środa, 24 czerwca 2015

Rozdział XXI

„Lost in the Darkness”                           UWAGA+16!!!



- Nowy! Nowy! Wstawaj śpiący książę!- ktoś szturchał mnie za ramię.
- Zostaw mnie...- mruknąłem i wtuliłem z powrotem głowę w miękką poduszkę, która pachniała jesiennym deszczem.
- Jest już po śniadaniu! Zaraz wyjeżdżamy!- zawołał chłopak.
- Uso...!- porwałem się do siadu. Przy moim łóżku siedział Connie w brązowym golfie i czarnych spodniach.
- Naprawdę. Kryłem cię mówiąc, że źle się czułeś i wolałeś zostać w łóżku.- odparł Springer z szelmowskim uśmiechem.
- Dzięki, Connie...- powiedziałem przecierając zaspane oczy. Czułem okropny ból głowy i szyi, byłem niewyspany oraz strasznie suszyło mnie w gardle. Więc tak objawia się nieznośny kac...- pomyślałem z bladym uśmiechem.
- Niedobrze mi...- jęknąłem czując rosnące na sile mdłości.
- Masz tutaj wodę. Napij się.- Connie podał mi butelkę wody mineralnej. Wziąłem ją i upiłem łyk schłodzonego napoju.
- Prosto z rzeki!- dodał chłopak. Od razu wyplułem ciecz z ust.
- Koleś, spokojnie! To był tylko żart!- zaśmiał się Springer. Posłałem mu swoje mordercze spojrzenie.
- No dalej, dalej! Pakuj się szybciutko!- powiedział do mnie z uśmiechem. Po godzinie byłem już spakowany i ogarnięty na tyle, żeby powiedzieć iż "jakoś funkcjonowałem". Wyszedłem z domku, prawie wywalając się na schodach, a następnie jasne promienie powitały moje nadwrażliwe na światło oczy.
- Chyba wszyscy się już zebrali. Idziemy!- łysy chłopak zaprowadził mnie do Thomasa i Miny.
- Dzień dobry, Eren!- zawołała (na pewno celowo) głośno Mina.
- Ciszej...! Błagam!- jęknąłem. Wszyscy się złowieszczo uśmiechnęli.
- Źle się czujesz? Nie trzeba było tyle pić!- roześmiał się Thomas.
- Walcie się... Gdzie Armin?- zapytałem rozglądając się po obozowisku.
- Kto go tam wie. Niech się już lepiej nie pokazuje!- prychnął Connie.
- Podobno to on nakablował na nas Erwinowi!- szepnęła do mnie czarnowłosa w fioletowej bluzie na zamek.
- C-Co?- miałem mały problem z koncentracją.
- Wczoraj wieczorem Erwin prawie nas przyłapał, bo Armin poszedł mu powiedzieć, że siedzieliśmy razem do późna.- opowiedział blondyn.
- Pewnie żałował przegapionej zabawy.- mruknął Springer.
- Nie mam pojęcia, ale nie sądzicie, że z nim jest coś nie halo?- powiedziała Mina.
- Totalnie! Zachowuje się tak, jakby go jakieś dzikie małpy zgwałciły!- cała trójka wybuchła śmiechem.
- Przestańcie, to nie jest śmieszne.- ostrzegłem. Nie było w tym nic śmiesznego. Rozumiałem Armina. Jako jedyny miałem pojęcie o jego przeżyciach i stosunku do świata... Więc dlaczego go wczoraj zostawiłem?
- Ha? Bronisz go?!- naskoczył na mnie Connie.
- To nie tak! Po prostu...- ogarnął mnie strach. W piwnych oczach chłopaka zabłysły iskry gniewu. To nie był najlepszy moment na sprzeczki.
- Nieważne! Lepiej opowiadaj jak było z Cristą!- przerwał mi blondyn i zarzucił swoją rękę na moją szyję.
- Jak to...?- miałem czarną dziurę w głowie.
- Nie udawaj niewiniątka! Całowaliście się!- zawołał wesoło Springer.
- I to jak!- dodał Thomas z uśmiechem. Nagle wspomnienie z ubiegłej nocy powróciło do mojej głowy.
- Nie... Niemożliwe...- nie mogłem uwierzyć.
- Nie zaprzeczysz! Mamy świadków!- zachichotał Connie. Całowałem Cristę... Ja... Jasna cholera!- kląłem w duchu. Nagle przypomniały mi się kobaltowe tęczówki. Przez cały czas zdawało mi się, że to był zwykły sen. Moment... Zwykły? W zwykłym śnie... całowałbym Leviego?!- zdałem sobie sprawę.
- Oy nowy, wyglądasz jakbyś zobaczył jakieś widmo.- zauważył jeden z moich towarzyszy.
- Nic... mi nie jest.- odparłem cicho analizując sytuację, ale kac nie ułatwiał mi skupienia.
- Dzieciaki! Wszyscy do autokarów!- zawołał doniośle Erwin. Okazało się, że ja również miałem jechać z innymi, a pod szkołą odbierze mnie Levi.
- Eren! Chodź tutaj, zajęliśmy ci miejsce!- usłyszałem wołanie Springera na tyłach pojazdu. Powoli udałem się w ich stronę. Ostatnie miejsca były zajęte przez piątkę przyjaciół: Thomasa, Conniego, Sashę, Minę oraz Hannah.
- A ja mam wam na kolanach usiąść, czy jak?- żachnąłem się.
- Nie, baaka! Usiądziesz razem ze swoją ukochaną!- zaśmiał się Springer i wskazał na wolne miejsce obok blondynki z błękitnymi oczami w białym polarze. No bez jaj... Jeszcze tego mi brakowało.- pomyślałem w duchu.
- Cześć Crista, mogę się przysiąść?- zapytałem ją grzecznie. Blondynka zatrzepotała ciemnymi rzęsami i kiwnęła. Kiedy zająłem swoje miejsce, nastąpiła niezręczna cisza. Słyszałem jedynie jak młodzi na tyłach wiercili się, aby podsłuchać naszą nieklejącą się rozmowę. Westchnąłem cicho i spojrzałem przez okno czekając na odjazd.
- Eren... Przepraszam za wczoraj.- odezwała się speszona dziewczyna.
- To przecież była tylko gra. To nie twoja wina...
- Może i tak, ale... Chciałabym żeby między nami wszystko było jasne.- oznajmiła. Spojrzałem w jej błyszczące, niebieskie oczy.
- Ja... chyba cię lubię.- wyznała z delikatnym rumieńcem.
- Ja pierdzielę! Wiedziałem! Cicho, Connie!- usłyszałem za sobą głosy.
- Możemy porozmawiać o tym, w bardziej prywatnym miejscu i kiedy będę w lepszej formie?- poprosiłem. Czułem się lekko zszokowany, ale nie przejąłem się zbytnio jej miłosnym wyznaniem. Nie ma o niczym pojęcia i znamy się zaledwie kilka dni, a ona już twierdzi, że mnie kocha...- dodałem w myślach nieco rozdrażniony.
- Oczywiście... Chodziło mi tylko żebyś to przemyślał i w ogóle...- odparła z zawstydzeniem. Resztę drogi przebyliśmy w całkowitej ciszy.

***

- Narka! Do jutra!- wszyscy rozeszli się w swoje strony. Oprócz mnie, Springera i Sashy.
- I co teraz poczniesz, nowy?- zapytał mnie Connie i założył mi rękę na szyję.
- O co ci chodzi?- odwarknąłem.
- Jak to?! Laska wyznaje ci swoje niewinne uczucia, a ty nie reagujesz?! Tak w ogóle to czekam na podziękowania!
- Niby za co mam ci dziękować?- prychnąłem.
- Za to, że dałem ci parę okazji na słodkie chwile z blondi! Wisisz mi piwo! Do poniedziałku!- ścisnął mnie lekko i odszedł biorąc Sashę pod rękę. Patrzyłem jak odchodzą piorunując chłopaka wzrokiem. Nie prosiłem o to... Wcale.
- Cześć Eren! Do poniedziałku!- Mina i Hannah pomachały do mnie chichocząc dyskretnie.
- Taaa...- mruknąłem i potarłem swoje czoło dłonią.
- Eren? Gotowy?- nagle pojawił się przy mnie Erwin. Spojrzałem na niego i kiwnąłem twierdząco.
- Levi do mnie dzwonił. Poprosił, żebym cię podwiózł. Chodź.- wyjaśnił oraz poprowadził mnie do swojego czarnego jeepa. Od razu w oczy rzucił mi się blondyn siedzący z przodu, na miejscu pasażera.
- Armin...!- rzekłem zszokowany wsiadając.
- Gdzie się podziewałeś?! Szukałem cię!- mówiłem. Nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. Co się dzieje?
- Ah, wybacz mu Eren. Od rana nie czuje się za dobrze i nie ma humoru. Po prostu go zostaw.- oznajmił blondyn zapalając silnik.
- Ar-min...?- spojrzałem na jego odbicie w lusterku. Miał zaciśnięte wargi i nietęgą minę. To... z mojej winy?

***

- Podobała ci się wycieczka?- zapytał mnie Smith podając mi moją torbę.
- Tak! Była super! Udało mi się wszystkich lepiej poznać i było naprawdę ekstra!- odparłem z udawaną radością. Głowa mi pękała, a przez całą podróż autem myślałem, że nie wytrzymam i zwymiotuję.
- Cieszę się. Lepiej się już czujesz? Rano nie było cię na śniadaniu...- niebieskooki przyglądał mi się bacznie.
- T-Tak. Nic mi nie jest. Po prostu wczoraj poszedłem późno spać i chyba coś mi zaszkodziło, ale już jest w porządku.- skłamałem z wymuszonym uśmiechem.
- Dobrze. Będziemy już jechać. Do zobaczenia.- pożegnał mnie Erwin.
- Dziękuję za wszystko.- ukłoniłem mu się. Trwałem w tej pozycji aż do momentu, gdy wszedł do samochodu. Kiedy podniosłem wzrok moje spojrzenie skrzyżowało się z Arminem. Znowu patrzył na mnie z niepewnością oraz zmartwieniem. Po krótkiej chwili zniknęli mi z oczu. Zimny wiatr owiał moje ramiona. Zerknąłem na białą mgłę rozprzestrzeniającą się w okół moich stóp. Następnie udałem się w stronę drzwi wejściowych. Wyciągnąłem dłoń, aby zapukać. Moment.- pomyślałem. W mojej głowie pojawiły się urywki scen związanych z całowaniem Leviego. W głębi serca pragnąłem go zobaczyć i z nim porozmawiać, ale dziwne uczucie w piersiach... hamowało mnie. Jak miałem się przy nim zachować? Czy to tajemnicze uczucie kiedyś zniknie? Co jeśli czegoś się domyśli? W pewnym momencie usłyszałem głośny szelest tuż za mną. Odwróciłem powoli głowę. Dreszcz przeszedł moje ciało. Na szczęście stwierdziłem brak jakichkolwiek nieznajomych, czy dzikich zwierząt. Wytężyłem wzrok, ale mgła była zbyt gęsta żebym mógł zobaczyć, czy coś znajdowało się za bramą i ogrodzeniem. Poczułem jak serce szybko biło, a gardło stało się suche niczym pustynia. Z lekkim drżeniem, zdecydowanie zapukałem w drewniane drzwi. Proszę, otwórz szybko...!- modliłem się w duchu zaciskając dłonie w pięści.
- Eren...?- usłyszałem znajomy, męski głos. Gdy otworzyłem oczy ujrzałem kobaltowe tęczówki Rivaille. Nagle wszystkie niepewności odeszły w siną dal. Pozostało jedynie to głupie uczucie...
- Jesteś blady jak ściana. Coś ci się stało?- zauważył czarnowłosy i uniósł dłoń w stronę mojego policzka. Z prędkością atakującej żmii odtrąciłem jego rękę. Nie wiem dlaczego. To zwykły był odruch. Levi zmarszczył ciemne brwi i posłał mi zdziwione spojrzenie.
- J-Ja...- bąknąłem przestraszony.
- Wejdź.- uciął i wpuścił mnie do środka. Następnie zamknął drzwi oraz zaczął wpatrywać się we mnie. Zdjąłem kurtkę z drżącymi dłońmi i odwiesiłem ją na wieszak.
- Powiesz mi co z tobą nie tak?- zapytał oschle. Nie miałem odwagi spojrzeć mu w twarz.
- Ja nie... To znaczy...!- nie mogłem poskładać zdania do kupy. Co się ze mną dzieje?!- myślałem
- Ile razy mam ci zwracać uwagę, żebyś patrzył na mnie jak do ciebie mówię...- złapał za mój podbródek i zwrócił w swoją stronę. To koniec... Moje serce zaczęło bić jak szalone, skóra paliła niemiłosiernie w miejscach gdzie mnie dotknął, a moje policzki zaczerwieniły się. Na dodatek Levi patrzył mi prosto w oczy i był tak blisko, że mogłem wyczuć jego niesamowity zapach. Zauważyłem z jaką miną na mnie patrzył...
- Eren...- poczułem jego zimną dłoń na czole.
- Jesteś rozpalony... Przeziębiłeś się?- zapytał. Nie sądzę...
- E-Eh? Możliwe...- odpowiedziałem uciekając wzrokiem. Uspokój się do cholery!!
- Idź się położyć. Zaraz przyniosę ci jakieś leki i herbatę.- polecił i zniknął za drzwiami od jadalni. Odetchnąłem z ulgą oraz położyłem dłoń na lewej piersi wczepiając palce w materiał mojej ciemnej bluzy. Co to przed chwilą niby było?!- krzyczałem na siebie w myślach.



*****

Cześć Słodziakiiiii! ^^


Część dalsza opowiadania! Już myślałam, że go nie ruszę, a tutaj taka wena o 1:00 w nocy xD (czyżby ktoś z Was wysyłał do mnie jakieś super fale z weną? ;D)

Już niedługo opowiadanie naprawdę ruszy z kopyta! Następny rozdział będzie taki bardziej objaśniający sytuację i zacznie się upragniony, pokręcony do reszty romans xd Informuję Was już teraz, że w tej historii nie będzie jakiegoś cackania się z Erenkiem, zresztą sami zobaczycie... ^^

PS. Szykujcie się na różne niespodzianki! :D (nie chodzi tu o one-shoty!)


Joleen :*

środa, 17 czerwca 2015

Seijūrō



Od kiedy jest ich dwóch? Kiedy to się zaczęło? Dwie dusze w jednym ciele walczą o zwycięstwo. Triumf w postaci zawładnięcia umysłem choćby na odrobinę... Lecz które z nich to będzie? Uśpione? Może to bardziej normalne? A co z tym całkowicie szalonym?
Kim tak naprawdę jest czerwonowłosa postać? Kapitanem drużyny? Zwykłym uczniem liceum? Absolutem? Wszystko to łączy się w jedną, spójną całość. Na pierwszy rzut oka... Złotego oka.

***

- Zostaw mnie! Co ty ze mną robisz?!- krzyczał Seijuurou waląc pięściami w lustro w swoim pokoju.
"Jestem tobą. Ty jesteś mną. Zapomniałeś?"
- Nie ma żadych "nas"! Skończ to w końcu i odejdź!
"Seijuurou... To do ciebie niepodobne. Tak cieszyłeś się z nowej mocy, a teraz mnie odpychasz? Gdzie twoje maniery?"
- Dosyć! Nie chcę już tej pieprzonej mocy! Po prostu mnie zostaw!
"Mieszkam w twoim ciele. Nigdy się mnie nie pozbędziesz. W czym problem? Aaa, no tak. Nasz kochany Seijuurou stracił głowę! Gratuluję! Masz świetny gust! Myślisz, że mnie polubi?"
- Nigdy się o tobie nie dowie! Nigdy nie pozwolę ci wyjść!- zagroził spoglądając w odbicie swoich różnokolorowych tęczówek.
"Zależy ci na nim, prawda? Dlatego nie chcesz go stracić. Na twoim miejscu zbytnio bym się do niego nie przywiązywał. Mamy przecież swoje uciążliwe wady..."
- Nie zrobisz tego! Nie pozwolę...!
"Seijuurou. Będę robił co zechcę. Jeżeli będę miał ochotę go złamać, wystarczy tylko kilka sekund i..."
- Zamilcz! On na to nie zasługuje!
"Skrzywdziłeś go już na samym początku. Zmusiłeś go do miłości."
- Nieprawda! Nie kłam! On mnie kocha!
"Nikt cię nie kocha, Seijuurou. Kto jest w stanie pokochać takiego potwora jak ty?"
- On nie...!
"Spójrz prawdzie w oczy. Nic dla niego nie znaczysz... Nie to co dla mnie. Jesteś najważniejszy Seijuurou. Wybierz mnie, a nigdy nie będziesz czuł smutku, czy samotności... Nie zdradzę cię tak jak reszta. Przemyśl to."
- Ale ja go kocham...- po bladych policzkach czerwonowłosego spłynęły gorzkie łzy.
"Dobrze. Pobaw się nim jeszcze trochę, a potem wróć do mnie... Zawsze tak było, czyż nie?"
- Nienawidzę cię, Seijuurou.
"Nawzajem... Seijuurou."




*****

Ohayo ;)


Miniaturka napisana dawno temu w trawie... xD Obejrzyjcie 23 odcinek! A jeżeli już widzieliście, to polecam jeszcze raz! Rozkaz od naszej dwójki! ;) A ja zabieram się za mangę ^^

PS. Zakochałam się w tych artach! *_* <3


Joleen :*

wtorek, 16 czerwca 2015

Epilog

Opowiadanie yaoi- Akashi Seijūrō x Furihata Kōki 





Akashiemu Seijuurou nikt się nigdy nie sprzeciwiał. Zakazane było komukolwiek nawet pomyśleć, aby nie wysłuchać i wykonać jego rozkazu. Absolutowi należał się szacunek i pierwszeństwo. Takie zasady obowiązywały w pracy, jak i w otoczeniu Seijuurou. Akashi po ciężkim dniu z posłusznymi niewolnikami-pracownikami chciał się odprężyć. Ojciec znowu wydzwaniał do niego podczas pracy, aby namówić go na spotkanie z narzeczoną. Nie miał nic do dziewczyny. Naprawdę. Była niemożliwie piękną, wykształconą, młodą kobietą. Jednak dla czerwonowłosego... To nic nie znaczyło. Od początku miał pewne uprzedzenia co do niej, poza tym Seijuurou nie widział w niej tego, czego poszukiwał od dawna. Nie chciał życia jak jego ojciec. Ułożonego, zaplanowanego, a na końcu wypalonego... Poza tym, jedyną kobietą w życiu mężczyzny była matka i tak miało zostać. Tak właśnie postanowił... Dopóki nie ujrzał dużych, zamglonych, migdałowych oczu w obskurnym ni to klubie, ni to barze Ryouty. Siedział niedaleko, przy ladzie. Ich spojrzenia się odnalazły. Nogi Akashiego same ruszyły w kierunku szatyna.
- Dobry wieczór. Jak się nazywasz?- zapytał Seijuurou.
- F-Furihata Kouki. A ty?- odpowiedział z pijacką czkawką.
- Akashi Seijuurou.- Kurna, powiedziałem mu...- przeklną w myślach mężczyzna. Jednak pomimo wypowiedzenia słynnego nazwiska, brązowooki specjalnie nie zareagował.
- Etto... Potrzebujesz czegoś?- odezwał się brunet.
- W rzeczy samej, Furihata-kun. Mianowicie- towarzystwa. Napijesz się ze mną?- zaproponował z łagodnym uśmiechem.
- No nie wiem. Dosyć sporo już wypiłem, a chodzą słuchy, że mam słabą głowę.- odparł z obawą.
- Nie martw się. Możesz mi zaufać.- rzekł czerwonowłosy. Ich spojrzenia skrzyżowały się.
- Jeden drink.- zgodził się Kouki.

***

- Akashicchi! Proszę nie rób scen w moim barze!- zawołał zbulwersowany blondyn.
- Kouki... Jesteś taki słodki... Daj mi buziaka...- mamrotał mężczyzna. Szatyn z uśmiechem uwiesił ramiona na szyi Seijuurou i zaczął muskać jego usta swoimi.
- Akashicchi! Słuchasz mnie?!- wkurzył się Ryouta.
- Nee, zagrajmy w grę. Kto szybciej się rozbierze, ten wygrywa.- zaproponował Akashi z zadziornym uśmiechem.
- Zgoda!- brunet zdjął swoją koszulę i marynarkę.
- Aaaa!! Co wy wyprawiacie?!- zawołał Kise widząc jak mężczyźni rozbierają się do bielizny.
- Dość tego! Wynocha!!- krzyknął blondyn wskazując drzwi.
- Masz jaja, Ryuota. Tak się nie mówi do absoluta...- warknął czerwonowłosy.
- Mam to gdzieś! Wypad z mojego klubu! Jesteście pijani i rozpraszacie innych klientów!- wygonił ich za drzwi.
- Nasze ciuchy...- mruknął Kouki, po czym oboje założyli swoje koszule i spodnie.
- Chyba mam jakieś klucze...- zauważył brunet sięgając do kieszeni. Po chwili trzymał w dłoni srebrny przedmiot.
- Dokąd?- zapytał wprost wyższy z mężczyzn.
- To... Szlag! Miałem zabrać jakieś papiery... To tam.- Furihata wskazał na mieszkanie niedaleko.
- Świetnie. Prowadź, mój miły.- odparł Akashi biorąc brązowookiego pod rękę. Chwiejnym krokiem dotarli przed tajemnicze drzwi. Warto byłoby dodać, że na schodach o mało się nie zabili...
- Nie widzę dziurki...- mruknął Kouki szukając po omacku zamka od drzwi.
- Nie rozpraszaj mnie...!- fuknął na Seijuurou, który obcałowywał szyję chłopaka i przy okazji zdejmował z niego kolejne warstwy ubrań.
- Sam się prosisz.- sapnął Akashi dobierając mu się do spodni.
- Pospiesz się, bo inaczej tutaj cię zgwałcę.- ostrzegł zsuwając jego bieliznę.
- Chyba żartujesz!- jęknął szatyn. Seijuurou uśmiechnął się i sam zaczął rozbierać.
- Przestań! Nie możemy...!- zawołał brunet, gdy czerwonowłosy się do niego przybliżył. W samych bokserkach...
- Już czaję! Otwieram, widzisz?! Otwieram!!- brunet otworzył drzwi na oścież i... przewrócił się na podłogę, a mężczyzna razem z nim.
- Auć! Co ty wyprawiasz, co?!- krzyknął na niego.
- Wybacz...- mruknął pod nosem Akashi i wstał na równe nogi. Następnie pomógł szatynowi wstać.
- Muszę się czegoś napić... Gdzie jest kuchnia?- Furihata skierował się po ciemku w stronę drewnianych blatów. Kiedy sięgnął do górnej szafki poczuł, że ktoś obejmuje go od tyłu.
- Kouki...- usłyszał szept, który wywołał przyjemny dreszcz na całym ciele brązowookiego. Niech to szlag...- zaklął w myślach, a potem odwrócił się i złączył swoje spragnione wargi razem z czerwonowłosym.



*****

Ohayo Kochani!~ 


Jakieś zakończenie i wyjaśnienie musiało być! Poza tym, kocham AkaFuri ponad życie, dlatego było mi łatwo dokończyć tą część ^^ 

Chcę także trochę nadgonić ten czas, kiedy nic nie wstawiałam xd Mam nadzieję, że nikt nie ucierpiał z powodu braku notek ;) jeżeli tak, to... bardzo dobrze! XD Blog dla mnie samej jest moim małym uzależnieniem ^^

PS. Chyba za dużo Akashiego w mojej głowie... Zaczynam zachowywać się jak on o_O Widzieliście 23 odcinek? ^^ Straciłam głowę... <3 Szykuje się kolejny one-shot! XD Ale o Losta się nie martwcie! Została mi tylko końcówka do napisania ;)


Joleen :*

środa, 3 czerwca 2015

Chihuahua x Lion

Opowiadanie yaoi- Akashi Seijūrō x Furihata Kōki 


 


- Dlaczego się we mnie zakochałeś, Sei?- brunet o migdałowych oczach szedł jak co dzień ze szkoły razem ze swoim ukochanym za rękę, podziwiając wspaniały zachód słońca. Chłopak spojrzał w dwukolorowe tęczówki.
- Co to za pytanie, Kouki?- zapytał czerwonowłosy z poważną miną i nutą irytacji w głosie.
- T-To nie tak, że wątpię w twoje uczucia...! J-Ja tylko...!- przeraził się szatyn. Akashi westchnął głęboko.
- Uspokój się, Kouki.- szepnął i lekko ścisnął za szczupłe palce towarzysza.
- Myślę, że dotknęła mnie "miłość od pierwszego wejrzenia".- uśmiechnął się delikatnie.
- Ale... Coś musiało cię... przekonać.- policzki szatyna zaczęły się czerwienić.
- Po prostu to wiedziałem. Głos instynktu.- odrzekł tajemniczo.
- A-Aha...- mruknął brązowooki.
- Masz jutro jakiś test?- zapytał w pewnym momencie czerwonowłosy.
- Myślę, że nie... Ah! Mam kartkówkę z matematyki, ale wczoraj ze mną ćwiczyłeś, więc powinno pójść dobrze.- odparł brunet z uśmiechem.
- W takim razie zapraszam cię na kawę.
- Jest dosyć upalnie... kupmy shake'a albo lody!- zaproponował Kouki.
- Zgoda.- Akashi posłał mu swój piękny uśmiech. Następnie Furihata odszukał wzrokiem budkę z różnymi słodkościami.
- Na co masz ochotę?- zapytał Seijuurou wyjmując portfel z torby.
- Hmm... Pomyślmy...- szatyn przejrzał menu.
- A ty?- spojrzał na ukochanego.
- Sorbet truskawkowy.- odrzekł bez zastanowienia.
- Lubisz truskawki? Nie wiedziałem...- zauważył Kouki. Absolut przytaknął.
- Wybrałeś już?- ponaglił go czerwonowłosy.
- Etto... Wybiorę lody waniliowe.- zdecydował. Niedługo później Akashi zapłacił za desery i podał Koukiemu smakołyk w chrupiącym rożku.
- Dziękuję, następnym razem ja stawiam.- powiedział Furihata.
- Drobiazg.- usiedli razem na ławce przy plaży. Kouki z podziwem oglądał odbijające się w wodzie słońce oraz jak jego ukochany jadł sorbet. Idealne usta były lekko zaczerwienione i umazane lodami... W pewnej chwili ich oczy się spotkały.
- Chcesz trochę?- czerwonowłosy przysunął swój sorbet do ust chłopaka. Na policzkach Furihaty pojawił się delikatny rumieniec. Brunet pochylił się i posmakował owocowej gałki.
- Pyszna... Chcesz spróbować mojej?- po chwili Akashi pojął rękę ukochanego i polizał wierzch jego ubrudzonej dłoni. Na ustach czerwonowłosego pojawił się uśmiech.
- C-Co?- spytał speszony Kouki wpatrując się w anielską twarz chłopaka.
- Smak wanilii do ciebie pasuje.- przyznał.
- Tak myślisz...?- Furihata spojrzał na kremowy deser w dłoni.
- W łóżku też...- szepnął mu dyskretnie do ucha.
- S-Sei!- zawołał szatyn, a uśmiech na twarzy Akashiego się rozszerzył. Siedzieli jeszcze chwilę razem podziwiając widoki.
- Kouki, przyjdź dzisiaj do mnie...- wyszeptał mu do ucha Seijuurou, a następnie musnął nosem jego szyję wdychając słodki zapach chłopaka.
- Ja... Sei...- Furihata zarumienił się jeszcze bardziej niż zwykle.
- Nie będę cię zmuszał.- odparł spokojnie splatając ich dłonie. Szatyn próbował ukryć swoje zawstydzenie oraz zdenerwowanie.
- C-Co zamierzasz...?- Kouki spojrzał w oczy Seijuurou.
- Chcę spędzić z tobą jak najwięcej czasu. Możesz zanocować. Mojego ojca nie będzie.- odpowiedział. Usotsuki...- brunet przygryzł dolną wargę.
- Zgoda...- jego usta same wypowiedziały to słowo.

***

- Ciągle nie mogę uwierzyć, że w Japonii są takie budynki mieszkalne jak ten...- mruknął szatyn wracając z Seijuurou z kąpieli. Oboje mieli na sobie tradycyjne kimona, które Akashi uwielbiał, nałogowo nosił i przebierał w nie bruneta. Były wygodne oraz bardzo szykowne.
- O co chodzi?- zdziwił się czerwonowłosy.
- Chodzi mi o to, że... Ten dom jest ogromny! Basen, kort tenisowy, mały Onsen, siedem sypialni, służba...! Jak nie tego świata!- wyjaśnił Kouki z zapartym tchem.
- Ro... zumiem.- odrzekł nieświadomie absolut. Nic dziwnego, że dla ciebie to nie nowość. Wychowałeś się w takich warunkach...- pomyślał szatyn. Powoli zaczęli iść po marmurowych schodach ze złotymi wykończeniami. Serce Koukiego zabiło szybciej, gdy kątem oka dojrzał drzwi z ciemnego drewna. Właśnie za nimi znajdował się idealny pokój Seijuurou. Furihata przełknął ślinę. Dłonie zaczęły mu się pocić, a policzki czerwienić.
- Kouki...- usłyszał nagle głos ukochanego. Chłopak spojrzał na kapitana Rakuzan.
- T-Tak?- rzekł drżącym głosem.
- Tędy...- brunet podążył za absolutem do pięknego pokoju, jednego z kilku sypialni gościnnych. W jego głowie zaczęły kotłować się różne myśli.
- Będziesz tutaj spał. Yuki zmieniła pościel i... Kouki, co to za mina?- zapytał wpatrując się w zawiedzioną twarz brązowookiego.
- Eh? Nie, nic...!- odpowiedział.
- Wiem, że coś jest na rzeczy. Powiedz mi.
- No... Ja... Myślałem, że...- bąknął speszony.
- Tak...?- rzekł Akashi podchodząc do niego bliżej.
- Będziemy spali... razem.- dokończył. Na ustach Seijuurou pojawił się triumfalny uśmiech.
- Kusisz mnie... Kouki?
- C-Co?! Ja...?!- czerwonowłosy zamknął mu usta swoimi. Szatyn rozpłynął się pod jego dotykiem. Absolut wczepił swoje palce w czekoladowe włosy, a Kouki rozwarł wargi, aby ukochany mógł pogłębić ich namiętny pocałunek. W pewnej chwili nogi Furihaty ugięły się pod nim. Były jak z waty. Akashi przytrzymał go przy sobie i zaczął dryfować dłonią po jego plecach.
- S-Se...- zamruczał w usta kochanka.
- Chodźmy.- szepnął Seijuurou i nagle pojął bruneta na ręce z niezwykłą lekkością.
- S-Sei!!- zawołał zszokowany brunet.
- Wątpię, że dałbyś radę przejść ten kawałek na własnych nogach. Nie kwestionuj moich decyzji, drogi Kouki.- odparł kierując się do swojej sypialni. Stanęli przed drewnianymi drzwiami.
- Mógłbyś...? Nie chcę cię upuścić...- szepnął do jego zaczerwienionego z zawstydzania ucha. Kouki nacisnął klamkę i otworzył drzwi. Akashi wszedł z nim do środka oraz postawił go na ziemię. Szatyn omiótł wzrokiem ciemne pomieszczenie. Wiśniowe ściany, śliczna boazeria, drewniany parawan, ogromne łoże z baldachimem i balkon wychodzący na ogród. Pod oknem stolik do shogi, w które Seijuurou tak uwielbiał pogrywać. Akashi kiedyś próbował nauczyć Furihatę grać, ale nie mógł on poradzić sobie z taktyką absoluta.
- Chcesz się położyć...?- brązowooki prawie podskoczył na dźwięk jego głosu. Unikając wzroku czerwonowłosego, kiwnął twierdząco. Akashi pojął delikatnie dłoń bruneta i zaprowadził go do łóżka z satynową pościelą. Szatyn od razu przypomniał sobie ich ostatnie sceny zbliżeń. Myślał, że zemdleje, kiedy położył się tuż obok Seijuurou na łóżku. Serce dudniło mu głośno w piersi. Pragnął jego dotyku, pocałunków, chciał ujrzeć twarz ukochanego, usłyszeć głos, który z pasją szeptał imię chłopaka...
- Dobranoc, Kouki.- absolut złożył pocałunek na policzku Furihaty i przykrył się kołdrą. E-Eh...?- chłopak zamrugał zdziwiony i spojrzał na układającego się do snu Akashiego. EEEEH?! Co on robi?!- pomyślał zdziwiony Kouki. Przyglądał się przymkniętym powiekom kochanka. Wysyłał mi takie znaki... A może i nie...?- szatyn z westchnieniem przykrył kołdrą. Wpatrywał się w ciemność oraz nasłuchiwał spokojnego oddechu Seijuurou. Nie mógł zasnąć. Czuł w głębi duszy palącą tęsknotę i narastające pożądanie. Z niepewnością przysunął się do czerwonowłosego i wtulił twarz w plecy Akashiego wdychając jego niesamowity zapach.
- Seijuurou... Oyasumi...- szepnął z uśmiechem i przymknął powieki. Nie minęło sporo czasu, zanim Akashi usadowił się na chłopaku przypinając jego nadgarstki do łóżka. Brunet wpatrywał się w dwukolorowe tęczówki. Mimo panującego mroku mógł podziwiać je tak samo, jak w świetle dziennym.
- Sei...?- wyszeptał, a następnie poczuł dotyk jego ust na swoich.
- Właśnie o takie zachowanie mi chodzi. Jesteś moim ukochanym Koukim... Twoje reakcje są takie...- Akashi po raz kolejny pocałował wargi szatyna. Po chwili Furihata poczuł, jak delikatne dłonie ukochanego zdejmują jego ubranie z ramion.
- Kouki...- zdążył usłyszeć słodki szept.

***

- Dowiedziałeś się już swojej odpowiedzi na wczorajsze pytanie?- zapytał rankiem Akashi, który sam przygotował srebrną tacę z jedzeniem dla bruneta, aby mogli zjeść śniadanie razem w łóżku, czego nie robili zbyt często.
- Myślę, że tak.- odrzekł wprost.
- Hoo? Podzielisz się ze mną?- poprosił czerwonowłosy. Furihata z błędną interpretacją jego słów przysunął kawałek rogalika, który trzymał w dłoni do ust absoluta. Na ustach Seijuurou pojawił się uśmiech. Następnie odgryzł kawałek smacznego pieczywa ze słodkim, truskawkowym nadzieniem w środku.
- Chodziło mi o podzielenie się wiedzą na temat twojej odpowiedzi, Kouki.- wyjaśnił obcałowując jego szczupłe palce.
- To przecież oczywiste...- odrzekł szatyn. Akashi spojrzał w duże, migdałowe oczy z zainteresowaniem.
- Kochasz mnie z tego samego powodu, co ja ciebie.
- Czyli?
- Kocham w tobie... wszystko. Samemu trudno mi to wytłumaczyć, więc tobie pewnie jest tak samo...
- Masz całkowitą rację, Furihata Kouki-kun.- odparł czerwonowłosy uśmiechając się do niego łagodnie. Brunet odpowiedział mu własnym uśmiechem i pocałunkiem w blady policzek.
- Kocham cię, Akashi Seijuurou, a ty kochasz mnie.
- Dokładnie tak, mój ukochany...



*****

Ohayo Minna!~


Stęskniliście się za AkaFuri? No mam taką nadzieję! ;D

One-shot napisany w duchu „Kuroko no Basuke” sezon 3, odcinek 19 ^^ Dłuuuugo wyczekiwana przeze mnie scena starcia Akashiego i Koukiego. Nie powstrzymałam wzruszenia! Musiałam coś napisać! xD

- Ale tak szczerze, to Akashi nie powiedział wprost, dlaczego zakochał się w Koukim...- rozmyślam siedząc przy biurku.
- Joleen-saaaan!- nagle do pokoju wbiega szatyn w kusych spodenkach i porwanym, białym podkoszulku.
- K-Kouki-kun? To ty? Co robisz w mojej notce na koniec posta?- dziwię się. Chłopak pada przede mną na kolana i mnie obejmuje. Cały drży, a w kącikach jego oczu pojawiają się łzy. Delikatnie głaskam czekoladowe włosy.
- Ratuj mnie! Proszę...!- błaga.
- Niech zgadnę... Akashi-sama?- brunet kiwa twierdząco.
- Co się stało? Czemu masz porwany strój?
- A-Akashi-san... On... Oszalał!
- Żadna nowość...- w myślach dodaję: "trzeba było myśleć, kogo wybiera się na chłopaka..."
- Był u mnie w domu i... i... Pociął nożyczkami moje wszystkie ubrania! Twierdzi, że jeżeli będę chodził nago, nie będę wychodził na ulicę i nikt nie będzie mógł mnie zobaczyć...! Co to ma znaczyć?!- wzdycham cicho i spoglądam na szatyna.
- Chce zatrzymać cię tylko dla siebie. Nie chce żeby ktokolwiek miał do ciebie dostęp. Proste.- odpowiadam ze spokojem oraz palącą zazdrością.
- To nie jest normalne zachowanie!! Dlaczego zachowujesz się jakby to nie było nic poważnego, Joleen-san?!- woła.
- Uspokój się. Spróbuję przemówić mu do rozsądku.- obiecuję.
- H-Honto...?
- Tak, a teraz idź do mojej szafy i ubierz coś na siebie.- mówię wybierając numer do czerwonowłosego. Dlaczego akurat Kouki? Zniosłabym nawet Gay Sassy Friend- Kise... A było tak pięknie... Tylko ja i mój Akashi... *chlip chlip*


Joleen :*