poniedziałek, 13 lutego 2017

Rozdział XLVIII

„Lost in the Darkness”                           UWAGA+16!!!



- Tato, naprawdę musisz dzisiaj pracować? Przecież jest sobota... - zapytałem, przyglądając się, jak ojciec poprawiał wyjściowy płaszcz.
- Eren? Nie śpisz? - zdziwiony mężczyzna w okularach odwrócił się w moim kierunku. Nie nastał jeszcze świt, a on jak co dzień, po cichu, by nas nie zbudzić, szykował się do pracy. Laboratorium, w którym pracował znajdowało się poza miastem, dlatego musiał wstawać bardzo wcześnie. Zwłaszcza zimą, gdy w miasteczku nikt nie odgarniał zasp śniegu na drogach.
- Tyle czasu poświęcasz na te badania... Kiedy wreszcie skończycie? - ciemnowłosy westchnął, a po chwili podszedł do mnie, przykucnął i położył mi dłonie na ramionach.
- Muszę pracować, Eren. Jak myślisz, kto zapłaci za rachunki i jedzenie? Nie mogę pozwalać, żeby mamusia zapracowała się na śmierć. Sam widzisz w jakim jest stanie... Dlatego musisz być grzecznym chłopcem i jej pomagać, jasne? - powiedział, przeczesując palcami moje potargane od snu włosy. Zbliżyłem się do niego i niespodziewanie objąłem Grishę.
- Za mało czasu z nami spędzasz. Prawie wcale nie ma cię w domu... - poskarżyłem się, przytulając niebieskookiego mocniej.
- Wiem. Wybacz mi, synku. Mam teraz masę pracy, ale jak już skończę, zabiorę was wszystkich na super wycieczkę - obiecał, głaszcząc mnie po plecach.
- Naprawdę?! - pisnąłem podekscytowany, po czym odsunąłem się, by móc spojrzeć mu w oczy.
- Zanim wrócę, zastanówcie się z Mikasą, gdzie chcielibyście pojechać, dobrze? - zaproponował z uśmiechem.
- A Armin też będzie mógł z nami pojechać? - zrobiłem błagalną minę.
- Jeśli jego dziadek się zgodzi, to nie widzę przeszkód - ponownie rzuciłem mu się na szyję, a on odwzajemnił mój uścisk. Po pewnym czasie niechętnie go puściłem. - To będzie nasz sekret. Na razie nie mów o tym mamusi, dobrze? - w odpowiedzi pokiwałem twierdząco głową z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Eren...? - nagle usłyszałem cichy głos w oddali. Odwróciłem się i ujrzałem małą dziewczynkę w jasnoróżowej piżamie oraz hebanowych włosach związanych w warkocz, która nieśmiało wyglądała zza drzwi od naszej wspólnej sypialni.
- Ty też, Mikasa? - pokręcił głową Jaeger.
- J-Ja tylko... Zauważyłam, że nie było Erena w łóżku i-i...
- Dziękuję, że tak nad nim czuwasz - posłał jej ciepły uśmiech, na co spuściła głowę i lekko się zarumieniła. - Muszę już iść. Inaczej spóźnię się do pracy. Bądźcie grzeczni, dzieciaki - ojciec pogłaskał mnie po głowie i podniósł się. Kiedy opuścił mieszkanie, posłusznie wróciłem z Mikasą do łóżek.
Po paru godzinach obudziłem się ponownie i wpadłem w codzienną rutynę. Śniadanie, sprzątanie, pomoc mamie, zakupy... no i oczywiście wypełnianie wszelakich poleceń i zachcianek matki.
- Kupicie pieczywo na kolację i pójdziecie do szewca po moje buty. Niestety skończyło się też drewno... Mikasa, ty pójdziesz do piekarni, a Eren skoczy po drewno - postanowiła Carla, owijając szalik wokół szyi.
- Ale mamo! W piekarni są Kirsteini! Co jeśli coś jej zrobią?! - oburzyłem się.
- Co ty wygadujesz za głupoty? - spojrzała na mnie surowo. Pod jej dużymi, orzechowymi oczami były widoczne brzydkie i szare cienie. Ostatnimi dniami mama nie czuła się najlepiej, co bardzo nas wszystkich martwiło. Gdyby nagle zniknęła... Kto by się nami zajął? Razem z Mikasą mieliśmy tylko rodziców, Armina i jego dziadka, który był niedołężny. Lecz byliśmy jeszcze dziećmi. Nie traktowaliśmy rodziców z należytym im szacunkiem. Nie poznaliśmy gorzkiego smaku dorosłości. Zwłaszcza ja...
- Nie puszczę jej tam samej! - postawiłem się.
- Po prostu chcesz wymigać się od roboty! Już ja cię dobrze znany, ty mały nygusie! - stwierdziła, kręcąc głową.
- Nieprawda! Ja tylko-!
- Dobrze, Eren. Niech Mikasa weźmie ze sobą Armina - skapitulowała z westchnieniem, zakładając płaszcz.
- Ale Armin jej w żaden sposób nie obroni...! - wytknąłem.
- Dosyć tego! Zrobisz tak, jak ci karzę. Koniec gadania! - zakończyła ostrym akcentem naszą kłótnię. Mierzyliśmy się przez dłuższą chwilę wzrokiem, po czym zarzuciłem na siebie kurtkę i wybiegłem z domu.
- Eren! - zawołała za mną Mikasa, lecz się nie zatrzymałem. Postanowiłem jak najszybciej pójść po to pieprzone drewno i iść razem z dziewczyną.
Jakiś czas później szedłem żwawym krokiem przez wioskę, dźwigając ciężkie drewno z kwaśną miną.
- Eren, tutaj jesteś! Pomóc ci? - nagle, nie wiadomo skąd pojawił się przy mnie chłopak o złotych włosach i błękitnych oczach.
- Co ty tutaj do cholery robisz?! Miałeś iść z Mikasą do piekarni! - warknąłem, wpatrując się w niego zszokowany.
- Co? O czym ty mówisz? - zdziwił się, marszcząc jasne brwi.
- Mikasa u ciebie nie była? Nie prosiła, żebyś poszedł z nią do Kirsteinów? - nie mogłem w to uwierzyć. Chyba nie była aż tak głupia, żeby...
- Eren, przed chwilą byłem u was w domu. Nikogo tam nie zastałem - kawałki drewna wypadły z moich rąk i z hukiem obiły się i sturlały po kamiennej drodze. Ile czasu minęło, od kiedy Mikasa wyszła? Czy możliwe, że było już za późno? Nie mogłem ryzykować.
Pochwyciłem Armina za nadgarstek i zerwałem się biegiem w stronę naszego domu.
- E-Eren! Co ty wyprawiasz?! - zawołał zdezorientowany blondyn.
- Mikasa jest u Kirsteinów! Co, jeśli ten typ coś jej zrobi?! - odkrzyknąłem, przyspieszając. Kiedy znaleźliśmy się w domu, otworzyłem drzwi dodatkowym kluczem i pobiegłem na piętro do gabinetu ojca. Pod łóżkiem trzymał specjalny kufer zamykany na klucz, który był schowany w pierwszej szufladzie komody. Otworzyłem go i wyjąłem niewielki rewolwer, który schowałem za pasek spodni. Następnie pobiegłem do wyjścia, ciągnąc za sobą przyjaciela. Wkrótce potem stanęliśmy pod piekarnią. Na jej drzwiach widniała kartka "zamknięte".
- Dlaczego zamknęli, skoro jest dopiero początek dnia? - rozmyślał na głos Arlet. Bezzwłocznie nacisnąłem na klamkę. Jak się spodziewałem, drzwi były zamknięte.
- Szlag! - przekląłem i zacząłem wędrować dookoła domu, dopóki nie odnalazłem uchylonego okna. Niestety nie mogłem sam go dosięgnąć. - Pomóż mi, Armin. Musisz mnie podsadzić.
- A jeśli jej tam nie ma? Ten facet jest psychiczny! Co jeżeli zrobi ci krzywdę? - przeraził się - Powinniśmy wezwać pomoc...
- Armin, błagam cię! Nikt nie dotrze tutaj na czas! Liczysz na ludzi ze straży? Od rana tylko piją i grają w karty! W niczym nam nie pomogą! Jak zresztą zawsze - oznajmiłem kpiąco. Błękitnooki przyglądał mi się przez chwilę, po czym westchnął, ustawił się pod ścianą i dał mi znak, że mogę wchodzić. Szybko udało mi się pokonać przeszkodę i stanąłem w niewielkiej kuchni. Zanim zdążyłem się dobrze rozejrzeć, usłyszałem niepokojący trzask. Są na piętrze... - pomyślałem, wyciągając broń i chowając ją do kieszeni kurtki, by była w pogotowiu. Następnie skradłem się na schody, starając się przy tym, aby nie spowodować żadnego, demaskującego mnie skrzypienia. Gdy znalazłem się na górze, zauważyłem uchylone drzwi, z których przedostawała się łuna palącego się, żółtego światła. Ostrożnie zbliżyłem się do nich, oparłem o ścianę i zerknąłem do środka. Właściciel piekarni stał nad związaną i zakneblowaną Mikasą z nożem w ręku. W jego oczach widać było czyste szaleństwo, a na twarzy widniał szeroki uśmiech. Nie traciłem ani chwili dłużej. Wziąłem głęboki wdech i wszedłem do pomieszczenia, celując w mężczyznę.
- Zostaw ją! - krzyknąłem. Wzrok piekarza oraz ciemnowłosej padły na moją osobę.
- No, no... Czy to nie młody Jaeger? A skąd masz tą broń, chłopcze? - odezwał się swoim niskim barytonem.
- Nie twój zasrany interes! Puść Mikasę wolno, a nikomu nie stanie się krzywda! - zagroziłem, zerkając co jakiś czas na przerażoną dziewczynę.
- Nie masz pojęcia, jak długo czekałem na taką zdobycz! Spójrz! To półkrwi Azjatka! Zawsze chciałem taką posiąść... - oblizał swoje spierzchnięte wargi.
- Tknij ją choćby palcem, a zasadzę ci kulkę w łeb! - warknąłem, odbezpieczając rewolwer i celując w jego głowę.
- Chyba nie myślisz, że boję się jakiegoś ośmiolatka, wymachującym bronią na prawo i lewo! - zaśmiał się - Trzęsiesz się jak liść na wietrze! - przełknąłem ślinę i zerknąłem na moje drżące dłonie. Czułem jak zimny pot spływał mi po plecach. Miał całkowitą rację. Nigdy nie śniłem, że dojdzie do takiej sytuacji. Nie chciałem nikogo zabijać. Wiedziałem, że to było złe. Powinienem oddać go w ręce służb, ale nikogo takiego nie było! Więc co mogłem począć? Pozwolić mu ją skrzywdzić? Odejść i udawać, że niczego podobnego nie widziałem? Nie. Nie tak postępują ludzie honoru. Oni niczego się nie boją. Stają w obronie słabszych i... wymierzają sprawiedliwość.
- Proszę, puść ją wolno - wysyczałem przez zęby. To twoja ostatnia szansa, śmieciu. Wybieraj.
- Ani mi się śni, chłoptasiu! - prychnął i niespodziewanie rzucił się na mnie. Nagle wszystko stało się takie wyraźne... Rozwarte w przerażeniu, ciemne oczy Mikasy oraz jej krzyk, zniwelowany przez białą chustkę zawiązaną na ustach, błysk unoszącego się w moim kierunku ostrza oraz natychmiastowy, głośny strzał, który przeszedł przez ciało napastnika. Właściciel piekarni zawył z bólu i bezwładnie opadł z hukiem na podłogę. Ja natomiast, zupełnie oniemiały, wpatrywałem się przez chwilę w zabitego mężczyznę. Mała kałuża ciemnoczerwonej krwi na podłodze zaczęła się powiększać i powiększać... Zabiłem. Zabiłem go... Zabiłem człowieka - powtarzałem w myślach.
- E... ren...! - z transu wybił mnie cichy głos. Spojrzałem na będącą w szoku siostrę. Bezzwłocznie ruszyłem jej na ratunek. - Eren... - sama nie wiedziała, co mi powiedzieć, gdy ją uwolniłem.
- Chodź, musimy stąd uciekać. Inaczej dorwą nas gliny - złapałem ją za rękę i wyprowadziłem z mieszkania na zewnątrz, gdzie czekał na nas Armin, otoczony wirującymi na chłodnym wietrze płatkami śniegu...

***

- Wstawaj, gówniarzu! - ktoś wylał mi na głowę wiadro zimnej wody. Zachłysnąłem się i zacząłem kaszleć. Nagle ta sama osoba złapała za moje ramię i podciągnęła mnie do góry, abym usiadł prosto. Zamrugałem kilkakrotnie i przyjrzałem się otoczeniu. Byłem w jakiejś małej i ciemnej piwnicy. Z sufitu zwisała okurzała, miętowa lampa z migającą, przepaloną żarówką, a tuż pod nią, w centrum pokoju znajdował się niewielki, kwadratowy stół z dostawionymi do niego dwoma plastikowymi krzesłami. Panował tam straszny chłód i obrzydliwa wilgoć. Było mi niedobrze od samego patrzenia. - Wstawaj, gnojku. Zaraz przyjedzie szef - warknął łysy osiłek z ciemnym wąsem i tatuażach na twarzy, który wcześniej mnie obudził. Spuściłem wzrok i zauważyłem, że miałem nadgarstki skute kajdankami, a nogi przykute łańcuchami do ściany. Nie, to nie może być... - poczułem nagły przypływ strachu. - Wstawaj! - mężczyzna uderzył mnie w twarz, powodując, że osunąłem się na bok. Do oczu napłynęły mi łzy. Czyżbym znowu miał przeżyć to piekło? Trafiłem do punktu wyjścia? Sprzedadzą mnie? A może jeszcze gorzej... - Jebany szczyl - moje rozmyślania przerwał nieznajomy, który siłą postawił mnie na równe nogi i posadził na krześle przy stole. Pociągnąłem nosem i przygryzłem dolną wargę, aby powstrzymać się od wybuchu łez i histerii. Tak cholernie się bałem...
W pewnym momencie usłyszałem zbliżające się kroki dwóch lub trzech osób. Potem ktoś dwa razy zapukał w metalowe drzwi. Mój kat podszedł do nich i uchylił drzwi.
- Szefie... - powiedział i pochylił się z szacunkiem. Uniosłem wzrok i zobaczyłem jak do pomieszczenia wkracza dwóch ciemnoskórych mężczyzn w garniturach i okularach przeciwsłonecznych, a między nimi stanął człowiek o włosach koloru zachodzącego słońca i oczach barwy bezchmurnego nieba. Jego twarz była nieskazitelnie piękna, w pewnym sensie przypominał mi Rivaille. Dodatkowo zdobił ją delikatny uśmiech. Miał na sobie białą koszulę, czarną kamizelkę oraz spodnie od garnituru. Natomiast dłonie skrywały równie białe rękawiczki.
- Eren! Znowu się spotykamy! - zwrócił się do mnie i podszedł do stołu. Jego akcent wydawał jakiś... inny. Nie pochodził stąd. Był zupełnie odmienny od reszty...
- Pan pozwoli! - łysy pospiesznie odsunął mu krzesło, nie próbując nawet spojrzeć mu w twarz. Zachowywał się zupełnie inaczej niż przed paroma minutami. Potrafił okazać szacunek, wyższość swojego pana nad nim, ale temu wszystkiemu towarzyszył paraliżujący strach...
- Dziękuję, Jackson. Umiesz zadbać o gości - po czym usiadł i wbił we mnie swój przenikliwy wzrok. Kiedy poprawił swoją czerwoną grzywkę, zauważyłem bliznę, rozciągającą się do połowy jego policzka aż po rudą brew. - Zastanawiasz się skąd ją mam? Pewna idiotka próbowała wydłubać mi oko. Podobno za bardzo się gapiłem... - zachichotał i podparł głowę o złożone dłonie. - Cóż mogę rzec? Jestem bardzo... wyczulony na ludzkie piękno. Zwłaszcza, gdy umysł zostaje kompletnie stracony i pozostaje szaleństwo - wzdrygnąłem się  - Brzmi znajomo? - uśmiechnął się szeroko - Mam nadzieję, że sobie przypomniałeś nasze... wspólne zabawy. Niestety czas dobiega końca, Eren. Zostały nam już tylko dwadzieścia cztery godziny. Ach! Zasady również się zmieniły. Mam ci o nich opowiedzieć? - odpowiedziałem mu milczeniem - Dobrze więc. Otóż, jak już pewnie wiesz, kaaawał czas temu przywłaszczyłeś sobie coś, co należało do mnie. Dziesięciocyfrowy szyfr do mojego ciężko zapracowanego wieloma latami, upragnionego raju - rzekł, nastawiając swoje nadgarstki. - Zasady są następujące: podasz mi liczby w odpowiedniej kolejności, a ja obiecam ci szybką, bezbolesną śmierć - po moim ciele przeszedł dreszcz, a serce stanęło mi w piersi - Jeśli natomiast mi go nie podasz, no cóż... wolałbym nie być w twojej skórze - zaśmiał się i rozprostował ręce. - Moi podwładni będą do ciebie zaglądać co jakiś czas. Pamiętaj tylko, że z godziny na godzinę twoje kary staną się coraz bardziej bezwzględne i okrutne - wyjaśnił, puścił do mnie oko, po czym wstał. - Wybacz, że tak szybko cię opuszczam, ale robaczki z policji robią się coraz bardziej... natrętne. Muszę się z nimi uporać - dodał z tajemniczym wyrazem twarzy. - Mam nadzieję, że dobrze wybierzesz. Gdybyś sobie cokolwiek przypomniał, po prostu zawołaj któregoś z moich chłopców, zrozumiano? - kiwnąłem twierdząco głową. - Zuch chłopak! Szkoda tylko, że taki małomówny. Zupełnie jak twoja czarnowłosa przyjaciółka... Umarła w tak... niegodziwy sposób. Mogłem wykorzystać jej martwe ciało w pełni. Wiesz, zdążyłem ją polubić... - westchnął i spojrzał na mnie znacząco. Poczułem uścisk w gardle i piersi. Mikasa... ona... - przypomniałem sobie wydarzenia sprzed mojego porwania. Mikasa nie żyje. Osłoniła mnie i... wykrwawiła na moich własnych rękach.
- Czas rozpocząć naszą grę! - klasną w dłonie, powodując, że aż podskoczyłem - Chłopcy, wiecie co robić! Pokażcie panu Jaegerowi co traci! - nagle po obu moich stronach stanęli dwaj mężczyźni. Wzięli mnie pod ręce i zmusili do wstania. - Bawcie się dobrze! - pomachał do nas czerwonowłosy, po czym wyszedł z pomieszczenia, wygwizdując jakąś obcą mi melodię. Natychmiastowo zostałem rzucony na ziemię i obkładany pięściami oraz kopany w brzuch. Trwało to dosłownie chwilę, zanim nie zacząłem się dusić, trząść i wrzeszczeć z bólu. Po jakimś czasie odeszli, zgaszając za sobą światło i zamykając drzwi. Skuliłem się, leżąc na zimnej, brudnej podłodze wyłożonej obślizgłymi kamieniami, a po moich policzkach spłynęły długo wstrzymywane łzy. Mamo, tato, Mikasa, Armin, Levi... Ktokolwiek... Pomocy...



*****

Dzień dobry~! (^-^)/


Po pierwsze- wybaczcie, że wczoraj nie wstawiłam posta, ale... po prostu byłam zbyt zajęta i zmęczona ._.

Po drugie- mam wreszcie ferie! Calutki tydzień! *Q* ale to niestety nie oznacza, że nie muszę się zacięcie uczyć...

Po trzecie- jutro Walęwtył-to znaczy Walentynki! :D Postaram się dla Was coś wstawić, ale nie jestem w stanie obiecać, że będzie to jutro... ;-; (z tego co wiem, Kitsuś wstawia jakiegoś niezłego smut'a... ^^ Więc możecie do niego zajrzeć! ;D)

Po czwarte- jeszcze tylko dwa rozdziały tosta! >.<


Joleen :*

10 komentarzy:

  1. Wow *o* Ja to mam wyczucie no!
    Nareszcie sobie spokojnie usiadłam i pomyślałam "hm...może sprawdzę czy coś nowego jest" i znowu trafiłam na Losta XD jeszcze 5 minut temu rozmyslałam o tym co było w ostatnim rozdziale.
    Wspomnienia! Yay!:D Tylko, że oczywiście Eren niestety nie ma zbyt miłych wspomnień :( szkoda mi go...miał tylko 8 lat :'(
    "Jaki szyfr?!" "O co chodzi?!" i od razu milion teorii XD ale będę cierpliwa i poczekam...może się dowiem.
    Czerwone włosy, niebieskie oczy i blizna na twarzy ? Nic mi to nie mówi...:/ hmm...chociaż mógł fajnie wyglądać i jeszcze podobny do Levi'ego *o*
    "Robaczki z policji"? Ale te dobre czy nie? Bo o ile dobrze pamiętam to policja i burmistrz byli kontrolowani przez mafię czy należeli do mafi?:/EE...
    Biedny Eren :'( i Mikasa...chociaż ona już nie żyje więc nie ma się czym martwić bo jest martwa...ciekawe czy jest w piekle czy niebie ? Jak myślisz ? Moim zdaniem aureolka i skrzydła aniołka do niej nie pasują...
    Jeszcze TYLKO DWA ROZDZIAŁY?! To ten czas tak szybko leci? :'( będę za tym tęsknić...
    Ok,teraz to serio się rozpisałam...wow...to napisze tylko że cie uwielbiam i życzę weny ;)
    Cicha Wielbicielka ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W świecie Losta rzadko kto miał spokojne i dobre życie. Eren, Mikasa, Armin i Levi odczuli to najbardziej :(

      Mogę zdradzić, że sam Erę nie będzie miał bladego pojęcia do czego jest mu ten szyfr potrzebny x'D Z przypomnieniem go sobie też będzie nie lada problem :-/

      Kiedy wymyślałam ten czarny charakterek to wzorowałam się na postaci Joker'a z Kuroshitsuji ;)

      Co do robaczków, chodzi raczej o te dobre gliny (głównie Erwina i wierny zespół Leviego... ^-^)

      Oczywiście, że Mikasa poszła do nieba! Była niewinną, kochaną dziewczyną, która chciała tylko chronić swojego brata :( Poza tym, potwierdzam, że z aureolką jej do twarzy ;)

      Co do tej liczby, to mam jeszcze wątpliwości, ale tak ^^ Nareszcie zbliżamy się do końca i początku czegoś zupełnie nowego! :D

      Ooooch ♡ Dziękuję! ;* Bardzo się cieszę, że ta historia tak Cię wciągnęła :D

      Pozdrawiam i mooocno ściskam >.<


      Joleen :*

      Usuń
  2. Tak! Tak! Tak! Wreszcie się doczekałem! Eren w piwnicy! Tam jest twoje miejsce! Zostały dwa rozdziały. Jeden powinnaś poświęcić na tortury, a drugi na zabijanie :D Levi i tak go nie kochał. Gdyby było inaczej, nie pozwoliłby mu odejść i nie zdradzał z tą gorącą lasencją gdy tylko dzieciak wyszedł z domu. Piwnica jest mu od zawsze pisana :D Nawet teraz, gdy mamy już mangę Atak tytanów tatuś Erena od razu zaznacza, że tak jest jego miejsce :D
    Cieszę się, Królowo, że wreszcie pokazałaś mu gdzie jego miejsce :)
    Swoją drogą teraz przyszło mi do głowy, że Levi może wziąć udział w castingu do Perfekcyjnej Pani Domu. Jestem pewny, że zwycięstwo ma w kieszeni, a ze swoją urodą fanki rzucą się na markety, by uzupełnić braki z chemii gospodarczej :) Dobrze to wymyśliłaś :) Pozostaje mi tylko zazdrościć i liczyć na to, że kiedyś wpadnę na równie interesujący pomysł na opowiadanie. Buzi :)

    Twój Kitsuś kochany

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kitsuś... Bo jeszcze pomyślę, że z uległego uke zmienisz się w sadystycznego seme! O.o A ta pozycja jest już od dawna zajęta! ;p

      Może tak, może nie... To, co czuje Levi jest nieznane ^^ Lecz jedno jest pewne, Eren nigdy nie był mu obojętny ;-J

      Hah! xD Już go widzę! Test białej rękawiczki i piorunujące spojrzenia, które powodują, że kurz aż trzęsie się ze strachu ;D


      Joleen :*

      Usuń
  3. Jestem! Na początek. Jak to tylko dwa rozdziały do końca?! Ja protestuje! Słyszysz! Nie zgadzam się. Nie! Nope! Niet! Ja mówię nie. A skoro mój opierdzielik skończyłam to teraz do rzeczy. Rozdział zajebiaszczy! ^^ W dodatku pojawił się mój ulubiony tym człowieka w opowiadaniach czyli... Pam pam pam pam!!! Psychol! <3 Tak tak. Uwielbiam psycholi w książkach, mangach, opowiadaniach, filmach, serialach czy anime :D Im więcej psycholi tym lepiej. Zwłaszcza jak, któryś ma nożyczki <3 Muszę zdecydowanie częściej znowu bloggera sprawdzać, bo rozdziały mi umykają. I to ile! Tyle godzin :'( Powiem szczerze, że po raz pierwszy brak Levi'a mi nie wadzi. Czemu? Po tym co ostatnio powiedział byłam tak wkurzona, że zwyzywałam go od kurw i innych takich brzydkich =^.^= No, ale co dziwić mi się nie ma. PRZEGIĄŁ! Ale nie cofajmy się do poprzednich rozdziałów tylko zostańmy przy tym. Co by tu jeszcze... A! Wracając do chwil z psycholem. Ta scena... Ja ją kocham normalnie. No bo kurde: mały dziecek, który chce uratować przed wariatem "siostrę"... <333 Lecąc do dalszej akcji rozdziału... BŁAGAM POWIEDZ, ŻE ŚMIERĆ MIKASY TO PRAWDA! Błagam nie rań mojej nadziei na jej śmierć. Tak, tak... Nie trawię jej xD Zawsze życzę jej najgorszego, bo jaka by nie była - wkurza mnie (UPS XD). Teraz czas na... Chore wizje przyszłości! Ja to widzę tak. Erę taki biedny, wykończony, właściwie umierający. Oni go tak porządnie torturują (albo i coś więcej... If you know what I mean xD). Gdy Erę jest już na końcu praktycznie życia drzwi wywala Levi i mówi coś w styl: "Łapy precz łajzy! Ten dzieciak jest mój!" Kolejna wizja tego samego. Erę w stanie co w poprzedniej wizji. Ktoś puka nagle do drzwi tego pomieszczenia i po chwili wchodzi z hukiem. Pojawiają się brwi zagłady i ich wszystkich morduje (strzela do nich, rzuca jakimiś nożami, coś w ten deseń). Podchodzi do takiego biednego Ereła i paczy co mu jest. On tak ledwo zipie: "Gdzie Levi?" na co Erwin mu coś typu: "Nie wiem. Od Twojego zniknięcia nikt go nie widział" i tu Erę traci przytomność. I to koniec chorych wizji przyszłości. Bardzo je lubię jakby coś więc raczej bardzo często będą w moich komach się pojawiać :D Także ten no. To chyba tutaj zakończę ten komentarz. Wypisałam się chyba jak na jeden raz. Tak więc...
    Do następnego!
    Papa!
    AsiaAri <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aśka! Ale żeś się rozpisała! *_* Cudo! *zaciera rączki*

      Dobrze, dobrze... Będą 3 x'D Pasuje? ;P

      No to witaj w klubie! ;D Charaktery z problemami psychicznymi są najlepsze ♡ A co do nożyczek, to... hehe, wiadomo! ;D

      Ach, ten bulwers xD Biedna, widać, że ciężko to przeżywasz :( *głaszcze po głowie* Ja też nie pochwalam jego zachowania, ale Erenek też miał swoje za uszami -,-

      Niestety każde morderstwo ma swoje konsekwencje ;) W następnym rozdziale część dalsza smutnych i dramatycznych wspomnień ^^ (tak, Mikasa nie żyje)

      "Brwi zagłady"?! XDD Nie no, nie mogę *wyciera łezki rozbawienia* Ciekawe masz koncepcje na zakończenie, jednak zanim to nastąpi wydarzy się kilka tragedii... Aż mi zimno na samą myśl >.<

      Bardzo dziękuję za długaśny i superaśny koment <3 Tulę, ściskam i pozdrawiam! :D


      Joleen :*

      Usuń
  4. Witaj Królowo! Muszę stwierdzić z niepokojem, że po raz kolejny wyszło mi, że ... albo, nie, nie będę nic stwierdzać. Będę sobie taka, jaka jestem i już. Będę trwać w nieświadomości :)
    No tak, to tyle o mnie.
    Rozdzialik, że ho- ho! Aczkolwiek czuję się rozdarta, no bo tak: z jednej strony cieszę się, że powyjaśnia mi się to i owo, a z drugiej smutno, że już koniec. A z trzeciej ... -jeszcze trochę i cały świat okrążę:)- to znowu się cieszę, że na pewno będzie coś nowego. I shociki. I w ogóle..
    No nie znowu było o mnie... pewnie dlatego, że po tej lekturze mam lekki zamęt co do oczekiwań i ewentualnych wersji zakończenia. Za to pozostali komentatorzy (dobrze brzmi, co nie?) wiedzą czego chcą. :)))
    Wspaniałych walentynek Królowo!!! Ciesz się zasłużonymi feriami, niech miłość otula się mięciutko i ... ogniście :))) MB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, MB! ;)

      Wyszło, że...? O.o Że co konkretnie? Że zgadłaś, co będzie? A może wręcz przeciwnie?

      No oczywiście! ;D Chyba każdy chce poznać prawdę! Skąd tak naprawdę Levi zna Erena? Kim jest tajemnicza laska Leviego? Do czego będzie służył szyfr? Kto jeszcze zginie? Czy Eren dostanie swoje niezasłużone, szczęśliwe zakończenie? ^-^ Och, tościku... mamy jeszcze przed sobą dużo do roboty ;)

      Aaa dziękuję :D Walentynki minęły mi milutko, mięciutko i przyjemnie ^^ Okryłam się lisim ogonem i w końcu obejrzałam 2 część Amazing Spider-man'a ^^ Na szczęście była o wieeeele lepsza niż część poprzednia :D

      Pozdrawiammm~ ^-^


      Joleen :*

      Usuń
  5. No nie! Jestem dopiero na 40 rozdziale- tak bardzo w tyle:(, trzeba to będzie nadrobić, bo obiecałam sobie, że będę czytać wszystko na bieżąco. Chyba najpierw przeczytam nową miniaturkę, a dopiero potem zajmę się lostem. Kto wie, może przeczytam to wszystko jeszcze dzisiaj, w końcu noc jeszcze młoda:D.
    Pozdrawiam serdecznie
    -Fioletowa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wcale nie jest aż "tak bardzo" ;) Wręcz przeciwnie! :D Jesteś już prawie, gdzie wszyscy, czyli na stacji o nazwie "kończ to wreszcie! -.-" :)

      Życzę miłego czytania~ ^-^ Nie siedź za długo, bo potem oczka bolą :)


      Joleen :*

      Usuń