„Lost in the Darkness” UWAGA+16!!!
Kiedy się ocknąłem, wydawało mi się, że byłem jeszcze bardziej wycieńczony niż wcześniej. Przetarłem znużone powieki i zmusiłem się by usiąść. Po jakimś czasie wstałem i przytrzymując się balustrady, ostrożnie zszedłem na parter. Następnie skierowałem się do salonu, z którego po korytarzu niosły się odgłosy rozmowy.
- ... nie zaufasz mi? - westchnął podminowany Rivaille.
- Nie ufam nikomu poza Erenem i Arminem - wysyczała w odpowiedzi Mikasa.
- Nic nie rozumiesz. Od tych odpowiedzi zależy los twoich najbliższych. Chcesz, żeby stała im się krzywda?
- Grozisz mi? - posłała mu groźne spojrzenie.
- Dzieciaku, jestem po twojej stronie. Mam zamiar schwytać tych gnojków, którzy cię torturowali i zakończyć ich marny żywot. Mogłabyś pomóc.
- Jesteście beznadziejni - skomentowała, na co Levi się skrzywił.
- Słucham? - warknął przez zaciśnięte zęby. Ja również przez moment myślałem, a raczej miałem nadzieję, iż niedosłyszałem...
- Nikomu nie pomogliście, a Eren i Armin są w ciągłym niebezpieczeństwie! - rzekła z wyrzutem.
- Może gdybyś zaczęła współpracować...!
- Już na to za późno - ucięła, spuszczając wzrok na podłogę - Nic panu po mnie. Jestem jedynie pustą dziewczyną, która przeszła piekło. Nie wniosę nic nowego do waszej sprawy.
- Czyli twierdzisz, że nie wiesz gdzie się kryją, jakie mają cele ani co zamierzają zrobić? - zapytał, krzyżujące ręce na piersi.
- Wiem jedno, Eren musi się stąd wydostać razem z Arminem. I to jak najszybciej. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że robicie z nich przynęty - dodała wyraźnie oburzona i obrzydzona - Niczym się od nich nie różnicie.
- Ty mała...! - mężczyzna tracił nad sobą panowanie.
- Dosyć! - zawołałem, otwierając drzwi na oścież. - Przestań ją zadręczać! - zwróciłem się do niebieskookiego.
- Nic nie rozumiesz! Ona jest kluczem w rozwiązaniu tej sprawy! Gdyby tylko była skora do odpowiedzi...
- To normalne, że ci nie ufa - nasze spojrzenia się skrzyżowały - Ja też już nigdy bym ci nie zaufał.
- Przestań się wygłupiać, Eren - mruknął cicho, przeczesując kruczoczarne włosy.
- To ty przestań się nad nią znęcać! - zmrużyłem powieki i podszedłem do zapatrzonej we mnie jak w obraz Mikasy.
- Nie znęcam się. Próbuję wyłuskać prawdę, która nam wszystkim wyszłaby na dobre, ale jak zwykle, nic nie idzie gładko - odparł kpiąco, przeskakując wzrokiem z Mikasy na mnie - Tylko ostrzegam, że z Erwinem nie pójdzie wam tak łatwo - odezwał się po dłuższej chwili milczenia.
- Z Erwinem? - powtórzyłem zdziwiony.
- Przyjedzie po was z samego rana swoim prywatnym czołgiem. Ciebie zamknie razem z Arminem we wieży niczym dwie roszpunki, a Mikasa będzie musiała zeznawać.
- Nie będziecie jej do niczego zmuszać! - odwarknąłem, zaciskając dłonie w pięści.
- Owszem, jeśli nie zacznie mówić - odrzekł chłodno i podszedł do drzwi. - Zostawiam ją tobie. Mam nadzieję, że dasz sobie dalej radę - rzucił na odchodne, po czym zniknął z pola widzenia. Westchnąłem ciężko i usiadłem obok ciemnookiej na kanapie.
- Jak się czujesz? Potrzebujesz czegoś? - w odpowiedzi pokręciła przecząco głową i zerknęła na mnie nieśmiało. Uniosłem lekko jedną brew w górę. Mikasa przysunęła się i niespodziewanie objęła ramionami.
- Tak bardzo się cieszę, że żyjesz... - wyszeptała w moją pierś. Nagle zauważyłem pojawiające się mokre plamy na bluzie. Odwzajemniłem słaby uścisk i oparłem brodę o czubek jej głowy.
- Mógłbym powiedzieć to samo - uśmiechnąłem się lekko. Trwaliśmy tak przez kilka dobrych minut, po czym nastolatka odsunęła się i otarła policzki wierzchem dłoni. - Jadłaś coś? Na pewno nie chcesz, żeby ci coś przynieść?
- Kurdupel o wszystko zadbał. Oprócz ciebie i Armina niczego więcej nie potrzebuję - oznajmiła ze spokojem.
- Miło to słyszeć. Armin przez cały czas gorąco liczył na twój powrót. Na pewno poczuje ulgę, gdy zobaczy cię całą i... żywą.
- Tak bardzo za wami tęskniłam... Już dawno bym się poddała gdyby nie wy. Utrzymywaliście mnie przy życiu w najgorszych momentach. Czułam waszą obecność, a nocami śniłam o tobie i naszych wspólnych chwilach u cioci Carly - jej oczy rozbłysły na samo wspomnienie, a na twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Uniosłem dłoń i pogłaskałem ją po policzku. Jaka szkoda, że nic z tego nie pamiętam. Ani twojego śmiechu, ani łez... Wszystko wydaje się tak paskudnie nowe... - Jak trafiłeś do tego typa?
- Kupił mnie od handlarzy niewolników. Mieszkam z nim i pomagam zajmować się domem, a w ciągu tygodnia chodzę do liceum, razem z Arminem.
- Naprawdę? To... niesamowite! Opowiedz mi o szkole. Jak tam jest? - nie ukrywała swojego zainteresowania i podekscytowania. Dlatego zdradziłem jej moją szkolną historię. Od samiutkiego, pierwszego dnia aż po zapadający w pamięć bal jesienny. W pewnym momencie naszła mnie refleksja.
- Jaki był Jean w młodości? - spytałem, pomimo zimnego dreszczu, który przeszedł przez całe moje ciało.
- Był paskudnym, małym draniem, ale... niezbyt groźnym. Wydawał się pogrążony we własnym świecie. Jednak nigdy nie brakowało mu zapału do pracy i odwagi. Nie zawsze w słusznej sprawie...
- Mówisz tak, jakbyś go lubiła - Mikasa posłała mi wymowne spojrzenie, a ja nie mogłem powstrzymać parsknięcia.
- Byliśmy wrogami. Robił nam niemiłe psikusy, a ojciec... był zły. Nie mogliśmy się do niego zbytnio zbliżyć, bo obawialiśmy się tego, co potajemnie wyrabiała jego rodzina - wyjaśniła, podciągając nogi do siebie.
- Aż w końcu przegiął.
- I zapłacił za swoje - zgodziła się.
- Jean też... - ugryzłem się w język zanim zdążyłem powiedzieć cokolwiek. Dziewczyna spojrzała na mnie nieco zdziwiona - On... nie żyje - dokończyłem myśl z westchnieniem.
- Dlaczego?
- Zachowywał się... agresywnie. Zwłaszcza w stosunku do mnie. Miałem z nim kłopoty, aż na balu...
- Eren, nie mów mi, że... - zaczęła z przerażeniem w oczach.
- Historia lubi się powtarzać, co nie? - uśmiechnąłem się słabo - Tylko, że tym razem nie obejdzie się bez osądu.
- To nie jest twoja wina. Nigdy nie była-
- Skończę w pierdlu, Mikasa. Nie przyznałem się od razu, nie wezwałem pogotowia, policji, karetki... Zwiałem jak kryminalista, którym jestem.
- Nie pozwolę im na to. Nie będą skazywać cię ludzie, którzy sami nimi są.
- Są wśród nich? - spytałem, a Mikasa kiwnęła twierdząco głową.
- To nie jest zabawa, Eren. Oni są wszędzie. Całe miasteczko jest w ich władaniu.
- Nie znajdą nas.
- Mylisz się. Oni doskonale wiedzą, że tutaj jesteśmy. Inaczej by mnie nie zostawili.
- Mówisz tak jakby... Mikasa... Dlaczego cię wypuścili? Jak się tutaj znalazłaś?
- Jedyne co pamiętam to fakt, iż wyciągnęli mnie z celi siłą i zapakowali do czarnego vana. Gdy samochód po pewnym czasie stanął, otworzyli drzwi, wystawili mnie na śnieg i zaczęli bić... Wiem, że zrobili to z premedytacją. ON im kazał. Straciłam przytomność, a kiedy się obudziłam, w środku śnieżycy zobaczyłam ciebie. Z początku wydawało mi się, że to kolejny sen. Jednak we śnie nigdy nie czułam aż tyle bólu...
- Więc... podejrzewasz, że wiedzieli gdzie się znajduję? Dlatego wywieźli cię tutaj specjalnie? - nie mogłem pojąć.
- Nie ma innego wytłumaczenia.
- Ale... czemu teraz? Po co? - To się nie trzyma kupy...
- Żeby się upewnić.
- Upewnić? - powtórzyłem, marszcząc brwi.
- Że pamiętasz.
- Wie-Wiedzą o mojej amnezji? - odparłem zszokowany.
- ON wie wszystko. Nic ani nikt się przed nim nie ukryje. Jest seryjnym mordercą. Nie liczy się z nikim. Tylko pieniądze, pieniądze, pieniądze... Rządzi całym miasteczkiem, burmistrzem...
- O kim ty mówisz?
- Nikt nie zna jego prawdziwego imienia. Słyszałam jedynie przezwiska...
- Czyli...?
- Bezimienny łotr, namiestnik samego szatana, bóg nieurodzaju... Najczęściej jednak zwracali się do niego szefie albo panie. Nie znosi, gdy ktoś mu się sprzeciwia lub nim gardzi. Otaczają go najgorsze szuje, lecz mimo to, potrafią darzyć go respektem. Kajają się przed nim jak przed najwspanialszym bóstwem, twierdząc, że ich wybawił od niegodziwości, jaka ich spotkała. To czyste brednie.
- Jakim cudem są mu posłuszni? To zwykli chuligani. Na pewno kiedyś go zdradzą.
- Nie znasz go. Kiedy już zgadzasz się na warunki diabła, nigdy nie wydostaniesz się z jego szponów. Nie zabije cię, ale będzie cię torturował dopóki nie stracisz rozumu.
- Z-Z tobą też to robił? Torturował cię? - przeraziłem się.
- Nie w ten sposób. Twierdził, że byłam dla niego zbyt ważna. Dawał mi ochronę, ale to nie powstrzymało go, żeby sprzedawać moje ciało swoim gościom.
- Mikasa... - zrobiło mi się jej okropnie żal. Ja doznałem coś takiego jedynie raz, ale ona... Co musiała przeżywać w środku?
- Musiał mieć korzyści. Gdyby coś się nie udało, zawsze były jakieś profity - zaczęła się trząść - Najlepsze i zarazem najgorsze jest to, że nie potrafię sobie przypomnieć... Było ich tak wielu, że wszyscy zlewają się w jedną postać o tej samej twarzy... JEGO twarzy. Często przychodził się przyglądać... Płakałam, błagałam o litość, a on patrzył mi prosto w oczy i się śmiał... - po jej policzkach spłynęły nowe łzy. Nie zwlekając, objąłem ją i schowałem w swoich ramionach.
- Byłaś taka dzielna... Już nikt więcej nigdy cię nie skrzywdzi. Słyszysz? Dopilnuję tego - obiecałem, jednocześnie głaszcząc jej hebanowe włosy. Również byłem bliski płaczu, lecz musiałem być niezłomny i oprzeć się słabości.
- Nie obchodzi mnie, co się ze mną stanie. J-Ja... chciałam tylko...
- Ciii... Wiem. Jestem tutaj i już nikt, nigdy mi cię nie odbierze - uciąłem, po czym objąłem ją ramieniem i przykryłem nas oboje kocem. Wpatrywaliśmy się w ciszy w ogień rozpalonego kominka i wsłuchiwaliśmy się w trwającą zawieruchę za oknem.
- Eren... - odezwała się po jakimś czasie. Odsunąłem się od niej i spojrzałem w zaczerwienione oczy. - Chciałabym, żebyś mi coś obiecał.
- Co tylko będziesz chciała - odpowiedziałem z lekkim uśmiechem. Nagle Mikasa sięgnęła do swojego wisiorka, który zdjęła i założyła go na moją szyję.
- Otwórz - poleciła, wskazując na złotą zawieszkę. W środku znajdowały się dwa zdjęcia. Na jednym z nich były przedstawione trzy postacie, które od razu rozpoznałem. Ja, Mikasa i Armin. Młodzi, pełni energii do życia i niewyobrażalnie szczęśliwi, że mogli być razem... Drugie zaś, starsze zdjęcie portretowe przedstawiało ciemnowłosą kobietę wraz z mężczyzną w okularach z okrągłymi ramkami.
- Czy to...?
- To twoi rodzice. Carla i Grisha Jeager. Jedyna pamiątka z naszego domu.
- Nasi - poprawiłem ją, na co oczy dziewczyny rozbłysły.
- Dzień, w którym przyjęli mnie do swojej rodziny był dla mnie najważniejszym w życiu. Pomimo plotek, które słyszałam na temat wujka, wciąż jestem mu wdzięczna i mam nadzieję, że ma się dobrze, gdziekolwiek się znajduje - przymknęła na chwilę powieki, po czym spojrzała na mnie i wzięła moje dłonie w swoje. - Obiecaj mi, Eren. Cokolwiek miałoby się wydarzyć w przyszłości... zadbasz o siebie i Armina.
- I o ciebie - dodałem, ściskając jej palce.
- Nie, Eren. Moim przeznaczeniem jest was chronić. To było moje zadanie, które powierzyła mi twoja matka. Nie złamię jej ostatniej woli. Proszę... pozwól mi ją wypełnić.
- Już wystarczająco się poświęciłaś! Ty, Armin... Chcę, żebyście byli bezpieczni razem ze mną!
- Ja też tego chcę. Najbardziej na świecie. Jednak przyszłość może nie być taka łaskawa.
- Mikasa-
- Obiecaj mi. Obiecaj mi, Eren - wzięła moją twarz w obie dłonie - Będziesz chronił siebie i Armina.
- Dobrze... - westchnąłem - Obiecuję - przysiągłem niechętnie. Na twarzy Mikasy pojawił się błogi uśmiech. Dziewczyna objęła mnie za szyję i pocałowała w policzek.
- Tak bardzo cię kocham, Eren - wyszeptała.
- Ja ciebie też, siostro - odpowiedziałem. Nim się obejrzałem, czarnowłosa zasnęła w moich objęciach. Tym razem jednak na jej twarzy dominował spokój i poniekąd ulga. Za to ja byłem jednym, wielkim kłębkiem nerwów.
***
- Erwin dzwonił, że już po was jedzie. Lada moment będzie. Możecie się ubierać.
Mam deja vu... - pomyślałem, zakładając buty i płaszcz. Kiedy sięgnąłem do kieszeni, w poszukiwaniu telefonu, znalazłem nieszczęsny zegarek.
- Ładny - skomentowała Mikasa i bez słowa wzięła go ode mnie oraz zapięła na moim lewym nadgarstku.
- D-Dzięki - uśmiechnąłem się delikatnie. - Ciekawe czy Erwin wziął ze sobą Armina - zastanowiłem się na głos, wyjmując komórkę. Okazało się, że z niewiadomych powodów była on przez cały ten czas wyłączony i Armin próbował się ze mną skontaktować setki razy. - Boże! Jaki ze mnie imbecyl! - pacnąłem się w głowę. Ciemnowłosa posłała mi zdziwione spojrzenie. - Telefon! Mogłem od razu zadzwonić do Armina! Szlag! - niezwłocznie wykręciłem numer. Blondyn odebrał po zaledwie dwóch sygnałach.
- Eren?! - usłyszałem głośny pisk.
- Armin! Tak bardzo cię przepraszam! Komórka mi padła i dopiero teraz to zauważyłem. Wszystko u ciebie w porządku?
- Tak, pan Erwin niedawno wyjechał, więc zostałem sam w domu. Eren... To prawda? Mikasa... jest z tobą?
- Sam się przekonaj - podałem dziewczynie urządzenie. - Do ciebie.
- Ha-Halo? Armin? - odezwała się drżącym głosem, ze łzami w oczach. W pewnym momencie moją uwagę przykuł ubierający się w płaszcz Levi. Serce mi się ścisnęło. Wziąłem głęboki wdech i postanowiłem do niego podejść.
- Idziesz z nami? - zagaiłem nieśmiało.
- Kiedy ostatnim razem pozwoliłem ci wyjść samemu, wróciłeś z ledwo żywą dziewczyną. Wolałbym uniknąć powtórki z rozrywki - mruknął, poprawiając ubranie.
- Chciałem cię przeprosić...
- Za co? - zdziwił się.
- Powinienem okazać ci więc szacunku. Wiele ci zawdzięczam, a ostatnimi dniami... Zrozumiałem, że to też moja wina i... - spojrzałem w kobaltowe tęczówki - Mam nadzieję, że uda nam się kiedyś... pogodzić. Tym razem postaram się nie być zbyt napastliwy. Obiecuję - zaśmiałem się sztucznie. Przez ułamek sekundy na twarzy Rivaille mogłem ujrzeć ból. On jednak... Czyżby żałował?
- Eren... - zrobiłem wielkie oczy, gdy uniósł swoją dłoń w kierunku mojej twarzy. Myślałem, że serce wyrwie mi się z piersi. Tak... Proszę... Jeszcze tylko jeden raz... - błagałem w duchu, przymykając powieki i oczekując jego niebiańskiego dotyku.
- Eren - usłyszałem głos Mikasy. Otworzyłem oczy i czar prysł. Levi znowu przybrał ten stoicki wyraz twarzy i opuścił rękę wzdłuż ciała. Zawiedzenie uderzyło mnie z dwukrotną siłą. Odwróciłem się niechętnie do ukochanej siostry i posłałem jej uśmiech.
- Chodźmy - rzekłem, kierując się w stronę drzwi. Wyszliśmy na ganek, a czarnowłosy zaczął zamykać drzwi.
- Kurwa... - przeklął Rivaille, gdy usłyszał dźwięk dzwoniącego telefonu stacjonarnego z wnętrza domu. - Poczekajcie na mnie i nie ruszajcie się nigdzie choćby o krok - rozkazał nam, po czym wszedł z powrotem do pomieszczenia. Po pewnym czasie usłyszałem zbliżający się odgłos silnika.
- To pewnie Erwin. Nie będziemy stać na tym mrozie, chodźmy Mikasa - zwróciłem się do dziewczyny, którą wziąłem za rękę. Oboje wyszliśmy za teren posiadłości. Na drodze dojrzałem zbliżający się pojazd.
- Coś jest nie tak... - usłyszałem cichy mamrot.
- Mikasa? - spojrzałem na jej niespokojną twarz. Potem wszystko stało się tak szybko... Zza obłożonego śniegiem krzaka na przeciwko nas wyłonił się mężczyzna z wycelowaną w naszym kierunku bronią. Zanim zdążyłem zareagować, ciemnowłosa odepchnęła mnie i przyjęła strzał. Jej ciało bezwładnie opadło przodem na ziemię. - Mikasa!! - krzyknąłem, odwracając ją. Mój wzrok padł na niewielką dziurę w piersi. Coraz większa ilość śniegu zaczęła z sekundy na sekundę przybierać kolor alarmującej czerwieni. Nie mogłem opanować drżenia, a w głowie miałem czysty chaos. Myślałem, że mózg autentycznie mi wybuchnie. Przed oczami przewijały się twarze, miejsca, zdarzenia... Coraz szybciej i szybciej. Dostawałem przez nie szału. Ledwo zauważyłem, jak tuż obok mnie zaparkował czarny van, z którego wyszło dwóch zamaskowanych mężczyzn, którzy wpakowali mnie siłą do pojazdu.
- Eren! - usłyszałem wołanie. Czy to Levi? - przeszło mi przez myśl. Niestety było już za późno. Drzwi od samochodu się zamknęły, pogrążając mnie w kompletnych ciemnościach.
*****
No witam, witam! ^^
Spodziewaliście się nowego rozdziału tak szybciutko? Bo ja nie! xD
I co? Potwierdziły się Wasze przypuszczenia? ^^ Jakby co, macie jeszcze nie jedną okazję! :D W następnym rozdziale też będzie się działo! Aż współczuję naszemu Erenkowi ;-;
PS Zostały tylko trzy rozdziały... Koniec jest tak blisko... *Q* *wszystkie pozostałe shipy Joleen trzymają kciuki za szybkie zakończenie xD*
PPS Ostatnio dotarła do nas (mnie i Kitsunia) dosyć spora paczuszka wypełniona mangami aż po saaame brzegi ^^ Chcecie się dowiedzieć, co w niej było? W takim razie zapraszam serdecznie na bloga z recenzjami~ ;) *KLIK*
Joleen :*
Joleen... Zabiłaś Mikasę?! To Eren powinien zginąć... (w piwnicy)! Nie mówiąc już o tym, że ten rozdział jest bardzo długi :) Tyle się dzieje. Dramat, gwałty, morderstwa, zdrady i złamane serca. Też bym tak chciał :p
OdpowiedzUsuńNie poznaję Cię, moja Królowo! Wstawiasz regularnie, Lost dobiega końca, nowe opowiadanie już się pisze. A do tego sesja i same dobre oceny :) Muszę się zebrać w sobie i nadgonić to i owo, bo zostaję w tyle. Zmotywuj mnie jakoś, bardzo Cię proszę :D
Twój Kitsuś kochany
Ja też nie jestem z tego faktu zadowolona, ale co mogę zrobić? To nie jest "Gra o Tron" czy jakiś inny serial, gdzie bohater zmartwychwstaje z dnia na dzień x,D
UsuńHe he... Postarałam się o dużą dawkę emocji ^^
Mówiłam Ci, to wszystko wina sesji! ;-; W czasie trwania matur wymyśliłam przecież z 4 opowiadania! xd (teraz jest podobnie)
Mam Cię zmotywować, tak? ^^ To idź sprawdzić, czy przypadkiem Twój ukochany Ten Count się nie zagubił :D Możliwe, że pojawi się z powrotem, jak wszystko nadrobisz! *szatański śmiech*
Joleen :*
Skąd wiedziałam, że Mikasa umrze? Aaa no tak! Wszystko na to wskazywało! 😭
OdpowiedzUsuńWeeeeeź jak mogłaś?
P.S. Zabierzcie mnie z moich studiów, pls 😥
Ma się ten talent do budowania napięcia x,D
UsuńMogłam i zrobiłam! ^^ Ale nie martw się, Mikasa pojawi się jeszcze w następnym rozdziale :)
PS Zawsze możemy zorganizować jakąś ucieczkę... ;D
Joleen :*
*o*wow!
OdpowiedzUsuńCzyżbym znowu spóźniła się o jeden dzień?!
Ech... Tyle się dzieje, ale może od początku.
Wkurzony Levi? Mikasa chyba nikogo nie lubi (no oczywiście nie licząc Erena i Armina)
Ta miłość...siostry i brata oczywiście ;) ale to było takie słodkie...
Czemu Mikasa :'( już chyba wolałabym Petre uśmiercić (nie pytaj dlaczego, bo sama nie wiem o.O)
Eren! Czy ty zawsze musisz się nie słuchać?! >.<
Nie spodziewałam się tak szybko następnego rozdziału *o* i tego że tyle napisze w komentarzu
Nie wierze że już tak blisko koniec :'(
Ale senpai wymyśliła szczęśliwe zakończenie,ne? (Dla Erena i Leviego)
Cicha wielbicielka ;* (no już nie taka cicha ;) )
Nie martw się, ja z pisaniem też się nieźle opóźniłam! X,D *facepalm*
UsuńNa koniec mam przygotowane same "smaczki" :D Lost jeszcze ma parę asów w rękawie ^^
Aż tak bardzo polubiliście Mikasę? ;-; Teraz to mi zaczyna być jej żal...
Ja też nie wierzę. Jeszcze tylko trzy, długaśne rozdziały i zakończę tą historię. W końcu będę mogła spać i pisać spokojnie :D Ach~
*histeryczny śmiech* Tak, tak, pewnie *chrząknięcie* Nie musisz się o nich martwić, coś tam dla nich przyszykuję ^^
Dziękuję za "niespodziewany" komentarz ;) Oby więcej takich! :3
Joleen :*
Ach! Dopiero dziś zauważyłam, że to rozdział XLVII a nie XLVI! Zaglądam przecież do Ciebie codziennie. Królowo! Tak szybko nowy rozdział i widzę, że sesję zdajesz śpiewająco. Tak trzymaj!!!
OdpowiedzUsuńNie ukrywam, że Eren mnie odrobinę... no bardzo, wkurza! Mógłby się trochę ogarnąć. Oczywiście rozumiem, że jest po przejściach i wgl, ale odnoszę wrażenie, że jest klasycznym okazem typu: "włączyły się emocje i skończył się rozum". Mógłby chociaż przez chwilę pomyśleć i nie ruszać się z miejsca, tak jak kazał Levi. Cokolwiek ten chłopak sam wymyśli kończy się to źle. Zasadniczo, on powinien mieć zakaz podejmowania jakiejkolwiek inicjatywy. Powinien słuchać doświadczonego Leviego. Nie zrozum mnie źle, uważam że dzieci i młodzież mają rację znacznie częściej, niż dorośli powszechnie uważają. Młodych ludzi i ich spostrzeżeń czy uwag,nie można lekceważyć, tym bardziej, że niekiedy cena jest zbyt wysoka. Niemniej wydaje mi się, że dziedzina w której Levi ma doświadczenie - czyli krótko mówiąc szkoła przetrwania, jest dość rzadka jako, nazwijmy to, specjalizacja. Eren wyłączył mózg i tym razem zapłaciła za to Mikasa. Nie wiem, czy uśmierciłaś ją całkiem, niemniej cenę za głupotę Erena to ona płaci. Proszę, niech Eren się ogarnie chociaż trochę i znajdzie rozum. Ja rozumiem, trauma, amnezja i takie tam, ale po prostu żal mi Leviego.
I - oczywiście, tak jak Cicha Wielbicielka mam nadzieję że finał będzie udany dla nich obydwu.
ps. no i popatrz, tak mnie Eren zdenerwował, że dopiero teraz załapałam, że został porwany, no nie! Królowo, czy to było Twoje celowe działanie, żebym JA (no co? skromna jestem) też rozum zgubiła i straciła zdolność oceny tego, co ważne?! Przecież jemu na pewno dzieje się jakaś krzywda! Albo chcą dopaść Leviego i Erwina... takie sprzężenie zwrotne... Oj, oj, moje myśli zaczynają biegać w kółko! Znowu jestem zdenerwowana. Ufff!!! :))) MB
Cóż to za poemat?! *Q* *zaciera łapki i bierze się do czytania*
UsuńBardzo mi miło ^^ I serdecznie dziękuję za wsparcie! ;)
Biedny Erę, został totalnie zjechany x,D (chociaż z drugiej strony wcale go nie żałuję ;P) Całkowicie się z Tobą zgadzam :) I bardzo mnie cieszy, że ktoś zauważył pewne fakty w zachowaniu naszego głównego bohatera, które są bardzo ważne ^^
Otóż postać Erenka i jego sposób myślenia uległ ogromnej zmianie podczas całej historii. Z początku był zagubiony i nieufny. Pragnął odnaleźć rodzinę i w końcu poczuć się bezpiecznym. Jednak kiedy poznał Leviego bliżej i zdał sobie sprawę, że darzy go uczuciem, "włączyły się emocje i skończył się rozum" :)
Nie denerwuj się tak! Jakoś to będzie! :) Tak, Eren został porwany i tak, będą robić mu niemiłe rzeczy, ale... Etto... No... Będzie jeszcze gorzej :-/ No dobra, oficjalnie można zacząć panikować! x,D
Pozdrawiam cieplutko i dziękuję za podzielenie się swoimi spostrzeżeniami :)
Joleen :*