ale daliśmy radę. Teraz dzięki naszej misji możemy działać! Levi, widzimy się za dwa dni. W tym czasie ja i Hanji przejrzymy dokumenty i zawiadomimy o wszystkim policję. Ty i tak byś tego nie zrobił - Rivaille posłał mu sztuczny uśmiech - Eren! Dobra robota! Oby tak dalej! - pochwalił młodego agenta.
- Bla bla bla… dosyć tego pierdolenia. Chodź Eren, podwiozę cię - mężczyzna dopił kawę i zaczął iść w stronę swojego auta.
- Dziękuję i do widzenia! - pożegnał się Jeager.
- Gdzie cię podwieźć? - zapytał czarnowłosy, gdy zapinali pasy.
- Na róg Wall Rose i Maria.
Jechali w milczeniu, podziwiając drogę przed nimi, aż do momentu, gdy stanęli na światłach.
- Levi… wtedy w pokoju… mówiłeś poważnie? - odezwał się drżącym głosem. Musiał się dowiedzcie. Musiał znać prawdę. Musiał... przestać mieć nadzieję.
- O czym ty mówisz? - zapytał niczego nieświadomy Rivaille.
- No wiesz... że dam radę być agentem i… twoim partnerem.
- Nie rzucam słów na wiatr, Eren - odpowiedział poważnie, na co puls bruneta przyspieszył.
- Rozumiem… - wyszeptał cicho. Przez resztę drogi wpatrywał się przez okno, rozmyślając o wszystkim, co się wydarzyło tamtej nocy.
Po dziesięciu minutach byli na miejscu. Eren wskazał na nieduży, piętrowy dom jednorodzinny. Mężczyzna podjechał pod same drzwi i zgasił silnik.
- To by było na tyle, dzieciaku - rzekł i spojrzał na chłopaka. Kiedy to zrobił, jego oczy rozszerzyły się w zdziwieniu. Mina bruneta była wręcz zabójcza. Zaróżowione policzki, nieobecny wzrok...
- Kurwa... - przeklął pod nosem i przeczesał włosy dłonią. Nie mógł już wytrzymać… Eren zamrugał zdezorientowany. Nagle Rivaille złapał młodszego za podbródek i przyciągnął do siebie. Ich usta złączyły się w pocałunku. Jeager nie miał pojęcia, co zrobić, a wargi Leviego z sekundy na sekundę pochłaniały go coraz bardziej... W końcu postanowił rozkoszować się niebiańskim dotykiem na ustach. Czuł woń papierosów i mieszanki alkoholu, ale nie miało to większego znaczenia. Jego dotyk sprawiał przyjemne mrowienie i dreszcze na całym jego ciele. To było coś niesamowitego. Jedna z rąk czarnowłosego spoczywała na jego kolanie, a drugą zaś przeczesywał kasztanowe włosy chłopaka. W pewnej chwili Rivaille zapragnął więcej, dlatego wsunął swój język do rozchylonych warg i zaczął eksplorować każdy zakamarek wnętrza jego ust. Nie martwili się czasem, otoczeniem czy zaistniałą sytuacją. Byli tylko oni i tamta chwila...
Levi musiał jednak się odsunąć na kilka centymetrów, aby dać towarzyszowi możliwość na zaczerpnięcie kilku głębszych wdechów, których mu brakowało. Czarnowłosy spoglądał w zielony las jego oczu i nie mógł przestać myśleć o rzeczach, które zapragnął mu zrobić.
- L-Levi… przestań się tak gapić! - burknął w pewnym momencie z zażenowania.
- A mogę cię znowu pocałować? - spytał z zadziornym uśmieszkiem na ustach.
- N-Nie wiem. To trochę dziwne… nie sądzisz? Jesteśmy facetami i… - zaczął paplać bez ładu i składu. Wtedy Rivaille dotknął jego ust swoimi. Tym razem bardzo delikatnie. Twarz chłopaka natychmiastowo przybrała buraczkowy kolor.
- Twoje usta są takie miękkie…- wyszeptał i złożył kolejny pocałunek na jego żuchwie, a później na szyi…
- Levi…! - Jeager niespodziewanie odepchnął go od siebie - Muszę już iść… Jedź bezpiecznie - rzekł i wyszedł z auta. Levi odprowadził go wzrokiem aż pod same drzwi.
- Kurwa! Co jest ze mną nie tak?! - warknął i podgryzł dolną wargę. Rzucił się na tego dzieciaka i zaczął go całować! Nie do pomyślenia!
Westchnął ciężko i oparł się o siedzenie. Następnie sięgnął do kieszeni po paczkę ukochanych papierosów. Kiedy ją otworzył okazało się, że była puściutka niczym studnia na pustyni. - No jeszcze tego kurwa brakowało! - wściekł się i podjechał do małego sklepiku na rogu. - Dwie paczki Marlboro - poprosił ekspedientkę, która podała mu dwie, paczuszki papierosów. Kiedy mężczyzna wreszcie się zaciągnął i mógł odprężyć, nagle zadzwonił jego telefon. To był Erwin. Rivaille wsiadł z powrotem do auta i odebrał połączenie.
- Czego?
- Gdzie jesteś?
- Odwiozłem Erena do domu.
- Wpadnij do „Red Berry”.
- Po co?
- Na drinka. Ja stawiam.
- Wiesz która jest godzina?
- 0:52.
- No właśnie Erwin.
- Nie mów, że masz coś lepszego do roboty.
- Zawsze jest coś lepszego niż siedzenie z tobą na dupie i picie tequili do zamknięcia baru.
- Przecież powtarzam, że na mój koszt! A teraz ruszaj swój zadek, bo cię wyleje na zbity pysk!
- Widzę, że zacząłeś beze mnie... - ciemnowłosy wypuścił dym z ust i potarł czoło wierzchem dłoni - Będę za 15 minut.
- Czekam - rozłączył się blondyn.



*****

Ohayo!~ 


Mój wielki powrót z wakacji!!! : D

Następna część będzie przedostatnia (i pojawią się gorące sceny między moimi chłopcami ^^), a w ostatniej odsłonie wystąpi mały konflikt przez pewną byłą… ;) taki mały spoiler ^^

Dlaczego wakacje trwają zawsze tak krótko…!? :((((

Trzymajcie się w tej szarej i niesprawiedliwej rzeczywistości...


Joleen :*