piątek, 17 kwietnia 2015

Rozdział XV

„Lost in the Darkness”                           UWAGA+16!!!



- Eren? Mogę wejść?- usłyszałem pukanie do moich drzwi. Siedziałem skulony pod kołdrą na moim łóżku. Po powrocie do domu, Levi był jeszcze w pracy, a ja potrzebowałem chwili samotności... Czułem narastający strach i ból. Nie wiedziałem co mam zrobić. Tkwiłem w martwym punkcie, z którego nie mogłem uciec...
Po chwili w drzwiach stanął znajomy mężczyzna w czarnej koszuli. Omiótł mnie wzrokiem, a następnie przymknął drzwi.
- Coś się wydarzyło u Armina?- zapytał, tak jakby znał już odpowiedź... Zacisnąłem palce na kołdrze i spuściłem głowę.
- Im więcej dowiaduję się o mojej przeszłości... Tym bardziej zastanawiam się, czy aby na pewno chcę ją poznać i wszystko sobie przypomnieć.- oznajmiłem cicho. Levi usiadł na krańcu mojego łóżka i westchnął cicho.
- Wiem, że nie było ci łatwo... Dodatkowo ta amnezja...
- Wszystko jest takie cholernie trudne...! Dlaczego... Dlaczego to musiało się stać? Cała nasza trójka... Jesteśmy jacyś przeklęci!- zawołałem przytulając do piersi podciągnięte, drżące kolana.
- Opowiedz mi.- poprosił Rivaille po chwili ciszy.
- Ja... nie jestem w stanie... tego powtórzyć...- wydukałem czując zbierające się łzy w kącikach moich zmęczonych oczu.
- Eren.- Levi wypowiedział moje imię. Po chwili poczułem dotyk jego dłoni na głowie. Delikatnie wczepił swoje palce w moje brązowe włosy. Nie dotykaj mnie... Jestem zbyt słaby... Zrobię coś głupiego, czego oboje będziemy potem żałować...- myślałem chlipiąc w kołdrę.
- Spójrz na mnie.- rozkazał. Pokręciłem przecząco głową. Po moim ciele przeszedł dreszcz.
- Eren...- usłyszałem szept, po czym Levi szarpnął za moją rękę i przysunął mnie do siebie. Prawie wylądowałem na jego kolanach. Nasze twarze dzieliły centymetry i to nie był zamierzony efekt. Przez dłuższą chwilę wpatrywaliśmy się sobie w oczy. Następnie Levi objął mnie i przytulił do swojego ciała. Myślałem, że śnię. Moje serce zaczęło bić w nieregularnym tempie i cały się spiąłem. Czułem jego umięśniony tors, niesamowity zapach, bicie serca...
- Levi-san...- szepnąłem.
- Nie duś tego w sobie. Jestem tutaj żebyś mógł mi wszystko powiedzieć. Zaufaj mi.- poprosił Rivaille. Kiwnąłem twierdząco, wtedy czarnowłosy wyzwolił mnie ze swojego uścisku. Oddaliłem się od niego parę centymetrów, abym mógł wygodnie usiąść. Czułem się roztrzęsiony, zawstydzony i zmieszany. Z jednej strony poczułem naruszenie mojej prywatności w niemiły sposób, ale z drugiej... To przecież był Levi...
W końcu opowiedziałem Rivaille czego dowiedziałem się od Armina. Słuchał mnie bardzo uważnie i wpatrywał się badawczo w moją twarz.
- Rozumiem. Czyli ta mafia z przeszłości dalej funkcjonuje i ma to duży związek z wami.- odezwał się Levi.
- Według Armina mszczą się za to, że uciekliśmy z Mikasą, ale...
- Sprawa jest poważniejsza, niż się wydaje. Nie sądzę, że jedynie przez ucieczkę was ścigają. Mają jakiś powód, żeby was odnaleźć i trzymać pod kluczem...- oznajmił mężczyzna.
- Tylko jaki?
- Tego nie wiem. Sam będziesz musiał sobie przypomnieć albo znajdziemy Mikasę.- odparł Levi. Znowu to samo. Moja amnezja jest barierą, która wszystko spowalnia. Gdybym tylko wiedział, co się stało lub dlaczego nas ścigają...- myśli krążyły w mojej głowie.
- Będziemy się starać, aby odnaleźć tą dziewczynę. Jednak jedyne co możemy teraz zrobić, to czekać.- postanowił czarnowłosy.
- A jeśli oni ją zabiją?- martwiłem się.
- Nie mamy pewności, ale nie sądzę żeby była nieżywa.- oznajmił patrząc w dal. Chciałem spytać dlaczego, ale w tamtej chwili Levi wstał i zwrócił się ku drzwiom.
- Muszę zadzwonić do Erwina, kiedy odzyskasz siły, zejdź na kolację.- powiedział do mnie, po czym wyszedł zostawiając mnie samego. Po rozmowie z Rivaille poczułem się nieco lepiej, lecz ciągle nie byłem w stanie zapomnieć słów Armina...

Czy na tym świecie jest tylko ból i cierpienie...?"


***

Eren... Eren... Eren!- słyszałem znajomy głos. Otworzyłem oczy. Znajdowałem się w czarnej próżni. Tylko w niektórych miejscach znajdowały się łuny światła.

Eren... Tak się cieszę... Ty żyjesz!
Kim jesteś? Gdzie ja jestem?
Nie poznajesz mnie...
Pokaż się!
...własnej siostry?

Odwróciłem się. W półświetle ujrzałem młodą dziewczynę w śnieżnej, halkowej sukience na ramiączkach, która sięgała jej do kolan. Widziałem ją już w moich wizjach. Taką samą sukienkę nosiła dziewczynka w słomianym kapeluszu. Zauważyłem również, iż postać miała hebanowe, proste włosy do ramion. Jej twarz była skryta w cieniu...

M-Mikasa...?
Eren! Pamiętasz!- ucieszyła się.
Mikasa! Gdzie jesteś?! Kto cię więzi?!
Tak bardzo chciałam cię zobaczyć... Ciebie i Armina... Tęsknię za wami tak bardzo, że... wypala to moje całe ciało.
Mikasa!!- podbiegłem do niej i potrząsnąłem ją za ramiona.
Nee, Eren... Jesteś prawdziwy...?

Poczułem coś lepkiego na palcach. Kiedy spojrzałem na swoje dłonie zobaczyłem jasnoczerwoną substancję.

Mikasa! To jest krew! Ty krwawisz!- przeraziłem się. Kiedy spojrzałem na nią, całe jej porcelanowe ciało było pokryte ciemnymi siniakami i bliznami. Zacząłem się trząść ze strachu.

Nie martw się o mnie, Eren. Żyj, bo ja żyję dla ciebie i umrę za ciebie... Jesteś moim sercem, a serce nie może przestać bić...- po tych słowach osunęła się na podłogę, a następnie wpadła w czarną dziurę, w próżni. Jej drobne ciało spadało coraz szybciej i szybciej, aż straciłem ją ze wzroku.

MIKASA!!!- wydarłem się.

***

Obudziłem się zalany zimnym potem. Coś okropnie ściskało mnie w gardle. Tak mocno, że nie mogłem spokojnie oddychać, a moje ciało przechodziły dreszcze.
- Le...vi...- nie mogłem go zawołać. Spadłem z łóżka na podłogę i próbowałem doczołgać się do drzwi. Jednak bardzo opornie mi szło. Aż w końcu moje ciało odmówiło mi posłuszeństwa.
- Matko Boska!- usłyszałem niespodziewany głos Verde.
- Panie Levi!! Szybko!- zawołała go i podbiegła do mnie. Odwróciła mnie na plecy i sprawdziła oddech.
- On się dusi!
- Eren! Co się stało?!- podszedł do nas Rivaille. Miał na sobie piżamę- białą koszulkę z krótkim rękawem oraz jasnoniebieskie spodnie. Napotkałem jego przerażone spojrzenie.
- Niech pan szybko przyniesie papierowy worek z mojej torebki na dole!- rozkazała. Niedługo później czarnowłosy przyniósł przedmiot i podał kobiecie. Ona podniosła mnie do siadu oraz przyłożyła worek do moich ust.
- Oddychaj! Spokojnie!- poleciła. Zacząłem nabierać powietrza i je wydmuchiwać. Po paru minutach wszystko wróciło do normy.
- Bogu dzięki, że akurat usłyszałam jak spadłeś z łóżka i postanowiłam tu zajrzeć!- powiedziała wychudzona kobieta w czarnej, koronkowej sukni do kostek.
- Dziękuję, Verde. Mogłabyś przynieś chłopakowi szklankę wody?- poprosił Levi. Kobieta wstała i wyszła z pokoju. Spojrzałem w kobaltowe oczy Rivaille.
- W porządku?- zapytał czarnowłosy. Kiwnąłem twierdząco.
- Nieźle nas wystraszyłeś.- odetchnął mężczyzna.
- Przepraszam... Znowu miałem koszmar i...
- Już wszystko dobrze. Jestem tu.- powiedział dotykając mojego policzka.
- Levi... san.- wyszeptałem i oparłem czoło o jego lewe ramię. Ciemnowłosy pogłaskał moje zmierzwione od potu włosy.
- Spokojnie, wszystko jest w porządku...- powtarzał. Po moich policzkach spłynęły łzy.
- To było straszne... Myślałem, że ja...
- Ciii...
- Levi-san, przyniosłam wodę.- usłyszeliśmy głos Verde. Po chwili Rivaille podał mi szklankę i wypiłem jej zawartość. Ciemnowłosy otarł moje łzy kciukiem i spojrzał mi w oczy.
- Chcesz wziąć coś na uspokojenie?- zaproponował. Pokręciłem przecząco głową. Obserwowali mnie jeszcze trochę, a później Verde poszła do siebie. Levi pomógł mi wrócić do łóżka i usiadł obok.
- Znowu narobiłem kłopotu...- wyszeptałem, gdy przykrywał mnie kołdrą.
- Eren... Zaraz oberwiesz.- ostrzegł ciemnowłosy krzywiąc się. Uśmiechnąłem się lekko i przymknąłem powieki.
- Będziesz w stanie iść dzisiaj do szkoły?- zapytał mnie Rivaille.
- Myślę, że tak. Nie chcę mieć zaległości.- odparłem.
- Najważniejsze jest twoje zdrowie. Zwłaszcza psychiczne. Jeżeli nie będziesz na siłach...
- Proszę się o mnie nie martwić. Muszę stać się silniejszy. Czuję, że to nie jedyne utrapienia, jakie na mnie czekają.- powiedziałem ze smutkiem. Niedługo potem, znowu poczułem się senny.
- Eren...- usłyszałem melodyjny głos Rivaille, który towarzyszył mi we śnie aż do świtu.

***

Rano, po szybkim, porannym prysznicu Levi przyszedł do mnie sprawdzić jak się czuję i przy okazji dał mi przezroczysty pakunek.
- Co to?- zapytałem zaciekawiony.
- Twój szkolny mundurek. - odpowiedział.
- Naprawdę? Tak szybko doszedł?
- W tej szkole nie ma zbyt wielu uczniów, którzy zapisują się już w trakcie roku szkolnego. Nie było większych problemów z załatwieniem tej sprawy.- oznajmił ciemnowłosy.
- Wciąż nie mogę uwierzyć, że zapomniałem o tych uniformach, ale twoje ubrania na pewno się nie zmarnują, prawda?- dodał zapalając papierosa. Ja w tym czasie rozerwałem pakunek i wyjąłem szyte na miarę szare spodnie, marynarkę, krawat i białą koszulę.
- Poczekam na dole.- oznajmił Levi i zostawił mnie samego. Po kilku minutach zszedłem na parter ubrany w mundurek, z torbą szkolną pod pachą. Od razu poczułem na sobie wzrok ciemnowłosego. Podszedłem do mężczyzny w szarym swetrze z wycięciem w serek i czarnymi, dopasowanymi spodniami.
- I-i jak?- zapytałem czując lekki rumieniec na policzkach.
- Obróć się.- polecił Rivaille. Zaprezentowałem się i ponownie spojrzałem na Leviego.
- Nieźle. Dobrze na tobie leży.- przyznał skanując mnie oczami.
- D-dziękuję.- odrzekłem speszony. To chyba był... komplement? Tak mi się przynajmniej wydawało...
- Jedziemy.
***

- Ohayo, Eren. Ładny mundurek.- przywitał mnie blondyn przed wejściem do szkoły.
- A-ach, ohayo i... dziękuję.- powiedziałem z wymuszonym uśmiechem. Kiedy patrzyłem na Armina, ciągle przypominały mi się jego słowa. Miał jeszcze grosze ciężary oraz wyrzuty sumienia niż ja. Nosił je w swoim skrwawionym sercu i nie mógł się nimi z nikim podzielić...
- Proszę... Nie patrz tak na mnie...- powiedział niebieskooki spuszczając wzrok.
-... boli mnie wtedy jeszcze bardziej. Od razu bym się rozryczał na środku ulicy.- wyszeptał zaciskając dłonie w pięści.
- Armin...- przygryzłem dolną wargę.
- Przepraszam, Eren. Tak bardzo cię przepraszam...- rzekł łamliwym tonem.
- Ar-
- Cześć chłopaki~!- nagle usłyszeliśmy dziewczęcy głos. Po chwili poczułem, że ktoś obejmuje mnie za szyję. Podniosłem wzrok na brunetkę o jasnobrązowych oczach.
- Co macie takie ponure miny? Chodzi o pogodę? Pfff! Tutaj jest słońce raz na pół roku, więc się tym nie martwcie!- roześmiała się pełna energii szatynka.
- Baka! Zamknij jadaczkę! Może na serio coś im się stało!- warknął chłopak stojący niedaleko.
- Łeee! Serio...?!- spojrzała badawczo na mnie i Armina.
- To chyba przez tą pogodę...- rzekł blondyn z lekkim uśmiechem. Wymieniliśmy porozumiewawcze spojrzenia.
- Hah! Wiedziałam!- zawołała Sasha, po czym pokazała chłopakowi język.
- A my się jeszcze nie znamy!- puściła mnie szatynka, po czym uścisnęła moją dłoń.
- Pozwól, że nas przedstawię. Ten łysy krasnal, o tam, to Connie. Mój B-O-Y~!- roześmiała się dziewczyna wskazując palcem na gotującą się postać.
- A ta szajbuska, zawsze nienażarta to Sasha Braus.- odgryzł się chłopak kładąc dłonie na biodrach.
- Ale za to, ze sobą jesteśmy nie na żarty!- po chwili wszyscy wybuchnęli śmiechem.
- To było genialne...- złapał się za brzuch Connie.
- Tylko pogratulować.- Armin wytarł łzy z kącików oczu wierzchem dłoni.
- Ohayo Minna, co was tak rozśmieszyło?- pojawiła się drobna blondynka o niebieskich oczach.
- Ooo! Christa! Właśnie Sasha zarzuciła swoim nowym sucharem!- powiedział do niej chłopak.
- Co tym razem?- zapytała poprawiając torbę na ramieniu.
- Powiem ci w szkole, bo jeszcze chwila... i wszyscy będziemy spóźnieni!- wszyscy ruszyliśmy pędem w stronę szkoły.

***

- Nee, widzieliście gdzieś Jeana? Wisi mi kasę za wczoraj.- na długiej przerwie usiedliśmy razem przy jednym stoliku.
- To chyba moja wina.- oznajmiłem nieśmiało. Cztery pary zdziwionych oczu skierowały się na moją osobę.
- He?- mruknął Connie.
- Jean mu przywalił już pierwszego dnia, nie pamiętasz?- zapytała Sasha z buzią pełną makaronu.
- Nie mów do mnie z japą pełną jedzenia!- warknął chłopak zatykając jej usta dłonią.
- Słyszałam, że został zawieszony w prawach ucznia... Niewiadomo jeszcze na jak długo.- odezwała się Crista.
- A tak poza tym, jak twoja szczęka Eren-kun?- zapytała blondynka.
- Aach... W porządku. Gorzej z biodrem. Mam na nim wielkieeego siniaka.- oznajmiłem z uśmiechem.
- Ten Jean to debil. Mam nadzieję, że już nie wróci.- mruknęła Sasha znad miski.
- Może i debil, ale ja tam lubię się z niego pośmiać.- zachichotał Connie.
- Mogę spytać... Pokłóciliście się o coś?- rzekła Crista.
- Nie. Pierwszy raz widziałem go na oczy.- powiedziałem, ale chwilę później zacząłem tego żałować. Przecież Jean mnie znał. Tylko ja tego nie pamiętałem...
- Idiota!- potwierdziła swoje przekonania Sasha. Jej chłopak westchnął i oparł się wygodnej o krzesło.
- Skąd pochodzisz, Eren?- zadała kolejne pytanie Crista.
- Stąd. Wychowałem się w dzielnicy Shina...
- Ja jego! To przecież gniazdo mafii!- zawołał zaskoczony Connie.
- Spotkałeś się już kiedyś z nimi?- usłyszałem głos chłopaka. Zamilkłem. Co mogłem powiedzieć?- „Pewnie, że tak! Nawet porwali mnie i moich przyjaciół! Na dodatek zniszczyli mój dom i zabili moją matkę!”.

„Żałosne... Nienawidzę ich...”

- Nowy...?
- Hej, przypomniało mi się, że Eren nie należy do żadnego klubu pozalekcyjnego, może mu coś polecicie?- zaproponował Armin. Reszta jakoś przestała brnąć dalej w temat o mojej przeszłości. To wszystko była zasługa blondyna...
- Ja chodzę na baseball.- pochwalił się z dumą Connie.
- Ja... kulinarny...- odpowiedziała Sasha znowu z pełną buzią.
- Klub naukowy.- dodał Armin z uśmiechem.
- A ty, Crista?- zapytałem dziewczynę. Blondynka spojrzała mi w oczy.
- Lubię filmy, więc wybrałam filmowy, choć uczestników jest niewielu.- oznajmiła.
- Musisz się do jakiegoś zapisać! To niezła frajda!- polecił Connie.
- Zastanowię się nad tym.- odparłem lekko zgaszony.

***

- I jak dzisiaj było?- zapytał mnie Levi w drodze powrotnej.
- W porządku. Poznałem kilka nowych osób z klasy. Są naprawdę mili i zabawni.- odrzekłem.
- To... chyba dobrze.- spojrzał na mnie badawczo. Kiwnąłem w odpowiedzi.
- Coś nowego w śledztwie?
- Rozmawiałem z Erwinem. Mamy parę pomysłów, ale na razie jeszcze zbieramy potrzebne informacje.- odpowiedział spokojnie.
- Rozumiem...- Idioto, przecież nie znajdą jej tak od razu...- skarciłem się w myślach.
- Eren, chciałbym cię jeszcze gdzieś zabrać zanim pojedziemy do domu...- rzekł Rivaille skręcając w innym kierunku niż zwykle.
- Gdzie?- zapytałem zaintrygowany.
- Do twojej matki.



*****

Cześć Kochani! ;*


Mam dobrą wiadomość- rozkręciłam się w pisaniu Lost'a i mam dużo pomysłów, więc oby tak dalej! :D
W zeszłym tygodniu obejrzałam nowy odcinek „No Regrets” z Levim i powiem szczerze, że był naprawdę niezły, chociaż spodziewałam się czegoś bardziej... Bardziej... No nie wiem... Lepszego? o_O  xD

Jeszcze dwa zdania co do nowych odcinków KnB... UBÓSTWIAM!!! Kocham Teiko, kocham nowy opening i ending (który ustawiłam na dzwonek w telefonie), kocham Akashiego jako kapitana, kocham te smutne sceny z Kuroko i Aomine, po prostu nie mogę się nacieszyć, chociaż chętnie obejrzałabym już mecz finałowy z Rakuzan <3 ^^ (chyba jak każdy xd)

PS. Wybaczcie mi, że nie udaje mi się odpisywać na wszystkie Wasze (wspaniałe) komentarze, ale mam teraz straszne urwanie głowy :'(


Joleen :*

5 komentarzy:

  1. Opowiadanie jak zwykle świetne :3 ♥

    A Lost'a to pisz pisz, bo nie mogę doczekać się jak ta historia rozwinie się :)

    Co do "No Regrets" to się zgodzę. Potraktowali to tak trochę... ogólnikowo... Przynajmniej ja tak uważam.
    No, tak więc weny życzę :3 i więc czasu wolnego na pisanie ;)

    ~Alex

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny jak zawsze. Bardzo się ciesze z tego że dopisuje ci humor i masz napływy weny. Nie mogę się doczekać. Tylko ty wiesz jak pocieszyć człowieka z migreną i zatokami. Oczywiście Lostem. Miłego weekendu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Loooost! Yaaay :D! Levi taki opiekuńczy i kochany *-* <3,a Sasha z Connie'm rozwalają system xD Następny rozdział zapowiada się mega ciekawie c: ahh... co tu jeszcze napisać, nie mam natchnienia, wybacz :c lekki dół przedszpitalny :c
    'No regrets' podobno jest o wiele ciekawsze w mandze, bo pominęli dużo rzeczy. Za dwa miesiące się przekonamy :D Choć muszę przyznać, że furia Leviego wyładowana na tytanie była epicka :D
    Życzę relaksującego weekendu i ogółem, żeby humorek ci dopisywał jak najdłużej :*

    ~Zuchii <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak zawsze mega święty rozdział. Chwila wytchnienia W weekend. Słodka akcja z Levim. A Sasha i Connie są świetni. Co do "No Regrets" to rzeczywiście dupy nie urywa xD Ale Levi się popłakał, albo prawie popłakał bo nie umiem tego określić z koleżanką xD
    Życzę wiele weny i czekam na kolejny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. może jakiś wątek miłosny pomiędzy niewinnym erenem a opiekuńczym levim >? moje zboczone myśli ^^

    OdpowiedzUsuń