Merry Christmas, my dear Seijūrō
Opowiadanie świąteczne- Akashi Seijūrō x Furihata Kōki
|
Autorka zdjęcia: Rowally |
Znajduję się w pokoju Seijuurou. Jest on taki sam, jak ostatnim razem, gdy widziałem się z absolutem. Rozglądam się po dobrze mi znanym pomieszczeniu. Mój wzrok skupia się na królewskim łożu z baldachimem i jedwabistą pościelą w odcieniu cappuccino.
Uwielbiam ten mebel... A może to właśnie bycie w pobliżu Seijuurou sprawia mi takie poczucie bezpieczeństwa i ciepła...?- Nagle zauważam, jak czerwonowłosy mężczyzna porusza się oraz obejmuje ręką znajomego bruneta...
- To przecież ja!- wołam i podchodzę szybkim krokiem do zakochanej dwójki. Wyciągam dłoń w kierunku smacznie śpiącego szatyna.
- Nie! Stój!- Shiori łapie mnie w ostatniej chwili za nadgarstek.
- Pod żadnym pozorem nie możesz siebie dotknąć! Inaczej zostaniesz tu uwięziony już na zawsze!- ostrzega mnie duch. Wzdrygam się na samą myśl o wieczności spędzonej z dala od Seijuurou. Powoli kiwam głową i opuszczam swoją rękę, która opada wzdłuż mojego ciała. Spoglądam ukradkiem w stronę mężczyzn.
- Jesteśmy...
- W przyszłości.- dopowiada zjawa.
- Dlaczego?- spoglądam na kobietę stojącą przy mnie.
- Musisz zobaczyć, co stanie się po twoim wyjściu z tego domu. To jest... alternatywne zakończenie.- Shiori patrzy na budzącego się ze snu syna. Akashi wyciąga się na łóżku i przeciera znużone powieki. Następnie zerka na elektroniczny budzik stojący na etażerce obok posłania oraz pochyla się nad śpiącym szatynem.
- Kouki... Musisz już wstawać. Inaczej nie zdążysz dojechać z powrotem do Tokio.- mówi i składa delikatny pocałunek na policzku brązowookiego.
- Nnn... Jeszcze pięć minut...- mruczy brunet i wtula głowę w miękką poduszkę. Absolut uśmiecha się delikatnie.
- W takim razie pójdę-
- Ani mi się waż!- mężczyzna chwyta go za łokieć, przyciąga do siebie i całuje chłopaka prosto w usta. Czerwonooki wplątuje swoje długie palce w brązowe włosy ukochanego oraz odwzajemnia słodką pieszczotę. Nie mogę powstrzymać rumieńców. Zerkam na Shiori, która przypatruje się z zainteresowaniem całej scenie.
To przecież matka Seijuurou! Jak możesz być taki bezwstydny, Furihata Kouki?! To jest zbyt...! A co jeśli-?!
- Nie martw się. Nie podglądam was, kiedy razem jesteście.- uprzedza moje wątpliwości duch. Wzdycham z ulgą.
Kamień z serca! Na samą myśl, że matka Akashiego obserwuje, jak sypiam z Sei'em... przechodzą mnie dreszcze.
- Tylko czasami.- dodaje kobieta z zadziornym uśmiechem na twarzy.
- Akashi-san...!- zwracam się do widma, które cicho chichocze.
- Przepraszam, to tylko taki żarcik!- zapewnia szatynka i puszcza do mnie oko.
- Już teraz wiem, po kim Sei odziedziczył to specyficzne poczucie humoru...- mruczę pod nosem.
- Specyficzne?- dziwi się zjawa.
- Sei uwielbia się ze mną droczyć...- wyjaśniam z westchnieniem.
- Bo jesteś przesłodki, Kouki! To chyba dobrze!- czuję ciepło na policzkach.
- Ah! Wybacz... Nazwałam cię po imieniu.- zauważa w pewnej chwili kobieta.
- Nie, proszę! Może pani zwracać się do mnie po imieniu!
- Tylko, jeśli ty również będziesz tak robił. Jak chcesz, możesz zwracać się do mnie "mamo"!- matka Seijuurou uśmiecha się do mnie przyjaźnie.
- E-Eh... Dziękuję, ale... N-Na razie spasuję. Trochę dziwnie bym się czuł i...
- Nie ma w tym nic dziwnego, mój drogi. Jesteś dla Seijuurou, jak i dla mnie, bardzo ważny! Przecież uratowałeś mojego syna!
- Nie myślę, żebym go urat-
- Muszę się zbierać...- nagle słyszę swój własny głos kilka metrów dalej. Spoglądam na zakochaną parę. Brązowooki wstaje niechętnie z łóżka i kieruje się do łazienki. Akashi odprowadza go wzrokiem, a następnie kładzie się na plecy oraz patrzy przez chwilę w biały sufit. Z jego twarzy ani na krótką chwilę nie znika pogodny uśmiech.
Sei... naprawdę wygląda na szczęśliwego. Jest zupełnie inny niż w przeszłości...- myślę przygryzając lekko dolną wargę.
Może Shiroi-san ma rację... Ale to nie jest tylko moja zasługa! Pokolenie Cudów, drużyna Rakuzan, Winter Cup... Akashi nie zmienił się tylko dzięki mnie. Prawdę powiedziawszy...
Po raz pierwszy umówiłem się z Sei'em na wiosnę, w drugiej klasie liceum. Pamiętam, że wciąż drżałem, jak liść na jesiennym wietrze na widok absoluta. Wydawał się taki przerażający i bezduszny, ale potem... zaczęliśmy normalnie ze sobą rozmawiać i udało mi się poznać prawdziwe oblicze Akashiego Seijuurou. Był bardzo uprzejmy, miły i... oczarował mnie. Poczułem się taki wyjątkowy w jego towarzystwie. Gdy tylko nasze spojrzenia się odnajdywały, moje serce łomotało w piersi. Nie mogłem powstrzymać gorących rumieńców na policzkach ani drżenia zarówno głosu, jak i całego ciała... Po przyjęciu urodzinowym Kuroko wymieniliśmy się numerami i zaczęliśmy do siebie pisać. Codziennie. Z radością oczekiwałem od niego kolejnych wiadomości. Przy każdej okazji, kiedy Seijuurou był w Tokio, spotykaliśmy się na kawę czy spacer. Po pewnym czasie, Akashi wyznał mi swoje prawdziwe uczucia i zaprosił na moją pierwszą randkę w życiu. Byłem w kompletnym szoku. Ja- zwykły Furihata Kouki i on- istny ideał, Akashi Seijuurou. Pomimo wielu niepewności i oczywistych przeszkód... zostaliśmy parą. Nie jestem zdolny wyobrazić sobie życia bez niego. Nigdy na nikim tak bardzo mi nie zależało. Nikt, nigdy nie zajmował w mojej głowie tyle przestrzeni... Tak strasznie go kocham. Oddałbym wszystko za jego szczęście, podziękował za każdy miły gest, dobre słowo, niebiański uśmiech, pilne spojrzenie, czuły dotyk i... nieprzerwaną, oddaną miłość.
- Wychodzę.- chłopak przystaje przy łóżku czerwonowłosego. Jest ubrany w ciemnozieloną bluzę z kapturem, szare spodnie, a przez ramię ma przewieszoną czarną torbę.
- Sei...- zaczyna mówić ze smutną miną.
- Nie martw się o mnie. Niedługo się zobaczymy i wtedy już cię nie wypuszczę.- czerwonooki głaszcze go dłonią po policzku.
- Jak mam się nie martwić? Jesteś...!- ucina brunet i po chwili milknie.
- "Jestem"...?- Akashi patrzy z wyczekiwaniem w orzechowe oczy.
- N-Nieważne! Muszę już iść!- odpowiada zawstydzony szatyn i odwraca swój spłoszony wzrok.
- Kocham cię.- szepcze z uczuciem absolut i całuje go w czoło.
- Przestań... bo zaraz zmienię zdanie i zostanę.- mówi zarumieniony Kouki.
- Powiedz mi...- prosi cicho czerwonowłosy. Ich spojrzenia na nowo się odnajdują.
- Ko-Kocham... cię, Sei.- mężczyzna uśmiecha się delikatnie i opiera swoje czoło o czoło brązowookiego.
- Dzwoń, kiedy tylko będziesz miał na to ochotę.
- T-Ty też...
- Nie miałbym odwagi się rozłączyć.- odpowiada szczerze Akashi.
- Idź. Pozdrów ode mnie rodziców i brata.- Seijuurou całuje go w usta na pożegnanie. Szatyn prostuje się i kieruje w stronę drzwi od sypialni. Przed wyjściem odwraca się, aby posłać czerwonookiemu swój słaby uśmiech, a potem wychodzi. Po kilku minutach Akashi wstaje z łóżka i idzie do łazienki. Po porannym prysznicu, mężczyzna zjada śniadanie, wypija czarną jak smoła kawę ze swojego ulubionego kubka, a następnie siada na skórzanej sofie w salonie i włącza swojego laptopa.
Nic się nie dzieje. Wszystko wygląda normalnie... dopóki telefon Akashiego nie zaczyna dzwonić.
- Akashi Seijuurou, słucham.- mówi z automatu, nie przerywając swojej pracy.
- Ojciec?- nagle nieruchomieje.
- Co się dzieje?!- pytam zaniepokojony milczącą zjawę.
- Kiedy?- czerwonowłosy przeciera dłonią blade czoło.
- Nie. Nie ma mowy. Mam inne zajęcia-Nie. Absolutnie. Miał na to całe życie. Teraz jest już za późno.- syczy do słuchawki i rozłącza się. W czerwonych tęczówkach wznieca się prawdziwy ogień nienawiści. Seijuurou mocno ściska komórkę w dłoni, a potem rzuca nią o ścianę. Telefon roztrzaskuje się na kawałki. Mężczyzna opada ciężko na kanapę, składa dłonie i opiera o nie swoje czoło. Jego łopatki zaczynają drżeć.
- Sei!- podchodzę do niego o dwa kroki. Duch łapie mnie za ramię.
- Chodź ze mną...- Shiori sprawia, że pojawiamy się w jakimś szpitalnym pokoju. Na łóżku leży dorosły szatyn pod tlenem.
- To przecież...- zasłaniam dłonią usta.
- Masaomi miał wypadek. Jego życie jest zagrożone. Wszystko teraz zależy od tego, jaką ścieżkę wybierze. Będzie walczył albo się podda.- mówi smutno Shiroi. Zjawa podchodzi do męża i dotyka jego policzka.
- Mój ukochany mąż... Akashi Masaomi.- w pewnym momencie, do pomieszczenia wchodzi wysoki mężczyzna z ułożonymi, czarnymi włosami i ciemnymi oczami. Ma na sobie czarny, elegancki garnitur. Nieznajomy zamyka za sobą drzwi i podchodzi do pacjenta.
- Jak pan prezes prosił, rozmawiałem właśnie z pana synem...- ciemnowłosy zacisnął wargi w cienką linię. Bordowe oczy Masaomiego spoglądają z wyczekiwaniem na swojego podwładnego.
- Kazał panu przekazać, że... nie przyjdzie.- blask w oczach ojca natychmiastowo gaśnie.
- Panie prezesie... Czy mam zadzwonić po kogoś jeszcze?- brunet kręci przecząco głową i wygląda przez okno.
- Jeśli będzie pan czegokolwiek potrzebował, proszę mnie powiadomić. Będę na dole.- mężczyzna kłania się oraz wychodzi z pomieszczenia.
- Co za cholerny smarkacz...! Jego ojciec jest po wypadku, a on nawet nie chce go odwiedzić!- warczy pod nosem ciemnooki, gdy znajduje się za drzwiami pokoju.
- Nic mu nie będzie?- pytam zmartwiony zjawę.
- Wszystko zależy od jego wyboru...- razem z Shiori przyglądam się niecodziennej sytuacji. Po policzkach bezlitosnego szefa i ojca... spływają łzy.
- Sei... juurou...- charczy cicho.
- On coś mówi!- zbliżam się do szpitalnego łóżka i pochylam się nad szatynem, żeby lepiej go usłyszeć.
- Shiori... Seijuurou... Wybaczcie...- mężczyzna przymyka swoje powieki.
- Dopiero teraz zrozumiał... Po tylu latach dowiedział się, co znaczy strach przed samotnością i odrzuceniem. Przez całe swoje życie ciężko pracował, aby zapewnić mi oraz mojemu synkowi dobre warunki. Pogubił się jednak w swoich skomplikowanych planach i zatracił się w żądzy władzy... Nikt go już nie potrzebuje. Dlatego...- Akashi łapie za kroplówkę i zaczyna za nią szarpać tak długo, dopóki jej nie odłącza.
- Co on-?!- wołam zszokowany.
-... postanawia się poddać.- nagle, w pomieszczeniu robi się zamieszanie. Pielęgniarki i lekarze próbują odratować umierającego pacjenta. Bezskutecznie. Jest już za późno. Na białej kartce papieru pojawia się napis "zgon". Po tym niespodziewanym wydarzeniu, wracamy do domu Akashiego, gdzie czerwonowłosy przykłada słuchawkę do ucha. Lekarz opowiada mu o całym zajściu oraz nagłej śmierci ojca. Telefon wypada z dłoni Seijuurou. Czeronowooki siedzi przez chwilę w bezruchu, a następnie jego nieprzyjemny chichot przeradza się w histeryczny śmiech. Lewa tęczówka mężczyzny zmienia kolor na złoty, a z pustych oczu spływają łzy.
- Sei...! Nie!- przerażam się.
To znowu ON... Powrócił!
- Masaomi potrzebuje Seijuurou, a Seijuurou potrzebuje Masaomiego. Niestety żaden z nich nie przyjdzie podać ręki jako pierwszy...- Shiori niespodziewanie chwyta mnie za obie dłonie.
- Ratuj ich, Kouki! Nie pozwól zatracić się mojemu mężowi! Seijuurou nie zniesie kolejnej straty... Zasiądzie na miejscu ojca i stanie się prawdziwym tyranem!
- T-To możliwe?- kobieta spuszcza głowę w dół.
- Kouki... w tobie jedyna nadzieja. Uratuj ich... Uratuj Seijuurou!- łzy widma przypominają kosztowne kryształy.
- Shiori-san! C-Co się dzieje?!- po raz kolejny, wszechogarniająca ciemność zaczyna pochłaniać całą przestrzeń dookoła. Jednak tym razem jest jakoś inaczej...
- Liczę na ciebie, Kouki! Wybierz... Wybierz dla was dobre zakończenie!- kobieta znika mi z oczu. Ogarnia mnie strach.
Nie... Nie!- wyciągam rękę przed siebie.
- Shiori-san...!!
⚝⚝⚝
Otworzyłem oczy. Widziałem znajomy, biały sufit, a wokół mojej talii czułem oplatującą mnie rękę. Spojrzałem na miejsce obok. Zobaczyłem śpiącego, czerwonowłosego mężczyznę. Moje serce zaczęło bić jak szalone.
W-Wróciłem!- pomyślałem i odetchnąłem z ulgą. Następnie wtuliłem się w pierś Akashiego.
Jest tu... To nie sen!- badałem palcami jego delikatną skórę na ramionach, dłoniach, twarzy...
- Kouki...?- wymruczał czerwonooki budząc się ze snu.
- Sei... Sei... Sei!- przytuliłem go do siebie mocniej.
Już nigdy go nie puszczę!
- Co się stało?- zapytał, odwzajemniając mój uścisk.
- Miałem taki zwariowany sen... Nigdy byś mi nie uwierzył!- zaśmiałem się cierpko.
- Rozumiem...- mężczyzna pocałował mnie w czoło.
Tak strasznie za tym tęskniłem... Jego dotyk, głos, ciepło... Sei. Mój ukochany i jedyny Sei...
- Kouki... zaraz musisz jechać-
- Nie!- przerwałem mu niespodziewanie. Akashi zrobił zdziwioną minę.
- Przepraszam... Ja... Muszę powiedzieć ci coś bardzo ważnego!- spojrzałem w czerwone niczym dwa rubiny oczy.
- Zamieniam się w słuch.- uśmiechnął się do mnie z miłością. Przełknąłem nerwowo ślinę.
- Sei... Ja wiem, że to wyda się bezsensowne, głupie, aroganckie i może nawet trochę podłe z mojej strony, ale... musisz skontaktować się ze swoim ojcem!-
Powiedziałem to!
- Kouki... rozmawialiśmy już na ten temat. Nie chcę mieć z moim ojcem nic wspólnego. Myślisz, że gdybym chciał się z nim pogodzić, w wieku dziewiętnastego roku życia opuściłbym dom rodzinny? Komunikował się tylko telefonicznie? Unikał w każdy możliwy sposób...?
- Wiem, wiem Sei! Doskonale zdaję sobie z tego sprawę, ale... nie możesz tak dalej żyć! Ta nienawiść, którą do niego żywisz... przecież on jest twoją jedyną rodziną!
- Nieprawda.- odpowiedział zimno Akashi i spojrzał mi prosto w oczy.
- Ty jesteś moją jedyną rodziną. Nie mam nikogo innego.- serce ścisnęło się w mojej lewej piersi.
- Seijuurou...- wyszeptałem.
- Nie potrzebuję nikogo innego. Tylko ty się dla mnie liczysz... Dlatego proszę, spróbuj mnie zrozumieć. On zniszczył całe moje życie i... nie potrafię mu tak po prostu wybaczyć.
- Nawet jeśli miałby...- mamroczę bez zastanowienia.
- Co?
- Nie! Już nic...- przygryzłem dolną wargę.
A może nic złego się jednak nie stanie? Może to był tylko zły sen? Wszystko powinno być takie, jak zawsze...
- Kouki... Co zamierzasz zrobić?-
Sam nie wiem... Co mam teraz zrobić? Jak zatrzymać tą bezlitosną machinę czasu? Shiori-san... powiedz mi...
"Liczę na ciebie, Kouki! Wybierz... Wybierz dla was dobre zakończenie!"
- Kouki...- przytuliłem się do Akashiego.
Nie. Nawet jeśli miało to być złudzenie... obronię cię, Sei. Wierzę w słowa Shiori-san i zrobię wszystko co w mojej mocy.- postanowiłem i zerwałem się na równe nogi.
- Sei... Muszę na chwilę wyjść.
⚝⚝⚝
- Etto... Chciałbym się zobaczyć z panem Akashim Masaomim.- zwróciłem się do sekretarki siedzącej w lobby.
- Był pan umówiony?- zapytała, nie odrywając pilnego wzroku od ekranu monitora swojego komputera.
- N-Nie...- mruknąłem cicho. Kobieta westchnęła i spojrzała na mnie z litością.
- W takim razie proszę-
- Chodzi o jego syna! Akashiego Seijuurou! To coś naprawdę ważnego! Proszę!-
Shiori-san... Pomóż mi! Dodaj mi odwagi i siły... Ja muszę się z nim zobaczyć! Dla Shiori-san i dla Seijuurou...
- Moment. Zapytam jego głównego sekretarza czy nie prowadzi obecnie spotkania.- westchnęła ciężko.
- Bardzo pani dziękuję!- ukłoniłem się nisko. Jasnowłosa sekretarka podniosła czarną słuchawkę telefonu i wykręciła odpowiedni numer.
- Może pan wejść. Proszę wjechać windą na 13 piętro. Drugie drzwi na prawo.
- Dziękuję najmocniej!-
I co teraz?- przełknąłem głośno ślinę wciskając w windzie przycisk z trzynastką. Cały się trzęsłem, serce łomotało w piersiach, a w głowie miałem prawdziwy mętlik.
- Wejść.- usłyszałem męski głos, gdy zapukałem w drewniane drzwi ze złotą plakietką i czarnym napisem "Akashi". Przekręciłem gałkę i wszedłem do gabinetu. Pomieszczenie było przestronne oraz elegancko urządzone. Białe ściany, ciemny, drogi dywan. Nie było tam za wiele mebli. Jednie regały zapełnione książkami, kilka roślin w porcelanowych doniczkach, a na samym środku pokoju znajdowało się duże biurko, za którym siedział zwrócony przodem do okna, z widokiem na niesamowitą panoramę Kioto, mężczyzna.
- D-Dzień dobry. Nazywam się Furihata Kouki.- przedstawiłem się i ukłoniłem.
- Furihata? Czy to nie ty przyjaźnisz się z Seijuurou?- usłyszałem odpowiedź zza skórzanego, czarnego i obracanego fotela.
- T-Tak!
- Co cię do mnie sprowadza, Futihata-san?- Masaomi powoli odwrócił się w moim kierunku. Ma krótko ścięte brązowe włosy, z kilkoma siwymi kosmykami, parę zmarszczek na surowej twarzy i bordowe, zmęczone oczy...
Zmienił się... To chyba oczywiste! Minęło już kilka, dobrych lat!
- J-Ja... chciałbym, żeby Seijuurou się z panem pogodził.
- Słucham?- ostre, przeszywające słowa zamrażają na krótką chwilę mój umysł i serce.
- M-Może powiem panu wszystko od początku... W-Więc... Znamy się z Seijuurou. Jesteśmy przyjaciółmi od liceum i... zdążyłem go już trochę poznać. Znam jego przeszłość i to, jaki jest teraz i... boję się o niego. O jego przyszłość. Tyle już przeżył cierpienia w swoim młodym życiu... Stracił swoją najukochańszą matkę, z którą miał taki dobry kontakt i... nie pozwolę, żeby stracił też ojca!- zbieram w sobie resztki odwagi i podnoszę wzrok, aby spojrzeć mu prosto w oczy.
- Młodzieńcze...
- Seijuurou się zmienił! Nie jest już tą samą osobą, co kiedyś. Jest mądry, dobry, przyjacielski... Zupełnie inny niż w młodości! Tyle czasu zajęło mu zagojenie swoich krwawiących ran... Nie wszystko stracone! Możecie jeszcze odbudować swoje relacje! Czy nie po to są właśnie święta...?-
Kouki... Czy ty właśnie mu przerwałeś? Czy ty właśnie przerwałeś wielkiemu Akashiemu?! Uciekaj. Natychmiast. Odwrót! Odwrót!- czułem zimny pot spływający po moich drżących plecach.
- Jeśli zależy panu na tym samym... Niech się pan stawi dzisiaj, o dwunastej na cmentarzu przy grobie pana żony. Będziemy tam czekać. Ja i Seijuurou. Do-Do widzenia!- ukłoniłem się grzecznie i pospiesznie wyszedłem z gabinetu. Dotarłem do windy, na chwiejnych nogach i próbowałem z całych swoich sił nie zemdleć.
Próbowałem, Shiroi-san. Nic więcej nie uda mi się wymyślić. Resztę... zostawiam tobie.
⚝⚝⚝
- Dlaczego tak nagle chcesz ze mną jechać na grób mojej matki?- zapytał mnie Seijuurou w drodze na cmentarz.
- Tak dawno jej nie widziałem! Tak szczerze, to tylko raz, kiedy mi ją przedstawiłeś...- mruknąłem pod nosem.
- Co ty znowu knujesz, co Kouki?- przemilczałem swoją odpowiedź, a Akashi zaparkował swoje auto na parkingu. Wysiedliśmy z samochodu. Czerwonowłosy zaprowadził mnie do nagrobka stojącego pod uśpionym drzewem wiśni. Następnie złożył na kamiennej płycie bukiet czerwonych róż.
- Cześć, mamo. Przyszliśmy. Uwierzysz, że to był pomysł Koukiego? Podobno stęsknił się za tobą.
- Dzień dobry, Shiori-san.-
A niech to...! Nazwałem ją po imieniu!- zerknąłem na czerwonookiego, który uśmiechał się do mnie ciepło.
Nie ma nic przeciwko...?
- Pomodlimy się?- kiwnąłem twierdząco głową. Złożyliśmy dłonie i pochyliliśmy głowy do modlitwy.
Proszę... Akashi-san... Pojaw się!- błagałem w myślach zaciskając dłonie coraz mocniej. W pewnym momencie usłyszałem zbliżające się w naszym kierunku kroki. Otworzyłem oczy i uniosłem wzrok. Niedaleko nas stał wysoki brunet w czarnym, eleganckim płaszczu i ciemnych, skórzanych rękawiczkach. W dłoniach trzymał bukiet białych róż.
- A-Akashi-san...!-
Udało się!- poczułem ulgę i radość.
- Co ty tutaj robisz?- syknął nieprzyjaźnie Seijuurou, a następnie stanął przede mną oraz zaczął mierzyć się wzrokiem z ojcem.
Osłania mnie?
- Maniery, Seijuurou. Co do twojego pytania, to przyszedłem odwiedzić żonę.- szatyn kucnął przy nagrobku i położył piękne kwiaty obok naszego bukietu. Akashi przez cały czas nie spuszczał z niego swojego wściekłego wzroku.
- Idziemy, Kouki.- rzucił do mnie czerwonowłosy.
- Poczekaj, Sei!- złapałem go za rękaw szarego płaszcza.
- Czy to nie jest dobra okazja, żeby porozmawiać? Właśnie tutaj... Jesteście wszyscy razem.- Seijuurou spojrzał na Masaomiego, a potem na grób Shiori.
- Sei... nie możesz stracić kolejnej osoby. I to tak ważnej, jaką jest twój własny ojciec!- zacisnąłem palce na materiale jego okrycia.
- Kouki...
- Nie zastąpię ci rodziców, Sei. Chociaż bardzo bym chciał.... nie potrafię. Pogódź się z ojcem. Spróbuj mu wybaczyć. Jestem pewien, że nie jest jeszcze za późno.- posłałem dorosłemu mężczyźnie swój lekki uśmiech i odszedłem o kilka kroków.
- Dokąd idziesz?!- zawołał za mną czerwonowłosy.
Wiem, że się boisz, Sei. Ja też się cholernie boję... Nie chcę cię tam samego zostawiać, ale... to jest sprawa tylko pomiędzy wami. Ojciec i syn. Nie ma tam miejsca dla osoby trzeciej.
- Idę do stawu! Będę tam na ciebie czekał!-
Tak być powinno. Oby im się udało... Wierzę w ciebie, Seijuurou.
⚝⚝⚝
Wpatrywałem się w taflę lodu, która pokrywała staw. Kucnąłem i objąłem kolana rękoma. Zimno...- zadrżałem.Czekałem na Seijuurou przez dobre pół godziny. Mógłbym czekać nawet w nieskończoność, byleby się pogodzili... Szkoda mi tylko trochę palców u stóp... i nosa.- westchnąłem i wyprostowałem się. Chyba się przejdę...
- Kouki!- usłyszałem wołanie. W moją stronę biegł czerwonowłosy mężczyzna.
- Wybacz, że tak długo. Wszystko-
- Nie martw się o mnie. Ważniejsze jest... Pogodziłeś się z ojcem?- spojrzałem w czerwone tęczówki. Akashi przez chwilę milczał. Dla mnie jednak nie była to zwykła "chwila". Przez cały czas jego nieobecności odchodziłem od zmysłów.
- Postanowiliśmy... zacząć od nowa. Nie będzie łatwo, ale postaramy się odbudować nasze relacje. Zaczniemy od codziennych telefonów, a potem może wrócę na kilka nocy do rodzinnego domu...
- To wspaniale!- rzuciłem mu się na szyję.
- Kouki! Jesteś strasznie zmarznięty!- zauważył czerwonooki.
- Tak strasznie się cieszę... znowu jesteście rodziną...- czułem, jak moje ciało zaczęło słabnąć.
Kiedy się ocknąłem, leżałem w łóżku Akashiego owinięty w kołdrę i gruby koc.
- Narobiłeś dzisiaj niezłego zamieszania, "kochanie".- Seijuurou wszedł do pokoju z białym kubkiem w dłoni. Miał na sobie zimowy, beżowy sweter i ciemne spodnie. Czerwonowłosy podszedł do mnie oraz podał mi ciepłe naczynie.
- Kakao?- moje nozdrza wyczuły słodką, znajomą woń.
- Z dodatkową ilością cukru. Jeszcze chwila na tym mrozie i zamiast chłopaka miałbym królową lodu.- mężczyzna usiadł przy mnie na łóżku.
- Zjesz coś? Ugotowałem kolację.
- Kusząca propozycja.- uśmiechnąłem się do niego i upiłem łyk smacznego napoju.
- Twoi rodzice dzwonili. Powiedziałem im, że miałeś jakąś niestrawność i teraz odpoczywasz u mnie w domu. Masz do nich zadzwonić. Tylko mnie nie wydaj...
- Oczywiście, że nie! Przecież zrobiłeś dla mnie to pyszne kakao!- odparłem z uśmiechem.
- Tylko dlatego?- Akashi uniósł jedną brew do góry.
- Nie tylko.- musnąłem jego policzek ustami.
- Sei... czy mógłbym zostać dzisiaj u ciebie? Chyba już żaden pociąg mnie nie zabierze do Tokio...
- Głupio mi to rzec, ale nie mógłbym być bardziej szczęśliwy z tego powodu.- uśmiechnął się szeroko Seijuurou i pocałował mnie w czoło.
- Świetnie. A teraz idź do salonu. Pod choinką coś na ciebie czeka...
- Pod choinką...?- zamrugał powoli czerwonooki.
- Nie zauważyłeś? Zostawiłem ci tam prezent!- nagle absolut zerwał się na równe nogi i wyszedł z pokoju. Pół minuty później wrócił trzymając w dłoniach niewielkich rozmiarów czerwone pudełeczko ze złotą wstążką.
- Dziś jest Boże Narodzenie, więc możesz już otworzyć.- oznajmiłem popijając kakao.
- Czyli ty mogłeś mi coś kupić, a ja już nie?
- Po pierwsze- jestem zdany na twoją łaskę. Po drugie- nie psuj nastroju. Po trzecie... otwieraj już!- Akashi pociągnął za wstążkę i uchylił wieko.
- Wesołych Świąt, Seijuurou!- czerwonowłosy obracał w dłoniach kulę śnieżną.
- Tak naprawdę, to jest kula śnieżna z pozytywką. Zobacz. Tutaj jest takie pokrętło...- Seijuurou nakręcił pozytywkę. W pokoju rozległ się dźwięk znajomej melodii.
- To... Czy to nasza piosenka?- zapytał i spojrzał mi w oczy.
- Pamiętałeś?- zachichotałem.
- Kouki... jesteś niesamowity. W jeden dzień naprawiłeś to, czego sam nie potrafiłem od lat. I jeszcze ten wspaniały prezent...
- Nie rozumiesz, Sei? Kocham cię i nie chcę cię opuścić. Twoje rany i problemy... dotykają mnie ze zdwojoną siłą. Dlatego od teraz, chcę być dla ciebie kimś więcej, być coraz bliżej ciebie i być częścią twojego życia.- Akashi złapał mnie za rękę i ucałował jej wierzch.
- Furihata Kouki... kocham cię.- Wiem, Sei. Ja ciebie też. Najbardziej na świecie...
⚝⚝⚝⚝⚝
Drodzy Czytelnicy!! :D
Nadszedł ten piękny
wcale nie piękny, bo już po feriach i matura się zbliża dużymi krokami ;_; i wyczekiwany przez niektórych dzień... Blog ma już calutkie dwa lata! <3 Jak ten czas szybko leci... Od razu zbiera mi się na wspominki, jak go zakładałam! xD Te wypieki na twarzy w czasie przepisywania "opowiadania głównego" z zeszytów na laptopa, pierwsze wyświetlenia, pierwsi obserwatorzy, pierwsze komentarze... I oby wszystkiego było jeszcze więcej~! ;D
Dokładnie tak, jak w zeszłym roku, chciałam ogłosić parę statystyk odnośnie bloga ^^ (to niesamowite, jak społeczność czytelnicza "My Yaoi Passion" tak się rozszerza z dnia na dzień :D) Nie wiem czy pamiętacie, ale podczas rocznicy bloga, wyświetleń było trochę ponad 10 tysięcy, a teraz... Teraz jest ich ponad 150! *q* Jak?! Jak...?! :O *nie może wyjść z osłupienia* Przybyło również kilka, nowych Słodziaków (jak zawsze, wieeelkie arigatou za obserwacje! ^-^) i jeszcze więcej komentarzy- ponad 1000 (łącznie z moimi)! *.* (Właśnie! Odnośnie komentarzy... postaram się za nie niedługo zabrać ;P)
Dziękuję, że jesteście ze mną i wspieracie mnie komentarzami oraz wiadomościami prywatnymi (to dla mnie bardzo cenne i ważne) <3 ;)
mam też cichą nadzieję, że te nieco leniwe i skryte duszyczki również się uaktywnią ;p
Co jeszcze...
Kochani! Nie uwierzycie co dostałam! *-* Moją pierwszą mangę BL!! :O *Q* Wszystko dzięki mojej ukochanej siostruni, którą zapoznałam ze światem yaoi :D Tak, zebrałam się na odwagę i jej to wyjawiłam. Następnie obejrzałyśmy prawie wszystkie anime tego typu ^-^ Nie jest taką fanatyczką jak ja, ale cieszę się, że o wszystkim wie, bo teraz mogę nawijać jej o moich ukochanych pairingach oraz nowych pomysłach na bloga :D Nie przedłużając, przedstawiam Wam moje nowe dzieciątko:
|
Muahahahah! Joleen lubi bawić się w feng shui ;P |
Jeżeli będziecie chcieli, to mogę Wam napisać krótką recenzję z tej wspaniałej mangi i opowiedzieć, co ogólnie myślę o polskich wydawnictwach mangi
a jest o czym mówić xd. Mangę "Labirynt uczuć" bardzo serdecznie Wam polecam. To była jedna z tych mang, przez które płakałam jak bóbr (ze śmiechu i nadmiaru feelsów ;D)! *Pssst! Jeśli ktoś czytał, to niech się pochwali! ^^*
Na razie to tyle. Trzymajcie się cieplutko i życzcie mi powodzenia na egzaminie na prawko (już w przyszłym tygodniu
13 lutego ;_; zdaję)!
PS. Epilogu z opowiadania świątecznego nie będzie! ;_;
to trochę przesada... jest już luty! xD a poza tym spójrzcie jaki ten post długi Dlatego mam nadzieję, że pomimo mojej obsuwy z terminami, opowiadanie Wam się spodobało ^^
(2) PS. Szykujcie się na Walentynki! ^^
może uda mi się coś napisać... Wolicie one-shot? A może Lost...? Lost na Walentynki? O.o xD
Joleen :*