„Lost in the Darkness” UWAGA+16!!!
Nastał kolejny dzień - piątek. W sobotę miałem wybrać
się z Rivaille na zakupy do miasta. Wyjście z posiadłości miało być dla mnie
czymś zupełnie nowym. Czułem strach, ale chciałem też zobaczyć okolicę,
w której się urodziłem i wychowałem. Nie mogłem się również doczekać spędzenia
wspólnego czasu sam na sam z Levim…
Cały ranek i południe wykonywałem swoje obowiązki, myśląc zawzięcie o sobocie. Dzień minął mi w mgnieniu oka. Było już po dwudziestej, a mężczyzny wciąż brakowało w posiadłości… Wyszedłem ze swojego pokoju i poszedłem do salonu. Omiotłem spojrzeniem fotel, w którym siedział, kiedy rozmawialiśmy z Hanji i Petrą. Czułem coś w rodzaju pustki. Chciałem go zobaczyć i z nim porozmawiać, zapytać jak minął mu dzień, gdzie był, co robił… do momentu aż utonąłbym w tych kobaltowych oczach…
Cały ranek i południe wykonywałem swoje obowiązki, myśląc zawzięcie o sobocie. Dzień minął mi w mgnieniu oka. Było już po dwudziestej, a mężczyzny wciąż brakowało w posiadłości… Wyszedłem ze swojego pokoju i poszedłem do salonu. Omiotłem spojrzeniem fotel, w którym siedział, kiedy rozmawialiśmy z Hanji i Petrą. Czułem coś w rodzaju pustki. Chciałem go zobaczyć i z nim porozmawiać, zapytać jak minął mu dzień, gdzie był, co robił… do momentu aż utonąłbym w tych kobaltowych oczach…
- Pan wróci dzisiaj później niż zwykle - usłyszałem głos. Kiedy się odwróciłem, ujrzałem wychudzoną kobietę w szarej bluzce z długim rękawem i spódnicy do kostek. Verde swoim stylem ubierania przypominała surowe zakonnice. Gdyby była jedną z nich, to pewnie byłaby tą najzłośliwszą, lubiącą władzę i… udrękę młodych, biednych dziewcząt.
- Pani Verde? - zdziwiłem się, ukrywając lekkie
niezadowolenie z jej obecności.
- Ma dzisiaj ważne spotkanie, więc zjedz kolację i
marsz do siebie! - rozkazała ostro, po czym poprawiła swoje okulary na nosie.
Gdy odeszła, westchnąłem z ulgą i poszedłem do jadalni. Usiadłem na swoje miejsce i
zacząłem jeść posiłek. Sam. Brakowało mi unoszącego zapachu kawy Rivaille i
jego rozłożonych gazet na stole. Czułem, jak kawałki potrawy stawały mi w
gardle… Odechciało mi się praktycznie czegokolwiek. Zjadłem zaledwie połowę porcji i odstawiłem ją
do kuchni. Pewnie dostanę za to opieprz,
ale jakoś mnie to nie obchodzi… - pomyślałem i skierowałem się na górę. Mój
wzrok padł na ciemne, drewniane drzwi ze złotą klamką. Pokój Leviego... Może jednak wrócił? Może Verde po prostu
kłamie… albo jest o mnie zazdrosna?
Podszedłem do drzwi i zapukałem dwa razy. Cisza. Postanowiłem nacisnąć klamkę, ale niestety drzwi były zamknięte. Niezadowolony, wróciłem do siebie. Dlaczego nie mogę wejść do jego pokoju? Wysprzątałem przez te kilka dni prawie całą posiadłość, ale do tego pomieszczenia nigdy nie pozwalano mi wejść. Mówi się, że to właśnie po pokoju pozna się człowieka… a ja tak bardzo chciałem wiedzieć o nim więcej, o tym skąd się znamy… Lecz z drugiej strony, nie wypadało tak po prostu wejść do czyjegoś pokoju bez zaproszenia! Może kiedyś, Levi mnie do niego zaprosi…
Podszedłem do drzwi i zapukałem dwa razy. Cisza. Postanowiłem nacisnąć klamkę, ale niestety drzwi były zamknięte. Niezadowolony, wróciłem do siebie. Dlaczego nie mogę wejść do jego pokoju? Wysprzątałem przez te kilka dni prawie całą posiadłość, ale do tego pomieszczenia nigdy nie pozwalano mi wejść. Mówi się, że to właśnie po pokoju pozna się człowieka… a ja tak bardzo chciałem wiedzieć o nim więcej, o tym skąd się znamy… Lecz z drugiej strony, nie wypadało tak po prostu wejść do czyjegoś pokoju bez zaproszenia! Może kiedyś, Levi mnie do niego zaprosi…
***
Eren! Znowu wyszedłeś z domu i nic nikomu nie
powiedziałeś!
Ach, przepraszam. Musiałem się przewietrzyć…
Mogłeś powiedzieć! Poszła bym z tobą!
Zawsze wszędzie za mną pójdziesz, co nie Mikasa?
Oczywiście! Przecież jestem twoją siostrą!
***
Przebudziłem
się w środku nocy i usiadłem, opierając się o ramę łóżka. Kim
jest ta Mikasa? Przecież nie mam siostry. Rivaille mówił, że moją jedyną
rodziną był ojciec, więc skąd mogłem mieć siostrę? A może to tylko złudzenie?
Może ona w ogóle nie istnieje, tylko ją sobie wymyśliłem? - przeczesałem
włosy dłonią. Następnie wstałem i podszedłem do okna.
Przez otaczającą posiadłość mgłę ujrzałem rażące, żółte światła. Czy to nie są reflektory samochodu? - wytężyłem
wzrok. Zauważyłem osobę, wychodzącą z czarnego auta. Stała przez chwilę na
ulicy, porozmawiała z kierowcą wozu, a później odeszła. Czy to nie pan Rivaille? A może któryś z członków jego grupy? -
rozmyślałem. Podszedłem do drzwi i uchyliłem je na centymetr. Widziałem promienie
zapalonego światła ze strony schodów. Czyli
jednak… Ten ktoś wszedł do domu... - wysunąłem głowę
za drzwi i spróbowałem coś usłyszeć.
- … nie możesz. Wiesz która godzina? - usłyszałem niski
głos, który od razu rozpoznałem. To był Levi.
- Przecież jest jeszcze wcześnie… Ach, no tak.
Zapomniałam, że masz u siebie jakąś zabłąkaną owieczkę… - odpowiedział mu kobiecy chichot.
- Wybacz… wynagrodzę ci to kiedy indziej... -
odparł Rivaille. Następnie nastała dłuższa cisza.
- Trzymam… słowo… cię… - usłyszałem urywki wypowiedzi
jego towarzyszki.
- Ja… - wypowiedzi ciemnowłosy nie usłyszałem w ogóle,
ponieważ mówił niezrozumiałym szeptem. Po chwili usłyszałem odgłos zamykanych
drzwi. Ukryłem się w głębi pokoju i wyjrzałem za okno. Tajemnicze auto zniknęło z
ulicy. Kim była tamta kobieta? To nie był
głos pani Hanji ani Petry… więc czyj? Wydedukowałem jedno- tamta nieznajoma
chciała zostać u Leviego, ale on ją zbył z mojego powodu. Musiała być dla niego
kimś ważnym. Spotykali się o
tej późnej porze w nocy... Pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy to… nieważne.
Położyłem się do łóżka i próbowałem znowu zasnąć. Niestety nie udało mi się
zmrużyć oka ani na chwilę. Myślami powracałem do tamtej urwanej rozmowy.
Wyobrażałem sobie piękną, wysoką brunetkę w objęciach czarnowłosego. Ten obraz nie
opuszczał mnie aż do samego poranka. Jestem takim
wielkim idiotą! Przecież Rivaille to przystojny i bogaty mężczyzna. Może
przebierać w dziewczynach jak w rękawiczkach! Nic się przecież między nami nie zmieniło… Jestem podopiecznym Leviego. Nic
więcej. NIC!
Tylko czemu… czuję ostre ukłucie gdzieś w głębi mojego
serca?
***
- Mogę wejść? - usłyszałem ciche pukanie do drzwi.
Właśnie ubierałem swoją ciemnozieloną, ocieplaną bluzę, którą dostałem kilka dni temu
od Rivaille. Założyłem ją pospiesznie przez głowę.
- Proszę! - zawołałem. Do pokoju wszedł
Levi w kremowym golfie i czarnych spodniach. Omiótł
wzrokiem pomieszczenie, a potem skierował go wprost na moją osobę.
- D-Dzień dobry, sir - przywitałem się grzecznie.
- Twoje włosy… - mruknął w odpowiedzi. Zmarszczyłem brwi i spojrzałem w lustro. Na mojej
głowie panował kompletny nieład. Każdy kosmyk był skierowany w zupełnie inną
stronę. To skutek wiercenia się przez całą zeszłą noc…
- N-Nie zdążyłem się nimi zająć… - odparłem zawstydzony.
- Wybacz, że nachodzę cię z rana… Chciałem cię tylko
poinformować, że muszę wyjść pilnie do pracy, ale powinienem wrócić około
trzeciej. Musisz się uwinąć z obowiązkami i… koniecznie przebrać do mojego
powrotu - dał swoje instrukcje.
- Tak jest, sir - kiwnąłem twierdząco głową. Stał przede mną dłuższą chwilę
i wpatrywał się we mnie swoimi kobaltowymi tęczówkami. Zacząłem czuć się
niezręcznie. - C-Coś nie tak? - odważyłem się zapytać. Ciemnowłosy zmrużył
lekko oczy i oparł się o framugę.
- Przypominasz mi kogoś… zastanawiam się nad tym od
kilku dni… - rzekł, zerkając w bok.
- Musieliśmy się już kiedyś spotkać - odrzekłem z westchnieniem.
- Skąd ta pewność? Przypomniałeś coś sobie? - zapytał
podejrzliwie.
- Nie, po prostu… Kiedy widziałem pana po raz pierwszy
miałem takie odczucie… - zacząłem mówić i potarłem dłonią swoje drugie ramię.
- Kontynuuj - poprosił.
- … odczucie, że kiedyś już pana spotkałem. Niestety
nie wiem gdzie ani w jakich okolicznościach - dopowiedziałem. Levi westchnął
cicho, a napięta atmosfera zelżała.
- Rozumiem. Jeżeli coś ci się przypomni to nie
zapomnij mi o tym powiedzieć - rzekł, naciskając klamkę.
- Dobrze.
- Do zobaczenia później.
- T-Tak - mężczyzna posłał mi swoje tajemnicze
spojrzenie, po czym wyszedł. Usiadłem na łóżku i przeczesałem włosy dłonią. Jest ze mną coraz gorzej...
*****
Ohayo!
Wybaczcie, ale nie dałam rady napisać jeszcze
Shoppingu z Levim L. Mam tyle pomysłów na ten rozdział… Tylko problem jak zwykle jest z
czasem.
Ten tydzień naprawdę dał mi w kość, a przyszły wcale
nie jest lepszy… (Ci co mają cztery prace klasowe w ciągu pięciu dni, plus
kartkówki i pełno zadań domowych… High Five! :D).
Jeżeli dotrwam do przyszłego piątku… to dam Wam znać
nowym postem ;)
Joleen :*