wtorek, 31 maja 2016

Remember me

Opowiadanie yaoi- Oikawa Tōru x Kageyama Tobio






- Tobio-chan... otwórz oczy.- zaciśnięte powieki powoli się rozchyliły. Jego uwagę od razu przykuły orzechowe, błyszczące tęczówki.- Boli?- zapytał Oikawa i przeczesał swoimi szczupłymi palcami kruczoczarne, wilgotne od potu i przylepione do czoła włosy. Kageyama nabrał powietrza do płuc i rozkoszował się czułym dotykiem kochanka. Czemu nagle ci na tym zależy? I tak robisz ze mną co chcesz, bez względu na moje zdanie... Po co ten cały zbędny teatrzyk?- Bardziej niż wczoraj?- dopytał kapitan drużyny siatkówki gimnazjum Kitagawa Daiichi.
- N-Nie...- mruknął zarumieniony niebieskooki. Tooru zachichotał i pogłaskał go po policzku.
- Jesteś taki rozkoszny, Tobio-chan...- wyszeptał mu z uśmiechem do ucha.- Mógłbym cię zjeść w całości.- nagle uścisk na biodrze chłopaka się wzmocnił, a ruchy szatyna stały się pewniejsze i znacznie bardziej agresywne...
- Ah! O-Oikawa-san...! Pocze-!- zawołał przestraszony, jednocześnie obejmując bruneta za szyję. Chwilę później czarnowłosy poczuł spływające po policzkach łzy. Boli... Boli... Jego dotyk na mojej nagiej skórze... prawdziwy ogień. Płonę, spalam się... I choć cierpię prawdziwe katusze, czuję... ulgę, spokój. Bo jesteś tak blisko...- rozmyślał Kageyama na wpół przytomny.
Po kilku minutach Oikawa doszedł we wnętrzu młodzieńca z cichym jękiem zadowolenia. Natomiast Tobio z niemym szlochem jego imienia na ustach, osunął się na materac miękkiego łóżka brązowookiego. Był zupełnie wyczerpany. Najpierw wycisk na treningu, a później jeszcze "prywatny trening" u kapitana w domu. Umieram...- przymknął oczy ze zmęczenia i zaczął odpływać do błogiego świata snów. Rozbudził go melodyjny głos starszego kolegi...
- Tobio-chan~! Nie możesz tak tutaj zasnąć! Jesteś zalany potem i...!
- W takim razie zajmij się mną, proszę. Bądź co bądź, to twoja wina...- wymruczał sennie.
- Roger!- zanucił uradowany. Uniósł smukłe, nagie ciało Kageyamy bez większego problemu. Później wziął go na ręce i skierował się do łazienki. W pewnym momencie pochylił się do smakowicie wyglądającego ucha...
- Należysz do mnie, Tobio. Pamiętaj o tym, dobrze? Nigdy nie zapominaj, do kogo należysz...- "Nie jestem rzeczą!", "Nigdy nie będę twój!"- dlaczego nie wykrzyczę mu tego w twarz? Dlaczego mu na wszystko pozwalam? Dlaczego-?
- Tobio...- Oikawa zwrócił jego podbródek w swoim kierunku i zanim zdążył wpić się w różane usta, oblizał suche wargi i uśmiechnął się zadziornie. A, pieprzyć to.- wczepił palce w kasztanowe, miękkie włosy i odwzajemnił słodką pieszczotę...

***

Nagły sygnał porannego budzika w telefonie Kageyamy sprawił, że wybudził się z głębokiego snu. Szesnastolatek rozejrzał się dookoła. Znajdował się w swoim pokoju, w łóżku. Obok niego, spał spokojnie zwinięty w kulkę rudowłosy chłopak. Hinata?- zmarszczył zdziwiony brwi. No tak. Nie spotykam się już z Oikawą-san i jestem w liceum. To dosyć spora różnica...- czarnowłosy wypełzł bezszelestnie z posłania i podszedł do szafy, aby się ubrać w swój ulubiony, sportowy dres do biegania. Kiedy się przygotował, napisał ukochanemu liścik, który zostawił na poduszce. Przed wyjściem przyjrzał mu się przez chwilę, a następnie opuścił budynek i zaczął swój poranny sprint wzdłuż ulicy, gdzie robił dziesięć okrążeń wokół pobliskiego jeziora, aby utrzymać formę i uspokoić strapione myśli.
Znowu o nim śniłem... Dlaczego właśnie teraz musi mnie nawiedzać? Przecież dopiero co zdążyłem go sobie wybić z głowy! Rozpocząłem nowy etap w życiu. Chodzę do Karasuno, mam wspaniałą drużynę i umawiam się z Hinatą. Czuję się o wiele lepiej. Jestem szczęśliwszy. Bez niego. W takim razie, czemu nie mogę się od niego uwolnić? Bo był moim pierwszym? Bo czułem do niego... Tak naprawdę, to nie wiem, co do niego czułem. Nigdy nie wyznaczyliśmy sobie granic. Był moim idolem, chciałem być taki jak on- perfekcyjny. Poza tym, to on mnie w to wszystko wciągnął! W ten cały chory związek... Ubzdurał sobie, że się w nim zadurzyłem, a potem...- Kageyama znieruchomiał przez krótki moment. On... dotykał mnie, całował, mierzył tym swoim niebezpiecznym wzrokiem...- po jego ciele przeszedł dreszcz. Był tak cholernie seksowny i niebezpieczny... Jeszcze nigdy nie widziałem Oikawy-san z tej strony... Wtedy, po treningu, w tamtej szatni...
- Kurwa...- syknął i przerywając poranny bieg, zawrócił w stronę domu.

***

- O! Kageyama wrócił!- wychylił się zza drzwi kuchni Shoyou. Miał na sobie luźną, jasnoróżową koszulkę i szare, krótkie spodenki.
- Hej... Jesteś jeszcze w piżamie? Dochodzi dziewiąta...- mruknął wyciągając słuchawki z uszu i chowając je do kieszeni. Kiedy zdjął buty, rudowłosy stał tuż przed nim. Tobio uniósł wzrok.- Co-?- Hinata złapał go za policzki i zamknął mu usta swoimi. Niebieskooki poczuł znajome ciepło i miękkość na wargach. Obdarowywał go uczuciem, którego nigdy wcześniej nie znał- prawdziwą i oddaną miłością. Zależało mu na Shoyou. Nie było w tym temacie żadnych zastrzeżeń, tylko że nie mógł stwierdzić, jakie uczucia nosił w sercu. Związek z Oikawą namieszał mu w głowie. Nie miał pojęcia w jaki sposób rozróżnić miłość od przyjaźni. Wszystko zlewało się ze sobą, nie przynosząc żadnych rozwiązań. Została sama niepewność i zdezorientowanie.
- Twoja mama wróciła z dyżuru i właśnie robimy śniadanie. Zejdź do nas, jak będziesz gotowy.- poinformował, gdy się od siebie odsunęli.
- Okej...- odparł Tobio. Brązowooki musnął jego policzek i wrócił do kuchni podskakując wesoło. Wydaje się taki beztroski i szczęśliwy... Uwielbiam go za wszystko, co robi. Kiedy wyznał mi swoje uczucia, nie odwzajemniałem ich. Zgodziłem się, bo stwierdziłem, że z czasem zapomnę, ponieważ pomoże mi wypełnić tą ogromną dziurę w moim sercu. Nie chcę go stracić i... nie mogę.

***

- Heeh?! Będziemy grać z Aoba Johsai?! Tym Aoba?!- zawołał zszokowany Nishinoya ogłoszeniem naszego trenera.
- Tak, ale dopiero w półfinałach. Musimy jeszcze trochę potrenować, bo ostatnio daliśmy ciała z Nekomą.- odrzekł Ukai. Aoba Johsai... Oikawa-san...- Kageyama przełknął nerwowo ślinę. W pewnej chwili poczuł znajomy dotyk na dłoni. Hinata delikatnie głaskał go po jej wierzchu i patrzył mu w oczy, zadając niewypowiedziane pytanie "wszystko w porządku?". Czarnowłosy kiwnął twierdząco głową i lekko ścisnął za kościste palce.
- Dosyć tych pogaduszek! Czas zabrać się do roboty!- klasnął w dłonie kapitan Daichi. Zanim Tobio zdążył odejść, Shoyou szarpnął za materiał jego koszulki.
- Kageyama... na pewno wszystko okej?- zapytał z troską w głosie.- Denerwujesz się finałami, tak? Nie martw się! Razem damy radę!- próbował go wesprzeć.
- Masz rację. Niepotrzebnie się martwię. Jesteśmy razem najlepsi, nie?- Jesteśmy razem. Jesteśmy parą... Nie potrzebuję nikogo innego...- powtarzał sobie, aby uspokoić chaotyczne myśli.
- Pewnie!- uśmiechnął się szeroko, pokazują rządek białych zębów.
- Ja wam dam "najlepsi"! Naiwne pierwszaki! Miejcie respekt dla waszych ukochanych senpai'ów!- rzucili się na nich Nishinoya i Tanaka, po czym wszyscy rozpoczęli trening.

***

- Muszę iść po zakupy, więc dzisiaj rozejdziemy się tutaj. Przepraszam, że nie mogę cię odprowadzić.- odezwał się czarnowłosy. Hinata zatrzymał się, odstawił swój rower oraz podszedł do niego.
- Nie ma sprawy, naprawdę! Jestem wdzięczy, że nadal to robisz i... dziękuję za wczorajsze zaproszenie na wspólną nockę. Było super! Następnym razem przychodzisz do mnie!- mówił z błyszczącymi z radości brązowymi oczami.
- Jasne.- odpowiedział z wymuszonym uśmiechem.
- Pewnie pomyślisz, że to głupie, ale... pomimo tego, że spędziliśmy razem tyle czasu, to... Ugh! Po prostu nie lubię się z tobą rozstawać!- rzucił mu się w ramiona. Kageyama zamrugał kilkakrotnie zaskoczony, a potem odwzajemnił jego uścisk.
- Przecież zobaczymy się jutro, baka Hinata...- szepnął w miękkie, rude loczki.
- Wiedziałem, że to powiesz, Bakayama!- zachichotał. W pewnej chwili Tobio chwycił go delikatnie za podbródek i przybliżył do siebie. Shoyou stanął na palcach i przymknął swoje powieki. Ich wargi złączyły się w długim, słodkim pocałunku.
- Kocham cię... tak wuaaah i baaah!- uścisnął go mocniej.
- Wiem.- rozgrywający Karasuno pocałował chłopaka ponownie.
- Do jutra! Tylko się nie spóźnij na trening!- pomachał mu na pożegnanie. Tobio obserwował, jak Hinata odjeżdża, dopóki nie stracił go z oczu. Następnie skierował się do pobliskiego sklepiku.
- ... Ale Iwa-chan! To nie fair!- serce Kageyamy podskoczyło na dźwięk głosu jego dawnej miłości. Pospiesznie ukrył się za regałami z środkami czystości i nasłuchiwał kroków.
- Trzeba było się nie zakładać! Teraz masz za swoje!- warknął poirytowany Hajime.
- Jak to jest możliwe, że zawsze zostaję z ręką w nocniku i pustym portfelem?! Moja drużyna to same chytre lisy, a przecież tyle im od siebie daję...!- żalił się Oikawa podchodząc do sklepowej chłodziarki.
- Sam jesteś sobie winien, idioto! Przestań się dąsać, bo cię pobiję!
- Chyba zapomniałeś, że jest to obiekt monitorowany, he he...
- Zamknij się i wybierz coś w końcu! Nie będę stał tutaj cały wieczór!- po kilku minutach obydwaj poszli do kasy z całą siatką lodów na patykach.
Tobio poczekał jeszcze dziesięć minut zanim zdecydował się zapłacić za zakupy. Oikawa-san... Co on tutaj robił? Dlaczego akurat w tej okolicy...?- myślał roztrzęsiony, podając banknoty kasjerce. Kogo to obchodzi? Nasze bliskie relacje to czas przeszły. Nie mam się czym przejmować ani denerwować... Tylko dlaczego moje serce bije jak oszalałe? - wyszedł z ciężkim westchnieniem ze sklepu.
- Myślałeś, że nie zauważę, jak się chowasz między regałami?- z mroku wyłonił się przystojny szatyn w eleganckim mundurku liceum Aoba Johsai.
- O-Oikawa... san?- ciemnowłosy cofnął się o parę kroków w tył i zadrżał z przerażenia.
- Dawno się nie widzieliśmy, Tobio-chan.- Tooru posłał mu swój uprzejmy uśmiech. Jednak w jego migdałowych oczach był ten sam, dziki błysk, co za czasów gimnazjum... Jedno było pewne- czarnowłosy wpakował się w nie lada kłopoty...





*****

Witajcie~! <(*3*)/


Hah, dawno mnie tu nie było, a wiecie czemu? Mój telefon skasował moje WSZYSTKIE dane, razem ze WSZYSTKIMI opowiadaniami, jakie napisałam! ;_;
Beczałam w tors Akashiego-sama jakby świat miał się skończyć. Na szczęście pewnemu panu to był jakiś anioł! *o* udało się odzyskać w większości mój skarbiec folder C: Nikomu nie życzę takiej tragedii...  no chyba, że złodziejom x,D
Właśnie dlatego też nie miałam chęci ani weny na pisanie ;-/ To była prawdziwa agonia, ale już powoli wracam do siebie :) jak zresztą widać xD

Nowe opowiadanko! :D Z Shittykawą i Tobim! Mój ukochany pairing w top piątce pairingów z HQ!! <3 A chcecie wiedzieć kto jest na pierwszym miejscu? ;) A więc... Dowiecie się w swoim czasie! xP (bo opowiadanko też będzie ^-^ i to nieco dłuuuższe...)

Ile będzie rozdziałów OiKage? Aż cztery! Zawrotna liczba, co nie? xD Trzy części plus seksowny słodki epilog ^^

No więc? Jak Wam się spodobała pierwsza część? :D

PS. Jeszcze raz dziękuję za ratunek moich opowiadań i wszelką pomoc! Łapcie moje yaoistyczne serducho! (*3*)/♥

(2)PS. Jak już pewnie wiecie, jestem wspaniałą żoną oraz matką ^^ xD. W związku z tym, moja ukochana córa (czyt. Zuchii Suzuya ;D) wykonała dla mnie to przecudowne dzieło na dzień matki ♥ :


Ja też Cię kocham, córcia! ;**


(3)PS. Przygotuj się na pierwszego czerwca, Zuziaku! ^-^ I Wy zresztą też! :D Bo pojawi się kolejna, nowa seria tak jakby xd, nad którą pracujemy z Kitsusiem!

(4)PS. Do Kitsusia: Zabieraj tutaj swój puszysty ogon i chodź mi pomóż, bo nie wyrabiam! >.< ręka mi odpadła od tego rysowania ;_;


Joleen :*

niedziela, 15 maja 2016

Rozdział XXXVI

„Lost in the Darkness”                           UWAGA+16!!!



To nie był zwykły poranek. Wręcz przeciwnie. Jeszcze nigdy w życiu taki mi się nie przytrafił. Otóż mój wymarzony mężczyzna, którego darzyłem największym uczuciem z możliwych... spał. Po raz pierwszy mogłem przyglądać się jego spokojnemu wyrazowi twarzy, wsłuchiwać się w równomierny oddech oraz bacznie obserwować każdy, najmniejszy ruch. Przypominał... anioła. Mojego anioła stróża. Mojego wybawiciela. Mojego zakazanego kochanka...
Nagle zapragnąłem się do niego zbliżyć. Zdążyłem przez te kilka minut zatęsknić za miękkim dotykiem warg, słodkim szeptem wywołującym dreszcze na całym ciele, zadziornym uśmiechem, który sprawiał, że zapominałem jak oddychać...
Niestety dzisiejszego ranka poczułem również kolejną falę bólu w okolicach bioder... Musimy przystopować z tymi nocnymi igraszkami, bo inaczej naprawdę będę poruszał się na czworaka... A w takim stanie na pewno nie zagram w meczu!- westchnąłem cicho i spuściłem wzrok na pościel.
- Co jest?- serce podskoczyło na dźwięk aksamitnego głosu.
- N-Nie śpisz?- spojrzałem w rozbudzone, kobaltowe tęczówki.
- Ja nie śpię, tylko czuwam. Zapamiętaj to sobie.- mruknął sięgając po paczkę papierosów, którą wczorajszej nocy zostawił na podłodze, tuż przy łóżku.
- Dla mnie to wyglądało jakbyś sobie nieźle drzemał...- parsknąłem.
- Nie wtedy, kiedy czuję na sobie spojrzenie śliniącego się małolata.- prychnął i zapalił fajkę.
- T-To wcale-!
- Czym się tak zmartwiłeś?- przerwał mi i zaczął analizować swoimi przenikliwymi oczami.
- N-Niczym szczególnym. Po prostu... niedługo jest mecz i trochę się denerwuję. Nie chcę dać ciała na oczach wszystkich...- Przecież nie powiem mu tego na głos! Poza tym, nie mam jeszcze prawa mu się sprzeciwić. Jeszcze tylko kilka dni i będzie musiał spełnić swoją obietnicę...
- Kiedy jest ten mecz?- wyrwał mnie z zamyślenia.
- W piątek. O szesnastej. A co? Chcesz przyjść?- podpuściłem go z figlarnym uśmiechem na ustach.
- Może...- mój uśmiech zniknął, a puls znacznie przyspieszył. Zawsze mnie czymś zaskoczy. Nie jestem w stanie przewidzieć jego następnych ruchów ani zamiarów i... to też w nim uwielbiam.- uciekłem wzrokiem w bok. Nie umknęło to uwadze Rivaille, który już po sekundzie złapał mnie za podbródek i pocałował. Odpłynąłem. Smak jego ust, odurzający dotyk, długie palce w moich włosach...
Gdy przerwał słodką pieszczotę, mruknąłem okazując swoje niezadowolenie z tych czynów.
- Nie przyjdę, jeśli tego nie chcesz.- wyszeptał muskając mój policzek kciukiem.
- Zgłupiałeś? Pewnie, że chcę!- objąłem go za szyję i znów złączyłem nasze wargi. Wszelkie wątpliwości związane z dyskomfortem czy bólem minęły. Potrzebowałem jego bliskości. Była mi wręcz niezbędna...
- Umyj zęby, szczeniaku.- odsunął mnie od siebie i po chwili wstał. Zanim wyszedł z mojego pokoju odwrócił się do mnie i rzucił na odchodne.- Załatw mi jakieś dobre miejsce.
- Najlepsze!- obiecałem cały w skowronkach. Zapowiadał się wspaniały dzień...

***

- Connie! Masz tu moją kasę.- wręczyłem mu banknot, który wczoraj wyprosiłem od Leviego. Chłopak rozwinął go, przyjrzał mu się dokładnie, a następnie uśmiechnął szeroko jak dziecko po dostaniu dużego lizaka.
- Wiedziałem, że można na ciebie liczyć, Forest! Tylko poczekaj! Zorganizuję ci taki prowiant, że mucha nie siada!- puścił do mnie perskie oko.
- Nadal mi nie zdradzisz, co chcesz za to kupić?
- Powiem tylko, że odlecisz w kosmos z zadowolenia!- zaśmiał się i wymienił porozumiewawcze spojrzenia z siedzącym obok niego w ławce Thomasem.
- A-Aha...- mruknąłem mierząc go podejrzliwym wzrokiem.
- Zmieńmy temat. Macie już wybrany garniak na bal?- zapytał nas blondyn.
- Garniak? Oszalałeś?! Ubieramy się w dresy!- zaśmiał się Springer.
- Po tobie można spodziewać się wszystkiego, więc nie będę zdziwiony, jeśli tak będzie...- żachnął się Wagner.
- Lepiej zapytaj co ubiorą nasze panny! Wczoraj dziewczyny poszły razem na zakupy. Sasha z Cristą i tymi dwoma... No... Jak im tam było?
- Mina i Hannah. Serio Connie, ogarnij się.- poradziłem mu.
- Mnie tam interesuje tylko moja laska. Reszta może się przy niej schować!- powiedział z dumą.
- Tak? Na obozie widziałem co innego...- uśmiechnął się tajemniczo Thomas.
- Na przykład?
- Na przykład to, jak zostawiłeś swoją dziewczynę w potrzebie i lustrowałeś inne swoim wilczym wzrokiem. Zwłaszcza ich tył-
- Thomas! Jak możesz mnie tak oskarżać?!- krzyknął oburzony.
- Mylę się?- uniósł jedną, jasną brew.
- No cóż... Przecież jestem prawdziwym mężczyzną! To oczywiste, że muszę porównać to i owo, aby móc wychwalać moją ukochaną. Co nie, Forest?- Connie, jak miał to już w zwyczaju, objął mnie ręką za szyję. Uśmiechnąłem się krzywo. Gdybyś tylko wiedział, że gustuję w starszych, bardziej doświadczonych i dominujących mężczyznach o kobaltowych oczach... Ciekawe jak byś na to zareagował...
- A tak na marginesie, my już mamy swoje partnerki, a ty Tomcio?- zmrużył oczy Springer.
- Spierdalaj...- syknął pod nosem blondyn.
- Ha ha! Wiedziałem!- roześmiał się.

***

- Armin nie idzie na bal?!- blondynka potrząsnęła przecząco głową.
- Powiedział mi, że nie cierpi tłumów i woli spędzić czas w domu na przeszukiwaniu gazet oraz oglądaniu wiadomości. Dziwne, prawda?
- Może chce się pobawić w detektywa? Armin to na serio dziwoląg. Zamiast bawić się razem z nami na balu, wybiera samotność...
- Nie mów tak! Może po prostu nie lubi takich przyjęć? Uważam, że nic w tym złego.
- Czemu go tak bronisz?- warknąłem na nią. Jesteś moją dziewczyną, czy nie?
- Myślałam, że się lubicie, ale po tamtym biwaku... Coś się stało?
- To już nie jest mój przyjaciel. Nie potrafię z nim dłużej normalnie rozmawiać. Najwyraźniej ciągle żyje przeszłością.- wyjaśniłem z westchnieniem.
- To... dosyć smutne.- stwierdziła z ponurą miną.
- Nie przejmuj się. Mam przecież ciebie i resztę-
- Chodziło mi o Armina, głupku! Oprócz mnie i Jean'a nikt z nim nie rozmawia. Pewnie czuje się jak obcy...
- Taką ścieżkę sobie wybrał.- podsumowałem.- Gdyby Armin chciał, mógłby przecież zapomnieć o wszystkim, co między nami zaszło i ze mną pogadać. Zamiast tego bawi się w jakieś niezrozumiałe gierki...
- Ro-Rozumiem...- wyczułem rosnące między nami napięcie. Musiałem coś z tym zrobić...
- Zmieniając temat, słyszałem, że byłaś wczoraj z dziewczynami wybrać sukienkę.
- T-Tak, ale nie licz na to, że ci ją pokażę!- ujrzałem delikatny rumieniec na jej twarzy.
- Eh? Dlaczego?
- Nie będzie niespodzianki!- posłała mi swój słodki uśmiech.
- Ostatnio nie za bardzo lubię niespodzianki...- mruknąłem pod nosem.
Odprowadziłem Cristę przed szkołę, pożegnałem ją pocałunkiem w policzek i ruszyłem na trening.

***

- Uwaga! Zbiórka!- zawołał w pewnym momencie kapitan. Wszyscy ustawili się jednym w rzędzie niczym żołnierze.
- Dokonaliśmy wyboru. Za chwilę przeczytam nazwiska osób, które zagrają w jutrzejszym meczu.- blondyn rozłożył kartkę.- Springer, Wagner, Bott, Jeager, Kefka, Tius, Zeramuski, Hoover i ja. Gratuluję chłopaki. Liczę na was w jutrzejszym starciu. Dajmy z siebie wszystko!
- ... Jeager? A co z Jeanem? Teraz to się pozabijają!- usłyszałem szepty.
- O co chodzi?- zapytałem dyskretnie Conniego.
- Żartujesz, prawda? Jeager! Zostałeś wybrany! Zająłeś miejscówkę Jeana!- O nie... Nie, nie, nie! Proszę! Tylko nie to...!
- Jeager.- usłyszałem znajomy głos. W moim kierunku szedł Jean. Zginę. To koniec...
- Jean! No co ty!- zawołał przerażony Marco.
- Jeager...- chłopak stanął tuż przede mną i... wyciągnął swoją dłoń.- Wygląda na to, że to twój debiut... Nie spartol tego, bo skopię ci tyłek.
- J-Jasna sprawa! Nie zawiodę i... dziękuję, Jean.- uścisnąłem jego dłoń. Czy on... mi właśnie pogratulował? Dał swoje błogosławieństwo...?
- Ja pitolę! Jean! To naprawdę ty?! Nie wierzę w to! To jakiś absurd! Ktoś cię podmienił, czy jak?!- wołał zszokowany Springer.
- Zamknij jadaczkę, łysa glaco!- fuknął rozwścieczony Kirstein.
- Co mówiłeś?!- odwarknął mu Connie.
- Oy, oy, oy! Spokój!- odezwał się wicekapitan.
- Pamiętajcie, że wszyscy macie być obecni. Nie wiadomo, kiedy będą potrzebni rezerwowi. Dlatego nikt nie będzie się dziś obijać! Kontynuujcie trening!- poinformował zdeterminowany trener.
- Tak jest!- odkrzyknęliśmy wspólnie.

***

- Petra-san?!- zdziwiłem się, gdy ujrzałem miodowłosą za kierownicą auta należącego do Leviego.
- Witaj, Eren. Dawno się nie widzieliśmy.- uśmiechnęła się do mnie i otworzyła drzwi od strony pasażera.- Wsiadaj.
- A Levi-? T-To znaczy pan Levi?- ugryzłem się w język, zapinając pasy bezpieczeństwa.
- Prowadzi właśnie sprawę razem z Hanji. Kazał ci przekazać, że nie będzie go do późna oraz żebyś coś zjadł i dobrze się wyspał przed jutrzejszym meczem.
- Rozumiem. Dziękuję.- Jak zwykle nieobecny...
- To prawda? Chodzisz do klubu baseball'a?- zagaiła wyjeżdżając ze szkolnego parkingu.
- Tak. Całkiem nieźle mi idzie, chociaż treningi są... wyczerpujące.
- No cóż, to nie jest łatwy sport. Na jakiej pozycji grasz?
- Biegacza.
- Naprawdę?!- zdziwiła się.
- Ponoć "zasuwam jak Forest".- Rall zachichotała cicho.
- Skoro tak, to musisz być niezły.
- Chyba tak.- uśmiechnąłem się.- Dawno pani u nas nie było.
- Masz rację. Zlecenia, druga praca, narzeczony... Trochę się zebrało.
- Nie da się ukryć. Wybraliście państwo już datę ślubu?
- Dziesiąty czerwca.
- Kocha go pani?- Muszę się upewnić, że nic nie czuje do Leviego... Kobieta zamrugała kilkakrotnie i zerknęła na mnie.
- Co to za pytanie? Gdybym go nie kochała, nie wychodziłabym za mąż!- Tak też myślałem...- nareszcie zaspokoiłem swoje obawy.
- Jest pani jeszcze bardzo młoda...
- Dziękuję za komplement, ale tak naprawdę niedługo dobiję trzydziestki. Trzeba się w końcu ustatkować. Mieć do kogo wrócić, kiedy wszystko inne się nie powiedzie. Zwłaszcza w tym okrutnym mieście...
- Planujecie tutaj zamieszkać na stałe?
- Dopóki nie zamkniemy trwającej sprawy, obiecaliśmy tutaj zostać. Tak samo jak Levi.
- Czyli... Rivaille-san był pomysłodawcą?
- Tak. Po powrocie z Londynu, wyjaśnił Erwinowi, że nie umrze w spokoju zanim nie "wytępi tutejszych gryzoni".
- Brzmi dosyć poważnie...
- Bo to jest poważne, Eren.- westchnęła.- Czasami masz ochotę wszystko zostawić i wyjechać jak najdalej stąd, ale... przysięgliśmy zostać razem z nim. Tym razem mu się uda. Ma nasze wsparcie i Erwina... Zamkniemy ich, a wszyscy dostaną upragnioną wolność.
- A co jeśli ich nie złapiecie?- kobieta posłała mi zimne spojrzenie.
- Nawet nie myśl w ten sposób.- ostrzegła. Powoli kiwnąłem twierdząco głową jednocześnie głośno przełykając ślinę.- Już jesteśmy na miejscu.
- Dziękuję za podwiezienie.
- Eren...- usłyszałem zanim zdążyłem nacisnąć klamkę.- Wszystko u ciebie w porządku?
- Tak. W najlepszym.- spojrzałem w zmartwione, złote oczy.
- Nie masz żadnych zmartwień? Niczego ci nie brakuje? N-Nikogo...?
- Chodzi pani o Armina? Stwierdziłem, że dam mu spokój. Skoro nie chce ze mną rozmawiać, to nie będę go zaczepiać. Wygląda na to, że obaj się zmieniliśmy...
- Ro-Rozumiem... Czasem tak bywa, prawda? Dobrze, teraz idź do domu i naładuj akumulatory przed meczem. Będę trzymała kciuki!- uśmiechnęła się do mnie, lecz wyczułem w niej coś dziwnego. To nie był ten sam szczery uśmiech, tylko wymuszony, próbujący coś ukryć...
Pomachałem Petrze na do widzenia i patrzyłem jak samochód znika za automatyczną, metalową bramą. Gdy się zamknęła opuściłem dłoń i stałem przez chwilę w miejscu wdychając świeży zapach wysokich sosen z pobliskiego lasu. Nagle nieprzyjemny powiew wiatru omiótł moją twarz.
- Czyżby już zbliżała się zima?- mruknąłem i spojrzałem na niebo pokryte gęstymi chmurami. Czy kiedykolwiek wychodzi tutaj słońce? Wieki nie widziałem tych przebijających się jasnych promieni... To przez tę porę roku? A może dlatego, że to miasto jest jakieś... przeklęte?- rozmyślałem przez moment, dopóki nie uderzyła mnie kolejna fala ostrego chłodu. Zadrżałem i skierowałem się pospiesznie w stronę drzwi wejściowych.



*****

Mówisz i masz! Banan na twarz! C:


Zgodnie z obietnicą, kolejny tościk, taki spokojniutki, mało krwisty, bo po burzy ^-^ albo i przed...

W kolejnym rozdziale mecz z Erenem w roli głównej! :D Jeeej~ Gambatte, Eren-kun! \(^3^)/

Czy Levi przyjdzie pooglądać swoje śmigające po boisku bae? Kto wygra meczyk? Czemu Petra tak dziwnie i nieufnie się zachowuje? Co Connie tak ciągle szykuje? No i kiedy w końcu spadnie śnieg?! X'D


Joleen :*

piątek, 13 maja 2016

First and Last

Opowiadanie yaoi - Yamazaki Sōsuke x Matsuoka Rin





Drogi Rinie,

Nie jestem dobry w pisaniu listów. Choć napisałem ich całe setki... Pewnie zastanawiasz się do kogo pisałem. Otóż pisałem do Ciebie, tylko że ani jeden mój list nie dotarł w Twoje ręce. Dlaczego? Sam chciałbym wiedzieć... Może dlatego, że nie mam aż tyle pewności siebie? Może dlatego, że czuję się kompletnie rozbity? Może dlatego, że jestem w Tobie beznadziejnie zakochany? Tak. Jestem. Dajesz wiarę? Już sobie wyobrażam Twoją minę, gdy to czytasz. Te wielkie, przepiękne oczy zastygłe w osłupieniu, rozwarte w oniemieniu usta, zawiedziony wzrok... Uważałeś mnie za przyjaciela, a teraz? Możliwe, że stanę się nikim, niczym...
Zanim to jednak nastąpi, może zacznę swoje wyjaśnienia od początku? Tak. Tak chyba będzie najprościej...

Czy pamiętasz, jak się po raz pierwszy spotkaliśmy? Byliśmy jeszcze młodymi szczeniakami, rywalizującymi ze sobą praktycznie o wszystko. Kiedy Cię zobaczyłem... Cholera. Kiedy Cię zobaczyłem... zaniemówiłem z wrażenia. Ujrzałem w Tobie to, czego nieświadomie pragnąłem. Chłopak z pasją, celem, wolnością... Nadałeś mojemu życiu ponowny sens. Chciałem być już na zawsze przy Tobie. Mieć Cię tylko dla siebie, nikomu nie oddawać, nie dzielić się... Niestety stale musiałem konkurować z ludźmi, których znałem jedynie ze zdjęć w Twoim ukochanym albumie.
Wiesz, co mnie najbardziej bolało? Ten wzrok, jakim obdarzałeś Harukę. Właśnie tak. Haruka Nanase. Twoja obsesja.
Mówiłeś o nim bezustannie! O jego płynnych ruchach, niedostępnym charakterze, zamiłowaniu do wody... Nie mogłem się z nim równać. Przegrałem już na samym początku tej gry. Nigdy nie udało mi się zebrać wystarczającą ilość punktów. Nie miałem przeciwko niemu żadnych, nawet najmniejszych szans...

Czasami udawało mi się oderwać Cię od świata tej chorej fascynacji i zaciągnąć razem ze mną nad beztroski ocean. Uwielbiałem patrzeć na Twoje rozwiane na wietrze włosy, przeczesywane przez morską bryzę, błyszczące oczy, odbijające krystaliczne fale i uśmiech, który powalał mnie z nóg. Wystarczył jeden, a moje serce już usiłowało wyskoczyć z piersi, aby gonić za Twoim. Wspólne chwile spędzone z Tobą to moje najdroższe skarby. Szkoda, że udało mi się zebrać ich tak niewiele... Ale skąd mogłem wiedzieć, że tak nagle mnie opuścisz? Skąd mogłem wiedzieć, że zostawisz mnie dla innego?

Czekałem na jakąkolwiek wiadomość, sygnał, znak... Nic takiego się nie wydarzyło. Zniknąłeś, przepadłeś... Jakbyś nigdy tak naprawdę nie istniał... Nie odezwałeś się do mnie ani słowem. Nic nie wyjaśniłeś. Nawet nie próbowałeś. Po prostu odszedłeś. Do nich. Do niego. Tego chciałeś? Żeby znowu Cię skrzywdził, tak jak wtedy, gdy pojechałeś specjalnie, aby go odwiedzić? Później wróciłeś jakiś odmieniony, a na lotnisku rzuciłeś mi się na szyję i nazwałeś tym jedynym, najlepszym... Kłamstwa. Same kłamstwa. A ja naiwnie wierzyłem... Chciałem Ci uwierzyć, bo Cię kochałem. Nadal tak jest...
Wybaczę Ci wszystko, pozwolę się zranić, będę czekać w nieskończoność. To dla Ciebie, Rin. Ale czy jesteś tego wart? Czasami zastanawiam się, czemu oddałem swoje serce i duszę temu, który wcale na to nie zasługiwał? Przecież Ty już wiedziałeś, że tym jedynym nie będę ja. Nigdy. Zdajesz sobie sprawę, ile nocy przez Ciebie przepłakałem? Ile o Tobie rozmyślałem? Ile się wahałem? Ile czasu minęło zanim postanowiłem Cię odszukać i do Ciebie przyjechać?

Ciekawi mnie czy to, co mi mówiłeś było prawdą. Wtedy, przed zawodami... Przeżyłem kolejną, najcięższą chwilę w moim całym życiu. Płakałeś. Płakałeś przeze mnie i po części też przez niego. Wyrządził Ci tyle krzywdy, więc dlaczego go sobie po prostu nie odpuścisz? Wróć do mnie. I tak to zrobisz, ale tym razem, po raz pierwszy... zostań. Przysięgam, że zaopiekuję się Tobą i będzie tak jak dawniej. Naprawdę mnie nie potrzebujesz? Wszystko poświęcisz dla niego? Nie zasługuję już zupełnie na nic? Lecz Ty byś się na to nie zgodził. Od zawsze wolałeś Harukę...

Nie rozumiem, co w nim takiego wyjątkowego? Kiedy przyszedłem skopać mu tyłek i zagrozić, żeby zostawił Cię w spokoju... był w totalnej kropce. Widziałem to w jego paskudnych, błętkinych oczach, które tak zachwalałeś i ubóstwiałeś. Twój nieszczęsny kochanek trząsł się z przerażenia o swoją przyszłość. Nie był już taki wyluzowany i pewny siebie. Wszystko go przerosło. To Ci imponuje? Takiego zachowania ode mnie wymagasz? Dobrze! Stanę się beznadziejnym, bez żadnych celów i marzeń chłystkiem. Dla Ciebie, Rin. Bo wszystko, co robię, robię tylko dla Ciebie...

Ciężko jest mi opisać, co czuję i zmieścić na jednej, samotnej kartce papieru. Cała ta udręka... Do czego najlepszego nas doprowadziła? Znowu mnie zostawiłeś... Po tym wszystkim, co dla Ciebie zrobiłem, co powiedziałem... Z drugiej strony ciekawie było zobaczyć, jak udajesz zmartwienie nad moim pożal się Boże losem. Przez tyle lat udało mi się idealnie ukryć moją idiotyczną miłość do Ciebie. Mam zadatki na wielkiego aktora, nie sądzisz? Udała mi się moja rola? Bo skoro nie będę już nigdy z Tobą pływał... co innego mi pozostaje?

Nee, Rin... Jak to jest być przez Ciebie kochanym? Jak to jest móc odwzajemniać Twój uśmiech? Jak to jest wplatać palce w Twoje miękkie włosy? Jak to jest mieć Cię w ramionach? Jak to jest całować Twoje słodkie wargi? Jak to jest zatapiać się w nich i już nigdy nie wypuszczać, tylko trzymać w uścisku...? Nigdy nie będzie mi dane się tego dowiedzieć. Jestem skazany na klęskę, a przecież nie chciałem nic złego. Tylko trochę zrozumienia i czułości... Nie. To nieprawda. Pragnąłem być Twoim rycerzem na białym koniu. Chciałem być nim. Nie udało się. Zawiodłem. Schodzę na drugi plan i przyglądam się scenie Waszego romantycznego pocałunku. Ja natomiast zbieram z podłogi swoje złamane kawałki serca. To Twój happy end. Twoje piękne zakończenie. Moim jest stanie w Twoim cieniu i bicie fałszywych oklasków ze spływającymi z oczu gorzkimi łzami...

Wydaje mi się, że to będzie mój pierwszy, a zarazem ostatni list jaki do Ciebie napiszę. Nie masz po mnie zbyt wiele, dlatego zostawiam Ci całego siebie na tej delikatnej, białej kartce. Romantyczne? A może żałosne? Sam już nie wiem... Tylko Ty możesz zadecydować.
Kocham Cię i życzę Ci jak najlepiej. Zawsze tak było... Niestety nie potrafię już dłużej wytrzymać. Bez Ciebie, bez nadziei... to już nie jest życie, lecz prawdziwe piekło. Moim ostatnim życzeniem jest, abyśmy się spotkali w kolejnym wcieleniu. Obym miał wtedy więcej siły i odwagi do walki o Ciebie, bo dzisiaj się poddaję...

Twój na zawsze,

Sousuke




*****

Dzień dobry~! ;3


Ktoś mnie ostatnio poprosił o HaruRin, a wyszło SouRin i to nie byle jakie! *q* what? x'D

Zawsze miałam chrapkę na napisanie mega feels'owego opowiadanka (i to w formie listu! :O) z tym pairingiem, ponieważ Sou-chana starał się tak bardzo o względy Rinusia, a ten i tak na końcu wybrał Haru -,- (przynajmniej tak ja to widzę xd) Ja nie wiem, jak Rin po scenie, kiedy dowiedział się o jego kontuzji i ukrytych, zranionych uczuciach mógł jeszcze szaleć za Haru?! Płakałam wtedy jak bóbr! ;_; dobrze, że oglądałam ten sezon sama xD To jest...! To jest...! Uhhh! *przyciąga do siebie Sou-chana i przytula mocno* Mój biedny Sou-chan! *płaczą razem*

Mam nadzieję, że przypomniała Wam się najlepsza scena drugiego sezonu Free!, w serduszkach coś się ścisnęło, a może i w oczku łezka się komuś zakręciła tak jak mi przy pisaniu! :')

PS Tak, tak Lost się cały czas piecze razem z pewnym one-shot'em z HQ!! ;)

(2)PS Zobaczcie, co do mnie ostatnio przyszło!! *Q*

Endo-sama! *-* <3

(3)PS Macie jakieś swoje ulubione mangi yaoi? Które z nich możecie mi polecić? ^^


Joleen :*

sobota, 7 maja 2016

Video Games

Opowiadanie yaoi- Kuroo Tetsurō x Kozume Kenma

UWAGA +18!!!






- Jestem Kuroo Tetsurou, a ty?- zatrzymałem grę, oderwałem wzrok od swojej ukochanej konsoli i spojrzałem na stojącego przede mną chłopaka o kruczoczarnych włosach, ubranego w czarny dres. Na jego twarzy promieniał szeroki, głupkowaty uśmiech.
- Kim jesteś i czego chcesz?- warknąłem nieprzyjaźnie.
- Woah! Ale zimny!- roześmiał się nieznajomy i usiadł tuż obok mnie, na schodach przed moim domem.
- Jestem twoim nowym sąsiadem. Wczoraj się wprowadziliśmy. Liczę na twoją pomoc!
- Fajnie.- odparłem beznamiętnie i powróciłem do swojej gry.
- Tylko tyle?- westchnął zawiedziony Kuroo.- W co grasz?- zerknął na ekran urządzenia, opierając brodę o moje ramię. Za blisko...- przeszło mi przez myśl.
- W grę.
- Nee, Kenma... Traktujesz tak wszystkich czy tylko ja ci się nie podobam?
- Skąd znasz moje imię?- zmarszczyłem lekko brwi.
- Wiem o tobie wiele ciekawych rzeczy...- uśmiechnął się zadziornie.- No cóż, skoro nie zwracasz na mnie uwagi, to...- nagle złapał mnie za policzki, uniemożliwiając dalszą rozgrywkę.
- Hej! Co ty-?!- nie zdążyłem dokończyć, gdyż moje wargi zostały zamknięte przez usta Tetsurou. Nasze oczy były przez cały czas otwarte. Zauważyłem malutkie plamki w jego orzechowych tęczówkach. Kiedy mnie puścił, odepchnąłem go od siebie. Wylądował na plecach na zielonym trawniku. Zamrugał kilkakrotnie i ponownie się uśmiechnął.
- Oszalałeś?!- zawołałem wycierając usta rękawem bluzy.
- Nie lubię być ignorowany. Co w tym złego?
- Jesteś... chory!- zmierzyłem go zimnym wzrokiem.
- Czuję się dobrze, ale miło, że się o mnie martwisz.- puścił mi oko, wstając z ziemi.
- T-Ty...!- poczułem rumieniec na policzkach.
- No już, już... Jestem tak samo znudzony jak ty. Pobawmy się razem!- zaproponował podając mi swoją dłoń.
- Wcale się nie nudzę!- zaprzeczyłem.
- Z mojej perspektywy wygląda to zupełnie inaczej.- Ma rację. Nikt się ze mną nie zadaje. Nikogo do siebie nie dopuszczam...- pomyślałem przygryzając dolną wargę. Ale to nie znaczy, że ze wszystkich ludzi musi to być właśnie on!
- Myślisz, że po tym, co przed chwilą zrobiłeś będę chciał się z tobą bawić? I co przez to rozumiesz?- posłałem mu nieufne spojrzenie.
- Hah! A to dopiero początek!- roześmiał się.- Miałem na myśli siatkówkę. Lubisz w nią grać?
- Siatkówkę? Czy ja wyglądam na maniaka sportu?
- Szczerze? Nie.- parsknął.- Wyglądasz na zamkniętego w sobie nerda, ale to nie znaczy, że nie masz innych cech. Jesteś bystry, więc na pewno załapiesz o co chodzi!
- A ty to niby ideał? Panie stary zboku?- poczułem się urażony.
- Nie przesadzaj! I żaden "stary"! Jesteśmy w tym samym wieku!- znowu wyciągnął do mnie rękę.- Chodź, Kenma.
Będę tego żałował...- przyjąłem jego dłoń.

***

- Nice, Kenma!- Wkurzające, męczące, nudne... Co jest takiego interesującego w sporcie? To jak gra w kotka i myszkę. Jedni są lepsi, drudzy gorsi. Drużyny wyciskają z siebie siódme poty, żeby potem przegrać albo wygrać nic nieznaczące mecze... Bezsens.
- Kenma!- moje oczy padają na czarnowłosego, który uśmiecha się szeroko i pokazuje mi kciuk w górę. Coś łomocze mi w piersi. Nienawidzę tego uczucia... Wszystko przez niego. Wszystko dla niego... Uwielbiam obserwować ten blask w ciemnych oczach, zwinne, kocie ruchy, spocone, wysportowane  ciało...
- Oj! Kenma! Uważaj!- nagle dostaję piłką w głowę. Tracę równowagę i upadam oszołomiony na podłogę.
- Auć...- masuję się po bolącym miejscu. Chłopaki okrążają mnie i wypytują czy wszystko gra. Tylko jedna osoba wyciąga po mnie ręce i pomaga wstać...
- Wszystko dobrze?- pyta mnie Kuroo.
- Tak.- odpowiadam krótko.
- Dużo dzisiaj grałeś. Pewnie jesteś zmęczony... Trenerze!- czarnowłosy wymienia spojrzenia ze starszym mężczyzną.
- Tak, wiem. Kenma, do szatni!- krzyczy trener.
- Dobrze...- zanim udaje mi się odejść choćby o krok, duże dłonie obejmują moje biodra i zatrzymują.
- Ratuję ci tyłek. Bądź wdzięczy.- słyszę cichy pomruk, który wywołuje elektryzujący dreszcz.
- Nie prosiłem o to.
- Zimny jak zwykle...- wzdycha. Czuję jego ciepły oddech na karku. Pragnę się odwrócić i go pocałować. Jednak Tetsurou mnie puszcza i biegnie z powrotem w kierunku drużyny. Idę do szatni, gdzie biorę chłodny prysznic, aby się uspokoić. Od początku liceum zacząłem lubić Kuroo w ten dziwny sposób. Nie, to było znacznie wcześniej... Nie zdawałem sobie z tego sprawy. Od tamtego dnia, kiedy się poznaliśmy nachodził mnie prawie codziennie. Stał się jedyną osobą z zewnątrz, której zaufałem. W wolnym czasie graliśmy w siatkówkę, której nie cierpię aż do dzisiaj, ale dzięki niej mogę być z nim jeszcze częściej...
Tetsurou jest naprawdę irytujący, głośny, sprośny, wulgarny... Jednak ma w sobie to coś. Różni się od reszty. Szybko zdobywa nowych przyjaciół. Czasami czuję zazdrość, ale nie na długo...
Pomimo jego licznych wad, straciłem dla niego głowę. Pragnę być z nim bliżej, ale... obawiam się jak na to zareaguje. Zbyt często wysyła mi sprzeczne sygnały. Znamy się prawie dziesięć lat i boję się stracić mojego najlepszego przyjaciela. Sam nigdy go nie zaczepię, a on od tamtego wydarzenia z dzieciństwa nic szczególnego nie zrobił. Poza tym, pocałował mnie jedynie po to, abym zwrócił na niego uwagę. To był mój pierwszy i jedyny pocałunek... 

***

- Kenma? Co tu robisz?- właśnie skończył się trening, a ja siedziałem na ławce grając na konsoli.
- A na co to wygląda?- warczę starając się przejść trudny poziom.
- Serio?! Czekasz na mnie żebyśmy mogli razem wrócić do domu? Jesteś kochany!- przytula mnie.
- Kuroo!- syczę.
- Sorki, zaraz przyjdę!- woła i znika za drzwiami szatni. Oczywiście przegrałem i muszę przejść grę ponownie. Każdy jego najmniejszy dotyk wywołuje u mnie palpitację serca...
- Kenma! Jestem gotowy!- po piętnastu minutach wyłączam konsolę i chowam ją do torby. Idziemy w ciszy na przystanek.
- Co będziesz dzisiaj robił?- pyta mnie.
- Jutro jest test z matmy. A jak myślisz? Albo nie, lepiej nie mów, bo będzie jak zwykle...
- Brrr! Zawiało chłodem!- zachichotał.
- A ty?- zerknąłem na niego.
- Będę oglądał porno.
- Kuroo...- wzdycham.
- Będę dzwonił na seks linię.
- Kuroo, lepiej się już zam-
- Będę myślał o tobie.
- C-Co...?- z wrażenia prawie przewracam się o własne nogi.
- Uważaj!- łapie mnie za ramiona ratując przed upadkiem.
- D-Dzięki...- spoglądam w brązowe oczy. Uwielbiam na niego patrzeć. Jest taki przystojny... Znowu mam ochotę go pocałować. Albo nie, niech on pocałuje mnie.
- Kenma, wszytko okej?
- T-Tak...- Kuroo niespodziewanie przycisnął mnie do swojej piersi.
- Już raz upadłeś na boisku... Coś się stało? Masz jakieś problemy?- przeczesał moje włosy. Moim jedynym problemem jesteś TY!
- Puść mnie...- czarnowłosy sięga za mój podbródek i pochyla się w moim kierunku. To niemożliwe...- robię wielkie oczy. Wszystko zdaje się być w zwolnionym tempie. Jego usta są tak blisko... Jeszcze tylko kilka centymetrów. Pospiesz się...- przymykam powieki i rozchylam wargi.
- Kuroo! To ty?!- nagle słyszę wołanie nieopodal. Ciemnowłosy odsuwa się ode mnie. Obserwuję, jak  dwóch kolegów z drużyny biegnie w naszym kierunku.
- Też idziecie na przystanek?- pyta Tetsurou.
- Dzisiaj wyjątkowo tak. O, cześć Kenma! Wszystko w porządku? Jesteś czerwony na twarzy...- zasłaniam policzki dłońmi.
- To nic takiego...- mruczę i idę przodem. Podczas drogi metrem chłopacy zagadują Kuroo, a ja wyjmuję swoją konsolę i przysłuchuję się ich rozmowie. Wkurzające... Dlaczego się tak irytuję? Znowu nici z pocałunku...

***

Leżę na łóżku ze słuchawkami w uszach i wpatruję się w sufit. Próbowałem się pouczyć na jutrzejszy sprawdzian, ale nie potrafię się na niczym skupić. W głowie mam tylko jego... Jeszcze sekunda i... Pocałowałby mnie? A może chciał mi coś powiedzieć? Chyba, że znowu robił sobie ze mnie żarty... Nienawidzę siatkówki i tej głupiej drużyny. Już nigdy się nie dowiem...
Moje rozmyślania przerywa telefon. Wyjmuję komórkę z kieszeni i odczytuję wiadomość.


Od: Kuroo
22:46
"Śpisz?"

Do: Kuroo
22:47
"Nie. Wkuwam matmę. A Ty?"

Od:Kuroo
22:48
"Wyjdziesz?"

Do: Kuroo
22:48
"Późno jest"

Od: Kuroo
22:49
"To nie zajmie długo. Spotkamy się za 5 minut. Będę czekał w twoim ogrodzie."

Do: Kuroo
22:50
"Znowu zamierzasz się zakradać? Nie dość, że zbok to jeszcze zbir..."

Od: Kuroo
22:51
"Nic nie poradzę. Przyjdziesz?"


Wzdycham i niechętnie wstaję z miękkiego łóżka. Poruszam się jak najciszej potrafię. Schodzę schodami na dół i podchodzę do drzwi balkonowe, za którymi stoi mój przyjaciel. Wsadzam ręce do kieszeni spodni i idę w jego stronę.
- Miało być za pięć minut.- odzywam się jako pierwszy.
- To co tu robisz?- posyła mi swój szelmowski uśmiech.
- Ja? Mieszkam. Ty?
- Zakradam się jak zbok i zbir.
- Fajnie.
- No i super.- mierzymy się wzrokiem.
- No więc? Co ode mnie chcesz? Muszę się uczyć...
- No tak.- Tetsurou zbliża się do mnie o parę kroków.- Tutaj nikt nam nie przeszkodzi.- jego uśmiech się rozszerza, a mój puls przyspiesza. Ciemnowłosy pochyla się i złącza nasze wargi. Każda komórka mojego ciała krzyczy "nareszcie!". Wczepiam palce w jego białą bluzę z kapturem i staję na palcach, aby być bliżej niebiańskich ust. Pocałunek jest słodki i niewinny. Wyczuwam smak jego ulubionych płatków czekoladowymi oraz mięty.
- Kuroo...- rozchylam wargi, wpuszczając do nich ciepły język. Gdyby nie jego opiekuńcze i szerokie ramiona, nogi ugięły by się pode mną już dawno... Czarnowłosy przypiera mnie do drzewa wiśni i wsuwa kolano między moje nogi...
- Mhmm!- jęczę w jego usta. Szczupłe dłonie wędrują pod moją bluzkę. Wywołuje mrowienie i dreszcze na nagiej skórze. Po chwili zaczyna pieścić moje sutki i lekko za nie pociągać. Brakuje mi tchu. Przygryzam jego dolną wargę. Na szczęście zrozumiał ten sygnał i przerywa namiętny pocałunek. Nasze wargi są jeszcze przez sekundę połączone niewidzialną strużką naszej śliny. Nabieram potrzebnego powietrza przez usta.
- Kenma...- zauważam nieobecny wzrok Kuroo, który pociąga za sznurek moich szarych dresów.
- Oszalałeś?! Jesteśmy w ogrodzie!- ostrzegam.
- I co z tego? Wszyscy już śpią...- wsuwa palec za gumę spodni.
- A co jeśli ktoś nas zobaczy?
- Przez ten dwumetrowy mur? Jedynym zagrożeniem są twoi rodzice, którzy teraz smacznie chrapią w poduszki. No, proszę cię, Kenma!- Kuroo liże płatek mojego ucha...- Zróbmy to.- ... i przygryza je lekko.
- J-Jak? Tutaj?- czuję pieczenie na policzkach.
- Oczywiście nie pójdziemy na całość. Chyba że chcesz...?
- Debil.- prycham.
- Wiedziałem. No więc... może po prostu...- sięga dłonią dalej i...
- Ah! Kuroo...!- z moich ust wyrywa się niekontrolowany, trochę zbyt głośny odgłos.
- Ciszej...- całuje mnie po szyi i porusza rytmicznie dłonią. Serce wyrywa mi się z piersi, w uszach słyszę szum krwi, a w głowie mam mętlik...
- K-Kuroo... Ja tak nie chcę...- chwytam za jego nadgarstek i przy okazji łapię oddech.
- Hmm?- chłopak spogląda mi badawczo w oczy.
- R-Razem...- rozpinam mu rozporek.
- Jesteś pewien?
- Zamknij się, głupku.
- Jesteś taki uroczy...- całuje mój policzek i przybliża swoje biodra do moich. Następnie zaczyna nas obu zadowalać.
- K-Kenma... Dotknij mnie.- słyszę niski charkot. Spełniam jego prośbę...
- Kuroo...- szepczę w pewnym momencie.
- Dochodzisz?- posyła mi spragnione spojrzenie.
- Ch-Chyba... A ty?
- Ja też. Już prawie...- przyspieszamy swoje ruchy.
- Kuroo... Pocałuj mnie... Szybko!- proszę na granicy wytrzymałości. Złącza nasze wargi i połyka mój każdy odgłos oraz jęk. Po kilku sekundach dochodzimy w tym samym momencie. Tetsurou obejmuje mnie ramieniem. Kątem oka widzę, jak wyciąga chusteczki higieniczne z kieszeni.
- Kenma? Śpisz?- pyta składając delikatny pocałunek na moim czole.
- A co? Zaniesiesz mnie do łóżka jak księżniczkę?
- Gdybym mógł, zaniósłbym cię do mojego łóżka, gdzie z pewnością byś już nie zasnął...- uśmiecha się.
- Zbok.- mruczę w jego umięśniony tors. Przez chwilę trwamy w romantycznym uścisku.
- Lubisz mnie, Kenma?- przerywa błogą ciszę.
- Co to za pytanie? Po tym wszystkim...- Powiedz mu... Powiedz, Kenma.- Ja... kocham cię, Tetsurou.- szepczę na wpół przytomny. Przysuwam ucho do lewej piersi. Słyszę bicie jego serca. Jest strasznie głośne i szybkie... E-Eh?
- Kenma...
- T-To na razie!- rzucam się prawie biegiem w stronę domu. Niestety Kuroo mnie dopada i przytula.
- Jakbym teraz mógł pozwolić ci uciec?- mruczy w moje włosy.- Nie chcesz się dowiedzieć co ja myślę o tobie?
- Nie bardzo...- burczę zarumieniony po same czubki uszu. Jeszcze nigdy nie czułem się tak zawstydzony.
- Też cię kocham.- wyznaje i całuje mnie w kark.- Dobranoc.- odsuwa się. Kiedy się odwracam, widzę jak Kuroo przeskakuje przez mur na tle księżyca w pełni. Zachowuje się jak prawdziwy, dziki kot... Może uda mi się go przygarnąć?- na mojej twarzy pojawia się delikatny uśmiech.




****

Ohayo~! ^-^


One-shot wymyślony i napisany o trzeciej nad ranem, po południu poprawiony no i teraz... wstawiony! xD nazwijmy to moim opowiadaniem na wyładowanie stresu po trzech dniach matur ;_;

Tak naprawdę to nie cierpię pairingu KuroKen. Serio! ;-/ Kiedy oglądałam pierwszy sezon Haikyuu!! wiedziałam, że go nie polubię a nad ranem taka zmiana x'D, ale ta historia sama się napisała! >.<

Po obejrzeniu drugiego sezonu, pokochałam prawie wszystkie pairingi z HQ!! i teraz mam ogromny dylemat ;_; help me

Co do Losta, to się powoli piecze. Już mam część napisaną i kolejny rozdzialik będzie najprawdopodobniej gdzieś w połowie maja :)

PS. Dlaczego taki tytuł? Bo Kenma kojarzy mi się z piękną piosenką Lany Del Rey "Video Games" i kiedyś postanowiłam, że jeśli napisałabym z nim cokolwiek a nigdy się nie spodziewałam, że to zrobię xd, to tak się będzie nazywało to opowiadanie. I oto jest C:

(2)PS. W związku z moją tymczasową miłością do tego anime, może macie jakiś ulubiony pairing, z którym mogłabym coś napisać? ^-^ nazwę tą serię "odstresowe one-shot'y z HQ!! x'D"


Joleen :*

niedziela, 1 maja 2016

Happy B-Day Mika!

Opowiadanie yaoi - Mikaela Shindō x Yūichirō Amane

UWAGA +18!!!





- Co porabiasz, Yuu-chan~?- w kuchni pojawił się młody wampir.
- Mi-Mika!- Yuuichirou prawie podskoczył z zaskoczenia i odwrócił się w kierunku przyjaciela.- M-Miałeś wyjść...- zielonooki lustrował wzrokiem przystojnego chłopaka w białym golfie i czarnych spodniach.
- Yuu-chan... Co tam ukrywasz za plecami?- Mikaela złapał czarnowłosego za nadgarstki i odsunął od szafki, którą próbował zasłonić własnym ciałem.
- Mika! Nie-!- jego oczom ukazał się ubrudzony w mące i czekoladzie blat.
- Yuu-chan, czy ty coś gotujesz?
- Nie patrz, baka!- krzyknął zawstydzony Amane. Jasnowłosy zauważył brązową masę z kawałkami czekolady w różowych foremkach, ułożonych na metalowej blaszce do pieczenia.
- To... babeczki? A może muffinki?- zgadywał przyglądając się przyszłym wypiekom.
- Sam nie wiem... A teraz odejdź!
- Dla kogo je robisz?
- D-Dla rodziny...- mruknął pod nosem, odwracając wzrok.
- A-Aha.- Mika przygryzł dolną wargę. Chodzi mu o nich, prawda? Teraz nie jestem jedyną rodziną Yuu-chana... Wszystko się zmieniło...
- Zastanawiałem się... Czy-Czy mam upiec też dla ciebie? Dzisiaj są twoje urodziny i...- na policzkach Yuuichirou pojawił się rumieniec.
- Eh? Pamiętałeś? Ureshii!- Mikaela rzucił się na chłopaka i przytulił go do siebie. Następnie spojrzał w szmaragdowe tęczówki.- Dziękuję, że o mnie pomyślałeś, ale... nie mogę jeść ludzkiego jedzenia. Nie czuję się po nim najlepiej...- przyznał ze smutkiem, uwalniając go z uścisku.
- Mika...- spojrzał zmartwiony na wampira.
- Nic na to nie poradzimy. Nie jestem już człowiekiem.- westchnął.
- Ja... chciałbym coś dla ciebie zrobić! Mika! Co mogę zrobić? Chciałbyś coś dostać?- Amane złapał go za ramiona.
- Hmm...- na ustach Shindou pojawił się zadziorny uśmiech.- W taki razie... Chcę buziaka!
- T-Tylko wstawię babeczki, czy cokolwiek to jest...- czarnowłosy zajął się pieczeniem i nastawił piekarnik na dwadzieścia minut.
- Jestem gotowy.- oznajmił ze szkarłatnymi rumieńcami na policzkach.
- Ja tym bardziej.- uśmiechnął się szeroko czerwonooki.
- Nie zgrywaj się...- mruknął zawstydzony Yuuichirou.
- Jakżebym śmiał!- chwilę później jego wargi delikatnie i bez pośpiechu musnęły lekko... miękki policzek wampira. Zamrugał i posłał chłopakowi zwiedzone spojrzenie.
- Yuu-chan... najwyraźniej źle mnie zrozumiałeś.- Mikaela wsunął swoje szczupłe palce w hebanowe włosy i przyciągnął go do siebie.
- Mi-Mika...?!- zawołał zaskoczony, gdy wampir wsunął swój język do różanych ust.
Chłopak złapał się dłonią o rant blatu, aby nie upaść na swoich drżących kolanach. Ich pocałunek był namiętny, wszechogarniający i choć trudno było to przyznać, w pewien sposób podniecający...
- Mika, ty...!- zarumienił się po same czubki uszu i przysłonił wilgotne usta dłonią. Blondyn uśmiechnął się w przepraszającym geście.
- To trochę szokujące, prawda? Moje uczucia... Właśnie w ten sposób... Ja... Wybacz. Nie potrafię tego wyjaśnić. P-Pójdę już...- Shindou zaczął się wycofywać.
- Mika! Czekaj!- w ostatnim momencie zatrzymał go, chwytając za nadgarstek.
- J-Ja... traktowałem cię jak brata, członka rodziny i...
- Wszystko rozumiem, Yuu-chan. Nie musisz się wysilać. Zapomnijmy o tym...
- Mika!- chłopak szarpnął wampira, który pośliznął się na niewielkiej kałuży wody. Chwilę później obaj upadli z hukiem na podłogę.
- Y-Yuu-chan?! Wszystko w porządku?- ciemnowłosy usiadł na jego biodrach i złapał za ramiona.
- P-Prawda jest taka, że... po naszym spotkaniu, po tych wszystkich latach... zmieniłeś się. Nie jesteś dzieckiem. Żaden z nas nie jest... Kiedy przemieniłeś się w wampira i mnie ugryzłeś... Zacząłem czuć coś... dziwnego. Teraz, kiedy mnie dotykasz, ja... ciągle to czuję!
- Yuu-chan...?- blondyn wyczuł jego przyśpieszający puls i szum krwi w żyłach.
- Próbuję powiedzieć, że... Podobasz mi się, Mika. Jestem złym bratem i... musisz przestać to robić. Inaczej mogę stracić nad sobą panowanie.- Mikaela wpatrywał się w niego jak zaczarowany.
- Mika? Co jest?- w mgnieniu oka Shindou zmienił ich pozycję i przyparł chłopaka swoim ciałem do ziemi.
- Mika! Co ty robisz?!
- Yuu-chan... jeśli to, co przed chwilą powiedziałeś było prawdziwe... Chyba zaraz umrę ze szczęścia!- wyszeptał chowając twarz w zagłębieniu jego szyi.
- Oczywiście, że prawdziwe! W takich sprawach się nie kłamie...- burknął zawstydzony.
- Och, Yuu-chan! Ja... Czuję do ciebie to samo! Pragnę cię i kocham... Chcę przytulić, pocałować i sprawić, żebyś był tylko mój...
- M-Mówisz poważnie?- spojrzał w błyszczące, rubinowe oczy.
- Nie kłamie się w takich sprawach, co nie Yuu-chan?- posłał mu swój zapierający dech w piersiach uśmiech.
- W takim razie... pocałuj mnie, kochaj, naznacz jako swojego.- wyszeptał uśmiechnięty Yuuichirou i pogłaskał go po policzku.
- Z największą przyjemnością.- wampir wpił się w jego wargi, wywołując cichy jęk i dreszcz ze strony zielonookiego. Mikaela zaczął dryfować smukłymi palcami pod koszulką ciemnowłosego.
- Mi-Mika... proszę!- jęknął podczas, gdy drażnił jego wrażliwe na dotyk sutki.
- Cierpliwości, mój słodki...- sunął dłońmi po płaskim brzuchu aż do linii bioder.- Śliczny...- rozpiął mu rozporek.- Ukochany...- zsunął spodnie z kolan.- Yuuichirou...- zaczął sprawiać mu przyjemność ustami.
- Ah! Mika!- zawołał. Jedną dłoń wczepił w jasne włosy, a drugą złapał się uchwytu od szafki na garnki. Jego dotyk, ciepły język, palce rozszerzając wejście...
- Mi-Mika... Już... Już nie wytrzymam!- zaszlochał po pewnym czasie. Złotowłosy zacisnął palce na jego biodrach i posłał chłopakowi znaczące spojrzenie. Po krótkiej chwili Yuuichirou doszedł w jego ustach. Wampir odsunął się od niego i wytarł strużkę śliny z kącika ust rękawem golfu.
- Mika...- jęknął cicho.
- W porządku?
- Znacznie lepiej niż "w porządku".- odpowiedział mu z leniwym uśmiechem na twarzy.- Mika, ty...- badał zamglonym wzrokiem pobudzone ciało przyjaciela.
- To nic takiego. Nie przejmuj się tym.- zapewnił.
- Wcale nie! Nie mogę cię zostawić w takim stanie...!- sięgnął do paska jego spodni.
- Yuu-chan...
- I... Co mam teraz zrobić?- zapytał, gdy Mikaela klęczał przed nim w samej bieliźnie.
- Chodź do mnie.- wampir posadził go sobie wygodnie na kolanach i ponownie zaczął rozszerzać wejście palcami.
- Gdybyś mi pozwolił, mógłbym... Bardzo cię boli?- zmartwił się widząc wykrzywioną z bólu twarz Yuuichirou.
- N-Nnnie...! Ah! Mika...!- ku jego zaskoczeniu, zielonooki poruszał biodrami, tym samym nabijając się na jego palce.
- Podoba ci się...?
- Nie wiem, co zamierzasz ze mną zrobić, ale... Zgadzam się na wszystko... Proszę, Mika...!- jęczał głośno. Jakby był zupełnie oderwany od rzeczywistego świata... Jest taki uroczy i seksowny...- blondyn wyjął z niego swoje palce, a Amane natychmiast posłał mu zirytowane spojrzenie. Chwilę później Mikaela opuścił jego biodra niżej i przybliżył do siebie.
- Mika...!- krzyknął czarnowłosy, gdy zaczął powoli wypełniać jego wnętrze. Po policzkach chłopaka spłynęły łzy. Yuuichirou założył swoje ręce na kark kochanka i wtulił twarz w nagi tors.
- Y-Yuu-chan... Żyjesz?
- R-Rusz się, b-baka!- odpowiedział mu ciemnowłosy. W tym czasie Mika namiętnie muskał jego nagą szyję i obojczyk. Zębami lekko pociągał za skórę lub przysysał się do niej robiąc malinki.
- Je-Jeśli masz ochotę, to... możesz mnie u-ugryźć...- usłyszał cichy, drżący głos.
- Wybacz, Yuu-chan! Robiłem to bez zastanowienia, to moja druga natura...!- próbował się usprawiedliwić.
- Nie oskarżam cię, tylko proponuję.- warknął przerywając mu.
- Na pewno?
- To twoje urodziny. Ten jeden raz... mogę ci pozwolić.
Ostre kły przebiły delikatną i kruchą skórę na szyi chłopaka. Shindou jęknął, czując w ustach ulubiony, słodki smak, który uderzył mu do głowy niczym najlepsze wino. Mikaela z ekscytacją poruszał się szybciej i mocniej.
- M-Mika...! T-Tak! Właśnie tak!- zawołał na skraju wytrzymałości.
- Yuu...!- doszedł razem z Yuuichirou w tym samym momencie.
Kiedy się od siebie odsunęli, wampir uświadomił sobie, co przed chwilą uczynił.
- Y-Yuu-chan! Przepraszam! Poniosło mnie i-!
- Ciii... Uspokój się, Mika.- przytulił go do siebie.
- Na pewno nic ci nie jest?
- Za kogo mnie masz? Jestem wielkim wojownikiem zwalczającym wampiry!
- Tak, tak...- blondyn wziął go na ręce.- Czas na kąpiel, a potem musimy tu trochę posprzątać zanim przyjdą twoi przyjaciele.
- Mika?
- Tak, Yuu-chan?
- Wszystkiego najlepszego.- pocałował go przelotnie w usta.
- To najlepsze urodziny w moim życiu.- uśmiechnął się, przyglądając śpiącemu w jego ramionach ukochanemu.

***

- Upiekłeś babeczki?!- zdziwiła się Shinoa.
- Z małą pomocą. Pierwsze spiekły się na węgiel...- odparł Yuu stawiając na stole wypieki.
- To po części była moja wina.- dodał wampir przynosząc tacę z herbatą.
- Dlatego też pomogłeś mi upiec następne!- uśmiechnął się do czerwonookiego.- Mam nadzieję, że będą wam smakowały.- zwrócił się do przyjaciół, którzy zabrali się za jedzenie.
- Nie są najgorsze...- przyznał Kimizuki.
- Pychota!- pochwalił Yoichi.
- Co tam wsadziłeś?- Mitsuba spojrzała podejrzliwie na Yuuichirou.
- Ha ha! Już sobie wyobrażam Yuu-sana w różowym fartuszku!- roześmiała się dziewczyna.
- Shinoa! Zabiję cię!- zielonooki z młodą Hiiragi zaczęli gonić się po salonie.
- Nie zjesz ani jednej, Mikaela-san?- zapytał szatyn.
- Już się poczęstowałem.- odpowiedział ze spokojem.
- Co? Kiedy?!- zawołał do niego Amane.
- Kiedy dodałem tajemniczy składnik.- zbliżył się do czarnowłosego z szelmowskim uśmiechem na ustach.
- Tajemniczy składnik...?- wszyscy patrzyli, jak Mikaela pochylił się i musnął usta chłopaka swoimi.
- Szczyptę miłości.





*****

Ohayo~! ^-^


Obiecałam kiedyś tam ;p wstawić one-shot z MikaYuu na urodzinki Miki, więc oto jestem! ;D

Pewnie myśleliście, że opowiadanko z KawoShin to będzie moje ostanie przed maturkami, a tutaj taka miła mam nadzieję niespodzianka! ^^

Zimą miałam taką obsesję na punkcie Miki jak nie wierzycie, to spytajcie Zuziaka, jak ją męczyłam podczas oglądania drugiego sezonu x'D, że narysowałam z nim dwa rysunki i wpadłam na kilka pomysłów na opowiadania. Niestety ta fascynacja i miłość szybko mi przeszły ;-/ Ale rozpoczęte one-shot'y zostały xd Chcecie, żebym je dokończyła i wstawiła jakieś inne smut'y lub feels'y z nimi? Lubicie jeszcze ten pairing? Dajcie mi znać, co na ten temat myślicie :)

Na koniec, trzymajcie za mnie kciuki i myślcie o mnie ciepło w czasie matur! ;)


Joleen :*