„Lost in the Darkness” UWAGA+16!!!
- MIKASA! - padłem na kolana i objąłem czarnowłosą ramionami. Przyjrzałem się jej poranionej twarzy oraz długim rzęsom, skrywającym szare worki pod oczami. Następnie dotknąłem bladego policzka. Przeraziłem się, gdy okazał się zimny niczym lód. Pospiesznie wziąłem ją na ręce i skierowałem się w stronę budynku. Levi najwidoczniej widział, jak szedłem po podwórku, bo zanim zdążyłem dojść do drzwi, spotkał mnie w połowie drogi.
- Co się stało? - spytał, przypatrując się nieprzytomnej nastolatce z podejrzanym błyskiem w oczach.
- Nie dotykaj jej! - warknąłem, gdy wyciągnął dłonie w jej kierunku. Rivaille spojrzał na mnie zdziwiony tą reakcją. Spiorunowałem go wzrokiem, po czym zwinnie wyminąłem i wszedłem do wnętrza domu. Od razu poszedłem do salonu, gdzie ostrożnie położyłem dziewczynę na kanapie, tuż przy rozpalonym kominku. Przyklęknąłem i sprawdziłem jej oddech oraz puls. Później zdjąłem płaszcz i przykryłem ją nim. Wtedy do pomieszczenia wszedł mężczyzna z telefonem w dłoni.
- Przez tą pieprzoną śnieżycę nie ma mowy o jakiejkolwiek pomocy medycznej. Cholera... Za Chiny nie przedostaną się przez te zaspy - rzekł, podchodząc bliżej - To pewnie z wyczerpania. Nic jej nie będzie - próbował mnie uspokoić. Zignorowałem go i cały czas byłem skupiony na spokojnym wyrazie twarzy ciemnowłosej. - Pozwól mi ją zbadać, Eren. Została pobita, możliwe, że coś jej złamali...
- Nie pozwolę ci jej dotknąć choćby palcem! - wysyczałem, zaciskając dłonie w pięści. Cały aż gotowałem się ze złości. Nikogo więcej nie skrzywdzisz, ty zasrany gnojku!
- Eren, do jasnej cholery! Nie zachowuj się jak głupi bachor! Znasz się choć trochę na leczeniu obrażeń? Wiesz co robić? Bo ja wiem! Nie raz miałem styczność z takimi przypadkami, więc odsuń się i daj mi jej pomóc! - uniósł swój głos, a ja prawie podskoczyłem z zaskoczenia i strachu. Wiedziałem, że nie miałem z nim szans. Dłuższa walka na nic by się nie zdała. Musiałem schować swoją dumę i promieniujący ból. Zdrowie mojej rodziny było w tamtym momencie najważniejsze.
Powoli kiwnąłem głową i odsunąłem się, żeby udostępnić mu dostęp do śpiącej Mikasy. Levi natychmiastowo przystąpił do akcji. Pod podartym, czarnym płaszczem dziewczyna miała na sobie jedynie szary, ubrudzony od krwi top oraz dżinsowe, znoszone szorty, a wokół jej posiniaczonej szyi zwisał złoty łańcuszek z okrągłą, otwieraną zawieszką.
- Chryste... - mruknął pod nosem Rivaille, widząc resztę jej ciała, które skrywały jeszcze większa ilość siniaków oraz blizn. - Ledwo uszła z życiem - stwierdził, unosząc poszarpaną koszulkę do góry. Niczym atakując żmija pochwyciłem jego nadgarstek.
- Co ty najlepszego wyczyniasz?! - zawołałem oburzony.
- Bardzo możliwe, że może mieć złamane żebra. Wiem, co robię, Eren. Zaufaj mi - zapewnił. Gdy podwinął jej bluzkę pod piersi, zrobiło mi się słabo. - Tsk. Tak jak myślałem. Kopali ją w brzuch. To dosyć świeże rany.
- O mój Boże... - zasłoniłem usta dłonią i pokręciłem głową. Poczułem pieczenie w oczach i uścisk w gardle. Kiedy Levi dotknął palcami wystającego i opuchniętego żebra, jej twarz skrzywiła się w bólu.
- Idź po gorącą wodę, ręczniki i apteczkę. Teraz! - rozkazał mi. Na drżących nogach bezzwłocznie udałem się do łazienki.
***
- Dz-Dziękuję... - bąknąłem, stając tuż przy nim.
- Nie masz za co - odparł krótko, wlepiając we mnie swoje kobaltowe tęczówki.
- Pomogłeś jej. Gdyby nie ty-
- To mój obowiązek - przerwał mi - A teraz zajmij się siostrą, a ja spróbuję skontaktować się z Erwinem. Musi się o tym dowiedzieć - dodał, po czym skierował się do wyjścia.
- Levi! - zawołałem za nim. Gdy mężczyzna się odwrócił i napotkał moje spojrzenie, odjęło mi mowę. Co... chciałem mu powiedzieć?
- Będzie dobrze, Eren. Ze mną nic wam nie grozi - obiecał i wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Cały zacząłem się trząść, a po policzkach spłynęły mi łzy. Przypomniałem sobie. Chciałem mu powiedzieć, jak bardzo... go potrzebuję. Nie chcę odchodzić. Chcę tutaj zostać. To tutaj jest mój dom. Nie wypędzaj mnie z niego. Rivaille... Levi... Proszę... Pozwól mi być blisko siebie. Inaczej już totalnie zwariuję - usiadłem, opierając plecy o narożnik sofy i podciągnąłem kolana pod brodę. Mam złe przeczucia i... tak bardzo się boję. Nie chcę, żeby nikomu więcej stało się coś złego. Mogą mnie zamknąć w więzieniu, ale niech chociaż Mikasa i Armin będą bezpieczni. Oni... są dla mnie wszystkim. Są moją rodziną. Odzyskałem ją i nie pozwolę nikomu odebrać - postanowiłem, wycierając łzy rękawem bluzy.
- Er... Ere... - usłyszałem słabe chrypnięcie.
- Mikasa...? - usiadłem przed zdezorientowaną dziewczyną.
- Eren - wyszeptała, wpatrując się we mnie z niedowierzaniem. Nagle uniosła rękę i wyciągnęła ją w moją stronę. Złapałem jej dłoń i ucałowałem szczupłe palce.
- Jestem tutaj i nigdzie się nie wybieram - zapewniłem, głaszcząc kciukiem jej skórę na rękach.
- Jesteś bezpieczny?
- Tak, ale ważniejszym jest... Kto ci to zrobił, Mikasa? Kim są ci ludzie? Dlaczego...? - czarnowłosa przysunęła palec do moich ust, aby mnie uciszyć.
- Musisz zabrać Armina i... O-Oni... Polują na was od tygodni... J-Ja... - zaczęła drżeć.
- Wszystko w porządku. Armin jest pod dobrą opieką - powtarzałem, ocierając chude, posiniaczone ręce, by ją rozgrzać.
- Nie, Eren. Ci ludzie nie spoczną póki nie dostaną tego, czego chcą! - złapała mnie niepodziewanie za przedramiona.
- Co masz na myśli? - zmarszczyłem lekko brwi i przełknąłem ślinę.
- Chcą go z powrotem, Eren! Musisz im go oddać! Inaczej zniszczą wszystko, zabiją nas wszystkich...! - oczy zaszły jej łzami.
- Mikasa... O czym ty mówisz? - otworzyła usta i momentalnie je zamknęła, po czym przypatrywała mi się przez chwilę w całkowitym milczeniu.
- Ty... nie pamiętasz? - powiedziała w niedowierzaniu i cała zbladła.
- Czego nie pamiętam? Co się wydarzyło? Dlaczego nas ścigają? Mikasa! Odpowiedz mi! - miałem dość tej ciągłej niewiedzy.
- Co się dzieje? - do salonu wparował Rivaille i od razu zaczął analizować całą sytuację. Wzrok Mikasy powoli przeniósł się na mężczyznę.
- Znam cię. To ty... - przerwała w połowie zdania i zasłabła.
- Mikasa! - krzyknąłem, gdy wpadła wprost w moje ramiona. Levi pokonał dzielącą nas odległość kilkoma zwinnymi susami i pomógł mi ułożyć ją z powrotem na kanapie. - Co się z nią dzieje? - zapytałem przestraszony, gdy przysunął dłoń do czoła dziewczyny.
- Jest rozpalona... - zdiagnozował, okrywając ją szczelnie kocem.
- I co teraz? Powinniśmy dać jej jakieś leki.
- Zajmę się tym. Zostań z nią, a ja-
- Skąd się znacie? - wypaliłem ni z tego ni z owego. Levi spojrzał mi w oczy.
- Nie wiem - odparł krótko, po czym ponownie wyszedł.
- Kurwa... - przekląłem i przeczesałem włosy dłonią. To się nie trzyma kupy. Dlaczego ścigają mnie i Armina? Skąd Mikasa zna Leviego? Czy to możliwe, że Rivaille mnie okłamuje? A może... wcale nie jestem bezpieczny? Co jeśli Rivaille i ta jego kochanka za tym stoją? Przez cały czas mydlił mi oczy, a tak naprawdę... Nie! To jakieś bzdury! Levi nigdy by nie...! A jeżeli...
- Eren? - uniosłem wzrok i napotkałem znajome, niebieskie tęczówki. - Nic ci nie jest? Mamrotałeś coś i...
- To chyba z przemęczenia - zaśmiałem się sztucznie. Boże, tylko nie to... - zacisnąłem powieki i spuściłem głowę. Jeszcze tylko brakowało, żeby Levi dowiedział się, że jestem świrem, słyszę głosy i mam dziury w pamięci.
- Eren... - nagle poczułem na ramieniu palce jego dłoni. Przez moje całe ciało przeszedł prąd. Kiedy ponownie otworzyłem oczy, Rivaille znajdował się tak blisko... Mogłem wyczuć znajomy, nikotynowy zapach, ujrzeć nieskazitelne piękno... Zapragnąłem zasmakować tych kuszących warg i utonąć w ramionach, zazwyczaj trzymających mnie w pewnym uścisku, ale... nie mogłem. Już nie. I ten fakt dobijał mnie jeszcze bardziej niż wszystko inne.
- Ch-Chyba muszę się na trochę położyć. Całą wczorajszą noc nie mogłem zasnąć, więc to pewnie przez to - wyjaśniłem, na co czarnowłosy zmarszczył delikatnie swoje brwi i posłał mi zmartwione spojrzenie. Nie łudź się. Nic dla niego nie znaczysz. To tylko gra, którą od samego początku przegrałeś. Jesteś dla niego nikim. Miał wiele okazji, by ci to uświadomić - szeptał złośliwy i okropnie krzywdzący głos w mojej głowie.
- Oczywiście. Nie martw się o Mikasę - odrzekł, opuszczając swoją rękę wzdłuż ciała.
- Obudź mnie, jeżeli będziesz mnie potrzebował albo... no wiesz. Mikasa...
- Masz moje słowo - zapewnił - Idź, odpocznij, Eren.
Kiwnąłem głową i oddaliłem się do swojego starego pokoju, gdzie od razu rzuciłem się na łóżko oraz ukryłem twarz w miękkim materiale poduszki. Oczywiście przywołałem tym wizje, wspomnienia oraz głosy, szepczące mi najgorsze z możliwych rzeczy, ale byłem tak wyczerpany, że nie zważając na nie, po prostu straciłem łączność ze światem.
*****
Konbanwa! :D
Ach! Jak mnie tu dawno nie było! Zwłaszcza z Lostem! Gomen~ ;-;
Mam teraz taki zapierdziel, że ledwo zauważam kiedy dzień się zaczyna, a kiedy kończy
Akcja w Loście nadal trwa! Jupi ja! XD Nawet nie wiem, co mi strzeliło, żeby tak go teraz napisać :-/ Może po prostu już baaaardzo chcę skończyć tą serię?
Ostatnio mam też wielki dylemat pomiędzy seriami. Otóż nie mogę się zdecydować, co napisać po Lościku
Joleen :*
Królowo współczuję Ci tej ciężkiej pracy. Rozumiem Cię bardzo dobrze. Niestety :(
OdpowiedzUsuńOkropnie dużo pytań pojawiło mi się w głowie, kiedy Mikasa rozpoznała Leviego. Chyba nawet więcej niż w głowie Erena :) Osobiście jestem rozpalona do czerwoności, ba, do białości!!! Co się będzie działo dalej? Jejkujejkujejciuniu! Zejdę! No mówię Ci! :)))
Oczywiście nie mogę podpowiadać, co pisać dalej. U mnie się sprawdzały dwa warianty wyboru (to było w sesji ale tu też się może sprawdzić) Możesz dokonać wyboru przez losowanie (tematy na karteczki, karteczki w kuleczki, kuleczki do koszyczka i ... losowanko xD) albo poprzez to, na co akurat przyjdzie Ci ochota. Będzie wtedy łatwiej skrobnąć co nieco :)MB
ps.W każdym razie ja biorę od Ciebie wszystko jak leci, Królowo.
Na-Naprawdę? *wyciera łezkę z policzka* Ja już na serio nie wyrabiam! ;-; Nie dość, że profesorowie wymagają na zajęciach, to jeszcze w sesji dowalą takie egzaminy, że strach się bać! >.<
UsuńHłe hłe :D Lost już niedługo nie będzie miał co do ukrycia i pozostanie taki... nagi :-/ No cóż, bywa xd
Ciekawy sposób, nie zaprzeczę xD Jednak u mnie to się chyba nie sprawdzi :-/ Zawsze piszę pod wpływem (uwaga! nie brać tego aż tak dosłownie! xD) przypływu weny. Kiedy się zmuszam, to odbija się na tekście, a tego bym bardzo nie chciała :( Pożyjemy i zobaczymy. Jeśli nie będę potrafiła wybrać, zwrócę się do Was z pomocą w ankiecie ;p
Jak miło ♡ Ostatnio zauważyłam rozmawiając z innymi yaoiczkami, że moje shipy są dosyć... rzadkie ._. I właśnie to czyni je prawdziwymi BRYLANTAMI XD
Dziękuję za komentarz i przesyłam ciepełko i uściski ^^
Joleen :*
Za krótkie nooo 😝 mało się działo i wgl chce więcej 😁
OdpowiedzUsuńCo za dużo to niezdrowo, młoda panno! ;p
UsuńPS Poczekaj do następnego rozdziału ^^ Jest o wieeeele dłuższy (tak, już zaczęłam pisać xd)
Joleen :*
Aha, ok, no jasne, ten tego czekam na jeszcze, pozdro, do miłego, ten tego
OdpowiedzUsuńNo to, ten tego, przyjdź wkrótce to się dowiesz tego i owego x'D
UsuńPozdrawiam również~ ^^
Joleen :*
Nareszcie zdecydowałam napisać komentarz. Znalazłam twojego bloga jakiś tydzień temu kiedy leżałam chora w łóżku :( Trochę zajęło mi nadrobienie tej serii i przeczytanie innych, ale nie żałuje tych wszystkich godzin. W piątek skończyłam 45 rozdział, a dziś z nudów sprawdzam i bum! 46 rozdział na mnie czeka od wczoraj! Uwielbiam Losta tak jak wszystko co piszesz, królowo. :) WoW chyba za bardzo się rozpisałam więc na koniec weny, weny i do następnego ;)
OdpowiedzUsuńCicha wielbicielka :)
Zgadzam się, nareszcie! :D
UsuńOj, oj :( Współczuję choroby i zaległości (choć z drugiej strony jest to najlepszy czas, spędzony na słodkim lenistwie ^^).
Bardzo mi miło, że tak uważasz! ♡ Każda, najmniejsza pochwała uskrzydla moje yaoistyczne serduszko! ^-^
Pozdrawiam cieplusio~! ;*
PS I znowu ten przydomek... Nick "Queen" miał być tylko do rymu, a niektórzy zaczęli nazywać mnie "królową" na stałe... Nie, żebym się z tego nie cieszyła, ale... tak jakoś... jestem strasznym wstydzioszkiem! >///.///<
Joleen :*
Królowo, przyjmij ten tytuł z honorem, nie masz się czego wstydzić :) Na taki tytuł trzeba zasłużyć przecież! Sama widzisz, że Ci pasuje, jak nikomu innemu! MB
OdpowiedzUsuń