Opowiadanie yaoi - Altaïr Ibn-La'Ahad x William de Sablé (Assassin's Creed)
UWAGA +18!!!
Przebijające się przez okno promienie oraz śpiew ptaków zbudziły Altaira z błogiego snu. Musiał przyznać, że już od dawna nie spało mu się tak dobrze, jak zeszłej nocy. Zwłaszcza, kiedy tuż obok leżał piękny cud-chłopak, przytulony do niego całym swoim nagim ciałem. Złote, nieuczesane kosmyki włosów opadały swobodnie na umięśnioną klatkę piersiową, a szczupłe i długie ręce oplatały mężczyznę w pasie. Asasyn czuł przyjemne ciepło oraz emanujący spokój. Na jego ustach pojawił się lekki uśmiech. Gdy ucałował blondyna w czubek głowy, młodzieniec ziewnął i zatrzepotał długimi rzęsami. Szafirowe oczęta od razu odnalazły pilny wzrok kochanka. Chłopak posłał mu swój perfekcyjny uśmiech i niespodziewanie pocałował skrytobójcę w usta.
- Jak się czujesz? - zapytał z troską, głaszcząc byłego niewolnika po miękkim policzku.
- Zbliż się i sam przekonaj - westchnął, pogłębiając ich pocałunek. Mężczyzna przesunął palcami po nagich plecach niebieskookiego oraz odwzajemnił pieszczotę. - Altair... - jęknął, przybliżając się do ukochanego i ocierając swoim pobudzonym ciałem.
- Czy ty przypadkiem...? - zdziwił się, wpatrując w młodzieńca z rosnącym zakłopotaniem.
- Tak właśnie na mnie działasz. Obudziłem ukrytą bestię, którą w sobie masz - wymruczał, muskając wargami jego żuchwę.
- Bestię? Ja? - parsknął cicho.
- Wczoraj dałeś mi doskonały popis swoich umiejętności. Nic nie było w stanie cię powstrzymać... - oznajmił z zadziornym uśmiechem, kiedy ujrzał delikatny rumieniec na twarzy towarzysza.
- Nie słyszałem, żebyś zbytnio narzekał... - bąknął zawstydzony.
- Jakżebym śmiał! Nie wiem, czy sam wytrzymałbym tyle czasu w celibacie! - roześmiał się na wspomnienie wyznania z ubiegłej nocy. Zabójca zmrużył groźnie powieki i sięgnął między nogi chłopaka. - Ah! N-Nie tak znienacka...! - załkał, łapiąc jednocześnie za przedramiona mężczyzny.
- Nigdy nie zdarzyło mi się ulec pokusie, ale z tobą... - wyszeptał w jego skroń - Wszystko mi komplikujesz.
- P-Proszę o wybaczenie, mój panie... - sapnął - Pozwól, że ci to jakoś wynagrodzę.
Z ust Altaira uciekł niski pomruk, gdy niebieskooki zaczął kopiować jego ruchy. Jednak z czasem Williamowi ciężko było skupić się na obu czynnościach naraz, dlatego przysunął się bliżej i pojął ich w jedną dłoń, po czym wsunął swoje szczupłe palce między palce skrytobójcy, dzięki czemu mógł poruszać dłonią w tym samym tempie.
- Al-Altair...! - skomlał cicho, jednocześnie podgryzając jego skórę na szyi.
- Co robisz? - spytał niczego nieświadomy asasyn.
- Znaczę cię, żeby... Nieważne - odpowiedział i zrobił soczystą malinkę.
- Jesteś dziwny - stwierdził z uśmiechem.
- Altair... dochodzę... - wyszeptał mu wprost do ucha i sięgnął ustami do jego ust, aby powstrzymać głośny krzyk ekstazy, który zmienił się w zduszony jęk. Tym razem udało im się dojść w tym samym momencie.
Kiedy przestali obdarowywać się pocałunkami, Will sięgnął po dłoń Altaira i zaczął oblizywać ją do czysta. Oczy mężczyzny rozszerzyły się w osłupieniu.
- C-Co-?!
- Chcę cię posmakować. Pozwól mi... - poprosił. Skrytobójca zgodził się i obserwował jak młodzieniec z pasją począł ssać jego palce.
- W-W takim tempie nigdy nie dojedziemy na miejsce... - odezwał się niepewnie Ibn-La'Ahad, czując zbliżającą się, ponowną falę pożądania.
- Aż tak bardzo chcesz się mnie pozbyć? - zachichotał i przejechał po swoich różanych wargach językiem.
- Nie - mężczyzna momentalnie posmutniał, uniósł dłoń i pogłaskał aksamitne włosy Williama, który również spoważniał. - Gdybym mógł...
- Jesteś asasynem. Pochodzimy z dwóch różnych światów - uśmiechnął się słabo. Gdy Altair spuścił głowę w dół, błękitnooki pojął jego podbródek i zmusił, by ten spojrzał mu w oczy. - Nie myśl, że kiedykolwiek zapomnę o tobie ani o czasie, który wspólnie spędziliśmy. Na zawsze pozostaniesz moim wybawicielem. Allah zesłał mi ciebie z niebios - były niewolnik zarzucił mu ręce na szyję. Mógłbym to samo powiedzieć o tobie... - pomyślał skrytobójca.
- Nie należę do tych dobrych, Altairze... - wyszeptał tajemniczo, kładąc głowę na jego piersi i wsłuchując się w nieregularne bicie serca.
- Ani ja - wymruczał w złote włosy, a następnie jeszcze jeden raz (ostatni raz) sprawił, że William należał tylko do niego...
***
Niedługo później, w zupełnej ciszy podążali przez pustynię w kierunku Jerozolimy, obaj pogrążeni w zamyśleniu.
- Nie wolisz przejechać przez tę przełęcz? - zapytał w pewnej chwili William, wskazując na rzadziej uczęszczaną drogę.
- Często roi się tam od różnych, niebezpiecznych ludzi.
- Przeze mnie zmarnowaliśmy już tyle czasu... Nie uważasz, że powinniśmy się przyspieszyć? Muszę jeszcze załatwić sobie jakiś okręt przed zachodem słońca - przypomniał mu.
- Masz rację, ale-
- Nic nam nie będzie. W razie czego możemy przecież zawrócić i ukryć się w snopie siana - niebieskooki posłał mu swój słodki, zapierający dech w piersiach uśmiech. Altair nie mógł powstrzymać swojej fantazji. W czasie, gdy strażnicy-idioci szukaliby ich po okolicy, oni byliby ukryci, bezpieczni, a co najważniejsze, mężczyzna mógłby po raz kolejny ukraść pocałunek lub dwa.
- Zgoda - westchnął i musnął wargami czubek głowy anioła. - Trzymaj się blisko i miej oczy i uszy otwarte - poradził, po czym odbił w prawo, w stronę skalistej ścieżki blisko rzeki.
Wszystko wydawało się być w porządku, dopóki sokoli wzrok asasyna nie ujrzał zmierzających w ich kierunku żołnierzy.
- Niedobrze... Musimy się wycofać i schować - oznajmił i pospiesznie pociągnął za lejce. Gdy oddalił się na bezpieczną odległość, nagle zza skał wyłonili się atakujący mężczyźni, ubrani w płaszcze z czerwonymi krzyżami na piersiach oraz hełmach. Templariusze?! Skąd oni się tutaj wzięli?! I czemu jest ich aż tylu?! - przeraził się Ibn-La'Ahad, po czym zsiadł z siodła i wyciągnął swój miecz. - Zostań tutaj! - rozkazał przerażonemu blondynowi i rzucił się biegiem w stronę wrogów.
- Altair! - zawołał za nim, lecz skrytobójca był już w swoim żywiole. Momentalnie został otoczony przez ośmiu ludzi, ale Altair nie był głupi. Sam czekał na odpowiedni moment i... Kontra! Kontra! Kontra! A masz! O tak! Kontra! Kontra! Kontra! I jeszcze dwóch! - szybko pozbył się przeciwników, którzy po chwili leżeli u jego stóp niczym ryby wyjęte z wody na piach. Moment zwycięstwa był jednak przerwany przeraźliwym rżeniem konia oraz krzykiem. Gdy odwrócił się w stronę Williama, zobaczył jak blondyn został schwytany przez dwóch innych mężczyzn, a Szejk galopował jak najdalej stąd, pozostawiając za sobą jedynie kłęby kurzu.
- Zostawcie go! - warknął wściekły i ruszył w ich kierunku.
- Ani kroku dalej! - zagroził jeden z templariuszy, przysuwając ostrze do gardła młodzieńca.
- Uciekaj, proszę... - usłyszał cichy i słaby szept, a błękitne jak błogosławiona oaza oczy napełniły się łzami. Altair zaczął się wahać. Z łatwością przyszłoby mu wspięcie się po kamiennej ścianie na sam szczyt. Miał sporą szansę na pomyślną ucieczkę. Ale czy wtedy nie zostawiłby blondyna na pewną śmierć? Jeśli jednak postanowiłby zostać... obaj skończą w ten sam sposób.
Życie za życie. W końcu byliby kwita, lecz coś nie powalało mu ruszyć się z miejsca ani o milimetr. To serce kazało skrytobójcy pozostać przy osobie, na której mu zależało. Osobie, której za wszelką cenę nie chciał stracić.
Dlatego też zacisnął zęby i odrzucił swój miecz. Wybaczcie mi bracia, siostry... Nie jestem was godzien. Dzisiaj stawiam kogoś obcego, spoza Zakonu, na pierwsze miejsce...
- Na kolana! - usłyszał niespodziewany rozkaz. Bez zawahania opadł na ziemię, a jego ręce od razu zostały pociągnięte w tył przez obce pary rąk, aby uniemożliwić mu sięgnięcie po broń lub skorzystanie z ukrytych ostrzy. Kiedy Altair uniósł wzrok, zobaczył jak zapłakany William patrzył na niego w osłupieniu. Zapragnął podbiec do ukochanego i pożegnać się z nim, ale nie do niego należała już decyzja o własnym losie...
- No proszę, proszę. Kogo moje oczy widzą? - zza placów templariuszy wyłonił się znajomy mężczyzna...
- Robert de Sable! - wysyczał Ibn-La'Ahad niczym najgorsze przekleństwo.
- Muszę przyznać, że nie spodziewałem się tak wspaniałego łupu. Sam pupilek mistrza! Ha! To dopiero będzie widowisko!
- O czym ty mówisz? - zapytał, piorunując go wzrokiem.
- Jutro, o świcie odbędzie się publiczna egzekucja. Niech te wszystkie szczury z Masjafu wiedzą, że nie mają z nami najmniejszych szans! - roześmiał się upiornie.
- Nasz Zakon jest o wiele potężniejszy niż myślisz! Nie będą ryzykować dla jednego...!
- Może i nie, ale czymże jest namiastka władzy! - potarł ochoczo ręce i podszedł do mężczyzny, by zdjąć mu kaptur i złapać za gardło.
- Jakieś ostatnie życzenie, niewierny?
- Ten chłopak... wypuść go - wykaszlał.
- Mówisz o tamtym blondynie, który z tobą podróżował? - Robert puścił go i wskazał na Williama.
- On nie ma ze mną nic wspólnego! Został porwany i...! - jego wyjaśnienia zostały przerwane przez kolejną falę śmiechu.
- Jesteś aż tak głupi?! - Altair zmarszczył swoje brwi. - Podejdź, William! - rozkazał. Mężczyźni puścili chłopaka wolno, a ten otrzepał swoje ubranie i wykonał polecenie.
- Will, o co tu do cholery chodzi? - odezwał się zdezorientowany.
- Mam zaszczyt przedstawić ci mojego syna... Williama de Sable!
- Nie... To niemożliwe... - wyszeptał, próbując wyczytać z twarzy niebieskookiego prawdę.
- Kto by pomyślał, że takiej wysokiej rangi asasyn mógł polec w starciu z nastolatkiem?! - wszyscy, oprócz Altaira i blondyna zaczęli się śmiać.
- Znakomicie się spisałeś, synu! Kto wie? Może niedługo dorównasz swojej siostrze! - ojciec poklepał go po barku, a potem spojrzał na któregoś z podwładnych. - Uśpić go i zabrać do lochów! - rozkazał i posłał asasynowi triumfalny uśmiech. Altair nie zwracał na niego uwagi. Jego oczy wpatrywały się w kochanka, który nie odważył się napotkać jego wzroku.
- Słodkich snów - usłyszał za sobą obcy głos, a następnie ktoś przystawił mu szmatkę napełnioną odurzającym płynem do twarzy, zasłaniając usta i nos. Zabójca nie próbował się wyrywać. Jego szanse na ratunek zmalały do zera...
***
Altair przebudził się w ciemnym pomieszczeniu z surowego, zimnego kamienia, w którym było dosyć jasno, dzięki światłu pełni księżyca, wyłaniającym się zza krat w oknie więzienia. Siedział pod ścianą, a ręce miał przykute łańcuchami ponad głową. Bolały go ramiona, było mu strasznie niewygodnie i na dodatek zaczął wyobrażać sobie rozmowę z, jak to już miał w zwyczaju określać, rozumem-Malikiem.
Tak ma wyglądać mój koniec? Noc spędzona w obrzydliwej dziurze i publiczna egzekucja?
Możesz sobie tylko pogratulować, Altair! Trzeba było dalej zgrywać gorliwego zakonnika i nie gździć się w najlepsze z nieletnim z wrogiego obozu! Jesteś najgorszy, a teraz zgnijesz! Taki twój los! Zadowolony?
Zamknij się...
Słucham?
Dobrze słyszałeś. Zamknij japę i daj mi pomyśleć.
Nie wyjdziesz z tego żywy.
Zakład?
Zgoda. Jak wygram, zrezygnujesz z piedestału u Mistrza i będziesz pieprzonym uczniem już na zawsze!
A jak ja wygram zrobisz mi gorący lap dance - uśmiechnął się do siebie Altair.
Prędzej dołączę do Kadara...
Chcesz zrobić mi lap dance... razem z nieżywym bratem?
CO?!
No nie wiem, to ty to zaproponowałeś... czubku.
Zabiję cię! Ty pieprzony...!
Halo? Halo...? Wybacz bracie, ale chyba zasięg słabnie...
Jaki znowu zasięg, do cholery?! Jestem tylko wytworem twojej zbereźnej wyobraźni!
Dokładnie, dlatego mogę to zakończyć kiedy tylko zechcę, czyli... teraz.
Alta-!
Mężczyzna westchnął ciężko i spojrzał na księżyc, który przypomniał mu o najwspanialszej nocy jego życia, gdy trzymał w ramionach złotowłosą piękność. Tylko czemu musiała okazać się zwykłą...?
Nagle asasyn usłyszał odgłos zbliżających się kroków i brzdęk kluczy. Wytężył wzrok i spiął się w gotowości do ewentualnego ataku. Drzwi od celi otworzyły się, a do pomieszczenia wszedł zdyszany William w połyskującej, beżowej marynarce, która nieco odsłaniała jego nagi tors oraz spodniach, wykonanych z tego samego materiału.
- Czego chcesz? - warknął i zmrużył groźnie swoje oczy.
- Al-Altair... Ja... - blondyn spojrzał na niego tęsknym wzrokiem. Po chwili zamknął za sobą drzwi i... zaczął zdejmować swoje spodnie.
- C-Co ty robisz?! - zawołał zdziwiony.
- Nie mogę wytrzymać... - szybko pozbył się swojego ubrania, a następnie podszedł do mężczyzny i zsunął jego ubiór z bioder.
- Oszalałeś?! Zostaw mnie! - rozkazał, szarpiąc się na boki.
- Potrzebuję cię... Nie mogę zasnąć... ani dojść! - pożalił się.
- A-Ani się waż! - Czy on już do reszty postradał rozum?! Najpierw mnie zdradza, a teraz chce dobrać mi się do majtek?!
- Zgódź się, Altair... Nie zajmę ci wiele czasu, po prostu... - nie dokończył zdania, tylko pochylił się i wprawił w ruch swoje spragnione usta oraz zręczny język.
- Na Allaha... - jęknął nisko i przygryzł dolną wargę, aby nie dać młodemu jeszcze większej satysfakcji. Błękitnooki zdaniem mężczyzny był... obłędny i fantastyczny. Nie miał innej opcji, jak oddać się pokusie, choć to wcale nie znaczyło, że mu wybaczył. O nie.
- Altair... - załkał blondyn, gdy podniósł się z niechęcią i usiadł mu na kolanach.
- Chyba nie zamierzasz...?! - przeraził się, widząc jak William sięgnął za swoje plecy ręką.
- Przecież wiem... S-Sam się przygotu-Ah! - począł rozszerzać swoje wejście palcami, ocierając się przy tym zmysłowo o pobudzone ciało kochanka. - Och... Altair... Gdybyś miał wolne ręce... Mógłbyś zrobić to znacznie lepiej... Sięgnąć znacznie dalej... - szeptał mu ponętnie do ucha, które od czasu do czasu podgryzał bądź lizał.
- Po-Pospiesz się - rozkazał mu i zatopił zęby w delikatnej skórze na jego ramieniu.
- Tak...! - zawołał i przysunął do zabójcy, by móc bez problemu złączyć ich ciała w jedno. - Nareszcie... - jęknął głośno, gdy w końcu miał go całego w sobie. Asasyn nie wiedział, czy to był sen czy jawa. Wszystko wydawało się być zbyt... idealne. William znowu był blisko, kochał się z nim, całował, powtarzał jego imię na okrągło... Nikt w tamtym momencie nie mógłby się oprzeć zamglonym oczom pełnym niezbadanych mórz, różanym wargom o najsłodszym smaku, odurzającemu zapachowi, powodującemu zawroty głowy... To wszystko należało tylko do niego i czuł się niczym król świata.
- A-Altair...! - blondyn zacisnął palce na barkach ukochanego. Mężczyzna przymknął powieki, a następnie doszedł głęboko w jego wnętrzu.
Przez parę chwili próbowali złapać oddech, opierając się o siebie czołami. Potem błękitnooki pocałował asasyna w usta i położył głowę na jego ramieniu.
- Dlaczego to zrobiłeś? - jako pierwszy przerwał ciszę Ibn-La'Ahad.
- W ostatnim czasie zrobiłem wiele złych rzeczy - parsknął młodzieniec, zlizując kropelkę potu, spływającą po szyi zabójcy.
- Oszukałeś mnie.
- To prawda.
- Kim ty właściwie jesteś? - zapytał z wyrzutem.
- William de Sable. Najmłodszy i jedyny męski potomek Roberta de Sable. Początkujący templariusz - przedstawił się skromnie.
- Jak dostałeś się do pałacu Jafara?
- To była misja. Miałem pomóc go zdemaskować, ale ty byłeś znacznie szybszy.
- On miał zamiar cię zgwałcić. Kiedy zamierzali wkroczyć? - poczuł gotującą się w nim irytację na samo wspomnienie innego mężczyzny, dotykającego jego własność.
- Zawsze jest pewne ryzyko...
- Po tym jak cię stamtąd zabrałem... Mówiłeś im, że jesteś ze mną?
- Właściciel gospody się tym zajął.
- Więc to wszystko było z góry zaplanowane?
- Nie do końca. Miałem swoją misję, a ty akurat wpadłeś mi w ręce, więc marnacją byłoby cię nie wykorzystać.
- W jakim sensie?
- Mój udział w tej całej szaradzie templariuszy jest dosyć... specyficzny. Ojciec zawsze mi powtarzał, że nie nadaję się do walki. Był rozczarowany, że jego syn zamiast być waleczny i silny jak on, odziedziczył większość cech po matce. Dlatego zawsze faworyzował swoje mądre córki, a mnie spisał na straty. Po jakimś czasie wpadłem na genialny pomysł. Aby wkupić się w łaski tatusia zacząłem uwodzić wrogów i wprowadzać ich w samo środek pułapki.
- Sprytnie - wtrącił Altair.
- Tylko, że tatuś stale był niezadowolony. Dlatego musiałem się bardziej postarać. Czekałem aż nadarzy się idealna okazja... - spojrzał wymownie na asasyna. - Pamiętasz jak zapytałem o twoje imię? Myślałeś, że nie będę cię kojarzył? Jesteś legendą, Altairze. Następcą Mistrza. Nie mogłem pozwolić ci zbiec.
- Oczywiście...
- Powstał mały problem - blondyn zaczął przesuwać palcami po twarzy kochanka. - Temu niesfornemu templariuszowi bardzo spodobał się tajemniczy i niesamowicie atrakcyjny zabójca. Pewnej nocy nawet postanowił oddać mu swoje bezcenne dziewictwo - skrytobójca zrobił wielkie oczy. - Chciał uwierzyć, że było to jedynie zwykłe zauroczenie, ale się mylił. A potem jego mężczyzna marzeń z niewiadomych powodów postanowił oddać swoją wolność i życie...
- Nie były niewiadome - William spojrzał mu prosto w oczy. - Zależało mu. Nie mógł patrzeć jak osoba, do której tak się przywiązał mogła umrzeć.
- Altair... - niebieskie oczy rozbłysły.
- Ale to już przeszłość.
- Nie! Wcale nie! - zawołał pospiesznie blondyn i pojął jego policzki w obie dłonie. - Wysłuchaj mnie do końca! - prosił. - Ten sam chłopak zrozumiał w końcu swój błąd i postanowił oddać mu wolność... oraz siebie.
- I jak zamierzasz to zrobić?
- To wszystko moja wina. Nawaliłem, ale jeszcze mogę to naprawić!
- Niby jak?
- Uciekniemy stąd i... oddam się w twoje władanie - obiecał, całując go po twarzy.
- Pojedziesz ze mną do Masjafu? Przyznasz się przed moim mistrzem, że jesteś synem Roberta, templariuszem i o mało co przez ciebie nie zginąłem? Że zaniedbałem misję przez ciebie?
- Co tylko rozkażesz, ukochany...
- Zdradzisz nam sekrety ojca, wyzbędziesz się swojego imienia?
- Jeśli tylko tego pragniesz.
- Przysięgniesz, że więcej mnie nie zdradzisz i... zostaniesz ze mną?
- Nie proszę o nic więcej. A ty... wybaczysz mi moje występki i będziesz kochał zawsze, niezmiennie...?
- Zgoda - odpowiedział, a młody de Sable zapieczętował ich przysięgę pocałunkiem. Następnie wstał i wyjął z kieszeni spodni klucze.
- Przez cały czas miałeś je przy sobie?! - zawołał zszokowany Altair, gdy chłopak uwolnił go z uwięzi.
- B-Byłem napalony i za bardzo nie wiedziałem czy będziesz chętny... - bąknął z krwawym rumieńcem na policzkach. Gdy Altair podciągnął swoje spodnie, chwycił Williama za nadgarstek, przyciągnął do siebie i namiętnie pocałował w miękkie usta.
- Zawsze uśmierzę twoje pragnienia - wyszeptał w złote włosy. - To jak zamierzamy stąd uciec?
- To ty jesteś asasynem! Zaskocz mnie! - zachichotał.
- Najpierw musimy się stąd wydostać...
- Możemy wejść na dach, a potem zejdziemy z wieży i ukradniemy jakiegoś konia.
- Masz niezłe zadatki na asasyna - uśmiechnął się zadziornie Altair, wziął chłopaka za rękę i bez większych problemów znaleźli się na dachu. - Dlaczego się śmiejesz? - spytał, gdy razem z Willem, obejmującym go mocno za szyję, schodził po kamiennej ścianie.
- Mam deja vu - odpowiedział mu i przymknął powieki.
- Chodzi ci o nasze pierwsze spotkanie? - zgadł.
- Tak się cieszę, że to byłeś właśnie ty - wyszeptał i przytulił go mocniej. Kiedy znaleźli się na ziemi, zauważyli nieśmiało podążającego w ich stronę białego rumaka.
- Szejk? - zdziwił się błękitnooki i podbiegł do zwierzęcia, by móc pogłaskać go po platynowej grzywie.
- Nie wróciłeś do Masjafu? - zdziwił się Altair.
- Widocznie przez cały czas gdzieś się tu kręcił i liczył na wspólną ucieczkę - stwierdził William wsiadając na jego grzbiet.
- Na pewno chcesz to zrobić, Will? Zostawić swoją rodzinę, przeszłość...? - spytał z obawą.
- Jeśli chcę być z tobą, nie mam innego wyjścia - uśmiechnął się do niego i wyciągnął dłoń w stronę ukochanego. - Jedźmy już, Altairze. Chcę zobaczyć nasz nowy dom.
***
- Altairze! Gdzieś ty się podziewał?! - zawołał od wejścia Al Mualim.
- Mistrzu - asasyn padł na jedno kolano. - Mam coś na swoje usprawiedliwienie - powiedział, po czym wstał i wskazał na blondyna. - To jest powód mojego spóźnienia.
- Ach! Mam rozumieć, że w końcu znalazłeś kogoś z kim mogłeś potrenować to, czego cię nauczyłem przed twoim wyjazdem? - starzec puścił do niego oko.
- T-Tak, ale nie w tym rzecz... - zawstydził się. - Pragnę ci przedstawić syna Roberta de Sable- Williama.
- To zaszczyt cię poznać, Mistrzu - niebieskooki ukłonił się w pas.
- Syn Roberta? Rzadko się o nim cokolwiek słyszy... - rzekł mężczyzna i podrapał się po siwej brodzie.
- Nie jestem tak waleczny jak moje siostry, panie.
- Ale jesteś nieprzeciętnie piękny - pochwalił.
- D-Dziękuję...?
- Wspaniale się spisałeś, synu. To może być ogromny krok naprzód dla całego bractwa! - ucieszył się.
- Will obiecał nam pomóc i...
- A jutro, z samego rana urządzimy sobie publiczną egzekucję! - klasnął w dłonie.
- Słucham?! - zawołał Ibn-La'Ahad.
- Musimy podbudować morale twoich braci! Dzięki temu Robert padnie przed nami na kolana!
- Wybacz Mistrzu, ale nigdy się na to nie zgodzę! Poza tym, nie sądzisz, że żywy przyda nam się bardziej?
- Przed chwilą sam przyznał, że nie jest aż tak ważny!
- Może nie dla ciebie!
- Altairze! Chyba nie żywisz do tego chłopca głębszych uczuć? To nasz wróg! Templariusz!
- Nie obchodzi mnie to! Jeśli planujesz go zabić, najpierw musisz zmierzyć się ze mną! - rzucił mu wyzwanie.
- Altair... - powiedział cicho blondyn. Nagle po całym zamku rozległ się głośny śmiech Mistrza.
- Uwielbiam się z tobą droczyć, synu! - starzec poklepał go po ramieniu.
- Nie zamierzasz zabić Williama? - powiedział pełen podejrzeń
- Przecież nie mogę stracić mojego ulubionego ucznia! Z kogo mógłbym się wtedy tak pośmiać? - ponownie wybuchł śmiechem. - Twój chłoptaś może zostać pod trzema warunkami. Po pierwsze - zrzeknie się dziedzictwa de Sable. Po drugie - wstąpi do Zakonu Asasynów. I po trzecie i najważniejsze... - podszedł do Altaira i sięgnął do jego ucha - zdradzicie mi wszystkie pikantne szczegóły - wyszeptał, wciąż śmiertelnie poważny.
- Mistrzu!!
***
- Pasuje mi?
Altair odwrócił się w stronę blondyna w białym płaszczu z naciągniętym na oczy kapturem. Na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech, który William tak szczerze uwielbiał, a nawet kochał.
- Jest... perfekcyjnie - pochwalił, po czym podszedł do niego i pocałował w czoło, a następnie oba policzki. Młodzieniec zarzucił mu ręce na szyję i przytulił do siebie.
- Już się mnie tak łatwo nie pozbędziesz...
- Nigdy nie miałem takiego zamiaru, moje habibi - objął go w tali i ponownie ucałował różane, słodkie niczym pszczeli miód, wargi.
- Będziesz musiał mnie nauczyć tego całego "asasynowania" - odezwał się, gdy mężczyzna oderwał się od jego ust.
- Tak? - wymruczał w szyję ukochanego.
- Nasz Mistrz mówił, że będę wyruszał z tobą na każdą misję, dlatego musisz mi powiedzieć, co mam robić.
- No więc... Są takie trzy, bardzo ważne zasady... - zaczął, jednocześnie prowadząc chłopaka w stronę ich wspólnego łoża...
Rysunek autorstwa: Tsuga Suga |
*****
Wszystkiego najlepszego! ♡
W prezencie od cioci Joleen macie tutaj przyyydłuuuugą, ostatnią zasadę pełną smutów i słodkości! :3
Pisanie jej i poprawianie kosztowało mnie sporo czasu, więc jeśli zawalę jakieś kolokwium w tym tygodniu, to czujcie się współodpowiedzialni~ ^^
PS W kolumnie po prawej dodałam dla Was bardzo ważną ankietę związaną z tegorocznym, świątecznym opowiadaniem. Dlaczego ważną? Bo to od Was zależy, co będziecie chcieli tutaj przeczytać! :D
PPS Tsuga-chan, jeszcze raz serdecznie Ci dziękuję za ten fanart! *q* Jest przeboski! >.<
Joleen :*
Konbanwa, Joleen!
OdpowiedzUsuńTo zaskoczenie gdy wchodzę, patrzę a tu Will XD
Było warto tyle czekać, oj było ^.^
Ale byłam wściekła, gdy przeczytałam, co zrobił Will, ale już się odkupił, więc mi się podoba (Altairowi też ;D)
Głos w ankiecie już oddany i... cóż mogę jeszcze powiedzieć...
Pozdrawiam i życzę weny <3
Dzień dobry~
UsuńMówiłam, że zasada pojawi się jeszcze w tym roku xD Niestety kosztem tego pościka musiałam zrezygnować z kolejnego tościka, który planowałam dokończyć i wstawić w ten weekend ;-;
Cieszę się bardzo, że tak uważasz! >///.///<
Heh, jak teraz sobie zerknęłam na wyniki, to chyba już można wyciągnąć pewne wnioski... ;p
Dziękuję za komentarz i przesyłam ciepełko~ ♡
Joleen :*
Ciao Mia Bella !
OdpowiedzUsuńTutaj Tsuga Suga . Nei chce mi sie psiac cały czas tego dopisku <3
Ojej ! Moi menszowie wrocili.. jak milo
I oczywiscie razem ,szczesliwi i wgl !
Aż sama sie ciesze ..tyle rzeczy sie u mnie dzieje >/////<
Psiałam ,ze kocham ich Mistrza? Tak ? To go ubóstwiam ! Neich zostanie moim mistrzem !
Ankieta ? sherlock ?! * zimny pot * Ja ien wiem jaki to paring..wiec wybiore Lotosa.... SHERLOCK I TEN DOKTOREK TO NIE ! NIE DLA TEGO PARINGU !
Wiec..wybiore Lotosa :) Gdyby był KONKURS ...to oczywiscie ja peirwsza do niego lece :3
AWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWW !!!! Tyle słodkosci na dzisiaj ! Ale senpai słodkosc jest najbardziej słodka od słodszych >/////////< !!!! Dziękuje Joleen ciociu -senpaaai <3333333
Pozdrawiam cieplutko <3
Tsuga Suga
PS Po raz pierwszy od długiego czasu napisałm od razu po przeczytaniu <3
Ciao, amore mio! ;D
UsuńMenszowie są baaardzo szczęśliwi ^^ Razem będą przemierzać piaszczyste pustynie i "gździć" się w snopach siana xDD
Mistrz na zawsze pozostanie dobry, czysty i przezabawny w moim serduszku :') (chociaż pod koniec gry... SPOILERSSS)
HA! A właśnie się mylisz! Moje opko z Sherlockiem nie byłoby z pairingiem JohnLock, bo sama go nie cierpię! >.< Chociaż... gdyby ktoś mnie przekupił świątecznymi piernikami i herbatką to napisałabym jakiegoś smuta bez fabuły xD A-L-E! W ankietowym opku nie ma słowa o Sherlocku ani doktorku! ;D
Cukrzyca murowana! XD Starałam się Was "zadowolić" i miło mi, że się udało ;D
Dziękuję, również pozdrawiam ciepło i tulę mocno! ^^
Joleen :*
Królowo!!! Słodzisz, oj słodzisz. Jakby co, za takie cudeńka Twoje kolokwia, chociażby wszystkie biorę na swoją klatę. Co prawda nie wiem, jak na tym wyjdziesz..., ale jestem pełna dobrych chęci :-). Czytam Twojego bloga już od dawna, ale dopiero teraz się odzywam. MB
OdpowiedzUsuńTajemnicza MB,
UsuńChyba nikt oprócz Kitsusia mnie tak nie nazwał... Czuję się zaszczycona! >///.///<
To bardzo dobrze się składa! :D Pouczymy się razem kręgów kręgosłupa? ^-^
Jak zawsze, bardzo mi miło, że postanowiłaś się ujawnić! ♡ Witam Cię oficjalnie i serdecznie! ;)
PS Mam nadzieję, że głos w ankiecie oddany ;D
Joleen :*
Ale mogę tak dalej Cię nazywać? Odpowiedz proszę.
UsuńJuż wyjaśniam skąd mi się to wzięło. Kiedy czytałam Twoje opowiadania to i tak w pierwszej kolejności myślałam o Tobie jak o Królowej, a nie o Joleen.
A kiedy czytałam Kitsune to mi tak wyszło, że "Królowa" po prostu najbardziej do Ciebie pasuje.
Co do kręgosłupa i innych temu podobnych tematów - jeśli nie będę musiała oglądać zdjęć - to dawaj!!! Jestem w stanie wiele znieść!!!
Głos oddany, aczkolwiek dopiero dziś, bo się nie mogłam zdecydować. I chyba jestem w mniejszości. Ale po Świętach przecież też będziesz pisać, to się doczekam. :-) MB
Wybacz za późną odpowiedź i tyle czasu trzymania w niepewności, ale akurat ucieszyłam się wynikami z pewnego egzaminu i musiałam poświętować razem z rodziną, herbatką z cytryną oraz... odpaliłam sobie na laptopie ME3 xD
UsuńAleż oczywiście! :D Nikomu nie zabraniam nazywać mnie jak chce, tylko mam nadzieję, że nie jest to nic... brzydkiego ;p
Czyli... zaczęłaś nazywać mnie "królową" jeszcze przed Kitsune? O.O Dobrze rozumiem?
Hmm... Co do zdjęć, to nie wiem. Zazwyczaj na teście są po prostu takie słabo widoczne obrazki ze strukturami do podpisania xd
Czyli Sherlock albo AC ^^ Muszę jednak Cię pocieszyć, bo oba opowiadania pojawią się tutaj prędzej czy później :) Po prostu w okresie świątecznym bardziej skupię się na napisaniu tego, co wygra największą ilością głosów. Chociaż opowiadanie świąteczne zostanie zamienione na takie... normalne ;D
Joleen :*
Królowo! Dzięki za odpowiedź. Nic się nie stało. Wiem, że jesteś zapracowana. Oczywiście, że to nie jest nic brzydkiego! To mój hołd dla Twojej twórczości.
UsuńTak, przed Kitsune. W każdym razie przed wyczajeniem Jego bloga :-)
WIELKIE GRATULACJE Z OKAZJI ZDANEGO EGZAMINU!!! TO JEST NAPRAWDĘ WARTE KAŻDEJ CELEBRY!!! Kapelusz z głowy! (niski ukłon i takie machanie, no wiesz jakie, takie zamaszyste strusim piórem po podłodze)
Słabo widoczne obrazki powiadasz... Hm. Ja mam tak galopującą wyobraźnię że mogę i przy takich zaliczyć zgon. Cała moja rodzina o tym wie i zupełnie nie rozumiem dlaczego jest to dla nich źródło radochy. Wielkiej radochy, dodam. Dopiero jak zmieniam kolor na zielonkawy to zmieniają temat. Ale się mszczę!!! Oczywiście też ku ogólnej radości bo moja rodzinka jest taka trochę, tego, no, szalona. Ale bez obrazków umiem powstrzymać (z trudem) wodze mojej chorej wyobraźni.
Czuję się pocieszona i to bardzo :-) Przeczytam wszystko od Ciebie i prędzej i później;-) W każdym czasie i po kilka razy.
Życzę dużo siły i koncentracji. :-) MB
Mega napisane. Czekam na Altair x Malik. Swietny masz styl pisania jeszcze fantastycznie ci wyszla nieporadnosc altaira w takich sprawach. Oby takich wiecej w jego wykonaniu bo w polaczeniu z jego arogancja daja ciekawy efekt :D
OdpowiedzUsuńDziękuję!! >///.///<
UsuńBardzo się cieszę, że one-shot Ci się spodobał :)
Co do Maltaira, to może po obejrzeniu filmu z Assassin's Creed wena mnie najdzie ;D
Joleen :*