Deszcz. Niewielkie krople spadające z zachmurzonego nieba. Idealna pogoda na tamtą, jakże tragiczną okoliczność. Znajdowałem się na cmentarzu. Przede mną stała drewniana trumna, otoczona bogatymi wiązankami oraz bukietami. Na początku zebrało się całkiem sporo ludzi, ale później zostało jedynie kilkoro. Szlochająca w tors mężczyzny kobieta oraz najbliżsi przyjaciele ze szkoły. Wszyscy byli zasmuceni, zszokowani, zatroskani... Przyglądałem się, jak matka Tetsuyi nie chciała odejść od trumny. Interweniował również bliski płaczu mąż, który siłą zabrał ją do samochodu. Patrzyłem na kolegów z drużyny, którzy żegnali się ze zmarłym po raz ostatni. No i jeszcze ten nieszczęsny Ogiwara... Ze łzami w brązowych oczach podszedł do nieboszczyka i dyskretnie złożył delikatny pocałunek na policzku niebieskowłosego. Z pewnością nie cierpiał w takim samym stopniu, jak moja uśpiona druga połowa. Ja natomiast nie czułem niczego. Żalu, smutku, rozgoryczenia, współczucia, a nawet strachu, że to właśnie przeze mnie serce Kuroko Tetsuyi zamarło na zawsze. Nie było żadnej, najmniejszej poszlaki, wskazującej na moją winę. Oczywiście policja domyśliła się, że chłopak nie popełnił samobójstwa. Niby dlaczego miałby wydłubywać sobie oczy? Jak martwy dostałby się na klif? Dlatego wszystko musiało być perfekcyjnie zaplanowane. Nie uważałem się za mordercę. Nie miałem nic do tego chłopaka, naprawdę. On był jedynie moim kluczem do wydostania się z tamtego piekła. Przez uczucia, którymi darzył go Akashi, stał się słaby i podatny na wszelkie kłamstwa, jakimi go karmiłem. To była moja jedyna szansa. Zamiast niego, pewnie zabiłbym Ogiwarę, który z niewiadomych powodów, działał mi na nerwy... Na szczęście wszystko było już za mną. Narodziłem się na nowo. Mogłem być panem swojego losu. Nie podporządkowywać się pod niczyją wolę. Czas zacząć wszystko od początku - pomyślałem, znikając we mgle.
*trzy lata później*
- Koniec meczu! Liceum Rakuzan - 100, Seirin - 43! Ukłonić się! - zawołał sędzia. Odetchnąłem z ulgą oraz otarłem przedramieniem wilgotne od potu czoło.
- Z sezonu na sezon są coraz lepsi... - zauważył Reo. Przejechałem wzrokiem po zawodnikach przeciwnej drużyny. Wszyscy byli zawiedzeni, ale w ich oczach wciąż płonęła determinacja oraz chęć do walki.
- Nigdy bym się nie spodziewał, że dotrwają do finałów... Ten Amerykanin, Kagami... Może nam w przyszłości stworzyć problemy - mruknął Eikichi, lustrując czerwonowłosego.
- I tak jesteśmy najlepsi, co nie kapitanie? - puścił do mnie oko Kotarou.
- Tak... Wybaczcie na chwilę - odrzekłem i skierowałem się w stronę szatyna o brązowych oczach, stojącego przy swoich zawiedzionych kolegach.
- ... następnym razem! Zobaczycie! - mówił porywczo, próbując wesprzeć drużynę na duchu.
- Ka-Kapitanie! - pewien chłopak z Seirin wskazał na mnie palcem. Zdziwiony brunet odwrócił się do mnie przodem.
- To była dobra gra, Furihata-san. Twoja drużyna walczyła do samego końca - zwróciłem się do zawodnika i wyciągnąłem do niego dłoń.
- E-Eh?! D-Dziękuję, Akashi-san! To naprawdę...! - powiedział nieco zszokowany, ściskając moją rękę. W ułamku sekundy przyciągnąłem licealistę do siebie, aby móc sięgnąć do jego ucha.
- Spotkaj się ze mną za pół godziny, przy automatach - wyszeptałem tak, by tylko on mnie usłyszał. Następnie puściłem licealistę wolno i odszedłem w stronę swojej drużyny z zadziornym uśmiechem na ustach.
***
Odświeżony i przebrany, kupiłem w automatach dwie kawy w puszkach. Następnie oparłem się o ścianę oraz zacząłem sączyć swój napój. Po kilku minutach zauważyłem zmieszanego Furihatę, wchodzącego niepewnie do pomieszczenia. Rozejrzał się po pustym holu. Nagle nasze spojrzenia się skrzyżowały. Brunet cały się spiął i zacisnął palce na pasku swojej torby. Gestem dłoni, kazałem mu podejść.
- Dobra robota... - podałem mu puszkę z uśmiechem.
- D-Dziękuję bardzo, ale nie piję kawy - odmówił grzecznie i przełknął głośno ślinę.
- W takim razie kupię ci coś innego - wstałem i zwróciłem się do automatu z napojami.
- Nie trzeba! Na-Naprawdę! - powstrzymał mnie. Z powrotem spojrzałem na speszonego chłopaka. - Więc... E-Etto... masz do mnie jakąś sprawę, Akashi-san? - Nie pierdol mi tutaj. Myślisz, że nie zauważyłem, jak ukradkiem na mnie zerkasz? Jak ślinisz się na mój widok? Posiadam wrodzony dar... Moje oczy znają ukryte pragnienia innych ludzi. Właśnie dlatego udało mi się oszukać Seijuurou. Marzył o kimś, na kim mógłby polegać, darzyć zaufaniem, pokochać... Seijuurou... - nagle ostry ból przeszedł przez moje serce. Nie martw się, mój drogi. Już nikt cię nigdy nie skrzywdzi. Może myślisz, że jesteś uwięziony, ale to dla twojego dobra. Zaopiekuję się twoją przyszłością... Nie musisz się już o nic martwić. Śpij i śnij o lepszych czasach, które niedługo nadejdą... - A-Akashi-san? - z rozmyślenia oderwał mnie drżący głos bruneta. Skupiłem swoją całą uwagę na chłopaku przede mną. Wydawał się taki... przeciętny. Mało kto mógł rozróżnić go w tłumie zwyczajnych, nudnych ludzi. Jednak z jakiegoś powodu potrafiłem dostrzec jego czekoladowe, puszyste w dotyku włosy, nieco zbyt długą grzywkę, lekko opadająca na oczy, różowy rumieniec na policzkach, błyszczące, migdałowe oczęta, rozchylone, miękkie usta... Od dłuższego czasu miałem pewne zamiary z nim związane. Akurat tamtego dnia jego ciche pragnienie miało się ziścić. Bo dlaczego by nie?
- Jest coś, co mógłbyś dla mnie zrobić - odparłem tajemniczo. Uniosłem swoją dłoń, którą położyłem na policzku Koukiego. Wzdrygnął się, ale nie odsunął. Czułem pod palcami ciepło oraz miękkość jego skóry. Przesunąłem opuszką kciuka po drżącej, dolnej wardze.
- T-Tak? - wyszeptał cicho, przymykając powieki. Pochyliłem się nad nim i pochwyciłem zębami jego wargę. Palce szatyna wczepiły się w moje ramiona, a nogi mu drżały. Objąłem go w pasie i przyciągnąłem bliżej, żeby nie upadł. Następnie wpiłem się w słodkie usta i nie zaprzestawałem pocałunków, dopóki nie zabrakło mu tchu.
- Będziemy się razem świetnie bawić - stwierdziłem zadowolony z reakcji brązowookiego. Zamglony wzrok, przyspieszony oddech i sięgające zenitu podniecenie... Zamierzam cię zniszczyć, Furihata Kouki. Lepiej się przygotuj, bo nie masz bladego pojęcia, co cię czeka...
***
- A-Akashi-san... - jęknął przeciągle Kouki, gdy podgryzłem jego kościste ramię i jednocześnie drażniłem palcami wrażliwe sutki pod jego czarną koszulką Seirin. - Za-Zaraz mamy me-mecz! Boże...! - zawołał, zaciskając zęby na dolnej wardze i opierając dłonie o metalową szafkę. Uwielbiałem się z nim droczyć. To, jak reagował na mój najmniejszy dotyk... Miałem rację. Świetna zabawa...
- Jak myślisz, Kouki... dojdziesz od dotykania samych sutków? - wymruczałem do jego ucha, którego płatek polizałem.
- Nie! Nie! Proszę...! - potrząsnął głową.
- Mam przestać? - zapytałem i zaniechałem dalszych czynności. Chłopak cały się spiął oraz zamilkł na moment.
- N-Nie o to mi... chodziło - wydukał speszony.
- A więc o co? - wyszeptałem w szyję szatyna. Brunet zaczerpnął powietrza przez usta i przymknął powieki - Chcesz zrobić to po meczu? W porządku... - odezwałem się po chwili i zacząłem się odsuwać od jego spragnionego ciała.
- N-Czekaj!! - złapał mnie pospiesznie na rękaw bluzy.
- Uważaj... - nie zdążyłem dokończyć, gdyż Furihata już zaczął tracić równowagę. Jednym, zdecydowanym ruchem przysunąłem go do siebie, by wylądował w moich ramionach.
- N-Nie zostawiaj mnie w takim stanie... - poprosił, wtulając twarz w mój tors i wczepiając palce w materiał mojej bluzy.
- Sam kazałeś mi przestać - wypomniałem mu.
- Bo znowu chciałeś mnie ośmieszyć!
- Kiedy i gdzie? - parsknąłem.
- P-Przed chwilą... mówiłeś cz-czy doszedłbym od samego twojego dotyku...
- Nie miałem zamiaru się z ciebie śmiać. Chciałem tylko sprawdzić, jak bardzo ci na mnie zależy, ale skoro odmówiłeś, to... - nie mogłem powstrzymać cisnącego się na usta uśmiechu.
- C-Co?! Mo-Moment! Jak niby...?! - spojrzał na mnie z wyrzutem.
- Pragniesz mnie, Kouki? - pochwyciłem jego podbródek, podziwiając orzechowe tęczówki.
- T-Tak...
- Kochasz mnie? - po chwili namysłu chłopak uciekł wzrokiem w bok. Kiedy kiwnął nieśmiało głową, jego policzki, szyja i czubku uszu oblały się krwawym rumieńcem. Doskonale - szeroki uśmiech zawitał na mojej twarzy. - W takim razie unieś swoją bluzkę - brunet wykonał polecenie bez większego sprzeciwu. Zacząłem sunąć zręcznym językiem po jego nagiej skórze. Następnie skupiłem się na sutkach, które trącałem koniuszkiem oraz delikatnie skubałem zębami. Kouki z całej siły próbował powstrzymać zawstydzające dźwięki, które w niekontrolowany sposób wydostawały się z jego warg. Dłonią wyczułem twardość w spodenkach. On naprawdę... - myślałem zaintrygowany, ssąc drugi sutek.
- A-Aka...! Ha-Ach! - zawołał, niespodziewanie dochodząc. Odsunąłem się od niego i zsunąłem z jego bioder szorty wraz z bielizną. Przejechałem po jego długości dłonią.
- Niesamowite... - przypatrywałem się swoim lepkim palcom. - Poliż - kazałem, przysuwając rękę do jego warg. Na wpół świadomie Furihata rozwarł usta, do których wsunąłem swoje palce. Wyjąłem je dopiero, gdy były oblizane do czysta. - Jak smakujesz? Lepiej niż ja? - zapytałem z uśmiechem, wycierając dłonie w chusteczkę.
- N-Nie... - mruknął pod nosem i zarumienił się jeszcze bardziej.
- Na pewno? Po meczu się upewnimy. Na ten czas, trzymam kciuki za twoją drużynę, Furihata-kun. Nie zawiedź mnie - złożyłem krótki pocałunek na jego czole, po czym wyszedłem z szatni, dokładnie zamykając za sobą drzwi. Z dnia na dzień zaskakuje mnie coraz bardziej... Nie zamierzam go jeszcze porzucać. To dopiero początek naszej "zabawy"... - po holu, echem rozległ się mój głośny śmiech.
*****
Dzień dobry~! ^^
Spodziewaliście się tak szybkiego posta? Hehe... Widzicie, jak Was
PS Ciągle pracuję nad nowymi szotami z Shadowhunters ^^ Ostatnio za dużo siedziałam na Tumblr i naszła mnie wena na Malec'a, Jalec'a oraz Seblec'a... xD
Joleen :*
Ten rozdział trochę zrobił mi kisiel z mózgu, ale nie tylko w negatywnym sensie. Po tym co dzisiaj przeszłam przyda mi się trochę dobrego pisarstwa :)
OdpowiedzUsuńTylko jestem trochę zagubiona w pokręconych procesach myślowych Akashiego. Są przejrzyste, ale mój zniszczony matematyką mózg tego nie ogarnia ;-; Mam nadzieję, że w późniejszych rozdziałach uchylisz rąbka tajemnicy i zdradzisz zamiary Seijuurou ;)
I to opowiadanie będzie długie czy raczej krótkie? Zdążyłam się w nim zakochać i już boję się (nie uniknionego) końca :")
Znów mało ambitny komentarz, ale całą swoją energię pakuję w samokontrolę by nie zrobić czegoś destrukcyjnego w szkole :)))
Cieszę się, że mogłam Ci pomóc trochę się odstresować ^^ "Dobrego pisarstwa" ho ho... xD
UsuńZgadzam się :D Akashi jest trochę pokręcony ;p (a już zwłaszcza Bokushi...) Co do jego zamiarów, to są one bardzo proste - chronić Seijuurou przed kolejnym cierpieniem oraz żyć pełnią życia ^^ Nie ma to jak wolność!
Opowiadanie... będzie raczej krótkie. Przy dobrych wiatrach pojawi się 10 rozdziałów xd Jak już pewnie zauważyłaś, akcja toczy się raczej szybko i tempa nie zwolnię ;D
Bardzo mi miło! :D Dziękuję za komentarz i pozdrawiam cieplutko! ;*
Joleen :*
10 rozdziałów... Trochę szkoda, ale spodziewałam się tego, więc moje czarne serduszko nie roztłukło się w drobny mak, a jedynie pękło XD
UsuńCieszę się, że mój komentarz sprawił ci przyjemność ^^
Dziękuję i również pozdrawiam cieplutko :*
Ach Królowo. Szybko w istocie dałaś kolejnego posta:)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem dalej chociaż po prologu się zastanawiam, czy będą kolejne zgony i chyba się trochę obawiam....
Ale co tam! wezmę to na klatę, w końcu to od Ciebie :) MB
No staram się ;P
UsuńHmm... Nie powinnam, ale zdradzę, że zgony się pojawią ^^ Ale... Nie, one też będą dosyć drastyczne xD Gomene~
>///.///< D-Dziękuję... <3
Joleen :*