Merry Kurisumasu! Soshite… Happy New Year!
Część III
* Opowiadanie powiązane
z serią “Dark Knight”. Zapraszam do czytania!! *
Dwudziesty
czwarty grudnia. Nadszedł czas świątecznej kolacji u Erena i Leviego w
mieszkaniu. Do tego czasu, apartament był wysprzątany na błysk i udekorowany na
specjalną okazję. Mikasa i Armin mieli przyjść na osiemnastą. Rivaille i jego
ukochany zaczęli się ubierać.
-
Leeevi! Widziałeś gdzieś moją koszulę? - zawołał brunet z łazienki.
-
Jest na łóżku - usłyszał odpowiedź z sypialni.
-
Aaa, ok - mruknął i podłączył suszarkę do kontaktu. Kiedy skończył suszyć i
układać swoje włosy, wszedł do sypialni. Ujrzał tam odwróconego w stronę lustra
Leviego. W odbiciu ujrzał mężczyznę w ciemnofioletowej koszuli z
czarnymi guzikami oraz eleganckim krawatem.
-
I jak? - zapytał Rivaille,
-
Perfekcyjnie - bąknął, na co ciemnowłosy zmarszczył brwi i odwrócił się do
niego przodem.
-
Oy, oy… jeszcze będziesz się ślinił - stwierdził, wpatrując się z obawą w
chłopaka.
-
Ee-ech? Co? - bruneta całkowicie zamroczyło. Na ustach Leviego pojawił się
niekontrolowany uśmieszek. Następnie wziął białą koszulę z pościeli oraz
podszedł do zielonookiego.
-
No już, musisz się ubierać. Niedługo przyjdą goście... - rzekł i
posłał mu swoje zalotne spojrzenie. Eren zarumienił się lekko i
odwrócił wzrok z zawstydzenia. -
Eren… - powiedział cicho i chwycił za nadgarstki szatyna. Od razu wyczuł
jego szybki puls.
-
Levi - wyszeptane przez bruneta imię brzmiało niczym prośba, błaganie i modlitwa w
jednym. Jeager spojrzał w kobaltowe tęczówki, schowane za długimi i
czarnymi rzęsami. Wyraz twarzy młodego mężczyzny wyrażał tylko jedno palące
odczucie… Pragnienie. Rivaille nie
mógł zostawić go w tym stanie samego. Szarpnął za nadgarstki bruneta i już miał
pochwycić jego delikatne usta swoimi, kiedy nagle usłyszeli dźwięk dzwonka. Oboje
zastygli, mierząc się wzrokiem.
-
To nie Mikasa… Mieli przyjść o szóstej - wymamrotał, czując, jak nogi zmieniały mu się w watę z powodu bliskości ukochanego.
-
Pójdę sprawdzić, a ty się w końcu ubierz - odpowiedział i niechętnie
puścił go wolno. Młodzieniec posłał mu stęsknione spojrzenie i zaczął
się ubierać. Wtedy czarnowłosy udał się do drzwi. Nie musiał zaglądać przez
judasza, ponieważ dobrze wiedział, kto stał za drzwiami...
-
Czego chcesz Hanji? - warknął na przywitanie.
-
Leeeevi!! - wrzasnęła brunetka w stroju świętego Mikołaja i rzuciła się na szyję
mężczyzny, który gwałtownym ruchem ją od siebie odsunął.
-
Nie. Dotykaj. Mnie - wycedził przez zęby.
-
No weź przestań! Są Święta! Ho ho ho! - roześmiała się głośno. Levi zlustrował wzrokiem strój kobiety w okularach. Miała na sobie za duże czerwone spodnie, wypchaną,
czerwoną koszulę, czerwoną czapkę z białym pomponem na końcu i białą, włochatą,
sztuczną brodę.
-
Co to jest? - zapytał, wskazując palcem na lniany worek, który trzymała w dłoniach.
-
A byłeś grzecznym chłopcem? - odparła z szerokim uśmiechem. Mężczyzna
skrzywił się i szybkim ruchem chwycił za klamkę, by zatrzasnąć drzwi, ale Hanji była szybsza. Zdążyła podłożyć swoją stopę, aby Rivaille nie zdołał ich zamknąć.
-
Żartowałam! Leviiii~! Wpuść mnie! - wołała, siłując się z nim przez parę minut.
-
Przestań, ty stuknięta czterooka! - Hanji nagle popchnęła drzwi z całej siły, a ciemnowłosy z hukiem upadł na drewnianą podłogę.
-
Ha ha ha! I kto tu teraz rządzi, co?! - zaśmiała się. Mężczyzna
spiorunował ją swoim zabójczym wzrokiem. W tamtej chwili naprawdę miał ochotę
rzucić się jej do gardła.
-
Levi! Co się tak-O! Hanji-san! Dobry wieczór! - na holu pojawił się chłopak, który dopinał ostatni guzik białej koszuli. Brązowooka podniosła wzrok na bruneta. Promienny (i
trochę dziwny) uśmiech pojawił się na jej ustach.
-
Eeereeen! - zawołała i rzuciła się do biegu, lecz Rivaille złapał i pociągnął
gwałtownie za jej lewą stopę. Szatynka zachwiała się i również upadła na podłogę.
-
Ha-Hanji-san! - zawołał Eren i kucnął obok niej. Kobieta podniosła się chwiejnie
na łokciach. -
Wszystko w porządku? - zapytał zmartwiony. Kiedy spojrzał na kochanka,
ten uśmiechał się ze znaczną wyższością. - Porąbało cię do reszty?! - krzyknął na niego.
-
Ona zaczęła. Odpłacam jedynie swoje krzywdy - oznajmił, krzyżując ręce na piersi.
-
Ha?! Oszalałeś?! To przecież pani Hanji! Nie możesz…! - wołał zdenerwowany.
-
Eren-kun… nie szkodzi. Levi ma rację - usłyszeli ciche łkanie.
-
Hanji-san! Ty krwawisz! - zawołał chłopak. Z nosa okularnicy spływała strużka
jasnoczerwonej krwi. -
Pójdę po lód i chusteczki! - powiedział i pospiesznie pobiegł do kuchni.
Rivaille oparł się plecami o ścianę i westchnął.
-
Po co tutaj w ogóle przyszłaś, co?
-
Hi hi hi… - usłyszał szaleńczy chichot.
-
I co się tak cieszysz?! - brunetka z błyskiem w oczach, podniosła się,
wytarła krew z nosa o wierzch dłoni, po czym położyła dłonie na sztywnych ramionach Leviego.
-
Co znow-?
-
Levi! - spojrzała na niego poważnie. Chwila
grozy… - pomyślał sarkastycznie. -
Tak się cieszę! Tym razem ci wybaczę ten wypadek, bo w innym razie zginąłbyś w
strasznych męczarniach w moim tajemnym laboratorium, oddając swoje organy na
badania! - wołała z uśmiechem, potrząsając za ramiona czarnowłosego, który za każdym razem trafiał o twardą ścianę.
-
Oy… - warknął wkurzony.
-
A! Właśnie! Mam coś dla was! - zawołała i zaczęła grzebać w swoim worku. Po
chwili wręczyła mu trzy paczuszki.
-
Proszę! A teraz co się mówi Levisiuuu…?
-
Won, zgiń, przepadnij? - zgadł. Kobieta wcisnęła mu pakunki do
rąk i w czasie jego chwilowej dezorientacji, cmoknęła go w policzek, zostawiając na nim
czerwony ślad po szmince. -
Hanji! - syknął. Okularnica szybko zebrała swoje rzeczy i
wyszła za drzwi.
-
Wesołych Świąt! Eren, zaopiekuj się nim, dobrze? Ho ho ho! - roześmiała się
„mikołajowo” i uciekła. Ciemnowłosy odwrócił się w stronę stojącego w holu
chłopaka, który wydawał się równie zmieszany.
-
Puk, puk! Już jesteśmy! Co tak stoicie? Wszystko w porządku? - usłyszeli po
chwili głos, dochodzący zza otwartych drzwi wejściowych. Po chwili ich oczom ukazali się młody blondyn o błękitnych oczach, ubrany w ciemnobrązowy płaszcz oraz
dziewczyna w kruczoczarnych,
prostych włosach do ramion, otulona w długi, czarny płaszcz. Oboje trzymali siatki i kolorowe torebki z prezentami.
- Eren, po co ci lód i chusteczki? - zapytał Armin.
- Eren, po co ci lód i chusteczki? - zapytał Armin.
-
Raczej, czemu ten typ ma ślad damskiej szminki na policzku? - warknęła Mikasa, mierząc Rivaille morderczym wzrokiem.
No pięknie… - pomyśleli równocześnie Levi i Eren.
*****
Witajcie!~
Wybaczcie
za to opóźnienie, chciałam Wam wstawić post wczoraj, ale wciągnęłam się
oglądaniem filmu z rodzinką i nic nie dodałam xD
Została
mi do napisania ostatnia część… Czas na wspólną Wigilię! Będzie się działo... ^^
UWAGA! W następnym rozdziale
mogą pojawić się HOT sceny! Levi x Eren (Bo któż by inny? No na przykład
Mikasa x Armin…? Hahaha! Dobre xD)
PS Za wszelkie uszczerbki na zdrowiu lub duszy nie ręczę :)
Joleen :*