„Lost in the Darkness” UWAGA+16!!!
- Eren? Mogę wejść?- usłyszałem pukanie do moich drzwi.
Siedziałem skulony pod kołdrą na moim łóżku. Po powrocie do domu, Levi był
jeszcze w pracy, a ja potrzebowałem chwili samotności... Czułem narastający
strach i ból. Nie wiedziałem co mam zrobić. Tkwiłem w martwym punkcie, z
którego nie mogłem uciec...
Po chwili w drzwiach stanął znajomy mężczyzna w czarnej
koszuli. Omiótł mnie wzrokiem, a następnie przymknął drzwi.
- Coś się wydarzyło u Armina?- zapytał, tak jakby znał już
odpowiedź... Zacisnąłem palce na kołdrze i spuściłem głowę.
- Im więcej dowiaduję się o mojej przeszłości... Tym
bardziej zastanawiam się, czy aby na pewno chcę ją poznać i wszystko sobie
przypomnieć.- oznajmiłem cicho. Levi usiadł na krańcu mojego łóżka i westchnął
cicho.
- Wiem, że nie było ci łatwo... Dodatkowo ta amnezja...
- Wszystko jest takie cholernie trudne...! Dlaczego...
Dlaczego to musiało się stać? Cała nasza trójka... Jesteśmy jacyś przeklęci!-
zawołałem przytulając do piersi podciągnięte, drżące kolana.
- Opowiedz mi.- poprosił Rivaille po chwili ciszy.
- Ja... nie jestem w stanie... tego powtórzyć...- wydukałem
czując zbierające się łzy w kącikach moich zmęczonych oczu.
- Eren.- Levi wypowiedział moje imię. Po chwili poczułem
dotyk jego dłoni na głowie. Delikatnie wczepił swoje palce w moje brązowe
włosy. Nie dotykaj mnie... Jestem zbyt słaby... Zrobię coś głupiego, czego
oboje będziemy potem żałować...- myślałem chlipiąc w kołdrę.
- Spójrz na mnie.- rozkazał. Pokręciłem przecząco głową. Po
moim ciele przeszedł dreszcz.
- Eren...- usłyszałem szept, po czym Levi szarpnął za moją
rękę i przysunął mnie do siebie. Prawie wylądowałem na jego kolanach. Nasze
twarze dzieliły centymetry i to nie był zamierzony efekt. Przez dłuższą chwilę
wpatrywaliśmy się sobie w oczy. Następnie Levi objął mnie i przytulił do
swojego ciała. Myślałem, że śnię. Moje serce zaczęło bić w nieregularnym tempie
i cały się spiąłem. Czułem jego umięśniony tors, niesamowity zapach, bicie
serca...
-
Levi-san...- szepnąłem.
- Nie duś tego w sobie. Jestem tutaj żebyś mógł mi wszystko
powiedzieć. Zaufaj mi.- poprosił Rivaille. Kiwnąłem twierdząco, wtedy
czarnowłosy wyzwolił mnie ze swojego uścisku. Oddaliłem się od niego parę
centymetrów, abym mógł wygodnie usiąść. Czułem się roztrzęsiony, zawstydzony i
zmieszany. Z jednej strony poczułem naruszenie mojej prywatności w niemiły
sposób, ale z drugiej... To przecież był Levi...
W końcu opowiedziałem Rivaille czego dowiedziałem się od
Armina. Słuchał mnie bardzo uważnie i wpatrywał się badawczo w moją twarz.
- Rozumiem. Czyli ta mafia z przeszłości dalej funkcjonuje i
ma to duży związek z wami.- odezwał się Levi.
- Według Armina mszczą się za to, że uciekliśmy z Mikasą,
ale...
- Sprawa jest poważniejsza, niż się wydaje. Nie sądzę, że
jedynie przez ucieczkę was ścigają. Mają jakiś powód, żeby was odnaleźć i
trzymać pod kluczem...- oznajmił mężczyzna.
- Tylko jaki?
- Tego nie wiem. Sam będziesz musiał sobie przypomnieć albo
znajdziemy Mikasę.- odparł Levi. Znowu to samo. Moja amnezja jest barierą,
która wszystko spowalnia. Gdybym tylko wiedział, co się stało lub dlaczego nas
ścigają...- myśli krążyły w mojej głowie.
- Będziemy się starać, aby odnaleźć tą dziewczynę. Jednak
jedyne co możemy teraz zrobić, to czekać.- postanowił czarnowłosy.
- A jeśli oni ją zabiją?- martwiłem się.
- Nie mamy pewności, ale nie sądzę żeby była nieżywa.-
oznajmił patrząc w dal. Chciałem spytać dlaczego, ale w tamtej chwili Levi
wstał i zwrócił się ku drzwiom.
- Muszę zadzwonić do Erwina, kiedy odzyskasz siły, zejdź na
kolację.- powiedział do mnie, po czym wyszedł zostawiając mnie samego. Po
rozmowie z Rivaille poczułem się nieco lepiej, lecz ciągle nie byłem w stanie
zapomnieć słów Armina...
„Czy na tym
świecie jest tylko ból i cierpienie...?"
***
Eren... Eren... Eren!- słyszałem znajomy głos.
Otworzyłem oczy. Znajdowałem się w czarnej próżni. Tylko w niektórych miejscach
znajdowały się łuny światła.
Eren... Tak się cieszę... Ty żyjesz!
Kim jesteś? Gdzie ja jestem?
Nie poznajesz mnie...
Pokaż się!
...własnej siostry?
Odwróciłem się. W półświetle ujrzałem młodą dziewczynę w
śnieżnej, halkowej sukience na ramiączkach, która sięgała jej do kolan.
Widziałem ją już w moich wizjach. Taką samą sukienkę nosiła dziewczynka w
słomianym kapeluszu. Zauważyłem również, iż postać miała hebanowe, proste włosy
do ramion. Jej twarz była skryta w cieniu...
M-Mikasa...?
Eren! Pamiętasz!-
ucieszyła się.
Mikasa! Gdzie jesteś?! Kto cię więzi?!
Tak bardzo chciałam cię zobaczyć... Ciebie i Armina...
Tęsknię za wami tak bardzo, że... wypala to moje całe ciało.
Mikasa!!- podbiegłem do niej i potrząsnąłem ją za
ramiona.
Nee, Eren... Jesteś prawdziwy...?
Poczułem coś lepkiego na palcach. Kiedy spojrzałem na swoje
dłonie zobaczyłem jasnoczerwoną substancję.
Mikasa! To jest krew! Ty krwawisz!- przeraziłem się.
Kiedy spojrzałem na nią, całe jej porcelanowe ciało było pokryte ciemnymi
siniakami i bliznami. Zacząłem się trząść ze strachu.
Nie martw się o mnie, Eren. Żyj, bo ja żyję dla ciebie i
umrę za ciebie... Jesteś moim sercem, a serce nie może przestać bić...- po
tych słowach osunęła się na podłogę, a następnie wpadła w czarną dziurę, w
próżni. Jej drobne ciało spadało coraz szybciej i szybciej, aż straciłem ją ze
wzroku.
MIKASA!!!- wydarłem się.
***
Obudziłem się zalany zimnym potem. Coś okropnie ściskało
mnie w gardle. Tak mocno, że nie mogłem spokojnie oddychać, a moje ciało
przechodziły dreszcze.
- Le...vi...- nie mogłem go zawołać. Spadłem z łóżka na
podłogę i próbowałem doczołgać się do drzwi. Jednak bardzo opornie mi szło. Aż
w końcu moje ciało odmówiło mi posłuszeństwa.
- Matko Boska!- usłyszałem niespodziewany głos Verde.
- Panie Levi!! Szybko!- zawołała go i podbiegła do mnie.
Odwróciła mnie na plecy i sprawdziła oddech.
- On się dusi!
- Eren! Co się stało?!- podszedł do nas Rivaille. Miał na
sobie piżamę- białą koszulkę z krótkim rękawem oraz jasnoniebieskie spodnie.
Napotkałem jego przerażone spojrzenie.
- Niech pan szybko przyniesie papierowy worek z mojej
torebki na dole!- rozkazała. Niedługo później czarnowłosy przyniósł przedmiot i
podał kobiecie. Ona podniosła mnie do siadu oraz przyłożyła worek do moich ust.
- Oddychaj! Spokojnie!- poleciła. Zacząłem nabierać
powietrza i je wydmuchiwać. Po paru minutach wszystko wróciło do normy.
- Bogu dzięki, że akurat usłyszałam jak spadłeś z łóżka i
postanowiłam tu zajrzeć!- powiedziała wychudzona kobieta w czarnej, koronkowej
sukni do kostek.
- Dziękuję, Verde. Mogłabyś przynieś chłopakowi szklankę
wody?- poprosił Levi. Kobieta wstała i wyszła z pokoju. Spojrzałem w kobaltowe
oczy Rivaille.
- W porządku?- zapytał czarnowłosy. Kiwnąłem twierdząco.
- Nieźle nas wystraszyłeś.- odetchnął mężczyzna.
- Przepraszam... Znowu miałem koszmar i...
- Już wszystko dobrze. Jestem tu.- powiedział dotykając
mojego policzka.
- Levi... san.- wyszeptałem i oparłem czoło o jego lewe
ramię. Ciemnowłosy pogłaskał moje zmierzwione od potu włosy.
- Spokojnie, wszystko jest w porządku...- powtarzał. Po
moich policzkach spłynęły łzy.
- To było straszne... Myślałem, że ja...
- Ciii...
- Levi-san, przyniosłam wodę.- usłyszeliśmy głos Verde. Po
chwili Rivaille podał mi szklankę i wypiłem jej zawartość. Ciemnowłosy otarł
moje łzy kciukiem i spojrzał mi w oczy.
- Chcesz wziąć coś na uspokojenie?- zaproponował. Pokręciłem
przecząco głową. Obserwowali mnie jeszcze trochę, a później Verde poszła do
siebie. Levi pomógł mi wrócić do łóżka i usiadł obok.
- Znowu narobiłem kłopotu...- wyszeptałem, gdy przykrywał
mnie kołdrą.
- Eren... Zaraz oberwiesz.- ostrzegł ciemnowłosy krzywiąc
się. Uśmiechnąłem się lekko i przymknąłem powieki.
- Będziesz w stanie iść dzisiaj do szkoły?- zapytał mnie
Rivaille.
- Myślę, że tak. Nie chcę mieć zaległości.- odparłem.
- Najważniejsze jest twoje zdrowie. Zwłaszcza psychiczne.
Jeżeli nie będziesz na siłach...
- Proszę się o mnie nie martwić. Muszę stać się silniejszy.
Czuję, że to nie jedyne utrapienia, jakie na mnie czekają.- powiedziałem ze
smutkiem. Niedługo potem, znowu poczułem się senny.
- Eren...- usłyszałem melodyjny głos Rivaille, który
towarzyszył mi we śnie aż do świtu.
***
Rano, po szybkim, porannym prysznicu Levi przyszedł do mnie
sprawdzić jak się czuję i przy okazji dał mi przezroczysty pakunek.
- Co to?- zapytałem zaciekawiony.
- Twój szkolny mundurek. - odpowiedział.
- Naprawdę? Tak szybko doszedł?
- W tej szkole nie ma zbyt wielu uczniów, którzy zapisują
się już w trakcie roku szkolnego. Nie było większych problemów z załatwieniem
tej sprawy.- oznajmił ciemnowłosy.
- Wciąż nie mogę uwierzyć, że zapomniałem o tych uniformach,
ale twoje ubrania na pewno się nie zmarnują, prawda?- dodał zapalając
papierosa. Ja w tym czasie rozerwałem pakunek i wyjąłem szyte na miarę szare
spodnie, marynarkę, krawat i białą koszulę.
- Poczekam na dole.- oznajmił Levi i zostawił mnie samego.
Po kilku minutach zszedłem na parter ubrany w mundurek, z torbą szkolną pod
pachą. Od razu poczułem na sobie wzrok ciemnowłosego. Podszedłem do mężczyzny w
szarym swetrze z wycięciem w serek i czarnymi, dopasowanymi spodniami.
- I-i jak?- zapytałem czując lekki rumieniec na policzkach.
- Obróć się.- polecił Rivaille. Zaprezentowałem się i
ponownie spojrzałem na Leviego.
- Nieźle. Dobrze na tobie leży.- przyznał skanując mnie
oczami.
- D-dziękuję.- odrzekłem speszony. To chyba był...
komplement? Tak mi się przynajmniej wydawało...
- Jedziemy.
***
- Ohayo, Eren. Ładny mundurek.- przywitał mnie blondyn przed
wejściem do szkoły.
- A-ach,
ohayo i... dziękuję.- powiedziałem z wymuszonym uśmiechem. Kiedy
patrzyłem na Armina, ciągle przypominały mi się jego słowa. Miał jeszcze grosze
ciężary oraz wyrzuty sumienia niż ja. Nosił je w swoim skrwawionym sercu i nie
mógł się nimi z nikim podzielić...
- Proszę... Nie patrz tak na mnie...- powiedział
niebieskooki spuszczając wzrok.
-... boli mnie wtedy jeszcze bardziej. Od razu bym się
rozryczał na środku ulicy.- wyszeptał zaciskając dłonie w pięści.
- Armin...- przygryzłem dolną wargę.
- Przepraszam, Eren. Tak bardzo cię przepraszam...- rzekł
łamliwym tonem.
- Ar-
- Cześć chłopaki~!- nagle usłyszeliśmy dziewczęcy głos. Po
chwili poczułem, że ktoś obejmuje mnie za szyję. Podniosłem wzrok na brunetkę o
jasnobrązowych oczach.
- Co macie takie ponure miny? Chodzi o pogodę? Pfff! Tutaj
jest słońce raz na pół roku, więc się tym nie martwcie!- roześmiała się pełna
energii szatynka.
- Baka! Zamknij jadaczkę! Może na serio coś im się stało!-
warknął chłopak stojący niedaleko.
- Łeee! Serio...?!- spojrzała badawczo na mnie i Armina.
- To chyba przez tą pogodę...- rzekł blondyn z lekkim
uśmiechem. Wymieniliśmy porozumiewawcze spojrzenia.
- Hah! Wiedziałam!- zawołała Sasha, po czym pokazała
chłopakowi język.
- A my się jeszcze nie znamy!- puściła mnie szatynka, po
czym uścisnęła moją dłoń.
- Pozwól, że nas przedstawię. Ten łysy krasnal, o tam, to
Connie. Mój B-O-Y~!- roześmiała się dziewczyna wskazując palcem na gotującą się
postać.
- A ta szajbuska, zawsze nienażarta to Sasha Braus.- odgryzł
się chłopak kładąc dłonie na biodrach.
- Ale za to, ze sobą jesteśmy nie na żarty!- po chwili
wszyscy wybuchnęli śmiechem.
- To było genialne...- złapał się za brzuch Connie.
- Tylko pogratulować.- Armin wytarł łzy z kącików oczu
wierzchem dłoni.
- Ohayo Minna, co was tak rozśmieszyło?- pojawiła się drobna
blondynka o niebieskich oczach.
- Ooo! Christa! Właśnie Sasha zarzuciła swoim nowym
sucharem!- powiedział do niej chłopak.
- Co tym razem?- zapytała poprawiając torbę na ramieniu.
- Powiem ci w szkole, bo jeszcze chwila... i wszyscy
będziemy spóźnieni!- wszyscy ruszyliśmy pędem w stronę szkoły.
***
- Nee, widzieliście gdzieś Jeana? Wisi mi kasę za wczoraj.-
na długiej przerwie usiedliśmy razem przy jednym stoliku.
- To chyba moja wina.- oznajmiłem nieśmiało. Cztery pary
zdziwionych oczu skierowały się na moją osobę.
- He?-
mruknął Connie.
- Jean mu przywalił już pierwszego dnia, nie pamiętasz?-
zapytała Sasha z buzią pełną makaronu.
- Nie mów do mnie z japą pełną jedzenia!- warknął chłopak
zatykając jej usta dłonią.
- Słyszałam, że został zawieszony w prawach ucznia...
Niewiadomo jeszcze na jak długo.- odezwała się Crista.
- A tak poza tym, jak twoja szczęka Eren-kun?- zapytała
blondynka.
- Aach... W porządku. Gorzej z biodrem. Mam na nim
wielkieeego siniaka.- oznajmiłem z uśmiechem.
- Ten Jean to debil. Mam nadzieję, że już nie wróci.-
mruknęła Sasha znad miski.
- Może i debil, ale ja tam lubię się z niego pośmiać.-
zachichotał Connie.
- Mogę spytać... Pokłóciliście się o coś?- rzekła Crista.
- Nie. Pierwszy raz widziałem go na oczy.- powiedziałem, ale
chwilę później zacząłem tego żałować. Przecież Jean mnie znał. Tylko ja tego
nie pamiętałem...
- Idiota!- potwierdziła swoje przekonania Sasha. Jej chłopak
westchnął i oparł się wygodnej o krzesło.
- Skąd pochodzisz, Eren?- zadała kolejne pytanie Crista.
- Stąd. Wychowałem się w dzielnicy Shina...
- Ja jego! To przecież gniazdo mafii!- zawołał zaskoczony
Connie.
- Spotkałeś się już kiedyś z nimi?- usłyszałem głos chłopaka.
Zamilkłem. Co mogłem powiedzieć?- „Pewnie, że tak! Nawet porwali mnie i moich
przyjaciół! Na dodatek zniszczyli mój dom i zabili moją matkę!”.
„Żałosne...
Nienawidzę ich...”
- Nowy...?
- Hej, przypomniało mi się, że Eren nie należy do żadnego klubu pozalekcyjnego, może mu coś polecicie?- zaproponował Armin. Reszta jakoś przestała brnąć
dalej w temat o mojej przeszłości. To wszystko była zasługa blondyna...
- Ja chodzę na baseball.- pochwalił się z dumą
Connie.
- Ja... kulinarny...- odpowiedziała Sasha znowu z pełną
buzią.
- Klub naukowy.- dodał Armin z uśmiechem.
- A ty, Crista?- zapytałem dziewczynę. Blondynka spojrzała
mi w oczy.
- Lubię filmy, więc wybrałam filmowy, choć uczestników jest niewielu.- oznajmiła.
- Musisz się do jakiegoś zapisać! To niezła frajda!- polecił
Connie.
- Zastanowię się nad tym.- odparłem lekko zgaszony.
***
- I jak dzisiaj było?- zapytał mnie Levi w drodze powrotnej.
- W porządku. Poznałem kilka nowych osób z klasy. Są
naprawdę mili i zabawni.- odrzekłem.
- To... chyba dobrze.- spojrzał na mnie badawczo. Kiwnąłem w
odpowiedzi.
- Coś nowego w śledztwie?
- Rozmawiałem z Erwinem. Mamy parę pomysłów, ale na razie
jeszcze zbieramy potrzebne informacje.- odpowiedział spokojnie.
- Rozumiem...- Idioto, przecież nie znajdą jej tak od
razu...- skarciłem się w myślach.
- Eren, chciałbym cię jeszcze gdzieś zabrać zanim pojedziemy
do domu...- rzekł Rivaille skręcając w innym kierunku niż zwykle.
- Gdzie?- zapytałem zaintrygowany.
- Do twojej matki.
*****
Cześć Kochani! ;*
Mam dobrą wiadomość- rozkręciłam się w pisaniu Lost'a i mam
dużo pomysłów, więc oby tak dalej! :D
W zeszłym tygodniu obejrzałam nowy odcinek „No Regrets” z
Levim i powiem szczerze, że był naprawdę niezły, chociaż spodziewałam się
czegoś bardziej... Bardziej... No nie wiem... Lepszego? o_O xD
Jeszcze dwa zdania co do nowych odcinków KnB... UBÓSTWIAM!!!
Kocham Teiko, kocham nowy opening i ending (który ustawiłam na dzwonek w
telefonie), kocham Akashiego jako kapitana, kocham te smutne sceny z Kuroko i
Aomine, po prostu nie mogę się nacieszyć, chociaż chętnie obejrzałabym już mecz
finałowy z Rakuzan <3 ^^ (chyba jak każdy xd)
PS. Wybaczcie mi, że nie udaje mi się odpisywać na wszystkie
Wasze (wspaniałe) komentarze, ale mam teraz straszne urwanie głowy :'(
Joleen :*
Opowiadanie jak zwykle świetne :3 ♥
OdpowiedzUsuńA Lost'a to pisz pisz, bo nie mogę doczekać się jak ta historia rozwinie się :)
Co do "No Regrets" to się zgodzę. Potraktowali to tak trochę... ogólnikowo... Przynajmniej ja tak uważam.
No, tak więc weny życzę :3 i więc czasu wolnego na pisanie ;)
~Alex
Rozdział świetny jak zawsze. Bardzo się ciesze z tego że dopisuje ci humor i masz napływy weny. Nie mogę się doczekać. Tylko ty wiesz jak pocieszyć człowieka z migreną i zatokami. Oczywiście Lostem. Miłego weekendu.
OdpowiedzUsuńLoooost! Yaaay :D! Levi taki opiekuńczy i kochany *-* <3,a Sasha z Connie'm rozwalają system xD Następny rozdział zapowiada się mega ciekawie c: ahh... co tu jeszcze napisać, nie mam natchnienia, wybacz :c lekki dół przedszpitalny :c
OdpowiedzUsuń'No regrets' podobno jest o wiele ciekawsze w mandze, bo pominęli dużo rzeczy. Za dwa miesiące się przekonamy :D Choć muszę przyznać, że furia Leviego wyładowana na tytanie była epicka :D
Życzę relaksującego weekendu i ogółem, żeby humorek ci dopisywał jak najdłużej :*
~Zuchii <3
Jak zawsze mega święty rozdział. Chwila wytchnienia W weekend. Słodka akcja z Levim. A Sasha i Connie są świetni. Co do "No Regrets" to rzeczywiście dupy nie urywa xD Ale Levi się popłakał, albo prawie popłakał bo nie umiem tego określić z koleżanką xD
OdpowiedzUsuńŻyczę wiele weny i czekam na kolejny rozdział ;)
może jakiś wątek miłosny pomiędzy niewinnym erenem a opiekuńczym levim >? moje zboczone myśli ^^
OdpowiedzUsuń