środa, 17 września 2014

Part IV

Dark Knight                                      UWAGA +18!!!

       
Levi wszedł do baru, który wyglądał trochę jak połączenie burdelu i taniej knajpy. Neonowe czerwone światła, głośna muzyka techno w tle i tanie drinki co dosłownie pół godziny. Czyli dokładnie wszystko, czego teraz potrzebował Erwin. Rivaille wszedł na piętro „dla vipów” i rozejrzał się za blondynem. Znalazł go bez większego problemu. Siedział przy barze sam jak palec, popijającego jakiś mocny alkohol ze szklanki, z którą zdążył się dobrze zaprzyjaźnić. Czarnowłosy westchnął i usiadł na drewniany stołek tuż obok niego.
- Whisky z lodem - rzucił do skąpo ubranej kobiety. Miała krótko ścięte, czarne włosy, opaloną karnację i krągłą sylwetkę, a jej strój był niczym przebranie do zabaw dla sadystów z sex-shopu.
- Dobry Leviii~ - powiał go już dobrze wstawiony szef.
- Niech zgadnę… blondynka o imieniu Armin cię rzuciła, a teraz przyszedłeś tutaj, żeby się upić, no ale przecież jako funkcjonariusz nie możesz jechać do domu po pijaku, więc mnie tu ściągnąłeś jako swojego osobistego taksówkarza. Nie mam racji?
- Zgadza się… ale co do pierwszej połowy… to nie on mnie rzucił… Tylko ja - wyjaśnił, dopijając drinka i przywołując barmankę ręką.
- Dlaczego? - zapytał, udając zainteresowanego.
- Levi… on ma 20 lat, a ja 37. Nie sądzisz, że to przesada?
- Nie. To jest po prostu pedofilia - prychnął, chowając swój uśmiech za szkłem naczynia, z którego upił spory łyk.
- Wypiję za to mój przyjacielu od siedmiu boleści! - uniósł szklaneczkę do toastu.
- Nigdy się nie przyjaźniliśmy, Erwin. Jestem ci wdzięczny za to, że wyciągnąłeś mnie z pierdla i mamy wspólne… interesy, ale to wszystko - sprostował.
- Uuuch! jesteś niemiły! Leeeeviii~!
- A co na to mała blondynka? - ciągnął temat dalej.
- Eh? No… nie chciał tego, ale co mam zrobić? Wie przecież, że robię to dla niego…
- Czyżby? - błękitnooki spojrzał na niższego mężczyznę ze zdziwieniem.
- Może jest właśnie odwrotnie. To nie on boi się zaangażować, tylko ty. Uciekasz mówiąc, że to wina różnicy wieku, ale to wcale nie jest główna przyczyna waszego chorego związku. To musiało być coś głębszego… Powiedział ci coś. Coś, czego się nie spodziewałeś i zmroziło cię na miejscu. Przemyślałeś to i postanowiłeś uciec. Jak zwykły, najgorszy szczur…- kiedy Rivaille wypowiedział ostatnie słowa, kątem oka zauważył unoszącą się pięść blondyna. Zrobił unik i… w taki sposób uniknął uderzenia w twarz.
- Przymknij się wreszcie! Wiem to! Jestem tchórzem! Ale co innego mogłem zrobić?! On… on…! - krzyczał na Leviego, który spoglądał na niego z politowaniem.
- On chce czegoś więcej niż słodkie słówka, Erwin. Zrozum to i co najważniejsze, wytrzeźwiej - powiedział z westchnieniem i wyjął swój skórzany portfel z tylnej kieszeni spodni. Wyszukał odpowiedni banknot i położył go na blacie baru. - Chodź. Odwiozę cię. Pogadamy jutro - zarządził mężczyzna o kobaltowych oczach. Smith wstał powoli i o własnych siłach zaczął iść w stronę schodów.


***

- Już jesteśmy. Wysiadaj - rzekł do blondyna, który już przysypiał na wygodnym miejscu pasażera. - Kurwa mać… Obudź się! - warknął w pewnym momencie i potrząsnął nim. Błękitnooki mruknął coś pod nosem i zaczął odpinać pasy bezpieczeństwa. Rivaille wysiadł z auta i pomógł mu dotrzeć do jego mieszkania. - Wyśpij się i weź coś na kaca. Przyjadę jutro sprawdzić, czy żyjesz - oznajmił i skierował się w stronę wyjścia.
- Levi! - usłyszał za sobą wołanie mężczyzny.
- Co znowu? - warknął, powracając do sypialni blondyna, który już leżał na swoim łóżku.
- Dzięki - mruknął w poduszkę, po czym przymknął powieki i momentalnie zasnął. Levi natomiast wyszedł z apartamentu i cicho zamknął za sobą drzwi. Kiedy wszedł do windy, przeczesał czarne włosy palcami i bąknął "idiota" pod nosem. Gdy znalazł się z powrotem w samochodzie napadła go najgorsza rzecz z możliwych- własne myśli. Gdzie teraz? Nie chcę wracać do siebie… Jeszcze nie. I tak nie zasnę… - w końcu zaczął jeździć po mieście bez celu. Nie zdał sobie sprawy, kiedy niespodziewanie wjechał na dzielnicę, gdzie wcześniej zawiózł Erena. - Co ja tu kurwa robię? - westchnął i wyciągnął paczkę papierosów.
Wydawało się, iż nie było tam żywej duszy, ale właśnie wtedy Rivaille dojrzał młodą, znajomą osobę, stojącą na ulicy. Brunatne włosy, czarna marynarka… To przecież był Eren! W jednej dłoni trzymał rączkę czarnej walizki, a w drugiej swój telefon. Próbował dodzwonić się do kogoś, kto najwyraźniej nie odbierał. Niebieskooki bez zawahania podjechał w jego stronę. Chyba mam dziś dzień dobroci dla idiotów… - Yo, szczeniaku. Co tutaj robisz? - zapytał, gdy całkowicie opuścił szybę w aucie. Brunetowi dosłownie opadła szczęka ze zdziwienia.
- To chyba moja kwestia! Dlaczego tutaj jesteś?!
- Przejeżdżałem obok i zauważyłem jakiegoś zgubionego psiaka. Więc? Co jest?
- Śledzisz mnie czy jak? Nie potrzebuję niańki! - odwarknął podenerwowany.
- Nie będę twoją niańką, nawet jeśli ładnie poprosisz - prychnął - Do kogo tak wydzwaniasz o tej porze?
- Do mojej siostry - odpowiedział z westchnieniem.
- Coś się stało? - brunet spuścił wzrok na chodnik, kiedy po raz kolejny usłyszał automatyczną sekretarkę w słuchawce.
- Pani, u której wynajmuję mieszkanie kazała mi się wynieść, ponieważ wrócił jej syn z Anglii. Niestety nie raczyła mnie o tym wcześniej uprzedzić i zostawiła mnie na ulicy, w samym środku nocy. Próbowałem skontaktować się z Mikasą, ale z jakiegoś powodu nie odbiera… - wyjaśnił, a następnie potarł twarz dłońmi. To zdecydowanie nie był jego dobry dzień.
- Wsiadaj. Przenocujesz u mnie - postanowił.
- CO!? Nie ma mowy! Dziękuję bardzo!
- Wolisz spać na ulicy?! - odwarknął jeszcze bardziej poirytowany. Szatyn wiedział, że miał rację i powinien być mu wdzięczny za jego uprzejmość i pojechać z nim do ciepłego, bezpiecznego mieszkania... ale jak miałby się niby zachowywać?! Przecież był w nim zakochany po uszy! Poza tym, całowali się w tym cholernym aucie zaledwie kilka godzin temu! Chociaż z drugiej strony bardzo chciał zobaczyć jak i gdzie mieszkał jego obiekt westchnień.
- Ja... - zaczął niepewnie. Nagle drzwiczki od strony kierowcy się otworzyły. Levi bez słowa podszedł do młodzieńca, zabrał jego czarną walizkę i położył ją na tylne siedzenia. Potem spojrzał wymownie na Erena.
- Właź do środka, bo użyję siły - zagroził, a chłopak bez słowa sprzeciwu wykonał rozkaz.

***

- Przepraszam za najście... - rzekł nieśmiało Eren, kiedy wszedł do mieszkania Rivaille.
- Rozgość się - odpowiedział mu, stawiając walizkę obok drzwi. Obaj zdjęli buty i starszy agent zaprowadził go do salonu. Apartament był duży (zdaniem Leviego, za duży jak na jedną osobę) i bardzo ekskluzywny. Znajdowała się tam sporych rozmiarów łazienka, przestronna kuchnia sprytnie połączona z salonem, sypialnia i niewielki balkon z niesamowitym widokiem na panoramę miasta.
- Mogę zapytać, od kiedy tu mieszkasz? - zagaił.
- Nie więcej niż dwa miesiące - Mieszka tu od całych dwóch miesięcy, a dom wygląda jakby był dopiero co kupiony! Wszystko jest wysprzątane na błysk! Ten facet jest niemożliwy! - młodzieniec był pod wrażeniem. - Zrobię kawę, a ty w tym czasie możesz iść się umyć. Łazienka jest na lewo - wskazał na białe drzwi ze złotą klamką.
- Dobrze, dzięki... - mruknął w odpowiedzi i wyjął ze swojej walizki czystą piżamę oraz ręcznik. Potem wszedł do najpiękniejszej i najczystszej łazienki jaką w życiu widział. Wszystko się tak błyszczy... Ma nawet wannę z jacuzzi i prysznic? Wow! Jakie wielkie lustro! - myślał wniebowzięty. Już dawno nie widział tak wspaniałego mieszkania. Wiekowy pałacyk Snow'a czy malutki pokoik studencki mogły się przy nim schować! Tym bardziej, gdy (nareszcie) już zatopił się po szyję w białej pianie o zapachu dzikiej róży. Mógłby nigdy nie wychodzić z tego cuda... - jego rozmyślania przerwał znajomy dźwięk jego telefonu. Brunet wyciągnął rękę w stronę umywalki i odnalazł komórkę. Okazało się, że napisała do niego siostra.

M: Wszystko w porządku? Dzwoniłeś... wiele razy.
E: Teraz to już nie ważne. Opowiem ci jutro. Poza tym… Gdzieś ty była?!
M: Miałam nocną zmianę. Dowiedziałam się w ostatniej chwili. A co u Armina? Widziałeś go w pracy?
E: Nie widziałem go, bo miałem pierwszą misję w życiu!! Było niesamowicie!!! *q* Iiii... myślę, że dam sobie radę ^^ Mam tutaj super wsparcie! Mój szef i Levi są super! <3
M: Ten karzełek? ;-/ Myślałam, że go nie lubisz...
E: To już przeszłość! ^^
M: Martwię się, Eren :( O Armina zresztą też… Kiedy z nim rozmawiałam wydawał się jakiś przybity...
E: Nic nowego… xd
M: To nie jest śmieszne! -,-
E: Ok, ok! Zadzwonię do niego jutro! Z samiutkiego rana! ;)
M: Mam taką nadzieję. Śpij dobrze.

Jeager odłożył telefon i wyszedł z wanny. Wytarł się ręcznikiem i ubrał długą, białą koszulę i czarne bokserki. Następnie poszedł do salonu, w którym czekał na niego czarnowłosy. Wyglądał przez okno z parującym kubkiem aromatycznej kawy w dłoni. W pokoju było dosyć ciemno, jednak dzięki światłom wiecznie żywego miasta można było zobaczyć wszelkie przedmioty znajdujące się w pomieszczeniu. Brunet stał przez chwilę w ciszy, przyglądając się na zapatrzonego w noc mężczyznę w czarnej, obcisłej koszulce z krótkim rękawem, przez którą mógł zobaczyć jego umięśnioną sylwetkę. Jest taki… - zarumienił się lekko, zjeżdżając wzrokiem coraz niżej i niżej...
- Długo będziesz jeszcze tak stał? - puls mu przyspieszył, na dźwięk jego głosu.
- Etto… dziękuję za użyczenie łazienki - mruknął speszony.
- Nie ma za co - nastała niezręczna cisza, w czasie której Eren wziął głęboki wdech i podszedł do Rivaille.
- Przepraszam za wcześniej... Ta babka mnie strasznie wkurzyła i na dodatek Mikasa nie odbierała… Wyładowałem się na tobie i... to było niegrzeczne z mojej strony - przeprosił.
- Nie szkodzi. Ja też często na ciebie krzyczę. Różnica w tym, że zazwyczaj jest to z twojej własnej winy - upił łyk gorącej kawy. Zielonooki nie mógł powstrzymać uśmiechu. Nie wkurzały go już te ciągłe docinki jak wcześniej. Nie widział w nim sarkastycznego dupka… No dobra, Rivaille stale nim był, ale jednak coś się zmieniło w ich relacji.
- Dziękuję, Levi.
- Za co? - spytał, odkładając kubek na parapet.
- Za wszystko. Cały ten wieczór był dla mnie masakryczny, ale koniec końców, okazałeś się dobrym facetem - nagle ich spojrzenia się spotkały. Znowu te piękne kobaltowe tęczówki… Nie mogę oderwać od niego wzroku… Cholera! Znowu się rumienię jak nastoletni idiota! - myślał chaotycznie. - Emm... J-Ja... Zapomniałem telefonu z łazienki! - zanim zdążył odejść choćby o krok, zatrzymała go chłodna dłoń na nadgarstku.
- Uciekasz. Znowu - wypomniał mu.
- T-To nie tak! Ja tylko-! - zarumienił się jeszcze bardziej, gdy przyciągnął młodszego do siebie bliżej i przyparł własnym ciałem do balkonowej szyby.
- Po prostu mi powiedz, że tego nie chcesz - rzekł tajemniczo, wprost do jego ucha.
- C-Co? Czego nie chcę? - odparł skołowany.
- Nie chcesz przyznać, że coś do mnie czujesz… O tutaj - dotknął palcem wskazującym lewą pierś szatyna.
- S-Skąd ci to przyszło do głowy!? Ja wcale-!
- Tak? To dlaczego patrzyłeś na Cynthię morderczym wzrokiem, kiedy z nią flirtowałem? Dlaczego nie zauważyłeś, kiedy wsypałem jej usypiający proszek do kieliszka? Dlaczego twoje tętno przyspieszyło, kiedy znalazłem cię w tłumie i złapałem tak jak teraz? Dlaczego nie chciałeś mnie zostawić w posiadłości Snow’a? Dlaczego po mnie wróciłeś? - chłopak nie mógł uwierzyć, że Rivaille wyłapał każdą, najmniejszą sytuację, o której nie miał pamiętać. Na co liczył? Jego wiedza na temat śledztw była przeogromna, więc jak mógłby tego nie zauważyć? - Powiem ci, Eren. Ponieważ zależy ci na mnie - przerwał chwilę milczenia i oparł swoje czoło o czoło bruneta. Czuł słodki zapach oraz ciepło rozgrzanej przez kąpiel skóry. - I teraz to ja nie mam pojęcia dlaczego, bo nie jestem tego wart - dodał, spoglądając mu smutno w oczy.
- Przecież to oczywiste! - zawołał, kładąc dłonie na ramionach czarnowłosego. - Jesteś wspaniały! Ratujesz tyłki takim tchórzom jak ja, zawsze wiesz, co trzeba zrobić... Ludzie pokładają w tobie nadzieję. Na początku nawet byłem o ciebie zazdrosny... Chciałem być taki jak ty, ale po czasie spędzonym w twoim towarzystwie... zmieniłem zdanie - Rivaille parsknął - Nie zrozum mnie źle! - sprostował młodzieniec - To moje uczucia się zmieniły! Podziw przemienił się w te dziwne uczucia i teraz zachowuję się jak kompletny imbecyl. Nie potrafię tego pojąć... Nie chcę cię stracić… Więc jeżeli ktoś tu jest kogoś niewart... to ja... ciebie - kiedy ponownie spojrzał na Rivaille, ten patrzył na niego z wielkim zdziwieniem. Po chwili jednak zrobił coś, co sprawiło, że to Eren wpadł w prawdziwe zaskoczenia. Levi się uśmiechnął. Nie był to złośliwy czy zadziorny uśmieszek jaki miał w zwyczaju pokazywać. To był niesamowicie piękny i urokliwy uśmiech, który Jeager zapragnął widzieć codziennie.
- Idiota… - skomentował i odszukał ustami warg partnera, na co brunet przymknął swoje powieki i zawiesił ręce na szyi mężczyzny. W pewnym momencie czarnowłosy wsunął swój zręczny język do ust młodszego, a on przywitał go z rozkosznym, gardłowym pomrukiem. Levi ochoczo wsunął jedną rękę pod koszulę chłopaka i badał palcami jego nagą skórę na plecach. Kiedy przestali się całować, zaczął robić soczyste malinki na szyi kochanka.
- C-Co robisz?
- Znaczę co moje - uśmiechnął się ponownie i podgryzł płatek jego ucha. Znaczy mnie, tak? Co znaczy, że jestem jego? Ach! Chyba już wiem! - myślał niezwykle zadowolony.
- Eren… - wyszepnął cicho w szyję, tuląc go do siebie. Czemu akurat teraz myślę o Erwinie? O tym, co mi dzisiaj mówił… Przecież Eren jest takim młodym idiotą... Pewnie nigdy nie był z nikim w stałym związku… Jeżeli złamię mu serce, to… - czarnowłosy powstrzymał swoje palące żądze.
- L-Levi?- spojrzał na niego lekko zmartwiony partner.
- Eren, jestem samolubnym i bardzo, bardzo złym potworem. Jeżeli teraz mnie nie odrzucisz… już nigdy cię nie wypuszczę z moich szponów - ostrzegł, spoglądając w ukochane, zielone oczy.
- Nie jesteś potworem, Levi - odpowiedział z uśmiechem i złożył krótki pocałunek na ustach Rivaille.
- To jest twoja odpowiedź? - upewnił się, złączając ich dłonie.
- Domyśl się, Sherolcku… - mruknął zarumieniony, a Levi niezwłocznie zatopił w nim swoje usta. Po chwili odsunął się, zdjął jego białą koszulę, rzucając ją w kąt i zaczął całować ramiona, obojczyk oraz sutki chłopaka.
- Ach! Levi…! - jęknął głośno, po czym zasłonił usta dłonią.
- Nie rób tak - poprosił, odsuwając jego rękę od twarzy.
- A-Ale… - zaczął cicho, ale właśnie wtedy ciemnowłosy położył swoje dłonie na biodrach Erena i zaczął ściągać jego bieliznę. - Levi… nie! - załkał, na co Rivaille zaprzestał swoich czynności i spojrzał mu w oczy.
- Mam... przestać? - musiał liczyć się z uczuciami zielonookiego. Nie chciał go przecież zranić. Fakt, był bardzo, ale to bardzo napalony już od jakiegoś czasu, jednak nie mógłby stracić swojego „ulubionego” partnera.
- To takie… No nie wiem. Denerwuję się… - odparł, uciekając wzrokiem w bok.
- Czego? Jestem tutaj. Postaram się jak najlepiej, żeby-
- No właśnie o tym mówię! Ja... Nie chcę cię rozczarować! - jego policzki zabarwiły się na buraczkowy kolor.
- Eren… powiem to tylko raz. Kiedy cię poznałem-nie, znacznie wcześniej. Kiedy cię zobaczyłem, miałem ochotę zerwać z ciebie te pieprzone łaszki i rzucić na moje łóżko. Wiem, co mówię, więc nie przejmuj się tym i pozwól mi się sobą zająć - powiedział, mrużąc kobaltowe oczy.
- No… dobrze - zgodził się po chwili. Levi lekko się uśmiechnął i jednym, sprawnym ruchem zdjął jego bokserki. Następnie sięgnął między rozwarte nogi kochanka...
- L-Levi! - zawołał zaskoczony.
- Nie wiedziałem, że potrafisz być taki niegrzeczny, Eren... Aż tak bardzo podnieca cię mój dotyk? - wymruczał, muskając jego ucho zębami.
- Haach… Levi, proszę…! - skomlał cicho, poddając się całkowicie pod jego władanie. - N-Nie mów... do mojego... ucha-Ach!
- Dlaczego? Wolisz, żebym cię całował, tak? - uśmiechnął się przebiegle.
- Levi! - załkał, gdy czarnowłosy przyspieszył tempo swoich ruchów.
- Podoba ci się, prawda? - chłopak powoli zaczął tracić łączność ze światem. W dodatku ciągle opierał się o tę głupią szybę i martwił się, że się po niej zsunie…
- Jak dojdziesz… pójdziemy do sypialni - szepnął Levi podgryzając ramię bruneta. 
- Ach-Aaa…- Eren czuł się jak w niebie, chociaż to, co wtedy robili wydawało się być nie lada grzechem... - Levi! Aaach!! - zawołał po raz ostatni i doszedł w ręce ukochanego. Rivaille objął zielonookiego w pasie, a później zaprowadził go do sypialni. Gdy się tam znaleźli, mężczyzna położył Jeagera na łóżku i rozebrał się.
- L-Levi? Co-? - zapytał na wpółświadomy.
- Będę się z tobą pieprzył, Eren. Tu i teraz. Już nie mogę wytrzymać… - oznajmił stanowczo.
- Co? Ale j-jak? - ogarnął go lekki strach.
- Jednak muszę cię odwrócić… - mruknął do siebie, po czym obrócił szatyna na brzuch. - Wybacz - szepnął i wsunął w jego wnętrze palec dłoni, w której wcześniej doszedł.
- Ach! Nie! Levi! To… boli! - wołał, próbując go powstrzymać. Dlaczego to tak bolało? Czemu go nie słuchał...? W pewnym momencie próbował mu się wyrwać, lecz Levi mu na to nie pozwolił.
- Eren… musisz się uspokoić. Za pierwszym razem cię zaboli, ale potem twoje ciało zacznie się przyzwyczajać i będzie ci dobrze - wyjaśnił, a w między czasie odszukał swój krawat. - Na razie muszę użyć tego - rzekł i przywiązał nadgarstki młodzieńca do ramy łóżka.
- C-Co ty wyprawiasz?! Nie! Levi! Rozwiąż mnie! - krzyczał przerażony.
- Nic ci nie będzie, obiecuję - przysiągł, składając pocałunki na jego plecach.
- Cholera, Levi! - warknął, gdy kochanek złapał za jego pośladki.
- Eren… wybacz… za bardzo cię pragnę… - wymruczał, a następnie podgryzł jego wystającą łopatkę.
- N-Nie! Prze-stań! - w oczach stanęły mu łzy, jednak mężczyzna nie posłuchał partnera i wszedł w niego cały za jednym pchnięciem. Po policzkach bruneta spłynęła słona ciecz.
- Eren… Nadal mnie chcesz? Nadal... mnie kochasz? - chłopak otworzył zaciśnięte powieki. Wciąż czuł ból na ciele i duszy, ale to nie miało większego znaczenia. Kochał Leviego stale, niezmiennie... i miało pozostać tak już na wieki. Więc... jeżeli podaruje mu choć trochę swojego uczucia… zyska coś o wiele bardziej znaczącego?
- Zamknij się i kontynuuj... idioto - po chwili Rivaille obrócił go w swoją stronę i przed oczami zobaczył… istnego anioła. Czarne, potargane włosy, błyszczące, kobaltowe tęczówki i ten słodki, zapierający dech w piersiach uśmiech… Kolejne łzy spłynęły z kącików jego oczu.
- Rozluźnij się, będzie mniej bolało - polecił.
- Ciekawe jak… - parsknął sarkastycznie. Wtedy niebieskooki złożył na jego ustach pocałunek pełen namiętności, miłości i pożądania. Właśnie te uczucia, jakie wtedy oboje odczuwali. Nawet nie zauważył, kiedy Levi zaczął się w nim na nowo poruszać.
- Levi… szybciej…! - jęknął nagle brunet.
- Jesteś pewien? - Eren nie czuł już wcześniejszego bólu. Chciał kochać się z mężczyzną i zaspokoić jego oraz siebie.
- Nie każ mi tego powtarzać - mruknął zawstydzony. Rivaille uśmiechnął się na pół sekundy i zaczął poruszać znacznie szybciej. - Le-vi! - zawołał, zbliżając się do słodkiego spełnienia.
- E-Eren! - zanim stracił nad sobą panowanie, odwiązał nadgarstki Jeagera i przybliżył go do swego ciała. Po kilku pchnięciach bioder, doszli razem i opadli na łóżko, oddychając w tym samym tempie. - Eren… - zaczął szeptać mu coś do ucha. Niestety chłopak nie usłyszał reszty słów, ponieważ usnął z wyczerpania...



*****

Witajcie kochani!~


Przedostatni rozdział i takie sceny xd…  Mam nadzieję, że dostarczyłam Wam tego, o co prosiliście ^^ Naprawdę długo nad tym siedziałam… Zauważyłam, że pisanie rozdziałów jest ok., ale jak przychodzi do napisania jakiś scen typu HOT… sama zawstydzam się bardziej niż Eren XD 


Do następnego rozdziału!


Joleen :*

3 komentarze:

  1. ZAJEBISTE!!! Nie mogę doczekać się następnego posta:D Dużo... WENY, WENY (i jeszcze raz) WENY!

    -SaruHiko:3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! :*
      Mam nadzieję, że kolejne rozdziały również Cię nie rozczarują :)
      Ucałuj ode mnie Mi~sa~ki-ego ;D

      Usuń
  2. Hej i co z tą kolejną cześcią ? Podacie linka bo nie mogę tego znaleźć!

    OdpowiedzUsuń