piątek, 22 stycznia 2016

MidoTaka dla... Dero!

Opowiadanie yaoi- Midorima Shintarō x Takao Kazunari






- ... I'm always on your side but I know what is going on! Always on your side and I see about it, carry on!- Takao Kazunari zakończył swój występ najnowszą piosenką o tytule "Lantana". Oklaski, głośne okrzyki, oślepiające światła reflektorów... Właśnie w taki sposób mężczyzna spędził już pięć lata swojego dorosłego życia. Został prawdziwą gwiazdą. Jego ciche marzenie z dzieciństwa spełniło się po udziale w jednym z japońskich konkursów wokalnych. Pewien łowca talentów zainteresował się nim i zaproponował mu świetlaną przyszłość. Otóż, posiadał on świetny zespół, ale nie udało mu się znaleźć żadnego, godnego ich talentu wokalisty. Dopóki nie posłuchał śpiewu srebrnookiego... Kazunari bez najmniejszego sprzeciwu zgodził się na jego propozycję i niedługo później podpisał ważny kontrakt. Od tamtej pory dużo występował, podróżował po całym świecie, pisał nowe piosenki, nagrywał płyty... Praca stała się całym życiem Takao. Nie miał czasu na znajomych, rodzinę, imprezy czy inne, głupie myśli o nieszczęśliwej miłości... Tak, jak każda gwiazda, perfekcyjnie nauczył się ukrywać swoje prawdziwe emocje i uczucia. Przez dłuższy okres miał złamane serce, którego nikt nie potrafił zauważyć...

***

- Ale piździ!- zadrżał ciemnowłosy, gdy wyszedł ze swojego mieszkania na pokryty grubą warstwą śniegu chodnik. Takao naciągnął zimową czapkę na głowę, schował dłonie do kieszeni spodni i podbiegł truchtem do całodobowego sklepiku na rogu. Po udanej trasie koncertowej, zespół dostał calutki tydzień wolnego. Wszyscy wrócili do swoich rodzinnych miast, aby zobaczyć się z bliskimi i odpocząć. Wszyscy, oprócz osamotnionego Kazunariego, który ukrywał się w swoim niewielkim domu na przedmieściach, a wolny czas spędzał na pisaniu kolejnych utworów...
- Dzień dobry!- przywitał się otwierając drzwi od budynku.
- Dawaj kasę! Ale już!!- w środku zastał niecodzienną sytuację. Wysoki mężczyzna w szarej bluzie z kapturem oraz ciemnym szalem owiniętym aż po same oczy stał przed ladą i wymachiwał bronią przed przerażoną pracowniczką sklepu, która uchwyciła wzrok Takao.
- Uciekaj!!- krzyknęła do niego ze łzami w oczach. W tej samej chwili piosenkarz już nabierał prędkości, aby rzucić się na bandytę. Udało mu się powalić go na ziemię oraz obezwładnić.
- Kurwa!- przeklną rabuś poddając się. Czarnowłosy przycisnął złodzieja do marmurowej podłogi i wygiął mu rękę w tył, żeby wypuścił broń z dłoni. Wszystko poszło zgodnie z planem.
- Ładnie to tak obrabiać kogoś z samego rana, hmm?- uśmiechnął się triumfalnie Kazunari.
- Nie! Uważaj!!- pisnęła nagle młoda kobieta. Niespodziewanie, zza zaplecza wyłonił się kolejny mężczyzna w czarnej masce. Wycelował swoim pistoletem w zszokowanego srebrnookiego.
- Dame!!- wrzasnęła na cały głos ekspedientka. Po chwili, na całej ulicy rozległ się odgłos wystrzału...

***

Czerwony. Niebieski. Czerwony. Niebieski... Irytujący dźwięk syreny, wołania, płacz aż w końcu... cisza i ciemność. Czy to koniec? Umarłem...? Shin-chan! Miałem nadzieję go jeszcze zobaczyć...! No trudno... Może tak miało być? Żegnaj, Shintarou...- Kazunari przymknął swoje zmęczone powieki i oddał się ciemności.
Tsk... Czemu tutaj jest tak cholernie jasno?- pomyślał nagle wybudzając się ze śpiączki. Ostre promienie powitały jego wrażliwe oczy. Mężczyzna przysłonił źródło światła dłonią. Eh? Co tu robią te kabelki?- ciemnowłosy spojrzał na przyczepioną do ręki kroplówkę.
- Oh! Proszę wezwać doktora...! Jak to poszedł?! Pacjent właśnie się obudził! Potrzebujemy go natychmiast...! Wezwijcie Midorimę-sensei!- słyszał kobiecy głos, gdzieś w oddali. Jakbym był głęboko pod wodą... Kilka minut później wszystko zaczęło być wyraźne i dokładne. Moment. Czy ona właśnie powiedziała... Mi-Midorima...?!
- Już jestem. Poproszę kartę pacjenta...- Ten głos... To niemożliwe!- czarnowłosy pochylił powoli głowę i ujrzał piękne, szmaragdowe oczy swojego dawnego przyjaciela.
- Shin...chan?- wymamrotał zdziwiony Kazunari i przyjrzał się wysokiemu zielonowłosemu w białym kitlu. Oniemiały lekarz zrobił wielkie oczy i wpatrywał się przez dłuższą chwilę w srebrne tęczówki.
- Ta-Takao?! Co ty tutaj robisz?! Co się stało?!- zawołał poruszony Shintarou i podszedł szybkim krokiem do piosenkarza.
- He he... Dobrze cię znowu widzieć. Ile to już lat? Pięć? Dziesięć?- uśmiechnął się srebrnooki. Co to ma być? Dlaczego akurat Midorima?! Czyżby... moje prośby zostały wysłuchane...?
- Takao, skup się! To nie jest czas na pogaduszki! Zostałeś postrzelony! Jak w ogóle do tego doszło?!
- E-Eh...?- Kazunari zerknął na swoją prawą rękę, całą owiniętą w bandażach. Nie potrafił jej wyczuć ani nią poruszyć. Jego umysł oraz serce przeszedł paraliżujący strach.
- C-Co się dzieje?! Moja ręka...!- zaczął panikować.
- Spokojnie. Jesteś świeżo po operacji. Jeszcze nie doszedłeś do siebie...
- Shin-chan...! Czy ona będzie amputowana?!- próbował dojrzeć odpowiedzi z jego niespokojnych, zielonych oczu.
- Na razie nie mogę nic na ten temat powiedzieć. W tej chwili nie ma z nami Hoshino-sensei'a. To on prowadzi twoje leczenie. Powinien niedługo przy-
- Nie zostawiaj mnie! Proszę...!- wybuchł niespodziewanie ciemnowłosy.
- Takao...- Shinatrou spojrzał na niego zdziwiony. Idioto! Co ty robisz?!- skarcił się w myślach srebrnooki i zasłonił usta drżącą dłonią. Po jego policzkach spłynęły pierwsze łzy.
- Możesz odejść. Poradzimy sobie.- Midorima zwrócił się do pielęgniarki stojącej niedaleko, przy drzwiach. Kobieta skinęła i wyszła z pokoju. Zielonowłosy usiadł przy łóżku mężczyzny i położył mu rękę na ramieniu. Takao się wzdrygnął i spojrzał lekarzowi w oczy.
- Uspokój się. Nie zostawię cię...- W sercu Takao zaczęło się coś budzić. Coś, co do tej pory było ukryte i wyczekiwało właściwego momentu... Coś, co chciał już na zawsze wymazać ze swojej pamięci... Coś, co nie miało nigdy istnieć naprawdę...
- To mój obowiązek.- dodał Midorima poprawiając okulary na nosie. Oczywiście... Jestem tylko twoim pacjentem... Czego innego miałbym się spodziewać po takim czasie?- Takao westchnął ciężko. Zielonooki podał mu chusteczki. Czarnowłosy wytarł mokre policzki i wydmuchał nos.
- Nie wiadomo czy kula nie przebiła jakiś nerwów lub mięśni. Jeśli jednak tak się nie stało, wszystko wróci do normy. Hoshino-sensei podczas operacji pozbył się kuli, ale na razie zaniechał kolejnych badań. Z tego, co widzę planuje je zrobić dzisiaj...
- Nie mogę sobie nawet tego wyobrazić! Jak...? A co z moją karierą?! Jestem piosenkarzem! Jak mam pisać teksty i występować, skoro nie będę miał prawej ręki?! Stracę wszystko!- zdenerwował się Kazunari.
- Będzie-
- Tylko mi nie powtarzaj tej pieprzonej, lekarskiej formułki! Jest pół na pół! Żadne "dobrze"!- warknął na niego wściekły Takao.
- Masz... rację. Wybacz.- Shintarou spuścił swój wzrok i splótł dłonie.
- Wybacz, Shin-chan! Nie powinienem się tak na ciebie unosić... Lepiej zmieńmy temat! Opowiesz mi coś o sobie?- zaproponował z lekkim uśmiechem.
- Co mam ci powiedzieć?- westchnął okularnik.
- Gdzie byłeś? Nie chodziłeś na studia do Tokio...- Fuck! Co ja właśnie powiedziałem?! Jeszcze się domyśli, że go szukałem!
- W Fukuoce. Tamta uczelnia bardziej mi odpowiadała, więc się przeprowadziłem na parę lat. Skończyłem studia i w trakcie oczekiwania na specjalizację, wróciłem na trochę tutaj. Dodatkowo dostałem pracę w tym szpitalu.
- Na jak długo?
- Szpital teraz potrzebuje lekarzy. Chcieli ze mną podpisać stałą umowę, ale muszę być w pogotowiu na wypadek wyjazdu na specjalizację. Na razie podpisuję umowę na miesiąc.
- Gratuluję. Zawsze wiedziałem, że daleko zajdziesz. Zawsze dobrze się uczyłeś i starałeś...- pochwalił Kazunari.
- A ty to nie? Jesteś celebrytą! Masz popularność, pieniądze, kobiety...
- Z tym ostatni to się trochę pomyliłeś.- żachnął się i zerknął znacząco na Midorimę.
- Nie wnikam w to, ale chyba nie zaprzeczysz o swoich wiernych fankach i fanach.
- Skąd! To moi ludzie! Kochają moje utwory, słuchają mnie, wspierają... Od zawsze chciałem tworzyć muzykę. To nieodłączna część mnie... Spełniłem swoje największe marzenie... Chyba to samo dotyczy ciebie, nie?- czarnowłosy puścił do niego oko. Nastała krępująca cisza. A-Are? Powiedziałem coś nie tak?- Takao wpatrywał się w zmieszaną minę Shinatrou.
- C-Cóż za zbieg okoliczności, że tak na siebie wpadliśmy! Prawie jak...- urwał swoją myśl wokalista. Pieprzone przeznaczenie... Los znowu chce płatać mi figle?
- Zapewne.- przytaknął zielonooki.
- Eh?- Czy to była odpowiedź na oba moje pytania? W pewnym momencie do pomieszczenia wszedł szatyn w białym kitlu i kilkudniowym zarostem na okrągłej twarzy.
- Pan Takao Kazunari?- zwrócił się do pacjenta.
- Zgadza się, to ja.- odpowiedział Takao.
- Jak się pan czuje?
- To ja już pójdę.- odezwał się Midorima. Nie! Nie odchodź!- przeraził się Kazunari. Następnie otworzył usta, aby go zawołać i zatrzymać, ale Shintarou zdążył się odwrócić oraz spojrzeć w srebrne tęczówki mężczyzny.
- Wrócę.- obiecał.
Tego samego dnia, do Takao przyjechała policja wraz z wdzięczną za ratunek ekspedientką. Czarnowłosy zeznał swoją wersję wydarzeń i upewnił się, że bandyci zostali złapani. Podobno któryś z sąsiadów usłyszał wystrzał i niezwłocznie powiadomił o tym policję. Złodzieje nie zdołali im uciec. Kilka godzin później, Kazunariego odwiedził również jego osobisty menadżer, któremu podczas wizyty kategorycznie zabronił powiadamiać rodzinę czy zespół, po tym, jak dowiedział się, że amputacja mu nie grozi.
To był ciężki dzień...- pomyślał piosenkarz układając się wygodniej na szpitalnym łóżku. Mężczyzna zerknął na zegar wiszący na białej, chropowatej ścianie. Dochodziła północ. Przyjdzie? Nie przyjdzie? Chcę go zobaczyć...- przez cały dzień czuł ogromną tęsknotę za zielonookim. Musi wyglądać nieziemsko na obchodzie... Kso. Powodzenie też pewnie ma, ale... nie zauważyłem obrączki na jego palcu... Możliwe, że...!- wokalista zachichotał cicho. O czym ja myślę? Shin-chan jest teraz "wielkim panem doktorem". Poza tym, rozstaliśmy się lata temu i nie mamy już do czego wracać... Dlatego przestań mieć tą żmudną nadzieję i kładź się spać!- ciemnowłosy przytulił się do poduszki i próbował powstrzymać wzbierające się w srebrnych oczach łzy. Niestety nie potrafił. Ból w jego piersiach był zbyt silny...
- I'm always on your side...

***

- Obudziłeś się?- rankiem, do pokoju Takao przyszedł Midorima.
- Shin-chan? Już na nogach?- czarnowłosy powitał go swoim krzywym oraz nieco wymuszonym uśmiechem.
- Wszystko w porządku? Masz zaczerwienione oczy...- spytał Shintarou przyglądając się z niepokojem mężczyźnie. Bo całą noc przez ciebie przepłakałem, baka!- pomyślał kąśliwie Kazunari.
- Nic mi nie jest!- odparł pospiesznie piosenkarz. Zielonooki usiadł na krześle obok jego posłania.
- Czekałem aż mnie odwiedzisz.- wypowiedział bez zastanowienia Takao.
- T-To znaczy...!- Cholera! Czemu zawsze muszę coś przy nim palnąć?!
- Miałem wczoraj pracę do późna, ale jestem tutaj teraz, więc...
- Nie przejmuj się tym! Żartowałem!- srebrnooki roześmiał się sztucznie. Dziwne... Ciężko mi przy nim udawać. Ciekawe dlaczego...
- Nieprawda.- ciemnowłosy spojrzał Midorimie w oczy. Uśmiech zniknął z jego twarzy.
- Wiem, kiedy kłamiesz, Takao. Prosiłbym, żebyś tego na mnie nie próbował. Nigdy więcej.- podkreślił doktor.
- Shin-chan...- Kazunari poczuł uścisk w gardle.
- Przyszedłem tylko powiedzieć, że wszystkie wyniki porannych badań były prawidłowe. Za parę dni wychodzisz. To tyle.- Shintarou zaczął się podnosić.
- Poczekaj!!- w ostatniej chwili Takao złapał go za materiał białego, lekarskiego fartucha. Okularnik odwrócił się w jego stronę.
- Shin-chan... porozmawiajmy! Obiecuję, że tym razem powiem ci prawdę! Nigdy nie mieliśmy okazji, żeby sobie wszystko wyjaśnić, dlatego...!
- Co to zmieni?- uciął chłodno mężczyzna. No właśnie... Co to zmieni? Już dawno postanowiliśmy, że nie ma sensu tego dalej ciągnąć, ale... Ale!
- Shin-chan... Słuchałeś mojej ostatniej piosenki?- zapytał cicho srebrnooki. Midorima zmarszczył lekko brwi i rozwarł swoje usta, aby się odezwać.
- "Lantana"... jest dla ciebie.- dodał zanim zielonowłosy zdążył mu cokolwiek odpowiedzieć. Nie jestem w stanie mu teraz niczego powiedzieć... Mam jedynie nadzieję, że mnie zrozumie...- piosenkarz puścił go wolno i spuścił głowę w dół.
- Takao...- zaczął mówić doktor.
- Midorima-sensei! Wszędzie pana szukałam! Mamy nagły wypadek!- do pokoju wtargnęła młoda pielęgniarka.
- Już idę.- Żegnaj, moja miłości...

***

Dwa dni później Takao wyszedł ze szpitala. Kolega z zespołu go odebrał i odwiózł do domu. Pomimo tego, że został mu tylko jeden dzień wolnego, Kazunari nie żałował swojego pobytu w szpitalu. To był prawdziwy dar z niebios, że mogłem jeszcze raz zobaczyć Shin-chana. Świetnie sobie radzi. Będzie niesamowitym lekarzem... i jak się okazuje, jedynym mężczyzną w moim złamanym sercu...- pomyślał ciemnowłosy pakując swoje rzeczy do czarnej walizki. Muszę o wszystkim znowu zapomnieć... To uczucie do Shintarou dusi mnie i zabija... Kiedy pogrążę się w wirze pracy, na pewno zapomnę. Tak. Na pewno...- westchnął i zapiął zamek błyskawiczny. Następnie skierował się do wyjścia. Na ulicy, tuż przed drzwiami mieszkania czekał na niego samochód. Piosenkarz przywitał się ze swoim menadżerem, który pomógł mu schować bagaż do auta. Pewnie już nigdy go nie zobaczę...- całe ciało srebrnookiego zaczęło się trząść. Shin-chan...
- Takao!!- czas zatrzymał się w miejscu. Mężczyzna skierował swój nieobecny wzrok na zdyszanego zielonowłosego w eleganckim, czarnym płaszczu.
- Shin...chan?- Nie wierzę...! Co się dzieje?!
- Co ty tutaj robisz?- zmarszczył brwi Takao. Musiał się powstrzymać, aby przypadkiem się nie uszczypnąć. Jest tutaj. Stoi kilkanaście metrów ode mnie... A może to tylko jakieś przywidzenia?
- Szukałem cię aż trzy dni! Trzy dni, nanodayo! Masz pojęcie, jak ciężko namierzyć gwiazdę?!- Midorima podszedł bliżej do Kazunariego.
- W takim razie, jak...?
- Akashi mi pomógł. On wie wszystko.- nie było żadnych obiekcji ze strony czarnowłosego.
- Moje ostatnie pytanie... Dlaczego tu jesteś, Shin-chan? Myślałem, że-
- Dobrze postąpiliśmy. Próbowaliśmy, Takao... Ale to jest niewykonalne! Dlaczego los nas znowu zetknął?! Dlaczego?!
- Shin-chan...
- Nie możemy być razem. W naszym fachu, gdyby wszystko wyszło na jaw, obaj bylibyśmy bezrobotni. Nigdy nie ma nas w domu, jesteśmy humorzaści, praca nas wykańcza, ale ją uwielbiamy i dajemy z siebie wszystko...
- Obaj dobrze o tym wiemy, więc do czego zmierzasz?- wciął mu się w zdanie srebrnooki.
- Zastanów się... Nigdy nie próbowałeś mnie odnaleźć? Popytać wśród dawnych znajomych? "Kto cię badał?", "Kto operował?", "Taki zielonowłosy okularnik?"
- A-Ale...!- zawstydził się Kazunari. To było aż tak oczywiste?
- Natomiast ja... Ja... Jestem twoim największym fanem! Choć nie mogę nigdy zebrać się na odwagę, aby iść na twój koncert... Mam wszystkie twoje płyty, oglądam wszystkie wywiady...! Nie potrafię zasnąć bez twoich piosenek!- przyznał się lekarz.
- Shin-chan!- Moje serce zaraz eksploduje! Czy to sen? Czy to jakaś magia?! Proszę... nie róbcie mi tego! On jest dla mnie wszystkim!
- Nadal nie mogę pogodzić się z tym, w jaki sposób cię odepchnąłem... Kiedy zobaczyłem cię w szpitalu, tak cholernie się przestraszyłem... Bałem się twojej nienawiści... Jednak ty patrzyłeś na mnie tak, jak zawsze! Wszystkie, dawne uczucia odrodziły się i... Nie mogę cię ponownie stracić! Nie mogę... przestać cię kochać!
- Shintarou!- Takao podbiegł do mężczyzny i rzucił mu się w ramiona.
- Ja-Ja tak samo...! Przez ten cały czas... Kocham cię! Jesteś dla mnie jedynym!- nie potrafił opanować swoich łez. Tym razem, nie chciał ich powstrzymywać...
- Tak bardzo pragnąłem cię dosięgnąć moimi słowami... "Lantana"... Udało mi się?- zapytał chowając twarz w zagłębieniu jego szyi.
- Udało. Jestem tu razem z tobą i... od teraz już zawsze będę przy tobie.
- Shin-chan...

Słońce zbliżające się ku zachodowi,
chłodny, zimowy wiatr, przez który ciemnieją policzki,
serca, stwarzające piękną melodię, bijąc w ten sam takt
i dwie bratnie dusze, na nowo połączone...

***

- Wybacz mi, Kazunari. Nie dam dzisiaj rady.- przeprosił Shintarou.
- Nic się nie stało! Przecież jesteś lekarzem! Doskonale to rozumiem. Będzie jeszcze wiele okazji, żebyś zobaczył nas na żywo!- zapewnił Takao.
- Zobaczymy się potem w domu?
- Oczywiście! Już nie mogę się doczekać twojego pysznego curry!- uśmiechnął się szeroko ciemnowłosy.
- Powodzenia na scenie... Wolałbym jednak nie składać ci życzeń typu "połam nogi"...
- Hah! Cały doktor Shin-chan!- zachichotał srebrnooki.
- Po-Powodzenia...
- Dzię-ku-ję~!
- Kazunari...- zaczął swoim słodkim szeptem Midorima.
- Ja też cię kocham i... będę śpiewał dzisiaj tylko dla ciebie! Dlatego dam z siebie wszystko!
- To nie...- mruknął cicho okularnik.
- Przepraszam, Shin-chan! Muszę już lecieć. Zaraz zaczynamy.
- W takim razie... Do zobaczenia?
- Do zobaczenia.- czarnowłosy rozłączył się i odłożył swój telefon. Potem wyszedł z garderoby i skierował się w kierunku wyjścia na scenę.
- Trzy... Dwa... Jeden... Wchodzicie!- na widowni rozległy się głośne okrzyki i dziewczęce piski. Trochę za tym tęskniłem...- przyznał w myślach Takao oraz podszedł z uśmiechem do czekającego na niego mikrofonu. Mężczyzna spojrzał na tłum ludzi i... zamarł. Jego wzrok od razu skupił się na zielonowłosym mężczyźnie, stojącym w pierwszym rzędzie. Ty...! Jak ja mam teraz występować?! Tak strasznie się denerwuję...- przygryzł dolną wargę piosenkarz. Nieprawda.- pokręcił głową Kazunari. Mam dać z siebie wszystko, co nie? Dlatego...
- Dziękuję wszystkim za przybycie! Na początek "Lantana" z dedykacją dla osoby, która była moją inspiracją oraz najwspanialszego fana na całym świecie!- zespół zaczął grać odpowiednią melodię, a Takao śpiewać pierwsze wersy piosenki ani razu nie spuszczając wzroku ze swojego najdroższego wielbiciela...





*****

Konbanwa~! <3


Oj, działo się z tym one-shot'em... Działo się... Miałam dużo pomysłów na to opowiadanko, ale akurat ten jakoś tak przypadł mi do gustu ;p (doktor Shin-chan i piosenkarz Takao... Moment. Takao... piosenkarzem?! *q* Tak! To jest to!!) No i oczywiście najwspanialsza "Lantana", która łapie mnie za serducho za każdym razem, kiedy ją słucham :')

Żono (Dero Arato)! ;P Mam nadzieję, że opowiadanko Ci się spodobało! ^-^ Jeśli spodziewałaś się smuta, to może jeszcze kiedyś go napiszę, ale na razie powracam do ukochanego AkaFuri (mam malutki problem z zakończeniem ;-/ ale powinnam niedługo go rozwiązać ;D Powtarzam, z ZAKOŃCZENIEM, więc postaram się powrócić do pisania... *werble* upragnionego Losta-tosta! *q* Pamiętacie coś w ogóle? bo ja już trochę pozapominałam! xD) *idzie czytać Lost i nową mangę KnB*


Joleen :*

niedziela, 17 stycznia 2016

Nagroda dla... Alex Hiyori!

Opowiadanie yaoi- Takano Masamune x Onodera Ritsu






Dwójka licealistów spotkała się po lekcjach w szkolnej bibliotece. Saga Masamune pomagał swojemu nowemu chłopakowi- Onoderze Ritsu w odrabianiu pracy domowej zadanej z matematyki.
- Se-Senpai...! S-Skoro ze sobą cho-cho-chodzimy, to może... Etto...- plątał się w swojej wypowiedzi brunet.
- No wyduś to w końcu, Ritsu.- mruknął Masamune przyglądając się z zaciekawieniem, jak całe ciało zielonookiego trzęsło się z nerwów.
- T-Tak! T-Taki mam przecież zamiar!- odparł Onodera.
- No więc?- czarnowłosy wyciągnął ze swojej torby sok pomarańczowy ze słomką.
- Czy ch-chciałbyś...- brązowooki otworzył kartonik i zaczął sączyć słodki napój.
- Chcesz trochę?- zapytał Saga i przysunął słomkę do ust chłopaka, na co Ritsu zareagował krwawym rumieńcem aż po same czubki uszu.
- Nie trzeba! Na-Naprawdę!- podziękował i spuścił wzrok na blat stolika, przy którym siedzieli.
- Hmm...- mruknął pod nosem Masamune i zaczął przekartkowywać swój podręcznik od angielskiego. O nie... Saga-senpai nie zwraca na mnie uwagi... Co mam zrobić? Muszę mu powiedzieć! Weź się w garść, Ritsu!- szatyn przełknął ślinę i zacisnął dłonie w pięści.
- Senpai... Spędzisz ze mną święta?!- licealista nieumyślnie podniósł swój głos.
- Ciszej! Zapomniałeś, gdzie jesteśmy?- skarcił go ciemnowłosy.
- A-A! J-Ja przepraszam! Nie chciałem-!
- Uspokój się. Jesteś wkurzający.- W-Wkurzający?!- Onodera zmartwił się jeszcze bardziej.
- Wyglądasz jakbyś miał zejść... Wypij to. To rozkaz.- chłopak wcisnął pomarańczowy kartonik w drżące dłonie bruneta.
- A-Ale...!- brązowooki posłał Ritsu swoje znaczące spojrzenie. Młodzieniec potulnie wykonał polecenie rumieniąc się na myśl o tym, że jego drżące wargi dotykały tego samego miejsca, co wcześniej usta ukochanego.
- Uspokoiłeś się? W takim razie powiedz mi coś więcej o tych... wspólnych świętach.- licealista nabrał powietrza do płuc.
- T-To znaczy... Chodziło mi o to... Czy miałbyś ochotę się ze mną spotkać po naszych spotkaniach klasowych...? Moglibyśmy gdzieś pójść i... wy-wymienić się prezentami?
- Prezentami? Chcesz ode mnie prezent?- Saga zmarszczył lekko brwi.
- Co...? Nie! To nie tak, że cię do czegoś zmuszam...!- poderwał się szatyn.
- Jeśli się nie uciszysz, sam zaraz to zrobię.- ostrzegł Masamune z niebezpiecznym błyskiem w orzechowych oczach. Brunet opadł z powrotem na swoje krzesło i kiwnął głową.
- Ch-Chodziło mi o to, że chciałbym coś dla ciebie zrobić... Zawsze pomagasz mi z lekcjami i...
- I?
- Cho-Chodzisz ze mną... Jesteśmy poniekąd pa-parą i pomyślałem, że...- Daj sobie spokój, Saga-senpai nigdy nie zgodzi się na coś takiego... Baka Ritsu... Nie masz na co liczyć.
- Już niewa-!
- Zgoda.- przerwał mu czarnowłosy.
- Eh?- Onodera zamrugał kilkakrotnie i uniósł wzrok na Masamune.
- Mówię, że nie mam żadnych planów i chętnie się z tobą zobaczę.- wyjaśnił pakując swoje rzeczy.
- Na-Naprawdę?!- w szmaragdowych oczach pojawiły się tańczące iskry radości. Po upewnieniu się, że byli sami w pomieszczeniu, Saga przybliżył się do Ritsu i pocałował go w usta.
- Ostrzegałem, żebyś był cicho, prawda?- wymruczał, gdy przerwali niewinną pieszczotę. Serce zielonookiego waliło jak szalone, oddech był nierównomierny, a cała twarz pokryta w szkarłatnych rumieńcach.
- Chodźmy. Zaraz zamkną bibliotekę. Odprowadzę cię do domu.- powiedział ciemnowłosy z delikatnym uśmiechem.
- H-Hai...- wydukał zawstydzony Onodera.

***


 Oczami Ritsu 


Doushio? Doushio? Doushiooo?! Za cholerę nie wiem co mu kupić!!- myślał nerwowo brunet stojąc na ulicy przed świąteczną wystawą. Postanowił w weekend udać się na rundkę po sklepach w centrum handlowym i wybrać odpowiedni prezent dla Masamune. Nie myślał zbyt intensywnie o tym, co mu podaruje. Liczył na to, że coś przypadnie mu do gustu i to wybierze. Niestety nie było tak łatwo. Już trzy razy obszedł całe centrum i nic nie przykuło jego szczególnej uwagi. Chciał wybrać coś wyjątkowego, od serca, żeby Saga wiedział, iż nie był mu obojętny. No i co najważniejsze... dosyć taniego, bo ostatnio wydał prawie całe swoje kieszonkowe na nowe książki.
Był w totalnej kropce. Potrzebował pomocy oraz dobrej rady. Onodera wyjął z kieszeni spodni telefon i wybrał odpowiedni numer.
- Halo? Ricchan?- po dwóch sygnałach usłyszał wysoki, dziewczęcy głos.
- An-chan? Nie przeszkadzam?
- Nie! Skądże! Coś się stało?
- Mam poważny problem. Może mogłabyś... jakoś mi pomóc?
- O co chodzi?
- Szukam prezentu dla... bliskiej mi osoby!- wymigał się zręcznie od szczegółowego opisu.
- An-chan? Jesteś tam?- zapytał Ritsu słysząc z drugiej strony słuchawki niepokojącą ciszę.
- Emm... Przepraszam! Coś nagle przerwało! Kupujesz prezent, tak? Dla kogoś... bliskiego...- powtórzyła Kohinata.
- Tak! Właśnie!- odparł zielonooki.
- Ach... A co ta osoba lubi? Ma jakieś zainteresowania?
- Co lubi? Chyba... shoujo mangi.- przypomniał sobie Onodera.
- Oh! T-To...- zawołała radośnie jego przyjaciółka.
- An-chan? W porządku?- zaniepokoił się chłopak.
- Tak, tak! Mów dalej!
- Ale ma ich dosyć sporo, więc wolałbym kupić coś...
- Wyjątkowego?- zgadła An.
- Właśnie!
- A pomyślałeś o biżuterii?- zaproponowała.
- Nie stać mnie...- przygryzł dolną wargę brunet i ponownie zaczął obwiniać się w myślach o swoją niedojrzałość oraz głupotę.
- To może jakieś pluszaki albo gadżety związane z tymi mangami?
- Nie myślisz, że to zbyt dziecięce? Poza tym, nie znam tytułów tych mang...
- Hmm... No to może coś do ubrania?
- Na przykład?
- Coś z motywem świątecznym? Ah! Ostatnio widziałam prześliczną bluzę! Miała wzór w postaci płatków śniegu-!
- Nie znam rozmiaru tej osoby.- przerwał jej z westchnieniem szatyn.
- Ricchan... poddaję się. Na dodatek zaraz muszę wyjść. Umówiłam się z koleżankami... Jestem pewna, że sobie poradzisz!
- An-chan! Nie zostawiaj mnie z tym samego! Proszę!- wołał do słuchawki, nie zwracając najmniejszej uwagi na szepczących do siebie gapiów.
- Jeśli ma być to coś wyjątkowego, to najlepiej będzie, jak dasz tej osobie prezent prosto z serca. Wymyślisz coś! I daj mi potem znać, jak poszło, dobrze? Do zobaczenia w piątek!
- Czekaj! An-chan!- zielonooki spojrzał na ciemny ekran swojego telefonu.
- Rozłączyła się...- mruknął i schował przedmiot do kieszeni kurtki. I co ja teraz pocznę?! Przecież to ja to wszystko wymyśliłem! Ty beznadziejny idioto! Chyba się zabiję...!- brunet był bliski płaczu. W pewnym momencie jego wzrok skupił się na uroczej cukierni nieopodal...



 Oczami Masamune 


- Potrzebuję pieniędzy.- czarnowłosy zwrócił się do zajętej podpisywaniem jakiś papierów matki.
- Na co? Przecież ostatnio dałam ci kieszonkowe na ten miesiąc.- odwarknęła nie zwracając na chłopaka szczególnej uwagi. Praca zawsze była dla jego matki najważniejsza. Zwłaszcza, kiedy ojciec się wyprowadził i zażądał rozwodu. Matka Masamune zupełnie przestała interesować się domem i własnym synem. Rozmawiali tylko wtedy, gdy musieli lub jak nastolatek potrzebował pieniędzy... Saga stał się przez to bardzo nieszczęśliwy, nieufny i zamknięty w sobie. Zapragnął dotrzeć tam, gdzie mógł spełnić swoje marzenia oraz zacząć pracę w wymarzonym wydawnictwie. Niestety, oznaczało to szybką zmianę warunków życia, w tym "toksycznym środowisku"...
- Umówiłem się z przyjacielem. Kupujemy sobie nawzajem prezenty.- wyjaśnił szczerze.
- Niech będzie.- kobieta wyjęła swój czerwony portfel i wręczyła mu dwa banknoty.
- Tylko nie włócz się po mieście do późna i pamiętaj, że węch mam jeszcze dobry. Żadnych fajek i alkoholu!- Szkoda, że z głową coś nie tak...- pomyślał kąśliwie Masamune.
- Postaram się.- mruknął na odchodnym. Przed wyjściem przygotował jeszcze posiłek dla swojego kota, którego niedawno przygarnął- Soraty. Jego matka była uczulona na zwierzęcą sierść. Mimo to, brązowookiemu udało się go zatrzymać po wszczęciu głośnej kłótni i wielokrotnych groźbach.
Saga wyszedł z domu. Autobusem dojechał do pobliskiej galerii i zaczął leniwie przechadzać się po sklepach. Nie był zbytnio przekonany co do tych całych "wspólnych świąt oraz wymiany prezentami". Nie było mu to na rękę i uważał wszystko za kłopotliwe, ale... gdzieś w głębi duszy chciał sprawić zapatrzonemu w niego chłopakowi jakąś przyjemność. Lubił go. Czasami nawet zdawało mu się, że czuł coś znacznie głębszego, jednak był jeszcze tylko zwykłym licealistą. To o wiele za wcześnie na jakiekolwiek, poważne postanowienia w tego typu sprawach.
Czarnowłosy wszedł do księgarni i skierował się do działu z literaturą współczesną. Zaczął szperać między regałami oraz czytać notki wydawnicze na tylnych okładkach. Nagle usłyszał dziewczęce szepty.
- Zobacz jakie ciacho tam stoi!
- Ten chłopak w szarej kurtce? Masz rację! Jest taki przystojny...!
- Nee, nee! Może do niego zagadamy?
- Zgłupiałaś? Na pewno ma dziewczynę!- I tu się mylicie, drogie panie...- Saga spojrzał na młode, piękne dziewczęta wychodzące z księgarni. Pasowałyby dla niego i Ritsu. Mógłby do nich podejść oraz zaproponować spotkanie. Najlepiej na podwójną randkę. Może udałoby mu się nawet przekonać Onoderę, aby dał sobie z nim spokój...
- Nie ma mowy.- powiedział na głos i powrócił do swoich pilnych poszukiwań. Po jakimś czasie, stwierdził, że nie było tam żadnej, odpowiedniej lektury, którą mógłby ofiarować szatynowi. Wszystkie ciekawsze tytuły już obiły mu się o uszy z opowiadań chłopaka. Brązowooki westchnął ciężko i wyszedł ze sklepu.
- Ah! Przepraszam!- w pewnej chwili zaczepiła go dziewczyna w białej czapce, spod której wystawały ciemne kosmyki włosów. Miała na sobie jasny płaszcz i czarny fartuch z logo jakiejś firmy.
- Otworzyliśmy niedaleko nową cukiernię i... może zechciałby pan nas odwiedzić? Proszę przyjąć tę ulotkę.- nieznajoma wręczyła Masamune kolorową broszurę.
- Do widzenia!- uśmiechnęła się przyjaźnie i podeszła do kolejnej osoby. Saga spojrzał na kartkę. Co mi szkodzi? Na pewno nie pomyśli o cieście...- licealista skierował się w stronę zaznaczonego na mapie ulotki budynku.

***

- Wesołych świąt, Saga-senpai!- Ritsu uśmiechnął się szeroko na widok znajomego czarnowłosego.
- Taa... Nawzajem, Ritsu. To dokąd idziemy?- zapytał brązowooki rozglądając się po szkolnym holu.
- E-Etto... proszę o wybaczenie, ale nie możemy spotkać się u mnie. Przyjaciółka mojej mamy przyjechała i jakoś tak... No uciekłem!
- Uciekłeś?- zdziwił się Masamune.
- Chciała, żebym został i spotkał się z taką dziewczyną...- wytłumaczył Onodera i podrapał się niezręcznie po karku.
- Ach, rozumiem.- Idioto! Trzeba było jeszcze trochę się z nim pobawić!- skarcił się w myślach Saga.
- Nie. Nie rozumiem. Czemu nie poszedłeś?- dopytał. To silniejsze ode mnie...- przyjrzał się, jak policzki bruneta zaczęły ciemnieć.
- T-To... Ja... Byliśmy umówieni i...
- Nie chciałem spotykać się z inną dziewczyną, bo... zależy mi tylko na tobie...- Zaraz spalę się ze wstydu! Oddychaj, Ritsu! Oddychaj!! Uspokój się! Głupie serce...!- powtarzał sobie w głowie szatyn.
- Aso...- Masamune lekko się uśmiechnął widząc jego reakcję, a następnie cmoknął chłopaka w policzek.
- W takim razie idziemy do mnie.- Ritsu kiwnął powoli głową coraz bardziej zawstydzony i zdenerwowany, gdyż przez całą drogę do domu licealisty szli razem za rękę...

***

- A-Ano... Możesz najpierw otworzyć swój prezent? Przez całą drogę modliłem się w duchu, żeby się nie rozpadł, w-więc...- poprosił Onodera, gdy dotarli do domu Masamune.
- Dobrze się składa. Ja także przyniosę swój. Wejdź do mojego pokoju. Zrobię nam herbaty i zaraz przyjdę.- poinstruował chłopak.
- Dobrze...- brunet skierował się na schody.
- Jeszcze jedno. Ritsu?- zielonooki odwrócił głowę i spojrzał na czarnowłosego.
- Nie rzucaj się na moje łóżko, okej? Przynajmniej beze mnie...
- P-Przepraszam! To był pierwszy i ostatni raz!- zawołał zawstydzony, a następnie wbiegł szybko na schody. Saga uśmiechnął się pod nosem i poszedł do kuchni. Na srebrną tacę położył dwa kubki z gorącą herbatą, dwa małe talerzyki, łyżeczki oraz cukierniczkę. Do prawej ręki chwycił przezroczystą siatkę, w której znajdowało się różowe pudełko z truskawkowo-waniliowym tortem. Licealista skierował się do swojej sypialni. Kiedy tam wszedł, zobaczył, jak Onodera czeka na niego przy kotatsu, na którym stał okrągły, czekoladowy tort,
- P-Przepraszam, że otworzyłem twój prezent, ale musiałem się upewnić czy jest cały! Dzięki Bogu się udało i... Coś się stało, Saga-senpai?- spytał szatyn na widok zmieszanego wyrazu twarzy ciemnowłosego.
- Zanim coś powiem, może najpierw otwórz swój prezent.- odparł Masamune i odłożył tacę na blat. Później wręczył Ritsu siatkę oraz pogłaskał śpiącego przy jego łóżku młodego kota.
- Tak się cieszę...- uśmiechnięty zielonooki podniósł pokrywę pudełka i zamrugał powoli.
- A-Are...? Ci-Ciasto?- zdziwił się wyjmując podobny, ale o innym kolorze i smaku wypiek. Saga parsknął, a następnie nie mógł już powstrzymać swojego głośnego śmiechu.
- E-Eh?! Se-Senpai...?
- Co to ma być?- zachichotał brązowooki i rękawem mundurka wytarł łezki rozbawienia z kącików oczu, doprowadzając się do porządku.
- I jak my to teraz zjemy?- zmartwił się Onodera.
- Jak będziesz się tak dąsał, to sam zjesz obydwa!
- Eh?!- przeraził się szatyn. Masamune nie potrafił powstrzymać uśmiechu.
- Przecież żartuję. Obejrzymy coś?

***

- Se-Senpai... Niedługo muszę iść. Jest już dosyć późno i...- Ritsu próbował wyswobodzić się z romantycznego uścisku swojego chłopaka.
- Nie idź...- wyszeptał Masamune w nagi kark Onodery. Brunet zadrżał, czując jego ciepły oddech na skórze.
- A-Ale...- po chwili czarnowłosy zwrócił jego podbródek w swoją stronę i zamknął mu usta własnymi.
- Ritsu... kochasz mnie?- puls licealisty znacznie przyspieszył.
- Kocham...- przyznał cicho z palącymi rumieńcami na policzkach.
- W takim razie zostań.- wymruczał Saga oraz przytulił zielonookiego do siebie jeszcze bliżej i mocniej. Tak, jakby już nigdy nie miał zamiaru go puścić... Ritsu przymknął zmęczone powieki i zaczął nasłuchiwać spokojnego oddechu towarzysza.
- Dlaczego akurat ciasto?- zapytał niespodziewanie Masamune.
- Eh? Co?- niedosłyszał Onodera, gdyż był już bliski oddaleniu się do świata snów.
- Dlaczego kupiłeś ciasto?
- J-Ja... nie miałem żadnego pomysłu. Nie znam się na mangach i ciężko mi było coś znaleźć... No i jeszcze wszystkie swoje oszczędności wydałem na najnowsze powieści Usamiego-sensei...
- Pff!- Masamune po raz kolejny się roześmiał.
- Cały ty.- gdy się uspokoił, pochylił się i pocałował bruneta w skroń. Niedobrze... Kocham cię tak mocno, że aż boli mnie w piersi... To moje najpiękniejsze marzenie, jakie się do tej pory spełniło... Ureshii... Nie mogę powstrzymać łez...
- A-A ty, senpai?- odezwał się cichym i drżącym głosem.
- Tak jakoś wyszło... Wiedziałem, że książek nie mam ci co kupować, bo pewnie masz je wszystkie.- Ritsu się wzdrygnął.
- Ale... Cieszę się. Było zabawnie.- brązowooki uśmiechnął się szeroko i zamknął oczy.
- Senpai...- błyszczące od łez, szmaragdowe oczy wyjrzały za okno. Księżyc w pełni czuwający za chmurami, wirujące płatki śniegu na chłodnym wietrze, ciepło Masamune... Brunet wtulił się w pierś swojego ukochanego.


Tu, jest moje miejsce.
Tu, pragnę pozostać.


Tu, przy twoim boku.
Tu, już na zawsze...



*****

Witajcie~!

Po pierwsze- łeeeee! *le płacz, le rozpacz, le za dużo feelsów i wspomnień ;-;*

Po drugie- opowiadanie. Ja... Ja... Ja...! no wyduś to w końcu!! -,- Ja... napisałam Masamune x Ritsu!! O.O Nie mogę się jeszcze otrząsnąć... To jest zbyt... Nie wiem, czy kiedykolwiek mnie zrozumiecie... Sekai mym życiem. Sekai mym yaoistycznym istnieniem. Sekai mym ideałem... Nie ma dla mnie niczego wyższego w świecie yaoi niż Sekai. To jest moje źródło mocy... Więc jak mam stworzyć coś o samym źródle, skoro to ono tutaj rządzi i ustala zasady?! ;_;
Zdradzę Wam sekret. Chciałam odmówić. Miałam już nawet napisany mail z moją rezygnacją... Myślałam o tym one-shocie dłuuugo i nic mi nie przychodziło do głowy. Dopiero, gdy odtworzyłam sobie piosenki z Sekai'a nie, to nic nie pomogło i posiedziałam dłuższą chwilę też nic... Eureka! To może się udać! Ale i tak nie jestem w stanie nic na ten temat powiedzieć... Jestem gotowa na falę krytyki... bo Sekai to przecież ideał, ma muza!

Po trzecie- Alex-san... Mam nadzieję, że opowiadanie nie jest aż takie złe jest i spodoba Ci się choć odrobinkę... Starałam się z całego serca, aby wynagrodzić Twoje pierwsze miejsce. Wybacz, jeżeli zawiodłam... to jest silniejsze ode mnie...

Napisałam... one-shot'a z Sekai'em! :O *wciąż w to nie wierzy... idzie się zakopać pod stertę podręczników, wyżalić Akashiemu-sama, zjeść z Kou-chanem ciastko, pograć z Mayu-chanem i popatrzeć na Mikę pod prysznicem*


Joleen :*

sobota, 16 stycznia 2016

Rysowanki cz. 2 + Najlepszego, Julka! ^^

Konbanwa, moje Słodziaki~! śpicie? ;P



Szesnasty stycznia to bardzo ważna data! Dlaczego?- Bo od dzisiaj zaczynam ferie zimowe! :D Weno, anime, tony mang yaoi, słodki czasie, zadania domowe, przygotowania do próbnej matury z biologii, dodatkowe lekcje jazdy, nauka, jeszcze raz nauka, krew, pot i łzy podczas remontu przybywajcie!

No i nie zapominajmy o najważniejszym... Wszystkiego Najlepszego Aravaena (Julcia)! ^-^ Życzę Ci zdrówka (przede wszystkim!), szczęścia, wiecznego banana na twarzy xD może lepiej nie..., dużo Stalowego i Roy'a, mało stresów w szkole, samych sukcesów i spełnienia najskrytszych marzeń! ;** tak, wiem, nie umiem składać życzeń... pogódźcie się z tym ;p

Nie wiem czy pamiętacie, ale razem z Aravaeną w zeszłym roku (heeh... rocznica? ;D) zrobiłyśmy Wam niespodziankę i wspólnie wstawiłyśmy posty z naszymi rysunkami. Czemu nie zrobić tego ponownie? ;)

***

Kochany Saru... wybacz ;-; Spieprzyłam, wiem... Ale chociaż oczy są niezłe xd
Rysunek ma już dobre trzy lata. Joleen nie umiała wtedy za dobrze rysować xD wybaczcie jej Po prostu za bardzo się rozmarzył o Misakim! x'D

Anime: K
Postać: Fushimi Saruhiko



Moja ukochana i jedyna... <3 Inori jest jedną z moich ulubionych, żeńskich charakterów w anime. Uwielbiam ją. Uwielbiam jej głos, włosy, zachowanie... Jest świetna ^-^ Na zawsze pozostanę wierną fanką zespołu EGOIST <3

Anime: Guilty Crown
Postać: Inori Yuzuriha



Chyba nie trzeba przedstawiać tej parki ^-^ nie patrzcie na dłoń Hikaru pliz ;_; Nie macie pojęcia, jakie były reakcje moich znajomych i rodziny na widok tego niewinnego rysuneczka xD *ekhem*

Anime: Ouran High School Host Club
Postacie: Hikaru i Kaoru Hitachiin


Możecie nie kojarzyć...
Lata temu byłam oczarowania pewnym anime o... zombie xD Wyczuwałam tam niezły pairing ShitoxChika ;-J kij z tym, że wymieniali się między sobą częściami ciała *q*


Anime: Zombie Loan
Postać: Chika Akatsuki



 Prace z ostatnich dwóch tygodni ^-^ *dumna* 




Mikaaaaa~!! *Q* Kocham tego wampirka! Mam na niego taką fazę, że jeden rysunek, to było za mało xD Co myślicie? Który lepszy? ^^


Anime: Owari no Seraph
Postać: Mikaela Hyakuya

***

To już niestety wszystko co mam na ten moment do zaoferowania ;P Z czasem, kolejne prace będą się pojawiały może znowu za rok? Co Ty na to, Julcia? ;D Nowa tradycja? i zapełniały wolną przestrzeń w następnych postach. Na razie jednak chcę skupić się na nauce oraz zaległych opowiadaniach...

Kończę i pędzę do Julki oglądać jej dzieła! ^^

PS. Chyba przydałaby mi się lepsza zakładka z rysunkami... popracuję nad nią ;)

(2) PS. Nowa zakładka gotowa! :D Podziwiajcie~! KLIK


Joleen :*

środa, 6 stycznia 2016

Nagroda dla... Sayori Nekomori! :D

Opowiadanie yaoi- Kagami Taiga x Kuroko Tetsuya

UWAGA +18!!!






- Nie rozumiem cię, Kagami-kun. Chodzimy ze sobą od liceum i mieszkamy razem już ponad rok, a ty wciąż darzysz Nigou pewną... niechęcią.- westchnął niebieskowłosy, gdy wraz ze swoim chłopakiem usiedzieli na kanapie w ich wspólnym, ciasnym, ale też bardzo przytulnym mieszkaniu, które kupili od razu po studiach za zaoszczędzone pieniądze. Jak w każdy piątkowy wieczór, zaczęli od "wielkiego starcia" jaki gatunek filmu obejrzą (Kagami nie przepadał za romansami i operami mydlanymi. Zawsze stawiał na dobry thriller lub kino akcji, w przeciwieństwie do Kuroko, który był wierny swoim ulubionym, japońskim telenowelom). W końcu jednak ogłosili remis i wspólnie zaczęli oglądać serial puszczony przez kablówkę.
- To jest silniejsze ode mnie! Po prostu... mnie przeraża, okej?! Wszystkie psy są dziwne! One nie są normalne! Na pewno pochodzą z kosmosu i zbierają informacje dla swoich zielonych, obślizgłych władców z mackami!- zaczął nawijać czerwonowłosy.
- Czy ty siebie w ogóle słuchasz? Nigou to najzwyklejszy pies na świecie! I nie pasuje do twojego idiotycznego opisu...!
- No bo oni się dobrze kryją! Pod tym płaszczykiem mięciutkiego futerka skrywa się prawdziwy wilk w owczej skórze! Chcesz dowodów? To przypomnij mi, gdzie go znalazłeś?
- Na ulicy. Przecież przy tym byłeś! Nie pamiętasz?- jego pytanie lekko uraziło Tetsuyę. Chłopak wciąż skrycie myślał o tym, jak Taiga zapomniał o ich rocznicy. Był tym faktem bardzo niepocieszony...
- Tsk... A ty znowu swoje... Chodziło mi o to, że... no właśnie o to mi chodziło! Nie rozumiesz, że Nigou został tutaj zesłany i dałeś się złapać w jego pułapkę?!
- Kagami-kun... mogę poprosić Midorimę-kuna, aby przyjął cię na wizytę, chcesz? Na pewno wciśnie cię tak... Jak to się mówi? "Po znajomości"?
- Kuroko...!- warknął czerwonooki.
- Po prostu wychodzi na to, że wyprali ci mózg w tej całej, wielkiej Ameryce! Muszę przy najbliższej okazji zapytać Himuro-san, czy on też myśli, iż Nigou to obślizgły obcy!- prychnął mężczyzna.
- No już dobrze, dobrze! Nie przesadzaj!- Taiga przybliżył się do swojego współlokatora i pocałował go w policzek.
- Nie! Kagami-Mmm!- czerwonowłosy skorzystał z okazji i wsunął swój język do rozwartych ust Tetsuyi. W pewnej chwili zaczął trącać język niebieskookiego, aby przyłączył się do niewinnej pieszczoty. Po ciele Kuroko przeszedł dreszcz. Pragnął oddać się swojemu ukochanemu mężczyźnie w pełni, ale miał swój honor i żelazne zasady.
- Ignite Pass... Kai!- zawołał nagle Kuroko i uderzył Taigę swoim super podaniem używanym podczas meczów koszykówki.
- Ku... Kuroko... Dlaczego?- jęknął czerwonooki i zaczął rozmasowywać bolący jak nigdy dotąd bok.
- Nie odwrócisz mojej uwagi pocałunkiem, Kagami-kun. Idę po coś do picia...- podniósł się Tetsuya.
- Miałem nadzieję zrobić coś innego...- mruknął cicho czerwonowłosy.
- Nie będzie między nami aktu płciowego, dopóki nie zaczniesz szanować Nigou!- ostrzegł Kuroko i skierował się do kuchni.
- Że co?! Hah! Ja przynajmniej nie mam problemu, żeby powiedzieć na głos słowo "seks"!- zawołał do niego złośliwie Kagami. Na policzkach błękitnookiego zawitał ciemny rumieniec, ale mężczyzna nic mu nie odpowiedział.
- Kurna...- przeklął pod nosem Taiga i rozłożył się wygodnie na sofie. Kątem oka zerknął na dorosłego husky, który grzecznie spał w swoim ciemnoniebieskim posłaniu w paski.
- I gdzie on jest podobny do Kuroko? To tylko zwykły szpieg...- ziewnął czerwonowłosy. Nie zorientował się, kiedy przypadkiem zasnął...

***

- Kagami-kun... Kagami-kun... Kagami-kun...- mężczyzna otworzył oczy na dźwięk znajomego głosu. Zobaczył przed sobą rozmazaną postać swojego kochanka.
- Sorry, zdrzemnąłem się... Robota strażaka to jednak nie przelewki... Coś mówiłeś, my darling?- Kagami przetarł swoje zaspane powieki i przyjrzał się swojemu ukochanemu. Błękitnooki siedział na podłodze i miał na sobie długą, trochę pogniecioną, białą koszulę z rozpiętymi pierwszymi guzikami.
- Co się stało? Jesteś prawie nagi!- spostrzegł Taiga. Musiał się powstrzymać, aby się nie uśmiechnąć. Kiedy spojrzał na twarz błękitnookiego zauważył, że z włosów Tetsuyi wystają dwa, niebieskie...
- Eh?! K-Kuroko! Dlaczego ty masz psie uszy?!- zawołał z przerażeniem czerwonooki.
- Nie wiem o czym ty mówisz...- mruknął Kuroko, a po chwili zaczął merdać niebieskim ogonem z śnieżnobiałą końcówką.
- T-T-To...! O-O-Ogon!!- przeraził się młody strażak.
- Przecież to ja, Kagami-kun. Tetsuya... Ichigou.- powiedział mężczyzna i przysunął się na czworaka do Taigi.
- T-Trzymaj się z daleka! Ty nie jesteś moim Kuroko!!
- Nie?- błękitnooki usiadł okrakiem na kolanach kochanka i uwiesił swoje dłonie na jego szyi.
- Nie! To nie może być prawda! Kuroko nie może być pół-psem!- nie mógł uwierzyć czerwonowłosy.
- Nie lubisz mnie, Kagami-kun?- wyszeptał mu do ucha.
- Ja cię kocham!- odpowiedział szczerze Kagami.
- Więc musisz kochać także psy! Jak widzisz, jestem kim jestem...
- Nic nie-Kuroko!- niebieskooki zaczął skubać zębami płatek jego ucha i ocierać swój półnagi tors o klatkę piersiową mężczyzny.
- Kagami-kun... Ah...- jęknął seksownie Tetsuya wprost do ucha swojego chłopaka. Taiga poczuł znajomą iskrę pobudzającą jego ciało do działania.
- Kuro-Co ty wyprawiasz?!- zawołał, a następnie złapał Kuroko za ramiona i odsunął od siebie na bezpieczną odległość. Jego duże, błękitne ślepia błyszczały niczym mieniąca się woda podczas pełni księżyca. Oczy Kagamiego sunęły dalej, po całym ciele półczłowieka. Jego wzrok sięgnął za rozpięte guziki białej koszuli. Różowa, delikatna skóra na torsie, która aż się prosiła o naznaczenie, zwracające jego szczególną uwagę stwardniałe sutki i ten kuszący, słodki zapach...
- Fucking shit...- syknął Kagami oraz zaczął dotykać nagie uda kochanka.
- Jestem głody, mój panie.- odezwał się nagle Kuroko, oblizując swoje suche wargi. P-Panie?! Co to ma znaczyć?! Jestem jego pa-panem? Właścicielem? Więc... jest tylko mój?- myślał gorączkowo czerwonowłosy
- N-Na co masz ochotę... I-Ichigou?- zapytał zawstydzony Taiga.
- Na ciebie...- uśmiechnął się lubieżnie Kuroko i popchnął lekko czerwonookiego, aby położył się na plecach. Następnie rozerwał czarną koszulkę mężczyzny swoimi ostrymi pazurami, zdjął jego jasne spodnie i rzucił je w kąt.
- Ku-Kuroko...?!- zdziwił się strażak. Tetsuya zaczął zachłannie całować swojego chłopaka. Sunął chłodnymi palcami po rozgrzanym, umięśnionym torsie aż do linii ciemnych bokserek.
- Itadakimasu...- uśmiechnął się jeszcze szerzej niebieskooki i zsunął bieliznę Kagamiego z bioder. Potem wsunął go sobie całego do zgłodniałych ust.
- Kuro-Fuck! Shit!- przeklną Taiga i wplótł palce swojej prawej ręki w miękkie niczym jedwab, jasnoniebieskie włosy. Jego ciało stawało się coraz gorętsze i gotowe na więcej...
- Mmm!- zamruczał Kuroko, gdy mężczyzna przypadkowo musnął palcami zwierzęce ucho.
- Co jest? Podoba ci się to...?- Taiga ponownie dotknął miękkich oraz jak się okazało wrażliwych na dotyk uszu. Tetsuya kiwnął znacząco głową, a na jego policzkach pojawił się krwawy rumieniec.
- Niech będzie...!- uśmiechnął się Kagami i zaczął pieścić niebieskie uszy. Czasem delikatnie za nie pociągnął, co wywoływało cichy jęk oraz przyjemne dreszcze u błękitnookiego.
- Już nie wytrzymam...! Kagami-kun, proszę!- zawołał Kuroko, gdy puścił swojego kochanka. W jego zamglonych oczach widać było szaleńcze pragnienie.
- Come here...- czerwonowłosy przyciągnął Tetsuyę do siebie i pocałował mocno w usta. Następnie zaczął podgryzać jego szyję oraz sutki.
- K-Kaga-Kagami...!- strażak sięgnął między nogi swojego kochanka.
- Ah! Nie...! Proszę!- jęknął błagalnie Kuroko.
- Jesteś taki niecierpliwy... Mogę?- błękitnooki skinął lekko głową. Taiga bez większego problemu wsunął swoje dwa palce w jego wilgotne wejście.
- Kagami...kun...- sapnął niebieskowłosy.
- Shit... You're already so fucking wet! How...?
- Nie rozumiem, Kagami-kun... Coś nie tak?- zapytał zaniepokojony Tetsuya.
- N-Nie... Nic. Myślę, że już możemy...- mruknął zarumieniony Taiga. Kuroko stanął na czworaka i rozwarł przed nim swoje nogi w zapraszającym geście.
- D-Dozo, mój panie...- czerwonowłosemu aż zaschło w gardle na widok niebieskookiego w tej pozycji.
- Kuroko... You look so damn...- przygryzł dolną wargę Taiga wciąż nie spuszczając swojego spragnionego wzroku z mężczyzny. Spokojnie, tylko spokojnie...- powtarzał sobie w myślach Kagami. Następnie usadowił się pomiędzy jego zgrabnymi nogami.
- O-Ogon...- mruknął i przejechał ręką po puszystej, nieludzkiej części ciała mężczyzny.
- Nie przejmuj się nim.- odparł Kuroko.
- Wchodzę.- Tetsuya skinął delikatnie głową i spróbował się rozluźnić. Po krótkiej chwili miał mężczyznę w sobie.
- Ah! Ka-Kagami-kun...!- zawołał Kuroko oraz wbił swoje paznokcie w drewnianą podłogę.
- Kuroko... W porządku? Mogę się ruszyć?- Taiga wypuścił wstrzymywane powietrze z płuc.
- Po-Poproszę... mocniej...- uśmiechnął się błękitnooki oraz zerknął na mężczyznę.
- Przestań być taki słodki...! Na dodatek jeszcze te uszy i ogon...! Kso!- Kagami zaczął rytmicznie poruszać swoimi biodrami.
- T-Tak! Ah!- jęknął Kuroko. Taiga ponownie skupił się na wrażliwych uszach niebieskowłosego.
- D-Dame! K-Kagami-kun...! Ja...!- Tetsuya próbował złapać oddech.
- Nie wstrzymuj się... Dochodź ile tylko zapragniesz.- zapewnił czerwonowłosy. Kuroko westchnął i niedługo później doszedł wykrzykując imię ukochanego.
- Kagami-kun...- Tetsuya spojrzał w oczy swojego chłopaka.
- Ku-Kuroko... Ja-Ja już też... niedługo...
- Tak...! T-Taiga!- błękitnooki zawołał go po imieniu.
- Haah... Tetsuya!- Kagami doszedł w jego wnętrzu i opadł zdyszany na podłogę. Następnie niebieskowłosy przysunął się do niego oraz wtulił w bok mężczyzny.
- Oy! Tetsuya... Co robisz? Oy!- zdziwił się Taiga, gdy Kuroko zaczął intensywnie lizać go po policzku.
- Przestań! To nie jest śmieszne!- warknął Kagami. Nagle wszystko stało się bardzo jasne...

***

Czerwonooki ocknął się w momencie, gdy Kuroko akurat robił mu zdjęcie telefonem. Niestety zapomniał wyłączyć lampę błyskową, co spowodowało wybudzenie się strażaka z niezbyt głębokiego snu.
- E-Eh?! Co tu się wyrabia?!- zawołał wściekły Taiga widząc obok siebie Nigou, który dzielił się z mężczyzną swoją miłością... i śliną.
- Mówiłeś przez sen nasze imię, więc Nigou do ciebie przyszedł i zaczął lizać po policzku, żeby cię obudzić. O czym śniłeś, Kagami-kun?
- Lepiej nie pytaj...- mruknął i spojrzał w niebieskie oczy psa. On naprawdę wygląda jak Kuroko...- na policzkach Taigi pojawił się ciemny rumieniec.
- Tsk... Niech już ci będzie...!- czerwonowłosy zebrał się na odwagę oraz pogłaskał husky po głowie.
- Kagami-kun!- ucieszył się Kuroko.
- Cicho! To nie znaczy, że go lubię! Po prostu... akceptuję go w naszej rodzinie! To wszystko!- burknął czerwonooki.
- Hai, hai...- Tetsuya pocałował swojego chłopaka w policzek.
- Kocham cię, Taiga.- wyznał błękitnooki.
- Ja ciebie też, mój Ichigou.



*****

Kon-ban-wa~! ^^


Kolejne zamówienie odhaczone! Jeszcze tylko dwa... Ale nie zdradzę Wam pairingów! ^^ co to by była za niespodzianka? ;D

Nie wiem skąd mi ten pomysł przyszedł do głowy xd Może to dlatego, że zauważyłam, jak Kaguś w odcinku specjalnym z KnB wciąż bał się Nigou. No i jeszcze ta scena, jak Akashi-sama pyta się gdzie jest "Ichigou"! xD teraz wszystko jasne~ ;p

W każdym razie, mam cichą nadzieję, że opowiadanko spodoba się Tobie, droga Sayori-chan, no i oczywiście Wam! ^^


Chcecie spoilerka? ^^ Ostatnio kilka osób narzekało na jego brak... Tak więc! Ostatnio obejrzałam bardzo ciekawe anime które pewna osóbka mi polecała w ostatnich komentarzach, ale będzie zagadka xd jestem ciekawa czy ktoś zgadnie ^^ i... mam zamiar napisać one-shot. Może dwa... bo już mam dwa, dobre (bo smuty xD) pomyły i chciałabym je napisać


Joleen :*

niedziela, 3 stycznia 2016

⚝ The Ghost of Christmas Present ⚝

Merry Christmas, my dear Seijūrō

Opowiadanie świąteczne- Akashi Seijūrō x Furihata Kōki






Szaleńczy podmuch targa moim ciałem niczym mała dziewczynka szmacianą lalką podczas zabawy. Czuję straszliwy ból, gdy obijam się o różne (ostre) przedmioty. Spadam w dół, wciąż przyspieszając. Ogarnia mnie mrok i niemożliwy chłód. Postanawiam zamknąć oczy. Nie chcę widzieć własnej śmierci... Po jakimś czasie wszystko cichnie. Gdy otwieram oczy, znajduję się w nowym miejscu. Leżę w jakimś pokoju, na drewnianej podłodze. Powoli siadam i rozglądam się po pomieszczeniu. Dzięki świetle pełni księżyca za oknem, dostrzegam zarys ścian oraz mebli. Z powodu dyskomfortu spowodowanego wcześniejszym upadkiem, nie jestem w stanie przez pewien czas się podnieść. Poza tym, ktoś otwiera drzwi... Obserwuję, jak czerwonowłosy chłopak w jasnoniebieskiej koszuli z ciemnym krawatem oraz białymi spodniami wchodzi pospiesznie do pokoju i zatrzaskuje za sobą drzwi. Po chwili opiera się o nie plecami i zsuwa się po nich aż ląduje na podłodze. Nie mogę dojrzeć jego twarzy, ale jestem niemal pewny, że jest cała mokra od łez...
- Se-Sei?- odzywam się łamliwym głosem, kiedy słyszę niewyraźny dźwięk z jego strony.
- Jak mogłaś...? Dlaczego mi to zrobiłaś?!- wykrzykuje nagle i oplata się rękoma.
- Sei...- szepczę. Coś kłuje mnie w lewej piersi. Jest mi strasznie ciężko oglądać go w takim podłamanym stanie, ale było to poniekąd do przewidzenia. Sam nie wiem, jakbym zniósł utratę własnego członka rodziny. Wiem jedno- wyglądało by to podobnie. Tylko, że Seijuurou... nie miał już nikogo. Żadnego prawdziwego wsparcia.
- Nie wytrzymam już z nim dłużej... Po prostu nie wytrzymam! Po co się tak starałem skoro od początku miałaś umrzeć?! Wszystko robiłem dla ciebie, a teraz...?- wzdycha ciężko Akashi i wyciera zaczerwienione oczy rękawem koszuli. Po kilku minutach kieruje się do łazienki. W tym czasie udaje mi się wstać oraz podejść do okien, za którymi znowu panuje sroga zima. Tym razem jednak z mniejszą ilością śniegu. W pokoju udaje mi się zauważyć brak zabawek oraz konika na biegunach. Dostrzegam inne biurko, łóżko, znacznie większy regał na książki i planszę do gry w shougi... Seijuurou urósł. Nie jest już tym słodkim, małym i beztroskim chłopcem. Kieruję się w stronę jego biurka. Na krześle ma przewieszoną jasną marynarkę ze znaczkiem gimnazjum Teikou. Wychodzi na to, że przeniosłem się w czasie... Okres gimnazjum Akashiego, niedawnej przeszłości, kiedy już wszystko straciło swoje znaczenie... i niedługo potem pojawił się ON- drugi Akashi Seijuurou.
Czerwonooki niedługo pojawia się z powrotem, przebrany w piżamę składających się z szarej bluzki z długim rękawem, zapinanej na guziki oraz spodni w tym samym odcieniu. Układa swój szkolny mundurek, zawiesza na wieszak i odkłada do szafy. Następnie kładzie się do łóżka, ale nie zasypia. Siadam przy jego posłaniu oraz przyglądam się ze smutkiem, jak godzinami niespokojnie się przewraca albo niespodziewanie budzi.
- Sei...- mówię cicho i kładę się obok niego na łóżku. O dziwo, gimnazjalista uspokaja się oraz przesypia te marne cztery godziny dopóki nie nastaje świt. W końcu mogę mu się dobrze przyjrzeć. Rysy mu się wyostrzyły, są teraz bardziej męskie, dojrzałe i podobne do ojca. Ma też dłuższą grzywkę, która delikatnie opada mu na oczy. Chłopak otwiera zmęczone powieki na dźwięk budzika i wzdycha ciężko. Następnie go wyłącza oraz wpatruje się dłuższą chwilę w biały sufit. Znowu zaczyna boleć mnie serce, a oczy pieką mnie od wzbierających się łez. Jest zupełnym wrakiem człowieka. Te ciemne worki pod oczami, nieprzespane noce, słowa pełne żalu... Ile to już trwa? Ile czasu nie możesz pogodzić się z jej śmiercią? Ile czasu minie... zanim ktoś uśmierzy twój nieustający ból?
- Dziś Wigilia... Mogę pospa-A. No tak. Nie mogę.- nieszczery uśmiech pojawia się na jego bladej twarzy.
- Niech cię diabli, Akashi Masaomi.- syczy i wstaje z łóżka. Odprowadzam go wzrokiem do wyjścia. Kiedy powraca ze swojej porannej toalety, znowu mu się przyglądam. Jest wyższy i bardziej umięśniony, stąd wnioskuję, że już zaczął trenować w drużynie Teikou. Ma na sobie czarny sweter oraz ciemne spodnie. Czerń na święta? Jest gorzej niż myślałem!- martwię się i przygryzam dolną wargę. Chłopak siada do biurka i zaczyna przekartkowywać swoje notatki ze szkoły. Nagle dostaje wiadomość. Wyjmuje telefon z kieszeni spodni i otwiera jego klapkę. Na ustach Seijuurou pojawia się ciepły uśmiech.
- A-Akashi...?- dziwię się i podchodzę do niego. Zaglądam mu przez ramię. Wiadomość od... Momoi Satsuki! Jest to zdjęcie Pokolenia Cudów zrobione z ukrycia, podczas ich treningu z podpisem "Wesołych Świąt!". Czerwonowłosy odpisuje jej słowami "Dziękuję, Momoi." i ustawia obrazek jako tapetę w telefonie. Od tamtej chwili młodzieniec nie wygląda już tak źle oraz zabiera się do pracy. Jego przyjaciele z drużyny, z którymi spędza wspólnie czas są dla niego pewnego rodzaju odskocznią, a nauka pomaga mu w oderwaniu się od smutnej rzeczywistości... Czy właśnie tak udało ci się przetrwać żałobę? Nee, Sei...- w pewnej chwili do pokoju ktoś puka.
- Proszę.- mówi czerwonooki nie odrywając się od wykonywanej czynności. Drzwi się otwierają.
- Paniczu Akashi, Sayoko-san przyszła.- informuje kobieta o krótkich, czarnych włosach i ciemnych oczach. Ma na sobie białą, elegancką bluzkę, szarą spódnicę i rajstopy. To pewnie jedna z pokojówek...
- Dziękuję, Mary. Wychodzisz już?- pyta chłopak.
- Tak. Skończyłam swoją pracę. Charlotte i Rina są jeszcze na dole.- odpowiada czarnowłosa.
- Rozumiem. W takim razie dziękuję.
- We-Wesołych-
- Proszę... Odejdź już.- mówi cicho Akashi.
- P-Przepraszam!- kłania się służąca i zostawia czerwonowłosego samego. Seijuurou wzdycha oraz opiera głowę o blat biurka. Przymyka na chwilę powieki, a po minucie wychodzi z pokoju. Podążam za nim do gabinetu, w którym już czeka na niego szczupła szatynka średniego wzrostu o szmaragdowych oczach, ubrana w czerwony golf i czarne, obcisłe spodnie. Gimnazjalista wita się ze swoją nauczycielką, a następnie przez godzinę ćwiczy grę na fortepianie. Wcześniej instrument był chyba w salonie... Dlaczego teraz jest w gabinecie?- zastanawiam się.
- Jestem z ciebie taka dumna... Szkoda, że to nasza ostatnia lekcja.- uśmiecha się lekko kobieta oraz delikatnie zamyka pokrywę klawiatury.
- Nam też jest przykro, że pani wyjeżdża. Była pani z nami od całych sześciu lat... A teraz ojciec stwierdził, że muszę bardziej skupić się na szkole niż muzyce...- To wszystko wyjaśnia...
- To był pomysł Shiori-sama. Chciała, żebyś był wszechstronny. Kochała muzykę i czas, kiedy dla niej grałeś... Pamiętam, jak bardzo się ucieszyła, gdy wygrałeś konkurs muzyczny. Oprawiła dyplom w ramkę i wszystkim się chwaliła! Tęsknię za nią... A co dopiero pan i ty! Przepraszam... Nie powinnam była tego mówić.- zielonooka spogląda na spiętego chłopaka.
- Nic się nie stało.- odpowiada sztywno Akashi.
- Trzymaj się, chłopcze. Pozdrów ode mnie ojca.- Sayoko ściska lekko dłoń czerwonowłosego i opuszcza gabinet.
- Wszyscy... odchodzą.- szepcze cicho Seijuurou oraz wpatruje się w otwarte na oścież drzwi, przez które wchodzi śnieżnobiały kot. Ten sam kot, którego widziałem w przeszłości! Zwierzę podchodzi do czerwonookiego i ociera się o nogawki jego spodni.
- Myślisz, że zostanę sam?- Akashi bierze Lulu na ręce.
- Gdzie twoja pani? Dlaczego jej nie szukasz?- mierzy się wzrokiem ze zwierzęciem, które zaczyna cicho pomrukiwać.
- Bo już jej tu nie ma, co?- nastolatek odstawia ostrożnie kota na podłogę i spogląda za okno. Po krótkiej chwili na jego ustach pojawia się chytry uśmieszek. Młodzieniec wybiega z pokoju. Na holu, przed drzwiami wejściowymi do domu, ubiera pospiesznie czarny płaszcz oraz buty.
- Wybierasz się gdzieś?- zastanawiam się nagłos. Akashi otwiera drzwi oraz wychodzi z posiadłości. Mrugam kilkakrotnie z powodu zimnego wiatru dostającego się z zewnątrz do moich oczu. Kiedy przecieram powieki i unoszę wzrok, orientuję się, że znajduję się w nowym miejscu. Stoję na terenie jakiejś stadniny, a dookoła mnie wiedzę pas zielonych lasów oraz rozległą polanę. Przyglądam się, jak Akashi ogląda budynki ogrodzone białym płotem i zaczyna iść w ich kierunku. Buty Seijuurou zostawiają ślady na roztopionym śniegu, policzki delikatnie ciemnieją od chłodu, a jego ciepły oddech powoduje białą parę wychodzącą z zaróżowionych, suchych ust. Dochodzimy do białego domu, który mieści się za stajniami. Czerwonowłosy otwiera drzwi, którym towarzyszy dźwięk dzwoneczka.
- Dzień dobry!- mówi głośno chłopak po wejściu.
- Akashi-kun? Co tutaj robisz?- na wąskim, jasnym przedpokoju pojawia się starsza kobieta z siwymi włosami, upiętymi w luźną kitkę. Za szkłami jej okularów, kryją się magnetyczne, fioletowe oczy. Nieznajoma ma na sobie jasnofioletowy sweterek, ciemnobrązowe spodnie oraz biały fartuszek.
- Przyszedłem do Yukimaru.- odpowiada Akashi z lekkim uśmiechem.
- Nie dostałam żadnej wiadomości od twojego ojca...- marszczy brwi siwowłosa.
- Pewnie był zbyt zajęty pracą. Ayano-san... mogę się z nim zobaczyć?- prosi Seijuurou.
- I co ja mam z tobą zrobić?- wzdycha kobieta, a po chwili kąciki jej ust unoszą się w przyjaznym uśmiechu.
- Zgoda. Nawet dobrze się składa, bo Yukimaru ostatnio nie czuje się najlepiej...
- To coś poważnego?- martwi się gimnazjalista.
- Na szczęście nie. Pewnie się za tobą stęsknił. Dzwoniłam do Akashiego-san w tej sprawie, ale nie zgodził się na twoje odwiedziny. Podobno miałeś wtedy jakąś ważną klasówkę.- pani Ayano zdejmuje fartuch, ubiera wyjściową kurtkę i wychodzi razem z nastolatkiem na dwór, gdzie prowadzi czerwonookiego do największej stajni jaką w życiu widziałem. Jest piętrowa, ocieplana, dobrze oświetlona i wyjątkowo luksusowa. Wszystkie konie mają swoje osobne, wygodne boksy. Niektóre z nich potrzebują znacznie więcej przestrzeni, ponieważ przebywają razem ze swoimi źrebiętami, dlatego są umieszczone we wspólnych pomieszczeniach z jeszcze lepszą przestrzenią. Dwójka kieruje się na piętro i dochodzi do boksu, gdzie stoi zwrócony do niewielkiego okna biały rumak.
- Zostawię was na chwilę i pójdę po coś do zjedzenia.- oznajmia Ayano wybierając odpowiedni klucz z całego z pęku kluczy, aby otworzyć wejście.
- Bardzo pani dziękuję.- uśmiecha się do niej Akashi, a potem powoli podchodzi do zwierzęcia. Koń ma siwe umaszczenie, a jego grzywa i ogon są przystrzyżone oraz uczesane w elegancki kłos. Kiedy czarne, jak dwa węgle ślepia rozpoznają swojego właściciela, w oczach czworonoga widzę blask. Yukimaru rży radośnie i zbliża się do czerwonookiego.
- Witaj. Co u ciebie słychać?- pyta Seijuurou i głaszcze konia po łbie.
- Słyszałem, że ostatnio marudzisz... Nie wolno ci. Musisz być silny i słuchać się Ayano-san oraz Kengo-san. Chyba znowu schudłeś, co?- chłopak ogląda swojego pupila ze wszystkich stron.
- Co się dzieje, hmm?- gimnazjalista spogląda w ciemne oczy Yukimaru. Rumak przysuwa się do Akashiego i szturcha go lekko pyskiem w ramię.
- Ja? Martwisz się o mnie?- koń odpowiada mu fuknięciem. Czerwonooki zaciska wargi w cienką linię.
- Głupku, wszystko jest w porządku. Nie zadręczaj się tym...- kłamie i głaszcze zwierzę po jasnej grzywce.
- Ja też muszę stać się znacznie silniejszy. Jestem Akashim. I ty również nim jesteś... mój przyjacielu.- Akashi opiera swoje czoło o czoło Yukimaru. Zwierzę przymyka powieki tak samo, jak jego pan. To... niesamowite! Wygląda tak, jakby się rozumieli i ze sobą rozmawiali! Yukimaru musi być okropnie mądry i inteligenty!- myślę zachwycony przyglądając się im bacznie.
- Przyniosłam ulubione marchewki Yukiego i coś dla ciebie.- do boksu wchodzi właścicielka stadniny.
- Dla mnie?- dziwi się Seijuurou i marszczy lekko brwi. W jednej z dłoni Ayano znajdują się cztery, średniego rozmiaru, pomarańczowe marchwie, a w drugiej trzyma składaną kartkę wraz ze złotym medalem.
- Co to jest?- pyta chłopak patrząc na kremowy papier.
- Spóźniona kartka z życzeniami ode mnie, Kengo i Mei. W środku jest też zdjęcie z ostatniego pokazu sztuczek. No i oczywiście medal za zajęcie pierwszego miejsca. Shinge-kun nie miał z wami najmniejszych szans!
- Jesteśmy najlepsi, co nie Yukimaru?- czerwonowłosy zwraca się do wpatrzonego w marchewki konia. Kobieta razem z Akashim wybuchają śmiechem na widok głodnego zwierzęcia.
- Ty też zasłużyłeś na nagrodę.- Seijuurou bierze od kobiety warzywo i przysuwa je do pyska rumaka. Yukimaru z zadowoleniem konsumuje swoją marchewkę.
- Dziękuję, Ayano-san. To wiele dla mnie znaczy.- czerwonooki zwraca się do kobiety.
- Nasza stadnina zawsze wita cię z otwartymi ramionami. Jesteś tu naszym skarbem i najlepszym uczniem, a Yukimaru należy do "końskiej elity".- Akashi zaczyna chichotać.
- Przepraszam.- gimnazjalista przywraca się do porządku, a potem zawiesza medal na specjalny haczyk przy półce z trofeami wiszącej na ścianie.
- Nie musisz. Miło mi widzieć, że wracasz do sił...- pracowniczka stadniny podchodzi do chłopaka oraz przytula go do siebie. Seijuurou jest nieco zdziwiony, ale po chwili odwzajemnia uścisk.
- Dziękuję...- szepcze czerwonooki. Nagle Yukimaru zaczyna niespokojnie rżeć.
- Yukimaru? Co się stało?- pyta Akashi i zaczyna uspokajać swojego pupila. Po chwili, przed otwartym boksem staje brunet w szarym, długim płaszczu. Biznesmen spogląda ze złością na syna.
- Co ty tutaj robisz?!- krzyczy Masaomi.
- Z jakiej racji go tutaj wpuściłaś? Powinien być w domu! Miał umówione lekcje!- zwraca się do przestraszonej siwowłosej.
- To nie jest wina Ayano-san! Sam tutaj przyjechałem! Skłamałem, że mi pozwoliłeś...!- woła do niego Seijuurou. Dostrzegam, jak całe ciało młodzieńca zaczyna się trząść, ale oczy pozostają nieporuszone i odważne. Honor nie pozwoliłby mu patrzeć, jak ojciec obwinia o wszystko niewinną właścicielkę. Nigdy nie dopuściłby żeby komukolwiek, na kim mu zależy stała się krzywda...Sei zawsze taki był. Wiem to, bo sam chronił mnie wiele razy...
- A więc to tak... Ayano, następnym razem nie masz prawa go tutaj wpuszczać bez mojej zgody, rozumiemy się?- kobieta kiwa twierdząco głową i spogląda z przerażeniem na mężczyznę.
- Seijuurou, wracamy.- nakazuje szatyn. Czerwonooki dotyka grzbietu Yukimaru oraz wymienia porozumiewawcze spojrzenia z panią Ayano. Następnie opuszcza stajnię wraz z ojcem. Akashi kieruje syna w stronę czekającego na nich pod stadniną drogiego, czarnego auta prowadzonego przez ich szofera.
Jadą do domu w całkowitej ciszy. Seijuurou zaciska dłonie w pięści i przygryza dolną wargę. Jest niespokojny i zdenerwowany. Po jego minie widać, że rozmyśla o czymś bardzo intensywnie. Sei... co ty znowu kombinujesz?- wpatruję się niespokojnie w czerwonowłosego. Mam złe przeczucia... Kiedy trafiają do domu, zdejmują okrycia wierzchnie, a następnie Masaomi zerka na syna.
- Chodź za mną.- rozkazuje brunet. Akashi niechętnie podąża za ojcem do salonu. Staje przy zastawionym stole i unosi wzrok na mężczyznę.
- Zanim zasiądziemy do stołu, chciałem wyjaśnić zaistniałą sytuację. To był ostatni raz, kiedy zrobiłeś coś takiego-
- Dlaczego nie powiedziałeś mi, że Yukimaru źle się czuł?!
- Nie przerywaj mi, Seijuurou.- ostrzega Masaomi.
- Jak już mówiłem, nigdy więcej już tak nie postąpisz. Sprawdziłem twoje oceny. Opuściłeś się w nauce. Nie zająłeś pierwszego miejsca-
- Przecież byłem na drugim!- Akashi wcina się ponownie w zdanie szatyna.
- Milczeć!- unosi głos mężczyzna. Podskakuję z zaskoczenia wraz z czerwonookim.
- Jesteś Akashim, więc masz być najlepszym! Drugie miejsce to prawdziwa hańba! Powinieneś się wstydzić! Zawsze masz być na pierwszy! Dopóki nie poprawisz ocen i swojego nagannego zachowania, nie zobaczysz Yukimaru oraz przestaniesz uczęszczać do klubu koszykówki.
- Ale ojcze...!
- Ani słowa więcej! Inaczej sprzedam tego konia!- grozi wzburzony ojciec.
- Mam. Tego. Dość.- cedzi przez zęby młody Akashi. Biznesmen marszczy swoje brwi.
- Jesteś taki... niesprawiedliwy! Jak możesz być taki zimny i oschły?! Wcale ci na niczym nie zależy! Chcesz tylko sławy i bogactwa! Nigdy nie mogę zrobić tego, na co mam ochotę! Zawsze wszystko mi odbierasz i niszczysz! Dlaczego to robisz?! Dlaczego taki jesteś?! Czy ty w ogóle kiedykolwiek kochałeś mnie i mamę...?!- nagle Masaomi podchodzi do syna oraz policzkuje go. Seijuurou traci równowagę oraz upada na podłogę z głośnym hukiem.
- Nie! Seijuurou!- wołam na głos i klękam tuż przy rozdygotanym chłopaku. Jest w prawdziwym szoku. Bada palcami swój czerwony policzek, po którym samoistnie spływają gorzkie łzy.
- Nie waż się więcej tak do mnie zwracać, smarkaczu! Nie pozwolę ci, abyś zhańbił moje imię! Po moim trupie! Wiedziałem, że Shiori za bardzo cię rozpuściła, ale to już jest gruba przesada! Od dzisiaj będę osobiście pilnował twoich postępów w nauce! Tylko poczekaj! Ułożę cię jak należy!- w tamtej chwili czerwonowłosy rozchyla swoje drżące usta, jego oczy stają się puste, a skrwawione serce pęka na miliardy kawałków.
- Tak, ojcze. Wybacz mi. To się już nigdy nie powtórzy.- wypowiada ułożoną w głowie formułkę, wyżymany z wszelkich uczuć.
- Doskonale. A teraz idź umyć twarz i zjemy obiad.- nakazuje brunet. Młodzieniec podnosi się ciężko z podłogi i chwiejnym krokiem idzie do swojego pokoju. Gdy już tam jest, wzrokiem odszukuje czegoś na biurku. Bierze przedmiot do ręki i chowa go do rękawa swetra. Następnie kieruje się do łazienki. Zamyka za sobą drzwi, przekręca zamek i głośno przełyka ślinę. Spogląda na swoje odbicie w lustrze. Wyciera policzki chusteczką oraz wrzuca ją do kosza. Potem wyjmuje ukryte wcześniej... nożyczki.
- Sei...?- odzywam się przestraszony. Czerwonowłosy wpatruje się w ostry przedmiot, a następnie podciąga rękawy swojego swetra. Zamieram. Zaczynam się trząść z przerażenia aż w końcu... Wpadam w istny szał.
- Seijuurou!! Nie! Co ty robisz?! Seijuurou! Przestań!!- wrzeszczę do niego na cały głos, a on nie przestaje. Przykłada ostrze do bladej skóry na nadgarstku i bierze kilka głębszych wdechów.
- Sei!! Proszę! Nie rób tego! Proszę!- wołam wniebogłosy oraz walczę z powietrzem na pięści. Nie, błagam! Nie! Nie! Boże! Niech ktoś go powstrzyma!
- Sei! Proszę cię...!- łkam opadając przed nim bezsilnie na kolana. Akashi przygryza mocno dolną wargę, która zaczyna drżeć i przyciska przedmiot do skóry...
- Seijuurou!- nagle jakaś jasna łuna światła przenika przez moje ciało i rzuca się na czerwonowłosego. W tamtym momencie chłopak od razu wypuszcza nożyczki z dłoni. Przedmiot spada na marmurową podłogę, a Akashi zakrywa twarz dłońmi i zaczyna płakać.
- Seijuurou... mój synku...- widmo przytula czerwonookiego do siebie.
- Już jestem, kochanie. Nie płacz. Mamusia jest z tobą...- duch składa pocałunek na jego bladym czole.
- Akashi...san?- mrugam powoli. Nie widzę już nastoletniego Seijuurou. Akashi ponownie staje się małym chłopcem, schowanym w objęciach ukochanej matki.
- Nigdy cię nie zostawię. Zawsze jestem przy tobie pomimo tego, że nie ma mnie już na tym świecie... Zapamiętaj to, drogi Seijuurou.- mój wzrok się wyostrza. Kobieta unosi się kilka centymetrów nad ziemię i staje przede mną z małym czerwonowłosym na rękach. Patrzę zjawie prosto w oczy.
- Ty jesteś... Furihata, prawda?- pyta mnie.
- E-Eh?- dziwię się. Widzi mnie? To cud? Sen? Czy to możliwe, że...?!
- A-Akashi-san! Cz-Czy to ty mnie tutaj przysłałaś? Czy to ty sprawiłaś, że przemieszczam się w czasie?!
- Nie mamy czasu! Posłuchaj mnie uważnie, Furihata. To, co widziałeś w przeszłości Seijuurou nie było kłamstwem. To czysta prawda. Jestem zmarłą matką Seijuurou- Akashi Shiori i chciałabym, żebyś coś dla mnie zrobił.
- T-Tak! Oczywiście! Zrobię wszystko co w mojej mocy-!
- W takim razie przekaż Seijuurou, że go kocham. Że wciąż jestem w jego pobliżu. Że czuwam, żeby nie stało mu się nic złego. Tak bardzo pragnę, aby był szczęśliwy... Wiem, że tylko ty możesz mu to dać, Furihata-kun. Od kiedy Seijuurou jest z tobą, zaczął żyć od nowa. Nie ma już koszmarów, częściej się uśmiecha... Ponownie nauczył się kochać. To wszystko tylko dzięki tobie... Nie wiem, jakim sposobem ci się za to wszystko odwdzięczę, ale... teraz Seijuurou musi pogodzić się z Masaomim! Grozi mu coś naprawdę złego! Masaomi nie jest złym człowiekiem... Kochał mnie i swojego syna szczerze. Nadal tak jest. Seijuurou musi się z nim zobaczyć!
- Jak mam tego dokonać? Akashi nienawidzi swojego ojca najbardziej ze wszystkich ludzi na tej ziemi! Poza tym, p-przepraszam, ale nie mam zamiaru go do niczego zmuszać-!
- Chodź ze mną. Muszę ci coś pokazać. Kiedy już to zobaczysz, wtedy sam zadecydujesz o waszej wspólnej przyszłości. Twojej i Seijuurou.- kobieta łapie mnie za rękę i prowadzi w ciemność.





⚝⚝⚝⚝⚝

Doberek~! ;D


No witam Was serdecznie w nowym roku! Jak widać nic się u mnie nie zmieniło oprócz tego, że wena powróciła! Jeeej! ^^

Tak dla ścisłości- Akashi Shiori jest duchem, który wciągnął Ferbiego w to całe szaleństwo, bo uważa ona, że tylko Ferbi jest w stanie dokonać cudu i zapobiec... Ha! Myśleliście pewnie, że Wam powiem, co? ;P Niestety, musicie uzbroić się w cierpliwość! ;D Myślę jednak, że kolejna część pójdzie gładko, bo zbliżamy się powolutku do końca tej wigilijnej, akaferbiowej what? xd przypowieści zastanawiam się jeszcze nad epilogiem, ale wszystko wyjdzie dopiero podczas pisania, a potem już tylko wyczekiwany Lost i tylko on non stop aż do śmierci... A! No i jeszcze Wasze zamówienia! ^.^

PS. Wczoraj w nocy znalazłam to arcydzieło (zdjęcie na samym dole)! *q* Kocham ten obrazek! ten pierwszy też xd Czyż nie jest pięknyyy~? <3 Shiori-san wygląda bajecznie~! ^-^


Joleen :*