sobota, 28 lutego 2015

Teach me how to think!

Opowiadanie yaoi - nauczyciel Levi x Eren <3




Minął weekend. Eren nie widział się z profesorem Levim od czasu imprezy u Marco. Chłopak miał prawdziwy mętlik w głowie, a zdarzenie z tamtego piątkowego wieczoru wydawało mu się zamglone i wręcz niewiarygodne. Jeager zastanawiał się, czy mężczyzna będzie zachowywał dystans i czy cokolwiek się zmieni. Różnica wieku, ich relacja nauczyciel-uczeń, doświadczenie... wszystko było na zupełnie innym poziomie. Jednakże Eren mógłby do tego przywyknąć. Do ich sekretnego romansu. Poświęciłby wszystko, żeby móc znajdować się w jego pobliżu i obdarowywać swoją miłością...
Niedospany brunet otworzył drzwi od swojego pokoju i zszedł po schodach do kuchni, w której zastał nietypową scenę. Mikasa była w objęciach Jeana, w dosyć skąpej piżamie...
- Co się tu kurna wyprawia?! - warknął zielonooki. 
- Zadzwonię - wyszeptała i musnęła wargami policzek chłopaka. Kirstein lekko się zarumienił oraz dotknął swojego policzka. Następnie dziewczyna odprowadziła go do drzwi od strony kuchni.
- Chodzicie ze sobą, czy jak?! A może ze sobą sypiacie?! - zawołał zbulwersowany Eren. Siostra posłała mu gniewne spojrzenia. - No i może wreszcie mi powiesz, gdzie zniknęłaś w czasie imprezy? - dodał, krzyżując ręce na piersi.
- Nie muszę się tobie tłumaczyć i nie zamierzam. Po prostu pogódź się z faktem, iż Jean będzie się pojawiał częściej w moim towarzystwie - odparła i dumnym krokiem przeszła obok swojego brata. Świat... Zwariował! - pomyślał szatyn.

***

- Hejka! Jak podobała wam się impreza? - dwie pary oczu spojrzały na znajomą postać. Czarne włosy, piegi na całej twarzy, błyszczące oczy, szeroki uśmiech... To musiał być Marco.
- Było super! Dzięki za zaproszenie! - odpowiedział Armin z uśmiechem. Gdy blondyn gawędził z nowym kolegą podczas drogi na uczelnię, Eren znajdował się z tyłu i jak zwykle odpłynął myślami. Zaczynał się stresować. Tak naprawdę, nie miał pojęcia czy nauczyciel go zaakceptował albo również darzył chłopaka jakimś głębszym uczuciem. Może po prostu... dał mu wykład z całowania? Kiedy sobie o tym przypomniał, poczuł narastające ciepło w jego wnętrzu. Nie wiedział, co mogło go czekać tamtego słonecznego dnia. Nie było innego wyjścia. Musiał sam się przekonać. Przełknął głośno ślinę i otworzył drzwi od sali Leviego. W środku znajdowało się kilku rozmawiających ze sobą studentów. Ku jego zdziwieniu, gdy skierował swój wzrok w miejsce biurka Rivaille... nie było tam profesora. Zajęcia zaczynały się za kilka minut, ale Levi zawsze przyjeżdżał pół godziny przed wykładem. Możliwe, że zatrzymały go korki albo kłócił się z Hanji w jej laboratorium... - Eren powoli ruszył w stronę swojego miejsca. Po pewnym czasie do pomieszczenia wparował zirytowany przerwaniem jego porannej kawki z sekretarkami dziekan, informując studentów o nieobecności profesora na zajęciach. Młodzież z zadowoleniem zaczęła zbierać swoje rzeczy i opuszczać salę. Nie to co zaniepokojony Eren. W myślach widział obrazy, jak coś złego przytrafia się mężczyźnie. Chłopak zaczął włóczyć się bez sensu po korytarzu. Nie miał ochoty na świętowanie z przyjaciółmi czy naukę. Pragnął zobaczyć się z Levim... Brunet westchnął i postanowił w końcu wrócić do domu. Kiedy wyszedł na dziedziniec, zobaczył piękną kobietę, idącą w stronę budynku.
- Dzień dobry, Eren-kun! - przywitała się z lekkim uśmiechem. Nauczycielka miała na sobie białą marynarkę, spódnicę za kolano oraz beżowe obcasy, a w ręku trzymała duży, czarny segregator.
- Dzień dobry, pani magister - odpowiedział grzecznie.
- Masz chwilę, Eren? - szatyn kiwnął twierdząco i ruszył za kobietą. - Chodzi o, że... Eh... To trochę żenujące... - nie potrafiła odnaleźć odpowiednich słów. Jeager patrzył na nią z lekkim roztargnieniem.
- Jeżeli chodzi o zeszły piątek, to nic nie słyszałem, naprawdę - uprzedził brunet, przypominając sobie zapłakaną twarz Petry.
- Eh? Całe szczęście, ale nie o to mi chodziło... No bo... Tak naprawdę to... - przygryzła dolną wargę. - Chodzi o Leviego! - powiedziała w końcu. Eren zamrugał kilkakrotnie i zmarszczył nieco brwi.
- Cz-Czy coś się stało?
- Wiesz, że profesor Rivaille ma... dosyć niezrównoważoną osobowość, prawda? W zeszłym tygodniu powiedział mi coś... okropnego i martwię się, że to może być prawda - pożaliła się, chowając kosmyk włosów za ucho.
- Co takiego? - w sercu chłopaka zaczął narastać niepokój. Spojrzał w piękne oczy w kolorze miodu. Wykładowczyni wzięła głęboki wdech oraz wypowiedziała słowa, które miały zmienić całe życie młodego bruneta.
- Levi odchodzi z naszej uczelni.



*****

Witajcie! ^^

Powolutku zbliżamy się do końca tej opowieści... (Jak i do końca moich ferii :-/ świat jest taki okrutny xO)

Po raz pierwszy nie wiem co mam jeszcze napisać w tej dolnej notce, więc przypomnę jeszcze o dzisiejszym nowym odcinku Kuroko no Basuke ^^

PS. Przez pewną osóbkę mój mózg ciągle krąży wokół pairingu Shizaya. Wielkie dzięki xD


Joleen :*

czwartek, 26 lutego 2015

Teach me how to kiss!

Opowiadanie yaoi - nauczyciel Levi x Eren <3





- Ereeen! Jesteś tutaj, prawda?! Więc otwórz te cholerne drzwi! - dobijał się Armin. Kso... Nie chce się z nikim widzieć... - myślał zdewastowany chłopak. Po powrocie do domu od razu zamknął się w pokoju, zasłonił zasłony i schował pod kołdrę. Nie mógł uwierzyć w to, co stało się jakąś godzinę temu... Nie potrafił zapomnieć tych zdumionego wyrazu twarzy oraz dotyku Rivaille warg na swoich... Pocałował go. Zrobił to. Jak miał się teraz zachować?! Widząc ogromne zdziwienie na twarzy ukochanego, uciekł niczym zwykły tchórz. 
- Jestem skończony...! - jęknął załamany Eren, przytulając poduszkę do piersi. Nie mógł cofnąć czasu ani wymazać pamięci Leviemu. Więc co mu pozostało? Chłopak westchnął i schował twarz w dłoniach. To się nie wydarzyło naprawdę... - zaklinał się w duchu. Po chwili usłyszał dźwięk otwieranych drzwi. Podniósł wzrok na zdyszanego blondyna w niebieskiej koszuli, z rękawami podwiniętymi do samych łokci. - A-Armin?! Jak się tu dostałeś?! - zawołał.
- Mikasa dała mi zapasowy klucz w razie „sytuacji kryzysowych”. Ta chyba się do nich zalicza, co nie? - powiedział błękitnooki z uśmiechem.
- Raczej chodziło o pożar albo powódź i szybką ucieczkę...-  mruknął chłopak w odpowiedzi, gdy Arlet usiadł obok niego na łóżku.
- Powiesz mi co się wydarzyło? Od rana dziwnie się zachowywałeś...
- Zrobiłem to... Armin - przyznał cicho.

- „To”, czyli...? - zapytał lekko zaniepokojony.
- Ja... - zielonookiemu załamał się głos. - Ja... Pocałowałem Leviego! - wyznał, wbijając nerwowo palce w materiał pościeli.
- Fiu, fiu! No to nieźle, kolego! Dziwię się, że jeszcze żyjesz! - zaśmiał się.
- Armin! - warknął na niego Jeager. 
- A co on na to? - dopytał zaciekawiony.
- Jak to "co"! Opadła mu szczęka! Ot co! A ja spanikowałem i zwiałem! To było pod wpływem chwili! Nie wiem jak to się stało! Co mam teraz zrobić, Armin? - poradził się przestraszony.
- W końcu i tak by się domyślił, jak ślinisz się na jego widok... Powiedz mu, co czujesz albo zmyśl, że to chemikalia z zaplecza Hanji nieco za mocno podziałały na twój spaczony móżdżek... - brunet zmierzył go gniewnym wzrokiem.
- Wielkie dzięki... - mruknął i założył kołdrę na głowę.
- Spójrz prawdzie w oczy! Chcesz być z Levim, prawda? Może jeżeli cię odrzuci w końcu znajdziesz sobie kogoś... W podobnym wieku? - mówił, ciągnąc za materiał kołdry.
- Masz rację... Nie mogę tak dłużej żyć... Muszę mu wyznać, co czuję - postanowił z westchnieniem.
- W taki razie postanowione! Więc, co powiesz na imprezkę u naszego dobrego przyjaciela Marco? - zaproponował i położył rękę na jego ramieniu.
- E-Eh? To już dzisiaj? - zdziwił się.
- Ty naprawdę śnisz na jawie, co? Obyś szybko załatwił tą sprawę z profesorkiem. Chce z powrotem mojego kumpla! - zawołał z uśmiechem, po czym zaczął przyjacielsko przepychać się z zielonookim. Po chwili do pokoju weszła kolejna osoba.
- Może być? - usłyszeli kobiecy głos. W drzwiach stała wysoka i smukła czarnowłosa. Miała na sobie czarną, krótką sukienkę na ramiączkach oraz wysokie, ciemne obcasy. Wyglądała niczym rasowa top modelka.
- Wow... Mikasa... - Arletowi opadła szczęka na widok przyjaciółki.
- Chyba żartujesz! Jest zbyt krótka! - zawołał oburzony Eren.
- A ty co?! Przyzwoitka?! - warknął na niego jasnowłosy, delektując się niespotykaną pięknością dziewczyny.
- Nie mogę patrzeć, jak moja siostra...!
- Jestem już dorosła. Doskonale wiem, co mogę, a czego nie. Zapamiętaj to, braciszku - powiedziała odważnie Mikasa. Eren zaniemówił z wrażenia. To naprawdę była jego siostra?! - Armin, jeżeli chcesz to możemy cię podwieźć - dodała przed wyjściem.
- Sweet! Dzięki Mikasa! - odparł z uśmiechem blondyn, po czym wstał. Jeager ścisnął kołdrę w dłoni. Wyobraził sobie czarnowłosą w obecności jakiś pijanych i napalonych facetów. W pewnej chwili mężczyźni biorą Mikasę pod ręce i ciągną w stronę wyjścia. Jednym z nich jest Jean... Ciemnowłosa krzyczy i szarpie się, ale to nic nie daje, a Armin zbyt zajęty jest rozmową z nowo poznanymi znajomymi. Dziewczyna nagle znika z pola widzenia...
- Czekajcie! Ja też jadę! - oznajmił Eren, wyskakując z pościeli.


***

- Dobry wieczór pani Ackerman. Zamawiała pani transport? - uśmiechnął się zadziornie Jean, który siedział w czarnym, sportowym samochodzie. Mikasa podeszła do okna od strony kierowcy. 
- Cześć, Jean. Możemy zabrać Armina i Erena? - poprosiła, trzepocząc swoimi długimi rzęsami. Chłopak przełknął ślinę i kiwnął. Tylko na to było go stać w obecnej chwili. Moment... - pomyślał nagle, analizując jej wypowiedź. Wyjrzał za dziewczynę i zobaczył dwóch znajomych studentów. Obok blondyna w niebieskiej koszuli stał nieźle wkurzony brunet w podwiniętej, czerwonej koszuli w kratę. 
- E-Eren?! - zdziwił się.
- Myślałeś, że puszczę moją siostrę samą? HA! Nic bardziej mylnego! - prychnął z wyższością zielonooki.
- Ty mały... - mruknął Kirstein pod nosem.
- Hej! Dosyć tego! - powiedziała ostrzegawczo Mikasa. Chłopacy przestali mierzyć się zabójczym wzrokiem. Potem młodzi studenci weszli do auta i pojechali w stronę akademika Marco.

***

- Hej... Może trochę się rozerwiesz, co Eren? - zapytał Armin, podchodząc do siedzącego w szarym fotelu bruneta, który popijał piwo z czerwonego kubka i morderczym wzrokiem obserwował poczynania jego wroga wobec „prawie rozebranej”(według Erena) siostry.
- Nie przyszedłem tutaj dla zabawy, Armin - westchnął brunet, dopijając resztkę alkoholu.
- Tylko żeby pilnować Mikasę? Wiem o tym. Myślałem, że potańczymy albo zrobimy coś fajnego... - powiedział zawiedziony.
- Czemu nie pójdziesz pogadać z Marco? - zaproponował, wychylając się, gdy stracił dziewczynę z zasięgu wzroku.
- Poszli na fajkę, a ja nie palę. Poza tym wolę pogadać z tob-
- Cholera! Nie ma jej! - wstał i zaczął rozglądać się po pomieszczeniu. 
- Jak to „nie ma”? - zapytał zdziwiony Arlet.
- Zniknęła razem z Jeanem! Zatłukę tego drania...! - warknął i ruszył pomiędzy tłum tańczących ludzi. Chłopakowi trudno było cokolwiek dojrzeć przez kolorowe światła w salonie i zagłuszającą muzykę. Gdzie ona jest? - powtarzał w myślach. Nagle zobaczył brunetkę w czarno-białej sukience przy bufecie.
- Hej! Jesteś Sasha, prawda?! - zawołał do niej i położył jej dłoń na ramieniu. Dziewczyna obróciła głowę w jego stronę. Miała usta wypchane słodkimi ziemniakami, a jej oczy świeciły niczym dwie pochodnie. Jeager odsunął się od niej jak poparzony.
- Fego... Chfef...?!(czego chcesz) - mruknęła niezadowolona z buzią pełną jedzenia.
- Widziałaś gdzieś Mikasę albo kon- Jeana? - Sasha potrząsnęła przecząco głową i zwróciła się z powrotem do stołu.

Chłopak próbował zapytać kilka osób o siostrę, ale większość nie wiedziała gdzie się znajdowała, natomiast reszta po prostu nie zwracała na niego uwagi. Brunet przystanął na chwilę, aby się rozejrzeć. Wtedy poczuł, jak ktoś łapie go za nadgarstek i wyciąga z tłumu.
- H-Hej! - zawołał Eren i spojrzał na osobę przed nim. Nieznajomy miał na sobie ciemną bluzę z założonym na głowę kapturem, okulary przeciwsłoneczne na nosie i białą, chirurgiczną maseczką na twarzy.
- Tędy - mruknął tylko i pociągnął go w stronę tylnego wyjścia. Może on wie, gdzie jest Mikasa? - pomyślał z nadzieją i ruszył za obcym. Kiedy wyszli na zewnątrz, do ogrodu... nikogo tam nie zastali.
- O co tu chodzi? - zapytał wkurzony Jeager, spoglądając z zaniepokojeniem na nieznajomego. Po jego ciele przeszedł nieprzyjemny, zimny dreszcz. Co jeżeli to jakiś bandyta... Albo handlarz narkotykowy?! - zaczął się nieco denerwować. - K-Kim jesteś? - spytał w końcu drżącym głosem. Osoba przed nim zdjęła okulary, zsunęła maseczkę z twarzy i kaptur z głowy. Chłopak prawie dostał palpitacji serca, kiedy jego oczom ukazał się mężczyzna o krótkich, czarnych włosach i kobaltowych oczach.
- P-Profesor Le-Levi?! - zdziwił się. Ciemnowłosy podszedł szybko do chłopaka, zakrył mu usta dłonią, a drugą położył na jego ramieniu. 
- Ucisz się do cholery... - rozkazał i zerknął za drzwi. Szatyn zaczął nasłuchiwał razem z mężczyzną, czy nikt przypadkiem nie szedł w ich stronę. Po chwili Levi puścił zdenerwowanego Erena.
- Co pan tu robi? - zapytał, czując rozprzestrzeniające się ciepło na policzkach.
- Przyszedłem na imprezę - prychnął Rivaille i spojrzał w szmaragdowe oczy bruneta. - Chcę porozmawiać o dzisiejszym popołudniu... - chłopak zarumienił się aż po czubki uszu.
- J-Ja...! T-To...! Nie wiem co we mnie wstąpiło! Bardzo pana profesora przepraszam! - wydukał zawstydzony Jeager.
- Wyobrażam sobie... - mruknął Levi, gdy Eren próbował ze wszystkich sił uniknąć jego badawczego wzroku. - To był twój pierwszy? - spytał po chwili.
- E-Eh? - zdziwił się. - Chodzi panu o...? - mężczyzna spojrzał na niego wymownie. - Tak. To był mój pierwszy pocałunek. Nic na to nie poradzę...! - powiedział chłopak. Jaki wstyd! Teraz pewnie sobie pomyśli, że jestem niedoświadczonym bachorem!
- W życiu nie nazwałbym tego pocałunkiem - dodał ciemnowłosy, krzyżując ręce na piersi.
- Nigdy się z nikim nie całowałem... Nie mam... doświadczenia - wyjaśnił speszony.
- Hmm... A ten blondasek, z którym się ciągle włóczysz?
- Armin? - żachnął się Eren. - To tylko przyjaciel. Znamy się od dzieciństwa. Nic do niego nie czuję... - zaczął tłumaczyć.
- W takim razie czujesz coś do mnie? - wtrącił Rivaille. Jeager myślał, że zakopie się pod ziemię. 
- J-Ja... M-Myślę, że... - nie mógł poskładać słów w zdanie. Nauczyciel westchnął i złapał go za podbródek.
- Spójrz na mnie i wyduś to z siebie - rozkazał. Jego oczy płonęły... Nie były zimne jak zwykle. Niespotykany, magiczny i elektryzujący widok... Eren nieco się uspokoił. Tym razem wiedział, co pragnął mu powiedzieć.
- Jest pan dla mnie ważny. Bardzo ważny - dodał z naciskiem na przedostatnie słowo zielonooki. Rivaille zmrużył oczy i zbliżył się do swojego studenta.
- Kontynuuj - mruknął po chwili niezręcznej ciszy. Eren przełknął ślinę oraz ponownie spojrzał w piękne kobaltowe oczy. Czuł, jak granica między nimi zaczyna się zmniejszać i powoli zanikać... Mur zaczął pękać.
- Kiedy pana spotkałem... Nie. Kiedy pana zobaczyłem... - poprawił się szybko zielonooki. - Poczułem jakby coś mnie do pana przyciągało... Od całego roku próbowałem to jakoś powstrzymać albo wytłumaczyć...
- Jakieś wnioski? - zapytał Levi, muskając nosem wystający obojczyk chłopaka. Eren wziął głęboki wdech. Całe jego ciało zaczęło lekko drżeć.
- Okazało się, że im bliżej pana się znajduje i... poniekąd poznaję... tym moje uczucia są mocniejsze oraz bardziej wszechogarniające. W skrócie - ciągle o panu myślę, śnię i marzę... Dlatego, gdy jest pan blisko... nie mogę się skupić na niczym innym, nie mogę odwrócić wzroku, nie mogę się swobodnie poruszać... - wyjaśnił, rozkoszując się bliskością ukochanego.
- Pięknie powiedziane, szczeniaku - rzekł z aprobatą. - Tylko ile w tym prawdy? - zapytał podchwytliwie.
- Wystarczy, że spojrzy mi pan teraz w oczy - odpowiedział odważnie.
- Skąd ta nagła pewność? - zdziwił się Levi, a na jego ustach pojawił się lekki uśmiech.
- W miłości... można być pewnym wszystkiego. Ponieważ jest ona dosyć prosta i nie da się jej zatuszować - odparł nieśmiało Eren.
- To twoje zdanie, Jeager - odparł Rivaille, po czym pochylił się i złączył ich usta w pocałunku. Dla zielonookiego to było niczym spełnienie marzeń. Czy to możliwe? Czy ja znowu śnię? Profesor Levi... całuje mnie? Te perfekcyjne i kuszące usta... Osaczają mnie, nie dopuszczają powietrza. Brak mi tchu...
- Właśnie to nazywa się „prawdziwym pocałunkiem”. Zapamiętaj to, Jeager - rzekł swoim aksamitnym głosem, odsuwając się.
- Zapamiętam - udało mu się wyszeptać, zanim ciemnowłosy na nowo wpił się w jego spragnione usta.



*****

Cześć wszystkim! ;D

Miałam nadzieję wstawić opowiadanie szybciej, ale nie mogłam odmówić na zaproszenie do kina, w którym tak dawno nie byłam ^^ (nie, nie byłam na Grey'u xD)

Do końca tygodnia mam nadzieję, że uda mi się dokończyć to opowiadanie i dodać nowy rozdział "Lost in the Darkness" ;)


Joleen :*

niedziela, 22 lutego 2015

Teach me how to react!

Opowiadanie yaoi - nauczyciel Levi x Eren <3




- Wyglądasz beznadziejnie - stwierdził na powitanie Armin, widząc podłamanego bruneta. Worki pod oczami, potargane włosy i nieobecny wzrok towarzyszyły Erenowi od samego rana.
- Chcę umrzeć! - jęknął i oparł swoją bolącą głowę o ramię przyjaciela.
- No już, już! Nie czas na to! Zaraz mamy biologię! Z twoim ukochanym Ravioli! - dodał z uśmiechem. Zielonooki odsunął się od blondyna i położył mu dłonie na ramionach.
- Nie waż się tak mówić o Levim! - warknął z morderczym blaskiem w oczach, po czym ruszył w stronę sali wykładowej.

***

- Chciałbym sprawdzić Waszą wiedzę ze wczorajszej lekcji. Jest ktoś chętny do odpowiedzi? - zapytał Rivaille swoją grupę i zsunął okulary z nosa. Studenci zamilkli i spuścili głowy. Levi westchnął ciężko i spojrzał do swojego dziennika w skórzanej oprawie. Przejechał palcem wskazującym po nazwiskach uczniów, aby wybrać odpowiednią ,,ofiarę".
- Jeager? Eren Jeager? - powtórzył ciemnowłosy. Brunet powoli podniósł się z miejsca.
- Je-Jestem! - odpowiedział szatyn.
- Zapraszam do odpowiedzi - Eren zszedł chwiejnie po schodkach i stanął przy biurku wykładowcy. Miał na sobie szarą koszulę, ciemny krawat i czarne spodnie. Chłopak wpatrywał się w swojego nauczyciela z oczekiwaniem. Czuł się niezręcznie i zaczynał się nieco stresować... - Pierwsze pytanie... Wymień różnicę pomiędzy parzydełkowcami, a szkarłupniami - poprosił Rivaille.
- Emm... To... - chłopak miał pustkę w głowie. Levi posłał mu swoje zirytowane spojrzenie.
- Uczyłeś się chociaż trochę Jeager?
- T-Tak! Oczywiście! Tylko, że... Ja...
- O co chodzi? - warknął zniecierpliwiony i spojrzał prosto w szmaragdowe tęczówki.
- Ja... Ja pana kocham! Nie potrafię tego wytłumaczyć... Po prostu się w panu zadurzyłem! Trwa to już od całego roku i nie mogę przestać o panu myśleć! - wyznał gorliwie swoje uczucia, a następnie ukłonił się w pas. Zrobiłem to! Zrobiłem! - czuł jak bicie jego serca niebezpiecznie przyspieszyło, a ciało zaczęło drżeć.
- Teraz wszystko jasne... - usłyszał niewzruszony głos Rivaille. Eren nieśmiało spojrzał na mężczyznę, siedzącego przed nim.
- Cz-Czy zechciałby pan zostać... moim chłopakiem? - zapytał pełen obaw.
- Oczywiście, że tak - zgodził się bez zastanowienia. Oczy Erena zaiskrzyły na jasny, turkusowy kolor.
- Naprawdę?! Tak się cieszę! - zawołał i rzucił mu się na szyję, nie zwracając uwagi na resztę poruszonych nietypową sytuacją studentów.
- Kocham cię, Eren - usłyszał aksamitny głos tuż przy uchu.
- Ja też... Nie masz pojęcia jak bardzo! - odszepnął ze łzami w oczach i wtulił się w jego ciepłe ciało. - Hmm? Mówiłeś coś? - zapytał nagle, zerkając na twarz ukochanego. Levi jedynie uśmiechnął się w odpowiedzi...

***

- Jeager! Kolejny raz nie uważasz na zajęciach! Mam tego dość! Za karę zostaniesz po lekcjach i pomożesz posprzątać zaplecze chemiczne profesor Hanji! - wołanie profesora przywróciło go na ziemię. Wszyscy uczniowie zaczęli chichotać i szeptać między sobą. Eren zerknął na lodowate oraz piorunujące spojrzenie Leviego. Czuł się naprawdę idiotycznie i... beznadziejnie.
- Dobrze, bardzo przepraszam! - odpowiedział z zawstydzeniem. Siedzący niedaleko Armin wpatrywał się w chłopaka z zaniepokojeniem...

***

Cholera jasna! Jeszcze musiałem podpaść Leviemu! Dlaczego ciągle śnię na jawie?! Muszę mu powiedzieć co czuję, bo coś mnie trafi! - myślał, kierując się do sali chemicznej. Zapukał dwukrotnie i wszedł do pomieszczenia.
- Pani profesor? Halo? Jest tu kto? - zawołał, rozglądając się po pustej sali. Po chwili westchnął i obrócił się na pięcie do wyjścia.
- Eren-kun!! - zobaczył przed sobą kobietę w goglach oraz białym i osmolonym fartuchu. Chłopak krzyknął z zaskoczenia i upadł na podłogę. - Eren?! Przepraszam! Aż tak cię przestraszyłam? - kobieta zdjęła upiorne gogle z twarzy i pomogła mu wstać.
- Nic się nie stało... Mam po prostu zły dzień - oznajmił brunet.
- Więc? Co cię do mnie sprowadza? - zapytała czterooka.
- Chciałbym pomóc pani w porządkach... N-Na zapleczu...
- Eeeeren!! - zawołała i przytuliła chłopaka do siebie. - Naprawdę?! Jesteś takim kochanym chłopcem! - zawołała, ściskając mocno ciało zielonookiego. - Chodź za mną! - zaprowadziła go pod tajemnicze, białe drzwi z napisem: ,,osobom nieupoważnionym wstęp wzbroniony", czyli ,,nie wchodź jeżeli życie Ci miłe!!". - Właśnie miałam sama zabrać się za porządki. Nigdy nie mam chwili żeby posprzątać... - mówiła brunetka, otwierając drzwi na oścież. Nie dałoby się opisać słowami tego, co ukazało się chłopakowi przed oczami. Pierwsze, co przychodziło mu do głowy to "istny chaos" oraz "bardzo, ale to BARDZO źle". - Może najpierw umyjesz te zlewki? Trzymaj, tutaj masz rękawiczki. Zawsze trzeba się zabezpieczać, co nie? - mrugnęła do niego. Po ciele Erena przeszedł zimny dreszcz.
- T-Tak. Też tak myślę... - odparł skrępowany. Kobieta cicho zachichotała, po czym podała zielonookiemu brudne zlewki. Chłopak podszedł do zlewu.

Minęło sporo czasu. Zadaniem bruneta było zmywanie brudnych zlewek po wcześniejszych zajęciach... lub z wcześniejszych lat. Myślami jednak wciąż przebywał w sali wykładowej, w objęciach jego ukochanego. W pewnym momencie odpłyną trochę za bardzo...
- Eren! Zaraz polejesz się kwasem! - zawołała zaniepokojona Hanji.
- Ach! - szatyn odskoczył jak poparzony. Po chwili na podłodze leżały kawałki po kompletnie stłuczonym naczyniu.
- J-Ja... Przepraszam! Nie chciałem...! - zaczął się tłumaczyć. Kobieta westchnęła i położyła mu dłoń na ramieniu.
- To tylko probówka. Nic się nie stało. Może zrobimy krótką przerwę? - zaproponowała z łagodnym uśmiechem. Po chwili usiedli razem na wysokich stołkach przy laboratoryjnym blacie, popijając zieloną herbatę, zaparzoną na zapleczu.
- Coś cię trapi, Eren? Jakieś problemy? - zapytała brunetka.
- Nie, skądże... Wszystko w porządku.
- To dlaczego przyszedłeś mi dziś pomóc?
- E-Eh? Profesor Levi nic pani nie mówił? - zdziwił się.
- Tsk... Znowu ten kurdupel... Zawsze musi coś wymyślić. Oj, ja mu jeszcze odpłacę...!
- T-To nie tak! To moja wina! Nie uważałem na lekcjach i...! - próbował wytłumaczyć.
- W takim razie, mógł sam wyznaczyć ci karę u siebie! Po co mieszał w to mnie! - powiedziała nieco obrażona. Zmarszczyłem lekko brwi. Nie dość, że pomogłem jej ogarnąć ten burdel, to na dodatek potraktowała mnie jak zbędny balast? Niedorzeczne... - To nie tak, że nie lubię twojego towarzystwa! Po prostu Levi nie znosi bałaganu. Kiedy ostatnio pożyczył mi notatki, to zgubiłam je w tym syfie... Pewnie jest o to wściekły... - wyjaśniła, po czym oparła głowę o blat. 
- W takim razie musimy znaleźć te notatki! - postanowił Eren. To moja szansa, żeby mi wybaczył! - pomyślał pełen determinacji.
- Eh? Mówisz serio? - spojrzała na niego ze zdziwieniem.
- Na pewno wtedy nie będzie się już pani naprzykrzał.
- Masz rację! Zróbmy tak i pokażmy naszą wyższość nad tym dupkiem! - zawołała z szerokim uśmiechem na twarzy.

***

- Pani profesor! Znalazłem! - zawołał chłopak po godzinie sprzątania i przeszukiwania wszelkich obleśnych szpargałów Hanji. Kiedy Eren przekopywał się przez stertę starych, okurzonych podręczników do chemii, zobaczył czysty zbindowany plik kartek. Dodatkowo na pierwszej stronie, w prawym górnym rogu był podpis Leviego.
- Dzięki Bogu! Myślałam, że nigdy nie znajdziemy tych notatek! - powiedziała,ocierając swoje czoło wierzchem dłoni. Eren przejechał palcem w miejscu gdzie widniał podpis Rivaille. Wyobraził sobie mężczyznę siedzącego w sali z książką w dłoni...
- Eren! Słuchasz mnie? - dotarły do niego słowa brunetki.
- Przepraszam, mówiła coś pani? - zamrugał kilkakrotnie.
- Mógłbyś zanieść te notatki Leviemu? Powinien być jeszcze u siebie. Mamy dziś zebranie, więc trochę tu posiedzimy... - poprosiła. E-EH?! Mam iść teraz do Leviego?! To jakiś obłęd!
- O-Oczywiście! N-Na jednej nodze! - zawołał radośnie Eren. Następnie zabrał swoje rzeczy i pożegnał się z nauczycielką. Kiedy wyszedł z sali, jego nogi same zaczęły prowadzić go w stronę sali wykładowej. Całe ciało drżało, serce biło sto razy szybciej, policzki nabrały barwnego koloru, głowa zapełniła się kolejnymi myślami o miękkich, kształtnych ustach... Niestety nie było już czasu. Eren stał pod drzwiami sali. Jego dłoń uniosła się, aby zapukać, kiedy chłopak usłyszał głosy.
- ... Ha?! Co ty sobie wyobrażasz?! - brunet od razu rozpoznał, że ten uniesiony i wkurzony ton głosu należał do Leviego.
- To nie tak! Robię to dla twojego dobra...! - odpowiedział delikatny i kobiecy głos.
- „Dobra”? Nie rozśmieszaj mnie, proszę! To istny absurd!
- Zawsze jesteś na „nie”! Mam tego dosyć! - uniosła się nieznajoma.
- Czekaj! Petra...! - zawołał za nią. Po chwili drzwi od sali się otworzyły. Szatyn od razu rozpoznał wykładowczynię przedmiotu o nazwie "kompetencje społeczne" - Petrę Rall. Zawsze uśmiechniętą, pomocną, młodą kobietę o idealnej osobowości oraz sylwetce, która dopiero co została magistrem. Gdyby Eren nie oddał swego serca Leviemu... Petra mogłaby się śmiało o nie ubiegać.
- E-Eren-kun...? - zdziwiła się, lecz po sekundzie zakryła rozwarte usta dłonią i wybiegła w stronę schodów. Chłopak spoglądał na nią z zaniepokojeniem. Co się takiego wydarzyło? - myślał i zerknął w stronę Rivaille. Mężczyzna opierał się łokciem o blat biurka, a twarz miał schowaną w dłoni. Eren przełknął powoli ślinę i ruszył w jego kierunku.
- P-Panie Profesorze... - zaczął nieśmiało.
- Czego znowu? !- warknął i podniósł wzrok na swojego studenta. W jego oczach chłopak ujrzał lodowate iskry. Tak wściekłego jak wtedy Eren jeszcze nigdy nie widział...
- P-Pani profesor Hanji kazała to przekazać - powiedział i podał Leviemu notatki. Ciemnowłosy zerknął na kartki i znów na zielonookiego.
- Odbyłeś już swoją karę? - mruknął, sięgając po kartki bez żadnych słów podziękowania.
- Tak... Emm... Profesorze, czy coś stało się pani magister Rall...? - zapytał nieśmiało.
- To nie twój cholerny interes! - syknął przez zęby, po czym wstał i podszedł w stronę Erena. Brunet cofał się w tył, dopóki nie dotknął plecami tablicy multimedialnej. Czuł się jak w pułapce. Jego serce zaczęło bić niebezpiecznie szybko... Rivaille znajdował się kilka centymetrów od ucznia.
- Profesorze... - szepnął nieco zarumieniony.
- Jeżeli nie chcesz dostać kolejnej kary... Radziłbym więcej nie podsłuchiwać pod drzwiami i uważać na zajęciach - dodał ponuro. Zielonooki wiedział, że to był właśnie ten mur, jaki wokół siebie zbudował. Wysoki, kolczasty, pod wysokim napięciem... Jednak nie mógł zrezygnować ze swoich palących uczuć.
- Dobrze, przepraszam... - powiedział, spuszczając wzrok. Tylko jak może tego dokonać? Jak mam sprawić, żeby Levi poczuł to samo...?
- Jeager? Co tak stoisz? - zapytał w pewnej chwili. Ich spojrzenia się skrzyżowały. Nie ma już odwrotu. Teraz albo nigdy.
- Levi... - szepnął żarliwie, po czym dotknął swoimi drżącymi wargami delikatne usta zbitego z tropu Rivaille.



*****

Witajcie!~

Weekendowy post ^^ A co tam! :D Muszę korzystać z wolnej chwili na pisanie, co nie? ;)

Został mi jeszcze tylko tydzień ferii  :’(  *chlip chlip*- Jakieś specjalne życzenia/oneshoty? ;D


Joleen :*

czwartek, 19 lutego 2015

Rozdział XII

„Lost in the Darkness”                           UWAGA+16!!!



- Masz na coś ochotę? Potrzebujesz czegoś?- pytał mnie Levi, gdy dotarliśmy do domu. Ja w tym czasie zdążyłem zdjąć buty i płaszcz.
- Dziękuję, niczego nie potrzebuję...- odparłem szybko. Czułem ścisk w gardle. Ciągle miałem ochotę się rozpłakać i krzyczeć, a moja krew aż wrzała z frustracji i złości. 
- Eren...- zaczął Rivaille.
- Możemy... Możemy porozmawiać trochę później? Źle się czuję...- powiedziałem z załamaniem w głosie. Nie czekałem na jego odpowiedź, po prostu ruszyłem w stronę schodów. Kilka minut później leżałem zwinięty w kłębek, przytulając do siebie kołdrę i wycierając w nią swoje nieustające łzy. Czułem się strasznie nabuzowany. Miałem ochotę wziąć rozbiec i wyskoczyć przez okno znajdujące się w pokoju... Oczywiście nie mogłem tego zrobić. Po pewnej chwili przetarłem swoje oczy i zacząłem patrzeć na otaczającą mnie ciemność. Przez odsłonięte okno do pokoju wpadało granatowe światło, dające różne kształty ciemnych cieni. W pomieszczeniu było dosyć chłodno, więc przykryłem się moją miękką kołdrą. Próbowałem zasnąć, ale kiedy tylko spróbowałem zamknąć oczy czułem nieznośne pieczenie. Westchnąłem i przewróciłem się na drugi bok. Ciekawe co teraz robi Levi... Pewnie siedzi w fotelu albo pije kawę... A może jest u siebie?- zastanawiałem się, przyciskając kołdrę do siebie. Chcę go zobaczyć...- do mojej głowy wkradła się niepozorna myśl, która zaczęła być coraz bardziej nieustępliwa i w pewnej chwili aż niezwykle natrętna... Musiałem wyjść rozprostować nogi. Poszedłem do salonu, w którym nikogo nie zastałem. Nic dziwnego, było już dosyć późno... Po kilku minutach postanowiłem wrócić do siebie, ale ktoś mnie powstrzymał...
- Co tu robisz Eren?- usłyszałem męski głos.
- L-levi-san?- odwróciłem się w jego stronę. Mężczyzna miał na sobie biały, gruby sweter i czarne spodnie. W ręku trzymał czarny kubek. Pewnie poszedł do kuchni po kawę i wrócił do salonu żeby ogrzać się przy kominku...
- Chciałem pana przeprosić...- powiedziałem pocierając nerwowo nadgarstek.
- Hmm...- mruknął i wbił we mnie swój badawczy wzrok. 
- To ja powinienem cię przeprosić. Niepotrzebnie zostawiłem cię tam samego... Wybacz mi.- powiedział jedwabistym głosem. Poczułem jak coś kołata mi w lewej piersi. Jak mógłbym mu nie wybaczyć? W tamtej chwili znaczył dla mnie za wiele... Choć bardzo... bolało.
- N-nic się nie stało...- bąknąłem i odwróciłem wzrok od tych magnetycznych oczu.
- Napijesz się czegoś?- zaproponował Rivaille. Kiwnąłem nieśmiało. Po krótkiej chwili siedziałem z Levim przy stole z zielonym kubkiem gorącej herbaty. Nikt się nie odzywał. Nastąpiła grobowa cisza, ale nie na długo...
- Mogę cię zapytać co się stało? Wtedy... W tamtym sklepie. Widziałeś kogoś? Przypomniałeś coś sobie?
- Zawsze jest tak samo. Ciągle mam jedno wspomnienie, od którego nie mogę się uwolnić...- wyjaśniłem zaciskając palce na porcelanowym naczyniu.
- Rozumiem. Pamiętaj, że jeżeli cokolwiek sobie przypomnisz, może nam to pomóc w śledztwie...- dodał popijając aromatyczną kawę.
- Nie znaleźli ich jeszcze?- zdziwiłem się. Levi spojrzał na mnie, po czym odwrócił swój wzrok.
- Nie. Ta sprawa ciągnie się o wiele dłużej niż inne. Mamy tu doczynienia z naprawdę silną grupą przestępców. Wiedzą co należy robić, aby nie dać się złapać.- odparł ciemnowłosy. 
- Ukrywają się? A może robią ,,to'' dalej...- zastanawiałem się na głos czując narastający niepokój.
- Eren, to już nasza działka. Jeśli chciałbyś nam pomóc to musisz sobie przypomnieć... Widzieć ich twarze, jakieś znaki, zarys postaci...- mówił popijając kawę. Twarze...?- przypomniałem sobie tajemniczych ludzi ze sklepu. Niestety, nie pamiętałem ich twarzy.
- Dam znać jeżeli sobie coś przypomnę.- odpowiedziałem. Ciemnowłosy kiwnął.
- Jutro przychodzą moi goście. Mógłbyś pomóc Verde w przygotowaniach? Byłbym bardzo wdzięczny...- poprosił Rivaille podnosząc się z krzesła.
- Oczywiście.- odrzekłem jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. Levi wpatrywał się we mnie dłuższą chwilę, po czym spojrzał za okno.
- Dziś księżyc jest bardzo blisko...- powiedział spokojnym tonem. Zerknąłem w stronę okna. Mężczyzna miał rację. Satelita w pełni wydawała się być o wiele bliżej, a jasnogranatowe niebo w tle jeszcze bardziej dodawało jej blasku.
- Czas do łóżka. Jutro z samego rana będzie pełno roboty.- oznajmił Levi. Kiwnąłem i stanąłem obok niego.
- Idziemy?- powiedział stawiając pierwsze kroki w stronę drzwi. Pragnąłem zostać przy nim, porozmawiać dłużej, patrzeć w jego oczy, ale droga do moich drzwi zawsze była taka krótka...

***

Obudziłem się wczesnym rankiem. Po śniadaniu wykonywałem wszelkie zachcianki jakie wymyśliła wredota Verde. Sam zacząłem wątpić, czy ona w ogóle coś robiła, kiedy ja grałem kopciuszka... Chyba w ten sposób chciała ukarać mnie za wczorajsze wyjście z Levim. Niestety nie udało jej się wytrącić mnie z równowagi. Postanowiłem przezwyciężyć moje bariery, przypomnieć sobie wszystkie fakty i odpłacić za dobroć ze strony Rivaille. W głębi duszy czułem także ciągły niepokój związany z tamtymi przestępcami na wolności. Na dodatek następnego dnia miałem rozpocząć moją edukację w szkole. Martwiłem się moim poziomem nauki, nowymi ludźmi oraz tym czy mi coś nie strzeli i nie zacznę wariować. Beznadzieja...- pomyślałem.
- Młody! Tutaj masz parę szmatek. Powycierasz kurze i umyjesz okna w jadalni.- rozkazała z przekąsem Verde. 
- Hai, hai...- odparłem już nieco zmęczony. Zabrałem potrzebne środki czystości i poszedłem do jadalni.
- Witaj, Eren!- usłyszałem za sobą kobiecy głos. Kiedy się odwróciłem ujrzałem piękną miodowłosą w szarym płaszczu, beżowych spodniach i ciemnych kozakach.
- Dzień dobry, Petra-san. Pana Leviego nie ma. Jest w pracy...
- Nie przyszłam do Leviego! Chciałam zobaczyć co u ciebie.- uśmiechnęła się do mnie serdecznie. 
- Verde-san zagoniła mnie do roboty. Muszę posprzątać jadalnię i...- zacząłem opowiadać.
- To nie fair! Dlaczego tak cię wykorzystuje?! Przecież jesteś...!- oburzyła się kobieta.
- Sam poprosiłem o to pana Rivaille. Chcę mu jakoś odpłacić za noclegi i jedzenie.
- To nie jest jakiś hotel! Eren, jesteś ofiarą napaści! Chcemy ci pomóc i nie musisz wcale tego robić. Levi zgodził się, bo ma aż sześć sypialni! Rozumiesz?-próbowała mi wyjaśnić miodowłosa.
- Mimo to, chcę pomóc.- odparłem kończąc tę dyskusję.
- Możesz nam pomóc w inny sposób. Sobie również. Dlatego Levi poprosił mnie o sesję z twoim udziałem.
- Sesję?- zdziwiłem się i zmarszczyłem brwi.
- Tak. Levi ci o tym wczoraj nie wspominał? Bardzo prawdopodobne jest to, że dzięki temu sobie coś przypomnisz. Poza tym, może uspokoi to twoją duszę i... fobie?- odpowiedziała z lekkim roztargnieniem.
- Ale to dopiero w przyszłym tygodniu. Teraz wpadłam jedynie zobaczyć jak się czujesz.
- Rozumiem. U mnie raczej nic nowego...- mruknąłem. Nie miałem ochoty na rozmowy o wczorajszym zajściu...
- Nie musisz kłamać. Stresujesz się czymś? Szkołą?- zapytała opiekuńczo. Trafiła w dziesiątkę. Wzdrygnąłem się. Jak ona to robi? Czyta ze mnie jak z otwartej księgi.
- Może trochę.- powiedziałem cicho.
- Nie musisz się denerwować. Ta szkoła jest najlepszą w mieście. Kadra nauczycielska jest przyjazna i wykształcona. Samej zdarza mi się tam popracować. Nic ci w niej nie grozi. Możesz być tego pewien.- zapewniła Petra. Wiedziałem, że ma rację... Jednak to nie ona będzie siedzieć w tej ławce, w sali zupełnie obcych osób. Kto wie co może się jeszcze wydarzyć?
- Wybacz Eren, ale muszę już lecieć. Umówiłam się z... Przyjacielem i nie chcę żeby czekał. Jest bardzo niecierpliwy i upierdliwy.- rzekła kobieta zerkając na zegarek na lewym nadgarstku.
- Rozumiem. W takim razie... Do zobaczenia.
- Do piątku! Powodzenia, Eren!- zawołała i pomachała do mnie z uśmiechem. Z ,,przyjacielem", tak?- pomyślałem odprowadzając wzrokiem Petrę do wyjścia.

***

Opadłem z westchnieniem na moje łóżko. Chyba jeszcze nigdy nie dostałem takiego wycisku fizycznego... Było dopiero po szesnastej, a moje ciało i umysł przekroczyły już swój limit wytrzymałości. Postanowiłem zdrzemnąć się na godzinkę...


Eren... Eren... Pamiętasz mnie? Musisz sobie przypomnieć...- słyszałem kobiecy głos. Nie mogłem nic zobaczyć. Ktoś zasłaniał moje oczy dłońmi. 
Delikatne i długie palce... Wydawały się takie... znajome.

Eren, nie możesz uciec... Już na to za późno... Oni wiedzą. Dlaczego musiałeś pójść do tamtego pokoju...? Już nigdy nie będzie tak jak kiedyś...
Eren... Ja zawsze będę cię kochała... Słyszysz? Zawsze... cię odnajdę.


- Eren...- usłyszałem szept. Powoli uniosłem zaspane powieki. Od razu rozpoznałem te kobaltowe oczy przed sobą...
- Levi-san?- zdziwiłem się jego obecnością. Mężczyzna siedział na brzegu mojego łóżka. Miał na sobie białą koszulę i czarną marynarkę. 
- Musisz już wstawać. Goście niedługo przyjdą.- oznajmił. 
- Jak to?!- zdziwiłem się i spojrzałem na zegar. Dochodziła już dwudziesta.
- Przepraszam! Nie chciałem...!- próbowałem wytłumaczyć. Wtedy Levi przyłożył swój palec wskazujący do moich ust, abym zamilkł. Spojrzałem mu w oczy, a moje serce zaczęło bić szybciej w reakcji na jego nagły i niespodziewany gest...
- Dałem ci trochę pospać. Widziałem, że dom jest wysprzątany na błysk. Dobrze się spisałeś. Teraz po prostu się ubierz i zejdź na dół.- powiedział i odsunął swoją dłoń od mojej twarzy. Pochwalił mnie...- ucieszyłem się. Po chwili Levi wstał i odszedł w stronę drzwi.
- Dziękuję, Levi-san.- rzuciłem jeszcze, gdy otwierał drzwi. Rivaille przystanął na sekundę, a następnie wyszedł. Wtedy szybko wyciągnąłem ubranie, które kupiłem poprzedniego dnia i ruszyłem do łazienki, aby się przygotować. Dziesięć minut później schodziłem już po schodach. Nie mogłem popełnić żadnego błędu tego wieczora...- obiecałem sobie. Kiedy zszedłem na dół, ciemnowłosy już tam na mnie czekał. Miał na sobie to samo, gdy się obudziłem. Jednak po moim całkowitym wybudzeniu... Wyglądał jeszcze lepiej.
- Yo, gotowy?- zapytał spoglądając na mnie. Kiwnąłem twierdząco. Chciałem coś jeszcze powiedzieć, ale właśnie wtedy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
- To oni.- rzekł Levi podchodząc do drzwi. Przełknąłem ślinę i wyprostowałem się. Nie możesz narobić mu wstydu... Nie możesz tego zepsuć...- powtarzałem sobie w myślach.
- Witaj Levi. Co tam słychać?- usłyszałem męski, przyjazny głos.
- Po staremu. Wchodźcie.- odparł Rivaille i wpuścił gości do środka. Puls stopniowo zaczął mi przyspieszać...
- Erwin, to jest Eren. Eren, to mój szef Erwin Smith.- ciemnowłosy wskazał na wysokiego blondyna o niebieskich oczach. Miał na sobie jasnobrązową, ocieplaną kurtkę, ciemne i nieco wytarte spodnie oraz eleganckie buty. Po chwili mężczyzna wyciągnął swoją dłoń w moją stronę.
- Miło mi cię znowu widzieć, Eren.- przywitał się z łagodnym uśmiechem. Uścisnąłem jego dłoń. Była dosyć szorstka w dotyku, a uścisk miał naprawdę mocny.
- Dziękuję. Miło mi pana poznać...- powiedziałem trochę speszony.
- Wejdź proszę...- usłyszałem głos Leviego, który wciąż znajdował się przy drzwiach.
- Zabrałem ze sobą kogoś, kogo chciałbym ci przedstawić...- oznajmił Erwin odsłaniając nową postać. Ujrzałem młodego, chudego chłopaka z jasnymi włosami oraz pięknymi, nieco przestraszonymi błękitnymi oczami, które z sekundy na sekundę robiły się coraz większe... Jego wyraz twarzy drastycznie się zmienił, gdy na mnie spojrzał. Tak jakby był w istnym szoku i niedowierzaniu.
- E-eren?!- spytał cienkim głosem blondyn. 
- Ar-min...?



*****

Ohayo Minna! :D


Udało mi się dokończyć ten rozdział ^^ Moc ferii (i wsparcia) jest wielka ;)

Wielkie wejście Armina! Kto by pomyślał, że to będzie on?! ;D Chyba każdy...


Joleen :*

środa, 18 lutego 2015

Teach me how to love!

Opowiadanie yaoi - nauczyciel Levi x Eren <3




Kocham go. Zakochałem się do cholery! We własnym...!


- Jeager! Skup się wreszcie! To będzie na końcowym egzaminie! - z rozmyśleń wyrwało go ponure warknięcie.

- H-Hai! Przepraszam najmocniej! - zawołał zawstydzony zielonooki. 

Na czym to skończyłem...? No tak... Zakochałem się... We własnym nauczycielu!


***

- Kaszana... - westchnął chłopak i wyciągnął się na krześle. 
- Eren! Znowu podpadłeś profesorowi Leviemu! To nie wróży nic dobrego! Marco ostatnio za pogaduszki z Jeanem na zajęciach został wzięty do odpowiedzi! Zgadnij jaką ocenę dostał! - mówił blondyn o błękitnych niczym bezchmurne niebo oczach. Nastała chwila pełna milczenia... - Dwóję! - oznajmił niespokojnie, na co szatyn zareagował sarkastycznym parsknięciem. - Odpowiedź przy biurku Leviego to nie przelewki. Tylko garstka uczniów dostała u niego dobrą ocenę! - ostrzegł.
- Jak byłem pytany w zeszłym roku też dostałem czwórkę - pochwalił się z rozpierającą go dumą.
- Tak, ale to było zanim zmienił nam się plan. Teraz mamy z profesorem Levim aż pięć godzin zajęć w tygodniu!
- Weź przestań - zbył go. - Idziesz już? - mruknął, zabierając swoje rzeczy do torby.
- Pewnie. Poczekaj sekundkę... - po chwili chłopcy wyszli z sali wykładowej i zaczęli kierować się w stronę głównego wyjścia. - Eren, spójrz! Tam jest Mikasa! - zauważył w pewnym momencie.
- Gdzie niby? - zielonooki rozejrzał się leniwie.
- Tam, stoi pod drzewem z... Osz kurna... Z-Z Jeanem...! - entuzjazm blondyna zniknął tak szybko, jak się pojawił. Kiedy Eren usłyszał imię jego największego wroga, włoski na karku aż mu się najeżyły i cały spiął się do ataku. Następnie ruszył jak z procy w kierunku pięknej czarnowłosej w brunatnym swetrze oraz jej adoratora.
- Co ty sobie wyobrażasz, co?! Ty jebany koniuchu! Zabieraj swoje kopyta od Mikasy! - wydarł się wkurzony.
- Wal się Jeager! Nie nauczyli cię żadnej krzty kultury? - odwarknął w odpowiedzi.
- Nie względem jakiś debilnych zwierząt hodowlanych! - odgryzł się. 
- Eren! Uspokój się! Ja i Jean tylko rozmawialiśmy! Idź z Arminem do naszego miejsca, zaraz tam przyjdę - wtrąciła się dziewczyna.
- Nie zostawię cię samej z tym kretynem!
- Idź, Eren! - powiedziała o wiele bardziej stanowczo. Brunet przeklął pod nosem i szybkim krokiem udał się do wyjścia razem z Arimnem.

***

- No? Czego chciał ten gnojek? - zapytał wciąż nieźle poirytowany Eren, gdy Mikasa usiadła obok niego przy stoliku.
- Nie powiem - odrzekła spokojnie.
- Co?! Mów natychmiast! - rozkazał.
- Eren! To jest sprawa Mikasy, przestań ją tak naciskać! - warknął na niego Arlet.
- Nie ma mowy! Jeśli będzie trzeba to sam sobie z nim poradzę...!
- Mam powiedzieć Mikasie, co wczoraj znalazłem w twoim plecaku? - powiedział z tajemniczym uśmiechem blondyn.
- A-Armin! Ani mi się waż! - zawstydził się brunet.
- Co takiego? Narkotyki?! - przestraszyła się ciemnowłosa.
- Gorzej! Eren napisał wiersz! Zgadnij o kim! - zaśmiał się błękitnooki.
- Zamknij dziób! Przestań!! - wołał zażenowany Jeager.
- Znowu o ,,profesorku czyścioszku"? - zgadła z wyraźnym obrzydzeniem na twarzy.
- Hahaha! Dokładnie tak! Mam nawet fotkę tego dzieła! - chłopak zaczął grzebać w swojej szkolnej torbie, aby znaleźć telefon.
- Armin! Przestań Natychmiast! - wołał zdenerwowany szatyn.
- Zawrzyjmy umowę. Ja powiem wam, co zaproponował mi Jean, bo sama tak naprawdę nie wiem co zrobić... a Eren go nie zaatakuje przy najbliższej okazji. Jeżeli jednak to zrobi, Armin opublikuje twoje wierszyki o profesorku w Internecie... albo lepiej! Na szkolnej stronie! Stoi? - powiedziała z błyskiem w czarnych niczym smoła oczach.
- Dla mnie bomba! - zgodził się jasnowłosy.
- To jest szantaż! Zabiję cię, Armin! - jęknął nastolatek, opadając na krzesło, w geście kapitulacji. Mikasa lekko się uśmiechnęła i oparła ręce na stole.
- A więc... Jean zaprosił mnie na randkę. Powiedział, że podobałam mu się już od czasów liceum i bardzo starał się zrobić na mnie wrażenie... Chce mnie zabrać na imprezę, a potem pewnie pójdziemy na film albo coś zjeść... Mam dać mu znać do jutra. Ach! Jeżeli chcecie, też możecie wpaść. Impreza jest u jego przyjaciela, tego nieśmiałego Marco.
- Obiło mi się o uszy, że ktoś robi jakąś imprezkę, ale żeby to był nieśmiały Marco! Świat jest pełen niespodzianek! - roześmiał się Armin. - Poza tym, chyba zdajesz sobie sprawę, że to pewnie Jean zmusił go do wyprawienia tej imprezy? Musiał mieć jakieś alibi do zaczepki. Niezły plan - dwie pary oczu zabłysły i zwróciły się na chłopaka. 
- Serio? - zdziwili się oboje. 
- To przecież takie oczywiste! Ludzie...! - odparł z wyższością Arlet. - Kończą tą dyskusję, ja chętnie wpadnę na domówkę, bo i tak nie mam żadnych planów, a ty Eren?
- Nie wyobrażam sobie zabawy w towarzystwie Jeana Kirsteina... - wycedził w odpowiedzi i upił łyk swojego jagodowego shake'a. 
- Czemu go tak nienawidzisz, co?! Jean się zmienił! Nie jest taki jak w liceum...! - zawołała dziewczyna, waląc „przypadkowo” dłońmi o stół.
- Skąd ta nagła zmiana i pewność, co Mikasa? - mruknął wkurzony, po czym się podniósł z miejsca.
- A ty dokąd? - spytał Armin, marszcząc brwi.
- Niedobrze mi. Wracam do domu - rzucił Eren i skierował się ku wyjściu. Żadne z pozostałej dwójki nie zdecydowało się za nim pójść, ponieważ stwierdzili, że brunet musiał ochłonąć. Zimny wiatr powitał zarumienioną twarz zielonookiego. Eren nie mógł znieść myśli o tym, że jego siostra i najlepszy przyjaciel tak bardzo bronią tego idiotę, który przez całą szkołę średnią prześladował go w bardzo niemiły oraz agresywny sposób... Chłopak uznał go nawet za swojego arcywroga! Po krótkiej chwili młodzieniec westchnął i ruszył w stronę miasta...

***

W czasie powrotu do domu, Erenowi przypomniało się, że na uczelni odbywały się cotygodniowe, dodatkowe zajęcia z biologii. Chłopak postanowił wziąć w nich udział...
- P-Panie profesorze...? - zapukał nieśmiało do drzwi od sali Leviego.
- Wejść - usłyszał spokojny głos. Jeager nabrał powietrza do płuc i nacisnął klamkę. Kiedy wszedł do obszernego pomieszczenia wypełnionego ławami z jasnego drewna i wygodnymi krzesłami, ujrzał ciemnowłosego, siedzącego przy biurku, który zajmował się stertą pewnych papierzysk. Był to niewysoki mężczyzna o smukłej budowie ciała i niezwykle bladej cerze. Jego krótkie włosy miały odcień kruczych piór, a oczy skryte za długimi rzęsami, lśniły kobaltowym kolorem z domieszką srebra. Mężczyzna miał na sobie ciemnobrązowy golf i czarne, dopasowane spodnie. Z charakteru, profesor Rivaille był naprawdę... ciekawy. Cechował się zbytnią obsesją wiecznego porządku, wiecznym i nieustającym sarkazmem oraz ogromną inteligencją. Nie lubił osób natrętnych, ale cenił zapał i upór w dążeniu do wiedzy. Praca zawsze go męczyła. Od pierwszych dni, nienawidził wszystkich i wszystkiego, jednak jego nastawienie stopniowo się zmieniło. Levi był opanowaną i zrównoważoną postacią, choć nie zawsze umiał ukryć swoje poirytowanie... Inni profesorowie tolerowali jego zachowanie, a niektórzy nawet darzyli go ciepłym uczuciem. Lecz Rivaille zamiast spędzać wolny czas ze znajomymi z pracy, wolał swoje własne towarzystwo w obecności dobrej książki.  
Eren go uwielbiał i podziwiał. Jednak podczas dwóch lat nauki, zdał sobie sprawę z wyższości innego, głębszego uczucia względem mężczyzny. I nic ani nikt nie potrafił wybić mu tego z głowy i serca...
- Etto... Ja przyszedłem na zajęcia... Czyżby były odwołane? - odezwał się chłopak, zerkając na puste ławki.
- Dzisiaj są jakieś zawody, a kilka osób zwalniało się, bo szli na poprawkę z matematyki - odpowiedział, wciąż skupiając swoją uwagę jedynie na papierach przed nosem.
- A-Ach, rozumiem. W takim razie, chyba też pójdę. Przeprowadzanie zajęć dla jednej osoby, to... - serce bruneta waliło jak szalone. W głowie wyobraził sobie sytuację jak on i Levi byli sam na sam. Chyba dostałby zawału... Kiedy Eren spojrzał na Rivaille, napotkał jego niesamowite spojrzenie. Od razu zaniemówił. Oh shit... Patrzy na mnie tak... jakby chciał przejrzeć moją duszę...
- Co ty bredzisz. Przyszedłeś na zajęcia, tak? Jestem tutaj do twojej dyspozycji. Poza tym, właśnie za to mi płacą. Więc siadaj i wyjmij te kserówki zadań jakie wam ostatnio dałem - zarządził mężczyzna i zebrał papiery, żeby ułożyć je w stertę.
E-Eh?! C-Co?! Ja i... Sam na sam z Levim?! Boże! To chyba jakiś cud!! - krzyczał w myślach, po czym usiadł w pierwszej ławce, przed Levim. - Gotowy? - zapytał, gdy wyjął przedmioty do pisania i kartki z zadaniami. Brunet kiwnął twierdząco. - No dobrze, zacznijmy od pierwszego. Przeczytaj polecenie, a ja odszukam osobny zestaw dla siebie... - powiedział, otwierając szafkę.
- Hai... Ekhem... No to... "Wyjaśnij wpływ stężenia hormonów na poszczególne etapy metamorfozy owadów oraz..." - zaczął czytać zadanie.
- Cholera jasna... - Levi przeklął pod nosem, ciągle szperając w biurku. Brunet spojrzał na ciemnowłosego.
- Czytaj dalej - rzekł profesor.
- ... "Oraz określ, jakie konsekwencje mogą wynikać z utrzymującego się wysokiego poziomu hormonu juwenilnego" - dokończył szatyn. Rivaille zamknął szafkę z trzaskiem.
- Wybacz mi, Eren, ale pewnie zostawiłem moją kserówkę w sekretariacie - poinformował mężczyzna.
- N-No to... W takim razie... - zaczął mruczeć pod nosem zielonooki. Nagle usłyszał zbliżające się kroki. Gdy spojrzał w górę, zobaczył stojącego przy nim Leviego.
- Mogę? - spytał, odsuwając krzesło. Puls studenta przyspieszył jak jeszcze nigdy dotąd. Brunet kiwnął powoli, następnie Rivaille usiadł obok chłopaka. Jeager czuł jego bliskość i zapach. Jeszcze nigdy nie znajdował się tak blisko Leviego... Jego myśli szalały. - Masz jakiś pomysł na to zadanie? - usłyszał aksamitny głos tuż przy swoim uchu. Jego oczy odnalazły kobaltowe, spokojne tęczówki. Eren wypatrywał detali jego idealnej twarzy. Śniada cera, długie rzęsy, prosty nos i te usta... Lekko zaróżowione i perfekcyjnie wygięte wargi, w które Eren wpatrywał się godzinami podczas wykładów... Tak jak w tamtej chwili. Profesor wskazywał palcem kolejne zadania i tłumaczył chłopakowi tego, czego nie potrafił sam rozwiązać. Znajdował się tak blisko, że mógł poczuć jego oddech na własnej szyi. W pewnej chwili Levi oparł nawet swoją dłoń o oparcie krzesła, na którym siedział zielonooki. Wtedy Eren myślał, że zemdleje... Ukochany mężczyzna znajdował się kilka centymetrów od niego, a jego głos wpadał wprost do ucha młodzieńca. To już nie była zwykła lekcja...
- Rozumiesz, Eren? - usłyszał, jak wypowiada jego imię. Chłopak spanikował i odwrócił głowę w stronę mężczyzny. Chciał mu powiedzieć, że musi wyjść albo, że dłużej nie wytrzyma tej niesamowitej bliskości... Jednak jego mózg zamienił się w istną czarną dziurę, gdy z Rivaille prawie stykali się nosami. Nie miał żadnej drogi ucieczki, nie mógł odwrócić wzroku ani poruszyć głową... Serce Erena biło tak szybko, że był pewien, iż Levi słyszał jego puls, a nawet mógł go wyczuć przez skórę... Czas zatrzymał się w miejscu. Żaden z nich nie poruszył się ani na milimetr. Po pewnym czasie, nauczyciel spojrzał w oczy Erena tak, jakby pytał o pozwolenie lub po prostu informował go o nieznanych mu jeszcze zamiarach. Student nie spuszczał z niego swojego wzroku. Wtedy Rivaille wykonał ruch. Otarł się nosem o jego nos, a usta zbliżył na niebezpieczną odległość. Zielonooki zaczął przymykać powieki i oddawać się woli mężczyzny, gdy nagle usłyszał hałaśliwy i irytujący dźwięk...
- Co to za...? - mruknął Eren, rozglądając się po sali wykładowej.
- Twój budzik, idioto - oznajmił z wyczuwalną irytacją w głosie. 
- E-Eh? - po chwili brunet wybudził się z błogiego i niezwykle realistycznego snu. Potarł swoje zaspane oczy i wyłączył dręczący go dźwięk. - Moje życie to istne dno... - jęknął w miękką kołdrę. Tak bardzo pragnął, by to o czym śnił się ziściło...



******

Witajcie Kochani! ^^

Niespodzianka która wyszła sama w praniu! :D Kiedy pisałam walentynkowy special to był pierwszy prototyp opowiadanka, ale stwierdziłam, że jest za długi jak na oneshot o walentynkach, więc tak oto powstanie króciutka seria o Levim nauczycielu ^^

Jak Wam się spodobała pierwsza część? :D


Joleen :*

poniedziałek, 16 lutego 2015

♥ Walentynkowy Special ♥

Walentynkowe opowiadanie yaoi - Levi x Eren  

UWAGA +16!!!



 


- Levi, co chciałbyś dostać na walentynki?- zapytał Eren, spoglądając z zaciekawieniem na ciemnowłosego. Brunet leżał wygodnie na kanapie, a głowę miał opartą na kolanie mężczyzny. Rivaille odłożył pilot od telewizora na stolik i wczepił swoje szczupłe palce w brązowe włosy, na co zielonooki zamruczał z zadowolenia.
- Kto teraz obchodzi walentynki? Jakieś głupie, młode siksy z liceum i…
- Ani słowa więcej! - przerwał mu, po czym zmusił się do siadu oraz spojrzał mu prosto w oczy. Levi westchnął krótko i pogłaskał go po policzku.
- Aż tak ci na tym zależy? - chłopak skinął twierdząco głową i uśmiechną się szeroko. - W takim razie, co ja mogę… - zgodził się i musnął wargi szatyna swoimi.
- Zobaczysz, to będą najlepsze walentynki na świecie! Obiecuję! - przysiągł, tuląc ukochanego do siebie.


miesiąc później 

 

- Szlag by to wszystko…! - rzekł Eren, łapiąc się za głowę.
- Jak mogłeś zapomnieć o walentynkach? Nie widziałeś na kampusie setek plakatów z serduszkami i innymi pierdołami? - zdziwił się Armin, poprawiając swoją torbę na ramieniu. Było już po siedemnastej i chłopacy wracali z zajęć na autobus.
- Jak to się mogło stać?! - zawołał głośno brunet, zwracając uwagę idących po ulicy ludzi.
- Nic na to nie poradzisz, poza tym miałeś ciężki tydzień… - próbował wesprzeć go na duchu.
- Miałem aż sześć testów i jeden poprawkowy! - pożalił się.
- Nie miałeś żadnych planów na ten dzień? Pomysłów? - dopytywał blondyn.
- Przy takiej ilości nauki?! Myślałem nad tym tydzień temu, chciałem nawet jechać do centrum po jakiś prezent, ale akurat wtedy przyjechała Mikasa - wyjaśnił. - A ty masz jakieś plany, Armin?
- E-Eh? No coś tam mamy w planach… - zarumienił się lekko. Eren spojrzał na niego podejrzliwie, z  ukrytą zazdrością. Od kiedy Erwin i Armin się ze sobą zeszli, wszystko układało się im wprost idealnie. Brunet nie miał tyle szczęścia… Mijali się z Levim, a kiedy mieli chwilę wolnego czasu, to zazwyczaj lądowali razem w łóżku... żeby się w końcu wyspać! Istny obłęd!
- Kupiłeś mu coś? - spytał, mając cichą nadzieję na jakąś wskazówkę.
- Mieliśmy zrobić coś sami. Ja zrobiłem czekoladki, ciekawe co wymyśli Erwin… - westchnął, niczym zakochana nastolatka. Chłopakowi zaczęło powoli robić się niedobrze. On przecież się tak nie zachowywał, prawda?
- Idziecie gdzieś? - drążył temat dalej.
- Erwin powiedział, że to będzie niespodzianka. Pewnie pójdziemy do restauracji albo kina… - wtedy Jeager wyobraził sobie przyjaciela w objęciach jego szefa. To jak patrzyliby sobie nawzajem w niebieskie oczka i siedzieliby w ostatnim rzędzie na „Pięćdziesięciu twarzach Grey’a”. Nie zważając na film, oddaliby się swojemu wzajemnemu uczuciu oraz namiętności…
- Eren, wszystko okej? Twoja twarz jest… zielonkawa - Armin spojrzał na niego z troską w oczach.
- Nie, wszystko… w porządku - odpowiedział, zasłaniając usta. Po chwili przyjechał autobus, do którego weszli i usiedli razem w ich ulubionym miejscu, na tyłach.
- Więc co zamierzasz zrobić? - zapytał w końcu Arlet, spoglądając na załamanego kumpla.
- Muszę coś wymyślić. Chciałem zrobić coś, co go uszczęśliwi, a wyszło jak zwykle… - westchnął ciężko i spojrzał przez okno. Zaczęło się powoli ściemniać, a krople deszczu spływały po zimnej szybie.
- To mój przystanek, daj mi znać jak poszło - głos blondyna wyrwał go z zamyślenia.
- A-Ach, jasne. Zdzwonimy się - odparł. Błękitnooki uśmiechnął się lekko i po chwili już go nie było. Chyba nie mam innego wyboru… - pomyślał i zacisnął mocno swoje powieki.

 
♥ ♥ ♥
 

- Wróciłem! - zawołał Levi, wchodząc do mieszkania. W domu było niezwykle cicho oraz spokojnie. Ciemnowłosy zdjął swój płaszcz i odwiesił go na wieszak. Następnie zdjął buty i ruszył do salonu. Miał na sobie szarą koszulę, poluźniony, czarny krawat i ciemnooliwkowe spodnie. Kiedy zobaczył swojego młodego chłopaka przy stole, jego źrenice znacznie rozszerzyły się ze zdziwienia.
- W-Witaj w domu… - przywitał się, a na jego policzkach pojawiły się szkarłatne rumieńce. Eren miał na sobie czarną, koronkową sukienkę, którą „oboje” dostali w prezencie na święta od Hanji. Mężczyzna lustrował go oniemiałym wzrokiem od stóp do głów, po czym szelmowski uśmiech wdarł się na jego niezwykle kuszące usta.
- Eeech… Nigdy bym nie pomyślał, że kiedyś to ubierzesz… - powiedział, nie zdejmując z niego swoich rozbawionych oczu. Natomiast sam szatyn nie mógł spojrzeć mu w twarz. Czuł się jeszcze gorzej niż gdyby stał przed nim zupełnie nagi.
- Po prostu… nic nie mów, dobrze? - warknął przez zęby.
- Dlaczego mam nic nie mówić? Dopiero co zacząłem…
- C-Czego chcesz? - zapytał, widząc kątem oka jak Rivaille zbliża się w jego stronę.
- Mojego powitalnego całusa - chłopak spojrzał mu w kobaltowe tęczówki, które aż błyszczały na niespotykany srebrzysty kolor. Brunet zawahał się, ale w końcu postanowił zbliżyć się do mężczyzny i dotknąć jego ust swoimi, składając na nich krótki i słodki pocałunek.
- J-Już - mruknął zawstydzony. Próbował się odwrócić, ale kochanek złapał go za nadgarstek i przyciągnął do siebie tak, że stykali się ciałami.
- Ani mi się śni… - wyszeptał i pochwycił jego podbródek, sięgając do różowych, lekko rozwartych warg. Czarnowłosy całował z o wiele większą pasją i namiętnością co zielonooki. Ciało Erena przeszedł dreszcz, a nogi zaczęły odmawiać mu posłuszeństwa. Chwilę później Levi oderwał się od jego ust i zaczął obcałowywać nagą skórę na szyi.
- L-Levi… Zrobiłem ko-kolację… - jęknął cicho.
- Ty mi wystarczysz - odparł, na co serce młodzieńca zaczęło bić znacznie szybciej.
- Proszę… - wyjęczał, na co Rivaille podgryzł skórę na jego ramieniu i puścił go wolno.
- To co przygotowałeś? - zapytał nieco zawiedziony.
- Twoje ulubione danie… ravioli!

♥ ♥ ♥

 
- Smakowało ci? - zapytał Eren, zabierając brudne talerze ze stołu. Nie usłyszał odpowiedzi ze strony mężczyzny, więc postanowił na niego spojrzeć. - Czemu nic… - kiedy zobaczył jak Levi się w niego wpatruje (niczym wilk na małą, bezbronną owieczkę), jego policzki oblały się rumieńcem i szybkim krokiem ruszył w stronę kuchni, gdzie oparł się o blat i próbował uspokoić. Po dłuższej chwili znowu powrócił do salonu. Od razu wyczuł na sobie nieustępliwy wzrok. Nie mógł już tego znieść… - Czemu się tak we mnie wpatrujesz?! Jeżeli aż tak cię to bawi, to proszę-! - zawołał zawstydzony.
- Skąd ten pomysł, że się z ciebie śmieję? - przerwał mu. Chłopak powoli otworzył zaciśnięte powieki i spojrzał na niego zdumiony.
- C-Czyli…? Podoba… ci się? - próbował zrozumieć. Rivaille powoli wstał i podszedł do szatyna, który oparł się plecami o chłodną, kremową ścianę.
- Wyglądasz nieziemsko… - wyszeptał tuż przy jego szyi. Jeager myślał, że osunie się po ścianie i zakopie pod ziemię z zawstydzenia. - Mam coś dla ciebie - przypomniał mu się nagle. Odsunął się od zielonookiego i poszedł do sypialni. Gdy znowu pojawił się w pokoju, miał w ręce białą torebkę w czerwone wzory. - Proszę - chłopak przejął od niego torebkę i spojrzał do jej wnętrza.
- T-To… czekoladki?
- Nie byle jakie! Sam zobacz! - zwrócił mu uwagę. Opakowanie wyglądało naprawdę luksusowo i pięknie. Okazało się, że były to jego ulubione, marcepanowe czekoladki. Erena naprawdę uszczęśliwił ten mały podarunek i w zupełności wystarczył, ponieważ wiedział, co kryło się za tymi czekoladkami... Słowo „kocham cię”. Na jego ustach pojawił się lekki uśmiech. - Ach, mam coś jeszcze… - dodał po chwili ciemnowłosy, sięgając do tylnej kieszeni spodni. Levi podał mu małe, różowe pudełko w kształcie serca. - To od Hanji. Kazała mi też przeprosić, że nie dała ci swojego prezentu osobiście, ale miała sporo roboty w laboratorium… - wyjaśnił.
- Hanji-san to naprawdę dobra osoba. Potem napiszę do niej wiadomość z podziękowaniami… - odparł, odkrywając pokrywę małej puszki, w środku której znajdował się jakiś koronkowy, czarno-czerwony materiał.
- Co to…? - zdziwił się, wyjmując… dwie czarne podwiązki z czerwonymi kokardkami po bokach.
- Ta pieprzona czterooka… Wszystko uknuła! - warknął, łapiąc za delikatny materiał.
- To chyba zestaw do sukienki… - rzekł bezwiednie Eren, zastanawiając się nad siłą perswazji brunetki. Nagle w oczach Rivaille rozbłysły niebezpieczne iskry.
- W takim razie musimy je ubrać! - oznajmił bez zastanowienia.
- HA?! Nie ma mowy! - zaprzeczył.
- Czemu nie?
- Czułbym się jeszcze bardziej idiotycznie niż do tej pory! Nie…! - niestety kiedy spojrzał w oczy ciemnowłosego, nie mógł mu się oprzeć. Fuck… - pomyślał, podgryzając dolną wargę. - N-Niech ci będzie… - zgodził się. Wtedy Levi przykucnął i pojął stopę młodzieńca, wsuwając na nią podwiązkę. Zielonooki zasłonił usta dłonią, aby nie wydobyły się z nich „dziwne” dźwięki. Czuł narastające pożądanie oraz zażenowanie sytuacją, mimo to Rivaille nie przestawał i nałożył mu kolejną podwiązkę na drugą nogę. Kiedy Levi muskał palcami wrażliwą skórę na kolanie, co wywołało przyjemne dreszcze i jęki. W pewnym momencie krew zaczęła szumieć w uszach, a serce wyrywało mu się z piersi…
- Eren… - usłyszał niski szept, a następnie poczuł jak zęby ukochanego wgryzają się w różową skórę na udzie. Z ust bruneta wydobył się głośny jęk, po czym znów zwinął swoje wargi w wąską linię. Ciemnowłosy nie dał mu już ani chwili na zastanowienie czy opór. Po prostu wpił się w słodkie i rozgrzane usta z cichym pomrukiem.
- Nie każ mi dłużej czekać, moja walentynko… - wymruczał słodko w brązowe, aksamitne kosmyki. Naczekał się… Calutki tydzień tylko zakuwałem… - pomyślał z wyrozumiałością. Chłopak spojrzał w jego kocie, spragnione oczy i kiwnął głową z uśmiechem. Rivaille przywarł do niego na nowo, a brunet oplótł go nogami w pasie. Mężczyzna objął Erena mocniej i zaniósł do sypialni, gdzie spędzili resztę tego upojnego wieczoru…
 
 

 
♥♥♥♥♥

Ohayo Słodziaki!! ^^


 
Jest mi niezmiernie przykro, że nie udało mi się opublikować posta 14.02! :( Wybaczcie, że nie dawałam znaku życia przez ten weekend. Oto co się wydarzyło: w sobotnie popołudnie usiadłam do specialu. Po godzinie siedemnastej opowiadanie było już gotowe, więc ruszyłam do komputera, aby je opublikować... a tu niespodzianka- nie ma internetu! :O (do dnia dzisiejszego!!) Niby była jakaś awaria i odcięli nam łącze internetowe xO Akurat w walentynki! Rozumiecie to?! Miała w planach obejrzenie zaległych anime z siostrą i w sobotę miał wyjść nowy odcinek Kuroko no Basuke! Nawet nie wyobrażacie sobie bólu mojego serca bez widoku Akashiego w walentynki :'( 

Co do specialu… Myślałam nad nim długo (w przerwie na naukę xD) i przypomniałam sobie w sobotę o tej nieszczęsnej sukience od Hanji… Trzeba było ją kiedyś wykorzystać, co nie? ;D Przynajmniej Levi się ucieszył! xD Ja z resztą też ;)

W każdym razie, mam nadzieję, że walentynki Wam się udały i spędziliście miły czas :) 

 
PS. Prawie się popłakałam ze śmiechu kiedy pisałam, że ulubione danie Leviego to ravioli xD
 

Joleen :*