Opowiadanie yaoi - Akashi Seijūrō x Furihata Kōki
- Kouki, Kouki, Kouki...
- O co znowu chodzi Akashi-san?
- O co znowu chodzi Akashi-san?
-
Spójrz na mnie.
-
Nie. Muszę powtórzyć matematykę.
- A
ja muszę ci coś ważnego powiedzieć...
-
Przed chwilą mówiłeś to samo i nie było to nic ważnego!
-
Ale tym razem jest inaczej...
-
Tak? Jakoś w to nie wie-
- Kocham cię, Kouki.
- Kocham cię, Kouki.
***
Co
to miało być do cholery?! Akashi-san się we mnie zakochał?! Dobre żarty! Na
pewno już się domyślił, jak ukradkiem go obserwuję i denerwuję się, gdy jest
blisko. Pewnie ma niezły ubaw! - myślał nerwowo szatyn, idąc przez korytarz. Otóż on i Akashi
Seijuurou - były kapitan Pokolenia Cudów... przyjaźnili się. Po tym, jak Furihata
odszedł z Seirin i przeniósł się do elitarnego liceum Rakuzan, już pierwszego dnia
rozpoznał czerwonowłosego chłopaka, którego sam wzrok potrafił prawie zabić. Kouki cały czas miał w głowie dwie, konkretne sceny. Pierwsza - ich pierwsze spotkanie. W jasnej poświacie ujrzał niezbyt wysoką (jak na zawodnika koszykówki) postać w biało-niebieskim stroju. Akashi swoim mrożącym krew w żyłach spojrzeniem sprawił, że brunet nie mógł się poruszyć. Druga - ich starcie podczas finałowego meczu Winter Cup, gdy Riko - dawna
trenerka Seirin, kazała mu kryć licealistę. Przez cały mecz Furihata trząsł się
ze strachu niczym liść na jesiennym wietrze. Zdążył już wyrobić sobie
pewną opinię o Seijuurou. Uważał go za mocnego przeciwnika, bardzo
utalentowanego, ale też przerażającego i nieco szalonego...
Pomimo tego, że byli w innych klasach i nie znali się zbyt dobrze... absolut postanowił się przywitać i uciąć krótką pogawędkę. W następnych dniach, gdy chłopacy widzieli się na korytarzach, wymieniali spojrzenia albo ukłony. Później szatyn dołączył do klubu koszykówki, gdzie Akashi był kapitanem drużyny i chętnie pomagał Koukiemu na treningach. Z czasem zawodnicy zaczęli spotykać się coraz częściej poza boiskiem...
Czerwonowłosy zapraszał Furihatę na kawę, czasami grali razem w shougi lub też po prostu prowadzili długie, szczere rozmowy. Kilka miesięcy później ich więź zacieśniła się tak bardzo, że czerwonowłosy mógł czuć się swobodnie w jego towarzystwie, a Kouki spędzał każdą swoją wolną przerwę z Seijuurou. W pewnym momencie brązowooki zrozumiał, iż nie obchodzili go znajomi z klasy ani piękne dziewczęta. Liczył się tylko on...
Pomimo tego, że byli w innych klasach i nie znali się zbyt dobrze... absolut postanowił się przywitać i uciąć krótką pogawędkę. W następnych dniach, gdy chłopacy widzieli się na korytarzach, wymieniali spojrzenia albo ukłony. Później szatyn dołączył do klubu koszykówki, gdzie Akashi był kapitanem drużyny i chętnie pomagał Koukiemu na treningach. Z czasem zawodnicy zaczęli spotykać się coraz częściej poza boiskiem...
Czerwonowłosy zapraszał Furihatę na kawę, czasami grali razem w shougi lub też po prostu prowadzili długie, szczere rozmowy. Kilka miesięcy później ich więź zacieśniła się tak bardzo, że czerwonowłosy mógł czuć się swobodnie w jego towarzystwie, a Kouki spędzał każdą swoją wolną przerwę z Seijuurou. W pewnym momencie brązowooki zrozumiał, iż nie obchodzili go znajomi z klasy ani piękne dziewczęta. Liczył się tylko on...
-
Kso...! - jęknął szatyn, gdy uderzył się o niezauważone
wcześniej drzwi i boleśnie upadł na podłogę. Zaczął rozmasowywać bolącą, prawą
kończynę.
-
Kouki? - nagle usłyszał znajomy głos.
- A-A-Akashi-san! Ohayo... - przywitał się
zawstydzony zaistniałą sytuacją. Obok niego kucnął chłopak w mundurku Rakuzan.
-
Co ci się stało? Nic ci nie jest?- zapytał opiekuńczo.
-
N-nic takiego. Po prostu się uderzyłem...
-
Musisz być ostrożniejszy, Kouki - Furihata usiadł stabilniej na podłodze, opierając się plecami o ścianę.
- Wiem o tym - westchnął ciężko i spuścił głowę. Kapitan podał mu nową butelkę wody z jego
białej torby. Kouki uśmiechnął się lekko, otworzył butelkę i przysunął ją
do swoich ust.
-
Chociaż zawsze uważałem twoją niezdarność za coś niezwykle uroczego... - dodał z
uśmiechem, na co nastolatek zachłysnął się wodą i zaczął kaszleć. Akashi pokręcił lekko głową i poklepał go między łopatki. Brunet złapał się za zduszone gardło. -
Co się z tobą dzieje? Powiedziałem coś złego? - Nawet
nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo... - fuknął w myślach koszykarz.
-
Nie, skąd - odparł ze sztucznym uśmiechem, oddając mu butelkę. Shiiit...
-
Kouki... Ty krwawisz! - zauważył w pewnym momencie Akashi.
-
Niemożliwe! - zawołał, widząc niewielką plamę krwi na spodniach.
-
Wstawaj! Idziemy do pielęgniarki!
***
-
Auć! To boli! - poskarżył się Furihata.
-
Przecież muszę jakoś oczyścić tę ranę - odpowiedział Seijuurou na nowo
przykładając wacik nasączony spirytusem do rany.
-
Ittai! - jęknął i zacisnął mocno powieki. Z czasem uczucie pieczenia
powoli ustępowało. Szatyn podniósł swój wzrok na czerwonowłosego. Na jego
twarzy malował się spokój i koncentracja. Po chwili zaczął zawiązywać bandaż na zranionym kolanie przyjaciela. Furihata czuł mrowienie tam, gdzie dotykały go
smukłe palce absoluta...
- Gotowe -
oznajmił, odstawiając apteczkę na miejsce.
-
Dziękuję ci, Akashi-san. Jesteś wielki - podziękował mu. Chłopak zrobił dziwną minę, jakby go coś zabolało, a następnie oplótł Furihatę ramionami.
-
A-A-Akashi-san?!
-
Nie strasz mnie tak, Kouki... Co by było gdyby stało ci się coś gorszego? - puls szatyna przyspieszył. Po chwili zwątpienia, odwzajemnił
jego uścisk. Zależy mu na mnie... Martwi się... Sam Akashi Seijuurou...! -
myślał zarumieniony. Gdy się od siebie odsunęli, Akashi uśmiechnął się i złożył delikatny pocałunek na wysokości rany.
- Żeby się dobrze goiło - uśmiechnął się i puścił do niego oko. Twarz szatyna momentalnie przybrała buraczkowy kolor.
- Żeby się dobrze goiło - uśmiechnął się i puścił do niego oko. Twarz szatyna momentalnie przybrała buraczkowy kolor.
-
Kawaii...- szepnął cicho, głaszcząc go po rozgrzanym policzku. Furihata przymknął powieki. Nie mógł
patrzeć w złoto-czerwone tęczówki. Poczuł się bardzo zawstydzony. -
Spójrz na mnie. Nie uciekaj... - szatyn z trudem
postanowił spełnić jego prośbę. Czerwonowłosy wręcz pożerał go swoim magnetycznym wzrokiem. Po
chwili zaczął się zbliżać w stronę brązowookiego, aż w końcu Kouki poczuł
jego chłodne i niezwykle miękkie wargi na swoich. Seuijurou pogłębił ich niewinny pocałunek. Z ust bruneta uciekł niekontrolowany jęk. Kapitan jedną ręką obejmował go w pasie, a
drugą dryfował po odkrytej nodze. Ciało Furihaty wydawało się płonąć. Nigdy nie
czuł czegoś takiego. Ścisnął w dłoni materiał prześcieradła. Po pewnym czasie Akashi przestał go całować, a szatyn zaczął w końcu oddychać...
-
Podobało ci się? - zapytał zaintrygowany, a brązowooki speszył się
jeszcze bardziej.
-
J-Ja... Dlaczego, Akashi-san? - mruknął pod nosem, uciekając wzrokiem.
-
Mówiłem ci wczoraj, prawda? Zakochałem się w tobie, Kouki. Dlaczego jesteś taki
zdziwiony? - odpowiedział, wpatrując się w niego.
-
Nie myślałem, że ty tak na serio...
-
Gdyby nie było na serio... nie zrobiłbym tego - rzekł stanowczo, przysuwając podbródek chłopaka w swoją stronę. Tym razem pocałował go z jeszcze
większą namiętnością. Taką, że szatyn nie potrafił złapać tchu. Utonął w romantycznym uścisku Akashiego oraz rozpłynął w szerokich ramionach...
Seijuurou odsunął swoje wilgotne wargi i spojrzał na zdyszanego przyjaciela.
Seijuurou odsunął swoje wilgotne wargi i spojrzał na zdyszanego przyjaciela.
-
D-Dlaczego ja? - zapytał po chwili Kouki.
-
Sam nie wiem. Miłości się nie wybiera, prawda? - odparł, zdejmując swoją
białą marynarkę z ramion. Furihata zamrugał. Eh...?
- C-C-Co robisz, Akashi-san? - spytał, gdy absolut rozwiązał swój krawat.
- C-C-Co robisz, Akashi-san? - spytał, gdy absolut rozwiązał swój krawat.
-
Będę się z tobą kochał, Kouki.- oświadczył wprost Seijuurou.
-
E-EEEH?! A-A-Ale...! Co?! Jak?! - zdenerwował się Kouki, lądując na samym końcu łóżka.
-
Uspokój się. Nie zrobię ci krzywdy - obiecał, siadając tuż przed
szatynem.
-
Ale... Aka-
-
Ciii, Kouki. Spójrz na mnie - rzekł, przykładając mu palec wskazujący do
ust. Duże, czekoladowe oczy skierowały się na postać przed nim. -
Czego się boisz? - zapytał, widząc, jak chłopak pod nim cały drży.
-
Nie wiem... Zachowujesz się inaczej... - powiedział przerażony.
-
Nieprawda. Pragnąłem cię od zawsze - policzki Furihaty oblały się szkarłatnym rumieńcem.
-
Kłamiesz... - Robi sobie ze mnie żarty. Niby ja? Atrakcyjny...?
-
Nie śmiałbym, wierz mi. Jesteś... Jak to mówią? „Najseksowniejszym kąskiem na
całej planecie”? - wymruczał Akashi, całując jego czoło.
-
To chyba twoje zdanie... - odburknął speszony.
-
Nie wystarczy ci moja opinia? - wtulił się w ramiona czerwonowłosego.
-
Wy-starczy... - jęknął, rozkoszując się bliskością ukochanego.
-
Cieszę się - szepnął w brązowe kosmyki jedwabistych włosów.
- Etto... Akashi-san? Co do... „tego”... - bąknął w pewnym momencie.
-
Tak, Kouki? - wyszeptał, wdychając jego słodki zapach, który działał na niego niczym narkotyk.
-
Nie sądzę... żeby to było dobre miejsce... - rzekł, czerwieniąc się jeszcze bardziej.
-
Kouki...? - Akashi zamrugał ze zdziwieniem.
-
Mówię, że się zgadzam! Tylko nie... tutaj... - wyjaśnił, odwracając
wzrok.
- W
takim razie, dlaczego nie...?
-
Nie! Ciągle zapraszasz mnie do siebie. Tym razem to-to ja chcę cię
zaprosić...! - przerwał mu.
-
Kouki... Ureshii... - Seijuurou ujął jego twarz w dłonie i ponownie pocałował.
***
-
A-ka-shi...! - zawołał Furihata, kiedy Seijuurou obcałowywał jego nagą klatkę
piersiową.
-
Kouki... - szepnął, smakując jego jasnoróżową, wrażliwą skórę na szyi. Brunet przymknął
powieki i odchylił głowę w tył. Przez całe jego ciało przechodziły rozkoszne dreszcze. Nie chciał, żeby Akashi przestawał. Chciał mu dać wszystko, co miał. Wszystko, co czuł... -
Kouki... Muszę cię o coś zapytać zanim zajdziemy dalej - brązowooki spojrzał na ukochanego.
-
Coś nie tak? - zapytał nieco zmartwiony. Nawaliłem, prawda?
-
Kouki... Robiłeś „to” z kimś? - w oczach kapitana zabłysła tajemnicza iskra.
-
Eh? No... - speszył się chłopak. - Nie - Pewnie pomyśli, że jestem nieudacznikiem!
Nie miałem nawet dziewczyny!!
-
Nigdy? - dopytał, badając go wzrokiem.
- Nigdy - przytaknął. - To mój pierwszy raz, kiedy... jestem z kimś tak blisko. Wszystko jest takie... nowe. Boję się, ale... jeśli to ty... jeśli to ty jesteś ze mną, to... zgadzam się.
- Nigdy - przytaknął. - To mój pierwszy raz, kiedy... jestem z kimś tak blisko. Wszystko jest takie... nowe. Boję się, ale... jeśli to ty... jeśli to ty jesteś ze mną, to... zgadzam się.
-
Jesteś pewien? Wybacz, że wcześniej tak na ciebie naskoczyłem... Sam się
zastanawiam, jak mógłbym dopuścić się takiego czynu... Gdybym się wtedy nie
opanował... - Koukiemu wydawało się, że ma przywidzenia, ale mógłby przysiąc, iż na
policzkach Akashiego na ułamek sekundy pojawił się lekki, różowy rumieniec...
-
Nie ma za co - odpowiedział z zadziornym uśmiechem.
-
Kouki... Przestań... - Seijuurou zasłonił swoją twarz dłonią. Furihata zamrugał
zdziwiony.
-
Akashi-san? Coś się stało? - zapytał zaniepokojony.
-
Moja samokontrola podupada... Jesteś... zbyt słodki...! - mruknął chłopak.
-
Nie pojmuję... - westchnął szatyn. Czerwonowłosy opuścił dłoń i spojrzał wprost na
brązowookiego.
-
Kouki, jeżeli zbytnio się zapędzę albo będzie bolało, to...
-
Przestań już! Nic jeszcze nie zrobiliśmy, a ty już panikujesz! - zawołał, łapiąc go za ramiona.
-
Daj mi dokończyć - powiedział z nutą wyczuwalnego chłodu. Szatyn przełknął ślinę
i zamilkł.
-
... to wiedz, że sam się o to prosiłeś i nie mam zamiaru przestać! - powiedział, zamykając mu usta gorącym pocałunkiem. Brunet chciał się jakoś odgryźć lub
zaprzeczyć, ale Akashi nie dał mu dojść do słowa...
***
-
Dzień dobry, a może powinienem powiedzieć dobry wieczór? - powiedział z
uśmiechem Akashi, widząc, jak Furihata budzi się ze snu.
-
Która godzina...? - zapytał, przecierając oczy, przypominając przy tym małe kociątko.
-
Po dziewiętnastej. Kiedy wracają twoi rodzice? - zapytał Seijuurou, odkładając
książkę, którą znalazł na etażerce, obok łóżka szatyna.
-
Dzisiaj? Zostają do późna w pracy... Musisz już iść? - zapytał lekko zmartwiony.
Absolut przysunął Koukiego do swojego boku.
- A
chcesz żebym sobie poszedł? - spojrzał w zamglone, czekoladowe oczy.
- W
życiu... - szepnął, wtulając się w ciepłe ciało kapitana. Akashi wczepił
swoje palce w brązowe włosy chłopaka.
-
Dzwoniłeś do domu? - zapytał, przymykając powieki.
-
Tak. Ojciec ma spotkanie biznesowe, więc brak jakichkolwiek zastrzeżeń żebym
został jeszcze trochę - odparł ze spokojem. -
Kouki... - zaczął w pewnym momencie. Licealista podniósł na niego swój wzrok. -
Rozczarowałeś się?
-
Wiesz... Nie mam żadnego punktu odniesienia, ale... było... ciekawie -
rzekł, oplatając czerwonowłosego w pasie.
-
Co przez to rozumiesz? - zmarszczył lekko swoje brwi.
-
Błagam... To zbyt zawstydzające... Po prostu... podobało mi się, ok?
-
Dobrze - odrzekł z zadowoleniem.
-
A-A-A tobie...?
-
Hmm?
-
Nie zawiodłem cię?
-
Ani trochę. Jesteś najlepszy - wymruczał z szerokim uśmiechem, całując jego ciepły policzek.
-
T-Ty też... Emm... - bąknął.
-
Kocham cię, Kouki. Jesteś mój już na zawsze - wyszeptał mu do ucha.
-
Ja też cię kocham... Sei.
*****
Witajcie! ^^
Fu fu fu... Zaznajcie trochę ciepła od mojego ukochanego
pairingu! <3 Palce
same zaczęły pisać to wyborne dzieło xD
Jestem
bardzo nieszczęśliwa, pod tym względem, że jest tak mało opowiadań
angielskich, jak i polskich z pairingiem AkaFuri (lub AkaKuro, ale to w drodze
wyjątku) :c To nie fair! Piszcie
AkaFuri!!! Bo jak nie, to ja zacznę! (hmm, tak szczerze... przecież ten tekst powyżej to chyba to, o czym
mówię... ;D *wielka konkluzja*)
PS Chyba czas najwyższy zabrać się za naukę i Lost'a ;)
Joleen :*
*początkowa historyjka*
OdpowiedzUsuńPewnego, pięknego dnia kapral Levi postanowił, że przetrząśnie internety i znajdzie jakieś opowiadanie z pairingu AkaFuri (przecież każdy wie, że kapral kocha ten ship). Szuka, szuka... nic nowego... oy, a co to? - myśli kapral - Joleen i opowiadanie AkaFuri? - przez pierwsze kilka sekund nie kontaktował, gdyż analizował sytuację - cuda się zdarzają! Po czym Levi zabrał się czytanie. I wszyscy żyli długo i yaoistycznie.
*o rozdziale*
Akashi jesteś moim mistrzem! (ty też, Joleen!) Ale... gdzie nożyczki? Gdzie są latające w powietrzu nożyczki? ;~; Jednakże rozdział i tak był wspaniały (jak zwykle zresztą).
Furihata~ jesteś, jak Eren! xD Kawaii z Ciebie ukeś (i dobrze!).
*końcóweczka*
Chcem wincyj takich one-shot'ów! (żeby nie było, że wymuszam... ale chcę i już!) xD
*co do Lost'a*
Już się nie mogę doczekać, aż specjalnie przeczytałam wszystkie jego rozdziały od początku (no wiesz, słaba pamięć kaprala jest uciążliwa).
~Susan
Fani AkaFuri łączmy się i piszmy więcej AkaFuri!!! :D
UsuńNie spodziewałam się, że też jesteś shipperką AkaFuri! ^^ *wieeelki zaciesz*
Co do latających (sztyletów xD) nożyczek- Akashi musiał przeciąć bandaże Koukiego na biednym kolanku, więc jakiś fragment jest! :D
Tylko wincyj i wincyj... A kto się za mnie nauczy na setkę sprawdzianów?! :O Tsk... Jaki ten kapral jest zachłanny xD Dopiero co dostał przecież wyczekiwaną Shizayę! ;) *heheszki*
Joleen :*
Rozdział świetny, mogę go czytać i czytać i czytać. Lost'a wyczekuję już od dłuższego czasu i strasznie się cieszę, że nad nim myślisz. Powodzenie w nauce i duuuużo weny.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo i pozdrawiam ;***
UsuńJaj. Zgon 23. To opowiadanie jest takie niewinne, że aż krew z nosa leci ⁄(⁄ ⁄•⁄ω⁄•⁄ ⁄)⁄. Stwierdzam że Tenshi znalazła nowy ship 👍 Joleen plzł jeszcze więcej łonszotów
OdpowiedzUsuńCo do szszota
Brakuje mi nożyczek. A wszyscy wiedza że Tenshi kocha nożyczki ✂❤
Czytam twojego bloga od dziś i stwierdzam że kocham go i ciebie za te cudne opowiadania. Jaj. Cio tu jeszcze.... Łaaa nie wiem.. Dobla to idę czyta dalej!
Weny, weny, weny i weny!
Cieszę się, że mnie odwiedziałaś i zostawiłaś komenta. Mam nadzieję, iż reszta moich rozdziałów również Ci się spodoba! ;)
UsuńPS. Ostatnio tyle wyznań miłosnych <3 *podchodzi do Akashiego*
-Nee... Akashi-sama, czy w takim razie ja też jestem ,,rozchwytywanym kąskiem?"
- Bez wątpienia, jednak dopiero po mnie.- oznajmia z triumfalnym uśmiechem, a ja bez najmiejszych wątpliwości przyznaję mu rację (bo to przecież absolut! :D). *The End*
Joleen :*
Oo tak, to było to, czego szukałam ^^
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie :3
O jejkuuu, ale mnie tutaj długo nie było! Ale spokojnie ^^ już wszystko nadrabiam :D Na początku chciałam Cię przeprosić, Joleen, za moją nieobecność. Mam nadzieję, że mi wybaczysz ;).Przez cały zeszły miesiąc miałam...jakby to powiedzieć... "drobne problemy" w szkole i niestety nie miałam ani chwili czasu na czytanie, a co dopiero komentowanie Twoich notek. Do "drobnych problemów" doszło mi jeszcze robienie cosplayu na Magnificon, więc mogłam tylko pomarzyć o chwili sam-na-sam z laptopem i Twoimi opowiadaniami.A teraz przejdźmy do opowiadań :Na jednym wdechu przeczytałam wszystkie zaległe części "lost in the darkness" i jestem oczarowana ^^ Mrrr...rozkręcasz się, Joleen ^^Najbardziej jednak podobał mi się ten oneshot (patrz góra). To było takie słodkie, że och!No, to...chyba by było na tyle, co do opowiadań... a teraz przejdźmy do grzeczności, pozdrowień i takich tam xD Więc...niech wena będzie z Tobą! (napisałabym coś jeszcze, ale za bardzo nie wiem co xd. Nie umiem składać życzeń -,-")
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
~Kyuubi. (dawniej ~M.~)
Okaeri!- wołam z uśmiechem i rzucam się na szyję ;D
UsuńTo prawda, długo Cię nie było, ale najważniejsze, że już jesteś i potrafiłaś się ładnie wytłumaczyć ;) xD
Mam nadzieję, że te "drobne problemy" nie przysporzyły Ci wiele zmartwień i udało Ci się je pomyślnie załatwić ;)
Mmm... Cosplay <3 Ciekawość mnie zżera xD
Dziękuję za słowa otuchy i życzenia weny (to naprawdę pomaga! :D) ;*
Joleen :*