sobota, 1 listopada 2014

Rozdział VI

„Lost in the Darkness”                           UWAGA+16!!!



Siedziałem przy stole z zamkniętymi oczami. Nie miałem bladego pojęcia, czego się spodziewać. Z początku ogarnęła mnie niepewność, lecz z czasem uświadomiłem sobie, że to nie był strach. W głębi serca ciągle nękało mnie pewne nieokreślone uczucie względem Leviego… Czekałem, ale ku mojemu zdziwieniu, nic się nie wydarzyło. Po dłuższej chwili spojrzałem na ciemnowłosego, który nie wyciągał dłużej ręki w moim kierunku, tylko siedział i wpatrywał się we mnie z zamyślonym wzrokiem.
- Coś się stało? - odezwałem się niepewnie.
- Wczoraj, kiedy… Nieważne - urwał i podniósł się niespodziewanie. Wczoraj? Kiedy co? - próbowałem przypomnieć sobie cokolwiek po tym, jak turlałem się po podłodze niczym psychopata, a głowa prawie mi eksplodowała. - Trafisz do swojego pokoju? - zapytał, stojąc przy mnie.
- Tak. Dziękuję za dzisiaj - odpowiedziałem i również wstałem.
- Dobranoc, Eren - rzekł cicho i zaczął iść w stronę drzwi.
- Dobranoc - odprowadziłem go wzrokiem dopóki nie zniknął z zasięgu mojego wzroku i nie zostałem sam ze swoimi myślami.
Co się takiego wczoraj działo? Dlaczego czuję jakbym go znał? I dlaczego czuję, że coś przede mną ukrywa? - zacisnąłem dłonie w pięści. Znowu czułem się, jakbym nie istniał naprawdę, a wszystko wokół stanowiło upiorny sen...

***

EREN! EREN! ZOSTAWCIE GO!! EREN! CZEKAJ NA MNIE! SŁYSZYSZ?! ODNAJDĘ CIĘ! I ZNOWU BĘDZIEMY RAZEM!

Mi…kasa?

Gdzie jestem?

Boję się…

Czemu tu jest tak… samotnie pusto?

Gdzie jest Armin?

Mikasa… co z naszą matką?

Czy ona naprawdę umarła?

Ona żyje! Musi żyć!

Nee, Mikasa…

Dlaczego płaczesz?

***

Obudziłem się zalany potem. Zerknąłem na zegar. Było przed szóstą. Koszmary męczyły mnie całą noc. Znów czułem chłód, widziałem nieznajome, rozmazane twarze, słyszałem krzyki, na moich nadgarstkach i stopach miałem łańcuchy... Przeszedł mnie zimny dreszcz na samo wspomnienie. Postanowiłem wziąć ciepłą kąpiel. Kiedy wyszedłem z pokoju zobaczyłem ciemną poświatę na końcu holu. Momentalnie oparłem się plecami o drewniane drzwi. Kto to? Jakiś złodziej? Muszę… wrócić do pokoju… - myślałem nerwowo, szukając klamki ręką, a cień zbliżał się powoli w moją stronę. Moje ruchy stały się coraz bardziej chaotyczne. Czułem jak zimne kropelki potu spływały po mojej skórze…
- Eren? - niespodziewanie usłyszałem znajomy, męski głos, a serce podskoczyło mi do gardła. Zamrugałem kilkakrotnie, by przyzwyczaić wzrok do panujących na holu egipskich ciemności i spojrzałem na postać przede mną. Ujrzałem znajomego mężczyznę o błyszczących, niebieskich oczach. Miał na sobie czarny płaszcz wyjściowy.
- Pan Rivaille...? - odezwałem się drżącym głosem.
- To ja. Już wstałeś? Wszystko w porządku?
- Tak. Wychodzi Pan gdzieś? - zapytałem, próbując odwrócić uwagę od mojego stanu.
- Do pracy. Musiałem zawrócić po pewną rzecz, której zapomniałem. Kiedy ponownie wychodziłem z domu, zauważyłem, że ktoś wychodził z twojego pokoju, więc chciałem się upewnić czy to na pewno ty - wyjaśnił. - Muszę już lecieć, nie chcę być spóźniony... Zobaczymy się wieczorem - powiedział i zaczął się wycofywać.
- Panie Rivaille! - zawołałem za nim Levi przystanął i odwrócił się w moją stronę. - M-Miłego dnia w pracy - nastała chwila niezręcznej ciszy.
- Dziękuję. Do wieczora - powtórzył, po czym zszedł cicho po schodach i niedługo później zniknął za drzwiami. Nabrałem powietrza do płuc i skierowałem się do łazienki. Ten incydent przypomniał mi, jak bardzo bałem się mojej przeszłości. Ciągle nie miałem stu procentowej pewności, czy byłem bezpieczny na tyle, żeby tamci ludzie po mnie nie wrócili i znowu nie trafiłbym w tamto zimne i okrutne miejsce. Powierzyłem swój los Rivaille i jego drużynie, ale czy aby na pewno mogłem im zaufać? Czasami nachodziły mnie mroczne myśli i kompletnie nie wiedziałem jak sobie z nimi poradzić. Wszystkie dręczące mnie pytania skrywała moja własna pamięć. Wyobrażałem ją sobie jako puszkę Pandory. Z jednej strony chciałem wiedzieć, kim byłem i jakie było moje życie, ale z drugiej… Jeżeli moja historia miała okazać się być pełna cierpienia, to może… tak właśnie chciał los? Dać mi drugą szansę?

Bez przeszłości. Bez wspomnień. Bez cierpienia.

***

Podczas porządków, po raz pierwszy postanowiłem wyjrzeć za okno i obejrzeć okolicę posiadłości, która wydawała się bardzo ponura i chłodna. Nad morowym jeziorem rozciągały się pasma białej mgły, a kiedy próbowałem ujrzeć coś więcej, widoczność zasłaniały mi góry oraz ciemny, tajemniczy bór. Dom wydawał się być oddalony jak najdalej od miasta. Z jednej strony było to dosyć dziwne, ale z drugiej… panował tam niezwykły spokój i cisza. Wcale nie przeszkadzała mi ta atmosfera. Wręcz przeciwnie. Czułem w głębi duszy, że właśnie tam mogłem zacząć życie od nowa. Zupełnie inaczej niż przedtem... Z drugiej strony wiedziałem, że coś mnie wzywało. W głowie ciągle rozbrzmiewał mi głos tamtej dziewczyny. Jej krzyki, obietnice... Czy naprawdę próbowała mnie odnaleźć? Kim dla niej byłem? Nie chciałem, aby się o mnie martwiła. Pragnąłem przekazać jej wiadomość. „Jestem bezpieczny. Nic mi nie jest. Nie musisz się dłużej o mnie martwić. Jakoś sobie poradzę.” Tylko gdzie się znajdowała? Jak mam znaleźć osobę, której nigdy nie widziałem? Znałem jedynie ton jej głosu...
Oparłem czoło o zimną szybę okna. Jeżeli moja matka zmarła, a ojciec mnie porzucił, myślałem, że nie miałem już nikogo. Lecz ten dziewczęcy głos… chciał mnie uratować.
- Oj! Nie obijaj się ty mały…! - z rozmyślenia wyrwało mnie wołanie starej wiedźmy, która zorientowała się, że stoję nieruchomo przy oknie.
- Ach, tak! Przepraszam... - powiedziałem, wracając do pracy.

***

- Padam z nóg! - westchnąłem, kładąc się na łóżko. Przymknąłem powieki na dosłownie kilka minut, a już słyszałem donośne pukanie. - Proszę! - zawołałem, zmuszając się do siadu. Czy ta kobieta da mi kiedyś spokój? - pomyślałem w duchu.
- Witaj, Eren - do pomieszczenia wszedł mężczyznę w brunatnej koszuli i czarnych spodniach.
- P-Pan Rivaille? - pospiesznie zeskoczyłem z posłania.
- Nie musiałeś wstawać… - mruknął. Zauważyłem, że przez ramię miał przewieszony swój płaszcz, a w drugiej dłoni trzymał czarną, papierową torebkę. - Kupiłem ci parę ubrań. Jeżeli masz tu zostać na dłużej, będziemy musieli wybrać się po większą ilość… - stwierdził z westchnieniem.
- Nie trzeba było! Naprawdę…! - Nie chcę sprawiać ci kłopotu…
- Nie musisz martwić się o pieniądze. Proszę, potraktuj je jako zapłatę za dzisiaj. Cały dom aż błyszczy.
- Dziękuję bardzo - odebrałem od niego papierową torbę i zerknąłem na długie, blade palce jego dłoni.
- Co powiesz na sobotę? - spytał niespodziewanie.
- Eh? - zdziwiłem się, marszcząc brwi. - Przepraszam, nie za bardzo rozumiem, o co panu chodzi...
- Wybierzemy się do sklepu. Sobota ci odpowiada? - wiedziałem, że nie było warto się z nim kłócić.
- Oczywiście - zgodziłem się potulnie. Nie chciałem, aby wydawał na mnie swoje ciężko zarobione pieniądze. Stanowiłem dla niego tylko zbędny ciężar… Czułem się strasznie niekomfortowo.
- Jadłeś już coś? - zapytał, przypatrując mi się z zaciekawieniem.
- Jeszcze nie.
- Jak się przebierzesz, to zejdź do jadalni - polecił, zwracając się ku wyjściu.
- D-Dobrze. Jeszcze raz dziękuję - odpowiedziałem, po czym Rivaille wyszedł, zostawiając mnie samego. Co za niespodzianka… Kupił dla mnie nowe ubrania i zaproponował wspólne zakupy… - chciałem mu to jakoś wynagrodzić, tylko... Co mógłbym dla niego zrobić, żeby go uszczęśliwić?



*****

Witajcie Słodziaki! ;*


Taki miałam zapieprz na ten i przyszły tydzień, że zupełnie zapomniałam o Wszystkich Świętych xD, no ale nie mogłabym Wam nic nie wstawić ;*

Zauważyłam, że wchodzicie tutaj dosyć często… Co mnie baaaaardzo cieszy!
Tym bardziej jeżeli zostawicie mi jakiś wspaniały komentarz ^^
(dla sprostowania- każdy Wasz komentarz jest wspaniały, bo JEST! :D)


Joleen :*

8 komentarzy:

  1. Ooo ^^ tutaj Levi jest dla Erena taki dobry ;3 Jaram się :D Świetnie piszesz ! Pozdrawiam ! ~M.~ PS: Kiedy następny rozdział ? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ^^ Levi się zgrywa xD ma pewien sekret, który zasmuci naszego Erena... ale to już wkrótce ;) Co do rozdziału, to pojawi się najprawdopodobniej w weekend :)

      Usuń
  2. Eee... Tak na logikę... Skoro Levi znał Erena, a teraz zgrywa się, że jest taki miły itd, to on albo był jednym z tych terrorystów, którzy napadli na Shinę, albo majstrował coś przy domu Jeagerów, ALBO, co najgorsze, zrobił coś Mikasie... Dobrze rozumuję? xD ;p :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety żadna z Twoich propozycji nie jest tą poprawna xD Levi przecież jest gliną, więc jak miałby być terrorystą? Nie zrozumiałam co miałaś na myśli z tym, że majstrował... A co do Mikasy to nie wiadomo gdzie się podziewa. Czemu od razu myśleć iż nie żyje? Polecam głębszą dedukcję ;)

      Usuń
  3. Nie powiedziałam, że zabił Mikasę, tylko że coś jej zrobił, no nie wiem... Na przykład porwał. ;p Levi to Levi, dla niego bycie jednocześnie gliną i terrorystą, to najmniejszy problem xD :D
    Co do majstrowania przy domu - mówiłaś wcześniej, że dom Erena się zawalił... Chodziło mi o to, że może przyczynił się do tego Rivaille ;p Ale cóż... Jeśli bie, to dalej będę wysnówać teorie i historie z księżyca wzięte ;p
    A tak na marginesie, zabrałam się znowu za oglądanie "Shingeki no Kyojin" <3 :D ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha genialne xD ,,Levi to Levi"- święta racja ;)
      PS. Miłego oglądania :)

      Usuń