Opowiadanie yaoi - Liam Kosta x Scott Ryder
UWAGA +18!!!
Scott leżał w bezruchu na łóżku, wpatrując się w sufit. Reyes to... Szarlatan? Dlaczego to zrobił? Dlaczego mnie okłamał? Nie byłem godzien poznać prawdy? Cały ten czas...
"Nie jesteś mężczyzną, za jakiego cię uważałem."
"Chciałem nim być..."
Szatyn przygryzł dolną wargę. W tamtej chwili poczułem się jak reszta. Nie byłem już specjalny, tylko oszukany, wykorzystany, zdradzony, odrzucony... Jak mogłeś mi to zrobić? Myślałem, że między nami było coś więcej... Znowu okazało się, że jestem niewidzialny. W oczach innych liczy się wyłącznie tytuł "Pioniera"... Dobrze, że mam ze sobą swoją oddaną drużynę. Z Corą i Liamem znałem się znacznie wcześniej niż z resztą, dlatego bez większego problemu potrafili rozróżnić prawdziwego mnie od "wybawcy galaktyki". Szkoda, że Reyes... Nie... Nie chcę już o nim myśleć. Podobno nie ma nic lepszego na złamane serce, niż nawalenie się w trupa... - z tą (dosyć złudną) myślą Ryder wstał i skierował się na mostek, gdzie ustawił kurs na Nexus. Postanowił pójść do Liama, bo kto inny nie zadawałby zbędnych pytań i po prostu pozwolił mu się trochę odprężyć?
- Hej Liam, masz może ochotę...? - zamilkł w pół zdania, widząc przed sobą znajomego mężczyznę... bez koszulki. Scott nagle poczuł, jak zaschło mu w gardle. Nie mógł oderwać wzroku od umięśnionego, delikatnie skropionego potem, nagiego torsu swojego przyjaciela.
- Ryder? Właśnie skończyłem swój trening. Chyba powoli wracam do formy z czasów świetności - zaśmiał się, opierając dłonie na biodrach. - Chciałeś mnie o coś zapytać? - zagaił, przerywając niezręczną ciszę.
- T-Tak... - zarumienił się lekko, po czym uciekł wzrokiem w bok i głośno przełknął ślinę. - Przypomniałem sobie, że muszę spotkać się z Addison, więc lecimy na Nexus. Zastanawiałem się, czy nie masz ochoty pójść ze mną do "Wiru"?
- W jakimś konkretnym celu? - spytał, włączając swój omni-klucz.
- No wiesz... Kilka drinków, szaleństwo na parkiecie...
- Uwierz mi, nie chcesz się znowu pokazywać na parkiecie po występie na przyjęciu u Slone - parsknął, przeglądając swój terminal.
- Było aż tak źle? - zaśmiał się, krzyżując ręce na piersi.
- Mam nadzieję, że to pytanie retoryczne - posłał mu swój zadziorny uśmieszek, wciąż wpatrując się w hologram, dzięki czemu Pionier mógł bezwstydnie przyglądać się jego półnagiemu ciału.
- Zawsze ćwiczysz bez koszulki? - zapytał bez wcześniejszego zastanowienia.
- Nie zawsze, tylko kiedy jesteśmy na statku. I zazwyczaj robię to sam, bez widowni - wyjaśnił, wyłączając omni-klucz.
- Jakim cudem dowiaduję się o tym dopiero teraz? - wymruczał z figlarnym uśmiechem.
- Nie odwiedzasz mnie zbyt często. Cały wolny czas poświęcasz pewnemu tajemniczemu najemnikowi...
- Już nie - przerwał cicho, wyraźnie pochmurniejąc. Liam spojrzał na niego podejrzliwie, po czym podszedł do niebieskookiego bliżej i położył mu dłoń na ramieniu.
- Hej, nie musisz mi o tym mówić, jeśli nie chcesz, ale pamiętaj, że jeżeli będziesz miał ochotę pogadać albo skopać gnojkowi tyłek... jestem tu.
- Dziękuję. To... wiele dla mnie znaczy - ich spojrzenia się skrzyżowały. Znajdowali się tak blisko...
Koniec końców, Scott nie mógł się oprzeć i przesunął wzrokiem po jego klatce piersiowej.
- Wydaje mi się, że podoba ci się to, co widzisz. Od kiedy tu wszedłeś, nie możesz oderwać ode mnie oczu... - ujawnił swoją obserwację.
- Jest imponujący... - rzekł, wskazując na wymodelowane mięśnie brzucha.
- W szatni zauważyłem, że sam jesteś niczego sobie - pochwalił speszony.
- Przyglądałeś mi się? Jak zdejmowałem kombinezon...? - Ryder uniósł jedną brew do góry.
- T-To...! - zawstydził się Kosta.
- Nie myśl sobie, że narzekam. Wręcz przeciwnie! Czuję się... wyróżniony - uniósł dłoń i palcem wskazującym przejechał od wgłębienia szyi aż po linię jego spodni. - Przypomina mi tabliczkę czekolady... - zachichotał, muskając opuszkami palców sześciopak na brzuchu kolegi. - Uwielbiam ten moment, jak... - sięgnął do jego ucha i dodał szeptem - ... rozpływa się w moich ustach.
Po całym ciele Liama przeszedł dreszcz. Po chwili przełknął głośno ślinę i spojrzał na spragnionego uwagi Pioniera, którego niebieskie oczy aż iskrzyły.
- Scott, my... - wydukał zmieszany. Wszystko działo się zdecydowanie za szybko... lub za wolno.
- Ja... Przepraszam. Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Mam świadomość, że jesteś stuprocentowym hetero. Nie chcę się narzucać... - brunet powoli zaczął się wycofywać.
- Scott! - zanim zdążył odejść, mężczyzna pociągnął go za łokieć. Zdziwiony szatyn potknął się o własne nogi i upadł na podłogę. - Nic ci nie jest? - zapytał opiekuńczo i wyciągnął do niego rękę, żeby pomóc mu wstać. Jednak Ryder miał inny pomysł. Znacznie ciekawszy... Zmienił pozycję na klęczącą, aby głowę mieć na wysokości bioder przyjaciela.
- Liam... - uniósł niepewnie swój zamglony z pożądania wzrok. Mimiką twarzy próbował wmówić mu, że był to jedynie wypadek. Potknął się i to wszystko... Oczy Liama rozszerzyły się w osłupieniu, lecz nie zrobił zupełnie nic, żeby powstrzymać to, co miało się za chwilę wydarzyć... Scott powoli zsunął jego białe dresy na wysokość kolan. Nie umknął mu widok wypukłości w czarnych bokserkach. Usta Scotta na krótką chwilę wykrzywiły się w nonszalanckim, dumnym uśmiechu. Jego pragnienie względem mężczyzny drastycznie wzrosło. Zmrużył powieki i musnął wargami umięśniony brzuch.
- Fuck... - westchnął Liam. Brunet składał na karmelowej skórze słodkie pocałunki, dopóki nie chwycił zębami za brzeg bielizny, która również zmieniła swoje położenie... Później oblizał swoje usta i wystawił język, by móc przejechać koniuszkiem po całej jego długości. - Ryder... - w głosie brązowookiego wyczuł nutę desperacji oraz pożądania... Nie dziwił mu się. Ile osób mogło sobie pozwolić na to, by sam Pionier - bohater galaktyki, był przed nimi na kolanach, strasznie napalony oraz skory do bardzo bezwstydnych interakcji...?
Po pewnym czasie ciemnoskóry wplótł palce w idealnie ułożone, brązowe włosy i zaczął nieśmiało poruszać biodrami. Z czasem było mu trudniej myśleć, oddychać i oderwać się od perfekcyjnych ust. Cudowną niespodzianką dla szatyna było jego aktywne zaangażowanie, jakimi były urwane jęki, masujące jego czaszkę palce oraz coraz bardziej zdecydowane pchnięcia. Po krótkim czasie poczuł rozpływającą się, gorącą ciecz, która wypełniła spragnione usta i gardło. Scott przełknął wszystko bez większego problemu, czy przeszkód. Przez chwilę, wciąż oszołomiony najlepszym orgazmem w życiu, Kosta nie pomyślał o tym, żeby go puścić. Dopiero po paru sekundach wróciła mu świadomość tego, co się wydarzyło.
- Wy-Wybacz... - mruknął, zwalniając uścisk. Ryder ponownie oblizał wilgotne wargi i spojrzał przyjacielowi prosto w oczy. Liamowi zaparło dech w piersiach. Scott - jego przyjaciel, druh, wybawca wszechświata... klęczał przed nim z błyszczącymi, błękitnymi oczętami, totalnie zbrukany, podniecony do granic możliwości, w kompletnym nieładzie... Muszę go mieć. Zaraz. Teraz! - przeszło mu przez myśl
- Ja już... Jeśli... Może... - przerwał ciszę swoim bezsensownym paplaniem brunet. Mężczyzna niezwłocznie szarpnął go do góry, przyciągnął do siebie i pocałował namiętnie w usta. Scott zadrżał, czując wsuwające się kolano między nogami, a następnie objął go za szyję i odwzajemnił pieszczotę.
- Na kanapę. Już - warknął, przygryzając wrażliwą skórę na jego szyi, powodując kolejną falę dreszczy. Następnie zaprowadził Pioniera w stronę swojego ukochanego mebla - starej kanapy, na której robił dosłownie wszystko i popchnął szatyna, by się położył. Potem pozbawił Rydera (z małą pomocą) ubrań i zaczął badać rozgrzane, nagie ciało dłońmi oraz własnymi ustami.
- Li-Liam...! - jęknął głośno, gdy towarzysz musnął jego sutki wargami.
- Pragnę cię, Scott... Tak cholernie cię pragnę... - powiedział zachrypniętym głosem, jednocześnie sunąc językiem po jego szyi.
- Zrób to... - załkał, spoglądając błagalnie w migdałowe oczy.
- Jesteś...?
- Tak, do cholery, jestem pewien! - warknął sfrustrowany, rozchylając przed nim swoje smukłe nogi.
- Chociaż powinniśmy... - mruknął, szukając wzrokiem paczki prezerwatyw.
- Nie! Nie chcę... Jestem czysty. Proszę... chcę poczuć... Chcę... ciebie - na te słowa puls Liama przyspieszył jeszcze bardziej. Po chwili mężczyzna odnalazł usta Scotta swoimi.
- Jestem twoją tarczą. Oddam za ciebie moją duszę, ciało... Wszystko! - rzekł, po czym sięgnął dłonią między jego nogi i wsunął palec w jego wnętrze. Ryder wydał niespodziewany okrzyk i wygiął ciało w łuk. Liam, pomimo swojego palącego pragnienia, zachowywał się bardzo ostrożnie. Nie chciał bowiem skrzywdzić Scotta i przyprawić mu większą ilość niechcianego bólu.
- Ach! Liam...! - zawołał, gdy poczuł w sobie kolejne palce, rozszerzające jego ciasne wejście.
- Scott - wyszeptał, całując niebieskookiego w skroń.
- Zaraz dojdę... Weź mnie... Teraz... - zasygnalizował, oddychając płytko. Kosta przełknął ślinę, kiwnął głową i wyjął z niego swoje palce. Z ust Rydera uciekł ni to jęk ni to westchnienie, oznaczające mieszankę ulgi oraz straty. Potem ciemnoskóry przybliżył się, złapał szatyna pod kolana, po czym zawisł nad nim, wchodząc w niego z syknięciem. Pionier był na granicy szaleństwa. Jeszcze nigdy nie czuł się tak... spełniony. Było idealnie. Tego właśnie potrzebowałem... - uświadomił sobie.
- Scott... - przyjaciel posłał mu opiekuńcze, a zarazem błagalne spojrzenie.
- Możesz... Możesz... robić ze mną wszystko - dał mu swoje pozwolenie. Czekoladowe ślepia rozbłysły dziko. Liam zaczął poruszać biodrami. Z każdym pchnięciem coraz mocniej, głębiej, z większą frustracją oraz głodem... Aż w końcu obaj dosięgnęli razem spełnienia.
Mężczyzna opadł zdyszany na spocone ciało Scotta. Trwali w tej pozycji jeszcze przez chwilę, dopóki Ryder nie zaczął się nieco wiercić z dyskomfortu spowodowanego ciężarem kochanka.
- Prysznic? - zaproponował.
- Tylko, jeśli mnie tam zaniesiesz - odparł z leniwym uśmiechem błękitnooki.
- Zrobię nie tylko to - zaśmiał się, po czym złapał za jego podbródek i złączył ich usta w czułym pocałunku.
Po wspólnym prysznicu udali się do pokoju Pioniera. U Liama bowiem znajdował się mały "bałagan" na kanapie, którym musiał się później zająć. Poza tym, Ryder potrzebował dobrego snu, na wygodnym podłożu...
- To... co teraz będzie? - zapytał Kosta, spoglądając nieśmiało w stronę leżącego na idealnie pościelonym łóżku Scotta.
- Szczerze? Nie mam bladego pojęcia. Za to wiem jedno... - spojrzał znacząco na śmiertelnie poważnego towarzysza. - Nie pogardziłbym kolejną tabliczką czekolady - puścił do niego oko. Brązowooki nie potrafił utrzymać swojej pokerowej miny i parsknął śmiechem.
- Uważaj, czekolada może być uzależniająca - odparł, lustrując mężczyznę wzrokiem.
- Chyba już się uzależniłem - stwierdził. Ciemnoskóry pokręcił głową i pochylił się nad nim, aby jeszcze raz móc zasmakować jego słodkich warg. - Wiesz, chyba nareszcie znalazłem swój ulubiony smak - przyznał, wplątując swoje szczupłe palce w ciemne, kręcone włosy.
- Tak? - wymruczał, muskając wargami miękki, lekko zarumieniony policzek.
- Z nadzieniem...
*****
Czołem grupa! ;D
Wiem, wiem... Mówiłam, że będę wstawiała częściej, ale wciąż nie mogę zebrać się w sobie ._. Na dodatek zaczęłam grać w AC i strasznie się wciągnęłam... (Leonardo ma najpiękniejsze oczka ze wszystkich! *-*)
Co do grania, to... w ostatnich dniach skończyłam najnowszy Mass Effect i dowiedziałam się, że twórcy nie planują dodać romansu Scotta z Liamem... -.- Jestem bardzo zawiedziona, bo to mój drugi ulubiony ship z gry (pierwszy to oczywiście Reyes x Scott <3). W tym gniewie i rozpaczy powstało to smutowe cudeńko... xd
Wiem, że nie przepadacie za szotami z gier, ale nic na to nie poradzę! ;p Piszę to, co wpadnie mi do głowy i skoro już to napisałam, to wstawiam, bo może jest tam gdzieś duszyczka łaknąca szota Liam x Scott ^-^
Na koniec, zadanie specjalne dla Was! ;) Chcę wstawić nowe opko, tylko nie wiem, które najpierw :-/ Zagłosujcie w ankiecie po prawej i dajcie mi znać, za co mam się zabrać! :D
Joleen :*
Troszkę mało identyfikacji autora poszczególnych wypowiedzi w dialogu. Musiałam wysilić moje zmęczone szare komórki, by się połapać, kto wypowiada daną kwestię :) Ale, jak się rzekło zmęczona jestem :)))
OdpowiedzUsuńPoza tym, shocik wcale nie jest smutaśny. Jest raczej pełen nadziei :)) Dla mnie 10 na 10 ! MB
To są właśnie skutki, kiedy za wszelką cenę autor próbuje uniknąć powtórzeń... Dziękuję za zwrócenie mojej uwagi. Może potem wrócę do szota, żeby go podrasować ;p (chyba muszę zwolnić moją samozwańczą betę x,D)
UsuńCieszę się, że Ci się spodobało ^-^
PS Chyba pełen "nadzienia" ;D
Joleen :*
I co jeszcze?! Może mi powiesz, że nigdy nie lubiłaś mojego... makaronu, co?! Ja się stąd nigdzie nie ruszę. Amen!
UsuńTwój Kitsuś kochany
Ja osobiście kocham wszystko co wychodzi z pod twoich rąk, więc pisz to na co masz ochotę ^^ Poza tym opowiadanie nie jest (moim skromnym zdaniem) smutne XD Raczej neutralne, ale ja po wyczynach Shiro mam zaburzone postrzeganie smutnych opowiadań XD
OdpowiedzUsuńMało kreatywny komentarz, ale nie jestem dobra w gadce, więc wybacz Królowo ;-;
I życzę ci wieeeele weny, zasłużonego odpoczynku (Ale nie znikaj mi stąd XD) i z niecierpliwością czekam na następne opowiadanie
>///.///< Umieram... Zadbajcie dla mnie o różową trumnę...
UsuńJeeeejciu, tak mi się mordka cieszy, jak czytam ten koment xD ♡
Z tym smut'em to nie chodzi o smutaśne, tylko jest taki tag "smut", czyli same seksy ;) Ale smutno też było, bo biedny Scott ma złamane serce i musiał się pocieszyć tabliczką czekolady xDD
Mi się tam podobał! ;* Dobrze, dobrze ^^ Będę wstawiała, ale już nie tak często jak kiedyś (studia są do dupy ;-;)
Dziękuję za cudny koment, ściskam mocno i pozdrawiam! ♡
Joleen :*