sobota, 11 kwietnia 2015

Rozdział XIV

„Lost in the Darkness”                           UWAGA+16!!!



Obudziłem się leżąc na niewygodnej kozetce w jakimś małym pomieszczeniu. Obok mnie stali Armin, Crista i starsza kobieta w krótkich, kręconych włosach oraz dużych okularach na nosie. Po białym kitlu, który miała na sobie łatwo było się domyślić, że to pani pielęgniarka.
- Eren! Nic ci nie jest?- zawołał Armin, kiedy się ocknąłem.
- Boli mnie szczęka i biodro...- powiedziałem dotykając badawczo policzka. Od razu poczułem ból i pieczenie.
- Poczekaj, zaraz podam ci jakieś leki przeciwbólowe. Arlet, podaj mu lód.- poleciła starsza kobieta. Blondyn wziął ciemnoniebieski woreczek i przyłożył mi do szczęki.
- Dziękuję.- podziękowałem mu.
- To nic. Tak mi przykro, to moja wina...- obwiniał się blondyn unikając mojego wzroku.
- Eh? Przecież to nie ty rzuciłeś się na mnie z pięściami...
- Ale miałem ciebie pilnować! Obiecałem to! Obiecałem...!- wołał, a w oczach zbierały mu się łzy. Komu? Komu obiecałeś, Armin?- chciałem zapytać, ale nie miałem odwagi. Poza tym, było tam kilka obcych osób... Mogło powstać niezłe zamieszanie.
- Armin, uspokój się. To nie twoja wina.- dodała niebieskooka blondynka.
- A-Ale...!
- To nie ty go uderzyłeś, tylko Jean!- ucięła jego wypowiedź. Armin spuścił głowę i kiwnął. Dziewczyna westchnęła oraz skierowała swój wzrok na mnie.
- Spójrzmy na pozytywy. Gabinet pielęgniarki to jedyne miejsce, które zapomniałam ci wskazać. Nie myślałam, że wylądujesz tutaj już pierwszego dnia!- uśmiechnęła się niebieskooka. Była o wiele bardziej przyjacielska niż tamtego ranka. Może zaczęła mi ufać?- zastanawiałem się.
- Masz rację.- odpowiedziałem posyłając im swój szczery uśmiech.

***

- Pierwszy dzień w szkole i już wracasz z obitą twarzą?- zapytał Levi, kiedy wracaliśmy autem do domu.
- Też chciałbym wiedzieć dlaczego.- mruknąłem wpatrując się w okno, za którym znów padał deszcz.
- Następnym razem postaraj mu się zrewanżować...
- Namawia mnie pan do bójki?- zdziwiłem się.
- Mówię o rewanżu, nie o zasadzie „oko za oko”.- westchnął ciemnowłosy i skręcił w stronę wjazdu do posiadłości.
- To w jaki sposób mam mu się „zrewanżować”?- zapytałem ciekawy. Rivaille spojrzał na mnie, ale nic nie odpowiedział. Znowu to samo... Pożera mnie swoim wzrokiem, a raczej prześwietla moją duszę...- pomyślałem. Po chwili zbliżył dłoń do mojej twarzy. Podłożył mi palec wskazujący pod brodę, a kciukiem otarł mój podbródek, tuż pod dolną wargą. Moje ciało przeszedł dreszcz.
- Boli?- zapytał Levi swoim nieziemskim, niczym pomruk głosem.
- N-nie. Dostałem leki przeciwbólowe i...- zacząłem tłumaczyć.
- Ciii...- uciszył mnie oraz obrócił mój podbródek badając wzrokiem moją twarz. Znajdował się tak blisko... Wpatrywałem się w jego piękną twarz. Kruczoczarne włosy opadające na czoło. Długie, kocie rzęsy otaczające magnetyczne, kobaltowe oczy oraz niepełne, ale kuszące różowe usta. Jak to jest możliwe, że nie ma żadnej... sympatii?- rozmyślałem.
- Levi-san... Ma pan kogoś?- po zdziwionej minie Rivaille zorientowałem się, że powiedziałem to na głos.
- J-ja przepraszam! Nie powinienem...! Wiem, że to nie moja sprawa i...!- zacząłem się tłumaczyć.
- W porządku.- odpowiedział ciemnowłosy ucinając moją wypowiedź. Jednak przez całą naszą podróż powrotną milczał niczym grób, więc nie otrzymałem odpowiedzi...

***

Zjadłem obiad w towarzystwie Rivaille, a później opowiedziałem mu o moich wrażeniach po pierwszym dniu.
- Więc Armin nie puścił pary z ust, a jakiś typ o imieniu Jean cię uderzył?- podsumował ciemnowłosy zapalając papierosa.
- W skrócie, to były najważniejsze wydarzenia z dzisiejszego dnia.- odrzekłem popijając herbatę z białego kubka. Levi zaciągnął się odurzającym dymem i wydmuchał go przez usta.
- Zadzwonię do szkoły. Chłopak zostanie zawieszony do końca tygodnia.- zapewnił Rivaille.
- Przepraszam za kłopot. Nie miałem pojęcia, że posiadam takowych wrogów. To trochę zaskakujące...- przyznałem.
- Mówisz?- mruknął mężczyzna strącając popiół z papierosa na popielniczkę.
- A jak było w pracy? Pani Hanji coś znalazła?- zapytałem. Kobaltowe oczy skierowały się na moją osobę. A jednak...
- Chciałem właśnie do tego nawiązać.- oznajmił Levi opierając plecy o oparcie swojego fotela.
- Hanji przeszperała akta i dane o tej twojej Mikasie i...- nastąpiła krótka, napięta przerwa.
- Nie znalazła zupełnie nic.- dopowiedział Rivaille.
- Jak to możliwe?- odparłem zszokowany. Przez moment myślałem, że kubek wypadnie mi z rąk...
- Możliwe, że zmieniła nazwisko albo w ogóle nie trafiła do naszych danych. Oba przypadki są jednak skrajne. To niemożliwe, żeby ktoś tak po prostu nie był zarejestrowany w naszych aktach.- powiedział poważnie Levi.
- Czyli... Co teraz?
- Musimy dowiedzieć się czegoś więcej. Niestety możemy liczyć tylko na wiedzę Armina, który nam nie ufa.- westchnął ciemnowłosy. Niedobrze... Niczego sobie jeszcze nie przypomniałem, dodatkowo Armin zacięcie milczy... Musiałem coś zrobić.
- W takim razie ja to zrobię. Przekonam Armina do rozmowy.- postanowiłem pomóc.
- Sam wspominałeś, że nie jesteś pewny czy potrafi ci zaufać. Zamieniliście góra dwa zdania...
- Zrobię to! Postaram się jak mogę!- zapewniłem zaciskając dłonie. Nawet próbowałem utrzymać jego wzrok na dłużej niż krótką chwilę...
- Niech będzie. Liczę na ciebie, Eren.- zgodził się Rivaille. W kobaltowych oczach ujrzałem aprobatę i... nadzieję.
- Dziękuję, Levi-san.

***

Kolejnego dnia znów zawitałem w szkole, nieco zmęczony po ciężkiej nocy. Po raz kolejny śniła mi się dziewczynka z chłopcem przy starym domu, ale tym razem byli z nimi starszy mężczyzna o lasce oraz kobieta. Cały czas rozmyślałem o nowych postaciach...
- Eren!- usłyszałem męski, równocześnie cienki głos za sobą.
- Cześć Armin.- przywitałem się z lekko zdyszanym blondynem.
- Słyszałem od pana Leviego, że poprosiłeś pana Smitha o mundurek dla mnie. Dziękuję.- podziękowałem mu. W pierwszej chwili wyglądał na zdziwionego, ale po sekundzie zobaczyłem zrozumienie w jego błękitnych oczach.
- Drobiazg. Stwierdziłem, że warto było o tym wspomnieć.- odpowiedział blondyn. Zdjęliśmy swoje buty i przebraliśmy je na szkolne trampki.
- Eren, możemy się umówić po szkole? Chciałbym dowiedzieć się paru rzeczy...- poprosił błękitnooki.
- Ja również. Tylko będę musiał poinformować pana Leviego...- oznajmiłem spokojnie.
- Erwin go zawiadomi.- upewnił chłopak.
- To co? Idziemy?- ruszyliśmy obok siebie w stronę klasy. Nie wiadomo czemu, poczułem dziwną oraz znajomą nostalgię...

***

- Niesamowity...- pochwaliłem, widząc za oknem potężny dom z ciemnoczerwonej cegły, czarnym dachem oraz drewnianymi kolumnami na ganku. Z przodu posiadłości znajdował się niewielki ogród oraz garaż. Za domem rozprzestrzeniało się pasmo ciemnozielonych, wysokich drzew.
- Miło mi to słyszeć.- odrzekł Erwin parkując samochód.
- Poczekaj aż zobaczysz wnętrze!- powiedział Armin z lekkim uśmiechem. Wyszliśmy z auta, a później starszy blondyn zaprowadził mnie do wielkich, drewnianych drzwi. Wnętrze domu było utrzymane w eleganckim i staromodnym stylu. Od wejścia powitały nas ogromne, drewniane schody oraz nieskazitelnie czysta i błyszcząca podłoga, na której można by ćwiczyć tańce towarzyskie. Na prawo był salon, a na lewo jadalnia. Po odwieszeniu naszych płaszczy skierowaliśmy się na prawo. Kiedy weszliśmy do pomieszczenia o kremowych ścianach i miękkim, czekoladowym dywanie, moją uwagę przykuł biały fortepian w kącie pokoju. Stał na niewielkim podeście, a obok niego była umieszczona piękna wiolonczela. Na drugim końcu salonu znajdowała się długi, ciemny narożnik z dużymi poduszkami w złote i srebrne wzory. Przed meblem stał szklany stolik do kawy. Zaintrygowały mnie także stare portrety kobiet oraz mężczyzn w mundurach na ścianach. Wszystko skupiało się w jednym, „ludowym” kąciku. Stary zegar z kukułką, obrazy, dziwne przedmioty, które widziałem po raz pierwszy oraz stary gramofon ze złotą tubą. Podszedłem nieco bliżej, aby móc mu się lepiej przyjrzeć.
- Podoba ci się?- zapytał Erwin przystając przy mnie.
- To takie... Fascynujące. Tyle tu antyków i drogocennych pamiątek...
- W rzeczy samej. Należały do moich prapradziadków.- oznajmił blondyn zakładając ręce za siebie.
- Niesamowite... A te portrety, to...?
- To właśnie moi przodkowie. Tutaj na przykład mamy moją babcię Elizabeth, a tu jej męża Henry'ego. Tam natomiast jest mój prapradziadek Johnson z moim wujem Georgem- wskazywał mi kolejne postacie Erwin.
- Wspaniałe.- pochwaliłem dotykając kamiennego stolika z różnymi pamiątkami.
- Jest ci pewnie ciężko... Nic nie pamiętasz ze swojej przeszłości, prawda?
- Tak, doznałem szoku i poskutkowało to amnezją. Dlatego też nie pamiętam Armina ani moich rodziców.- wyznałem.
- Przykro mi. Mam nadzieję, że uda nam się pomóc, a z czasem wszystko sobie przypomnisz.- pocieszył mnie niebieskooki.
- Dziękuję, ja też mam taką nadzieję.- dodałem. Wydaje się naprawdę miły... Tak samo jak Levi.- pomyślałem.
- Zrobiłem kawę.- usłyszeliśmy głos Armina. Usiedliśmy przy stoliku na ogromnej kanapie i wypiliśmy aromatyczną kawę. Musiałem jednak dosypać z cztery łyżeczki cukru, aby zniwelować gorzki smak napoju. Wymieniliśmy parę zdań o szkole i pracy w policji, po czym Smith powiedział, że możemy odejść pod pretekstem odrobienia lekcji. Armin zaprowadził mnie w stronę schodów. Na piętrze znajdowały się trzy sypialnie, gabinet Erwina, łazienki oraz niewielka siłownia. Po oprowadzeniu, blondyn zaprowadził mnie do siebie. Jego pokój był nieco większy od gabinetu Smitha, ale nie większy niż zabytkowy salon. Pomieszczenie miało ciemnoniebieskie ściany oraz jasne panele podłogowe. Pojedyncze łóżko stało pod ścianą, na prawo, obok drewniane biurko, a niewielki regał na książki po lewej. Pod oknem Armina rozłożony był prawdziwy teleskop. Pokój wyglądał na bogaty w książki i tym samym we wiedzę. Blondyn odstawił nasze torby obok drzwi oraz poprosił żebym usiadł gdzie zechcę, więc wybrałem obrotowe, czarne oraz jak się okazało bardzo wygodne krzesło, które stało przy biurku. Chłopak usiadł na swoim łóżku, naprzeciwko mnie. Wziąłem głęboki wdech i spojrzałem w jego niebieskie oczy, które w tamtej chwili wydawały się nieco ciemniejsze niż zwykle.
- Chciałbym zacząć od tego, że... Po prostu... Eren wybacz mi za moje wcześniejsze zachowanie. Może za bardzo naciskałem i...
- Nie przejmuj się tym, naprawdę.- upewniłem wprost, że nie żywię do niego urazy. Nastała niezręczna cisza, ale nie trwała ona zbyt długo...
- Eren... To prawda, że niczego nie pamiętasz?- zapytał niepewnie Armin.
- Tak, moje wspomnienia zaczynają się dopiero od kilku dni wstecz. Nie pamiętam niczego więcej.
- A mnie? Wiedziałeś jak mam na imię!- zawołał z nadzieją niebieskooki. Pokręciłem przecząco głową.
- Niestety. Mam jedynie pewne urywki, wizje, sny... ale nie potrafię do końca ich zrozumieć. To, że przypomniałem sobie twoje imię, również mnie zdziwiło. Jednak to wszystko co udało mi się wygrzebać z pamięci...
- Boże, Eren... Tak bardzo mi przykro... To moja wina! To wszystko moja wina... Po tym, co razem przeszliście tam z Mikasą... Nie wiem, czy kiedykolwiek mi wybaczycie...- Armin zakrył usta dłonią i się skulił.
- Armin... Proszę cię... Powiedz mi prawdę. Co się stało z Mikasą? Co się w ogóle wtedy wydarzyło?- niebieskooki zacisnął swoje powieki. Myślałem, że serce wyrwie się z mojej piersi, a całe moje ciało zaczęło lekko drżeć. Nerwy? Strach? Może to i to...
- Chyba nie przejdzie mi to przez gardło...- powiedział blondyn kuląc się jeszcze bardziej.
- Musimy odnaleźć Mikasę, Armin. To nasz priorytet. Kiedy Levi-san próbował dotrzeć do jej akt, nic nie znalazł. Wiesz coś o tym?- chłopak spojrzał na mnie zszokowany i załamany.
- Ty naprawdę nic... Boże...- wydukał jedynie niebieskooki kręcąc głową w niedowierzaniu.
- Armin, proszę współpracuj ze mną. Muszę ją odnaleźć. Ona... Ona mnie woła!
- C-co?- zamrugał zdziwiony blondyn.
- To ona, Armin. Ona żyje. Przez kilka dni słyszałem jej głos... w głowie. Wiem, że to absurd, ale musimy ją znaleźć. Tylko proszę opowiedz mi wszystko, co wiesz! Powiedz mi prawdę!- poprosiłem. Nastała cisza. Mierzyliśmy się spojrzeniami przez dłuższą chwilę, po czym Armin westchnął i kiwnął głową.
- M-Mikasa... Ona nie pochodzi stąd. Jest pół Japonką. Twoja matka zaopiekowała się nią, gdy miała z siedem lat. Po tym jak... Napadli ją ci ludzie z mafii. Uratowałeś ją. Udało wam się uciec i zatrzeć ślady. Mieszkaliście kilka ulic ode mnie. Wychowywaliśmy się razem dopóki... Twoja matka...- głos blondyna się załamał.
- Umarła, tak?- chłopak kiwnął twierdząco.
- To było straszne... Napadli na twój dom, kiedy wyszliście z Mikasą na targ. Budynek cały się zawalił, a twoja matka nie zdążyła się zorientować... Ten wybuch i dym...- Armin zaczął się trząść.
- Spokojnie. Mów co było dalej.- położyłem mu dłoń na ramieniu.
- Przyjechała policja. Śledztwo nie doszło do skutku. Był tam też młody policjant... Chciał wam bardzo pomóc, nawet sam zaczął śledztwo, ale nie udało mu się ich złapać. Potem zniknął i już więcej się nie pokazał. Nie było dla was żadnej rodziny zastępczej, dlatego mieszkaliście razem ze mną i dziadkiem.  Postanowiłeś im się odpłacić... Nie ufałeś już policji. Nie dziwiłem ci się. Po tym jak was potraktowali... Kilka dni później był pogrzeb twojej matki. Twój ojciec się nie pojawił, okazało się, że miał jakieś nielegalne badania za granicą i go przymknęli. Następnie mój dziadek stracił pracę i zaczął chorować, nie mieliśmy na leki dla niego, więc musieliśmy zacząć sami pracować. Pewnego dnia spotkałem mężczyznę, który powiedział, że ma dla nas świetną robotę. Jeżeli ją wykonamy zapewni nam leki dla dziadka i opłaci naukę. Byłem taki bezmyślny, że wciągnąłem was w to i razem tam poszliśmy. Na początku wszystko było w porządku, dopóki nie okazało się, że to tamta mafia, która porwała Mikasę. Złapali was oboje. Strasznie się darłem, wołałem o pomoc... Chciałem pomóc wam uciec, a oni powiedzieli, że to nie mój biznes i tylko mnie złamią. To był ostatni raz kiedy was widziałem. Ogłuszyli was i zapakowali w lniane worki, po czym wrzucili do jakiejś furgonetki. Mnie zaczęli lać. Kiedy nie mogłem już utrzymać się na nogach, zostawili mnie na ulicy, w nocy, w deszczu. Dokładnie nie pamiętam co jeszcze mi zrobili... Obudziłem się dopiero w szpitalu. Czułem jakbym nie żył, a raczej tego pragnąłem. Moje ciało było jak... nie moje. Obolałe i gnijące. Każdy kolejny dzień oraz noc gryzłem się z myślami. Ciągle myślałem o was, o tym co zrobiłem... Aż w pewnym momencie po prostu się poddałem. Miałem dość bólu, dość tego bezsensownego życia... Jednak pewnej nocy przyśnił mi się sen. Wiesz jaki? Sen o tym, jak zawsze trzymaliśmy się razem. Jak Mikasa po raz pierwszy się do nas uśmiechnęła, jak ciocia Carla nazwała ją swoją córką, a nas swoimi synami, jak razem uczyliśmy się czytać u mojego dziadka... Coś we mnie pękło i wróciłem do żywych. Przysiągłem sobie, że muszę żyć. Będę żywym dowodem naszego istnienia. Naszej historii i naszego wspólnego życia. Kiedy wyszedłem ze szpitala, nie powiedziałem o was policji. Wiedziałem, że gdzieś w swoich szeregach mają wyciek. Widziałem jednego z nich... W mundurze! Eren, oni są wszędzie! Musiałem działać sam. Zacząłem was szukać, ale Erwin i Levi zaczęli mnie szpiegować. Eren, ja nie chcę żeby im też się coś stało. Pan Smith jest dla mnie jak ojciec. Przygarnął mnie i zadbał o moją przyszłość. Jest niesamowitym człowiekiem. Nie mogę pozwolić na kolejne śmierci z mojej winy! Nie mogę nikomu powiedzieć...!
Przestali mnie przesłuchiwać i naciskać jakiś tydzień temu. Słyszałem, że znaleźli chłopaka, którego uratowali podczas misji. Nigdy bym nie pomyślał, że to mógłbyś być ty. Mogłem wreszcie zacząć działać, gdy zostawili mnie na chwilę w spokoju, ale wtedy postanowili nas sobie przedstawić... Jednak okazuje się, że ty nic nie pamiętasz... Nie mogę nic zrobić. Nie mogę ci pomóc... Złamałem wszystkie obietnice.- Armin zasłonił twarz dłońmi i spuścił głowę.
- Jakie... obietnice?- zapytałem. W kącikach oczu blondyna zaczęły zbierać się łzy.
- Kiedy nas związali... Mikasa prosiła mnie, żebym cię znalazł i zaopiekował się tobą. Zawsze martwiła się o ciebie. O mnie oczywiście też, ale... To ty byłeś dla niej najważniejszy... I pewnie z tego powodu nigdzie jej nie ma...
- Co masz na myśli?- mój głos prawie się załamał. Nie mogłem tego pojąć... Nie mogłem już wytrzymać...!
- Ona tam została, Eren. Została razem z mafią, która ją wciąż maltretuje za dawne czasy, za wasz wspólny błąd z przeszłości, a ona cię kryje i bierze wszystko na siebie. A ty... słyszysz w nocy jej krzyki i wrzaski... Jej lament rozpaczy oraz bólu.
- Nie... Ona...- po moim ciele przeszedł zimny dreszcz, a po policzkach spłynęły gorzkie łzy.

„Kocham cię, Eren.
Zawsze będziemy razem...
Pamiętaj...
Nie możesz... umrzeć."


*****

Witajcie ^^

Armin uchyla rąbek strasznej tajemnicy z przeszłości. Niestety to nie jedyne sekrety. Eren ma dużo więcej na sumieniu niż Wam się zdaje...


*Story Time :)*

Po tym jak wyjaśniłam Akashiemu mój plan na przyszłość z jego udziałem, pogodziliśmy się i obejrzeliśmy razem nowy odcinek KnB oraz najlepsze wycinki ich meczu z Shutoku.
- Akashi-sama... Teraz to ja mam focha.- swierdzam krzyżując ręce na piersi.
- Eh? Niby z jakiej racji?- marszczy delikatnie brwi.
- Co to miało być w tym ostatnim odcinku, co?!- wołam strasznie wkurzona.
- O co ci chodzi?- pyta.
- Ty już dobrze wiesz! Co to za flirty bez mojej zgody?! Ja i Shin-chan jesteśmy bardzo zazdrośni!
- Shintaro? Flirty? Aaa... Chodzi o to dziewczę z Teiko.- na jego ustach pojawia się szelmowski uśmiech.
- C-c-co to za uśmiech?! Akashi-sama!! Czyli jednak...!
- Uspokój się. Nic między nami nie zaszło.- zapewnia mnie Akashi.
- I ja mam w to uwierzyć?
- A masz inny wybór?
- Będę musiała zadzwonić do Shin-chana... I Kisi! On wie co w trawie piszczy!- postanawiam szukając telefonu w torbie.
- Ach... Baka-zazdrośniki.- wzdycha Seijuro i ponownie się uśmiecha.

PS. Coraz bardziej podobają mi się notki z Akashim ^^


Joleen :*

5 komentarzy:

  1. Jej. Doczekałam się. Całe trzy dni szkoły i już sprawdzian za sprawdzianem i recytacja ,,Reduty Ordona". Wpis wspaniały i jak zwykle poprawia mi humor. Czekam na następny z uczuciem dużego niedosytu. Tylko ty potrafisz wprowadzić taki nastrój. Miłego weekendu.
    Oliwia W.

    OdpowiedzUsuń
  2. *niuch, niuch*
    Joleen, czy ja wyczuwam kolejny nieziemski rozdział Lost'a? :D
    No po prostu ubóstwiam ^^
    Genialnie trzymasz napięcie w historii i miarowo rozwijasz fabułę ^^

    Grrhh... Zaklepane miejsce znowu poszło w łeb... xD :p
    Ale chyba mi wybaczysz, prawda? *błagalne spojrzenie* ;p

    Coś mi się widzi, że niedługo napiszesz swoją wersję "Wojny Wcieleń", co? xD

    Ogólnie, dotarłam do momentu w KnB, w którym pojawia się Akashi. ^^
    On jest trochę...
    Straszny... O_o xD

    No nic... Miłego dzionka! ;)
    Ave Joleen! ;p ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dopiero niedawno odkryłam Twój blog, ale już wszystko przeczytałam. :D Twoje opowiadania są genialne i w dodatku często dodajesz opowiadania, więc to kolejny ogromny plus :)
    W tym opowiadaniu świetnie trzymasz napięcie i zpowiada się na prawdę ciekawie C: Z niecierpliwością czekam na więcej :) :3
    Weny życzę :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham czytać twoje opowiadania, a zwłaszcza Lost''a, a na dodatek często dodajesz,dlatego z każdym postem kocham Cię bardziej Joleen ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mikasa mnie tu zaskoczyła, nie myślałam, że aż tak się poświęci dla Erena ;o Mimo że jej nie lubię, myślę, że w tym opowiadaniu będzie inaczej :D Jeżeli w opowiadaniu nie wystąpi EreMika ;-; mój znienawidzony pairing <3 Ale mną się nie przejmój pisz jak chcesz bo zawsze jest genialnie!
    Widzę też, że nie tylko mnie poprawiłaś humor c: Nawet nowy odcinek SnK i nowa produkcja o Kuro tego nie zrobiły ;o
    Oczywiście czekam na więcej :D oraz dużo nowych pomysłów i natchnień :D
    Tym czasem ja wyruszam w smutną podróż do więzienia zwanego szpitalem i żegnam z 'wielkim uśmiechem' ^~^
    ~Zuchii <3

    OdpowiedzUsuń