„Lost in the Darkness” UWAGA+16!!!
Obudziłem się leżąc na niewygodnej kozetce w jakimś małym pomieszczeniu. Obok mnie stali Armin, Crista i starsza kobieta w krótkich, kręconych włosach oraz dużych okularach na nosie. Po białym kitlu, który miała na sobie łatwo było się domyślić, że to pani pielęgniarka.
- Eren! Nic ci nie jest?- zawołał Armin, kiedy się ocknąłem.
- Boli mnie szczęka i biodro...- powiedziałem dotykając
badawczo policzka. Od razu poczułem ból i pieczenie.
- Poczekaj, zaraz podam ci jakieś leki przeciwbólowe. Arlet,
podaj mu lód.- poleciła starsza kobieta. Blondyn wziął ciemnoniebieski woreczek
i przyłożył mi do szczęki.
- Dziękuję.- podziękowałem mu.
- To nic. Tak mi przykro, to moja wina...- obwiniał się
blondyn unikając mojego wzroku.
- Eh? Przecież to nie ty rzuciłeś się na mnie z pięściami...
- Ale miałem ciebie pilnować! Obiecałem to! Obiecałem...!-
wołał, a w oczach zbierały mu się łzy. Komu? Komu obiecałeś, Armin?-
chciałem zapytać, ale nie miałem odwagi. Poza tym, było tam kilka obcych
osób... Mogło powstać niezłe zamieszanie.
- Armin, uspokój się. To nie twoja wina.- dodała
niebieskooka blondynka.
- A-Ale...!
- To nie ty go uderzyłeś, tylko Jean!- ucięła jego
wypowiedź. Armin spuścił głowę i kiwnął. Dziewczyna westchnęła oraz skierowała
swój wzrok na mnie.
- Spójrzmy na pozytywy. Gabinet pielęgniarki to jedyne
miejsce, które zapomniałam ci wskazać. Nie myślałam, że wylądujesz tutaj już
pierwszego dnia!- uśmiechnęła się niebieskooka. Była o wiele bardziej
przyjacielska niż tamtego ranka. Może zaczęła mi ufać?- zastanawiałem
się.
- Masz rację.- odpowiedziałem posyłając im swój szczery
uśmiech.
***
- Pierwszy dzień w szkole i już wracasz z obitą twarzą?-
zapytał Levi, kiedy wracaliśmy autem do domu.
- Też chciałbym wiedzieć dlaczego.- mruknąłem wpatrując się
w okno, za którym znów padał deszcz.
- Następnym razem postaraj mu się zrewanżować...
- Namawia mnie pan do bójki?- zdziwiłem się.
- Mówię o rewanżu, nie o zasadzie „oko za oko”.- westchnął
ciemnowłosy i skręcił w stronę wjazdu do posiadłości.
- To w jaki sposób mam mu się „zrewanżować”?- zapytałem
ciekawy. Rivaille spojrzał na mnie, ale nic nie odpowiedział. Znowu to samo...
Pożera mnie swoim wzrokiem, a raczej prześwietla moją duszę...- pomyślałem. Po
chwili zbliżył dłoń do mojej twarzy. Podłożył mi palec wskazujący pod brodę, a
kciukiem otarł mój podbródek, tuż pod dolną wargą. Moje ciało przeszedł
dreszcz.
- Boli?- zapytał Levi swoim nieziemskim, niczym pomruk
głosem.
- N-nie. Dostałem leki przeciwbólowe i...- zacząłem
tłumaczyć.
- Ciii...- uciszył mnie oraz obrócił mój podbródek badając
wzrokiem moją twarz. Znajdował się tak blisko... Wpatrywałem się w jego piękną
twarz. Kruczoczarne włosy opadające na czoło. Długie, kocie rzęsy otaczające
magnetyczne, kobaltowe oczy oraz niepełne, ale kuszące różowe usta. Jak to
jest możliwe, że nie ma żadnej... sympatii?- rozmyślałem.
- Levi-san... Ma pan kogoś?- po zdziwionej minie Rivaille
zorientowałem się, że powiedziałem to na głos.
- J-ja przepraszam! Nie powinienem...! Wiem, że to nie moja
sprawa i...!- zacząłem się tłumaczyć.
- W porządku.- odpowiedział ciemnowłosy ucinając moją
wypowiedź. Jednak przez całą naszą podróż powrotną milczał niczym grób, więc
nie otrzymałem odpowiedzi...
***
Zjadłem obiad w towarzystwie Rivaille, a później opowiedziałem
mu o moich wrażeniach po pierwszym dniu.
- Więc Armin nie puścił pary z ust, a jakiś typ o imieniu
Jean cię uderzył?- podsumował ciemnowłosy zapalając papierosa.
- W skrócie, to były najważniejsze wydarzenia z dzisiejszego
dnia.- odrzekłem popijając herbatę z białego kubka. Levi zaciągnął się
odurzającym dymem i wydmuchał go przez usta.
- Zadzwonię do szkoły. Chłopak zostanie zawieszony do końca
tygodnia.- zapewnił Rivaille.
- Przepraszam za kłopot. Nie miałem pojęcia, że posiadam
takowych wrogów. To trochę zaskakujące...- przyznałem.
- Mówisz?- mruknął mężczyzna strącając popiół z papierosa na
popielniczkę.
- A jak było w pracy? Pani Hanji coś znalazła?- zapytałem.
Kobaltowe oczy skierowały się na moją osobę. A jednak...
- Chciałem właśnie do tego nawiązać.- oznajmił Levi
opierając plecy o oparcie swojego fotela.
- Hanji przeszperała akta i dane o tej twojej Mikasie i...-
nastąpiła krótka, napięta przerwa.
- Nie znalazła zupełnie nic.- dopowiedział Rivaille.
- Jak to możliwe?- odparłem zszokowany. Przez moment
myślałem, że kubek wypadnie mi z rąk...
- Możliwe, że zmieniła nazwisko albo w ogóle nie trafiła do
naszych danych. Oba przypadki są jednak skrajne. To niemożliwe, żeby ktoś tak
po prostu nie był zarejestrowany w naszych aktach.- powiedział poważnie Levi.
- Czyli... Co teraz?
- Musimy dowiedzieć się czegoś więcej. Niestety możemy
liczyć tylko na wiedzę Armina, który nam nie ufa.- westchnął ciemnowłosy. Niedobrze...
Niczego sobie jeszcze nie przypomniałem, dodatkowo Armin zacięcie milczy...
Musiałem coś zrobić.
- W takim razie ja to zrobię. Przekonam Armina do rozmowy.-
postanowiłem pomóc.
- Sam wspominałeś, że nie jesteś pewny czy potrafi ci
zaufać. Zamieniliście góra dwa zdania...
- Zrobię to! Postaram się jak mogę!- zapewniłem zaciskając
dłonie. Nawet próbowałem utrzymać jego wzrok na dłużej niż krótką chwilę...
- Niech będzie. Liczę na ciebie, Eren.- zgodził się
Rivaille. W kobaltowych oczach ujrzałem aprobatę i... nadzieję.
- Dziękuję, Levi-san.
***
Kolejnego dnia znów zawitałem w szkole, nieco zmęczony po
ciężkiej nocy. Po raz kolejny śniła mi się dziewczynka z chłopcem przy starym
domu, ale tym razem byli z nimi starszy mężczyzna o lasce oraz kobieta. Cały
czas rozmyślałem o nowych postaciach...
- Eren!- usłyszałem męski, równocześnie cienki głos za sobą.
- Cześć Armin.- przywitałem się z lekko zdyszanym blondynem.
- Słyszałem od pana Leviego, że poprosiłeś pana Smitha o
mundurek dla mnie. Dziękuję.- podziękowałem mu. W pierwszej chwili wyglądał na
zdziwionego, ale po sekundzie zobaczyłem zrozumienie w jego błękitnych oczach.
- Drobiazg. Stwierdziłem, że warto było o tym wspomnieć.-
odpowiedział blondyn. Zdjęliśmy swoje buty i przebraliśmy je na szkolne
trampki.
- Eren, możemy się umówić po szkole? Chciałbym dowiedzieć
się paru rzeczy...- poprosił błękitnooki.
- Ja również. Tylko będę musiał poinformować pana
Leviego...- oznajmiłem spokojnie.
- Erwin go zawiadomi.- upewnił chłopak.
- To co? Idziemy?- ruszyliśmy obok siebie w stronę klasy.
Nie wiadomo czemu, poczułem dziwną oraz znajomą nostalgię...
***
- Niesamowity...- pochwaliłem, widząc za oknem potężny dom z
ciemnoczerwonej cegły, czarnym dachem oraz drewnianymi kolumnami na ganku. Z
przodu posiadłości znajdował się niewielki ogród oraz garaż. Za domem
rozprzestrzeniało się pasmo ciemnozielonych, wysokich drzew.
- Miło mi to słyszeć.- odrzekł Erwin parkując samochód.
- Poczekaj aż zobaczysz wnętrze!- powiedział Armin z lekkim
uśmiechem. Wyszliśmy z auta, a później starszy blondyn zaprowadził mnie do
wielkich, drewnianych drzwi. Wnętrze domu było utrzymane w eleganckim i
staromodnym stylu. Od wejścia powitały nas ogromne, drewniane schody oraz
nieskazitelnie czysta i błyszcząca podłoga, na której można by ćwiczyć tańce
towarzyskie. Na prawo był salon, a na lewo jadalnia. Po odwieszeniu naszych
płaszczy skierowaliśmy się na prawo. Kiedy weszliśmy do pomieszczenia o
kremowych ścianach i miękkim, czekoladowym dywanie, moją uwagę przykuł biały
fortepian w kącie pokoju. Stał na niewielkim podeście, a obok niego była
umieszczona piękna wiolonczela. Na drugim końcu salonu znajdowała się długi,
ciemny narożnik z dużymi poduszkami w złote i srebrne wzory. Przed meblem stał
szklany stolik do kawy. Zaintrygowały mnie także stare portrety kobiet oraz
mężczyzn w mundurach na ścianach. Wszystko skupiało się w jednym, „ludowym”
kąciku. Stary zegar z kukułką, obrazy, dziwne przedmioty, które widziałem po
raz pierwszy oraz stary gramofon ze złotą tubą. Podszedłem nieco bliżej, aby
móc mu się lepiej przyjrzeć.
- Podoba ci się?- zapytał Erwin przystając przy mnie.
- To takie... Fascynujące. Tyle tu antyków i drogocennych
pamiątek...
- W rzeczy samej. Należały do moich prapradziadków.-
oznajmił blondyn zakładając ręce za siebie.
- Niesamowite... A te portrety, to...?
- To właśnie moi przodkowie. Tutaj na przykład mamy moją
babcię Elizabeth, a tu jej męża Henry'ego. Tam natomiast jest mój prapradziadek
Johnson z moim wujem Georgem- wskazywał mi kolejne postacie Erwin.
- Wspaniałe.- pochwaliłem dotykając kamiennego stolika z
różnymi pamiątkami.
- Jest ci pewnie ciężko... Nic nie pamiętasz ze swojej
przeszłości, prawda?
- Tak, doznałem szoku i poskutkowało to amnezją. Dlatego też
nie pamiętam Armina ani moich rodziców.- wyznałem.
- Przykro mi. Mam nadzieję, że uda nam się pomóc, a z czasem
wszystko sobie przypomnisz.- pocieszył mnie niebieskooki.
- Dziękuję, ja też mam taką nadzieję.- dodałem. Wydaje
się naprawdę miły... Tak samo jak Levi.- pomyślałem.
- Zrobiłem kawę.- usłyszeliśmy głos Armina. Usiedliśmy przy
stoliku na ogromnej kanapie i wypiliśmy aromatyczną kawę. Musiałem jednak
dosypać z cztery łyżeczki cukru, aby zniwelować gorzki smak napoju.
Wymieniliśmy parę zdań o szkole i pracy w policji, po czym Smith powiedział, że
możemy odejść pod pretekstem odrobienia lekcji. Armin zaprowadził mnie w stronę
schodów. Na piętrze znajdowały się trzy sypialnie, gabinet Erwina, łazienki
oraz niewielka siłownia. Po oprowadzeniu, blondyn zaprowadził mnie do siebie.
Jego pokój był nieco większy od gabinetu Smitha, ale nie większy niż zabytkowy
salon. Pomieszczenie miało ciemnoniebieskie ściany oraz jasne panele podłogowe.
Pojedyncze łóżko stało pod ścianą, na prawo, obok drewniane biurko, a niewielki
regał na książki po lewej. Pod oknem Armina rozłożony był prawdziwy teleskop.
Pokój wyglądał na bogaty w książki i tym samym we wiedzę. Blondyn odstawił
nasze torby obok drzwi oraz poprosił żebym usiadł gdzie zechcę, więc wybrałem
obrotowe, czarne oraz jak się okazało bardzo wygodne krzesło, które stało przy
biurku. Chłopak usiadł na swoim łóżku, naprzeciwko mnie. Wziąłem głęboki wdech
i spojrzałem w jego niebieskie oczy, które w tamtej chwili wydawały się nieco
ciemniejsze niż zwykle.
- Chciałbym zacząć od tego, że... Po prostu... Eren wybacz
mi za moje wcześniejsze zachowanie. Może za bardzo naciskałem i...
- Nie przejmuj się tym, naprawdę.- upewniłem wprost, że nie
żywię do niego urazy. Nastała niezręczna cisza, ale nie trwała ona zbyt
długo...
- Eren... To prawda, że niczego nie pamiętasz?- zapytał
niepewnie Armin.
- Tak, moje wspomnienia zaczynają się dopiero od kilku dni
wstecz. Nie pamiętam niczego więcej.
- A mnie? Wiedziałeś jak mam na imię!- zawołał z nadzieją
niebieskooki. Pokręciłem przecząco głową.
- Niestety. Mam jedynie pewne urywki, wizje, sny... ale nie
potrafię do końca ich zrozumieć. To, że przypomniałem sobie twoje imię, również
mnie zdziwiło. Jednak to wszystko co udało mi się wygrzebać z pamięci...
- Boże, Eren... Tak bardzo mi przykro... To moja wina! To
wszystko moja wina... Po tym, co razem przeszliście tam z Mikasą... Nie wiem,
czy kiedykolwiek mi wybaczycie...- Armin zakrył usta dłonią i się skulił.
- Armin... Proszę cię... Powiedz mi prawdę. Co się stało z
Mikasą? Co się w ogóle wtedy wydarzyło?- niebieskooki zacisnął swoje powieki.
Myślałem, że serce wyrwie się z mojej piersi, a całe moje ciało zaczęło lekko drżeć.
Nerwy? Strach? Może to i to...
- Chyba nie przejdzie mi to przez gardło...- powiedział
blondyn kuląc się jeszcze bardziej.
- Musimy odnaleźć Mikasę, Armin. To nasz priorytet. Kiedy
Levi-san próbował dotrzeć do jej akt, nic nie znalazł. Wiesz coś o tym?-
chłopak spojrzał na mnie zszokowany i załamany.
- Ty naprawdę nic... Boże...- wydukał jedynie niebieskooki
kręcąc głową w niedowierzaniu.
- Armin, proszę współpracuj ze mną. Muszę ją odnaleźć.
Ona... Ona mnie woła!
- C-co?- zamrugał zdziwiony blondyn.
- To ona, Armin. Ona żyje. Przez kilka dni słyszałem jej
głos... w głowie. Wiem, że to absurd, ale musimy ją znaleźć. Tylko proszę
opowiedz mi wszystko, co wiesz! Powiedz mi prawdę!- poprosiłem. Nastała cisza.
Mierzyliśmy się spojrzeniami przez dłuższą chwilę, po czym Armin westchnął i
kiwnął głową.
- M-Mikasa... Ona nie pochodzi stąd. Jest pół Japonką. Twoja
matka zaopiekowała się nią, gdy miała z siedem lat. Po tym jak... Napadli ją ci
ludzie z mafii. Uratowałeś ją. Udało wam się uciec i zatrzeć ślady. Mieszkaliście
kilka ulic ode mnie. Wychowywaliśmy się razem dopóki... Twoja matka...- głos
blondyna się załamał.
- Umarła, tak?- chłopak kiwnął twierdząco.
- To było straszne... Napadli na twój dom, kiedy wyszliście
z Mikasą na targ. Budynek cały się zawalił, a twoja matka nie zdążyła się
zorientować... Ten wybuch i dym...- Armin zaczął się trząść.
- Spokojnie. Mów co było dalej.- położyłem mu dłoń na
ramieniu.
- Przyjechała policja. Śledztwo nie doszło do skutku. Był
tam też młody policjant... Chciał wam bardzo pomóc, nawet sam zaczął śledztwo,
ale nie udało mu się ich złapać. Potem zniknął i już więcej się nie pokazał.
Nie było dla was żadnej rodziny zastępczej, dlatego mieszkaliście razem ze mną
i dziadkiem. Postanowiłeś im się
odpłacić... Nie ufałeś już policji. Nie dziwiłem ci się. Po tym jak was
potraktowali... Kilka dni później był pogrzeb twojej matki. Twój ojciec się nie
pojawił, okazało się, że miał jakieś nielegalne badania za granicą i go
przymknęli. Następnie mój dziadek stracił pracę i zaczął chorować, nie mieliśmy
na leki dla niego, więc musieliśmy zacząć sami pracować. Pewnego dnia spotkałem
mężczyznę, który powiedział, że ma dla nas świetną robotę. Jeżeli ją wykonamy
zapewni nam leki dla dziadka i opłaci naukę. Byłem taki bezmyślny, że wciągnąłem
was w to i razem tam poszliśmy. Na początku wszystko było w porządku, dopóki
nie okazało się, że to tamta mafia, która porwała Mikasę. Złapali was oboje.
Strasznie się darłem, wołałem o pomoc... Chciałem pomóc wam uciec, a oni
powiedzieli, że to nie mój biznes i tylko mnie złamią. To był ostatni raz kiedy
was widziałem. Ogłuszyli was i zapakowali w lniane worki, po czym wrzucili do
jakiejś furgonetki. Mnie zaczęli lać. Kiedy nie mogłem już utrzymać się na
nogach, zostawili mnie na ulicy, w nocy, w deszczu. Dokładnie nie pamiętam co
jeszcze mi zrobili... Obudziłem się dopiero w szpitalu. Czułem jakbym nie żył,
a raczej tego pragnąłem. Moje ciało było jak... nie moje. Obolałe i gnijące.
Każdy kolejny dzień oraz noc gryzłem się z myślami. Ciągle myślałem o was, o
tym co zrobiłem... Aż w pewnym momencie po prostu się poddałem. Miałem dość
bólu, dość tego bezsensownego życia... Jednak pewnej nocy przyśnił mi się sen.
Wiesz jaki? Sen o tym, jak zawsze trzymaliśmy się razem. Jak Mikasa po raz
pierwszy się do nas uśmiechnęła, jak ciocia Carla nazwała ją swoją córką, a nas
swoimi synami, jak razem uczyliśmy się czytać u mojego dziadka... Coś we mnie
pękło i wróciłem do żywych. Przysiągłem sobie, że muszę żyć. Będę żywym dowodem
naszego istnienia. Naszej historii i naszego wspólnego życia. Kiedy wyszedłem
ze szpitala, nie powiedziałem o was policji. Wiedziałem, że gdzieś w swoich
szeregach mają wyciek. Widziałem jednego z nich... W mundurze! Eren, oni są
wszędzie! Musiałem działać sam. Zacząłem was szukać, ale Erwin i Levi zaczęli
mnie szpiegować. Eren, ja nie chcę żeby im też się coś stało. Pan Smith jest
dla mnie jak ojciec. Przygarnął mnie i zadbał o moją przyszłość. Jest
niesamowitym człowiekiem. Nie mogę pozwolić na kolejne śmierci z mojej winy!
Nie mogę nikomu powiedzieć...!
Przestali mnie przesłuchiwać i naciskać jakiś tydzień temu.
Słyszałem, że znaleźli chłopaka, którego uratowali podczas misji. Nigdy bym nie
pomyślał, że to mógłbyś być ty. Mogłem wreszcie zacząć działać, gdy zostawili
mnie na chwilę w spokoju, ale wtedy postanowili nas sobie przedstawić... Jednak
okazuje się, że ty nic nie pamiętasz... Nie mogę nic zrobić. Nie mogę ci
pomóc... Złamałem wszystkie obietnice.- Armin zasłonił twarz dłońmi i spuścił
głowę.
- Jakie... obietnice?- zapytałem. W kącikach oczu blondyna
zaczęły zbierać się łzy.
- Kiedy nas związali... Mikasa prosiła mnie, żebym cię
znalazł i zaopiekował się tobą. Zawsze martwiła się o ciebie. O mnie oczywiście
też, ale... To ty byłeś dla niej najważniejszy... I pewnie z tego powodu nigdzie
jej nie ma...
- Co masz na myśli?- mój głos prawie się załamał. Nie mogłem
tego pojąć... Nie mogłem już wytrzymać...!
- Ona tam została, Eren. Została razem z mafią, która ją
wciąż maltretuje za dawne czasy, za wasz wspólny błąd z przeszłości, a ona cię
kryje i bierze wszystko na siebie. A ty... słyszysz w nocy jej krzyki i
wrzaski... Jej lament rozpaczy oraz bólu.
- Nie... Ona...- po moim ciele przeszedł zimny dreszcz, a po
policzkach spłynęły gorzkie łzy.
„Kocham cię, Eren.
Zawsze będziemy
razem...
Pamiętaj...
Nie możesz...
umrzeć."
*****
Witajcie ^^
Armin uchyla rąbek strasznej tajemnicy z przeszłości.
Niestety to nie jedyne sekrety. Eren ma dużo więcej na sumieniu niż Wam się
zdaje...
*Story Time :)*
Po tym jak wyjaśniłam Akashiemu mój plan na przyszłość z
jego udziałem, pogodziliśmy się i obejrzeliśmy razem nowy odcinek KnB oraz
najlepsze wycinki ich meczu z Shutoku.
- Akashi-sama... Teraz to ja mam focha.- swierdzam krzyżując
ręce na piersi.
- Eh? Niby z jakiej racji?- marszczy delikatnie brwi.
- Co to miało być w tym ostatnim odcinku, co?!- wołam
strasznie wkurzona.
- O co ci chodzi?- pyta.
- Ty już dobrze wiesz! Co to za flirty bez mojej zgody?! Ja
i Shin-chan jesteśmy bardzo zazdrośni!
- Shintaro? Flirty? Aaa... Chodzi o to dziewczę z Teiko.- na
jego ustach pojawia się szelmowski uśmiech.
- C-c-co to za uśmiech?! Akashi-sama!! Czyli jednak...!
- Uspokój się. Nic między nami nie zaszło.- zapewnia mnie
Akashi.
- I ja mam w to uwierzyć?
- A masz inny wybór?
- Będę musiała zadzwonić do Shin-chana... I Kisi! On wie co
w trawie piszczy!- postanawiam szukając telefonu w torbie.
- Ach... Baka-zazdrośniki.- wzdycha Seijuro i ponownie się
uśmiecha.
PS. Coraz bardziej podobają mi się notki z Akashim ^^
Jej. Doczekałam się. Całe trzy dni szkoły i już sprawdzian za sprawdzianem i recytacja ,,Reduty Ordona". Wpis wspaniały i jak zwykle poprawia mi humor. Czekam na następny z uczuciem dużego niedosytu. Tylko ty potrafisz wprowadzić taki nastrój. Miłego weekendu.
OdpowiedzUsuńOliwia W.
*niuch, niuch*
OdpowiedzUsuńJoleen, czy ja wyczuwam kolejny nieziemski rozdział Lost'a? :D
No po prostu ubóstwiam ^^
Genialnie trzymasz napięcie w historii i miarowo rozwijasz fabułę ^^
Grrhh... Zaklepane miejsce znowu poszło w łeb... xD :p
Ale chyba mi wybaczysz, prawda? *błagalne spojrzenie* ;p
Coś mi się widzi, że niedługo napiszesz swoją wersję "Wojny Wcieleń", co? xD
Ogólnie, dotarłam do momentu w KnB, w którym pojawia się Akashi. ^^
On jest trochę...
Straszny... O_o xD
No nic... Miłego dzionka! ;)
Ave Joleen! ;p ;)
Dopiero niedawno odkryłam Twój blog, ale już wszystko przeczytałam. :D Twoje opowiadania są genialne i w dodatku często dodajesz opowiadania, więc to kolejny ogromny plus :)
OdpowiedzUsuńW tym opowiadaniu świetnie trzymasz napięcie i zpowiada się na prawdę ciekawie C: Z niecierpliwością czekam na więcej :) :3
Weny życzę :3
Kocham czytać twoje opowiadania, a zwłaszcza Lost''a, a na dodatek często dodajesz,dlatego z każdym postem kocham Cię bardziej Joleen ;)
OdpowiedzUsuńMikasa mnie tu zaskoczyła, nie myślałam, że aż tak się poświęci dla Erena ;o Mimo że jej nie lubię, myślę, że w tym opowiadaniu będzie inaczej :D Jeżeli w opowiadaniu nie wystąpi EreMika ;-; mój znienawidzony pairing <3 Ale mną się nie przejmój pisz jak chcesz bo zawsze jest genialnie!
OdpowiedzUsuńWidzę też, że nie tylko mnie poprawiłaś humor c: Nawet nowy odcinek SnK i nowa produkcja o Kuro tego nie zrobiły ;o
Oczywiście czekam na więcej :D oraz dużo nowych pomysłów i natchnień :D
Tym czasem ja wyruszam w smutną podróż do więzienia zwanego szpitalem i żegnam z 'wielkim uśmiechem' ^~^
~Zuchii <3