czwartek, 8 września 2016

You should have let me in

Opowiadanie yaoi - Ushijima Wakatoshi x Oikawa Tōru






- Kiedy masz zamiar mnie do siebie zaprosić? - zapytał Wakatoshi, składając motyle pocałunki wzdłuż mojego kręgosłupa.
- Co masz na myśli? - mruknąłem, podczas przeglądania ulubionych portali społecznościowych w swoim telefonie.
- Nie przeszkadza mi, że spotykamy się u mnie, ale chciałbym, żebyś kiedyś dotrzymał złożonej obietnicy.
- Co? Jakiej znowu obietnicy? - prychnąłem.
- Tej, że ubierzesz dla mnie strój Shiratorizawy - wyszeptał nisko, podgryzając płatek mojego ucha.
- N-Nic takiego nie obiecywałem! - zaprzeczyłem pospiesznie i odwróciłem się w jego stronę.
- W takim razie wystarczy, że będziesz bez stroju... - w odpowiedzi posłałem mu piorunujące spojrzenie. - Mam na myśli najzwyklejszą wizytę - uśmiechnął się. Dobrze wiedziałem, co kryło się za tym uśmieszkiem. Pomimo naszych potajemnych schadzek oraz wspólnie spędzonego czasu, nie potrafiliśmy się sobą nasycić. Kiedy chodziło o seks, nie mieliśmy względem siebie żadnych hamulców. Dlatego tym bardziej obawiałem się, że odwiedziny w moim domu stanowiłyby zbyt duże ryzyko.
- W przeciwieństwie do ciebie, moi rodzice są stale w domu. Często odwiedza nas też ciotka z kuzynem...
- Wstydzisz się mnie? - przerwał mi.
- To zabrzmiało jak z jakiejś słabej telenoweli - żachnąłem się i odłożyłem komórkę.
- No więc? - dodał zniecierpliwiony.
- Jak mam być szczery, wolałbym utrzymywać naszą relację w tajemnicy. Twój tatuś wie, że wolisz pięknych chłopców? - posłałem mu słodki uśmiech i zatrzepotałem rzęsami. Ushijima położył się na posłaniu i oparł głowę o moje udo.
- Nie. Powiedziałbym mu, gdyby w ogóle chciał mnie wysłuchać... - odparł przygnębiony.
- Auć... Jest aż tak źle? - wplotłem palce w jego włosy, które zacząłem przeczesywać i gładzić.
- Gorzej niż sobie wyobrażasz... Interesuję go tyle, co zeszłoroczny śnieg - zakpił. Musiało mu być ciężko. Najbliższa osoba z rodziny tak bardzo go skrzywdziła. Bo czasami cisza jest gorsza od słów... Co nie, Iwa-chan? Ty też potrafisz być dla mnie okrutny...
- Przykro mi - nasze spojrzenia się odnalazły.
- Hej, bo jeszcze pomyślę, że ci na mnie zależy! - wyciągnął rękę w kierunku mojej twarzy.
- A czy to... byłoby aż takie straszne? - pojąłem ją w obie dłonie i nie odrywając od niego wzroku, ucałowałem. Pod palcami wyczułem jego przyspieszony puls i zobaczyłem wymalowane zdziwienie na twarzy. Aż tak trudno ci w to uwierzyć? - coś ścisnęło mnie w piersiach. - Lubię cię, Toshi-chan... Choć czasami jesteś trudny, uparty i zaborczy, nie przeszkadza mi to. Bo gdy znajduję się blisko ciebie, wszystko wydaje się być na miejscu... Ale nie mam odwagi ci o tym powiedzieć. Za bardzo się boję...
- Nie. Wcale - uśmiechnął się do mnie cierpko, jakby był bliski płaczu.
- Zimno mi. Chodź tutaj. Szybko - rozkazałem, okrywając się szczelnie kołdrą.
- Zostaniesz? - Nie powinienem... Miałem porozmawiać z Iwa-chan i mamą, ale... nie potrafię go teraz zostawić.
- Tak... - momentalnie wpełzł pod kołdrę i schował mnie w swoich ramionach, w których odpłynąłem.
Zapytaj go. Teraz jest okazja... Gdzie idziesz na studia? Może moglibyśmy...? - podpowiadał mi głos. Lecz kiedy otwierałem usta, gardło było zaciśnięte na amen. Nie mogłem wydusić ani jednego słowa.
- Coś nie tak? - w pewnym momencie usłyszałem zaniepokojony głos.
- W-Wszystko dobrze - skłamałem, wtulając twarz w jego nagi tors. - Dobranoc, Toshi-chan - wymruczałem.
- Dobranoc, Tooru... - ucałował moje włosy i zgasił nocną lampkę. Przez dłuższą chwilę przysłuchiwałem się równomiernemu oddechowi oraz biciu serca, gryząc się z własnymi myślami...

***

Kilka dni później udało mi się skontaktować z Iwa-chan i namówić go na wspólne bieganie. Po drodze stwierdziłem, że nie był to zbyt trafny pomysł, gdyż podczas wyczerpującego joggingu nie dało się poważnie porozmawiać. A przecież zaprosiłem go po to, żeby wybadać sytuację między nami...
Po pewnym czasie zarządziłem przerwę przy ławkach w parku.
- Trzymaj - Iwaizumi podał mi butelkę wody.
- Dzięki... - odkręciłem korek i zacząłem pić dużymi haustami.
- Debilu! Zostaw coś dla mnie! - czarnowłosy odebrał mi napój i walnął w głowę.
- Iwa-chan, to bolało! - zawołałem, gdy niepocieszony Hajime dopił ostatnie dwa łyki i schował butelkę do swojego plecaka.
- Gotowy do drogi?
- Oszalałeś?! Nie czuję własnych nóg! - warknąłem.
- Ile wasza wysokość ma zamiar tutaj siedzieć?
- Jeszcze tylko kilka minut! Usiądź ze mną - uśmiechnąłem się do niego i poklepałem miejsce obok. Westchnął, spełniając moją prośbę.
- No więc? Wybrałeś już?
- Co?
- Uniwerek - cały się spiąłem.
- Dla-Dlaczego pytasz?
- Ostatnio powiedziałeś, że nie wiesz, a niedługo trzeba będzie składać papiery.
- Mam... pewien plan. Ale... nie jestem pewien czy wypali - oparłem łokcie na kolanach i zacząłem bawić się swoimi palcami, aby rozładować napięcie.
- Czemu? - drążył temat, przypatrując mi się pilnym wzrokiem.
- Chciałbym... coś sprawdzić. Niestety mam spory problem...
- Z czym?
- Bo... boję się zapytać - wyznałem opierając czoło o splecione dłonie.
- Wystarczy wykręcić numer albo napisać maila do dziekanatu. Co ci szkodzi?
- Tylko skąd mam mieć pewność, że jeśli tam pójdę, to wszystko będzie cacy? A może w połowie roku mi się nie spodoba? A co jeżeli... wszystko zacznie się psuć? Co wtedy? - spojrzałem w ciemne i spokojne oczy.
- Po prostu się przeniesiesz.
- To nie jest takie proste... - westchnąłem ciężko i uniosłem oczy ku bezchmurnemu niebu. To nie takie proste, bo zdążyłem się do niego przywiązać... Wciąż nie znalazłem w swojej pamięci nikogo, kto działałby na mnie tak jak on. Czy to oznacza, że jest kimś specjalnym? Czy... jest wyjątkowy? Jak będę się tym tyle zadręczał, to zwariuję...
- Jestem gotowy! Chodźmy! - postanowiłem, podnosząc się. - Kto ostatni na dole ten wielki baka! - uśmiechnąłem się szeroko i zerwałem do biegu.
- Jesteś nim i bez tego! - zawołał za mną.

***

Siedziałem w domu, przy moim biurku i przeglądałem sportowy magazyn, kiedy dostałem wiadomość.

Od: Toshi-chan <3
17:35
Spójrz przez okno.

Zmarszczyłem brwi i niepewnie skierowałem się w stronę okien. Przed bramką stał nikt inny jak Ushijima Wakatoshi, który widząc mnie, posłał mi swój cudowny i rzadki uśmiech.
- Co on tu do cholery robi? - warknąłem pod nosem.

Do: Toshi-chan <3
17:38
Odejdź. Dobrze ci radzę.

Zauważyłem jak wyjął swój telefon i zaczął odpisywać. Po chwili usłyszałem sygnał informujący o nowej wiadomości.

Do: Toshi-chan <3
17:39
Nie.

Nagle rozległ się dzwonek do drzwi.
- Mamo?! - zawołałem, wynurzając się z pokoju i biegnąc po schodach na hol.
- Tooru, to twój kolega! Ushijima-kun!
- Mamo, to nie-! - gdy znalazłem się na miejscu, było już za późno...
- Miło mi cię poznać, Ushijima-kun. To na ciebie Tooru woła "Toshi-chan", prawda? Tyle się o tobie nasłuchałam! - zachichotała.
- To zaszczyt - odparł uprzejmie. - Mam nadzieję, że Tooru opisywał mnie w samych superlatywach - jego wzrok skierował się na moją osobę. On chyba nie...! Tu jest moja matka, idioto! - przeraziłem się, kiedy poczułem obejmujące mnie szerokie ramiona. - Cześć... kolego. Nie przywitasz się ze mną? - powiedział blisko mojego ucha. Zapragnąłem go pocałować za ciepło i bliskość, którą mnie obdarowywał, a jednocześnie skarcić za karygodne zachowanie. Jednak duże, brązowe i zdziwione oczy matki przywróciły mi rozsądek.
- H-Hej... - wydukałem i odwzajemniłem niezręczny uścisk.
- Kochanie, kto przyszedł? - z salonu wyłonił się mój ojciec, który nie zdążył się jeszcze przebrać po pracy.
- To Ushijima-kun, bliski kolega Tooru - odezwała się kobieta, lustrując nas podejrzliwym wzrokiem.
- A już myślałem, że to Hajime-kun! Tak dawno go u nas nie było... Co nie znaczy, że nie cieszę się z faktu, iż mój syn ma więcej przyjaciół, którym ufa na tyle, żeby ich zaprosić! - oznajmił z uśmiechem.
- Czyli... ze wszystkich znajomych Tooru tylko Iwaizumi był u państwa w domu? - zapytał z poważną miną. Niedobrze...
- Dokładnie! Dziwne, prawda? A przecież jest taki popularny... - puścił do mnie perskie oko.
- Mamo, tato... zabiorę gościa do mojego pokoju - przerwałem im tą idącą w złym kierunku pogawędkę oraz złapałem za nadgarstek chłopaka i pociągnąłem go za sobą.
- Przynieść wam coś? Może zrobię herbatę? - zaproponowała mama.
- Nie trzeba. Naprawdę - posłałem jej uśmiech wzorowego synka i zaprowadziłem Ushijimę na piętro. Kiedy zamknąłem drzwi, przyparłem go do nich i posłałem mordercze spojrzenie.
- Co. Ty. Wyprawiasz - wysyczałem wściekły.
- Odwiedzam swojego kumpla, nie? - odpowiedział cynicznie.
- Zaraz możesz znowu stać się arcywrogiem. Chcesz tego? - zagroziłem.
- Chcę poznać cię bliżej. Tego chcę - pocałował mnie przelotnie w usta, po czym rozejrzał się po pomieszczeniu. - Przytulnie, choć spodziewałem się czegoś... innego.
- Tak? - skrzyżowałem ręce na piersi i odsunąłem się o kilka kroków.
- Myślałem, że będzie bardziej... nowocześnie. Trochę jak u mnie.
- Moi rodzice są staroświeccy. Poza tym, to zwykli, szarzy urzędnicy. Nie zarabiają takich kokosów jak twój ta-
- Są wspaniali - przerwał mi.
- Nie znasz ich.
- Wystarczy na nich spojrzeć. Wystarczy... spojrzeć na ciebie. Nikt inny nie potrafiłby stworzyć i wychować tak wspaniałej istoty jak ty - poczułem ciepło, rozchodzące się po całej twarzy oraz przyspieszony puls. Jak czasem coś powie... - spuściłem wzrok, próbując się uspokoić. W tym czasie Wakatoshi podszedł do biurka i przyjrzał się korkowej tablicy, do której kolorowymi szpilkami miałem przyczepione moje ulubione zdjęcia z podróży, wygranych meczów... Większość z nich stanowiły wspólne fotografie z Iwaizumim.
- Wiesz już? - spytał niespodziewanie.
- O czym?
- Powiedział ci co czuje? - wskazał na roześmianą twarz Hajime.
- Przestaniesz w końcu z tą swoją chorą teorią?! Już ci tłumaczyłem, że to mój najlepszy przyjaciel! - uniosłem się.
- Od przyjaźni do miłości wystarczy jeden pocałunek lub wyznanie...
- O czym ty bredzisz do cholery?! Wyjdź! - wskazałem na drzwi.
- Dopiero co przyszedłem - poskarżył się.
- Mam to gdzieś! Wyjdź! Natychmiast!
- Tylko Iwaizumi może cię odwiedzać? O to chodzi?
- Czemu tak się go uczepiłeś?! Mogę się zadawać z kim chcę! - odwarknąłem.
- To chyba też moja sprawa, skoro ze sobą chodzimy! - Cho-Chodzimy? Ja... i Toshi? Od kiedy my...?
- Co? Niby od kiedy ze sobą chodzimy?!
- Żartujesz? - spojrzał na mnie z wyrzutem.
- W co ty pogrywasz?!
- Więc twoim zdaniem co nas łączy?! - Po raz pierwszy uniósł głos w moim towarzystwie...
- Jak to "co"? Spotykaliśmy się, uprawialiśmy ze sobą seks... Nic nadzwyczajnego - To nie tak... Przecież Toshi-chan jest wyjątkowy... Więc jeśli jego zdaniem chodzimy ze sobą... To znaczy, że... mu na mnie zależy?
- Czy ty siebie w ogóle słyszysz?! Cały czas miałeś ze mną kontakt! Tylko ja-!- urwał swoją wypowiedź, a jego oczy pociemniały. - Nie. Nie tylko ja, prawda? - podszedł do mnie pospiesznie, złapał za ramiona i przyparł do ściany. - Kto jeszcze cię miał, co?! - zacisnął swoje palce.
- Słucham?!
- Pytam, kto jeszcze cię dymał?! - potrząsnął mną.
- To boli! - zawołałem, próbując odepchnąć Ushijimę.
- Odpowiadaj! - uniosłem dłoń i uderzyłem go w twarz.
- Mam ciebie dosyć! Nie jestem twoją własnością i nigdy nie byłem! Jak w ogóle mogłeś sądzić, że będę chciał z tobą chodzić?! Jesteś nadętym gburem z problemami! Nie chcę cię już więcej widzieć, ty... potworze! - wykrzyczałem mu w twarz. Oniemiały, wpatrywał się we mnie przez chwilę, po czym bez słowa wyszedł z pokoju głośno trzaskając drzwiami. Wtedy osunąłem się na kolana i zacząłem płakać. Bolało. Bardziej niż jakakolwiek przegrana, jakikolwiek zawód... Wszystkie zadane mi w przeszłości rany złączyły się w jedną, która przebiegła wprost przez moje złamane serce... Czy kiedykolwiek będę potrafił ją zasklepić? W tamtym momencie wydawało się to wręcz niemożliwe...



*****

Ko-Konbanwa~! ;-;


Tutaj Wasza pro blogerka, która nie potrafi trzymać się terminów ani postanowień ani... nie ma w sobie krzty weny ;___; HERP MI!

Postaram się odszukać moją muzę może obejrzę na szybko Sekai...? albo go przeczytam... i dodać Wam tościk lub ostatnią zasadę C; Co do UshiOi... Znacie taką piosenkę? Leci tak... "Goodbye my lover *dum* Goodbye my friend *dum* You have been the one *dum* You have been the one for me~ *dum* And I was so f*cking dumb *dum* And now I am forever alone! *dum dum dum DUM*" czy jakoś tak x,D

PS. Zapomniałam dodać, że póki mam jeszcze trochę wolnego, to zacznę poprawiać moje stare posty jest ich jakoś ponad sto, ale co tam ;P ^^ Ostatnio jak sobie weszłam w takie "Drunk in love" mmm i zaczęłam czytać, to myślałam, że się pod ziemię zapadnę! >.< Czas najwyższy na renowacje! :D

(2)PS. Na razie wstępnie poprawiłam Wasze ulubione "Walentynki 2014 Levi x Eren" i mam nadzieję, że tym razem moje pisanie okaże większy szacunek do języka polskiego x,D


Joleen :*

4 komentarze:

  1. Świetny rozdzialik, szybko niech Ci wena wraca, bo ja chcę więcej i więcej Twojej wspaniałej twórczości! Ah, to zakończenie, genialne chociaż trochę Cię za nie nienawidzę, no bo jak można w takim momencie?! Hah, naprawdę świetna robota, oby tak dalej, piszesz coraz lepiej. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciao Mia Bellaa ! * tuli mocno *
    Tutaj jedna z najlepszych komentatorek na tym świetnym blogu !

    O jej :< * tuli Cegł..Wakatoshiego * Nie smutaj ,ze paapa ciebie nie kochaa ! Ważne ,ze Oikawa ciebie kocha !!

    OIKAWA TY DUPKU 1 Iwa-chan ciebie kocha !! K-o-c-h-a ! Zrozum too :< !

    O kurwa..... O KURWA ..To sie porobiło....ehh...sama nie wiem co napisać ..więc * idzie do emo kacika * Kriiii

    Och Senpai.. * wzdycha * Przytulić ?

    I sama zobaczyłam te posty i se zastanawiałam ... czy ta Senpai ,która była keidys to ta sama Senpai ,która jest dzisiaj ???

    I teraz...
    WENY SENPAAI 1 *daje jej wielki karton z weną * - Mysle ,ze sie nie zabijesz o ten karton...boje sie o ciebie !

    Miłego i pięknego dnia ci życzę~
    Twoja komentatorka
    Tsuga Suga <3

    OdpowiedzUsuń