Opowiadanie yaoi- Tsukishima Kei x Yamaguchi Tadashi
Tsukishima Kei.
Tsukki.
Uczeń liceum Karasuno.
Zawodnik drużyny siatkówki.
Mój pierwszy, prawdziwy przyjaciel.
Moja pierwsza, prawdziwa miłość...
Czemu świat musi być taki trudny, niesprawiedliwy i stwarza tylko kolejne problemy? Z jakiego powodu muszę tak okropnie cierpieć? Dlaczego nie mogę wyznać mu co czuję?- Bo wiem doskonale, jak to się zakończy... a ja nie mogę pozwolić żeby zabrakło go w moim życiu. Tsukki jest zamknięty w sobie, arogancki, złośliwy, uparty i prawie nigdy nie uśmiecha się szczerze. Nie znosi obecności "głupich" ludzi wokół siebie. Pomimo swojego ciężkiego charakteru, posiada całkiem spore grono fanek i uznanie wśród nauczycieli. Tsukishima jest naprawdę mądry. Najmądrzejszy ze wszystkich, których znam. W sportach też radzi sobie świetnie. Stanowi jeden z czołowych filarów drużyny...
Dlatego też nie mam u niego żadnych szans. Jestem strasznie naiwny. Myślałem, że bycie jego najlepszym przyjacielem mi w zupełności wystarczy... Mimo wielu, bezcelowych starań, nie mogę wybić sobie z głowy Tsukishimy Kei'a.
Myślę o nim bezustannie. Gdy nie ma go przy mnie, zaczynam się zastanawiać co robi, jak się czuje, o czym myśli... Czasami pragnę zajrzeć mu do głowy. Z pewnością nie było tam żadnego miejsca dla mnie i mojego pałającego ognistym żarem uczucia...
Kiedyś wyobrażałem sobie jak Tsukki zareagowałby na moje wyznanie: blondyn spojrzałby na mnie i chwilę nic nie mówił, a następnie położyłby dłoń na moich włosach, uśmiechnął się ciepło, pochylił do mojego ucha i wyszeptał: "Ja też cię kocham, Tadashi". To mój sen, odwieczne marzenie. Jednak mam pojęcie, jak byłoby naprawdę: chłopak zmarszczyłby się, spojrzał na mnie swoim zimnym wzrokiem i rzucił słowem "obrzydliwe".
To właśnie jest rzeczywistość. Muszę ją zaakceptować... tylko nie potrafię. Nie kontroluję już własnego umysłu ani ciała. Na lekcjach i treningach... cały czas wpatruję się w przystojnego blondyna. Nie mogę oderwać od niego wzroku. Kiedy znajduje się blisko, cały się rumienię, gdy wracamy razem do domu, pragnę złapać go za rękę...
Jestem beznadziejny! Dlaczego musiałem zakochać się właśnie w nim?!- myślę przygryzając dolną wargę.
-...guchi. Yamaguchi.- słyszę czyjś głos. Unoszę wzrok i napotykam przepiękne, bursztynowe tęczówki zza szkieł okularów z czarnymi oprawkami. Serce wyrywa się z mojej piersi.
- T-Tsukki...!- rozpoznaję swojego przyjaciela.
- Ciszej, idioto.- karci mnie zawodnik drużyny Karasuno wsadzając ręce do kieszeni spodni szkolnego mundurka.
- Gomen, Tsukki. Zaskoczyłeś mnie...- tłumaczę odwracając od niego wzrok, aby uspokoić przyspieszony puls.
- Nieważne. Powiedz reszcie, że nie będzie mnie dziś na treningu.- informuje mnie chłopak i odchodzi kilka kroków dalej.
- Poczekaj! Źle się czujesz? Tsukki!!- wołam za nim. Kei przystaje i odwraca się w moją stronę.
- Tsk. Zamknij się, Yamaguchi. Nie. Po prostu nie mam dzisiaj ochoty na sport. Jeżeli będą się o mnie pytali, wymyśl coś.
- Tsukki...!- patrzę jak okularnik odchodzi zostawiając mnie samego na holu. Po lekcjach idę do szatni, nieco zmartwiony nieobecnością mojej ukrytej miłości.
- Dobry...- mruczę na powitanie i odstawiam swoją torbę na ławkę.
- Yamaguchi? Coś się stało? Gdzie Tsukishima? Nie jesteście razem?- pyta mnie Sugawara. Wzdycham ciężko.
- Źle się poczuł i poszedł do pielęgniarki.- kłamię i zdejmuję z ramion swój mundurek.
- Znowu? Ten gnojek...- warczy Tanaka zaciskając dłonie w pięści.
- Uspokój się, Ryuu. Młody to buntownik, jak my! Na pewno wróci.- uspokaja go Nishinoya.
- Dzień dobry! Już jesteśmy!- po kilku minutach do szatni wchodzi Kageyama razem z Hinatą.
- Cześć chłopaki. Przebierać się i na salę. Już niedługo mecz z Nekomą! Oznacza to tylko jedno- czas najwyższy się w końcu odegrać!- oznajmia kapitan.
- Tak jest!- salutują jednocześnie. Ukradkiem przyglądam się jak Shoyou się przebiera. Na nagim karku rudowłosego widnieje różowe znamię, na które czarnowłosy ukradkiem zerka z dziwnym uśmieszkiem na ustach. Heh... Spieszyło im się aż tak? Szczęściarze...- myślę podgryzając dolną wargę. Gdzie jesteś, Tsukki? Dlaczego cię tutaj nie ma? Tęsknię...
- Oy! Yamaguchi! Skup się!- woła do mnie Asahi. Chwilę później dostaję piłką prosto w tył głowy. Upadam z hukiem na podłogę.
- Nic ci nie jest?!- pyta mnie Nishinoya.
- Nie bujaj w obłokach tylko skup się na treningu!- rozkazuje Daichi.
- H-Hai! Przepraszam!- powoli podnoszę się z ziemi. Kątem oka dostrzegam za otwartymi na oścież drzwiami postać wysokiego blondyna w okularach i słuchawkami w uszach, przechadzającą się leniwie po holu. Moje serce się ściska. To przecież Tsukki!
- K-Kapitanie! Jednak słabo się czuję, mogę na chwilę wyjść się przewietrzyć?- Znowu kłamię... Coś czuję, że karma mnie dopadnie.
- Pewnie. Na pewno nic ci nie jest? Mam kogoś z tobą wysłać...?- odpowiada ciemnowłosy.
- Nie, nie! Naprawdę, nie trzeba!- biegnę ku wyjściu nie zważając na jego dalszą wypowiedź. Gdzie on mógł pójść...? Tsukki...- myślę rozglądając się na boki. Nagle zauważam lekko uchylone drzwi od kolejnej sali gimnastycznej. Bingo!- kiedy wchodzę do ciemnej, pustej sali, nikogo nie widzę. Dopiero po chwili zauważam znajomego chłopaka leżącego na stercie granatowych, równo ułożonych materaców treningowych.
- Tsukki...?- odzywam się cicho, niemal szeptem i podchodzę do niego niepewnie.
- Co tutaj robisz? Trening się skończył?- rozpoznaję jego głos.
- Jeszcze nie, ale... Co robisz?- pytam wdrapując się na drewniane drabinki. Kei leży na materacach z przymkniętymi oczami i słuchawkami w uszach.
- Odpoczywam.
- Właśnie widzę... Dlaczego tu jesteś?
- Biblioteka jest dzisiaj nieczynna. Poza tym, nie chcę jeszcze wracać do domu. Siedzenie samemu jest nudne...
- Tutaj też jesteś sam.- zauważam.
- Myślałem, że poczekam na ciebie aż skończysz trening i gdzieś się razem wybierzemy.- prawie dostaję zawału. Czuję motyle w brzuchu, ciepło na policzkach i dudnienie w piersi. Tsukki... Przestań... Nie wiesz do czego jestem zdolny...!
- Posuń się.- blondyn unosi lekko głowę, aby na mnie spojrzeć, a następnie przesuwa się na bok, robiąc mi miejsce. Wdrapuję się na materace i kładę na plecy obok wysokiego chłopaka. Zaczynam wpatrywać się w jego spokojną twarz.
- Czego słuchasz?
- Yirumy.- mówi nieco znużony.
- Tego pianisty?
- Tak.
- Daj mi słuchawkę... Proszę.- wiem, że Tsukki nie lubi, kiedy ktoś mu rozkazuje.
- Jesteś dzisiaj strasznie upierdliwy...- mruczy w odpowiedzi i ulega mojej prośbie. Po chwili, w moim lewym uchu zaczynam słyszeć muzykę klasyczną. Kolejne, piękne utwory bez zbędnych słów przemijają wraz z płynącym bez przerwy czasem.
- Co to za piosenka?- pytam zaciekawiony.
- "Love hurts".- Kei podaje mi tytuł. Sam mógłbym dopisać słowa do tego utworu. Ból. Niepewność. Strach. Ogromne, jednostronne uczucie... Nie zawsze wszystko układa się jak w bajkach czy filmach. To jest rzeczywistość. Żaden sen. Tylko... Dlaczego nie mógłby się spełnić? Dlaczego Tsukki miałby mi odmówić? Znamy się już parę dobrych lat...
Czy tak ciężko jest się w kimś zakochać...?- w jednej chwili zapominam o wszystkim. Liczy się tylko ten moment.
Chcę mu powiedzieć.
- Tsukki...- moje całe ciało drży z nerwów. Chłopak otwiera jedno oko i zerka na mnie.
- Cz-Czy... To znaczy... Etto...- Nie wiem nawet jak zacząć! Co mam zrobić?!
- No wyduś to z siebie...- warczy zniecierpliwiony Tsukishima.
- Lubisz mnie?- pytam wprost, czując rozlewający się rumieniec na moich piegowatych policzkach.
- Co ci znowu wpadło do głowy?- pyta zdziwiony blondyn.
- Po prostu odpowiedz! Proszę...!- zaciskam powieki.
Pragnę wiedzieć...
Kim dla ciebie jestem?
Ile dla ciebie znaczę?
- Jesteś moim... przyjacielem. Raczej nie mówi się tak o kimś, kogo nie lubisz.- tłumaczy Kei.
- A... nasi koledzy z drużyny? Hinata? Kageyama?
- Właśnie króla nie lubię najbardziej z nich wszystkich, a Hinata działa mi na nerwy...
- A ta dziewczyna... T-Tamta dziewczyna, która wczoraj wyznała ci miłość?- Odmówiłeś jej? Proszę... Powiedz, że jej odmówiłeś!
- Nie cierpię takich dziewczyn... Ich uczucie jest takie płytkie. Wcale mnie nie znają, a już rozmyślają nad randkowaniem i chodzeniem.- prycha w odpowiedzi. Kamień z serca! Możesz to zrobić, Tadashi!
- Tsukki... Kochałeś kiedyś jakąś dziewczynę?- Skąd mam odwagę by o to wszystko pytać?
- O co ci chodzi, Yamaguchi?- syczy zirytowany tym nagłym wywiadem okularnik.
- Ja... Ja chyba się zakochałem...- wyznaję. Serce podchodzi mi do gardła. Cały się trzęsę. Masz jeszcze szansę, aby się wycofać. Nie rób tego! Oszalałeś, Tadashi?!- słyszę konający głos rozsądku w mojej głowie.
- Tak? Dobrze dla ciebie...- mówi niewzruszony blondyn.
- Nie. Wcale nie.- Dlaczego nie potrafisz czytać mi w myślach? Dlaczego niczego nie widzisz?
- Więc co jest nie tak? Jest brzydka? Ma krzywe nogi? A może ma już kogoś-?
- T-To... chłopak.- Cisza. Przez długą chwilę milczymy oboje. Słychać jedynie moje wyrywające się z piersi serce i donośne skrzeczenie wron na zewnątrz. Za oknami robi się naprawdę ciemno, a żółty księżyc w pełni już od dawna urzęduje na bezchmurnym, gwieździstym niebie.
- Ro-Rozumiem...- słyszę jego zmieszany głos. Nie obrzydziłem go tym? Nie skomentuje tego tak jak zawsze?
- N-Nie czujesz do mnie obrzydzenia...?- dziwię się.
- To przecież nie tak, że zakochałeś się we mnie!- mówi z automatu z udawanym uśmiechem na ustach. Kiedy nasze spojrzenia się spotykają, sztuczny uśmieszek od razu znika z jego twarzy. Jest w kompletnym szoku.
- Wychodzę. Nie wracamy dziś razem.- blondyn zabiera swoje rzeczy i zeskakuje ze sterty materaców.
- Tsukki! Proszę...!- wołam za nim.
- Zostaw mnie, Yamaguchi! Nie idź za mną, bo inaczej skopię ci tyłek!- krzyczy i wychodzi z trzaskiem drzwi.
Boli. Tak cholernie boli. Co mam zrobić?
- Jestem skończonym idiotą...- chowam twarz mokrą od łez w moje drżące dłonie.
***
- Tadashi...? Co się dzieje?! Nic ci nie jest?- kiedy wchodzę do domu matka spogląda na mnie przerażona i zmartwiona.
- P-Pokłóciłem się z przyjacielem...- mówię ścierając wilgotne ślady z policzków rękawami czarnej bluzy Karasuno, którą mam na sobie.
- Z Tsukishimą-kunem? To dosyć nietypowe. Zawsze się dogadujecie...
- Nie tym razem. To wszystko przeze mnie... Idę do siebie, mamo. Dobranoc.- informuję ją i odchodzę. Kiedy trafiam do mojego słodkiego azylu, odkładam swoją torbę na podłogę i kładę się na łóżko. Nieumyślnie, znowu zaczynam płakać. Odechciewa mi się żyć... Co mnie podkusiło? Przecież wiedziałem od początku, co się stanie...- nagle słyszę ciche wibracje mojego telefonu w torbie. Mam dość. Zostawcie mnie...- czuję się strasznie senny.
Tsukki...
***
Kiedy otwieram oczy, czuję przyjemne ciepło na skórze. Przecieram powieki przyzwyczajając je do panujących w pokoju egipskich ciemności. Próbuję odnaleźć telefon, zegarek, cokolwiek aby sprawdzić godzinę. Moje palce wyczuwają coś miękkiego, potem ciepłego i w końcu... plastikowego?
- Połamiesz mi okulary!- słyszę niezadowolony pomruk.
- Jezu...!- krzyczę przestraszony. Kiedy zapalam lampkę nocną, moim oczom ukazuje się Tsukishima, który leży tuż obok mnie (w moim własnym łóżku!!).
- Co tu robisz?!- wołam zdumiony.
- Ciszej, idioto!- ucisza mnie chłopak poprawiając okulary. Siadam spokojnie i obserwuję swojego przyjaciela. Co on tutaj robi?! Czy to kolejny sen?
- Przyszedłem parę minut po twoim powrocie do domu. Twoja matka mnie wpuściła. Kiedy odwiedziłem twój pokój, byłeś już nieprzytomny. W związku z późną i "niezwykle niebezpieczną" porą, twoja mama kazała mi zostać na noc.- wyjaśnia zawodnik drużyny Karasuno.
- No okej, okej! Rozumiem, ale dlaczego tu jesteś? Przecież po tym wszystkim...!
- Yamaguchi. Jesteś moim jedynym, pieprzonym przyjacielem. Jedyną osobą z zewnątrz jakiej kiedykolwiek zaufałem i nie mam zamiaru pozwolić ci żebyś mnie w ten sposób zostawił.- w bursztynowych oczach widzę stanowczość i złość.
- To niemiłe z twojej strony Tsukki... Zachowujesz się egoistycznie...- wypominam mu zerkając na boki.
- Tak? Ja jestem egoistą? A kto wyznaje mi miłość ni z tego, ni z owego i przekreśla naszą przyjaźń dla jakiegoś pustego zauroczenia...?!- wymierzam mu policzek. C-C-Co ja robię?! Czy ja właśnie uderzyłem Tsukkiego?!
- Wcale nie jest puste! Sam jesteś pusty! Nic nie rozumiesz! Nic! Zakochałem się w tobie o wiele, wiele wcześniej, tylko niczego nie zauważyłeś!- zaprzeczam czując narastający uścisk w piersi i pieczenie w oczach.
- Więc dlaczego nie powiedziałeś mi tego wcześniej?!- widzę jak jego prawy policzek zaczyna ciemnieć.
- Ukrywałem moje uczucia, żebyś mnie nie znienawidził, ty idioto! Bałem się, że cię stracę...!- mój głos się załamuje, a po policzkach płyną moje gorzkie łzy.
Dosyć... Nie potrafię tego wytrzymać...
- Yamaguchi...- szepcze blondyn i dotyka mojej twarzy swoją szczupłą dłonią. Kciukiem ściera mokry ślad tuż pod moim lewym okiem. Skóra łaskocze mnie tam, gdzie Tsukki mnie dotyka.
Chcę więcej...
- Prze-Przestań... Nie dotykaj mnie...- proszę odwracając od niego twarz.
- Nie zostawię cię, ale ty nie zostawiaj mnie. Yamaguchi... potrzebuję cię.- Kei opiera swoje czoło o moje ramię.
- Tsukki...? Co się dzieje?- pytam marszcząc lekko brwi. Coś jest nie tak... Tsukki dziwnie się zachowuje.
- Moi rodzice... rozwodzą się.- Zamieram. Już wszystko rozumiem.
- T-Tsukki...
- Już nie mogę tam wytrzymać. Ciągle się kłócą. Podsłuchałem rozmowę mojej matki z Akiteru. Podobno chcieli się rozwieść już wcześniej, tylko martwili się o mnie. Chcieli poczekać do moich osiemnastych urodzin. Rozumiesz to? Te wszystkie wyjazdy ojca, delegacje z pracy... To wszystko było zwykłym kłamstwem! Porzucił nas, a moja matka okłamywała mnie cały ten czas!
- Boże, Tsukki...- Co mogę mu powiedzieć? Jak go pocieszyć? W jaki sposób pokazać, że jestem tu tylko dla niego...?
- Wiem. Cieszę się, że mogę ci o tym wszystkim opowiedzieć. Wiedziałem, że jako jedyny mnie zrozumiesz...- chłopak oplata swoje długie ręce wokół mojego ciała.
- Potrzebuję cię... Tadashi. Nie zostawiaj mnie. Nie... teraz.- On... drży? Moment. Czy Tsukki właśnie nazwał mnie po imieniu?! Nieważne... Teraz nic się nie liczy. Nie ja. Nie moje pokręcone uczucia. Tylko...
- Kei.- szepczę i przytulam go do siebie. Po raz pierwszy Tsukishima otwiera się przede mną. Opowiada o swoich zranionych uczuciach, smutkach, żalach, a ja słucham go, trzymam w objęciach i wspieram. Nigdy go nie opuszczę. Jest dla mnie najważniejszy.
- Tadashi... nie wiem czy mogę odwzajemnić twoje uczucie. Wybacz mi, że wtedy uciekłem jak zwykły tchórz. Bałem się. Nie wiedziałem co zrobić. Dopiero później się otrząsnąłem i tutaj przyszedłem...
- W porządku, Tsu-Kei. Dziękuję ci za twoją szczerość. Doceniam to.- odpowiadam z uśmiechem.
- Zaskoczyłeś mnie tym wyznaniem... A ja... nie znam się na miłości. Więc... może mógłbyś... Tsk. Jak to powiedzieć...? Może opowiedz mi... Kiedy się we mnie zakochałeś?
- To była miłość od pierwszego wejrzenia.- mówię z dumą.
- Wal się... Mów szczerze.- mruczy chłopak poprawiając swoje okulary.
- Ale to jest prawda, Kei. Kocham cię od momentu, kiedy zobaczyłem cię w tamtym parku i mnie uratowałeś. To był pierwszy raz, gdy ktoś stanął w mojej obronie w taki... uniwersalny sposób. Nie zrobiłeś tego jak wszyscy inni. Chciałeś zwrócić moją uwagę, że jestem słaby i muszę stać się silniejszy. Byłeś moim prawdziwym idolem... Najlepszym przyjacielem na całej ziemi. Mimo tego, że byliśmy wtedy jeszcze dziećmi... czułem między nami pewną nierozrywalną więź. Nie mogłem jeszcze określić tego uczucia, ale potem zdałem sobie sprawę, że najlepszego przyjaciela nie chce się pocałować ani trzymać za rękę...
- Masz... rację.- przytakuje lekko zarumieniony Tsukishima.
- Pod tą twardą skorupą obojętności... poznałem prawdziwego Tsukkiego. Moją bratnią duszę, z którą zawsze mogę porozmawiać, która mi pomoże, która nigdy mnie nie zdradzi... Jesteś wspaniały, Kei. Wiele dziewczyn też już to zauważyło, ale... nie chcę żebyś umawiał się z kimś innym.- O Boże... Nie powiedziałem tego! Nie, nie, nie, nie, nie!!
- T-To znaczy...! Chcę żebyś umawiał się z kimś wartym twojej uwagi i...- próbuję zatuszować swoją zawstydzającą wypowiedź.
- Mówisz o sobie, Tadashi?- okularnik posyła mi swój zadziorny uśmieszek.
- N-Nie! Ja... nie jestem taki jak ty. Jestem kiepski w sportach, idzie mi gorzej z matematyki i chemii, jestem dosyć niski i jeszcze te piegi...
- Tadashi. Ucisz się. To wszystko brednie. Jesteś przemiłą i inteligentną osobą. Zawsze się starasz, walczysz do końca, nie odpuszczasz... Lubię to w tobie. Zawsze cię podziwiałem za ten hart ducha i upór. Sam nigdy nie mogłem przezwyciężyć własnego strachu oraz słabości związanych z drużyną i moim bratem. Jedynie ty potrafiłeś otworzyć mi oczy... Tylko dzięki tobie jestem tu i teraz. A co do piegów, to ani mi się waż je obrażać, jasne? Jeśli ich nie chcesz, to mi je oddaj.- czuję jak policzki mnie palą. Nie wierzę, że to powiedział...! Cholera... Pragnę go pocałować.
- Tadashi...?- blondyn napotyka mój wzrok.
- N-Nie zbliżaj się tak...!- wołam zawstydzony, gdy Tsukishima przysuwa się w moim kierunku.
- Heeh... Co się dzieje?
- P-Po prostu potrzebuję t-trochę przestrzeni...- łapię za jego ramiona i odsuwam od siebie.
- Przestań chrzanić.- w pewnej chwili chłopak chwyta mnie za nadgarstek i przyciąga w swoją stronę. W efekcie ląduję na jego kolanach.
- T-Tsukki...!
- Tadashi.- czuję miękki dotyk na wargach. Tsukki... on...! To niemożliwe!- myślę gorączkowo.
- Tadashi... Zazwyczaj jak dwoje ludzi się całuje, to zamykają oczy.- mówi mi cicho do ucha.
- Tsukki...- mam prawdziwy mętlik w głowie.
- Mów mi po imieniu.- prosi Tsukishima.
- K-Kei.- ulegam mu.
- Lepiej.- odpowiada i ponownie złącza nasze usta. Tym razem przymykam powieki oraz poddaję się słodkiej przyjemności. Kei tak wspaniale całuje... Zapominam jak oddychać.
- Haa...- nabieram powietrza do płuc przez usta, a przyjaciel zdejmuje okulary i odstawia je na etażerkę. Następnie blondyn wykorzystuje okazje oraz wsuwa swój język do moich rozwartych ust.
- Mmm...!- mruczę zaskoczony. Czuję jak jego ciepły język bada wnętrze moich warg oraz trąca mój język, abym dołączył się do niewinnej pieszczoty.
Gorąco.
- K-Kei...- wzdycham, a on obcałowuje moją żuchwę. Jego chłodne dłonie pozbawiają mnie bluzy, unoszą białą koszulkę i dotykają moich nagich pleców.
- Zdejmij to.- rozkazuje niskim, lekko zachrypniętym głosem. W jego oczach błyszczą dwie, złote iskry pożądania. Kiwam głową i unoszę ręce w górę. Chłopak pomaga mi zdjąć ubranie. Potem całuje zagłębienie mojej szyi oraz obojczyk.
- Kei...!- wołam, gdy dotyka palcami moich sutków. Przez całe moje ciało przechodzi dreszcz.
- Czujesz to...?- pyta nieco zdziwiony.
- T-Tak... Czuję.- jęczę przymykając powieki. Co ja robię? Nie powinniśmy tego robić! Zgłupiałem do reszty?!- nagle czuję coś wilgotnego na moim sutku. Spoglądam ze zdumieniem na Tsukkiego, który podgryza moje wisienki.
- N-Nie... Ah!- nie mogę się powstrzymać.
Jestem słaby.
- Boli?- pyta mnie. Nasze oczy się spotykają.
- T-To nie tak...- mruczę zawstydzony. Na ustach blondyna pojawia się uśmiech.
- Rozumiem...- mówi i znowu zaczyna całować mój tors.
Jesteś niesprawiedliwy.
- Kei... Haah...- podgryzam dolną wargę, aby nie wydać kolejnych, dziwnych dźwięków.
- Przestań to robić.
- C-Co...?- mrugam kilkakrotnie.
- Chcę cię usłyszeć... Tadashi.- blondyn sięga do paska moich spodni.
- K-Kei...!- wołam łapiąc go za nadgarstek.
- Tadashi. Poddaj się.- Tak... Tak! Boże, Kei...!
- Nnn... Nie.- sprzeciwiam się, a mój przyjaciel wgryza się w moją szyję, znacząc mnie.
Jestem twój.
Tasukishima patrzy na mnie swoimi hipnotyzującymi oczami.
- Zawsze walczysz do końca, co?- uśmiecha się szeroko.
- Sam twierdziłeś, że to zaleta...- po chwili oboje wybuchamy śmiechem. Gdy się uspokajamy, Kei pochyla się nade mną i całuje moje wargi z niezwykłą delikatnością oraz czułością.
- Dlaczego znowu płaczesz?- pyta przyglądając się mojej twarzy. Nie "znowu", Kei. To moje pierwsze łzy... pełne szczęścia.
- Bo cię kocham, idioto.- przytulam do siebie blondyna.
Jesteś mój.
***
Nastaje ranek. Wyłączam irytujący budzik przy mojej głowie i przeciągam się. Zerkam ukradkiem na chłopaka obok mnie. Widok spokojnego Tsukkiego, pogrążonego we śnie... O nic więcej nie mogę poprosić.- z uśmiechem zbliżam się do jego twarzy i składam krótki pocałunek na policzku okularnika.
- Dzień dobry... Kei.- szepczę najciszej jak potrafię.
- Ładnie to tak atakować śpiącego z samego rana?- słyszę głos Tsukishimy.
- Ty nie śpi-Ah!- blondyn powala mnie na poduszki i spogląda prosto w oczy.
- Myślałeś, że tylko tobie przypada zaszczyt oglądania śpiącej twarzy swojego ukochanego?- mój puls znacznie przyspiesza...
- Czyli nie tylko ja mam swojego ukochanego...?- upewniam się wpatrując w błyszczące, bursztynowe tęczówki.
- Nie. Już nie.- odpowiada Kei i pochyla się, aby pocałować mnie w usta.
Całą swoją młodość ci oddaję,
Twoja miłość siły mi dodaje.
Żeby znaleźć się w naszym osobistym, słodkim
niebie.
*****
Witajcie Słodziaki~!
Trochę czasu mnie tu nie było... Ha ha haaa...
Nic na to nie poradzę! ;_; W tym tygodniu były matury próbne! (jak Wam poszło? Odnawiam grupę wsparcia! XD)
Wróćmy do głównego tematu- one-shot'a...
Zakochałam się w pairingu TsukiYama! *-* Jest nawet lepszy od KageHina! Mówię Wam! ^^ (czy historia Tsukkiego z 8 odcinka HQ!! nie była mega wzruszająca?! *^* O mało się nie rozbeczałam jak dziecko, a potem zalałam krwią z nosa mieszkania po rozmowie Tsukkiego z Tadashim! To było piękne! ;_;)
Sprawy organizacyjne: Na szóstego chciałabym Wam wstawić opowiadanko jakieś. Tak z okazji Mikołaja! ;D A co! Tak się zastanawiałam nad pewnymi wariantami: kolejny one-shot z TsukiYama
Skoro są to "sprawy organizacyjne" należałoby też wspomnieć o konkursie...
Kochani, powiem szczerze, że myślałam nad tym, czy się z tym wszystkim wyrobię. Jak widzicie na razie nie wyrabiam się praktycznie z niczym xd. Ale tak sobie pomyślałam, że zbliżają się moje ukochane święta
W Waszej pracy musi być narysowana postać wraz z akcentem świątecznym. Nie wymagam wiele, ale chociaż czerwoną czapeczkę z białym pomponem! Jeśli wybór postaci będzie dowolny
Tak więc, cieszcie się tym pięknym dniem oraz nowinami
Joleen :*