Merry Kurisumasu! Soshite… Happy New Year!
Część V (i
ostatnia) UWAGA!!! +18
* Opowiadanie powiązane z
serią “Dark Knight”. Zapraszam do czytania!! *
- No więc? O czym chciałaś ze mną porozmawiać? -
zagaił Levi, wycierając białą, kuchenną ściereczką szklankę. Kobieta, która
stała przed nim była naprawdę piękna. Wysoka, zgrabna z jasną i
gładką cerą. Hebanowe włosy sięgające do ramion, ciemne, długie rzęsy i niesamowite oczy niczym dwie, czarne dziury... Miała na sobie czarną sukienkę za kolano, której koronkowe rękawy sukni sięgały aż do
łokci oraz wysokie, czarne obcasy. Mikasa Ackerman - córka, siostra, agentka i anioł stróż w jednym.
Rivaille wiedział, że z tą dziewczyną mogą być kłopoty. Zwłaszcza, kiedy
chodziło o najważniejszą osobę w jej życiu. Młodszego brata, który nagle
stwierdził, że zakochał się w o wiele starszym i zupełnie nieznanym mężczyźnie.
Tu musiało coś nie grać… Musiało. Kobieta spojrzała na ciemnowłosego swoimi
kocimi ślepiami.
- Chodzi o ciebie i Erena… - zaczęła, po
czym zamilkła, czekając na odpowiedź z jego strony. Mężczyzna spojrzał jej prosto w
oczy. Ta rozgrywka mogła się potoczyć bardzo szybko i nieprzyjemnie, albo… dość
bezboleśnie.
- Słucham - rzekł, skupiając na niej swoją całą uwagę. Odchrząknęła i znów spojrzała na niego z wyższością.
- Traktujesz go poważnie? - pierwszy strzał.
Niecelny.
- Myślisz, że zaproponowałbym mu wspólne
mieszkanie, nie traktując go poważnie?
- Po prostu odpowiadaj na pytania -
warknęła, mrużąc swoje oczy w groźny sposób.
- Tak. Traktuję go poważnie - odparł
tak, jak sobie życzyła.
- W takim razie, dlaczego wpakowałeś go w takie
bagno? On dopiero zaczął swoje życie. Dostał się do pracy, chodzi na studia. Ma
całe życie przed sobą, a taki kryminalista jak ty… nie jest jego wart! - Nie jestem
jego wart… tak? Tak dobrze znał te słowa… Sam niedawno je
wypowiadał. Niekontrolowany uśmiech pojawił się na jego ustach. Mikasa
zmarszczyła brwi i otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale mężczyzna ją ubiegł.
- Och, wybacz mi. Naprawdę... Przypomniałem sobie... pewną rzecz - odpowiedział i wziął do ręki kolejną szklankę do
wytarcia.
- Nieważne, po prostu chcę wiedzieć...
- Nie muszę ci tłumaczyć niczego, co wiesz sama i
to bardzo dobrze - spojrzał jej prosto w oczy. - Rozgryzłem cię, od kiedy postawiłaś stopę w
moim domu. Jesteś zakochana w Erenie. Nie jako siostra, przyjaciółka czy
koleżanka po fachu… Kochasz go, ale nigdy nie miałaś odwagi mu tego powiedzieć
lub też próbowałaś, ale on… kochał cię jedynie jako siostrę. Zawsze tak było.
Wszystko było cacy, dopóki ktoś nie sprzątnął ci go sprzed nosa. I to mężczyzna.
Starszy, na dodatek kryminalista. „Co ten Eren sobie do cholery myślał?
Dlaczego wybrał kogoś takiego? Co ma on czego ja nie mam? Mogłabym dać mu wszystko. Lepiej…
więcej… bardziej… niż on. Więc dlaczego…?” - Rivaille na
chwilę zamilkł, aby zatrzymać kobiecą dłoń, zbliżającą się w kierunku jego
policzka. Złapał za jej prawy nadgarstek. Mocno. Po czym przybliżył się o krok.
Poczuła się słaba, bezsilna i… bardzo smutna. Mężczyzna przyszpilił ją do ściany. - Tracisz kontrolę. Nie powinnaś tego robić.
Również ze względu na pracę - Mikasa syknęła i uniosła
kolano, aby go odsunąć lub kopnąć (zdecydowanie to drugie). Niestety agent przewidział również ten ruch. W końcu unieruchomił jej ciało całkowicie i
skierował wzrok na siebie. - Jesteś słaba. Myślałaś, że zatrzymasz go przy
sobie na stałe? Nawet przy tak dalekiej odległości? A może po prostu
stchórzyłaś? - powiedział do ucha kobiety.
- Prz-Przestań! - syknęła cicho, żeby
nie zwrócić uwagi chłopaków w salonie.
- Odpuść albo walcz. Najpierw jednak się
zastanów, bo on… już nie wróci - rzekł zimno. Spojrzała na niego ze
szklanymi oczami. Na jej twarzy malowała się niepewność. - Wiesz dlaczego? - wyszeptał w aksamitne, czarne
włosy. Potrzęsła przecząco głową, po czym spuściła ją w dół. Czuła jego
odurzający zapach, czuła palący dotyk, z którego tak bardzo chciała się
wyswobodzić… Całe ciało dziewczyny wrzeszczało "NIENAWIDZĘ GO!" Pragnęła go powalić na podłogę i dźgać nożem
kuchennym, który leżał na blacie. Nabrała powietrza i przymknęła powieki. Niech to się skończy… niech to się skończy… - powtarzała jak mantrę.
- Bo go nie wypuszczę. Nigdy - powiedział
ostatecznie i ją puścił. Ona zsunęła się po ścianie i zaczęła rozmasowywać
swoje nadgarstki, które o dziwo nie bolały. Spojrzała w górę. Mężczyzna patrzył na nią z góry. W jego oczach nie było zła, wyższości czy chęci mordu... Widziała
jedynie chłód oraz kryjący się w głębi ból. Jej źrenice się rozszerzyły. On
jest taki sam... Taki sam jak ona...
- Obiecuję ci... - kucnął przy niej. - Dopóki żyję na tej ziemi... - wyciągnął dłoń
w jej stronę. - ... nie opuszczę Erena. Nawet, jeżeli się mną
znudzi i rzuci. Ja zawsze będę stał po jego stronie - Czy mogę zaufać tym kobaltowym oczom…? - pomyślała tylko, poddając się.
***
- Było zaje-To znaczy, wspaniale! - ugryzł się w
język Armin. Blondyn wraz z Mikasą ubierali się na holu. Dziewczyna obwijała
szyję swoim nowym szalikiem, który dostała od Erena, a Armin poprawiał płaszcz.
- Też tak myślę - uśmiechnął się promiennie
brunet.
- Jeszcze raz dziękuję za prezenty i... za miłe
towarzystwo - podziękował Arlet i podał dłoń Leviemu. - Z-Zobaczymy się w pracy, Levi -
powiedział nieśmiało.
- To chyba nieuniknione - zażartował Rivaille.
Błękitnooki uśmiechnął się do niego i zwrócił do przyjaciela.
- Trzymaj się stary. Niedługo się spotkamy. W
czwórkę, mam nadzieję - powiedział, ściskając mocno Erena.
- Pew-Co? W czwórkę? - zdziwił się zielonooki, puszczając chłopaka. Armin uśmiechnął się nieśmiało i ukradkiem spojrzał na
Leviego.
- No... Ty, Levi, ja i... Erwin - wyjaśnił z lekkim
rumieńcem na policzkach. Szatyn w końcu zaczął kojarzyć fakty.
- Nieee! Nie mów, że się zeszliście! - zawołał z
niedowierzaniem.
- Trochę to trwało, ale... tak. Jesteśmy parą. Tym
razem oficjalnie. Jednak prosiłbym o dyskrecję... Rozumiecie...
- Milczę jak grób! - przysiągł z szerokim uśmiechem Jeager.
- Ja też - odezwał się czarnowłosy.
- Dzięki wielkie - odrzekł Armin i zaczął szukać swojej
torby. Brunet z Rivaille spojrzeli na kobietę w czarnym płaszczu. Od sytuacji w
kuchni, Mikasa nie miała odwagi spojrzeć Leviemu w oczy. Czuła... szczerze, to
nie miała już pojęcia, w co wierzyła.
- Mikasa - brat objął ją czule. Dziewczyna
odwzajemniła nieśmiało uścisk chłopaka. Tą część chłopaka kochała najbardziej.
Kiedy świat walił się jej pod nogami, zawsze odnajdywała się
w jego ramionach. Kochała go a on kochał ją. Tylko to się liczyło...
- Widzimy się jutro. Na pewno nie chcesz
zostać? - zapytał opiekuńczo brunet. Czasami potrafi
być troskliwy... - pomyślała ciemnowłosa.
- Mmm… - mruknęła coś w jego pierś.
- Aż tak nie znosisz Leviego? - rzekł nieco
zawiedziony. Mikasa odsunęła się od bruneta i spojrzała na mężczyznę o
tajemniczych, kobaltowych oczach.
- Nie... Nie nienawidzę go, ale... to nie znaczy, że
go lubię! - dopowiedziała szybko, widząc triumfalny uśmiech na ustach Erena.
- Czyli go tolerujesz? - dopytywał.
- Tego nie powiedziałam... - mruknęła, na co
chłopak się roześmiał. W tym czasie Armin przyszedł z salonu ze swoją torbą, w
której zmieścił prezenty.
- Do jutra, Mikasa. Zadzwonię rano, żeby omówić,
o której przyjadę - oznajmił Jeager. Ciemnowłosa kiwnęła i po raz pierwszy tego
wieczoru... uśmiechnęła się.
***
Levi siedział w wannie wypełnionej gorącą wodą i dużą
ilością białej piany. Oparł tył głowy o wannę i przymknął zmęczone oczy. To
był ciężki dzień, ale... zadowalający. Po chwili usłyszał, jak drzwi od łazienki
się otwierają. Nie otworzył oczu, ani nic nie powiedział. Kroki wskazywał na
to, że osoba zbliżała się do Rivaille.
- Śpisz? - usłyszał głos Erena.
Ciemnowłosy od razu rozchylił przymknięte powieki. Napotkał szmaragdowe
tęczówki, od których aż zakręciło mu się w głowie. - Buuu - szepnął i pochylił się, aby
złączyć ich usta w pocałunku. Wargi Rivaille były wyjątkowo miękkie i wilgotne
od wody. Chłopak chciał, aby mogli być tak blisko w nieskończoność, lecz
ciemnowłosy podgryzł jego wargę i tak sielanka się skończyła... - To bolało!- zawołał, dotykając wargi,
aby sprawdzić, czy nie krwawiła.
- Byłeś niegrzeczny - odparł, chowając głowę
aż po same uszy w wodzie. Po chwili nieuwagi, brunet znalazł się w wannie razem z
ukochanym. Rivaille od razu zainterweniował.
- Wyłaź. Natychmiast - rozkazał ostro.
- Wiesz, że jeszcze nigdy się razem nie
kąpaliśmy? A mówią, że to takie romantyczne... - zaśmiał się i zdmuchnął
trochę białej piany, aby móc spojrzeć na ukochanego. Nie przewidział tego, że
piana wyląduje na twarzy Leviego. - Pff! Sorki! - roześmiał się. Agent zmył pianę z twarzy, ale niczego nie skomentował.
- Ostrzegam cię, Eren. Masz wyjść. JUŻ. Wiesz ile
bakterii znajduje się na naszych ciałach? To nie higieniczne i...
- Tylko zapominasz o jednym fakcie, słońce - mruknął z uśmiechem i przysunął się w jego stronę. Ciemnowłosy spojrzał na chłopaka i
uniósł jedną z brwi ku górze, gdy usłyszał nowe, irytujące przezwisko. - Może i jestem niegrzeczny, ale nie bardziej
niż ty... - usadowił się na jego kolanach i wplótł palce w wilgotne,
kruczoczarne włosy.
- A teraz? Kto tutaj jest bardziej niegrzeczny? -
zapytał, kładąc dłonie na nagich biodrach.
- Wciąż ty, bo mnie kusisz... Przez calutki
dzisiejszy dzień, a teraz nareszcie mamy trochę wolnego czasu, więc... - przygryzł dolną wargę i przybliżył usta do warg starszego.
- Jak bardzo... cię kuszę? - wyszeptał pytająco.
- Jak cholera - zamruczał i zamknął mu usta
swoimi. Rivaille wbił mocniej swoje palce w ciało bruneta.
Obaj zaczęli czuć narastające pożądanie... - Och, Levi... - jęknął, kiedy odsunęli swoje
spragnione usta.
- Co chcesz, żebym zrobił? - wyszeptał, składając liczne pocałunki na mokrej szyi zielonookiego.
- To, co zwykle - uśmiech zawitał na jego ustach.
- Czyli... każdy seks jest dla ciebie... „zwykły”? -
rzekł kąśliwie.
- N-Nie prawda… dobrze o tym wiesz - zaprzeczył i odchylił głowę do tyłu, by dać mu do niej większy dostęp. - W wannie jeszcze tego nie robiliśmy...
- Czyli chodzi o miejsce?
- N-Nie... Chociaż, może trochę tak... Ale nie to
jest najważniejsze... - Levi przygryzł różowy
sutek kochanka, na co ten zareagował wyraźnym, głośnym jęknięciem.
- Więc co w końcu? - mruknął zniecierpliwiony. Eren zadrżał i spojrzał mu w oczy.
- To... - rzekł i przystawił dłoń mężczyzny do swojej
lewej piersi. Rivaille od razu wyczuł jego szybki puls i zobaczył ciemnoróżowy
rumieniec na policzkach. - ... że cię kocham. To jest dla mnie
najważniejsze - ciemnowłosy zmrużył oczy i pochwycił wargi chłopaka w pocałunku.
- Dla mnie też - szatyn uśmiechnął się
lekko i objął go za szyję.
- A teraz... Zrób, co mówię... Weź mnie... - agent przygryzł swoją dolną wargę,
po czym złapał młodszego za biodra.
- Jesteś pewien?
- Akurat teraz przejmujesz się, czy będzie
bolało? - parsknął, muskając policzek ciemnowłosego ustami.
- Ja zawsze...
- Mmhmm... Pewnie - parsknął. - Chcę w końcu dostać mój prezent, Levi-san... -
jęknął mu wprost do jego ucha. Po tym, czarnowłosy przestał walczyć z Erenem... Przybliżył go do siebie i opuścił biodra młodzieńca niżej.
- W takim razie będziesz na górze... Pasuje?
- Tak - szepnął zadowolony, po czym nadział się
na swojego kochanka. - Levi... Już nie mogę... - załkał w pewnej chwili, wbijając swoje palce w ramiona niebieskookiego.
- Co mam zrobić? - zapytał, przytulając go do
siebie.
- R-Ruszaj się... - szepnął, czując narastający brak
powietrza w płucach. Mężczyzna kiwnął głową. Zaczął powoli, aby
przyzwyczaić bruneta do niekomfortowej pozycji. Kiedy zaczął oswajać z sytuacją, agent nieco przyspieszył swoje ruchy. Za każdym razem,
gdy się do siebie zbliżali, słyszeli odgłos wody, przedzierającej się między ich
złączonymi ciałami...
- Ach... właśnie t-tak... - temperatura ich ciał była znacznie wyższa niż ciecz, w
której się „kąpali”. Brunet kochał to uczucie spełnienia, do którego obaj
zmierzali. Chciał być związany z Levim w każdy możliwy sposób. Ostatkiem sił
złapał się brzegu wanny.
- Dotknij mnie - poprosił, powstrzymując się
przed krzykiem.
- Dotykam cię cały czas - mruknął rozbawiony Rivaille.
- W-Wiesz, o co mi... chodzi - brunet spojrzał w
kobaltowe tęczówki ukochanego.
- Jedynie jeżeli ładnie poprosisz... - szepnął z
lekkim uśmiechem. Następnie przygryzł jego wilgotną szyję.
- A-Ach! Nie...! - zawołał. Nie będę go o nic
prosił! - pomyślał zielonooki. W pewnej chwili opuścił jedną ze swoich dłoni i
zanurzył ją w wodzie...
- Tsk, kto ci pozwolił? - warknął mężczyzna i
pochwycił szatyna za nadgarstek.
- L-Levi... Czemu...? - jęknął przeciągle, próbując wyswobodzić
swoją rękę.
- Lekcja manier, słońce - odpowiedział z zadziornym uśmiechem. Więc o to mu chodziło? Głupie przezwisko?
- Levi, ty... Uhhh... - nie mógł poskładać słów w
całość. Czuł, jak Levi zaczął się w nim poruszać i splótł ich palce
razem. Brunet bardzo pragnął, aby starszy zaczął go dotykać, dlatego nie miał wyboru... - Levi... proszę! P-Proszę... - Rivaille spojrzał na niego i po chwili spełnił prośbę ukochanego. Eren złapał
ciemnowłosego za szyję, wbijając palce w wilgotną skórę na
plecach. Tracił kontrolę nad własnym ciałem i umysłem. - Levi! - zdążył krzyknąć, po czym opadł bezwładnie
na rozgrzane ciało kochanka. Przez pierwsze chwile wcale się nie ruszali,
tylko próbowali złapać oddech. - Boże, Levi... jesteś... - chłopak odezwał się pierwszy. Czarnowłosy zbliżył jedną z dłoni
zielonookiego do swoich ust i zaczął całować jej wierzch. Eren
patrzył na ciemnowłosego z miłością. Na jego delikatne, wąskie wargi, składające
pocałunki na jego dłoni. Mężczyzna nie musiał nic mówić ani tłumaczyć. Potrafili zrozumieć się bez słów...
- Eren... - zwrócił się do bruneta. Jeager spojrzał na niego z wyczekiwaniem. - Wyłaź. Natychmiast.
- Ha?! - zdziwił się.
- Pod żadnym względem nie możemy dłużej zostać w
tej wodzie...
- Teraz przypomniałeś sobie o zasadach
higieny?! - nie zważając na słowa jego chłopaka, wyszedł z wanny i spojrzał znacząco na Erena. - Levi...
- Wstawaj - mruknął, oplatając swoje biodra
ręcznikiem.
- Levi.
- No co?! - warknął i obejrzał się za siebie.
- Nie mogę wstać... Pomóż mi - powiedział
bezbronnie. Rivaille westchnął i wydostał z wanny. Później wytarł
dużym, frotowym ręcznikiem, którym go opatulił niczym małe dziecko.
- W porządku? - zapytał, zbliżając swoją twarz do
twarzy szatyna.
- Nie musiałeś mnie wycierać. Nie jestem
dzieckiem. Prosiłem tylko, żebyś mnie wyjął z wanny - odparł zawstydzony.
- Wyglądałeś tak, jakbyś nie mógł kiwnąć palcem,
a teraz wiesz, co zamierzam z tobą zrobić przez resztę wieczoru? - wyszeptał mu do ucha.
- Skąd mógłbym wiedzieć, co jakiś kryminalista
ma w głowie? - parsknął sarkastycznie.
- Powinieneś wiedzieć, bo w twoim nieciekawym
wypadku... Chodzisz z tym kryminalistą! - odpowiedział i wziął go na
ręce.
- L-Levi! Co ty robisz?! Puść mnie! - wołał
chłopak, próbując się wyswobodzić.
- Ani mi się śni, księżniczko - odrzekł i zaniósł Erena do sypialni.
***
- Levi... Levi... Levi... - Rivaille słyszał męski, młody głos. To sen…? - myślał, obracając
się na drugi bok.
- Obudź się, do cholery! Twój telefon dzwoni już
chyba od godziny! - zawołał zirytowany chłopak. Ciemnowłosy otworzył oczy i
spojrzał na bruneta o lśniących, szmaragdowych oczach.
- Co? - mruknął i zmusił się do siadu.
- Ktoś się dobija i dobija, więc odbierz w końcu
i daj mi spać! - warknął wkurzony i rzucił mu czarną komórkę na kolana.
Następnie przykrył się śnieżnobiałą kołdrą i odwrócił plecami do kochanka.
- Tsk... trzeba było wyłączyć dźwięk... - syknął i
odblokował ekran.
- Trzeba było nie ustawiać hasła na odblokowanie
ekranu - odburknął mu.
- Nie moja wina, że grzebałeś mi we
wiadomościach - odgryzł się i zaczął przeglądać spis nieodebranych połączeń. - W takich momentach, zabiłbym gnoja jeszcze
szybciej niż planowałem... - westchnął i zadzwonił do Erwina. - Czego chcesz Erwin?
- Levi! W końcu! Ile mam się do ciebie jeszcze
dobijać?! - wołał wzburzony blondyn do słuchawki.
- Ile będzie trzeba. Są Święta do jasnej... No o
co chodzi? - zaczął rozmasowywać swoje skronie. Czuł się nieźle
skacowany, chociaż nie wypił tyle alkoholu, co zwykle, żeby mógł powiedzieć, iż
ma kaca. Potrzebował kawy i papierosa...
- Chodzi o sprawę, którą niedawno omawialiśmy.
To ważne.
- Niech ci będzie... - mruknął i podniósł się
niechętnie z łóżka. Omiótł wzrokiem młodego bruneta zakopanego w pościeli, po
czym ruszył do kuchni.
Zawsze
zapracowany… -
myślał Eren, który udawał, że zasnął, aby nie zwracać uwagi kochanka. Po
chwili oparł się nagimi plecami o ramę łóżka i usiadł. Brunet miał pojęcie, że
nigdy nie będą agentami na tym samym poziomie. Rivaille miał duże
doświadczenie, był spostrzegawczy i skrywał swoje tajemnice razem z Erwinem.
Chłopak nie mógł nic na to poradzić. Coraz rzadziej dostawał jakiekolwiek misje do wypełnienia. Dlatego też zaczął skupiać się na skończeniu studiów i nauce,
więc nie był aż tak pokrzywdzony. Jednak... pragnął wiedzieć o mężczyźnie wszystko i ciągłe sekrety powoli go męczyły. Jeager osunął się z powrotem na poduszki i zaczął wpatrywać w sufit.
Po kilku
minutach usłyszał, jak do pokoju wszedł Rivaille w czarnej koszulce i
bokserkach. Miał dwa kubki z kawą w dłoniach.
- Nie śpisz? - zapytał, udając zdziwionego, po
czym usiadł przy Erenie.
- Przez twój pieprzony telefon się nie wyspałem,
a teraz nie mogę zasnąć - ciemnowłosy odstawił kubek
chłopaka na drewniany stolik i spojrzał w szmaragdowe tęczówki. - To był Erwin?
- Tak, jak zawsze wie, kiedy zadzwonić... W
ramach przeprosinach chciał nas zaprosić na wspólny obiad, ale udało mi się odmówić.
- Czemu odmówiłeś? - zapytał, wpatrując
się w ukochanego.
- Spotykasz się dziś z Mikasą, a ja mam trochę
roboty...
- Na pewno nie w Święta! - zawołał, podrywając się nagle. Poczuł, jak jego obolałe ciało karci go za zeszłą noc.
Chłopak syknął i powrócił do siadu.
- Eren, musisz spędzić trochę czasu z siostrą.
Sam na sam. Potem możemy siedzieć na kanapie, śpiewać kolędy i co tam sobie
jeszcze zamarzysz... - mruknął, popijając gorącą kawę.
- Masz rację, ale... Obiecaj mi, że się nie weźmiesz nadgodzin.
- Dobrze, mamo - prychnął czarnowłosy z
uśmiechem.
- To nie jest śmieszne! -
warknął i przyciągnął Rivaille do siebie, po czym złączył ich usta w
pocałunku. Kiedy skończyli, Eren sięgnął do jego ucha. - Levi... Wszystkiego najlepszego z okazji
urodzin... - wyszeptał z uśmiechem.
- Ktoś znowu zaglądał do tej szuflady, co nie powinien, hmm? - zaczął dotykać
swoimi szczupłymi, chłodnymi palcami rozgrzanej szyi chłopaka.
- Data urodzin to nic tajnego... - parsknął, głaszcząc go po policzku. - Niestety nie starczyło mi już kasy na drugi
prezent. Potraktuj zegarek jako... prezent łączony - poprosił, obejmując go za szyję.
- Zgoda, ale wieczorem to sobie odbiję... - zachichotał, muskając jego dłoń wargami.
- Ni-Niech ci będzie - zgodził się. Ciemnowłosy się uśmiechnął i pocałował studenta nieco namiętniej.
- Co do prezentów... - rzekł mężczyzna po pewnym czasie. Następnie wstał i wyszedł na chwilę z pokoju.
Gdy wrócił, trzymał w dłoniach trzy zapakowane paczuszki.
- To prezenty od pani Hanji-san? - upewnił się
brunet. Levi kiwnął twierdząco głową i położył pakunki na łóżku. Z lekką obawą postanowili je wspólnie otworzyć.
- Co tam masz Eren? - zapytał, widząc szeroki
uśmiech szatyna.
- Pełno jakiś niemieckich słodyczy, a oprócz
tego zdjęcia z imprezy policyjnej. Spójrz... - pokazał mu kilka zdjęć.
- Żenujące... - mruknął Rivaille oglądając zdjęcie,
na którym był Levi obejmujący Erena oraz wciskająca się we większość kadru
Hanji.
- Wcale nie! Moim zdaniem są ekstra! Kiedy
sprzątaliśmy salon widziałem, że masz dużo nieużywanych ramek...
- Nawet o tym nie myśl - ostrzegł.
- Za późno! A co ty dostałeś? - spojrzał na odpakowany, dosyć sporych rozmiarów prezent Rivaille.
- Książki - odparł z westchnieniem ciemnowłosy. Brunet przyjrzał się powieściom. Gdy rozpoznał trylogię „Pięćdziesięciu twarzy Greya” nagle zbladł.
- Znasz w ogóle tę autorkę? Poza tym, nie czytam
jakiś tanich romansideł - odparł, obracając pierwszy tom w dłoni.
- Le-Lepiej żebyś tego nie czytał... Możemy dać je
Erwinowi albo… Aaa! Mówiłem, żebyś nie czytał! - zawołał zielonooki, gdy
zauważył, że ciemnowłosy zaczął przekartkowywać lekturę.
- Hmm, ciekawe... - mruknął wyraźnie zaintrygowany. Och nie, już po mnie… - pomyślał w duchu Eren, wyobrażając sobie Rivaille z pejczem w dłoni, szatańskim uśmiechem na twarzy i
lśniącymi na czerwono ślepiami.
- Już chyba wiem, co to za książki. Petra mi
kiedyś o nich mówiła. Jakiś sadysta nieźle zabawia się z szarą myszką aż przez trzy
tomy... Może jednak rzucę na nie później okiem - oznajmił, odkładając tom na łóżko. - Eren, coś nie tak?
- Nic... mi nie jest - wydukał, wciąż rozmyślając o
sadystycznym Levim.
- Zostało jeszcze jedno... - powiedział mężczyzna, otwierając trzeci prezent. W środku znajdowała się biała koperta i tajemniczy,
niewielki worek. Agent otworzył kopertę, wyjął z niej list i zaczął czytać:
„Do Leviego i jego „dziubaska” Erena!
Kochani! Nie macie pojęcia, jak się cieszę, że
spędzacie te Święta razem! Smutne jest to, że pewnie Levi nie spędzi ze mną
tych świątecznych dni :( Bardzo nad tym ubolewam, bo na ten rok przygotowałam
coś super... Ale! Do rzeczy! Levisiu! Z okazji kolejnych urodzin (ty stary pryku,
ty! ;D PS Czy to, co robisz z Erenem nie jest przypadkiem karalne??? Żarcik… ;P) i Świąt Bożego Narodzenia życzę Tobie oraz Erenowi Wszystkiego NAJ!
Dużo uśmiechu, zadowolenia z życia, miłości wszędzie!!!
No i żebyś naszego Erena nie zamęczył za bardzo, bo go tak baaardzo lubię!
Tak się cieszę Waszym szczęściem! Na imprezie wiadomo było, że miłość kwitnie!
^^
Jeszcze raz wszystkiego, co najlepsze i do
zobaczenia!
PS Zróbcie dla mnie jakieś HOT zdjęcia we
wdzianku, ok? :D ;D ;*
Jakim do
cholery wdzianku?!
- myślał wkurzony Rivaille, gniotąc kartkę w dłoni
- Emm... Levi... - usłyszał niewyraźny głos Erena.
- Co?! - warknął niespodziewanie i spojrzał na
chłopaka. Brunet trzymał w dłoniach czarno-białą, kusą sukienkę pokojówki. Była
krótka, wykończona czarną koronką i na pewno pochodziła ze sklepu dla pełnoletnich klientów. Ciemnowłosy zamrugał kilkakrotnie.
- Tu jest napisane, że to prezent dla nas obu, w
takim razie… Dla którego z nas jest sukienka? - zdziwił się brunet.
- Eren... - Levi zwrócił się do niego śmiertelnie poważnie. Zielone oczy skierowały się na mężczyznę siedzącego przed nim. - Myślę, że będzie na ciebie idealnie pasować.
Idź się szybko przebrać, a ja zacznę studiować te książki... - oznajmił swój misterny plan i wziął w dłonie pierwszy tom trylogii.
- E-Ech...? Eeeech?! - zawołał głośno Jeager.
*****
Witajcie~! ;*
To już definitywny koniec... Świątecznego
Spiecial'u oczywiście! ;D Cieszę się, że spodobała Wam się ta odbiegająca od
reszty opowiadań seria. Sama dobrze się bawiłam planowaniem i pisaniem tej Wigilijnej
historyjki ^^
Najlepsze było wymyślanie prezentów.
Podpytywałam trochę także siostrę, a ona ciągle upierała się, żeby podarować
któremuś z bohaterów sagę „Zmierzchu” (najbardziej stawiała na Armina, bo
ciągle twierdzi, że jest gejem i lubi się bawić lalkami…), a Leviemu odkurzacz
albo obrotowy super mop xD
Już niedługo szkoła i znowu wejdę w wir
sprawdzianów i nauki, ale po kilku tygodniach będą ferie! Wtedy będę pisała o
wiele, wiele więcej, bo to nie Święta lecz FERIE! A właśnie w zimowe ferie
stworzyłam tego bloga ^^ Same dobre wspomnienia… :3
Nie martwcie się, wstawię coś jeszcze przed
dniami szkolnymi! (u mnie piekło od środy) Będzie niespodzianka ^^ hi hi… (ach, te moje spoilery... nie mogę trzymać języka za zębami, a raczej palców od klawiatury
xD)
PS Cz-Czternaście stron…? Serio?! :O
Joleen :*