poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Rozdział XXXI

„Lost in the Darkness”                           UWAGA+16!!!



Od dobrych piętnastu minut waliłem w drzwi oraz wołałem o pomoc. Bezskutecznie. W końcu osunąłem się po chłodnej ścianie i przymknąłem znużone powieki. Miałem jedynie nadzieję, że Levi wkrótce po mnie przybędzie oraz zabierze z dala od wszelkich, szkolnych problemów... Siedziałem w zupełnych ciemnościach, bacznie nasłuchując najmniejszych odgłosów. Czułem dyskomfort oraz rosnący strach. Zacząłem rozmyślać o Jeanie. Dlaczego tak bardzo mnie nienawidzi?- to pytanie przewijało się mnóstwo razy w mojej głowie. Nagle przypominałem sobie jego stalowy uścisk i słowo, które wypowiedział z ociekającą furią. Zemsta. Tego właśnie pragnął. Tylko dlaczego? Skoro chciał się na mnie zemścić, to pewnie musiałem mu coś zrobić. Chociaż nie byłem tego do końca pewien. Zdążyłem już nieco poznać charakter mojego kolegi. Wredny, wulgarny, bezwzględny i mściwy. W dodatku nie myślał o żadnych konsekwencjach swoich działań. Wręcz prosił się o większe kłopoty niż zawieszenie na kilka dni. Nie przeszkadzał mu fakt, że mógł zostać surowo ukarany albo wyrzucony ze szkoły na dobre. I to wszystko tylko z mojego powodu...- przytuliłem kolana do klatki piersiowej. Co jeżeli posunie się dalej niż tylko zamknięcie mnie w magazynie? Wpadnie mu coś do głowy i... Wolę już nawet o tym nie myśleć.- po moim ciele przeszedł zimny, nieprzyjemny dreszcz. Co mam zrobić kiedy stąd wyjdę? Naskarżyć na niego u dyrektora? Powiedzieć Leviemu? A może wziąć sprawy w swoje ręce...?- westchnąłem i oparłem brodę o kolano. W pewnym momencie usłyszałem kroki. Jean?
- Eren...? Jesteś tam?- zapytał głos po drugiej stronie drzwi. Był bardzo niewyraźny, więc nie udało mi się rozpoznać osoby.
- Tak! To ja, Eren! Proszę, pomóż mi się stąd wydostać!- zawołałem podnosząc się i kierując w stronę drzwi.
- W porządku. Poczekaj chwilę.- odezwała się tajemnicza postać. Stwierdziłem, iż miała kobiecą barwę, więc najpierw pomyślałem o zmartwionej dziewczynie, z którą chodziłem. Jednak kilka minut później, drzwi otworzyły się na oścież i moim oczom ukazał się błękitnooki blondyn w szkolnym mundurku.
- Armin...?- zdziwiłem się widząc dawnego przyjaciela.
- Nic ci nie jest?- zapytał przyglądając mi się. Wyszedłem z ciasnego pomieszczenia oraz stanąłem obok chłopaka.
- Nie. Nic mi się nie stało. Co tutaj robisz?- Armin zamknął magazyn i schował klucz do kieszeni spodni.
- Kiedy skończyły się moje zajęcia, wpadłem na Cristę. Pytała, czy ciebie widziałem. Była naprawdę zmartwiona, więc postanowiliśmy rozdzielić się i ciebie poszukać. Przeszukaliśmy prawie całą szkołę i nie było po tobie ani śladu. Gdy w końcu zszedłem do sal gimnastycznych, zauważyłem wychodzącego z szatni Jeana. Wiedziałem, że coś było nie tak. W szatni zauważyłem twoje rzeczy, a potem domyśliłem się gdzie możesz być.- opowiedział niebieskooki.
- Dziękuję. Jesteś wielki, że mnie odnalazłeś. Naprawdę.- nasze spojrzenia się skrzyżowały. To moja szansa!
- Nee, Armin...- zacząłem mówić.
- Powinniśmy zgłosić to do dyrekcji...- rzekł kierując się do wyjścia.
- Co? Nie! Nie trzeba!- zaprzeczyłem pospiesznie. Chłopak spojrzał na mnie krzywo.
- O czym ty mówisz? Nie widzisz, że macie ze sobą na pieńku? Chcesz poczekać aż zrobi ci coś gorszego...?
- Ostatnio został zawieszony i nie przyniosło to żadnych efektów. Co zmieni fakt, że na niego nakabluję? Jeszcze bardziej go tym wkurzę.- skrzyżowałem ręce na piersi. Armin lustrował mnie swoim wzrokiem.
- W każdym razie, wolałbym to zgłosić...- odezwał się po chwili.
- Jaki masz problem?! Przecież powiedziałem, że tego nie zgłosimy!- warknąłem na niego ostro. Osz kurna... Znowu się kłócimy, a przecież miałem go przeprosić i wszystko wyjaśnić!
- Rób jak chcesz.- odparł oschle blondyn i szybkim krokiem ruszył przed siebie.
- Nie! Poczekaj, Armin...!- zawołałem za nim, ale uczeń zdążył już zniknąć z pola widzenia.

***

- Co tak długo?- zapytał mnie czarnowłosy, kiedy wsiadłem do samochodu.
- Rozmawiałem z Arminem.- po części była to prawda, jednak nie miałem ochoty ani zamiaru rozmawiać z mężczyzną o mało znaczącym incydencie z Jeanem.
- No i?- mruknął odpalając silnik.
- Znowu się pokłóciliśmy.- westchnąłem zapinając pas bezpieczeństwa.
- Tsk... Kiedy przestaniesz zachowywać się jak gówniarz?- syknął Rivaille wkładając papierosa do ust.
- Wcale nie zachowuję się jak gówniarz! To on zawinił!- zaprzeczyłem czując kolejną tamtego dnia falę gniewu.
- Nie tym tonem, młody. A teraz oświeć mnie. Co takiego zrobił?- tego nie przemyślałem. Tak naprawdę to wiedziałem, iż Armin chciał dobrze. Po prostu strach mnie obleciał i nie miałem pojęcia co począć. Na dodatek Levi zaczął mnie wypytywać...
- Mieliśmy inne zdanie... w pewnym temacie.- chciałem obejść tą konwersację jak najszybciej.
- Czyli...?- dopytywał ciemnowłosy.
- Chodzi o bal jesienny... Możemy odłożyć to na później? Nie chcę teraz o tym myśleć.- ugryzłem się w język. Znowu próbowałem go okłamać.
- Niech ci będzie. W takim razie, zastanowiłeś się gdzie chcesz iść?
- Eh?- zmarszczyłem brwi. Po chwili przypomniałem sobie naszą poranną rozmowę w łóżku.
- Szczerze, to nie mam na razie ochoty na jakieś szczególne wyjście. Możemy pojechać do domu i...- będziemy wylegiwać się w twoim wspaniałym łożu, dopóki nie wyciągnę od ciebie twojej niesamowitej, życiowej historii.
- W takim razie zjemy coś na mieście.- Levi nie pozwolił mi dokończyć. Po pewnym czasie zajechaliśmy na parking jakiegoś wysokiego budynku. Kiedy wyszliśmy z samochodu zauważyłem ogromny, podświetlony napis- "Hotel Eden", a pod nim widniały cztery, złote gwiazdki.
- Myślałem, że jedziemy coś zjeść...- zwróciłem się do Rivaille.
- Dokładnie. A później będziemy się kochać.- oznajmił mężczyzna, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. Dla mnie, wręcz przeciwnie... Na moich policzkach zawitał krwawy rumieniec, a nogi zaczęły lekko drżeć.
- Cz-Czy w takiej kwestii nie powinieneś spytać także mnie o zdanie?- zapytałem stając tuż przy nim. Levi w odpowiedzi posłał mi jedynie godne politowania spojrzenie.
- Idziemy.- rzekł i zaprowadził mnie do środka. W recepcji, czarnowłosy prowadził rozmowę z pracowniczką na temat wolnych pokoi. Ja natomiast podziwiałem wystrój wnętrza. Już od wejścia powitała nas jasna łuna z kryształowych żyrandoli, które zwisały z sufitu. Cicha muzyka klasyczna rozbrzmiewała w pomieszczeniu, a w powietrzu unosił się zapach jedzenia oraz kosztownych napoi. Krwistoczerwony dywan, rozłożony wzdłuż recepcji prowadził do portalu ogromnej sali, skąd pochodziły odgłosy sztućców obijanych o porcelanowe talerze, stuk szkła oraz gwar rozmów. Za ladą, po dwóch jej stronach znajdowały się jasne, drewniane schody ze złotymi poręczami prowadzące na kolejne piętra, do setek najróżniejszych pokoi. Po lewej stronie były zamontowane także dwie, miedziane windy, które patrolowali lokaje w czerwonych marynarkach z żółtymi guzikami oraz ciemnych spodniach. Skąd w takim biednym mieście czterogwiazdkowy hotel? Kilka przecznic dalej mieszkają ludzie, którzy wypruwali sobie żyły, aby móc zapłacić czynsz za jakąś ruderę!- ścisnąłem dłonie w pięści. Niewybaczane...
- Eren? Co się dzieje?- tak bardzo pogrążyłem się w zamyśleniu, że nie zauważyłem obecności Leviego.
- N-Nic. Po prostu zdziwiłem się, że w tym mieście znajduje się taki apartament.- odpowiedziałem powoli uspokajając się w jego towarzystwie.
- Rozumiem. Ten budynek, to oczko w głowie burmistrza. Wybudował go i upiększył ze swojego prywatnego budżetu. Wydał na to wszystko coś koło dwóch milionów dolarów.
- I-Ilu?!- zdębiałem. Jak on śmiał?! Co to za chory typ?! Wybudował hotel za brudne pieniądze mafii?!
- Teraz już wiesz z kim mamy do czynienia na co dzień.- mruknął Levi przeczesując kruczoczarne włosy dłonią. Ukradkiem zerknąłem na srebrny kluczyk, który trzymał w swojej drugiej ręce. Przełknąłem ślinę, a serce zaczęło wyrywać mi się z piersi. Nie mogłem przestać myśleć, o tym co czeka mnie po kolacji...



*****

Cześć Kochani~! <3


Rozdział z dedykacją przekazuję w rączki... Nekosi! :D Życzę Ci kochana moja wszystkiego co najlepsze, czyli: szerokiego uśmiechu pedofila, spełnienia (xD) marzeń, kasy na mangi i inne pierdołki (z yaoi), dużo miłości (yaoi ;D), szczęścia, zdrowia, pomyślności, niech Ci AkaFuri w sercu na zawsze zagości! ;D Mam jeszcze jedno: "AkaFuri mocą naszą i wytchnieniem, komentuj u mnie dużo i nie bądź leniem!" X'D ^-^ Hihi, no dobra dosyć tych wierszyków, bo będę jak Iduki-Izuki xD Oczywiście Akashi-sama, Kou-chan i Mayu-chan również składają serdeczne życzenia! ;)

Rozdział... Pisałam go wczoraj na styk, bo dzisiaj wracam do domku i cały dzień spędziłam na pakowaniu oraz sprzątaniu ;-/ Na seksy weny niestety mi nie starczyło, bo mam doła związanego ze szkołą (ktoś chce mnie przytulić, oprócz moich domowników? ;_;). Kiedy uporam się z rzeczywistością, to w następnym rozdziale będzie dłuższe +18... Na razie zmykam i życzę wszystkim, aby udało nam się przeżyć pierwszy tydzień (ostatni rok liceum ^-^), miesiąc (OSTATNI ROK!!) czy cały rok szkolny (jeszcze tylko 9 miesięcy! ;D). Do następnego Losta-posta-tosta, kochani! ;)


Joleen :*

sobota, 29 sierpnia 2015

Story Six

My Summer Vacation by Akashi Seijūrō



Autorka zdjęcia: Rowally



Kouki. Furihata Kouki. Zawodnik drużyny Seirin. Grał przeciwko mnie w finałach Winter Cup zaledwie parę minut, ale dokładnie pamiętałem jego drżący ze strachu przede mną głos oraz ciało. Na samo wspomnienie, uśmiech zawitał na moich ustach. "Mała, bezbronna chihuahua", jak to określił Daiki. Ta sama, którą poznałem o wiele wcześniej. Miałem z dziesięć lat, gdy po raz pierwszy zobaczyłem tego bruneta o migdałowych oczętach. Moje najpiękniejsze lato spędzone było właśnie w jego towarzystwie. Zmrużyłem lekko oczy i podszedłem do chłopaka bliżej. Miał na sobie białą bluzę na zamek, z kapturem w niebieskie, poziome paski oraz szare spodenki. Smutna, zamyślona ekspresja widniała na jego twarzy, ale kiedy mnie zobaczył od razu poczerwieniał z zawstydzenia.
- A-Akashi-san! D-Dlaczego tutaj jesteś?- wyczułem w głosie szatyna napięcie oraz strach.
- Mógłbym ci zadać to samo pytanie.- westchnąłem patrząc w lśniące, brązowe tęczówki.
- Mogę się dosiąść?- w odpowiedzi Kouki kiwnął niepewnie głową. Zadziorny, niekontrolowany uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Po chwili usadowiłem się zaledwie kilka centymetrów od bruneta. Z niewielkiej odległości, bez zarzutu słyszałem głośne dudnienie w jego piersiach.
- Jes-Jest-Jesteś...- nie mógł wydusić z siebie zdania.
- Słucham?- gdy odwróciłem głowę w stronę zawodnika Seirin, nasze twarze dzieliły zaledwie milimetry. Czas stanął w miejscu. Moje nozdrza wyczuły zapach mięty i limonki. Widziałem tańczące iskierki w czekoladowych oczach, otoczone ciemnymi, długimi rzęsami. Następnie mój wzrok zatrzymałem na kształtnych, kuszących, na dodatek rozwartych wargach. Całuj... teraz!- krzyczał umysł oraz ciało. Pochyliłem się w stronę szatyna...
-... zdecydowanie za blisko!!- zawołał nagle i położył mi swoje drżące, szczupłe dłonie na ramionach, po czym odsunął mnie od siebie.
- Wybacz...- mruknąłem cicho. Słodki, słodki, słodki... Cholera! Chcę go pocałować! Co się ze mną dzieje?!- nie mogłem opanować swoich chaotycznych, spragnionych myśli.
- Ch-Chciałem cię przeprosić, Furihata-kun.- powiedziałem spokojnie nie odwracając od niego wzroku. Nie możesz tego spartolić, Seijuurou!
- Przeprosić...?- zamrugał zdziwiony brunet. Skinąłem twierdząco głową. "Nagroda jest dla zwycięzcy...
- Zachowałem się nieodpowiednio. Wtedy, na rowerze... poniosło mnie.- wyjaśniłem. ...kara dla przegranego."
- T-To nie...! To ja powinienem przeprosić! Uciekłem bez wyjaśnień i nawet nie zdążyłem ci podziękować...! Nie mogłem spojrzeć ci w oczy...- speszył się Kouki.
- Dlaczego?
- E-Eh...? T-To... Ja...- chłopak poczerwieniał aż po same czubki uszu.
- Opowiedz mi wszystko. Od początku.- poprosiłem. Furihata walczył przez moment z samym sobą, a następnie wziął głęboki oddech i zaczął mówić.
- W południe, moi dwaj przyjaciele wpadli na genialny pomysł, żeby pomóc znaleźć mi dziewczynę. Jestem dosyć nieporadny i bardzo nieśmiały, ale od zawsze pragnąłem się zakochać. To był jeden z moich głównych przyczyn wstąpienia do drużyny... W każdym razie, zaczęli mnie instruować w podrywie. Po dwóch klęskach, miałem już serdecznie dość! Pobiegłem do wody i zacząłem płynąć. Chłopaki zaczęli mnie gonić, ale odpłynąłem na tyle daleko, że zrezygnowali. Kiedy pływałem w jeziorze, zacząłem się stopniowo uspokajać, więc postanowiłem jeszcze trochę w nim pozostać. Dopóki nie zerwała się fala. Zachłysnąłem się wodą, nie mogłem złapać oddechu i zanim się obejrzałem... tonąłem. Schodziłem coraz głębiej, w otchłań. Kiedy otworzyłem oczy, zobaczyłem postać. Z początku myślałem, że to...- uciął przygryzając dolną wargę.
- Tak?- ponagliłem.
- Nie będziesz się śmiał?- spojrzał na mnie niepewnie.
- Obiecuję.
- Myślałem, że to jakiś anioł. Był cały w świetle, a oczy miał takie niesamowite, złote... Dlatego tak się zdziwiłem, że to byłeś ty, Akashi-san. To pewnie była tylko moja wyobraźnia. Naprawdę myślałem, że to mój koniec...- dopowiedział speszony. Nastała krótka cisza.
- Nigdy wcześniej nikt nie porównał mnie do anioła...- kolejny uśmiech zawitał na moich ustach.
- O-Obiecałeś się nie śmiać!- zawołał Kouki.
- Nie mam zamiaru...- odpowiedziałem i spojrzałem mu w oczy. Szatyn szybko spuścił wzrok.
- Wciąż nie rozumiem... Dlaczego mnie unikałeś?
- T-To... Kiedy mnie uratowałeś i... no wiadomo, to trochę się... przestraszyłem i nie wiedziałem jak mam się zachować... Widziałem cię w barze. Siedziałeś przy stoliku sam. Chciałem skorzystać z okazji i do ciebie podejść, ale wtedy pojawiła się Diva...- oczami wyobraźni ujrzałem scenę, jak siedziałem przy oknie, a Furihata stoi z tacą jedzenia w dłoniach oraz spogląda na mnie zagryzając dolną wargę. Ciekawe czy miał na sobie yukatę... Jaka szkoda, że to przegapiłem... Czyja to wina?
- "Diva"?- uniosłem jedną brew.
- Tak nazywamy Mibuchi-san.- wyjaśnił brązowooki. Po chwili, po plaży rozniósł się mój śmiech.
- P-Powiedziałem coś nie tak?- zapytał zakłopotany Furihata.
- To przezwisko idealnie do niego pasuje! Jestem zadziwiony, jak członkowie Seirin na to wpadli!
- Głównie, to Izuki-senpai i Hyuuga-senpai.- uściślił chłopak. Kouki poczekał moment, dopóki nie spoważniałem.
- M-Mogę zadać ci pytanie? K-Kiedy mnie tutaj zobaczyłeś, nazwałeś mnie po imieniu i zastanawiam się...
- Pamiętam cię, Kouki.- nasze spojrzenia się skrzyżowały.
- E-Eh...?- jego oczy zabłyszczały.
Autorka zdjęcia: Rowally
- Przypomniałem sobie dosłownie każdą chwilę spędzoną w twoim towarzystwie. Tamtego lata, kiedy przyjechałeś do swojej babci w Kyoto, zgubiłeś się na spacerze i trafiłeś przez przypadek do naszego ogrodu, w którym zrywałem kwiaty na bukiet dla mojej chorej matki. W jednym z krzaków dzikiego bzu, siedziałeś właśnie ty.
- Miałem nadzieję, że rozpoznasz mnie już podczas Winter Cup...- brunet mruknął nieśmiało opierając brodę o ręce spoczywające na kolanach.
- Nie byłem w stanie cię wtedy rozpoznać, wybacz.- przeprosiłem.
- Nie szkodzi. Cieszę się.- uśmiechnął się do mnie. Poczułem dziwne uczucie rozpływające się po całym moim wnętrzu, prosto z szybko bijącego serca. Co to...?
- Tak naprawdę... nie mogłem spojrzeć ci w oczy, bo... lu-lubię cię.- wyznał z krwawym rumieńcem.
- Lubisz?- powtórzyłem przyglądając się chłopakowi, który próbował skryć swoją twarz w dłoniach.
- To nie tak! Ja... Ja się znowu w tobie zakochałem, Sei!- "Sei"? "Znowu"?
- Nie rozumiem...- odrzekłem z westchnieniem.
- C-Co...?
- Skoro się we mnie "znowu" zakochałeś, to czemu twoim największym pragnieniem jest zdobycie kobiety?- zapytałem posyłając mu podejrzliwe spojrzenie. Chłopak zamrugał kilkakrotnie i podniósł na mnie wzrok.
- Nie rozumiesz...? Kiedy byliśmy mali już wtedy darzyłem cię głębszym uczuciem. Potem nie mogłem się z nim pogodzić. Bałem się, że uznasz mnie za obleśnego dziwaka, którego na dodatek nie pamiętasz. Gdy wstąpiłem do Seirin obiecałem sobie zdobyć nową miłość i zapomnieć o tobie... i wtedy znowu się spotkaliśmy, na Winter Cup. Myślałem, że śnię! Chciałem z tobą porozmawiać, ale ty patrzyłeś na mnie tak zimno, a potem zniknąłeś. Na finałach było tak samo... Tyle, że za tamtym razem chociaż zagraliśmy ze sobą w kosza, tak jak dawniej! Właśnie wtedy obudziłeś we mnie to uczucie...- wyjaśnił. Boże... za jakie grzechy?! Dlaczego wcześniej tego nie zauważyłem?! Czemu nie widziałem mojego Koukiego?!- karciłem się w duchu.
- Już wszystko jasne... Mam dać ci teraz swoją odpowiedź?- uśmiechnąłem się zadziornie na samą myśl, że niedługo zatopię w nim swoje wargi i będziemy razem już na zawsze...
- Nie musisz, naprawdę.- westchnął ciężko.
- Słucham?!- odparłem zszokowany.
- Ja wiem, że nie mam u ciebie żadnych szans. Jesteś z zupełnie innego świata. Poza tym obaj jesteśmy mężczyznami i...- złapałem szatyna za ramię oraz popchnąłem na plecy.
- S-Sei-?!- zamknąłem mu usta swoimi. Nareszcie dotknąłem jego miękkie wargi swoimi, opuszkami palców muskałem delikatną skórę na policzku oraz znajdowałem się tak blisko mojej upragnionej miłości... Kouki leżał niczym zaklęta kłoda, dopóki nie wsunąłem języka do ust brązowookiego. Chłopak wczepił swoje palce w materiał mojej bluzki i zacisnął mocno powieki. Po chwili odsunąłem się od niego oraz przyszpiliłem mu nadgarstki do ziemi. Obserwowałem mimikę poczerwieniałej twarzy, lśniące migdałowe ślepia i nierówny oddech.
- Nie powinieneś tak mówić. Pomimo bolesnej odmowy, mógłbyś ruszyć dalej i nie dręczyć się tak jak teraz, nieprawdaż?- szatyn powoli kiwnął przyznając mi rację.
- Doskonale. A teraz posłuchaj uważnie, Furihata Kouki-kun. Mam zamiar ci podziękować oraz odpowiedzieć na twoje wyznanie. Więc... po pierwsze, dziękuję za kolejne, najpiękniejsze lato mojego życia. Kiedy tamtego dnia zbłądziłeś i cię odnalazłem... Byłeś moim pierwszym, prawdziwym przyjacielem, z którym łączyło mnie coś tak specjalnego, ale zarówno tak krótkiego, jak letnia przerwa w roku. Teraz, po tylu latach, w końcu znalazłem kogoś tak mi cennego... że nie zamierzam go znowu stracić. Nigdy.- pogłaskałem policzek Furihaty, kiedy ujrzałem jak w migdałowych oczach zbierały mu się łzy.
- Co do mojej odpowiedzi, jak się już pewnie domyśliłeś...- uciekłem wzrokiem w bok. W takiej chwili czuję wstyd? To do mnie nie podobne, ale wcześniej tak bardzo nie pragnąłem żadnej innej osoby...
- Chcę to usłyszeć.- z zamyśleń wyrwał mnie drżący szept Koukiego.
-... kocham cię.- wyznałem czując ciepło na własnych policzkach. Następnie przywarłem do jego ust na nowo. Tym razem brunet wsunął mi palce we włosy i przybliżył mnie do siebie. Po kilku minutach odsunąłem się od niego i jednym ruchem rozpiąłem mu bluzę. Głodnym wzrokiem badałem jego zaróżowiony tors. Zapragnąłem go. Całego...
- S-Se-!!- jęknął, gdy składałem delikatne pocałunki na klatce piersiowej. Kiedy położyłem mu dłoń na lewej piersi, przez cienką warstwę skóry wyczułem szybkie bicie serca.
- Kouki...- wyszeptałem całując usta szatyna.
- Będziesz musiał zmienić swoje postanowienie.- odsunąłem się i rzuciłem na piasek moją ciemną koszulkę tuż obok spodenek. Chłopak bacznie przyglądał się mojemu nagiemu ciału.
- Mogę coś zaproponować?- zapytałem pozbywając się jego ubrania.
- T-Tak...? Sei! Co ty-?!- zsunąłem zbędną bieliznę bruneta, pociągnąłem za nadgarstek oraz zaprowadziłem do wody. Gdy ciecz była na wysokości naszych bioder, przytuliłem go do siebie i zbliżyłem usta do zarumienionego ucha.
- "Kochaj Akashiego Seijuurou... wiecznie i nieustannie."- wyszeptałem oraz spojrzałem mu w oczy.
- Tak... Zgadzam się.- podarował mi swój piękny uśmiech, a następnie podzieliliśmy się swoją miłością, pod gołym niebem, usłanym lśniącymi gwiazdami oraz złotym księżycem w pełni...

***

- Akashicchi?! Co tuta-Furihatacchi?! Dlaczego nosisz go na rękach?!- w kurorcie, na piętrze spotkałem Ryoutę z dwoma szklankami wody w dłoniach. Spojrzałem z uczuciem na śpiącego bruneta przykrytego białą bluzą w moich ramionach. Zmarszczył się, gdy usłyszał podniesiony głos Kise. Po chwili wsunął nos w zagłębienie mojej szyi, odetchnął i powrócił do błogiego stanu.
- Ciszej, Ryouta.- warknąłem na niego ostrzegawczo z niebezpiecznym błyskiem w dwukolorowych tęczówkach. Blondyn wpatrywał się w nas, jak w obrazek.
- Akashicchi, czy ty i Furihatacchi...?- zaczął mówić w całkowitym osłupieniu.
- Nie kończ. W studni, przy kurorcie są twoje arbuzy, geniuszu. Ktoś pewnie chciał je schłodzić i o nich zapomniał.- zdradziłem oraz zacząłem iść w stronę schodów.
- Napra-?!- kopnąłem go w łydkę za karę, że zachowywał się zbyt głośno. Chłopak cicho pisnął i zaczął rozmasowywać bolącą kończynę.
- Ryouta, dowiesz się gdzie jest pokój Seirin. Teraz.- rozkazałem mu. Po pewnym czasie model wskazał mi pokój, gdzie Kouki urzędował z dwójką przyjaciół.
- Możesz już odejść. Dobranoc.- powiedziałem zamykając za sobą drzwi od pomieszczenia. Potem ominąłem zwinnie dwa rozwalone ciała na samym środku pokoju i podszedłem do pościelonego futonu, pod oknem. Ucieszył mnie fakt, iż mój ukochany również lubił patrzeć przed snem w nocne niebo. Delikatnie odłożyłem ciało Furihaty i przykryłem dokładnie kołdrą. Klęczałem przy nim chwilę, upewniając się czy wszystko było w porządku oraz nie męczył go żaden koszmar. Następnie ucałowałem czoło szatyna i zacząłem się podnosić. Nagle poczułem jak ktoś pociągał mnie za materiał koszulki. Spojrzałem w dół. Kouki był wciąż pogrążony we śnie, ale zdołał mnie złapać.
- Nie... idź...- wymruczał sennie.
- Jak sobie życzysz.- szepnąłem z uśmiechem. Wsunąłem się do jego futonu, a Furihata od razu objął mnie oraz wtulił twarz w mój tors.
- Dobranoc, miłości moja.- pocałowałem czubek głowy brązowookiego.
- Dobranoc... aniele.

***

- Tadaaam~! Oto mój pożegnalny shake z arbuzów!- w salonie pojawił się Kise ze srebrną tacą pełną szklanek wypełnionych ciemnoróżowym napojem.
- Shake?!- poderwał się Kuroko.
- Arbuzowy, nie waniliowy!- warknął do niego Kagami.
- Ki-chan! Jesteś kochany!- zawołała Momoi.
- Co to niby jest, nanodayo?- mruknął Midorima przyglądając się szklance.
- Łaa~! Jakie słodkie! Dobra robota!- pochwalił Murasakibara.
- Byleby miało cukier, co nie Atsushi?- uśmiechnął się Himuro.
- Wygląda gejowo... cały Kise.- stwierdził Aomine.
- I jak Kasamatsu-senpai? Smakuje?- wypytywał z uśmiechem czarnowłosego Ryouta.
- Nie ciesz się tak, idioto!- syknął Yukio uderzając blondyna pięścią w żebra.
- Nie smakuje ci, Akashi-kun?- nagle pojawił się przy mnie niebieskowłosy zawodnik Seirin.
- Nie przepadam za słodkimi napojami. Masz ochotę, Tetsuya?- wskazałem na moją szklankę.
- Akashi, wara od Kuroko!!- zawołał Taiga z drugiego końca salonu.
- Wybacz za niego, Akashi-kun.- błękitnooki wziął ode mnie szklankę, a ja pospiesznie złapałem za jego nadgarstek.
- Jeżeli tylko będziesz potrzebował pomocy żeby się go pozbyć, znasz mój numer.- szepnąłem mu dyskretnie do ucha. Kuroko na początku posłał mi niezrozumiałe spojrzenie, a potem uśmiechnął się i kiwnął.
- Co tam szepczecie? Też chcę wiedzieć!- stanął przy nas Kise.
- Lepiej zajmij się swoim ukochanym Kasamatsu-san, Ryouta.- powiedziałem podnosząc się z sofy.
- C-Co?! Akashicchi, skąd ty...?!- zawołał zszokowany blondyn.
- Wybaczcie, muszę się jeszcze z kimś zobaczyć. Miło było was wszystkich widzieć i serdecznie dziękuję za wspólnie spędzony czas.- ukłoniłem im się lekko i po raz ostatni spojrzałem na moich przyjaciół. Potem skierowałem się do wyjścia z kurortu, gdzie już czekał na mnie szatyn w białej koszulce z krótkim rękawem oraz ciemnymi spodenkami.
- Wybacz za spóźnienie. Ryouta zrobił shake z arbuzów, więc musiałem chwilę zostać.- wytłumaczyłem się przystając przy Furihacie.
- N-Nic się nie stało.- mruknął kopiąc szarym trampkiem nieduży kamyk na drodze.
- Błagam, Kouki spójrz na mnie.- poprosiłem ujmując jego policzki w obie dłonie. Oparłem czoło o czoło szatyna i przymknąłem a chwilę powieki.
- Dlaczego nie możesz wyjechać po śniadaniu? Reszta twojej drużyny jedzie pociągiem dopiero po dziesiątej. Podobnie jak reszta...- Boże, czy on się dąsa o to, że wcześniej go opuszczam...?
- Wybacz mój miły, ale ojciec mi na to nie pozwolił. Przyjedzie po mnie prosto z delegacji. Kazał mi być o ósmej, na stacji. Wracamy do Kyoto razem.- wyjaśniłem wdychając jego zapach.
- Uracz mnie proszę ostatnim pocałunkiem...- czułem pod palcami, jak policzki szatyna się rozgrzewają. Po chwili, zupełnie niespodziewanie dotknął wargami moich ust. Całował tak delikatnie, niewinnie, słodko...
- Będę tęsknił... tak bardzo.- przytuliłem go mocno do siebie.
- J-Ja też...- wyszeptał nieśmiało w moje ramię.
- Kouki...- miałem zamiar znowu zasmakować różanych warg, ale kątem oka dostrzegłem drobną publikę.
- Długo jeszcze zamierzacie się tak czaić? Wyłaźcie! Wszyscy!- rozkazałem. Zza uchylonych drzwi budynku usłyszałem hałasy. Po chwili na zewnątrz wyszli prawie wszyscy zawodnicy Seirin oraz całe Pokolenie Cudów.
- Akashicchi... ty z Furihatacchi... Gratuluję!!- zawołał blondyn ocierając łzy szczęścia białą chusteczką.
- Życzę pomyślności, Akashi-kun.- skłonił się Tetsuya.
- Same geje...- mruknął Daiki drapiąc się po karku.
- Tsk... Nawet Akashi kogoś znalazł!- odezwał się Bakagami.
- Akashi-kun! To takie wspaniałe!- uśmiechnęła się Momoi.
- Tylko go nie uszkodź, nanodayo.- poprawił swoje okulary Shintarou.
- Żeby nie było żadnych niedomówień... Kouki jest mój. Spróbujcie położyć na nim palec, a wam go obetnę, zrozumiano?- wszystkich zebranych przeszedł dreszcz, po czym jednocześnie kiwnęli głowami. Zwróciłem moją uwagę na zawstydzonego szatyna.
- Widzisz? Nie musisz się już o nic martwić. Wszyscy wiedzą.- uśmiechnąłem się do niego i pogłaskałem dłonią miękkie, brązowe włosy.
- Seijuurou! Dlaczego to-?!- chłopak nie dokończył zdania, czując moje chłodne wargi na czole.
- Bo jesteś tylko i wyłącznie moim Furihatą Koukim. Nie pozwolę nikomu mi cię odebrać...- odrzekłem wpatrując się w migdałowe tęczówki.
- Sei...- szepnął cicho. Uśmiechnąłem się i musnąłem nosem jego gorący policzek.
- Czas na mnie... Napiszę do ciebie wieczorem, zgoda?- wyszeptałem mu do ucha.
-... kocham cię.- usłyszałem, po czym brunet zerwał się biegiem w stronę kurortu, zostawiając mnie z głośnym dudnieniem w piersi, uśmiechem na ustach oraz przyjemnym ciepłem...


Dziękuję Ci,
za najwspanialsze wakacje mojego życia.
Za najpiękniejsze chwile...
Od teraz każde kolejne,
spędzimy już zawsze...
razem.


*****

Ohayo~! ;)


Może zacznę od zdjęć w poście? Rowally- moja guru art'ów z AkaFuri (jest niesamowita, desho?? *-* :O). Bez jej twórczości, nie byłoby mojej miłości do AkaFuri! <3 (znowu rymy... ^^)


Teraz czas na moją fotkę-niespodziankę!
 Parę osób zastanawiało się jak wygląda/smakuje shake z arbuza... 

 Shake Joleen i Akashi-sama ^-^

Shake składa się z arbuza, truskawek, bananów oraz... dużej ilości cukru! <3 
W smaku jest... *bierze spory łyk* obłędny! ^^
(rozwikłała się tajemnica, po co Joleen tyle słodkości! ;D)


No i mały dodatek, który wyszedł wczoraj, przy oglądaniu Junjou Romantica 3... Pomijam Takusia w przeuroczym openingu... ale to jest to, na co czekało moje kokoro całe wieki!
Widzieliście?! *o* To jest właśnie moja nadzieja!! Nadzieja, na trzeci sezon mojego najukochańszego anime!! *nosebleed*


Na koniec, dwa słowa do opowiadania...
AkaFuri!! Moje słodkie, moje najdroższe...! Nie odchodźcie...! ;_; Wakacje zresztą też! Samochody takie straszne! Nie chcę się uczyć jakie są typy świateł w aucie albo do czego służy sprzęgło!!
- Czego się tak boisz? Jeszcze nawet nie odbyłaś pierwszej lekcji...- mruczy Akashi-sama znad gazety.
- No ale to już niedługo!! A potem chwila, moment i za kółko! Doushio???- kulę się oraz kiwam z boku na bok.
- Nie mam wyboru... Pójdę z tobą.- wzdycha absolut odkładając prasę.
- E-Eh?! Przecież ty nie jesteś pełnoletni!- wołam. Seijuurou unosi jedną brew i spogląda na mnie.
- Ale mam moc Emperor Eye, skarbie.- uśmiecha się zadziornie, a ja omdlewam z nadmiaru jego perfekcyjności...

PS. Tutaj drań Mayuzumi. Joleen-san każe brać udział w ankiecie. Odmeldowuję się oraz polecam obejrzeć jakieś dobre yaoi.
Mayuzumi C.


Joleen :*

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Rozdział XXX

„Lost in the Darkness”                           UWAGA+16!!!



Nad ranem moje ramiona otoczył nagły chłód. Dodatkowo pod palcami wyczułem delikatny materiał... Inny niż moja kołdra na strychu. Otworzyłem zaspane oczy. Okazało się, że nie znajdowałem się u siebie. No tak...- pomyślałem, a następnie na moich ustach pojawił się lekki, niekontrolowany uśmiech. Zerknąłem dyskretnie na prawo. Ujrzałem czarnowłosego z zamkniętymi oczami, leżącego na boku, zwróconego w moją stronę. Kruczoczarna grzywka opadała mu delikatnie na oczy i zasłaniała długie, ciemne rzęsy. Nie zdałem sobie sprawy, że zacząłem się w niego wpatrywać. Kochałem tego mężczyznę. Wczorajszy moment... nie zraził mnie. Wręcz przeciwnie. Czułem, jakby wszystko nareszcie znajdowało się na swoim miejscu. Nadmiar moich uczuć został przelany w namiętnym akcie. Pomimo pewnego dyskomfortu oraz bólu... byłem ogromnie szczęśliwy.
Zmrużyłem powieki i przysunąłem się do zaskakująco ciepłego ciała Leviego. Czułem więź między nami. Nasze relacje uległy całkowitej zmianie. Nie mogliśmy powrócić do relacji opiekun-podopieczny. Trochę było mi szkoda, ale jeżeli mogłem w taki sposób zbliżyć się do Rivaille, poznać go i w końcu sprawić by został tylko mój... Zabrakło mi tchu w piersiach. Czy można kochać aż "za bardzo"...?- ponownie spojrzałem na spokojną twarz ciemnowłosego. Wsłuchiwałem się w równomierne oddechy oraz bicie serca. Musiałem go dotknąć. Niepewnie wyciągnąłem dłoń w stronę jego twarzy i opuszkami palców przejechałem po szczęce oraz policzku Rivaille. Wbiłem wzrok w lekko wygięte, zachęcające usta. Nie mogę się powstrzymać... Znowu.- przymknąłem powieki i dotknąłem drżącymi wargami ust mężczyzny. Kocham, kocham, kocham...
- Eren.- usłyszałem jego melodyjny głos. Napotkałem surowe, kobaltowe tęczówki. Po chwili odsunąłem się od mężczyzny z rumieńcami na twarzy.
- T-To nie-!- chciałem się wytłumaczyć, ale w tamtym momencie Levi pociągnął mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Zamurowało mnie. W pierwszej chwili myślałem, że mnie ochrzani... Wręcz przeciwnie! Rivaille zaczął kontynuować! Badał wnętrze moich ust językiem, muskał skórę swoimi palcami oraz łaskotał grzywką.
- Levi...- jęknąłem, gdy się ode mnie oderwał.
- Masz dzisiaj szkołę. Nie posunę się dalej... Na razie.- ostrzegł z błyskiem w oczach. Kiwnąłem i posłałem mu swój uśmiech. Czarnowłosy zamrugał zdziwiony.
- Jesteś... szczęśliwy?- zapytał niespodziewanie.
- Co to za pytanie?- mruknąłem i wtuliłem się w jego nagi tors.
- Nie jesteś... Nie. Oczywiście, że nie.- westchnął czarnowłosy i obrócił się na plecy.
- Levi... Opowiedz mi o sobie. Proszę.- spojrzałem mu w oczy. Wpatrywał się we mnie chwilę, a następnie zerknął na zegar stojący na etażerce.
- Nie mamy na to czasu.- odparł szybko.
- A kiedy będziemy mieli?- Nie odpuszczę. Zrozum to w końcu...
- Dziś wieczorem? Przyjadę po ciebie, po szkole. Pójdziemy coś zjeść i... Miałbyś na coś ochotę? Kino? Teatr?
- Levi... Czy ty zapraszasz mnie na randkę?- zapytałem z kpiącym uśmiechem. Kiedy mężczyzna spojrzał na mnie z poważną miną, zrobiłem wielkie oczy, po czym zacząłem się śmiać.
- Z czego tak rżysz, bachorze?- warknął Rivaille i zdzielił mnie jedną z mniejszych poduszek ozdobnych.
- Po prostu nie wierzę, że to dzieje się naprawdę...- powiedziałem ocierając wilgotne kąciki oczu. Po chwili poczułem na sobie wargi Leviego.
- Kocham cię...- szepnąłem ledwo słyszalnie w jego usta.

***

- Forest! Dobry humor dopisuje?!- zawołał do mnie pogodnie Thomas.
- Żebyś wiedział.- odpowiedziałem. Cały dzień w szkole chodziłem z szerokim uśmiechem na ustach. Nie mogłem tego opanować. Cały tryskałem energią i zadowoleniem z życia. W końcu... Znalazłem kogoś, dla kogo warto istnieć!
- Jeager! Nie bujaj w obłokach, tylko skup się na grze!- krzyknął do mnie kapitan Reiner.
- H-Hai! Przepraszam najmocniej!- skłoniłem się. Usłyszałem cichy chichot członków drużyny.
- Zaczynamy! Przegrana drużyna zostaje i sprząta po meczu!- oznajmił blondyn oraz zagwizdał w gwizdek na sygnał rozpoczęcia. Gdyby nie Connie, nie wiedziałbym nawet w jakiej jestem grupie. Rozejrzałem się po moich kolegach i zdębiałem, gdy ujrzałem twarz Jeana. Patrzył na mnie z gniewem w oczach i zacięciem. Oboje byliśmy biegaczami. Oczywiste było, że mnie wyzywa. Zgoda. Pokaż na co cię stać!

***

- ...w takim razie zostają tylko Jean i Eren! Sorki, chłopaki!- C-Co?! Jak to?! Kurna! Znowu odpłynąłem myślami!- po chwili zostałem sam na sam z moim wrogiem. Zerknąłem w stronę Jeana. Wysoki chłopak o rozjaśnionej czuprynie, w sportowym stroju do baseball'a mierzył mnie wzrokiem, a następnie zaczął zbierać kije baseballowe z boiska. Przełknąłem ślinę oraz w milczeniu zacząłem mu pomagać. Kiedy wszystko zanieśliśmy na zaplecze, skierowałem się do wyjścia.
- Zostawiam klucz tobie! Na razie!- pożegnałem się pospiesznie i zwróciłem w kierunku drzwi. Wtedy chłopak pociągnął mnie za koszulkę oraz przyszpilił do ściany.
- Myślisz, że uwierzę w tą bajeczkę o amnezji? Nie rozśmieszaj mnie...- syknął mi wprost do ucha.
- Puść mnie do cholery!!- krzyknąłem. Próbowałem mu się wyrwać, ale w porównaniu do niego byłem o wiele słabszy. Zaciskał moje ręce do tyłu i przygniatał swoim ciałem. Nie mogłem się poruszyć.
- Mam czarny pas w karate, bęcwale. Nie wyrwiesz mi się.- parsknął.
- Czego ty ode mnie chcesz?!- zawołałem czując narastające przerażenie.
- Zemsty.- powiedział i popchnął mnie na podłogę. Z łupnięciem upadłem na twardy marmur i spojrzałem na szatański uśmiech chłopaka, który zamknął mnie w ciemnym magazynie...



*****

Witajcie~!


Na początek... Wszystkiego Najlepszego Tsugami Ackerman! ^^ Właśnie Tobie dedykuję ten rozdzialik! Życzę szczęścia, zdrowia, miłości, cukru, wielu epickich anime do obejrzenia, mang do przeczytania oraz roku szkolnego do przeżycia! ;D Ściskam mocno i jeszcze raz wszystkiego NAJ!<3 :*

Teraz do mojej kochanej reszty...


Wydobrzeliście po dawce seksów, tak jak Eren? ;D

Nie ma tak dobrze! A co! ;) Od razu przypomina mi się motto mojej koleżanki: "Life is a bitch. So learn how to fuck it!" xD

W następnym rozdziale ratunek- przez kogo? No i czy randka dojdzie do skutku? Co powie jaśnie pan Levi Grey? ^^ ;) Dziś bez spoilerów! -.- Akashi-sama pomaga mi odpisać na poniższe pytania...


Pytanka od Kill-chan, która mnie nominowała mnie i Akashi-sama do Liebstera. Od razu informuję, że "zasady są po to żeby je łamać" ;D


1. Wolisz mięso czy warzywa?
Warzywa. Dodam, że nie jem mięsa wcale.
Tofu.
To nie warzywo, Akashi-sama...
To JA tutaj jestem absolutem, więc bez gadania.
...

2. Jaka rzecz jest po twojej lewej stronie?
Akashi-sama ^^
Joleen-sama <3

3. Uwielbiasz deszcz?
KOCHAM!!! <3 Najlepszy środek na wenę ;)
Nie bardzo... 

4. Czego nienawidzisz? 
Wielu rzeczy, ale najbardziej szkoły -,-
Kiedy Chihiro gapi się na Joleen i wymusza spacery "na osobności"...
Akashi-sama mój kochany zazdrośnik <3
<3

5. Jaki kolor opisywałby ciebie?
Róż! ^_^
Czerwień... Trzeba tłumaczyć?

6. Ile serii anime/mangi masz za sobą?
Nigdy nie liczyłam... ale na pewno powyżej stu *lans* ^^
Czasem oglądam z Joleen, ale wolę dobrą książkę.
Od kiedy mangi to książki?
Może light novel?
Mayu-chan, do budy!

7. Oglądasz Blowka? 
A czo to? o_O
...

8. Co teraz robisz?
Odpisuję na pytania...? ;P
Przyglądam się mojej ukochanej. Jej długim palcom na czarnej klawiaturze, długim, ciemnym rzęsom, wargom, które zaraz ucałuję...
A-Akashi-sama! *//.//* 
Mission completed ^^

9. Pisanie to twoje hobby czy zbicie czasu?
Hobby. Pasja. Życie.
Nie piszę. Tylko czasami listy do mojej matki. 
Akashi-sama traktuje listy jako pamiętnik. Jest niesamowity!! <3

10. Jakie masz przezwisko?
Zachowam to w sekrecie! Trochę tajemniczości ludzie! ;D
Akashicchi, Aka-chin, Sei, Sei-chan.

11. Czytasz moje opowiadania?
Udało mi się przeczytać jedynie one-shot z Akashim-sama...
To strata czasu. Lepiej zrobić coś bardziej pożytecznego...
Akashi-sama...! :O Jak możesz! Śpisz dziś z Kou-chan'em! *wychodzi z trzaskiem drzwi*
No pięknie...


Moje pytanka:

1. Ulubiony pairing yaoi?
2. Ulubione anime (na ten moment ^^)?
3. Ulubiona postać z KnB?
4. (do pytania 3) Czemu nie Akashi? Jeżeli on, to czemu właśnie absolut?
5. Psy czy koty?
6. Tytuł ulubionego opowiadania/one-shot'a u mnie?
7. Tęsknisz za szkołą?
8. Gdzie widzisz się za 10 lat?
9. Ulubione danie?
10. Masz jakieś mangi na półce? Jakie?
11. Chciałabyś mieć swoją dakimakurę? Z kim?


Nominuję teraz ja, tak? ^^ Hihi... *zaciera rączki* (nie będzie 11, bo aż tylu nie znam/lubię xD)
http://szalonaslashzakrecona.blogspot.com
http://tworczosc-kill-chan.blogspot.com
http://story-yuuki.blogspot.com
http://opowiadania-yaoi-oneshot.blogspot.com


Joleen :*

niedziela, 23 sierpnia 2015

Story Five

My Summer Vacation by Akashi Seijūrō






Kiedy dopłynęliśmy na ląd, kątem oka dostrzegłem, jak brunet zaczął się podnosić.
- Pomóc ci?- zapytałem odwracając się w jego stronę. Kiedy nasze oczy się spotkały, chłopak cały się zarumienił, stracił równowagę i wpadł do wody. Na szczęście byliśmy na pewnym gruncie...
- Nic ci nie jest?- Co on do cholery wyprawia?
- N-Nie! Ja... Ja muszę iść!!- nagle zerwał się biegiem w stronę kurortu. Dziwak...- westchnąłem i potarłem jeszcze wilgotne od wody czoło. Sam nie jestem lepszy...- podgryzłem dolną wargę. Odstawiłem rower na miejsce oraz zabezpieczyłem go łańcuchem. Następnie poszedłem się w ślady szatyna...

***

- Sei-chan! Gdzie się podziewałeś tyle czasu?!- dopadł mnie Reo, gdy zszedłem do baru. Budynek, w którym byliśmy zakwaterowani miał dwa piętra. Parter- recepcja i bar z kuchnią, pierwsze piętro- salony gier, drugie- pokoje sypialne z łazienkami. Wielokrotnie znajdowałem się w dogodniejszych miejscach z lepszymi warunkami, ale nie narzekałem. Czysto, schludnie i wygodnie. Kwalifikował się do moich standardowych wymagań. Po plaży poszedłem do pokoju, który dzieliłem z Reo. Wziąłem szybki prysznic oraz ubrałem swoją ciemną yukatę. W kurorcie panował zwyczaj, aby w czasie pobytu mieć ją na sobie. Pomogło mi to odprężyć się i poczuć jak w domu. Zamówiłem swoją ulubioną potrawę oraz obejrzałem pomieszczenie, w jakim się znajdowałem. Ciemne panele na ścianach, wentylatory stojące w każdym kącie, bar z trzema wysokimi krzesłami oraz parę roślin w kolorowych doniczkach. W barze znajdowało się też parę stolików z jasnego drewna. Przysiadłem się do jednego z nich, tuż przy oknie. Następnie spojrzałem na wyczekującego mojej rychłej odpowiedzi czarnowłosego w białej yukacie.
- Byłem na rowerze wodnym. Dopiero co wróciłem.- oznajmiłem ze spokojem.
- To niemożliwe! Posmarowałeś się jakimś filtrem?- zapytał podejrzliwie Mibuchi.
- Nie. Zapomniałem.- odpowiedziałem wprost.
- A-Ale Sei-chan!! Jesteś tak samo blady jak zawsze!- zauważył ciemnowłosy. Spojrzałem na swoje ręce. Ma rację...- wzruszyłem ramionami nie przejmując się zbytnio tym faktem. Po krótkiej chwili pojawiła się młoda kelnerka, która podała mi moją ulubioną zupą tofu.
- P-Proszę...- powiedziała. Kątem oka zdołałem wyłapać niewinny rumieniec na jej policzkach. Z pewnością jest tu nowa. Pracuje u ciotki, chciała zarobić "wakacyjne parę groszy"...- użyłem mocy mojego oka. Kiwnąłem do niej z grzecznym uśmiechem. Dziewczyna prawie dostała zawału i chwiejnym krokiem skierowała się na zaplecze. Dziewczęta w tych czasach nie potrafią ukrywać emocji...- westchnąłem biorąc łyżkę do ręki.
- Opowiesz mi coś o zawodach siatkówki?- poprosiłem przyjaciela wskazując na krzesło naprzeciwko. Reo przysiadł się i zaczął paplać jak najęty. W czasie jego monologu, zdążyłem jeszcze zamówić i zjeść mój ulubiony deser, który proponowałem ciemnowłosemu, ale buzia mu się nie zamykała. W pewnym momencie oparłem jedną rękę o brodę, a drugą mieszałem sorbet truskawkowy w kryształowym klosiku. Ten kolor... przypomina mi odcień rumieńców tego szatyna...
- Sei-chan?- spojrzałem na mojego zdziwionego towarzysza.
- Uśmiechasz się... To przez moją historię o arbuzach czy coś się stało?
- C-Co?- dopiero gdy zwrócił mi uwagę, zauważyłem, że kąciki moich ust lekko się unosiły. Dlaczego? Dlaczego nie mogę przestać o nim myśleć? Czyżbym...? Nie. To niedorzeczne. Ja, Akashi Seijuurou... zauroczony?
- Kagami!! Wyzywam cię na pojedynek!- usłyszałem hałasy dochodzące z góry.
- Idziemy?- zaproponował Reo z błyskiem w oczach. Zapłaciłem za posiłek (choć nie musiałem, ale jedzenie było zadziwiająco pyszne), a następnie skierowaliśmy się do salonu na piętrze. Kiedy otworzyliśmy drzwi... Ujrzałem prawdziwą Sodomę i Gomorę. Zresztą jak zwykle, gdy moi koledzy z Teikou znajdowali się wszyscy razem i to w jednym pomieszczeniu...
- Ty, ja i stół do ping ponga!!- zawołał Aomine ubrany w ciemnoniebieską yukatę we wzory, do zawodnika drużyny Seirin.
- Nie mam ochoty...- mruknął Kagami w brunatnym stroju. Siedział jakiś nadąsany spoglądając za okno.
- Tsk... To nie moja wina, że nie potrafisz grać w inne sporty niż koszykówka! To ja powinienem być obrażony! Przez ciebie nasza drużyna odpadła już w pierwszym meczu!- warknął Daiki.
- Odczep się! Skąd miałem niby to wiedzieć?! Jest piłka?- jest! Jest boisko?- jest! Jest siatka...?
- Ale nie rzuca się "do" czy "na" siatkę tylko NAD, ty skończony idioto!!- zawołał niebieskooki.
- Czepiasz się szczegółów...- odparł znudzony Taiga.
- Tetsu-kun~!!- zawołała Momoi obejmując Kuroko za szyję. Miała na sobie bladoróżową yukatę z pokaźnym dekoltem oraz włosy spięte w kok.
- Momoi-san... Co się stało?- zapytał ją niebieskowłosy.
- Tetsu-kun...! Ja... Ja....!!- szlochała w jego tors.
- Przegrałaś pusta lalo!- roześmiała się szatańsko trenerka Seirin w żółtym ubraniu.
- Co?! Jak to możliwe?! Przecież Momoi-san...!- zapytał dyskretnie Kawahara Hyuugę. Trójka jury siedziała razem na jasnej kanapie, po lewej stronie i wyglądała... tragicznie.
- Powinniście być wdzięczni, idioci! Uratowaliśmy wam życie! Gdyby trenerka nie wygrała, wszyscy skonalibyśmy na najbliższym treningu!!- wytłumaczył okularnik.
- Senpai... Dziękujemy i doceniamy wasze poświęcenie!!- zawołali uczniowie i skłonili im się nisko.
- Kasamatsu-senpai... Proszę...!- usłyszałem zduszony jęk. Po prawej, na podłodze leżał blondyn, a na nim siedział czarnowłosy i popijał ze spokojem swoją zieloną herbatę w glinianym kubku.
- Co tam mamroczesz? Od kiedy pamiętam, meble i ryby głosu nie mają!- powiedział z uśmiechem Yukio.
-  Senpai... nigdzie nie było arbuzów, ale przecież kupiłem mango-!
- Świetnie. Możesz je sobie wsadzić w...!
- Takao! Z czego tak rżysz?!- w drzwiach pojawili się Shintarou w ciemnozielonej yukacie oraz Takao w czarnej. Ciemnowłosy cały trząsł się ze śmiechu. Kiedy spojrzałem na chłopaka obok Kazunariego... również ogarnął mnie dobry nastrój. Midorima cały był czerwony. Dosłownie. Dodatkowo z włosami o specyficznym odcieniu...Wyglądał niczym dojrzała truskawka.
- C-Co... Pff! Czemu jesteś czerwony?!- zapytał Taiga chichocząc razem z Daikim.
- Shin-chan pomylił krem z oliwką, a potem zasnął na słońcu i stał się prawdziwą truskawką!- Takao z całych swoich sił próbował zachować powagę.
- To twoja wina! Gdybym miał swój przedmiot...!!- warknął na niego Shintarou.
- Mido-chin...- przy zielonookim stanął Atsushi w purpurowej yukacie. Po chwili oczekiwania, wyjął z kieszeni batonika i wcisnął Midorimie do dłoni.
- "Snikers"?!- zawołał okularnik przypatrując się fioletowowłosemu.
-... zjedz Snikersa, bo jak jesteś głodny, to zaczynasz gwiazdorzyć.- poradził Murasakibara z uśmiechem.
- Pff-! Hahaha! Już nie mogę...!- Takao wybuchnął śmiechem. Gdyby nie podtrzymujący go za ramiona Himuro, pewnie tarzałby się po podłodze.
 - Akashi!- przed moimi oczami pojawił się Kotarou razem z Nebuyą. Oboje byli w identycznych,  białych yukatach. Że też znaleźli odpowiedni rozmiar dla Eikichi...
- Yo!- przywitał się czarnoskóry.
- Dobry wieczór. Eikichi, masz jakąś dziwną, białą substancję na policzku.- wskazałem na jego prawy policzek.
- To bita śmietana.- odrzekł pozbywając się nieczystości kciukiem. Oby...
- Wygraliśmy zawody! Jesteś z nas dumny?- powiedział blondyn z iskierkami w zielonych oczach.
- Dobrze się spisaliście.- pogłaskałem Kotarou po jasnych włosach.
- Zaraz zaczynamy grę w karaoke! Dołączysz do nas?- poprosił mnie Hayama.
- Słabo śpiewam, ale chętnie z wami zostanę...- odrzekłem z łagodnym uśmiechem.
- Już nie bądź taki skromny! Nie znam jakiejkolwiek dziedziny, w której byłbyś "słaby"!- powiedział Reo puszczając do mnie oko.
- Ktoś powiedział KARAOKE?!- nagle Kise poderwał się w całej gotowości. Kasamatsu coś do niego krzyczał i wyzywał, ale chłopak był już w zupełnie innym świecie.
- O Boże...- jęknął ktoś widząc zapał Ryouty.
- Podzielimy się na dwie drużyny, które zostaną wybrane losowo.- oznajmił Kotarou kończąc wpisywać chętnych uczestników. Na wielkim ekranie wiszącego telewizora pojawił się napis: "Aomine vs. Kagami".
- Ha! Dajesz tygrysie!- złapał za mikrofon Daiki.
- Wylosowana piosenka... "Exciting Communication"!
- Oh yeah! Nasza nuta!- niebieskooki szturchnął czerwonowłosego w bok i zabrał go na parkiet. Reszta zebranych usiadła niedaleko oraz robiła za widownię. W pewnym momencie zorientowałem się, że szukałem wzrokiem młodego bruneta z drużyny Seirin. O dziwo, nie był obecny w salonie...
Minęło trochę czasu. Obserwowałem graczy w salonie dopóki ktoś z recepcji nie przyszedł i kazał nam się rozejść do pokoi, gdyż nadeszła cisza nocna. Pożegnaliśmy się i ruszyliśmy na piętro.
- Dobranoc, Sei-chan. Musimy dobrze się wyspać. Jutro wracamy do domu.- powiedział Mibuchi okrywając się kołdrą. Przed snem musiał oczywiście nakremować swoje "boskie ciało" drogim balsamem o ostrym zapachu kokosa... Na szczęście zdążyłem się już przyzwyczaić. Współczułem jedynie Kotarou, który musiał znosić towarzystwo Eikichi. Na samą myśl przeszły mnie dreszcze...
- Dobranoc, Reo.- zgasiliśmy lampki nocne. W pokoju zapanował mrok. Spojrzałem za otwarte na oścież okno. Niebo było całe usłane ciałami niebieskimi. Wyglądało, jakby ktoś na ciemnym płótnie namalował setki jasnych punkcików, łączących się niewidzialnymi nićmi w kształcie różnorakich konstelacji. Chwilę później powróciłem myślami do nieznajomego bruneta i jego miękkich ust. Cóż to musiała być za sceneria! Dwójka, w objęciu, na plaży, zachód słońca i ten pocałunek... Teraz się dziwisz dlaczego cię unika?- parsknąłem cicho. Od dwudziestu minut sen nie chciał mnie uraczyć, dlatego wpadłem na pomysł, aby się przewietrzyć. Zabrałem ze sobą parę sportowych butów, czarną koszulkę oraz jasne spodenki do biegania. Na palcach przeszedłem obok śpiącego czarnowłosego i skierowałem się do łazienki, gdzie pospiesznie się przebrałem. Gdy wyszedłem z pomieszczenia, na holu, tuż przy schodach znajdowały się otwarte drzwi od innego pokoju. Niech to...- przygryzłem dolną wargę i stanąłem przy drzwiach. Usłyszałem głosy, więc zajrzałem do środka.
-... mam cię przepraszać? Poza tym to nie moja wina! Trzeba było pomyśleć zanim zasnąłeś na słońcu!- zawołał Takao. Razem z Midorimą siedzieli na podłodze. Shinatrou miał zsuniętą yukatę z ramion, a Kazunari pochylał się za jego zaczerwienionymi plecami i smarował ciało zielonookiego jakimś kremem.
- Tsk! To piecze, nanodayo!!- warknął na chłopaka. W odpowiedzi Kazunari zachichotał cicho próbując powstrzymać się od kolejnego wybuchu głośnym śmiechem.
- Wybacz... Shin-chan...- powiedział po chwili. Już chciałem się ulotnić, gdy usłyszałem dziwny pomruk.
- Nee, gdzie mam cię jeszcze posmarować?- spytał zawadiacko Takao.
- Chyba żartujesz, nanodayo! Nie będziemy tutaj robić niczego podejrzanego, Pervertao!- odpowiedział Shintarou poprawiając swoje okulary. "Podejrzanego"? "P-Pervertao"?- zmarszczyłem brwi.
- Boisz się, że nas nakryją Shin-chan?- zerknąłem ponownie do środka. Zdębiałem widząc, jak czarnowłosy pocałował najpierw policzek, a następnie wargi Midorimy. Shinatrou... jest z Takao? Są razem?!- nie mogłem wyjść z osłupienia. Ostrożnie trafiłem do schodów i zacząłem powoli schodzić na dół. Co to ma znaczyć? Od kiedy...? Jak nie mogłem niczego zauważyć?!- z rozmyśleń oderwały mnie kolejne odgłosy. Tym razem dochodzące z kuchni. Podszedłem do ściany i wychyliłem się.
- Senpai...! Powiedz mi chociaż jeden dobry powód!- zawołał zdruzgotany Kise.
- Nie pasujemy do siebie! Zrozum to!- odwarknął Yukio i odtrącił jego dłonie, które spoczywały na ramionach niebieskookiego.
- Wytłumacz mi! Moim zdaniem jesteśmy idealnie dobrani!
- Tak? Sprawdziłem ostatnio ranking na twojej stronie! 60% fanek jest za twoim związkiem z Aomine, a 39.8% z Kuroko. Więc dla mnie zostaje jakieś 0.2%!
- O czym ty mówisz?!
- Już ty dobrze wiesz! Nie rób ze mnie idioty na twoim poziomie!
- Kasamatsu-senpai... Czy ty... Wchodziłeś na mój fanpage...?- zapytał zdziwiony blondyn.
- To nieistotne! Ważny jest twój związek z Aomine z Too i to, że obmacywał cię na moich oczach!- odparł niższy chłopak z grymasem na twarzy. Kise opadła szczęka.
- S-Senpai... Jesteś niesamowity!- objął go niespodziewanie Ryouta.
- OY!! Czy ty słuchasz co się do ciebie mówi?!- wrzasnął Yukio.
- Oczywiście! Właśnie pokazałeś mi jak bardzo jesteś o mnie zazdrosny i jak ci na mnie zależy!- ucieszył się model.
- Że co?!
- Kasamatsu-senpai... tak bardzo mi przykro! Obiecuję, że już nigdy cię nie zdradzę! Tak bardzo cię kocham...- powiedział i złączył ich usta w pocałunku. Ciemnowłosy próbował się odsunąć, ale po krótkiej chwili dał za wygraną oraz odwzajemnił czułość ukochanego. Ja tymczasem (z dawką kolejnego szoku) udałem się do wyjścia oraz próbowałem przyswoić szokujące informacje. Wyszedłem z budynku. Skierowałem się ku plaży, gdy nagle usłyszałem kroki. Skoczyłem w bok i schowałem się za krzaki. Moment... Dlaczego ciągle się ukrywam?- przeszło mi przez myśl, ale właśnie wtedy ujrzałem kapitana oraz trenerkę Seirin. Szli razem, tuż obok siebie. W jednej ręce chłopak trzymał siatkę z zakupami.
- Mam nadzieję, że tyle wystarczy. Ten Midorima... Z początku wydawał się mądrzejszy.- odezwał się Hyuuga.
- Ty też.- mruknęła brunetka.
- C-Co? O czym ty mówisz?- zapytał okularnik.
- Mimo tego, że wyznałeś mi swoje uczucia... ciągle gapiłeś się na Momoi!
- Wcale nie!- zaprzeczył przystając.
- Nie kłam! Śliniłeś się na jej widok!
- Bo jestem facetem! Nie to co moi koledzy-!- ugryzł się za język ciemnowłosy.
- Co masz na myśli?- zmarszczyła brwi Aida.
- N-Nic! Zupełnie nic! Po prostu chciałem powiedzieć, że... Momoi to bardzo ładna dziewczyna i ma duże...
- Hyuuga-kun! Hentai-!- Riko miała zamiar go uderzyć, ale chłopak ją powstrzymał.
- Daj mi dokończyć! Może i jest ładna i potrafi zawrócić w głowach, ale nie tak... Nie tak jak ty, Riko!
- E-Eh?- szatynka opuściła dłoń i spojrzała na kapitana.
- Zawładnęłaś moim światem. Nie przyznałbym ci się co czuję, skoro niczego bym do ciebie nie czuł! Jesteś jedyną osobą, z którą pragnę być w poważnym związku. Z żadną inną!- chwilę stali w milczeniu, cali czerwoni na twarzach.
- Hyuuga-kun...- odezwała się dziewczyna. Kiedy chłopak odważył się spojrzeć w jej stronę, brązowooka stanęła na palcach i musnęła ustami jego ciepły policzek. Potem oboje uśmiechnęli się do siebie i przytulili. W końcu!- pomyślałem wycofując się. Uśmiech zawitał również na mojej twarzy. Zaledwie na parę sekund, gdyż zauważyłem niedaleko plaży kolejne dwie postacie. To jest jakiś żart?- przeszło mi przez myśl, gdy oparłem się plecami o drzewo. Próbowałem rozpoznać nieznajomych, ale bałem się, że zostanę nakryty.
- Dlaczego mnie tutaj zaciągnąłeś, Kuroko?- rozpoznałem głos tego skończonego idioty- Kagamiego.
- Musimy poważnie porozmawiać... Nie zamierzam dłużej ciebie kryć.- odparł Tetsuya.
- O co ci chodzi?- zapytał Taiga.
- Mam dość tych kłamstw. Po prostu powiedzmy o nas reszcie.- C-Co?! Ty też, Tetsuya...?! Nie mów, że chodzisz z tym kretynem!!- szczerze się przejąłem.
- Nie wierzę...- powiedziałem niechcący z nadmiaru emocji.
- Słyszałeś to?- odezwał się czerwonowłosy. Świetnie... jeszcze tego mi brakowało! Zostać złapanym na podsłuchiwaniu!
- Nie próbuj zmieniać tematu, Kagami-kun.- odparł twardo Kuroko.
- Nie próbuję! Po prostu słyszałem czyjś głos... Halo? Jest tam kto?!- zawołał Taiga. Wychwyciłem odgłos zbliżających się w moją stronę kroków. Nie mam dokąd uciec... Mówi się trudno. Przy okazji spróbuję przemówić Tetsuyi do rozsądku.- już miałem wyjść z mojej kryjówki, kiedy ktoś mnie ubiegł...
- Tetsu, Kagami... Co tutaj robicie?- nagle, znikąd pojawił się Daiki.
- Nie strasz mnie tak, Aho!- walnął go w ramię czerwonooki.
- Rozmawiamy. A ty? Dlaczego tu jesteś?- spytał podejrzliwie Kuroko.
- Musiałem się wyrwać z łap Satsuki. Cały czas jest zdołowana tą przegraną... Poszedłem kupić jej ulubione wiśnie.- wskazał na pudełeczko owoców w ręce.
- To miłe z twojej strony.- pochwalił go niebieskowłosy.
- Dobrze się składa, że spotykamy się tutaj w trójkę. Mam dla was propozycję nie do odrzucenia!- uśmiechnął się zadziornie Aomine.
- Już się boję...- mruknął Taiga.
- Nie kupuję tego gówna o tym waszym "nie związku". Na pierwszy rzut oka widać, że się posuwacie jak napalone...!
- Do rzeczy, Aomine-kun.- uciął Tetsuya.
- Chcę się do was dołączyć. Tylko pomyślcie, co to by była za noc!
- N-Nasz trójka...? Razem?- nie mógł sobie zilustrować Kagami.
- Nie mówię o poważnym związku, tylko szybkim numerku w składziku w na miotły, a raczej gorącym trójkącie na mojej chacie. Potem tygrysek by nam coś upichcił i każdy rozejdzie się w swoją stronę. Plan idealny!
- Myślałem, że chodzisz z Kise...- odparł Kagami.
- Ile można kochać się z tą samą osobą? Poza tym, czy wyglądam na osobę pragnącą stałego związku? Nie obrażaj młodego ogiera!- prychnął Daiki.
- No więc? Jaka jest wasza odpowiedź?- to był najlepszy moment na ucieczkę. Szybko ulotniłem się i w końcu trafiłem na plażę. Kiedy stanąłem na piasku i poczułem zapach nocnego powietrza zmieszanego z wodą, od razu się uspokoiłem oraz odprężyłem. Ta noc nie mogła być dziwniejsza... Postanowiłem odłożyć myślenie na później. Założyłem słuchawki, włączyłem swojego iPod'a i zacząłem biec wzdłuż plaży. Pomimo mojego postanowienia, znowu przyłapałem się na rozmyślaniu o szatynie z czekoladowymi oczami. Dlaczego tak bardzo zależy mi na tym nieznajomym? Wcześniej nigdy tyle razy nie wspominałbym obcego chłopaka... Może to dlatego, że go uratowałem? Skradł mi mój pierwszy pocałunek, który tak naprawdę nie był pocałunkiem... I jak on się do cholery nazywał? Bo nie sądzę, że Ferbi...- w pewnym momencie spojrzałem w dal oraz dostrzegłem postać siedzącą na piasku, przy wodzie. Gdy osoba spojrzała na mnie, serce zabiło mi mocniej w piersi i przypomniałem sobie dosłownie wszystko.
- Kouki...



*****

Konbanwa~! <3


Uff! Zdążyłam to dzisiaj wstawić! ;P *ociera wilgotne czoło dłonią*
Jak to już zdradził Mayu-chan... "Can you feel the love tonight?" XD (czy jakoś tak ;P) Zakochane pary się ujawniły! :D (tak szczerze, to nie shippuję KiseKasa, no ale arbuz to arbuz ^^ ;D)
Pewnie zauważyliście (albo i nie xD), że zabrakło jednej parki, ale nie dałabym rady psychicznie jej opisać -,- więc załóżmy, że Murasakibara nie jest jeszcze pewien swoich uczuć. "Cukier czy Himuro? Cukier...? Himuro...? :O" (ja wybrałabym cukier, ale ciii! ^^)

Miałam mały problem z podzieleniem tej części, bo jak wiecie za tydzień wstawię już tą ostatnią... :'( Dlatego też tajemniczy dodatek, o którym wspominałam pojawi się dopiero w przyszły weekend... -,- Ale warto poczekać! ^^

PS. A Lost-Tost pojawi się już... jutro! ^^ ;D (co Wy na to? Hihi... ^^) Jedna osóbka mam nadzieję, że będzie wiedziała dlaczego ;)


Joleen :*

środa, 19 sierpnia 2015

Rozdział XXIX

„Lost in the Darkness”                           UWAGA+16!!!



- I jak było w szkole?- zapytał mnie Levi w drodze do posiadłości.
- D-Dobrze...- Cholera. Nie mogę się uspokoić.- czułem jak policzki mnie wręcz palą, a serce bije zdecydowanie zbyt szybko. W mojej głowie cały czas powtarzało się niczym zdarta płyta zdanie ciemnowłosego z tamtego poranka. Wieczorem... W końcu odwiedzę pokój Rivaille... i może my... razem...
- Słyszysz?- zamrugałem i spojrzałem na kierowcę wpatrującego się we mnie z wyczekiwaniem.
- Przepraszam. Może pan powtórzyć?- poprosiłem. Mężczyzna przez chwilę milczał, a następnie zbliżył się do mnie i pociągnął lekko za moją dolną wargę zębami. Zadrżałem czując ciepło rozlewające się po całym moim wnętrzu. Pragnąłem jego dotyku, bliskości... Byłem pewien, że gdyby kazał mi rozstawić nogi na tylnych siedzeniach, uczyniłbym to bez najmniejszego wahania... Niestety, gdy tylko światła zmieniły się na zielone, Levi wrócił do prowadzenia pojazdu.
- Pytałem, czy pani oddała wam już testy z łaciny.- odezwał się czarnowłosy. Przełknąłem ślinę i przymknąłem powieki. Opanuj się do cholery! Pierwszy raz tak bardzo odczuwałem jego obecność w ten specyficzny sposób. Moje myśli stały się chaotyczne, a ciało pragnęło uwagi... Musiałem się powstrzymać. Co pomyślałby Levi?
- Wyniki będą pojutrze. Wszyscy nauczyciele muszą posprawdzać prace do weekendu...- odpowiedziałem modląc się w duch, żeby mój głos wydawał się jak najbardziej normalny.
- Dlaczego?
- W sobotę będzie zorganizowane jakieś przyjęcie z okazji rocznicy założenia szkoły... Nazwali to balem jesiennym.- oznajmiłem.
- Rozumiem. Zapisałeś się już?
- Eh?- zdziwiłem się i zerknąłem na ciemnowłosego.
- O co chodzi? Nie chcesz iść?- zapytał wprost.
- To nie tak...- mruknąłem ciszej i zwróciłem wzrok za okno. Słońce oczywiście nie pojawiło się na dłużej. Nad całym miastem, niebo zdążyły już opanować burzowe chmury. Czy to jakiś znak?
- Chodzi o tą blondynkę?- zgadł Rivaille.
- Nie chcę jej oszukiwać, nie zasługuje na to... Myślałem żeby porozmawiać z nią po balu, aby nie robić zbędnego zamieszania...
- Jesteś pewien? Przypomnę, że nasze obecne relacje nie kwalifikują się do tak zwanego "związku".- powiedział oschle Levi.
- W taki razie do czego?- spojrzałem na niego z wyrzutem.
- Dowiesz się wieczorem.- odparł tajemniczo, a mnie ponownie opanowały mieszane uczucia. Dojechaliśmy na miejsce w ciszy. Następnie weszliśmy do domu, w holu zaczęliśmy zdejmować buty oraz płaszcze. Zupełnie nie wiedziałem jak się zachować. Moje myśli stały się splątanym czarnymi nićmi kłębkiem...
- Masz jutro jakiś test? Projekt? Jakąś inną przeszkodę, żebym nie mógł cię teraz zaciągnąć do łóżka?- odezwał się zupełnie innym głosem niż zwykle Rivaille. Zgłodniałym, spragnionym, dorosłym... Nogi prawie się pode mną ugięły.
- N-Nie...- mój głos za to zabrzmiał niczym pisk wystraszonego zajączka, który spotkał na swojej drodze do lasu dzikiego, czarnego wilka z kobaltowymi oczami.
- Za mną.- wydał rozkaz i ruszył w stronę schodów. Przełknąłem głośno ślinę. Chwiejnym krokiem udałem się za nim. Nie zauważyłem, kiedy stanęliśmy przed drzwiami z ciemnego drewna. Levi wyciągnął niewielki, srebrny kluczyk z tylnej kieszeni spodni i wsadził go do zamka. Moje ciało przeszedł dreszcz.
- Kiedy tutaj wejdziesz... nie będzie odwrotu. Rozumiesz, Eren?- spojrzał mi badawczo w oczy. Czy na pewno tego właśnie chciałem? Miałem jeszcze możliwość... Okazję powrotu do "normalnego" życia nastolatka Erena Jeagera, który miał śliczną dziewczynę, tajemniczego opiekuna, porządną szkołę i kumpli. Pilnie się uczył, nie robił zbędnych problemów oraz starał się zapomnieć o nękającym go uczuciu do czarnowłosego... Tylko sęk w tym, że tej "normalności" prawdziwie nie zaznałem nigdy, a jedyny fakt którego nigdy nie byłem bardziej pewny, to taki, że kochałem Rivaille całą swoją duszą...
Napełniony odwagą i determinacją, kiwnąłem twierdząco do mężczyzny. Chciałem pokazać mu swój upór oraz przekonać, że zależy mi na nim bardziej niż sobie to wyobrażał. Levi zmrużył leniwie oczy i przekręcił klucz. Po chwili drzwi uchyliły się z piskiem. Świeże, nieznane mi dotąd powietrze oraz zapach napełniły moje płuca. W głębi pokoju dostrzegłem jedynie mrok, ale gdy postawiłem parę kroków naprzód widok zaczął się powoli układać. Pokój mężczyzny nie był ani mały, ani ogromny. Ściany pokryte zostały ciemnobeżową tapetą ze wzorami. Z białego sufitu zwisał nowoczesnym żyrandol z pięcioma żarówkami w przezroczystych kloszach. Na podłodze leżał miękki, bordowy dywan. Trzy duże okna naprzeciwko drzwi, udekorowane podwiązanymi kotarami w kolorze zaschłej krwi, wychodziły idealnie na morowe jezioro. Pod oknem znajdowały się dwa fotele obrócone w stronę okien oraz drewniany stoliczek. Po lewej stronie stało biurko pokaźnych rozmiarów, a nad nim wisiała tablica korkowa z przyczepionymi karteczkami oraz czarno-białymi zdjęciami. Kącik pracy? Po prawej znajdowało się królewskie łoże z jasnym baldachimem, czarną, satynową pościelą i wieloma poduszkami w różnych odcieniach bieli. Po jednej stronie mebla stała etażerka, a po drugiej (bliżej drzwi) niewielka, drewniana komoda na ubrania. Najbardziej jednak moją uwagę skupiła spora wnęka w ścianach, w lewym kącie pokoju. W odosobnionym pomieszczeniu znajdował się prawdziwy, czarny fortepian.
- Nie wiedziałem, że pan gra...- podszedłem do instrumentu. Okazało się, że to nie było wszystko. Na większym pianinie stały dwie ramki do zdjęć. Pierwsza fotografia, w srebrnej ramce ukazywała troje młodych ludzi. Dwóch mężczyzn, jednym z nich był oczywiście Levi, oraz dziewczynę. Chłopak obok Rivaille był blondynem o niebieskich oczach, ubranym w brązowy sweter w pionowe paski. Natomiast dziewczyna miała krótkie, rude włosy z grzywką, spięte w dwa kucyki oraz duże, orzechowe oczy. Nosiła białą koszulę i szarą kamizelkę. Dwójka nieznajomych szczerze uśmiechała się do obiektywu. Mimo tego, że czarnowłosy jako jedyny się nie uśmiechał, czułem bijącą od niego ciepłą aurę. Drugie zdjęcie, w złotej ramce, wyglądało na wiele starsze. Przedstawiało ciemnowłosą kobietę w białej, koronkowej sukni, rękawiczkach oraz parasolce w dłoni. Tło zdjęcia wskazywało na to, że zostało ono zrobione w jakimś specjalnym studio. Wyglądała niesamowicie podobnie do Rivaille. Miała takie same oczy oraz rysy. Wyraz jej twarzy był poważny lub też surowy. Czyżby... matka?- przeszło mi przez myśl. Wtedy zdałem sobie sprawę, jak mało wiem o Levim. Nie miałem bladego pojęcia, czy ma rodzinę, skąd pochodził, ani jakie miał nazwisko...
- Kim są ci ludzie?- odważyłem się zapytać. Mężczyzna podszedł do mnie i zerknął na zdjęcia.
- Czy to ważne?- mruknął oraz przejechał dłonią po moich plecach.
- Po prostu jestem ciekaw...- odpowiedziałem przyglądając się nieznanym mi postaciom.
- Chciałbym wiedzieć o panu wszystko...- wyjawiłem szeptem.
- W tym pokoju nie musisz zwracać się do mnie per "pan".- rzekł i dotknął dłonią mojego policzka, po czym zjechał palcami niżej. Złapał za mój podbródek. Spojrzałem mu niepewnie w oczy. Znowu były ciemniejsze niż zwykle. Zamglone...
- Chodź do mnie, Eren.- wymruczał, a następnie złączył nasze usta w długim pocałunku. Po raz pierwszy zdecydował się użyć języka. Nogi miałem jak z waty. Czułem ciepło jego ust oraz dłoni, które zwinnie zdejmowały ze mnie kolejne warstwy ubrania, dopóki nie zostałem w samej bieliźnie. Drżącymi dłońmi złapałem za koniec jego swetra.
- Mam to zdjąć... - pochylił się do mojego ucha.
-... czy raczej sam wolisz to zrobić?- dokończył podgryzając jego płatek. Jęknąłem cicho i nieco uniosłem ubranie do góry. Wyczułem ciepły oddech Leviego na szyi. Uśmiecha się?- pomyślałem podciągając golf. Czarnowłosy ściągnął go z ramion i rzucił na podłogę, obok sterty moich rzeczy. Przez chwilę przypatrywałem się nagiej klatce piersiowej mężczyzny. Była blada, gładka oraz dobrze zbudowana. Podobała mi się. Przesunąłem niepewnie dłonią po jego umięśnionym brzuchu.
- Co ze spodniami?- ponaglił Rivaille. Serce podskoczyło mi do gardła, a policzki zarumieniły się jeszcze bardziej.
- Ma-Mam je zdjąć...?
- Mogę mieć je na sobie, jeśli...- sam się zdziwiłem, gdy palcami dotknąłem chłodnego metalu paska. Ciemnowłosy zamilkł i czekał na mój kolejny ruch. Przełknąłem ślinę oraz rozpiąłem mu rozporek, a następnie zsunąłem spodnie w dół. Kiedy się ich całkowicie pozbył staliśmy naprzeciwko siebie. W samej bieliźnie... Otworzyłem usta, aby się odezwać, ale w tym samym momencie Levi pociągnął mnie za nadgarstek i wylądowałem na łóżku. Po chwili mężczyzna pochylił się nade mną oraz wsunął kolano między moje nogi.
- Robiłeś "to" z nią?- rzekł całując moją szyję.
- C-Co... Nie! Jedynie się całowaliśmy... T-Tylko dwa razy-Ah!- próbowałem się wytłumaczyć, ale Rivaille zaczął pieścić moje sutki językiem. Z początku uważałem to za dziwne uczucie, ale z czasem stawało się coraz przyjemniejsze...
- Świetnie... Nie dość, że nieletni to na dodatek jeszcze dziewica...- mruknął pod nosem Levi i przeczesał kruczoczarne włosy dłonią.
- Nie jestem sadystą. Dzisiaj potraktuję cię łagodniej niż planowałem, ale od jutra nie prowadzę taryf ulgowych, jasne?- ostrzegł ściągając ze mnie bieliznę.
- Le-Levi-?!- zawołałem, gdy poczułem na sobie jego spragnione usta. Nie... Niemożliwe! Levi mnie-?!
- A-Ah...!- jęknąłem głośno i wbiłem palce w miękką pościel. Czułem na sobie każdy, najmniejszy ruch jego kuszących warg, zwinnego języka... nie potrafiłem myśleć. To przerosło moje wszystkie sny i fantazje.
- J-Ja... Już-!- ostrzegłem, ale ciemnowłosy nie zamierzał mnie puścić. Niedługo później doszedłem... w ustach Rivaille.
- Levi-san... Ja nie...- zacząłem, gdy mężczyzna odsunął się ode mnie i włożył dwa palce prawej dłoni do ust. Wytrzeszczyłem oczy w osłupieniu. Co on robi...?
- Odwróć się na brzuch i na czworaka.- rozkazał mój opiekun. Część białej substancji spływała z kącika jego ust i strużką kierowała się w stronę szyi. Nie mogłem oderwać wzroku...
- Eren.- wypowiedział twardo moje imię. Obudziłem się z transu i spojrzałem mu w oczy.
- Masz się mnie słuchać, jasne? Inaczej kończymy zabawę...- zagroził z błyskiem w oczach. Kiwnąłem i z zawstydzeniem wykonałem jego polecenie.
- Właśnie tak...- mruknął zadowolony i dotknął lepkimi palcami mojego wejścia.
- Levi! Co ty robisz?!- zapytałem naprawdę przestraszony.
- Jak to? Planujesz seks z innym facetem i nie znasz podstaw? Wstydź się, młody panie Jeager.- po krótkiej chwili poczułem jak mężczyzna wsadza we mnie swój środkowy palec. Krzyknąłem i odwróciłem twarz w kierunku ciemnowłosego.
- Levi... Proszę... To boli...!- w oczach wzbierały mi się łzy.
- Twoje ciało mówi mi co innego...- Rivaille wskazał na moją erekcję. To twoja wina, baka...- przygryzłem mocno dolną wargę, gdy dołączył drugi palec i zaczął mnie rozszerzać. Bolało. Mało powiedziane... Cholernie bolało! Levi stał się niedelikatny. Pomimo moich próśb i cichego łkania w poduszkę, robił ze mną co chciał. W pewnym momencie palce Leviego dosięgnęły mnie jeszcze głębiej i wtedy poczułem jak przez całe moje ciało przeszła nieznana mi dotąd iskra.
- Tutaj...?- mruknął ciemnowłosy oraz dotknął mnie "tam" ponownie. Z czasem zacząłem dyszeć i nabijać się na jego palce jak oszalały. Pragnąłem go. Było mi tak dobrze... Zdążyłem zapomnieć o doskwierającym bólu i oddałem się przyjemności. Dopóki Rivaille nie wyjął ze mnie swoich palców. Nagle poczułem się pusty, ale też wolny. Jęknąłem z ulgą i rozluźniłem napięte mięśnie. Wtedy kątem oka zauważyłem, że mężczyzna zsuwa z siebie bieliznę. Następnie moim oczom ukazała się jego stojąca męskość. Zaschło mi w gardle, a nogi lekko zadrżały. Co masz zamiar zrobić? Chyba nie myślisz...?!
- Levi-san! Poczekaj-! Poczekaj moment!- zawołałem i usiadłem przodem do opiekuna.
- O co znowu chodzi?- warknął spoglądając na moje nagie ciało.
- J-Ja nie jestem pewien czy to dobry pomysł... Może jakbyśmy-?- czarnowłosy zamknął mi usta swoimi i położył z powrotem na łóżku.
- Nie przestanę, Eren. Nie dzisiaj...- wyszeptał do mojego ucha. Levi odsunął się ode mnie. Uchyliłem powieki. Właśnie wtedy usłyszałem głośny grzmot za oknem. Na chwilę pokój zrobił się strasznie jasny. Gdy ponownie spojrzałem w kobaltowe tęczówki... Nie potrafiłem mu się oprzeć.
- Levi...- jęknąłem, gdy znalazł się pomiędzy moimi nogami.
- Rozluźnij się i nie powstrzymuj...- poinstruował, a następnie powoli we mnie wszedł. Kolejne łzy spłynęły po moich policzkach. Objąłem go za szyję i wbiłem palce głęboko w jego łopatki. Bliskość ciała ciemnowłosego, pomagała mi znieść ból, gdy on nie przestawał i poruszał się we mnie coraz szybciej...

Jesteś jak burza...
Niespodziewany.
Nieokiełznany.
Znienawidzony.
Bez ciebie... nie byłoby niczego.
Nie miałbym co jeść,
co pić i czego wiecznie...
Pragnąć.

Po pewnym czasie Rivaille doszedł we mnie, a ja, już po raz kolejny tego wieczora, niedługo po nim. Słyszałem obijające się o szyby krople, nasze ciężkie oddechy i nierównomierne bicia serc. Stworzyły idealną symfonię do mojego snu...



*****

Witajcie~! ^^


No więc... Były seksy!! *q* Mam nadzieję, że "te sceny" nie był zbyt... no nie wiem... xd Wiecie, zawsze się stresuję pisząc sceny hot... *//.//* To takie... Hazukashi! >.< *zakopuje się pod kołdrę i przytula Akashiego-sama do siebie*
Co do rozdziału, przyznaję, że ogólnie jest on chyba na razie moim ulubionym z całej serii ;) ^^

UWAGA!! Eren z Lost'a oficjalnie nie jest już dziewicą! :O Rozumiecie to?! :D Do mnie to jeszcze nie dociera... Ale to przecież nie wszystko, na co stać Levisia, oj nie! ^^ Został przecież jeszcze calutki tydzień, prawda?

PS. Ostatnio wzięło mi się na wspominki... Wiecie, że właśnie rok temu wymyśliłam to opowiadanko? Rocznica Lost'a!! Świętujmy tym zbliżeniem Ereri! ^^


Joleen :*

niedziela, 16 sierpnia 2015

Story Four

My Summer Vacation by Akashi Seijūrō






- No dalej, Furi! Musisz w końcu to zrobić! Czy nie tego właśnie chciałeś...?- usłyszałem w pewnym momencie. Kątem oka zobaczyłem trzech młodych chłopaków stojących niedaleko wody. Skojarzyłem, że byli z drużyny Seirin. Rezerwowi... tak?- próbowałem im się przyjrzeć. Jeden z nich był w żółtych kąpielówkach i miał ogoloną na łyso głowę, kolejny, nieco wyższy od pozostałych kolegów z ciemnymi oczami oraz kasztanowymi włosami postawionymi na żel, no i trzeci... "Furi"?- spojrzałem z zainteresowaniem na bruneta mojego wzrostu, o dużych, migdałowych oczach. Zniżyłem wzrok na jego zaróżowioną od ciepła skórę, a następnie ciemnoniebieskie kąpielówki. Był bardziej szczupły niż wysportowany i cały drżał podenerwowany, niczym mała chihuahua. Skąd ja go znam?- głowiłem się przez chwilę, po czym skarciłem za wpatrywanie się tak długo w mało znaczące istnienie na tej ziemi.
- J-Ja... Nie sądzę żeby to był dobry pomysł!- wydukał przerażony szatyn.
- Weź się w garść! Skoro Fukuda dał radę kogoś poderwać, to czemu tobie ma się nie udać?!- wsparł go na duchu łysy chłopak.
- Hej! Co to miało znaczyć?!- warknął brunet.
- A teraz zdradzimy ci nasze niezawodne gadki na podryw. Wybierzesz, którą będziesz  uważał za najodpowiedniejszą i zagadasz do tamtej dziewczyny w wodzie. Chyba niedługo będzie już wychodziła. Słuchaj uważnie, Furi! Oto nasze tajne teksty!- zawodnicy Seirin pochylili się w stronę brązowookiego.
- "Witaj piękna, wyglądasz niczym wodna nimfa. Mogę być twoim księciem?"- rzekł Fukuda z uśmiechem.
- A może coś ostrzejszego? "Twoje ciało niczym sprężyna, seksownie się wygina... Gorąca z ciebie dziewczyna!"- odparł Kawahara.
- Baka! Dziewczyny wolą romantyków! Powiedz: "Tyś mą królową, zauroczę cię piękną wymową!"
- Czytasz za dużo romansów średniowiecznych, dziadku! Powiedz, że niezła z niej sztuka i takiej jak ona długo się szuka!
- Cholera, idzie!- nagle z wody wyszła piękna, wysoka brunetka w czarnym, jednoczęściowym stroju z kuszącymi wycięciami po bokach.
- Powodzenia, Furi!- przyjaciele wypchnęli go w jej stronę. Chłopak prawie się wywrócił o własne nogi, a następnie znalazł tuż przed lekko zdziwioną nieznajomą.
- Cz-Cześć! Ma-Masz ciało niczym sprężyna, które się śmiało wygina... i niezła z ciebie sztuka, wszędzie się taką odszuka! T-To znaczy... Zostań moją nimfą, to znaczy królową...! No i zawstydzę cię swoją wymową!- nie mogłem powstrzymać głośnego parsknięcia, choć bardzo starałem się nie roześmiać...
- Co do tego ostatniego, to totalnie się z tobą zgadzam. Rozumiem, że chciałeś mi jakoś zaimponować, ale dam ci dobrą radę... Poćwicz swoją technikę, zanim uderzysz do jakiejś innej dziewczyny, dobrze?- powiedziała i odeszła z gracją w stronę swojego leżaka.
- Coś ty jej nagadał?!- zawołał Fukuda podbiegając do zawstydzonego szatyna.
- N-Nie wiem! Nie chcę o tym nawet myśleć!- zakrył zarumienioną twarz dłońmi. Nawet czubki jego uszu są czerwone...- znowu wpatrywałem się w "Furiego".
- Nie przejmuj się! Spróbujemy jeszcze raz! Spójrz na tamtą blondynkę!- wskazał Kawahara z determinacją w głosie.
- Nie! Proszę!!- zawołał brązowooki. Próbują na siłę znaleźć mu dziewczynę? Bezsens...- westchnąłem i oddałem się lekturze. Niestety nagle, z kurortu zaczęły wychodzić kolejne, hałaśliwe osoby. Pewnie byli na obiedzie, a teraz wrócili popływać.- pomyślałem odkładając książkę.
- Tsk...- syknąłem oraz wstałem z leżaka. Wtedy przypomniały mi się słowa Kotarou. W recepcji kurortu była możliwość wypożyczenia sprzętu do nurkowania, bądź wodnych środków transportu, takich jak kajaki, łódki lub rowery wodne. Usługa darmowa należała się gościom, za to inni plażowicze musieli zapłacić niedużą kwotę za skorzystanie. Po jakimś czasie zdobyłem niewielki kluczyk do kłódki biało-niebieskiego roweru wodnego. Zabrałem swoje rzeczy i udałem się na drewniany pomost. Skłoniłem się staremu rybakowi i minąłem go cicho, aby nie spłoszyć mu ryb. Potem dostałem się do miejsca postoju łodzi. Mocowałem się przez moment z łańcuchem, który był nieco zardzewiały. Po dłuższej chwili wszedłem zwinnie na pokład i położyłem swoje rzeczy w bezpiecznym, suchym miejscu. Następnie odpłynąłem nieco dalej od plaży. Kierowałem się bliżej wyspy, która znajdowała się na samym środku jeziora. Gdy dotarłem na wybrane miejsce i stwierdziłem, że było całkiem dogodne, wyciągnąłem książkę z torby i zacząłem czytać rozkoszując się śpiewem ptaków dochodzącym z lasu na wyspie oraz delikatnym wiatrem muskającym moją rozgrzaną skórę. Minęło trochę czasu. Szczerze powiedziawszy, straciłem rachubę i okazało się, iż tkwiłem tam dobre dwie godziny. Spojrzałem na niebo. Słońce kierowało się już ku zachodowi, a drobne białe chmurki goniły gwiazdę niczym baranki swego pasterza.
 - Chyba już najwyższa pora wracać...- postanowiłem odkładając książkę. Nagle wychwyciłem wzrokiem wzburzoną wodę. Spojrzałem w stronę fali. Kilkanaście metrów ode mnie, ktoś strasznie szamotał się w jeziorze. Po chwili zdałem sobie sprawę, że osoba się topiła i nie było nikogo innego w pobliżu. Krótki czas później widać było jedynie dłoń, która zniknęła pod taflę wody. W ciągu minuty dopłynąłem bliżej ofiary, a następnie chwiejnie wstałem na nogi oraz wskoczyłem do wody. Zanurkowałem. Oczy piekły mnie niemiłosiernie, ale przemogłem się i w końcu odszukałem wzrokiem osobę schodzącą coraz bardziej na dno. Przyspieszyłem swoje ruchy oraz wyciągnąłem rękę jak najdalej mogłem, aby dosięgnąć topiącego. No dalej! Proszę...!- udało mi się złapać za  jego nadgarstek. Pod palcami wyczułem słaby puls. Szybko przyciągnąłem osobę do siebie i spojrzałem na nieznajomego. To ten chłopak z plaży... Jak mu tam było... Feri? Ferbi?- myślałem płynąc ku powierzchni. Gdy zaczerpnąłem powietrza, skierowałem się do roweru i wciągnąłem go na pokład. Potem usiadłem przy nim i sprawdziłem mu oddech przysuwając policzek do jego twarzy. Nie oddychał. Zachowałem zimną krew oraz przypomniałem sobie zasady pierwszej pomocy, których uczyłem się kiedyś w szkole. Spojrzałem niepewnie na spokojną twarz bruneta. Cholera... Mój pierwszy pocałunek... Drogo mi za to zapłacisz... chłopcze.- pomyślałem z cieniem uśmiechu. Jedną dłonią uniosłem brodę szatyna, a dwoma palcami drugiej delikatnie zacisnąłem jego skrzydełka nosowe. Nabrałem powietrza do płuc, pochyliłem się nad nim i dotknąłem warg chłopaka swoimi. Następnie przekazałem mu potrzebny tlen. Dziwne uczucie... Jakbym całował zdechłą rybę... Różni się jedynie tym, że ma takie miękkie usta...- po kolejnym wdechu ratunkowym brązowooki obrócił głowę na bok i odkaszlnął. Z kącika ust zaczęła spływać mu stróżka wody. Niedługo później zaczął samodzielnie oddychać.
- Żyjesz? Wszystko w porządku?- zapytałem badając go wzrokiem. Chłopak otworzył oczy i spojrzał wprost na mnie.
- Ta-Jezu!!- krzyknął przerażony. Zmarszczyłem brwi.
- Coś cię bo-?
- A-A-Akashi... Seijuurou?!- zaczął się trząść.
- Widać, że nie masz żadnych urazów, ale... Odpowiedz na moje pytania.- szatyn kiwnął powoli wciąż patrząc na mnie jak na morskie widmo.
- Gdzie jesteś?
- Na plaży...
- Jak nazywa się twoja drużyna?
- Se-Seirin.
- Jaki sport trenujecie?
- Koszykówkę.
- W porządku. Widać, że z głową wszystko dobrze. Coś cię boli? Zraniłeś się gdzieś...?- pytałem skanując każdy, najmniejszy skrawek jego ciała.
- N-Nie. Nic mi nie jest... Uratowałeś mnie?
- Słucham?- nasze spojrzenia się skrzyżowały.
- To... To ty mnie uratowałeś?- jego oczy zabłyszczały niczym pierwsze gwiazdy na nocnym niebie. Dlaczego moje serce tak szybko bije? Nerwy? Adrenalina?
- Tak. To byłem ja.- odpowiedziałem spokojnie. Brunet zamrugał kilkakrotnie i wlepił we mnie swoje migdałowe ślepia. Ma takie długie rzęsy... i te oczy...- dotknąłem dłonią jego zarumienionego policzka, aby zetrzeć kciukiem spływającą po nim kropelkę wody.
- Etto...- szatyn nabrał żywych kolorów oraz uciekł ode mnie wzrokiem. Jedno słowo ciągle krążyło w  mojej głowie... Słodki.- zmrużyłem oczy.
- Mo-Możesz mnie już pu-puścić.- odezwał się nieśmiało. Jest tak... cholernie słodki. Jego reakcje i ten rumieniec... Ciekawe jak teraz smakują jego usta...- ponownie pochyliłem się nad brązowookim. Nasze twarze dzieliły milimetry. Czubkiem języka przejechałem po dolnej wardze chłopaka. Były zupełnie inne niż wcześniej. Ciepłe, kuszące... Tak delikatne... niczym płatki róż.- nagle szatyn odsunął mnie od siebie oraz zakrył moje usta dłonią. Zamrugałem zdziwiony i spojrzałem na niego. Był czerwony jak burak, kompletnie roztrzęsiony, a dłoń, którą trzymał na mojej twarzy drżała.
- Dlaczego...? Co...?- mówił jakby do siebie. Złapałem za nadgarstek bruneta. Cały aż podskoczył z zaskoczenia.
- Wracamy.- postanowiłem oraz usiadłem z przodu, aby zacząć kierować. Co to do cholery było?! Postradałem rozum do reszty?!- myślałem nerwowo. Musiałem jak najszybciej znaleźć się na plaży...



*****

Witajcie~! ;)


To się nazywa prawdziwy ratunek! ^^ Poukładany świat Akashiego-sama obrócił się o całe 180 stopni! Kim jest nieznajomy/znajomy Ferbi? XD Co robił sam w wodzie? Co tak naprawdę poczuł Akashi-sama?!
- Love is in the air~
- Zamknij się, Mayuzumi! Nie dostaniesz kolacji!- warczy czerwonowłosy.
- Hej! Hej! Uspokójcie się! Czy nie powinniśmy się cieszyć? Bo ja mam super zaciesz *,* Moje przewspaniałe AkaFuri...! <3
- Nie było arbuzów...- zauważył ze smutkiem Kouki.
- Spokojnie, w następnej części będą, razem z fajowym dodatkiem, na który wpadłam przed chwilą ^^


Joleen :*

piątek, 14 sierpnia 2015

Rozdział XXVIII

„Lost in the Darkness”                           UWAGA+16!!!



Kiedy się ocknąłem, znajdowałem się w łóżku, na strychu. Zamrugałem kilkakrotnie i spojrzałem na zegar. Było tuż przed szóstą. Zza zasłoniętych żaluzji do pomieszczenia wpadały delikatne promienie bardzo rzadko spotykanego w tym mieście oraz tej porze roku słońca. Przetarłem oczy i spojrzałem na swoje dłonie. To był... sen? Wczorajsza konwersacja z Levim oraz jego propozycja...- czułem rozszerzające się ciepło na moich policzkach. Całowaliśmy się... Rivaille i ja...- na wspomnienie o jego wargach aż zakręciło mi się w głowie. Nie. To musiał być sen.- westchnąłem i wstałem kierując się do łazienki na poranną toaletę. Gdy skończyłem się ubierać było trochę za wcześnie do wyjścia, dlatego zszedłem na dół. Nagle przed moimi oczami pojawił się czarnowłosy w szarym, wełnistym golfie i przylegających, ciemnobrązowych spodniach.
- O-Ohayo... Levi-san.- przywitałem się nieco zawstydzony.
- Jesteś już gotowy? Świetnie. Zrobiłem śniadanie.- oznajmił mężczyzna bez cienia zmieszania jakie odczuwałem bardzo wyraźnie. Skierowaliśmy się do jadalni. Rivaille położył przede mną ciemnogranatową miseczkę.
- Wczoraj Verde przywiozła z zakupów trochę owoców. Uznałem, że nadadzą się na zdrową owsiankę. Wsuwaj.- rzekł popijając swoją aromatyczną kawę i przysuwając gazety, leżące na stole do siebie.
- Sam pan to zrobił?- zdziwiłem się. Nigdy wcześniej nic nie gotował. Zwłaszcza dla mnie...
- A widzisz tu kogoś innego?- mruknął i zaczął przeglądać swoją prasę. W tym czasie wziąłem łyżkę w dłoń oraz spróbowałem ciepłej owsianki.
- Jest pyszna!- pochwaliłem szczerze. Mieszanka leśnych, słodkich owoców bardzo mi smakowała.
- Na zdrowie.- odrzekł Levi. Dokończyłem danie oraz umyłem naczynia. Kiedy zbierałem swoje rzeczy, w pewnym momencie poczułem na sobie nieustępliwy wzrok Rivaille.
- Cz-Czy coś się stało?- zapytałem go.
- Wciąż chcesz to zrobić?- mężczyzna odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Słucham? Co zrobić?- zmarszczyłem brwi. Czarnowłosy dwoma zwinnymi susami pokonał odległość między nami oraz przyparł mnie do ściany.
- E-Eh...?!- spojrzałem w kobaltowe tęczówki.
- Będziesz się teraz zgrywał? Nie powiesz mi, że już się poddałeś.- mruknął Levi z cieniem uśmiechu na twarzy.
- J-Ja...
- Potrzebujesz małego przypomnienia ze wczorajszego wieczoru? W porządku.- Rivaille pochylił się i złączył swoje usta z moimi. Rozpłynąłem się pod wpływem jego dotyku. Smak chłodnych warg, niebezpieczna bliskość, odurzający zapach... doprowadzały mnie do szału. Gdy Levi pogłębił nasz pocałunek, jęknąłem cicho i wczepiłem palce w kruczoczarne włosy, aby znalazł się jeszcze bliżej mnie. Chciałem go poznać. Całą duszę oraz ciało... Poznać je najlepiej ze wszystkich. Nauczyć się ich na pamięć...
- Spóźnisz się do szkoły.- szepnął mi w pewnej chwili do ucha. Zadrżałem słysząc głos Rivaille tak blisko, jak jeszcze nigdy wcześniej.
- Ehmm... Ja... Etto...- nie mogłem sklecić zdania w spójną całość.
- Dzisiaj wieczorem... chcę, żebyś przyszedł do mojego pokoju...- poinformował dotykając mojej dłoni. Poczułem jak policzki czerwienią się, a serce bije coraz głośniej i szybciej.
- Chyba, że się wystraszyłeś...- dodał z nutą rozbawienia.
- N-Nie...!- odparłem pospiesznie. Moje całe ciało drżało. Nie mogłem uwierzyć, że to wszystko działo się naprawdę.
- W takim razie, do wieczora.- powiedział muskając płatek mojego ucha.

***

- ...en! Eren! Słuchasz mnie, czy śpisz?!- spojrzałem na poirytowanego Springera.
- Eh? Sorki, trochę zamuliłem...- przyznałem się.
- Nic nowego. Słuchaj! Niedługo w naszej szkole odbędzie się bal jesienny. Zaprosiłeś już Cristę?- zapytał mnie Connie z zadziornym uśmiechem.
- Bal jesienny? Na czym to polega?- Pierwsze słyszę o jakimś przyjęciu...
- Taka uroczystość związana z rocznicą założenia szkoły i takie tam... Nieważne! Wiesz co jest najważniejsze?! Pary! "Kto, z kim i dlaczego?"- chłopak klasnął w ręce i potarł je ochoczo.
- Nie czaję. Kogo to obchodzi? Każdy niech idzie z kim chce...- skrzyżowałem spojrzenia z wchodzącym do sali blondynem o błękitnych, smutnych oczach. Jak zwykle odwrócił ode mnie wzrok oraz usiadł na swoje miejsce. Armin... Muszę z nim porozmawiać, przeprosić...
- Forest! Skup się! Jeszcze nie skończyłem!- zawołał Connie machając do mnie ręką. Z powrotem zwróciłem uwagę na brązowookiego.
- Po tym całym balu idziemy całą paczką na "afterparty", wchodzisz w to?- puścił do mnie oko.
- Pewnie. Co będziemy robić?- zapytałem rozsiadając się wygodniej na krześle.
- Grać w szachy! Proszę cię, rusz głową!- parsknął Connie.
- Chyba nie zamierzasz znowu pić...- mruknąłem patrząc na niego podejrzliwie.
- Przygotowałem o wiele lepsze rozrywki! No ale najpierw trzeba się złożyć na prowiant, rozumiesz Romeo?- szturchnął mnie łokciem w bok i wstał, gdy profesor wszedł do klasy.
- Liczymy na ciebie!- powiedział na koniec i usiadł w swojej ławce. "Afterparty"... tak?

***

- B-Bal jesienny? Dlaczego pytasz?- zapytała Crista trzepocząc ciemnymi rzęsami.
- Connie mówił ci co planuje?- chciałem dowiedzieć się więcej o tych jego "rozrywkach".
- Eh? Faktycznie... zapraszał mnie na... Jak on to ujął? "Afterparty"? Każdy ma się złożyć... Najprawdopodobniej na alkohol.
- Nie powiedział nic więcej?- zdziwiłem się. Blondynka potrząsnęła przecząco głową.
- Kurde... Co on planuje...- mruknąłem rozmyślając.
- A-A propos balu... To... Może pójdziemy... Ra-Razem...?- zaproponowała. Spojrzałem na jej zarumienione policzki i nieśmiałe spojrzenie. Nie spodziewałem się, że to właśnie ona podejmie kroki... Wciąż jeszcze z nią nie porozmawiałem na temat moich uczuć... Na razie niech tak zostanie. Powiem jej... jutro.- postanowiłem w myślach.
- Nie wiem, czy uda mi się przyjść na przyjęcie.
- C-Co? Dlaczego?- zmartwiła się.
- Bez zgody Leviego nigdzie nie mogę się ruszyć... Musiałbym go poprosić.- westchnąłem z lekkim uśmiechem. Crista przyglądała mi się bacznie.
- Lubisz go?- zaskoczyła mnie tym pytaniem.
- C-Co?!- Zareagowałem zbyt pochopnie!- skarciłem się w myślach.
- To znaczy... Myślę, że... Levi-san jest bohaterem.- próbowałem załagodzić sytuację.
- Bohaterem?- zmarszczyła jasne brwi dziewczyna.
- Uratował mnie... W najgorszym z możliwych życiowych dołków. Bezinteresownie się mną zaopiekował. Dał mi nadzieję na lepsze życie.- opowiedziałem wspominając nasze pierwsze spotkanie.
- Widać, że naprawdę zależy ci na nim. Szanujesz go. Niektórzy czasem nie potrafią docenić nawet tego.- odparła blondynka.
- Jak mógłbym nie być mu wdzięczny?! Płaci za moją szkołę, jedzenie, ubrania... Wziął za mnie pełną odpowiedzialność! Nie mogłem trafić lepiej!- szeroki uśmiech sam pojawił się na moich ustach.
- A-Ach... Wybacz. Zanudzam cię pewnie.- podrapałem się po karku.
- Wcale nie! Tak naprawdę, to się cieszę! Kiedy opowiadasz mi takie rzeczy... mogę cię jeszcze lepiej poznać i zrozumieć.- posłała mi swój anielski uśmiech. Dlaczego darzysz mnie tak mocnym uczuciem? Czemu właśnie ja?- myślałem patrząc na błękitnooką.
- Do jutra!- pomachała mi na pożegnanie. Odprowadziłem ją wzrokiem, a następnie wziąłem głęboki wdech. Czułem jak puls mi przyspieszył, a podekscytowanie znacząco wzrosło. Pewnym krokiem udałem się w stronę czarnego auta...



*****

Ohayo~!


Krótka przerwa w pisaniu/wstawianiu Lost'a (Spokojnie, weny na razie nie brakuje. Gorzej z czasem...). Mam teraz sporo rzeczy na głowie. Dodatkowo piszę trzy opowiadania naraz, więc nie jest mi łatwo... Proszę o wyrozumiałość i cierpliwość! ;)

Oto mały spoiler za zgodą Akashiego-sama ;D - w następnym rozdziale... Levi położy swoje łapy na znajomym Wam bruneciku! (zmieni się również ograniczenie wiekowe)
- Kouki?!- przeraża się Seijuurou.
- Nie, głuptasie! To nie to opowiadanie!- odpowiadam.
- Niechby tylko spróbował... Ten wstrętny karzełek... Pociąłbym mu ręce nożyczkami!- warczy z błyskiem w dwukolorowych tęczówkach.
- Hai, hai...- wzdycham z uśmiechem.


Joleen :*