Opowiadanie yaoi- Midorima Shintarō x Takao Kazunari
- ... I'm always on your side but I know what is going on! Always on your side and I see about it, carry on!- Takao Kazunari zakończył swój występ najnowszą piosenką o tytule "Lantana". Oklaski, głośne okrzyki, oślepiające światła reflektorów... Właśnie w taki sposób mężczyzna spędził już pięć lata swojego dorosłego życia. Został prawdziwą gwiazdą. Jego ciche marzenie z dzieciństwa spełniło się po udziale w jednym z japońskich konkursów wokalnych. Pewien łowca talentów zainteresował się nim i zaproponował mu świetlaną przyszłość. Otóż, posiadał on świetny zespół, ale nie udało mu się znaleźć żadnego, godnego ich talentu wokalisty. Dopóki nie posłuchał śpiewu srebrnookiego... Kazunari bez najmniejszego sprzeciwu zgodził się na jego propozycję i niedługo później podpisał ważny kontrakt. Od tamtej pory dużo występował, podróżował po całym świecie, pisał nowe piosenki, nagrywał płyty... Praca stała się całym życiem Takao. Nie miał czasu na znajomych, rodzinę, imprezy czy inne, głupie myśli o nieszczęśliwej miłości... Tak, jak każda gwiazda, perfekcyjnie nauczył się ukrywać swoje prawdziwe emocje i uczucia. Przez dłuższy okres miał złamane serce, którego nikt nie potrafił zauważyć...
***
- Ale piździ!- zadrżał ciemnowłosy, gdy wyszedł ze swojego mieszkania na pokryty grubą warstwą śniegu chodnik. Takao naciągnął zimową czapkę na głowę, schował dłonie do kieszeni spodni i podbiegł truchtem do całodobowego sklepiku na rogu. Po udanej trasie koncertowej, zespół dostał calutki tydzień wolnego. Wszyscy wrócili do swoich rodzinnych miast, aby zobaczyć się z bliskimi i odpocząć. Wszyscy, oprócz osamotnionego Kazunariego, który ukrywał się w swoim niewielkim domu na przedmieściach, a wolny czas spędzał na pisaniu kolejnych utworów...
- Dzień dobry!- przywitał się otwierając drzwi od budynku.
- Dawaj kasę! Ale już!!- w środku zastał niecodzienną sytuację. Wysoki mężczyzna w szarej bluzie z kapturem oraz ciemnym szalem owiniętym aż po same oczy stał przed ladą i wymachiwał bronią przed przerażoną pracowniczką sklepu, która uchwyciła wzrok Takao.
- Uciekaj!!- krzyknęła do niego ze łzami w oczach. W tej samej chwili piosenkarz już nabierał prędkości, aby rzucić się na bandytę. Udało mu się powalić go na ziemię oraz obezwładnić.
- Kurwa!- przeklną rabuś poddając się. Czarnowłosy przycisnął złodzieja do marmurowej podłogi i wygiął mu rękę w tył, żeby wypuścił broń z dłoni. Wszystko poszło zgodnie z planem.
- Ładnie to tak obrabiać kogoś z samego rana, hmm?- uśmiechnął się triumfalnie Kazunari.
- Nie! Uważaj!!- pisnęła nagle młoda kobieta. Niespodziewanie, zza zaplecza wyłonił się kolejny mężczyzna w czarnej masce. Wycelował swoim pistoletem w zszokowanego srebrnookiego.
- Dame!!- wrzasnęła na cały głos ekspedientka. Po chwili, na całej ulicy rozległ się odgłos wystrzału...
***
Czerwony. Niebieski. Czerwony. Niebieski... Irytujący dźwięk syreny, wołania, płacz aż w końcu... cisza i ciemność. Czy to koniec? Umarłem...? Shin-chan! Miałem nadzieję go jeszcze zobaczyć...! No trudno... Może tak miało być? Żegnaj, Shintarou...- Kazunari przymknął swoje zmęczone powieki i oddał się ciemności.
Tsk... Czemu tutaj jest tak cholernie jasno?- pomyślał nagle wybudzając się ze śpiączki. Ostre promienie powitały jego wrażliwe oczy. Mężczyzna przysłonił źródło światła dłonią. Eh? Co tu robią te kabelki?- ciemnowłosy spojrzał na przyczepioną do ręki kroplówkę.
- Oh! Proszę wezwać doktora...! Jak to poszedł?! Pacjent właśnie się obudził! Potrzebujemy go natychmiast...! Wezwijcie Midorimę-sensei!- słyszał kobiecy głos, gdzieś w oddali. Jakbym był głęboko pod wodą... Kilka minut później wszystko zaczęło być wyraźne i dokładne. Moment. Czy ona właśnie powiedziała... Mi-Midorima...?!
- Już jestem. Poproszę kartę pacjenta...- Ten głos... To niemożliwe!- czarnowłosy pochylił powoli głowę i ujrzał piękne, szmaragdowe oczy swojego dawnego przyjaciela.
- Shin...chan?- wymamrotał zdziwiony Kazunari i przyjrzał się wysokiemu zielonowłosemu w białym kitlu. Oniemiały lekarz zrobił wielkie oczy i wpatrywał się przez dłuższą chwilę w srebrne tęczówki.
- Ta-Takao?! Co ty tutaj robisz?! Co się stało?!- zawołał poruszony Shintarou i podszedł szybkim krokiem do piosenkarza.
- He he... Dobrze cię znowu widzieć. Ile to już lat? Pięć? Dziesięć?- uśmiechnął się srebrnooki. Co to ma być? Dlaczego akurat Midorima?! Czyżby... moje prośby zostały wysłuchane...?
- Takao, skup się! To nie jest czas na pogaduszki! Zostałeś postrzelony! Jak w ogóle do tego doszło?!
- E-Eh...?- Kazunari zerknął na swoją prawą rękę, całą owiniętą w bandażach. Nie potrafił jej wyczuć ani nią poruszyć. Jego umysł oraz serce przeszedł paraliżujący strach.
- C-Co się dzieje?! Moja ręka...!- zaczął panikować.
- Spokojnie. Jesteś świeżo po operacji. Jeszcze nie doszedłeś do siebie...
- Shin-chan...! Czy ona będzie amputowana?!- próbował dojrzeć odpowiedzi z jego niespokojnych, zielonych oczu.
- Na razie nie mogę nic na ten temat powiedzieć. W tej chwili nie ma z nami Hoshino-sensei'a. To on prowadzi twoje leczenie. Powinien niedługo przy-
- Nie zostawiaj mnie! Proszę...!- wybuchł niespodziewanie ciemnowłosy.
- Takao...- Shinatrou spojrzał na niego zdziwiony. Idioto! Co ty robisz?!- skarcił się w myślach srebrnooki i zasłonił usta drżącą dłonią. Po jego policzkach spłynęły pierwsze łzy.
- Możesz odejść. Poradzimy sobie.- Midorima zwrócił się do pielęgniarki stojącej niedaleko, przy drzwiach. Kobieta skinęła i wyszła z pokoju. Zielonowłosy usiadł przy łóżku mężczyzny i położył mu rękę na ramieniu. Takao się wzdrygnął i spojrzał lekarzowi w oczy.
- Uspokój się. Nie zostawię cię...- W sercu Takao zaczęło się coś budzić. Coś, co do tej pory było ukryte i wyczekiwało właściwego momentu... Coś, co chciał już na zawsze wymazać ze swojej pamięci... Coś, co nie miało nigdy istnieć naprawdę...
- To mój obowiązek.- dodał Midorima poprawiając okulary na nosie. Oczywiście... Jestem tylko twoim pacjentem... Czego innego miałbym się spodziewać po takim czasie?- Takao westchnął ciężko. Zielonooki podał mu chusteczki. Czarnowłosy wytarł mokre policzki i wydmuchał nos.
- Nie wiadomo czy kula nie przebiła jakiś nerwów lub mięśni. Jeśli jednak tak się nie stało, wszystko wróci do normy. Hoshino-sensei podczas operacji pozbył się kuli, ale na razie zaniechał kolejnych badań. Z tego, co widzę planuje je zrobić dzisiaj...
- Nie mogę sobie nawet tego wyobrazić! Jak...? A co z moją karierą?! Jestem piosenkarzem! Jak mam pisać teksty i występować, skoro nie będę miał prawej ręki?! Stracę wszystko!- zdenerwował się Kazunari.
- Będzie-
- Tylko mi nie powtarzaj tej pieprzonej, lekarskiej formułki! Jest pół na pół! Żadne "dobrze"!- warknął na niego wściekły Takao.
- Masz... rację. Wybacz.- Shintarou spuścił swój wzrok i splótł dłonie.
- Wybacz, Shin-chan! Nie powinienem się tak na ciebie unosić... Lepiej zmieńmy temat! Opowiesz mi coś o sobie?- zaproponował z lekkim uśmiechem.
- Co mam ci powiedzieć?- westchnął okularnik.
- Gdzie byłeś? Nie chodziłeś na studia do Tokio...- Fuck! Co ja właśnie powiedziałem?! Jeszcze się domyśli, że go szukałem!
- W Fukuoce. Tamta uczelnia bardziej mi odpowiadała, więc się przeprowadziłem na parę lat. Skończyłem studia i w trakcie oczekiwania na specjalizację, wróciłem na trochę tutaj. Dodatkowo dostałem pracę w tym szpitalu.
- Na jak długo?
- Szpital teraz potrzebuje lekarzy. Chcieli ze mną podpisać stałą umowę, ale muszę być w pogotowiu na wypadek wyjazdu na specjalizację. Na razie podpisuję umowę na miesiąc.
- Gratuluję. Zawsze wiedziałem, że daleko zajdziesz. Zawsze dobrze się uczyłeś i starałeś...- pochwalił Kazunari.
- A ty to nie? Jesteś celebrytą! Masz popularność, pieniądze, kobiety...
- Z tym ostatni to się trochę pomyliłeś.- żachnął się i zerknął znacząco na Midorimę.
- Nie wnikam w to, ale chyba nie zaprzeczysz o swoich wiernych fankach i fanach.
- Skąd! To moi ludzie! Kochają moje utwory, słuchają mnie, wspierają... Od zawsze chciałem tworzyć muzykę. To nieodłączna część mnie... Spełniłem swoje największe marzenie... Chyba to samo dotyczy ciebie, nie?- czarnowłosy puścił do niego oko. Nastała krępująca cisza. A-Are? Powiedziałem coś nie tak?- Takao wpatrywał się w zmieszaną minę Shinatrou.
- C-Cóż za zbieg okoliczności, że tak na siebie wpadliśmy! Prawie jak...- urwał swoją myśl wokalista. Pieprzone przeznaczenie... Los znowu chce płatać mi figle?
- Zapewne.- przytaknął zielonooki.
- Eh?- Czy to była odpowiedź na oba moje pytania? W pewnym momencie do pomieszczenia wszedł szatyn w białym kitlu i kilkudniowym zarostem na okrągłej twarzy.
- Pan Takao Kazunari?- zwrócił się do pacjenta.
- Zgadza się, to ja.- odpowiedział Takao.
- Jak się pan czuje?
- To ja już pójdę.- odezwał się Midorima. Nie! Nie odchodź!- przeraził się Kazunari. Następnie otworzył usta, aby go zawołać i zatrzymać, ale Shintarou zdążył się odwrócić oraz spojrzeć w srebrne tęczówki mężczyzny.
- Wrócę.- obiecał.
Tego samego dnia, do Takao przyjechała policja wraz z wdzięczną za ratunek ekspedientką. Czarnowłosy zeznał swoją wersję wydarzeń i upewnił się, że bandyci zostali złapani. Podobno któryś z sąsiadów usłyszał wystrzał i niezwłocznie powiadomił o tym policję. Złodzieje nie zdołali im uciec. Kilka godzin później, Kazunariego odwiedził również jego osobisty menadżer, któremu podczas wizyty kategorycznie zabronił powiadamiać rodzinę czy zespół, po tym, jak dowiedział się, że amputacja mu nie grozi.
To był ciężki dzień...- pomyślał piosenkarz układając się wygodniej na szpitalnym łóżku. Mężczyzna zerknął na zegar wiszący na białej, chropowatej ścianie. Dochodziła północ. Przyjdzie? Nie przyjdzie? Chcę go zobaczyć...- przez cały dzień czuł ogromną tęsknotę za zielonookim. Musi wyglądać nieziemsko na obchodzie... Kso. Powodzenie też pewnie ma, ale... nie zauważyłem obrączki na jego palcu... Możliwe, że...!- wokalista zachichotał cicho. O czym ja myślę? Shin-chan jest teraz "wielkim panem doktorem". Poza tym, rozstaliśmy się lata temu i nie mamy już do czego wracać... Dlatego przestań mieć tą żmudną nadzieję i kładź się spać!- ciemnowłosy przytulił się do poduszki i próbował powstrzymać wzbierające się w srebrnych oczach łzy. Niestety nie potrafił. Ból w jego piersiach był zbyt silny...
- I'm always on your side...
***
- Obudziłeś się?- rankiem, do pokoju Takao przyszedł Midorima.
- Shin-chan? Już na nogach?- czarnowłosy powitał go swoim krzywym oraz nieco wymuszonym uśmiechem.
- Wszystko w porządku? Masz zaczerwienione oczy...- spytał Shintarou przyglądając się z niepokojem mężczyźnie. Bo całą noc przez ciebie przepłakałem, baka!- pomyślał kąśliwie Kazunari.
- Nic mi nie jest!- odparł pospiesznie piosenkarz. Zielonooki usiadł na krześle obok jego posłania.
- Czekałem aż mnie odwiedzisz.- wypowiedział bez zastanowienia Takao.
- T-To znaczy...!- Cholera! Czemu zawsze muszę coś przy nim palnąć?!
- Miałem wczoraj pracę do późna, ale jestem tutaj teraz, więc...
- Nie przejmuj się tym! Żartowałem!- srebrnooki roześmiał się sztucznie. Dziwne... Ciężko mi przy nim udawać. Ciekawe dlaczego...
- Nieprawda.- ciemnowłosy spojrzał Midorimie w oczy. Uśmiech zniknął z jego twarzy.
- Wiem, kiedy kłamiesz, Takao. Prosiłbym, żebyś tego na mnie nie próbował. Nigdy więcej.- podkreślił doktor.
- Shin-chan...- Kazunari poczuł uścisk w gardle.
- Przyszedłem tylko powiedzieć, że wszystkie wyniki porannych badań były prawidłowe. Za parę dni wychodzisz. To tyle.- Shintarou zaczął się podnosić.
- Poczekaj!!- w ostatniej chwili Takao złapał go za materiał białego, lekarskiego fartucha. Okularnik odwrócił się w jego stronę.
- Shin-chan... porozmawiajmy! Obiecuję, że tym razem powiem ci prawdę! Nigdy nie mieliśmy okazji, żeby sobie wszystko wyjaśnić, dlatego...!
- Co to zmieni?- uciął chłodno mężczyzna. No właśnie... Co to zmieni? Już dawno postanowiliśmy, że nie ma sensu tego dalej ciągnąć, ale... Ale!
- Shin-chan... Słuchałeś mojej ostatniej piosenki?- zapytał cicho srebrnooki. Midorima zmarszczył lekko brwi i rozwarł swoje usta, aby się odezwać.
- "Lantana"... jest dla ciebie.- dodał zanim zielonowłosy zdążył mu cokolwiek odpowiedzieć. Nie jestem w stanie mu teraz niczego powiedzieć... Mam jedynie nadzieję, że mnie zrozumie...- piosenkarz puścił go wolno i spuścił głowę w dół.
- Takao...- zaczął mówić doktor.
- Midorima-sensei! Wszędzie pana szukałam! Mamy nagły wypadek!- do pokoju wtargnęła młoda pielęgniarka.
- Już idę.- Żegnaj, moja miłości...
***
Dwa dni później Takao wyszedł ze szpitala. Kolega z zespołu go odebrał i odwiózł do domu. Pomimo tego, że został mu tylko jeden dzień wolnego, Kazunari nie żałował swojego pobytu w szpitalu. To był prawdziwy dar z niebios, że mogłem jeszcze raz zobaczyć Shin-chana. Świetnie sobie radzi. Będzie niesamowitym lekarzem... i jak się okazuje, jedynym mężczyzną w moim złamanym sercu...- pomyślał ciemnowłosy pakując swoje rzeczy do czarnej walizki. Muszę o wszystkim znowu zapomnieć... To uczucie do Shintarou dusi mnie i zabija... Kiedy pogrążę się w wirze pracy, na pewno zapomnę. Tak. Na pewno...- westchnął i zapiął zamek błyskawiczny. Następnie skierował się do wyjścia. Na ulicy, tuż przed drzwiami mieszkania czekał na niego samochód. Piosenkarz przywitał się ze swoim menadżerem, który pomógł mu schować bagaż do auta. Pewnie już nigdy go nie zobaczę...- całe ciało srebrnookiego zaczęło się trząść. Shin-chan...
- Takao!!- czas zatrzymał się w miejscu. Mężczyzna skierował swój nieobecny wzrok na zdyszanego zielonowłosego w eleganckim, czarnym płaszczu.
- Shin...chan?- Nie wierzę...! Co się dzieje?!
- Co ty tutaj robisz?- zmarszczył brwi Takao. Musiał się powstrzymać, aby przypadkiem się nie uszczypnąć. Jest tutaj. Stoi kilkanaście metrów ode mnie... A może to tylko jakieś przywidzenia?
- Szukałem cię aż trzy dni! Trzy dni, nanodayo! Masz pojęcie, jak ciężko namierzyć gwiazdę?!- Midorima podszedł bliżej do Kazunariego.
- W takim razie, jak...?
- Akashi mi pomógł. On wie wszystko.- nie było żadnych obiekcji ze strony czarnowłosego.
- Moje ostatnie pytanie... Dlaczego tu jesteś, Shin-chan? Myślałem, że-
- Dobrze postąpiliśmy. Próbowaliśmy, Takao... Ale to jest niewykonalne! Dlaczego los nas znowu zetknął?! Dlaczego?!
- Shin-chan...
- Nie możemy być razem. W naszym fachu, gdyby wszystko wyszło na jaw, obaj bylibyśmy bezrobotni. Nigdy nie ma nas w domu, jesteśmy humorzaści, praca nas wykańcza, ale ją uwielbiamy i dajemy z siebie wszystko...
- Obaj dobrze o tym wiemy, więc do czego zmierzasz?- wciął mu się w zdanie srebrnooki.
- Zastanów się... Nigdy nie próbowałeś mnie odnaleźć? Popytać wśród dawnych znajomych? "Kto cię badał?", "Kto operował?", "Taki zielonowłosy okularnik?"
- A-Ale...!- zawstydził się Kazunari. To było aż tak oczywiste?
- Natomiast ja... Ja... Jestem twoim największym fanem! Choć nie mogę nigdy zebrać się na odwagę, aby iść na twój koncert... Mam wszystkie twoje płyty, oglądam wszystkie wywiady...! Nie potrafię zasnąć bez twoich piosenek!- przyznał się lekarz.
- Shin-chan!- Moje serce zaraz eksploduje! Czy to sen? Czy to jakaś magia?! Proszę... nie róbcie mi tego! On jest dla mnie wszystkim!
- Nadal nie mogę pogodzić się z tym, w jaki sposób cię odepchnąłem... Kiedy zobaczyłem cię w szpitalu, tak cholernie się przestraszyłem... Bałem się twojej nienawiści... Jednak ty patrzyłeś na mnie tak, jak zawsze! Wszystkie, dawne uczucia odrodziły się i... Nie mogę cię ponownie stracić! Nie mogę... przestać cię kochać!
- Shintarou!- Takao podbiegł do mężczyzny i rzucił mu się w ramiona.
- Ja-Ja tak samo...! Przez ten cały czas... Kocham cię! Jesteś dla mnie jedynym!- nie potrafił opanować swoich łez. Tym razem, nie chciał ich powstrzymywać...
- Tak bardzo pragnąłem cię dosięgnąć moimi słowami... "Lantana"... Udało mi się?- zapytał chowając twarz w zagłębieniu jego szyi.
- Udało. Jestem tu razem z tobą i... od teraz już zawsze będę przy tobie.
- Shin-chan...
Słońce zbliżające się ku zachodowi,
chłodny, zimowy wiatr, przez który ciemnieją policzki,
serca, stwarzające piękną melodię, bijąc w ten sam takt
i dwie bratnie dusze, na nowo połączone...
***
- Wybacz mi, Kazunari. Nie dam dzisiaj rady.- przeprosił Shintarou.
- Nic się nie stało! Przecież jesteś lekarzem! Doskonale to rozumiem. Będzie jeszcze wiele okazji, żebyś zobaczył nas na żywo!- zapewnił Takao.
- Zobaczymy się potem w domu?
- Oczywiście! Już nie mogę się doczekać twojego pysznego curry!- uśmiechnął się szeroko ciemnowłosy.
- Powodzenia na scenie... Wolałbym jednak nie składać ci życzeń typu "połam nogi"...
- Hah! Cały doktor Shin-chan!- zachichotał srebrnooki.
- Po-Powodzenia...
- Dzię-ku-ję~!
- Kazunari...- zaczął swoim słodkim szeptem Midorima.
- Ja też cię kocham i... będę śpiewał dzisiaj tylko dla ciebie! Dlatego dam z siebie wszystko!
- To nie...- mruknął cicho okularnik.
- Przepraszam, Shin-chan! Muszę już lecieć. Zaraz zaczynamy.
- W takim razie... Do zobaczenia?
- Do zobaczenia.- czarnowłosy rozłączył się i odłożył swój telefon. Potem wyszedł z garderoby i skierował się w kierunku wyjścia na scenę.
- Trzy... Dwa... Jeden... Wchodzicie!- na widowni rozległy się głośne okrzyki i dziewczęce piski. Trochę za tym tęskniłem...- przyznał w myślach Takao oraz podszedł z uśmiechem do czekającego na niego mikrofonu. Mężczyzna spojrzał na tłum ludzi i... zamarł. Jego wzrok od razu skupił się na zielonowłosym mężczyźnie, stojącym w pierwszym rzędzie. Ty...! Jak ja mam teraz występować?! Tak strasznie się denerwuję...- przygryzł dolną wargę piosenkarz. Nieprawda.- pokręcił głową Kazunari. Mam dać z siebie wszystko, co nie? Dlatego...
- Dziękuję wszystkim za przybycie! Na początek "Lantana" z dedykacją dla osoby, która była moją inspiracją oraz najwspanialszego fana na całym świecie!- zespół zaczął grać odpowiednią melodię, a Takao śpiewać pierwsze wersy piosenki ani razu nie spuszczając wzroku ze swojego najdroższego wielbiciela...
*****
Konbanwa~! <3
Oj, działo się z tym one-shot'em... Działo się... Miałam dużo pomysłów na to opowiadanko, ale akurat ten jakoś tak przypadł mi do gustu ;p (doktor Shin-chan i piosenkarz Takao... Moment. Takao... piosenkarzem?! *q* Tak! To jest to!!) No i oczywiście najwspanialsza "Lantana", która łapie mnie za serducho za każdym razem, kiedy ją słucham :')
Żono (Dero Arato)! ;P Mam nadzieję, że opowiadanko Ci się spodobało! ^-^ Jeśli spodziewałaś się smuta, to może jeszcze kiedyś go napiszę, ale na razie powracam do ukochanego AkaFuri (mam malutki problem z zakończeniem ;-/ ale powinnam niedługo go rozwiązać ;D Powtarzam, z ZAKOŃCZENIEM, więc postaram się powrócić do pisania... *werble* upragnionego Losta-tosta! *q* Pamiętacie coś w ogóle?
Joleen :*