Opowiadanie yaoi - nauczyciel Levi x Eren <3
- S-Słucham? Mogłaby pani powtórzyć? - całe jego życie i plany nagle rozpadły się na
drobne kawałki. Musiałem się przesłyszeć...
- Levi odchodzi z uczelni... - powtórzyła z westchnieniem. - Dziś rano nie było go na zajęciach, prawda? Martwię się o niego. Nie wiem, czy byłby w stanie odejść tak bez słowa, ale... To przecież Levi. Jest całkowicie nieprzewidywalny - rzekła wyraźnie zatroskana Petra, zaciskając nerwowo szczupłe palce na segregatorze. Nie... To nie jest możliwe! Przecież...! A co, jeśli odchodzi z mojego powodu? - przeszło mu nagle przez myśl. Chłopak poczuł przypływ dużej dawki adrenaliny oraz determinacji. To nie może się tak skończyć! Nie pozwolę na to!
- Levi odchodzi z uczelni... - powtórzyła z westchnieniem. - Dziś rano nie było go na zajęciach, prawda? Martwię się o niego. Nie wiem, czy byłby w stanie odejść tak bez słowa, ale... To przecież Levi. Jest całkowicie nieprzewidywalny - rzekła wyraźnie zatroskana Petra, zaciskając nerwowo szczupłe palce na segregatorze. Nie... To nie jest możliwe! Przecież...! A co, jeśli odchodzi z mojego powodu? - przeszło mu nagle przez myśl. Chłopak poczuł przypływ dużej dawki adrenaliny oraz determinacji. To nie może się tak skończyć! Nie pozwolę na to!
- Pani magister, mam do pani prośbę!
***
Eren biegł przez ulicę, jakby całe jego życie zależało od tamtych
kilku minut. Ludzie patrzyli na niego ze zdziwieniem i zaniepokojeniem. Chłopak
przestał biec dopiero, gdy skręcił w odpowiednią dzielnicę. Wygrzebał z tylnej
kieszeni spodni małą, pogniecioną kartkę i przeczytał ponownie zapisany adres. Potem
rozejrzał się po wysokich wieżowcach oraz ruszył w kierunku eleganckiego apartamentowca.
Kiedy znalazł się przed wejściem do budynku, przystanął i wziął kilka
głębszych wdechów. Musiał się choć trochę uspokoić przed spotkaniem z
mężczyzną jego życia. Otarł pot z czoła i przykucnął na krótką chwilę. To tutaj. Bez
wątpienia. Tylko jak ja teraz wejdę? Nie sądzę, że wpuści mnie, gdy zadzwonię
domofonem... - pomyślał zielonooki. Kilka minut później zauważył, że ktoś wychodził z budynku. To była starsza kobieta z rudym, długowłosym
psem na smyczy. Moja szansa! - chłopak podszedł do drzwi i udał, że
czekał na kogoś przed wejściem. Kiedy nieznajoma wychodziła z klatki, szybko wślizgnął się do środka i po chwili wszedł do
czekającej już na niego windy. Gdy z niej wyszedł, rozejrzał się po holu. Wzdłuż
korytarza rozciągał się dywan w kolorze zaschłej krwi, na podłodze, jak i na
parapetach były postawione różnorodne rośliny w białych doniczkach, a automatyczne światła
reagowały na każdy, najmniejszy ruch bruneta. Chłopak po pewnym czasie odnalazł wybrany
numer drzwi. Następnie stanął przed nimi i wyciągnął drżącą dłoń w stronę dzwonka. Jesteś
tu, Levi? Musisz tu być... Inaczej moje serce złamie się na pół... -
pomyślał, czując wzbierające się w oczach łzy. Niepewnie nacisnął na dzwonek, który
wydał dźwięk, niczym śpiew kowalika. Eren opuścił dłoń i westchnął ciężko.
Serce wyrywało mu się z piersi, a nogi były jak z waty. Chyba jeszcze nigdy w życiu tak się nie stresował... Najgorszy był fakt, że to nie spotkaniem z Levim się martwił... Lecz jego
brakiem. Chłopak próbował nasłuchiwać zbliżających się kroków, lecz jedyne co słyszał, to szybkie
i głośne bicie własnego serca. Czas stanął w miejscu. Eren czekał jeszcze
chwilę, po czym stwierdził, że Rivaille nie było w domu. Może już wyjechał? -
brunet przygryzł dolną wargę i spuścił głowę. Proszę... Proszę... Nie
zostawiaj mnie... Za bardzo cię kocham... Boże... Zrobię wszystko! Tylko muszę
z nim porozmawiać... Ten ostatni raz! - modlił się w duchu.
Po chwili drzwi od mieszkania otworzyły się na oścież i oczom Erena ukazał się niewysoki mężczyzna o
kruczoczarnych włosach i kobaltowych oczach. Miał na sobie czarny golf i szare spodnie.
- Co tu robisz, Jeager? - zapytał zdziwiony obecnością studenta.
- L-Levi-san! - szatyn bez zastanowienia rzucił mu się na szyję.
- Oy, oy... Co ty wyprawiasz? - Eren odsunął się od nauczyciela i wytarł łzy z policzków rękawami swojej bluzy.
- Dzięki Bogu... Nic profesorowi nie jest... - Levi zmierzył go lodowatym wzrokiem.
- A czemu niby miałoby mi coś być? - rzekł lekko poirytowany.
- Nie było dziś pana na zajęciach!
- To prawda. I to właśnie z tego błahego powodu nachodzisz mnie bez zapowiedzi? - odparł surowo i skrzyżował ręce na piersi. Jest zły... Niedobrze...
- Ja... muszę z panem profesorem porozmawiać. Proszę... - zwrócił się do niego błagalnie. Czarnowłosy wpatrywał się w ucznia jeszcze chwilę, po czym westchnął i odsunął się od drzwi, by go wpuścić.
- Wejdź. Nie będziemy robić występów dla moich wścibskich sąsiadów - chłopak nieśmiało kiwnął głową i wykonał polecenie. Levi zamknął za nim drzwi i zaprowadził Erena do salonu. Dom Rivaille wyglądał niesamowicie czysto i zadbanie. Salon był duży, jasny oraz przestrzenny. Ściany miały czekoladowy odcień, a podłoga wyłożona była miękkim i jasnym dywanem. Na prawo stały meble takie jak brązowa, skórzana sofa oraz dwa fotele, natomiast na ścianie wisiał płaski telewizor. Naprzeciw wejścia znajdował się balkon i duże okna z widokiem na miasto. Po lewej, w rogu stał fortepian oraz ogromny, drewniany regał na książki. Pokój wyglądał... dosyć pusto. Dodatkowo w salonie i holu leżały kartonowe pudła, co źle wróżyło...
- Wybacz za bałagan, ale jestem akurat w trakcie przeprowadzki - oznajmił ciemnowłosy. Czyli to wszystko prawda... Levi odchodzi... - pomyślał, krzywiąc się. - Dobrze się czujesz? Jesteś blady jak ściana... - zauważył w pewnym momencie. - Usiądź sobie gdzieś, a ja przygotuję herbatę... - polecił, kierując się w stronę drzwi, które pewnie prowadziły do kuchni. Eren automatycznie wyciągnął rękę i złapał mężczyznę za łokieć.
- Nie trzeba. Naprawdę - wydukał brunet i przełknął głośno ślinę. - Czy to prawda, że odchodzi profesor z uczelni? - Rivaille cały się spiął. - Dlaczego nikomu nie powiedziałeś? Dlaczego... nie chciałeś się z nikim pożegnać? Wtedy, na tamtej imprezie... Powiedziałem, co do ciebie czuję. Jest dla mnie ważny... Więc dlaczego?! Czemu mi nie powiedziałeś? Jeżeli nic do mnie nie czujesz... to dlaczego mnie wtedy pocałowałeś?! Proszę, odpowiedz mi. Nie wymagam zbyt wiele... Jedynie odrobinę szczerości - mówił zdenerwowany chłopak. Nie obchodziła go cała reszta innych, mało znaczących spraw. Musiał się dowiedzieć prawdy, dopóki miał przy sobie Leviego. Później, nawet ze złamanym sercem, wiedziałby co i dlaczego zrobił źle. Ból byłby bardziej znośny...
- Najpierw uspokój się trochę - odrzekł i spojrzał w płonące, szmaragdowe oczy młodzieńca. Mężczyzna złapał za nadgarstek Erena i poprowadził go w stronę kanapy, by następnie zmusić go do siadu tuż obok siebie. - Nie wiem, kto naopowiadał ci tych bredni na temat mojego odejścia. Jedyną zmianą jest moja przeprowadzka. Co do piątkowego wieczoru... sam nie wiem, czemu to zrobiłem. Uczyniłem to odruchowo, nie myśląc o konsekwencjach. Poza tym, nie powiedziałeś mi wprost, co do mnie czujesz, więc prawdę powiedziawszy nawet nie zastanawiałem się nad konkretną odpowiedzią. Jednak teraz wnioskuję, że twoje uczucia względem mnie nie były żartem... Bo w pierwszej chwili tak właśnie pomyślałem - zanim Eren zdążył mu cokolwiek odpowiedzieć, Levi zignorował go i kontynuował swoją wypowiedź. - Teraz ja mam pytanie, a raczej kilka. Po pierwsze, czy osoba, która powiedziała ci o moim odejściu to Petra? No i jakim cudem masz mój adres? Czy... Czy twoje uczucia do mnie... uległy zmianie? - student spojrzał w kobaltowe tęczówki. To ostatnie pytanie... Jest podchwytliwe? Mam się wycofać? - pomyślał, bawiąc się własnymi palcami.
- Nie wiem, czy mogę zdradzić tożsamość tej osoby... - mruknął pod nosem. Nie chciał wydać swojej wspólniczki.
- Wiem, że to Petra - uciął, wpatrując się w niego tak, jakby potrafił wydrążyć w nim dziury samym wzrokiem. Eren jedynie kiwnął z kapitulacją. - I to ona pewnie dała ci mój adres, prawda? - dodał z westchnieniem. - No i pozostała ostatnia kwestia... - brunet poczuł rozprzestrzeniające się ciepło na policzkach. Pieprzyć to. Nie wycofam się. Nie pozwolę ci odejść tak łatwo... - zebrał się na odwagę i spojrzał mu prosto w oczy.
- Co tu robisz, Jeager? - zapytał zdziwiony obecnością studenta.
- L-Levi-san! - szatyn bez zastanowienia rzucił mu się na szyję.
- Oy, oy... Co ty wyprawiasz? - Eren odsunął się od nauczyciela i wytarł łzy z policzków rękawami swojej bluzy.
- Dzięki Bogu... Nic profesorowi nie jest... - Levi zmierzył go lodowatym wzrokiem.
- A czemu niby miałoby mi coś być? - rzekł lekko poirytowany.
- Nie było dziś pana na zajęciach!
- To prawda. I to właśnie z tego błahego powodu nachodzisz mnie bez zapowiedzi? - odparł surowo i skrzyżował ręce na piersi. Jest zły... Niedobrze...
- Ja... muszę z panem profesorem porozmawiać. Proszę... - zwrócił się do niego błagalnie. Czarnowłosy wpatrywał się w ucznia jeszcze chwilę, po czym westchnął i odsunął się od drzwi, by go wpuścić.
- Wejdź. Nie będziemy robić występów dla moich wścibskich sąsiadów - chłopak nieśmiało kiwnął głową i wykonał polecenie. Levi zamknął za nim drzwi i zaprowadził Erena do salonu. Dom Rivaille wyglądał niesamowicie czysto i zadbanie. Salon był duży, jasny oraz przestrzenny. Ściany miały czekoladowy odcień, a podłoga wyłożona była miękkim i jasnym dywanem. Na prawo stały meble takie jak brązowa, skórzana sofa oraz dwa fotele, natomiast na ścianie wisiał płaski telewizor. Naprzeciw wejścia znajdował się balkon i duże okna z widokiem na miasto. Po lewej, w rogu stał fortepian oraz ogromny, drewniany regał na książki. Pokój wyglądał... dosyć pusto. Dodatkowo w salonie i holu leżały kartonowe pudła, co źle wróżyło...
- Wybacz za bałagan, ale jestem akurat w trakcie przeprowadzki - oznajmił ciemnowłosy. Czyli to wszystko prawda... Levi odchodzi... - pomyślał, krzywiąc się. - Dobrze się czujesz? Jesteś blady jak ściana... - zauważył w pewnym momencie. - Usiądź sobie gdzieś, a ja przygotuję herbatę... - polecił, kierując się w stronę drzwi, które pewnie prowadziły do kuchni. Eren automatycznie wyciągnął rękę i złapał mężczyznę za łokieć.
- Nie trzeba. Naprawdę - wydukał brunet i przełknął głośno ślinę. - Czy to prawda, że odchodzi profesor z uczelni? - Rivaille cały się spiął. - Dlaczego nikomu nie powiedziałeś? Dlaczego... nie chciałeś się z nikim pożegnać? Wtedy, na tamtej imprezie... Powiedziałem, co do ciebie czuję. Jest dla mnie ważny... Więc dlaczego?! Czemu mi nie powiedziałeś? Jeżeli nic do mnie nie czujesz... to dlaczego mnie wtedy pocałowałeś?! Proszę, odpowiedz mi. Nie wymagam zbyt wiele... Jedynie odrobinę szczerości - mówił zdenerwowany chłopak. Nie obchodziła go cała reszta innych, mało znaczących spraw. Musiał się dowiedzieć prawdy, dopóki miał przy sobie Leviego. Później, nawet ze złamanym sercem, wiedziałby co i dlaczego zrobił źle. Ból byłby bardziej znośny...
- Najpierw uspokój się trochę - odrzekł i spojrzał w płonące, szmaragdowe oczy młodzieńca. Mężczyzna złapał za nadgarstek Erena i poprowadził go w stronę kanapy, by następnie zmusić go do siadu tuż obok siebie. - Nie wiem, kto naopowiadał ci tych bredni na temat mojego odejścia. Jedyną zmianą jest moja przeprowadzka. Co do piątkowego wieczoru... sam nie wiem, czemu to zrobiłem. Uczyniłem to odruchowo, nie myśląc o konsekwencjach. Poza tym, nie powiedziałeś mi wprost, co do mnie czujesz, więc prawdę powiedziawszy nawet nie zastanawiałem się nad konkretną odpowiedzią. Jednak teraz wnioskuję, że twoje uczucia względem mnie nie były żartem... Bo w pierwszej chwili tak właśnie pomyślałem - zanim Eren zdążył mu cokolwiek odpowiedzieć, Levi zignorował go i kontynuował swoją wypowiedź. - Teraz ja mam pytanie, a raczej kilka. Po pierwsze, czy osoba, która powiedziała ci o moim odejściu to Petra? No i jakim cudem masz mój adres? Czy... Czy twoje uczucia do mnie... uległy zmianie? - student spojrzał w kobaltowe tęczówki. To ostatnie pytanie... Jest podchwytliwe? Mam się wycofać? - pomyślał, bawiąc się własnymi palcami.
- Nie wiem, czy mogę zdradzić tożsamość tej osoby... - mruknął pod nosem. Nie chciał wydać swojej wspólniczki.
- Wiem, że to Petra - uciął, wpatrując się w niego tak, jakby potrafił wydrążyć w nim dziury samym wzrokiem. Eren jedynie kiwnął z kapitulacją. - I to ona pewnie dała ci mój adres, prawda? - dodał z westchnieniem. - No i pozostała ostatnia kwestia... - brunet poczuł rozprzestrzeniające się ciepło na policzkach. Pieprzyć to. Nie wycofam się. Nie pozwolę ci odejść tak łatwo... - zebrał się na odwagę i spojrzał mu prosto w oczy.
- Moje uczucia nigdy się nie zmieniły. Przez cały ten czas... kochałem profesora nieustannie i z taką samą siłą - dokończył zarumieniony po
czubki uszu. Rivaille dotknął swoimi chłodnymi
palcami rozgrzanego policzka bruneta. Zielonooki wzdrygnął się w reakcji na ten
niespodziewany dotyk, ale też rozkoszował się czułością, którą
obdarowywał go ukochany.
- I co ja mam teraz z tym począć? - wyszeptał, wpatrując się w lśniące, szmaragdowe tęczówki.
- Niech pan chociaż spróbuje... - poprosił, wtulając twarz w jego otwartą dłoń.
- Wiesz o tym, że za związek z wykładowcą możesz mieć kłopoty? Ja zresztą też... - mruknął, sunąc kciukiem po zarumienionej skórze.
- Przecież nie musimy tego ogłaszać całemu światu. Będziemy się spotykać... po zajęciach - na te słowa mężczyzna lekko się uśmiechnął.
- Z początku może to wypali, ale... Czemu się tak cieszysz? - zapytał, spoglądając na szatyna ze zdziwieniem.
- Bierze mnie profesor na poważnie. To wiele dla mnie znaczy - odparł z szerokim uśmiechem. - Kiedy będziemy sami... Będę mógł zwracać się do pana po imieniu? - poprosił nieśmiało.
- Jeżeli sobie zasłużysz - Eren sięgnął do ucha mężczyzny.
- Więc się pospiesz i zakochaj się we mnie... - wyszeptał niczym największy sekret.
- Może w takim razie zademonstrujesz mi to, czego nauczyłeś się w piątek? - zaproponował, wdychając zapach zielonookiego.
- Z największą przyjemnością... - odrzekł. Następnie pochylił się nad nim i złączył ich usta w pocałunku.
- I co ja mam teraz z tym począć? - wyszeptał, wpatrując się w lśniące, szmaragdowe tęczówki.
- Niech pan chociaż spróbuje... - poprosił, wtulając twarz w jego otwartą dłoń.
- Wiesz o tym, że za związek z wykładowcą możesz mieć kłopoty? Ja zresztą też... - mruknął, sunąc kciukiem po zarumienionej skórze.
- Przecież nie musimy tego ogłaszać całemu światu. Będziemy się spotykać... po zajęciach - na te słowa mężczyzna lekko się uśmiechnął.
- Z początku może to wypali, ale... Czemu się tak cieszysz? - zapytał, spoglądając na szatyna ze zdziwieniem.
- Bierze mnie profesor na poważnie. To wiele dla mnie znaczy - odparł z szerokim uśmiechem. - Kiedy będziemy sami... Będę mógł zwracać się do pana po imieniu? - poprosił nieśmiało.
- Jeżeli sobie zasłużysz - Eren sięgnął do ucha mężczyzny.
- Więc się pospiesz i zakochaj się we mnie... - wyszeptał niczym największy sekret.
- Może w takim razie zademonstrujesz mi to, czego nauczyłeś się w piątek? - zaproponował, wdychając zapach zielonookiego.
- Z największą przyjemnością... - odrzekł. Następnie pochylił się nad nim i złączył ich usta w pocałunku.
*****
O-ha-yo! ;)
Jeszcze żyję! (o dziwo...) Powrót do szkoły... Taaa... Nie chce mi
się o tym myśleć, a co dopiero pisać xD
Oświadczam, że pojawi się epilog... Z treścią dla
dorosłych czytelników ;) Reszta - dobranocka i do łóżka! :D
Joleen :*
*przeprosiny*
OdpowiedzUsuńGomen, gomen, gomen nasai, że nie skomentowałam wcześniej, ale nie miałam jak...
*rozkoszne pitu pitu (jak to mam w zwyczaju)*
Jak ja kocham moją szkołę. Jeżeli ironia nie została przez ciebie wykryta... oznacza to, iż za mało yaoi czytasz -każdy powód dobry, żeby czytać więcej, nee? Ferie się skończyły, a Levi (czyt. ja) wylądował z gorączką w łóżku, do tego laptop został skradziony podstępem przez geniusza -bardziej idiotę- zła (mój kuzyn jest tytanem!).
*o rozdziale*
Ooooo, jak słodko! Wszystko się pięknie układa~ Sweet!
Petra jest wspólnikiem *kryminalna muzyczka w tle* w zbrodni, jaką jest wejście do mieszkania Levi'a w BUTACH! toć to grzech! Ukarz go Boże, w którego nie wierzę! A tobie Petra.. tobie... tobie sie oberwie z gałęzi! O, gałąź jest taka przebiegła, nawet nie zauważysz, kiedy się na Ciebie rzuci. Tak, o! znienacka...
*kończąc mą walniętą wypowiedź*
Weny, weny, weny... i... weny!
A one-shot z Shizayi się pojawi? Tak, będę Ci o to truła twą artystyczną dupę xD
~Susan
Co do przeprosin, oczywiście przyjmuję! ;) Sama wiem jak to jest, w styczniu już przerabiałam chorobę na blogu. Właśnie wtedy był okres weny na KageHina ^^ xD
UsuńPoza tym!- Petra dostanie gałęzią XD *jebłam już po raz kolejny* (skąd ty bierzesz te jakże zabójcze teksty?! xD :D) Gałąź taka crazy bitch! Strzeżmy się gałęzi!!! :O
Co do Shizayi- tak mi się to w łepetynę wkręciło, że poczytałam parę mang yaoi z Shizayą i obejrzałam z siostrą dwa pierwsze odcinki Drrr xD
Muszę jeszcze trochę postudiować ten pairing i myślę, że w moje ukochane rekolekcje stworzę jakiś oneshocik ^^
Joleen :*
Kocham, Kocham, Kocham....
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc myślałam iż umarłaś xD miałam nawet się za Ciebie pomodlić aby Anime i Mangi były z tb. W każdym razie Arigato za to, że napisałaś następną część. Uwielbiam Cię :D
O mój Boziuuu jakież to było urocze ^0^ a zwłaszcza:
OdpowiedzUsuń- Kiedy będziemy sami... Będę mógł zwracać się do pana po imieniu?- poprosił nieśmiało brunet.
- Jeżeli sobie zasłużysz.- odpowiedział Levi. Eren uśmiechnął się szeroko, po czym wspiął się do ucha ciemnowłosego.
- Więc się pospiesz i zakochaj się we mnie... <3
Czasem się zastanawiam skąd ty bierzesz tyle pomysłów na rozdziały i dialogi :o zdradź mi swój sekret... nie powiem nikomu, obiecujee :x xd
Szkoda, że już niedługo nadejdzie koniec :,c będziesz w przyszłości to kontynuowała???? W sensie, tak jak Dark Knight? :33
Współczuje powrotu do szkoły T.T , mimo iż sama chciałabym pójść xD taaaaa no ale ze szpitala nie ma ucieczki ;-; kraty w oknach niczym w psychiatryku XDDD chociaż tyle dobrego, że żyjesz i, że pojawił się nowy rozdział ^°^ Tym czasem, pozdrawiam {ble ble cała formułka na koniec} i weny weny oraz weny ^.^
~Zuchii
Ps. Susan jesteś moją idolką xD twoje teksty są rozbrajające XDDD
Sekret w pisaniu? o_O Szczerze, to nie wiem xD Kiedy piszę (ostatnio bardzo często na telefonie xd) to jestem w takim transie, że sama czasem się dziwię, co mi przyszło do głowy :D
UsuńKontynuacja?- nie mam zielonego pojęcia. Raczej sytuacja będzie jak w Dark Knight- opowiadanie się skończyło, ale jak mnie coś najdzie mogę napisać special.
,,Sama chciałabym pójść"- czy to na pewno nie psychiatryk? XD Chyba, że trafiła Ci się fajna szkoła, jeżeli taka istnieje ;)
Ja tam się nie cieszę :'( na ten tydzień mam tyle sprawdzianów i zadań, że nie wiem w co ręce włożyć x-(
Przesyłam pozdrowienia i uzdrowicielskie uściski :D ;)
Joleen :*
*nieogarnięta Susan*
UsuńOjoj, to tu było coś o mnie? Ślepa ja >.< Wybacz moja imienniczko~
*o tych tekstach*
Nie mam pojęcia skąd je biorę.. chyba z czegoś takiego co nazywa się musk (mózg, muzg mósk, nie wiem, któreś na pewno jest poprawne). Odkryłam go niedawno -sama nie pamiętam dokładnie jak- ale muszę przyznać, że się polubiliśmy ^o^ Nazwałam go Roman. No, to nie ja wymyślam te moje 'rozbrajające' teksty tylko Roman, wszystko wyjaśnione.
*pozdrowionka*
Dużo drzew do przytulania, mało z gałęzi dostawania i tak dalej i tak dalej~
PS
Macie wszyscy pozdrowienia od Romana
~Susan
Ekhem ekhem...
OdpowiedzUsuńCzęść pierwsza.... do Joleen :*
Szczerze to moja szkoła jest okrutna (najpewniej jak każda inna), ale to głównie przez nauczycieli i ich nawał sprawdzianów <3 dlatego chce iść do szkoły, bo nadrobić będzie ciężko ;c ale jescze tylko 3 dni <3 ^0^
A teraz... Do Susan :D
Czyli wychodzi na to, że Roman jest moim idolem? .-. *mentalnie zaginęła w akcji* dla mnie no problemo... ale skoro to twój mózg... to w takim razie jesteście jednością, tak? ...więc wychodzi na to samo .-. za dużo myślenia xd
To teraz wzajemnie pozdrawiam wszyzstkich tu zgromadzonych człowieków c: A tobie Joleen powodzenia na sprawdzianach ^°^
Psssst... Zaczynam swoją przygodę z rysowaniem postaci z anime i mang więc... Czy mogłybyście rzucić okiem na moje prace i napisać jak mogłabym je np. udoskonalić? ^~^ Są zamieszczone na moim blogu of course :3 Byłabym dozgonnie wdzięczna o(^-^)o
~Zuchii