niedziela, 12 października 2014

Rozdział II

„Lost in the Darkness”                           UWAGA+16!!!



Kiedy się obudziłem, za oknem był już zmierzch. Zamrugałem kilkakrotnie, aby poprawić swój wzrok, a potem podniosłem się do pozycji siedzącej. Mogę się już poruszać. To chyba dobrze… Poczułem pod palcami miękki materiał. Wziąłem go do rąk i dokładnie obejrzałem. To była czarna marynarka i zdecydowanie męska. Przyłożyłem ją sobie do nosa. Pachniała jakimś drogim perfumem… Dlaczego znajdowała się przy mnie? Czyżbym ją nosił? Nie, to niemożliwe - stwierdziłem.
Po chwili wstałem na chwiejnych nogach i zacząłem iść w stronę lustra. Spojrzałem na swoje odbicie. Ujrzałem młodego chłopaka z krótkimi, brązowymi włosami i dużymi, zielonymi oczami. To... jestem ja? Przyjrzałem się swojej twarzy. Miałem na niej kilka otarć, siniaków i niewielką ranę na policzku, która zaczęła się już goić. Moje dłonie były podobnie okaleczone, a pod krótkimi paznokciami miałem bród i drobne ziarnka piasku. Dotknąłem moimi palcami zimnego szkła lustra i jeszcze raz spojrzałem na swoje odbicie.
- Widzę, że się obudziłeś - usłyszał za sobą kobiecy głos.
- Petra - rozpoznałem ją.
- Chodź, zrobiłam ci ciepłą kąpiel - nie mogłem zobaczyć wyrazu jej twarzy, ponieważ stała w cieniu. Jednak po głosie wyczułem, że coś było nie tak…
- D-Dobrze - zgodziłem się. Wyszliśmy z pokoju. Ujrzałem ciemny hol i schody prowadzące na parter.
- Łazienka jest za tymi drzwiami. Jak się wykąpiesz, daj mi znać. Przyjdę od razu. Kiwnąłem twierdząco głową, a następnie wszedłem do pomieszczenia. W środku czekała na mnie wanna pełna parującej wody z przyjemnie wyglądającą, białą pianą. Zdjąłem swoje ubranie i bez namysłu zanurzyłem się w niej po samą szyję. Nagle poczułem ból piekących ran na całym moim ciele. Syknąłem, ale po pewnej chwili przyzwyczaiłem się do tego uczucia. Było mi tak dobrze… Zupełnie inaczej niż dotychczas. Nie zaznałem jeszcze takiego przyjemnego ciepła, a może i tak? Nie wiedziałem, ponieważ niczego nie pamiętałem... Poczułem uścisk w piersi. Dlaczego nie mogłem sobie niczego przypomnieć? Te dwie kobiety nic o mnie nie wiedziały… Nie mogły mi nic sensownego powiedzieć. Czy nie było na świecie kogoś, kto się mną dotychczas opiekował? Rodzice? Rodzeństwo? Może dowiem się tego, gdy zejdę po tamtych schodach? W końcu... dowiem się prawdy.
Wyszedłem z wanny i wytarłem mokre ciało ręcznikiem. Potem ubrałem na siebie czyste ubranie. Kiedy wyszedłem za drzwi, ujrzałem kapcie na podłodze. To na pewno była sprawka Petry... Włożyłem je i zacząłem iść w stronę schodów. Powinienem był ją wcześniej zawołać, ale nie obchodziło mnie to. Chciałem zakończyć tą farsę i wrócić do domu. Tutaj czułem się zbyt obco...
Zszedłem na parter. Na zewnątrz było już zupełnie ciemno. Okna nie oświetlały holu zbyt dobrze, ale zauważyłem światło na samym końcu korytarza. Zacząłem iść w jego stronę. Wyjrzałem zza ściany i zobaczyłem pomieszczenie, w którym znajdował się długi stół na dwanaście krzeseł, a nad nim kryształowy żyrandol. Niedaleko był też rozpalony kominek. Zauważyłem coś jeszcze… Zerknąłem na osobę siedzącą przy stole. Mężczyzna w krótkich, kruczoczarnych włosach w czarnym swetrze przeglądał jakieś papiery i popijającego kawę z białej filiżanki. Nie mogłem dojrzeć jego twarzy, gdyż siedział odwrócony do mnie tyłem. Nie byłem pewien, co miałem zrobić. Wejść czy odejść i zostawić osobę w spokoju? Zanim jednak zdążyłem podjąć decyzję, nieznajomy mnie ubiegł.
- Nie czaj się tak tylko wejdź - usłyszałem głos. Nie musiał nawet na mnie spojrzeć. Czuł moją obecność lub usłyszał zbliżające się kroki. Wszedłem nieśmiało do pomieszczenia, ale awaryjnie ciągle stałem niedaleko drzwi. - Podejdź - rozkazał. Zacząłem iść w stronę ciemnowłosego, lecz gdy zauważyłem ruch z jego strony, zaprzestałem czynności. Mężczyzna wstał i odwrócił się w moją stronę. Znam go - podpowiedziała mi moja podświadomość. Ta twarz... wydaje się być znajoma. Pamiętam ją i te niesamowite, kobaltowe tęczówki... - Przypomniałeś sobie coś? - spytał niespodziewanie, a ja w odpowiedzi pokręciłem przecząco głową. Nie mogłem odwrócić wzroku od tych magicznych oczu. - Jesteś głodny? Petra przygotowała ci posiłek… leży na blacie, w kuchni. Przynieś go tutaj - powiedział i znowu spojrzał w swoje dokumenty. Zrobiłem jak mi nakazał. Odnalazłem pomieszczenie z jasnożółtymi ścianami i podłogę pokrytą ciemnymi kafelkami. Wszystkie drewniane szafki miały blaty pokryte drogim marmurem. Na jednym z ich ujrzałem srebrną tacę z przykrytym talerzem, filiżanką i niewielkim, białym dzbankiem. Pochwyciłem ją za uchwyty i wróciłem do jadalni.
- Usiądź - polecił ciemnowłosy, odsuwając mi krzesło obok siebie. Odłożyłem tacę na stół i usiadłem na niezwykle miękkim krześle. - Mam pytanie… Obcięli ci język, czy jak? W ogóle się nie odzywasz - odezwał się nieco niegrzecznie.
- Potrafię mówić… sir - odrzekłem ciszej niż zwykle. Ciemnowłosy wymienił ze mną długie spojrzenie.
- Twój głos… Powiedz coś jeszcze - poprosił, mrużąc przy tym swoje magiczne oczy.
- Na przykład? - zapytałem, tym razem nieco głośniej. O co mu chodzi? Co jest nie tak z moim głosem? - rozmyślałem.
- Przypominasz sobie coś? Jakąś urwaną myśl? - upił łyk kawy z filiżanki, nie zdejmując ze mnie swojego tajemniczego wzroku.
- Nie sądzę… Jedyne co pamiętam to ciemność i głosy… Głosy nieznanych mi osób… aż w końcu padło tylko jedno słowo, które zrozumiałem… „Sprzedany” - zwierzyłem się, a po moim ciele przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Mężczyzna milczał przez jakiś czas.
- Jedz - rozkazał w końcu i zaczął przeglądać gazetę, którą wyciągnął spod sterty papierów. Kiwnąłem i otworzyłem pokrywkę. Moje nozdrza uderzył niesamowicie smakowity zapach, a oczom ukazały się ugotowane warzywa i dosyć spory kawałek mięsa. Wpatrywałem się oniemiały w pełen talerz, lecz nie mogłem się poruszyć… Coś mnie powstrzymywało.
- Rozpraszam cię? - spytał, zerkając na mnie ukradkiem.
- Nie, nie! Nie... o to chodzi - odparłem pospiesznie.
- Więc o co? - nie dawał za wygraną.
- Nie jestem pewien... czy mogę to zjeść - odrzekłem z niepewnością w głosie.
- Co ty pleciesz? Przecież to danie było przygotowane specjalnie dla ciebie.
- Wiem, ale… - mruknąłem cicho. Nagle zrobiło mi się niedobrze.
- Tsk, głupi dzieciak - syknął mężczyzna, po czym przysunął się do mnie. Następnie wziął do ręki widelec, a w drugą ujął moją brodę i przysunął mi jedzenie do ust. Palce ciemnowłosego były chłodne i szczupłe. Trzymał moje policzki w sposób stanowczy, ale także delikatny. - Otwieraj - rozchyliłem niechętnie swoje wargi. Po chwili miałem w nich soczysty kawałek mięsa i zacząłem go powoli przeżuwać.
- Zgrywasz niejadka, hmm? - mruknął.
- To nn-mm…! - mężczyzna skorzystał z okazji moich otwartych ust, by móc włożyć w nie kolejny kęs. W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, jak blisko się znajdował. Uniosłem na niego swój wzrok. Patrzył na mnie z wyraźnym zaintrygowaniem i lekkim rozbawieniem zmieszanym z irytacją mojego sprzeciwu. Dlaczego tak intensywnie się we mnie wpatrywał? Czemu tak bardzo zależało mu na tym, żebym jadł? Przecież nie byłem nikim specjalnym. Poza tym, ta sytuacja wydawała się zbyt absurdalna...
- Za dużo myślisz. Jedz - rzekł, wyrywając mnie z zamyślenia. Postanowiłem go posłuchać i skupić się na samodzielnym skończeniu posiłku, który trwał dosłownie chwilę, a może i całą wieczność. Traciłem rachubę za każdym razem, gdy spojrzałem w błyszczące, kobaltowe tęczówki.
Kiedy poczułem się pełny, ciemnowłosy próbował wmusić we mnie resztę jedzenia z talerza.
- P-Przepraszam, ale już nie mogę… - powiedziałem, odkładając sztućce na bok.
- Masz zjeść to do końca, jasne? W moim domu nie marnuje się jedzenia. Zwłaszcza takiego, które przygotowała zapracowana kobieta - odrzekł chłodno.
- T-To pański dom? - zdziwiłem się.
- Zgadza się - odpowiedział - I dopóki nie zjesz wszystkiego nie odpowiem na żadne z twoich pytań - zagroził. Z westchnieniem zacząłem jeść dalej. Kiedy skończyłem, mężczyzna nalał nam obu herbaty do czystych filiżanek.
- Emm… dziękuję, sir - czarnowłosy przysunął naczynie w moją stronę, spojrzał na mnie i lekko się skrzywił. Po chwili uniósł dłoń i kciukiem starł odrobinę sosu z kącika moich ust, a później wytarł palce w białą serwetkę.
- Nie ma za co... Eren - odparł, wyjawiając moje imię. Eren?

„EREN! EREN!! NIE! ZOSTAWCIE GO!
ODNAJDĘ CIĘ! NA PEWNO! SŁYSZYSZ?! EREN!!”

Nagle złapałem się za głowę i syknąłem z bólu. Czułem, jakby wnętrze mojej czaszki miało eksplodować.
- Oj, wszystko w porządku? - zapytał nieco zmartwiony nieznajomy, po czym położył mi swoje dłonie na ramionach.
- Nie dotykaj mnie!! - krzyknąłem, odtrącając je. Czemu? Czemu ci ludzie patrzą na mnie w ten sposób? Co takiego im zrobiłem? Gdzie ona jest? Gdzie?! - przed oczami widziałem przewijające się twarze, słyszałem śmiechy, znowu znajdowałem się w tamtym miejscu, co na samym początku...

„Eren! Nie zostawię cię! Czekaj na mnie!”

Nie zostawiaj mnie! Proszę…

M…!!


*****

Ohayo~! ♥


Historia Erena robi się coraz bardziej dynamiczna xd. Nie wiadomo kiedy zacznie sobie coś przypominać… ale gdy już to następuje, czuje jakby głowa miała mu wybuchnąć niczym wulkan.

Levi skrywa pewną tajemnicę, którą może już niedługo poznacie. Mogę jedynie dodać, że jeżeli myślicie iż zawsze był i będzie taki milusi oraz opanowany, to się grubo mylicie… ^_^ Uwielbiam te moje spoilery :P Gomen… xd



Joleen :*

4 komentarze:

  1. Zaje-mega-fajne! ;p ^^ :D W sumie tylko tyle mam do powiedzenia... ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeżu !! To było świetne ^^ lecę czytać dalej bo mn zaraz ciekawość zeżre xd / Ananas

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba mi się... Oi.
    I mogę w końcu wyobrazić sobie prawdziwego Levi'a.
    Mam nadzieję iż jego charakter pozostanie JEGO charakterem do końca opowiadania.

    OdpowiedzUsuń