poniedziałek, 20 lutego 2017

Rozdział XLIX

„Lost in the Darkness”                           UWAGA+16!!!



- Słyszeliście? Kirstein został zamordowany! No co ty! Kiedy? Czy to dlatego piekarnia jest zamknięta? Ale kto mógł coś takiego zrobić? Czy my w ogóle jesteśmy tutaj bezpieczni? - szepty mieszkańców dochodziły do moich uszu i powodowały narastającą falę niepewności oraz strachu przed konsekwencjami.
- Eren... - usłyszałem zmartwiony głos. Spojrzałem w ciemne jak dwa węgle oczęta, przepełnione żalem i współczuciem.
- Nic mi nie jest, Mikasa. Chodźmy - mruknąłem, po czym ruszyłem w kierunku domu. - Mamo! Wróciliśmy! - zawołałem, zamykając za sobą drzwi.
- Jestem w kuchni! - odkrzyknęła kobieta. Zdjęliśmy z Mikasą buty oraz kurtki, a następnie poszliśmy do pomieszczenia, w którym siedziała matka razem z tajemniczym mężczyzną. Był odwrócony do nas tyłem, więc mogłem zauważyć jedynie kruczoczarne, krótko ścięte włosy oraz ciemnogranatowy mundur policyjny. Po moim ciele przeszedł zimny dreszcz, a serce zaczęło bić mi jak szalone. To koniec... Przyszli po mnie... - myślałem nerwowo. - Dzieci, idźcie na górę. Zawołam was, kiedy...
- Pani Jaeger - przerwał jej spokojny, melodyjny głos należący do nieznajomego - Chciałbym porozmawiać z pani dziećmi, jeśli można. Oboje byli tamtego dnia poza domem, możliwe więc, że byli dosyć sprytni, by zauważyć coś niepokojącego - wyjaśnił, po czym wstał i zwrócił się w naszym kierunku. Moją uwagę od razu przykuły piękne, kobaltowe tęczówki. Jeszcze nigdy wcześniej nie widziałem nikogo z tak niesamowitymi oczami... - nie mogłem oderwać od nich wzroku.
Otaczała go taka tajemnicza i ponura aura... Zupełnie inna od znanych mi ludzi. Miał w sobie coś... niezwykłego. Miałem cichą nadzieję, że nie zrobi nam krzywdy i będę mógł go lepiej poznać.
- T-To jest pan komendant Rivaille Ackerman - przedstawiła go szatynka. Czarnowłosy ukląkł przy nas, spoglądając to na mnie, to na Mikasę.
- Razem z moimi partnerami prowadzę śledztwo dotyczące morderstwa waszego sąsiada, pana Kirsteina - wyjaśnił - Nie mam zamiaru zabierać wam wiele czasu. Po prostu chcę się dowiedzieć, co się tutaj wydarzyło.
- Dlaczego? - zapytałem bez zastanowienia.
- Słucham? - zmarszczył lekko swoje brwi.
- Dlaczego chce pan dociec prawdy? Nikt inny tego wcześniej nie robił. Wszyscy mieli gdzieś leżące na ulicy trupy, dopóki nie zaczęły gnić...
- Eren! - syknęła na mnie zmieszana matka.
- ... kiedy komuś działa się krzywda, nikt nie próbował wyruszyć jej na ratunek...
- Synku! - kobieta dała mi kolejne ostrzeżenie.
- ... brakuje tutaj porządku jak nigdzie indziej. Nikt nie czuje się bezpiecznie i w najbliższej przyszłości to się nie zmieni. Więc na co pana starania? - zacząłem mierzyć się z nim wzrokiem.
- Jesteś bystrzejszy niż większość ludzi, jakich spotkałem... chłopcze - stwierdził z błyskiem w przenikliwych oczach.
- Jestem Eren. Eren Jaeger - przedstawiłem się dumnie.
- Dobrze, Eren. Powiem ci dlaczego tutaj jestem. Wyobraź sobie, że też wychowałem się w tym plugawym mieście i również nie miałem za grosz szczęścia. Dlatego, gdy byłem mniej więcej w twoim wieku poprzysiągłem sobie wraz z moimi przyjaciółmi, że jak odrobinę dorośniemy, zakończymy tę farsę raz na zawsze. Nie mamy zamiaru się opieprzać jak reszta ze straży. Chcemy pomóc, lecz sami nie zdołamy zrobić tego, co powinno zostać już od dawna zrobione - z niewiadomego powodu zacząłem mu wierzyć. Dobrze patrzyło mu z oczu, był młody i nie brakowało mu zapału. Pragnął zemsty za uczynione mu krzywdy. Tak samo jak ja...
- Jeśli mówi pan komendant prawdę...
- Proszę, mów mi Levi, partnerze - mężczyzna wyciągnął w moją stronę dłoń. Zaskoczył mnie tym. Partnerze... Jestem częścią jego planu. Mogę im pomóc! - uścisnąłem jego rękę i uśmiechnąłem się promiennie.
- Ja... Ja też nie mogę siedzieć bezczynnie i patrzeć na to, co dzieje się dookoła! Proszę pozwolić mi ze sobą iść, pracować, pomagać...!
- Jesteś pierwszą osobą jaka wyraża jakąkolwiek chęć działania. Masz dopiero osiem lat, a przewyższasz rozumem i honorem dorosłych ludzi... - skomentował z podziwem. - Dobrze więc. Działaj razem ze mną. Szpieguj dla mnie, mów mi o wszystkim, co twoje młode oczy wypatrzą w tłumie...
- Tak jest! - zasalutowałem. Czarnowłosy zamrugał kilkakrotnie, po czym kąciki jego ust lekko się uniosły. Poczułem z nim jakąś dziwną więź. Dopiero co go poznałem, a już potrafiłem mu w pełni zaufać. Może dlatego, że tylko on rozumiał, co czułem? Niesprawiedliwość, niegodziwość, nienawiść... Wszystkie te uczucia przytłaczały mnie i dusiły. Nie mogłem tego dłużej znieść. Widocznie on także... Ktoś taki nie mógł być jednym ze złych. Ktoś taki zasługiwał na miano prawdziwego bohatera.

***

Powoli uniosłem ciężkie powieki. Głowa mi pękała, a ciało było obolałe i bezwładne. Jednak w tamtym momencie nie to mnie najbardziej poruszyło. Levi... Ja naprawdę poznałem go wcześniej. O wiele wcześniej. To była jego pierwsza sprawa... Nasze pierwsze spotkanie. Choć miał dobre chęci, nie udało mu się zaprowadzić porządku. Kiedy z nim rozmawiałem podczas kolacji... opowiadał mi o tym. Zawiódł i postanowił wyjechać, żeby stać się silniejszym... Ale co było ze mną? Wydawało mi się, że mu na mnie w jakimś stopniu zależało... Miałem być jego oczami i uszami. Tak zacięcie razem współpracowaliśmy. A potem... Co było potem? Co się wydarzyło? Muszę się dowiedzieć...
- Och! Obudziłeś się? - uniosłem wzrok i zobaczyłem nieznajomego, chudego mężczyznę w czarnej, skórzanej kurtce i czarnej obroży z ćwiekami na szyi. Miał kolorowy irokez na głowie, tunele w uszach oraz piercing w brwi, nosie, dolnej wardze, policzkach... Na jego widok przeszedł mnie zimny dreszcz. Kolejny świr... - Ładnie to tak sobie ucinać drzemki w środku zabawy? Nie sądzę! - nagle chwycił za moje włosy i pociągnął za nie, by zmusić mnie abym usiadł. - A teraz powiedz, śniło ci się coś dobrego? Mam nadzieję, że pewne cyferki! Jest ich tylko dziesięć. Podaj je, a będziesz mógł dalej spać - uśmiechnął się szeroko, jakby szaleńczo.
- N-Nie znam ich. Nie pamiętam... - powiedziałem cicho.
- Buu! Zła odpowiedź! - zauważyłem, jak zza paska spodni wyjął sztylet. Ogarnęła mnie panika. - Chciałem połamać ci kości, ale szef już to sobie zarezerwował. Trzeba było być szybszym... - westchnął wyraźnie zawiedziony. - Pozostało mi głupie cięcie... Jak w salonie fryzjerskim! Wiesz, jak ostatnio byłem podciąć końcówki, to jedna kurwa prawie obcięła mi ucho! - zaczął się głośno śmiać - Myślałem, że zabiję szmatę! Na serio! Ale zapłaciła za swoje. A raczej jej debilna rodzinka... - parsknął, wymachując nożem przed moją twarzą - A ty masz jakąś rodzinę, mały?
- N-Nie - przełknąłem nerwowo ślinę, nie spuszczając wzroku z broni.
- Buu! Znowu zła odpowiedź! - przysunął mi chłodne ostrze do policzka. - Została jeszcze ta blondyneczka, co się bawiła w detektywa!
- A-Armin... - uświadomiłem sobie.
- No właśnie, to ta! Pamiętam ją jak dziś! - wymruczał i przejechał koniuszkiem języka po swoim ostrzu. - Pamiętam jak jęczała pode mną i rżała jak zarzynana świnia, kiedy ją biliśmy i na zmianę gwałciliśmy. To była dopiero zabawa!
- C-Co...? - zrobiłem wielkie oczy i rozdziawiłem w szoku usta.
- Nie zwierzał ci się, jak się świetnie zaciskał? Ha! To urodzona dupa do ruchania! Piszczał zupełnie jak dziewczyna! - ponownie się roześmiał - Powtarzał jak najęty: "Nie! Błagam! Zostawcie mnie! Mikasa! Eren! Nie! Eren! Eren! Ereeen~!" - oczami wyobraźni widziałem, jak posiniaczony, bezsilny blondyn leżał na ziemi, otoczony z każdej strony obcymi ludźmi, którzy się nad nim znęcali. Słyszałem każdy krzyk, wołanie, płacz, odgłosy bicia i szydercze śmiechy. Widziałem, jak po chuderlawym, drżącym ciele spływały coraz to kolejne słone łzy, które łączyły się wraz z krwią, wypływającą ze świeżych ran. Aż w pewnym momencie chłopak przestał się poruszać. Nie odezwał się słowem oraz ani drgnął... Mężczyźni z czasem stracili nim zainteresowanie i po prostu go porzucili, myśląc, że nie żył. Lecz on leżał tam nagi, zziębnięty i wykorzystany do granic możliwości. Zostało po nim jedynie ciało, które stało się pustą powłoką, wpatrującą się w nocne niebo. Nie próbował się ratować, bo dla niego nie było już żadnego ratunku. Zamknął się w sobie i... czekał na ulgę, śmierć...
- Niby swoje wycierpiał, ale moim zdaniem nawet mu się podobało! - zaśmiał się, a ja rzuciłem się w jego kierunku. Niestety zapomniałem o oplatających mnie łańcuchach... - Oho! Czyżbym nacisnął nie ten przycisk, co powinienem? Pewnie musi ci być przykro z jego powodu. Jednak ostatnio słyszałem, że nieźle sobie radził. Trafił do tej pieprzonej gnidy z policji, żył sobie w jego pałacyku, chodził do prywatnej budy... Żyć nie umierać!
- Zamknij się! - warknąłem, piorunując go wzrokiem.
- Jak to? Nie mam racji? - przekrzywił lekko głowę na bok.
- Nic nie rozumiesz! Nie wiesz jak to jest! To, co on przeżył...!
- A ty wiesz? - zapytał, mrużąc zielone, kocie oczy. - Pozostawiłeś swoich najlepszych przyjaciół na śmierć. Ta mała była z nami wiele pieprzonych tygodni. Trzymaliśmy ją tutaj tylko ze względu na ciebie! Chcieliśmy cię tutaj kurwa jakoś zwabić, a ty nigdy po nią nie przyjechałeś, jebany wymoczku! - z prędkością światła, mężczyzna przejechał ostrzem po moim policzku.
- Ach! - syknąłem z bólu, czując jak krew zaczęła spływać po mojej żuchwie i szyi.
- A teraz, kiedy już zdechła niczym bezpański pies, ratując ci dupsko... Nie sądzisz, że czas to zakończyć? A może lubisz jak wszyscy twoi bliscy umierają, co?
- Zamknij się wreszcie! - wrzasnąłem na skraju wytrzymania. - Jak mam się z tego cieszyć?! Gdybym pamiętał, że zabrałem wam jakiś szyfr, już dawno bym go wam oddał! Ale nie pamiętam... - po moich policzkach zaczęły spływać łzy - Niczego nie pamiętam. Nie mam cholernego pojęcia... - łkałem cicho.
- Kiepska sprawa, ale mało mnie to obchodzi - prychnął i podniósł się do góry. - Udało nam się ciebie złapać i przysięgam ci, że żywego cię nie oddamy - obiecał z płomieniami w szmaragdowych oczach. Chwilę później usłyszałem pukanie w metalowe drzwi. Spojrzałem na mojego oprawcę, który uśmiechnął się tajemniczo. - No cóż, mam nadzieję, że jesteś gotowy na następną atrakcję. Jest naprawdę dobra - zachichotał, po czym podszedł do drzwi, które otworzył na oścież. Do pomieszczenia wszedł zamaskowany mężczyzna z nieprzytomnym chłopakiem na rękach. - Postaw go przy tamtej ścianie i porządnie skuj - rozkazał, zapalając papierosa. Nieznajomy wykonał jego polecenie. Kiedy ponownie spojrzałem na nowego więźnia, pomyślałem, że znajdowałem się w najgorszym, możliwym koszmarze. Ujrzałem blondyna w białej, poszarpanej koszuli oraz czarnych, przetartych spodniach. Od czoła po policzek zauważyłem ciągnący się ślad zaschłej krwi...
- Ar-Armin...? - wyszeptałem oniemiały z przerażenia.



*****

Doberek~ (^-^)/


Moje feryjki się niestety skończyły, ale postanowiłam jeszcze dokończyć i wstawić Wam kolejny rozdzialik tościka, żebyście mieli co pochrupać :3

No to teraz jeszcze zakończenie i epilog... *ociera czoło z potu* Trzymajcie za mnie kciuki na studiach i w pisaniu~ :)

PS Spodobał Wam się kolejny, mroczny charakterek? ^-^


Joleen :*

10 komentarzy:

  1. Hej Joleen :*
    Rozdział świetny, jeszcze tylko epolog, ale ja będę za tą serią tesknić :c
    Joleen, wiem że masz dużo na głowie, ale czy mogłabyś napisać one-shota z anime "Free" z paringu Haruka i Rin
    To taki mój pomysł ^^

    Pozdrawiam :*
    Hedvig :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzień dobry, Hedvig ^-^

      Dziękuję bardzo ♡ Cieszę się, że tak przywiązałaś się do tego opka :D Polecam przeczytać Losta jeszcze raz (jak go w pełni poprawię), ponieważ nastąpi parę ważnych zmian w fabule :)

      Oj mam, mam teraz duuużo na głowie xd Ale i tak w międzyczasie piszę ^^ Niestety mam złą wiadomość. Nie lubię Haru. Bardzo... Kiedyś ktoś pytał mnie o ten ship, ale zamiast Harurin napisałam Sourin xD Niestety to nie mój ship, więc pisać o nim w przyszłości nie zamierzam. Przykro mi ;-;

      Dziękuję za koment i pozdrawiam cieplusio~! ;)


      Joleen :*

      Usuń
  2. Eren, to nie twoja wina, że nic nie pamiętasz...
    Ale co... Jak to? Armin? Czemu go nie pilnowali? Gdzie Erwin i Levi? 😨
    Epilog mam nadzieję, że będzie dłuższy 😝

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem! Tak bo 5 nad ranem to najlepszy moment do komentowania rozdziału xD Nie moja wina, że się obudziłam i spać nie mogę xD Tego ile do końća zostało nie skomentuję ponieważ jestem zbyt zmęczona. Uprzedzam, że mogą też pojawić się błędy więc sorka jakby co. Tak więc zaczynam! Rozdział mega! Humorek pana z irokezem normalnie najsuper! Może jestem dziwna (znaczy to wiem na pewno), ale polubiłam tego ziomka ze sztyletem. No, ale jak mówiłam lubię psycholi. Szkoda, że nie miał nożyczek... Wtedy to normalnie bym go pokochała! xD No, ale tak. BOZIUUUU! To jak Erę spotkał tego nerwusa pierwszy raz... Ooooooooooo <3 Normalnie się rozpływam. To było takie urocze! Tak jak jestem zmęczona jaram się takimi bzdetami dużo bardziej. Elo Amiś! Jak miło, że wpadłeś! Dawno się gadzie nie widzieliśmy xD Powiem tak. Armin, Levi i Erwin to idioci xD Czemu? To chyba kurde oczywiste, że próbowaliby odzyskać nie tylko jednego dzieciaka, ale dwóch. Czy tak ciężko było im użyć mózgu (albo tego co mają w głowie)? Jeszcze Armina zrozumiem. No kurde... Biedaczysko się nacierpiało i w ogóle. Ale te dwa pacany z policji? Chyba, że... Dali mu jakiś nadajnik i sami go w ich ręce jakoś oddali żeby wytropić Ereła. Ejjj... A to to dobre takie. Dlaczego zawsze jak komentuję mam fajne pomysły, a jak przychodzi co do czego to kupa? Eh... Mniejsza z tym xD Zastanówmy się czy mam jakieś nowe chore wizje przyszłości... Kurde... Coś się załączyć nie chcą. Jedyna jaką mam to to że na oczach naszego domowego idioty Ereła będą katować, torturować i robić inne rzeczy Arminowi. Ogólnie mam wrażenie, że jak Levi już się pojawi żeby ich ocalić (chociaż mam sporo wątpliwości... hehe) to będzie pan pedancik nieźle wkurwiony i zrobi krwawy mord. W sumie nie ważne kto ważne żeby był krwawy mord, bo przecież krwawy mord taki fajny! Zwłaszcza jak ma się pod ręką nożyczki xD No, ale ja spadam spać dalej. Może zasnę xD
    Do następnego!
    Papa!
    AsiaAri <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Asiulku... wyczuwam pisarską duszę! :D No normalnie długość Twoich komentów mnie zaskakuje!

      Pan irokez przy pisaniu tak bardzo mi się spodobał, że nawet wpadłam na pomysł, żeby napisać o nim osobną, jednorozdziałową historyjkę :3 (chcielibyście?)

      Miłość od przedszkola xD Szkoda tylko, iż Erę nie przewidział, że Levi to prawdziwy pan Grey! XD

      Przyznaję, Levi i Erwin mieli dosyć słaby zapłon, żeby połączyć fakty, ale Eren... kto mu pozwolił wychodzić z Mikasą bez pozwolenia?! >.<

      Z tym nadajnikiem to może nie miał go przy sobie Armin, ale ktoś inny... ;p

      Krwawe mordy? Proszę bardzo! :D Nie wiedziałam, że jest tutaj tyle fanów rozlewu krwi ;)

      Pozdrawiam~! ^-^


      Joleen :*

      Usuń
  4. O w mordę... MB
    ps. Królowo trzymam kciuki

    OdpowiedzUsuń
  5. Powtórzę słowa Asi! "W sumie nie ważne kto, ważne, żeby był krwawy mord, bo przecież krwawy mord taki fajny!" :D

    Wegi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wegi kochana, jakież mordercze instynkty u Ciebie! :) MB

      Usuń
  6. ����ale chyba nie zrezygnujesz z ereri

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może tak, może nie...

      Kto to wie? Kto to wie...


      Joleen :*

      Usuń