środa, 31 sierpnia 2016

Rozdział XLII

„Lost in the Darkness”                           UWAGA+18!!!



Z trudem udało mi się uchylić ciężkie powieki. Leżałem na plecach, na zimnej, drewnianej podłodze. Głowa mi pękała, moje ciało było osłabione i widziałem jak przez mgłę. Zamrugałem kilkakrotnie, ale niestety na nic się to nie zdało. Wytężyłem wzrok, lecz gdzie nie spojrzałem, widziałem tylko ciemność . Zacząłem badać rękoma znajdujące się dookoła mnie przedmioty. Papierowe kartony, skrzynie i metalowe szafki na zamek... Z mojej szybkiej analizy wynikało, że znajdowałem się w szkolnym magazynie, w którym ostatnio zostałem zamknięty i pozostawiony na pastwę losu przez Jeana. Przypomniałem sobie też, że kiedy byłem jeszcze przytomny, siedziałem razem ze wszystkimi w szatni. Nie w składziku. W jaki sposób się tu znalazłem? Gdzie jest reszta? - zastanawiałem się. Nieważne. Później ich odnajdę. Muszę się stąd wydostać...
Ostatkiem sił udało mi się usiąść. W tej samej chwili usłyszałem zbliżające się kroki, a potem otwierany zamek w drzwiach i dźwięk przekręcanej gałki. Ujrzałem ostrą łunę oślepiającego światła oraz zarys postaci
- Eren?! Tutaj jesteś! Nic ci nie jest?! - Ten głos... Czy to...?
- Jean! - zawołałem do niego i odetchnąłem z ulgą. Kryzys zażegnany.
Kiedy ponownie otworzyłem usta, żeby coś do niego powiedzieć, ubiegł mnie.
- Chciałbyś, żeby tak było, czyż nie? - rzekł ozięble i groźnie. Zadrżałem i spojrzałem w jego błyszczące oczy pełne szaleństwa oraz czystego zła. Chłopak zamknął za sobą drzwi i ponownie nic nie widziałem, poza znajomą już ciemnością. Zacząłem cofać się w tył dopóki moje plecy nie zderzyły się ze ścianą. Wtedy Kirstein złapał za moje włosy, a drugą ręką chwycił za kołnierz. Podciągnął mnie do góry i przycisnął twarzą do metalowej szafki, co wywołało trzask drzwiczek i cichy jęk bólu. Następnie przycisnął swoim ciałem, całkowicie unieruchamiając.
- Jean! Co ty... robisz?! - spytałem pełen niepokoju i przerażenia.
- Jak to "co"? - parsknął. - Delektuję się zemstą!
- Jaką zemstą?! Przecież mówiłem, że nic nie pam-! - nie dał mi dokończyć, tylko z całej siły walnął moją głową o szafkę.
- Przypomnę ci z ogromną przyjemnością - usłyszałem dźwięk odbezpieczanego pistoletu, którego chłodną lufę przyłożył mi do skroni. - Czy to odświeżyło ci pamięć, hmm? A może to? - kopnął mnie w piszczel. Zaskomlałem i upadłem z głośnym hukiem. - Zapłacisz mi za to! Zapłacisz za wszystko, co zrobiłeś mojej rodzinie! Nareszcie zmiotę cię z powierzchni ziemi! - szarpnął za moją koszulę i pochylił się, dociskając nogą do podłogi. - Wiesz, jak długo musiałem się wstrzymywać? Jak długo musiałem patrzeć na twoją kurewską buźkę i słuchać tego jazgotu, wychodzącego z twoich plugawych ust? Nienawidzę cię. Gardzę tobą. Twój każdy ruch, to że zabierasz potrzebny innym tlen, wszystko mnie wkurwia... Takie ścierwo jak ty nie zasługuje, żeby żyć! Dlatego postaram się, abyś zginął w jak najobrzydliwszy sposób! - obrócił mnie na brzuch, wykręcił oba nadgarstki, złączając je za plecami jedną dłonią, po czym zsunął mi spodnie z bioder.
- Przestań! Proszę! Jean! - krzyczałem, wijąc się pod nim jak rozjuszony wąż.
- Hah! Nagle wiesz jak ładnie poprosić? Trochę na to za późno. Jakieś osiem lat! - ściągnął bieliznę, rozsunął moje nogi kolanem i rozpiął swój rozporek.
- Błagam... N-Nie... - po moich policzkach spłynęły pierwsze łzy.
- Tak... Właśnie tak... Płacz, krzycz, błagaj o wybaczenie! Nie masz pojęcia, jak dobrze teraz wyglądasz... Spełniasz się w tej roli! Tak długo musiałem czekać na ten moment... - zbliżył usta do mojego ucha. - Moment aż cię doszczętnie zniszczę i złamię - wyszeptał, a dosłownie chwilę później poczułem jak we mnie wszedł. Wydarłem się na cały głos. Nie... To niemożliwe... To jakiś pieprzony koszmar... Ja nigdy... Levi... - załkałem, nie mogąc złapać miarowego oddechu. - Nie jesteś aż taki ciasny jak myślałem... Czyżbyś był już czyjąś szmatą, Jeager? Nic dziwnego... Tylko do tego się nadajesz! Tak samo jak Marco! - roześmiał się i zaczął poruszać coraz szybciej, głębiej i agresywniej z każdym następnym pchnięciem. Szlochałem, błagałem, wrzeszczałem o pomoc...
To na nic... - usłyszałem głos w głębi umysłu. - Znowu... znajdujesz się w klatce. I nikt nie jest w stanie cię z niej wyciągnąć.... Nikt poza nim, prawda? Więc walcz. Zawalcz o swoją wolność. Zawalcz o niego, skoro tak bardzo ci na nim zależy, ale nie zapominaj, że już na zawsze pozostaniesz zakuty w kajdany własnej winy... - tajemnicza świadomość zniknęła, zostawiając mnie zdezorientowanego, ale też pełnego determinacji do działania.
- Ha ha... Dziwne... Dochodzę... Aż tak bardzo podnieca mnie twój widok...? Bądź grzeczny i za-zanim cię zabiję... daj mi się... A-Ah! - nieco zwolnił swój uścisk na moich nadgarstkach. Z dłoni wyślizgnęła mu się broń, podczas gdy wbił palce w moje biodro, żeby utrzymać mnie w miejscu. To moja jedyna szansa... Muszę wytrzymać... Jeszcze trochę... - powtarzałem sobie, próbując się choć trochę uspokoić. W pewnym momencie z jego ust uciekł urwany krzyk i poczułem rozlewającą się w moim wnętrzu ciepłą ciecz. Teraz! - w ułamku sekundy z całej siły zamachnąłem się i łokciem trafiłem w okolice żeber, natomiast nogą kopnąłem w kolano, powalając go na plecy.
- Ty kurwo...! - wysyczał, podnosząc się jak najprędzej. Niezwłocznie odszukałem dłonią pistolet, odwróciłem się do niego i bez wahania nacisnąłem spust. Usłyszałem wystrzał i głuche łupnięcie osuwającego się ciała. Wtedy zobaczyłem przed oczami scenę, zupełnie jakbym oglądał jakiś film.
Widziałem przed sobą małe, drżące dłonie, które trzymały stary rewolwer. Na białej koszuli obcego mężczyzny, stojącego nieopodal pojawiła się czerwona plama krwi, która stale się powiększała...
- Mikasa! Szybko! - zawołał młody głos. Następnie spojrzałem w duże, czarne jak dwa węgle oczy, przysłonięte ciemną grzywką. Dłoń, która wcześniej ściskała broń, pojęła trzęsącą się rękę dziewczynki i wyprowadziła ją z mieszkania na zewnątrz, gdzie wszystko było białe od śniegu...
Wizja się skończyła i poczułem przeszywający ból głowy. Czy to... Czy to było... moje wspomnienie? To zabójstwo... I tamta dziewczyna... - z zamyślenia wyrwało mnie ciche stęknięcie.
- Jean...? - wyszeptałem łamliwie, gdyż najprawdopodobniej nadwyrężyłem struny głosowe. Nagle doszło do mnie, co zrobiłem. Jak poparzony, wypuściłem broń z rąk i złapałem się za głowę. Zabiłem go! Zabiłem człowieka... Zabiłem Jeana! Co teraz?! Jestem mordercą! Pójdę siedzieć! - spanikowałem. - Ja... Muszę zobaczyć się z Levim! On mnie zrozumie... Na pewno.
Podciągnąłem spodnie i żeby nie nadepnąć na chłopaka ani nie wejść w kałużę krwi, przesuwałem się jak najbliżej ściany. Następnie otworzyłem zamek, uchyliłem drzwi i rozejrzałem się po pustym holu. Przełknąłem ślinę i podszedłem do leżącego twarzą do ziemi kolegi. Kucnąłem przy nim i sprawdziłem puls. Jean już nie żył. Nabrałem powietrza do płuc, podniosłem się i odszukałem pistolet. Wsadziłem go za pasek spodni, poprawiłem koszulę, zabrałem marynarkę, która znajdowała się przy drzwiach i wyszedłem, zamykając za sobą drzwi. Potem uciekłem wyjściem ewakuacyjnym przez jedną z opustoszałych sal gimnastycznych. Kiedy byłem na zewnątrz, próbowałem dodzwonić się do Leviego. Niestety za każdym razem odpowiadała mi automatyczna sekretarka.
- Kurwa... - przekląłem i schowałem telefon z powrotem do kieszeni. Nie mogłem dłużej pozostać na terenie szkoły, dlatego postanowiłem pójść skrótem przez las, gdzie przy szosie poczekałbym na nadjeżdżającego Rivaille.
Omijałem wysokie drzewa i krzewy, a drogę oświetlały mi pojedyncze gwiazdy wraz z księżycem w pełni. W pewnej chwili usłyszałem dźwięk łamanych gałęzi oraz szelest jesiennych liści pod czyimiś stopami. Przystanąłem i zerknąłem za siebie. Nie było żywej duszy. Gdy znowu ruszyłem, ponownie pojawiły się odgłosy kroków. Muszę wydostać się z lasu. Natychmiast - myślałem, przemieszczając się coraz szybciej aż nieświadomie zacząłem biec. Widziałem światła reflektorów, co oznaczało, że znajdowałem się coraz bliżej celu. Tak samo jak tajemniczy osobnik, siedzący mi na ogonie...
Serce wyrywało mi się z piersi. Z trudem łapałem oddech. W dodatku czasie biegu ciągle się potykałem i wypadł mi pistolet, ale nie miałem odwagi po niego wrócić. W końcu udało mi się dotrzeć do szosy, gdzie miałem zamiar złapać stopa. Błagam, błagam! Ktokolwiek! - modliłem się w duchu o pojawienie się jakiegoś samochodu lub człowieka. Nagle, zza zakrętu wyłoniło się srebrne auto, które zjechało na pobocze. Podbiegłem do niego i wsiadłem do niego pospiesznie.
- Bardzo dzięku-
- Eren-kun? - podniosłem wzrok na kierowcę. Zobaczyłem kobietę o blondyn włosach, spiętych w kok, ubraną w łososiowy sweter. Za szkłami jej okularów mieniły się znajome, szmaragdowe tęczówki...
- Pani Reiss?!



*****

Dzień dobry! (^-^)/


Jako prezent na nowy rok szkolny to już drugi rok z Lostem... Jeej~ xD, zapakujcie do tornistrów tościk z dodatkową porcją keczupu! :D Pychota, co nie? ^^

Jeśli był dla Was zbyt ostry, to w weekend... Ach... Zapomniałam, że w UshiOi też nie będzie za wesoło :-/ No cóż... To może Altairowe Zasady...? Hmm... po części Też nie... ._.
Gomen! >.< Wychodzi na to, że we wszystkich opowiadaniach będzie się działo coś niedobrego :C Jak odzyskam wenę na one-shot'y, to dostaniecie zastrzyk z dużą dawką cukru ;P


Joleen :*

11 komentarzy:

  1. O co chodziło Żanowi? I dlaczego zgwałcił Erena? ;-; (Tak swoją drogą - wolę nie wiedzieć jak się biedaczek dostał do tego magazynu) Co tam robi pani Reiss? (Przez pięć minut rozkminiałam kto to xD) Tyle pytań... Mam nadzieję, że prędzej czy później to wszystko się wyjaśni xD
    Rozdział świetny, mimo że cukru w nim mało. Cóż, w ogóle go nie ma. Ale uważam, że od czasu do czasu powinien się pojawić mniej słodki (choć takie też lubię) rozdział.
    Jestem ciekawa reakcji Levi'a na wieść o GWAŁTownym posunięciu ( ͡° ͜ʖ ͡°) Erenka. No i zabójstwie. Zabójstwie też. (On się o tym dowie, prawda?) A tak z innej beczki - Jeager ma pecha. Serio. Nie zazdroszczę xD
    Weny, weny, weny :*
    Bez odbioru
    Aksune~

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekałam i się doczekałam. Moim zdaniem jest świetnie. Lubie to, a co za dużo cukru to niezdrowo ale powodzenia i weny życzę. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekałami się dczekałam. Moim zdaniem jest świetnie. Lubie to. Co za dużo cukru to niezdrowo ;) . Powodzenia i weny życzę :) .

    OdpowiedzUsuń
  4. Gdy tylko zobaczyłam, że pojawił się Lost, spanikowałam. Moje obawy się potwierdziły.
    Dobra, ostra akcja, zabijanie, krew, trupy, tylko bomby atomowej i mutantów brakuje! Ten rozdział spełnił moje najskrytsze marzenia <3
    Bardzo mnie ciekawi przeszłość Erena, mam nadzieję, że szybko dowiem się o wszystkich intrygach, morderstwach itp. (zaczyna się robić taka Gra o Tron - śmierć, krew, penisy zamiast cycków i smoków brakuje).
    Joleen, wiesz że piszesz naprawdę dobrze?
    Weny, weny, weny!

    OdpowiedzUsuń
  5. O KURDE TĄ AKCJĄ Z JEANEM MNIE NIEŹLE ZASKOCZYŁAŚ XD
    SUPER ROZDZIALIK PODOBA MI SIĘ JAK ZAWSZE <3

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja do konca rozdzialu mialam nadzieje, ze to zabicie Jeana to tylko sen... ALE TO NIE BYL SEN!!! EREN COS TY NAROBIL, JA KOFFFALAM JEANAAAAAA *idzie sie zabic*
    Ale rozdzial suuuuuper XD czekam na kolejny rozdzialiiiiiiiiik
    Dzisiaj krotko, bo bateria w telefonie mi pada XD

    E.L.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też cierpiałam, czytając o Jeanie, bo bardzo lubię tę postać, nie wiem dlaczego, ale niektórzy strasznie się na niego uwzięli. To mi psuje cukrowe Jeanmarco :/

      Usuń
  7. LOTOS TOST MOST !

    Ciaooo Mia bella <3
    Tutaj jedna z najlepszych komentatorek na tym super pro i zaglibistym blogu !!

    No i paczaj Ereneł... Jak sie konczą te twoje ,, Hera koka Hasz Lsd " ;-; Matka mówiła.. nie bierz tego~!! Zaraz ciebie pan sprzątaczka wychowa ;-;

    JEAN ! * Wyjmuje topór * Ty MAŁY ZDRAJCO ! 2 POŁOWA MARCO PŁACZE..EREN ZOSTAŁ ZGWAŁCONYY..Ooo nieee !1 Tak sie nie robi *mroczna aura * i..dobrze ,ze umarłes..to ja...Seeenpaaai~ Moge go dobić ? * usmiecha sie słodko *

    Mikasa ! Mikasa !!! MI CASAA !!!

    Iii..petra ? Nie miaąłs wypadku ?! Nie wjechałas w drzewo * mruga miljony raz * ..Aha,,,

    Iii ! Był keczup..Senpai..kocham cię~ * Tuli mocno * iii dziękuje za takiego slicznego keczupa na tosciku..aww~

    Wysyłam weny w paczuszkach i ciepła.. !

    Pozdrawiam ciepełko <3
    Tsuga Suga z panem toporkiem <33

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ten uczuć..gdy sie okazuje ,ze to byla mamusia Krysi z gazowni..łej ?! Kiedy oni sie poznali ?!?!!?

      Cofnięta Tsuga Suga

      Usuń
  8. Co? Czemu zapomniałam o tym opowiadaniu i mam jakieś 4 dni spóźnienia? I czemu do cholery nie poznaję tego opowiadania? 😨

    Jean nie żyje? Kurde, co? I czemu akurat natrafił na matkę Christy skoro dopiero z nią zerwał i będzie niezręcznie?

    OdpowiedzUsuń
  9. Kilka dni mi to zajęło, ale przeczytałam całość. Dlaczego to cholernie dobre opowiadanie kończy się w takim momencie? Chcąc nie chcąc, Autorko- sama, zyskałaś właśnie nową fankę. A ja jak się przyczepię, to już nie puszczę. Tak więc... Kiedy nowy rozdział?

    P.S. Rezygnując z gróźb ;P Dziękuję za taką piękną fabułę, ilość rozdziałów i Levi' a- san... :)

    OdpowiedzUsuń