niedziela, 3 lipca 2016

Rozdział XXXVII

„Lost in the Darkness”                           UWAGA+16!!!



Levi nie wrócił na noc. Przed samym wyjściem do szkoły zakradłem się w tajemnicy przed Verde do jego sypialni. Łóżko było idealnie pościelone, a kotary szczelnie zasłonięte. Na holu zauważyłem brak czarnego płaszcza oraz eleganckich butów przy drzwiach wejściowych. Skoro nie było go w domu... Gdzie się znajdował? U kogo nocował? Z kim był? Dlaczego ani na trochę nie mogłem zmrużyć oka?
Na to ostatnie pytanie akurat doskonale znałem odpowiedź. Byłem strasznie przywiązany do Rivaille. Przez kilka ostatnich wieczorów, jego obecność podczas snu stała mi się wprost niezbędna. Swoim przyjemnym dotykiem, równomiernym oddechem i ciepłem potrafił czynić cuda...
Musiał zostać dłużej w pracy akurat wtedy, gdy miałem mieć swój pierwszy, oficjalny mecz? Masakra... Nie widzę na oczy...- przetarłem znużone powieki.
- Zaraz wyjeżdżamy - usłyszałem za sobą nieprzyjazny i wysoki ton głosu. Moim oczom ukazała się Verde, ubrana w swój długi, szary płaszcz, ciemne rajstopy i staromodne buty z czółenkami. Spoglądała na mnie z pogardą, jednocześnie poprawiając okulary na długim i niezgrabnym nosie.
- Jestem prawie gotowy - oznajmiłem ponuro, zakładając buty.- Verde-san... czy Le-pan Levi... Kontaktował się z panią?
- Gdyby się ze mną nie skontaktował, nie przerwałabym mojego urlopu i nie przyjechałabym przez pół kraju, żeby niańczyć jakąś głupią sierotę.- odparła oschle, nie ukrywając swojego zirytowania.
- No tak...- To musiało być coś naprawdę ważnego... Może wysłali go na jakąś akcję? Mam jedynie nadzieję, że zdąży przyjść na mecz...

***

- Jak tam nastawienie, nasza gwiazdo?- zagaił Connie z kpiącym uśmieszkiem na ustach, gdy tylko pojawiłem się w szatni. Poranny trening, trzy niezwykle nudne lekcje i teraz jeszcze super wyczerpujący mecz, gdzie wszyscy na mnie liczą... Mogło być gorzej? Najwyraźniej tak, ponieważ mój szanowny kolega Connie Springer zamierzał dodatkowo się nade mną poznęcać.
- Zamkniesz w końcu jadaczkę? - warknąłem, kierując się w stronę mojej szafki.
- Ho ho! Jeager w natarciu! Co jest? Crista dała ci kosza czy jak?- zaśmiał się krótko.
- A co? Na nią też masz ochotę? - dogryzłem mu z szyderczym uśmiechem. Chłopak zmrużył oczy w groźny sposób, a następnie dwoma susami podszedł do mnie, złapał za kołnierz mundurka i przybliżył do siebie tak, że prawie stykaliśmy się nosami. Dostrzegłem dwa tańczące ogniki wściekłości w jego oczach.
- Nie przeginaj pały, mój mały - przez parę minut mierzyliśmy się złowrogim wzrokiem, dopóki nie zauważył nas Kirstein, który zareagował natychmiastowo.
- Dosyć - położył dłonie na nasze ramiona i rozdzielił, zwiększając dystans między nami.- Myślałem, że jesteście kumplami. A poza tym, zaraz macie ważny mecz, którego nie dam wam spartolić przez te debilne sprzeczki.
- J-Jean ma racje!- wtrącił ktoś nieśmiało. Zerknąłem na czarnowłosego z piegami na lekko zarumienionej twarzy. W brązowych ślepiach widziałem dumę i podziw dla naszego mediatora. Leci na niego, czy jak?- pomyślałem odrobinę zdegustowany.
- Pasuję...- westchnął Connie i strzepnął jego dłoń ze swojego ramienia.- Sorki, Forest. Nie powinienem ci dokuczać. Zdaję sobie sprawę, jak bardzo musisz się stresować - przeprosił szczerze i wyciągnął do mnie rękę.- Sztama?
- To też moja wina. Niepotrzebnie na ciebie naskoczyłem... Wszystko przez to, że zeszłej nocy nie mogłem zasnąć...- wyjaśniłem, drapiąc się niezręcznie po karku.
- Ciekawe, co robiłeś, że nie mogłeś zasnąć - puścił do mnie oko i uśmiechnął się zadziornie.
- Niestety tego ci nie mogę zdradzić, mój drogi przyjacielu - odpowiedziałem zagadkowo.
- Hooo! Słyszeliście to?!- zawołał głośno. Zażegnaliśmy niepotrzebny spór. Od razu poczułem się znacznie lepiej. I to wszystko dzięki Jean'owi...- spojrzałem na Kirstein'a, który dyskutował o czymś z wyraźnie poruszonym Marco. W pewnym momencie uchwycił mój wzrok. Wtedy wypowiedziałem bezgłośnie słowo: "dziękuję". Jego oczy rozszerzyły się z zaskoczenia. Po chwili skinął do mnie porozumiewawczo głową i ponownie zwrócił swoją uwagę na koledze.
Kiedy wszyscy przebrali się w nowe uniformy z logo szkoły - dwoma Skrzydłami Wolności w kolorze białym i niebieskim, występującymi na lewej piersi, kapitan wraz z trenerem i wice kapitanem stanęli przed nami w szatni, aby przypomnieć opracowaną wcześniej taktykę oraz dodać otuchy.
- Liceum Militarys to silna drużyna, ale wy też nie jesteście tacy słabi...- spojrzenie trenera na sekundę utknęło na mojej osobie. Poczułem ciepło na policzkach i dudnienie w piersi. Liczy na mnie...- kilka par oczu z drużyny również zwróciło się w moim kierunku. - Tak samo jak pozostali.- Waszą motywacją jest dostatnie się do półfinałów, tak? Nie osiągniecie tego bez dzisiejszej wygranej. Więc idźcie i pokażcie na co was stać!
- Tak jest!- odkrzyknęliśmy głośno, po czym ruszyliśmy na największą salę gimnastyczną w całej szkole. Kiedy przekroczyliśmy jej próg, trybuny zaczęły klaskać i wiwatować na naszą cześć, a ostre światła lamp z początku mnie oślepiły. Brak snu niczego nie polepszał... Po chwili moje zmysły się wyostrzyły i potrafiłem widzieć bez zarzutu. Boisko było odrobinę większe niż to, na którym zazwyczaj ćwiczyliśmy. Mieliśmy też widzów, wśród których nie było śladu po Levim oraz zupełnie nową tablicę wyników z nazwami szkół. Wkrótce okazało się, że nie były to jedyne różnice...
- Eren!!- nagle ujrzałem Cristę w nietypowym stroju. Miała na sobie ciemnozieloną bluzkę z krótkim rękawem, spódniczkę, sięgającą przed kolano, białe podkolanówki oraz szkolne trampki. W obu dłoniach trzymała biało-niebieskie pompony, a jej złociste włosy zostały związane w dwie kitki.
- Co tutaj robisz, Crista?- zapytałem zszokowany.
- Jak to "co"?! Jestem cheerliderką!- odparła z pewnym siebie uśmiechem.
- Przecież wiesz, o co mi chodzi.- Nie mam najmniejszej ochoty na zabawy w zgadywanki...
- Nie wiedziałeś, że w naszej szkole mamy zespół cheerliderek? Ah! Pewnie zapomniałam o tym wspomnieć przy oprowadzaniu cię pierwszego dnia... Mówi się trudno. Teraz już wiesz. Dziewczyny są niesamowicie utalentowane i pojawiają się jako maskotki przy każdym, ważniejszym wydarzeniu sportowym szkoły. Kilka dni temu, jedna z dziewczyn miała kontuzję. Ich pani kapitan szukała kogoś na zastępstwo i... zgłosiłam się. Oczywiście, nie będę robiła tych wszystkich, skomplikowanych układów. Tylko kilka prostszych...
- Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?
- A kto mi wczoraj mówił, że nie lubi niespodzianek?- posłała mi perskie oko.
- Myślałem, że uważasz cheerliding za stratę czasu - skrzyżowałem ręce na piersi i uniosłem jedną brew do góry.
- Czy naprawdę muszę ci zawsze wszystko przeliterować?! Robię to dla ciebie! To twój wielki dzień i chcę mieć w nim udział!- odparła wyraźnie urażona.
- Ja...- zabrakło mi słów. Dlaczego tak bardzo jej na mnie zależy? Czemu jako jedyna wiedziała, jak mnie wesprzeć i co powiedzieć? Pomimo swoich przekonań... jest tutaj i wspiera mnie ze wszystkich sił. Nie to co Levi...- nagle poczułem się jeszcze gorzej niż kiedykolwiek wcześniej.
- Wszystko okej?- przyłożyła mi swoją porcelanową dłoń do policzka.
- To tylko stres...- skłamałem z wymuszonym uśmiechem.- Dziękuję, że jesteś ze mną. To wiele dla mnie znaczy...- Nie tyle, co jego obecność, ale...
Gdy dołączyłem do grupy, okazało się, że przeciwna drużyna była już w trakcie rozgrzewki. Przyjrzałem się im. Nie znalazłem wśród nich żadnych osiłków po sterydach czy innych, stwarzających większe zagrożenie osób, ale za to dojrzałem jedną, na swój sposób bardzo wyjątkową postać...
- Dziewczyna w drużynie baseball'a? Może to ich menadżer?- zastanowiłem się na głos.
- Uważaj na tą lasencję, Jeager. Słyszałem, że potrafi nieźle zasuwać. Sprytna z niej żmija.- wyszeptał mi do ucha Springer. Czyli jednak zawodniczka...
- Dzięki za cynk.
Kapitanowie obu drużyn rzucili monetą o to, kto pierwszy zaczyna. Wszyscy z wyczekiwaniem obserwowali to wydarzenie. Skorzystałem z okazji i zacząłem nieświadomie skanować wzrokiem trybuny. Poczułem ukłucie w sercu spowodowane ogromnym rozczarowaniem i poniekąd złością. Trzeba było nie dawać mi nadziei...
- Drużyna! Na miejsca!- rozkazał w pewnym momencie Reiner.- Szczęście nam sprzyja! Nie przegapmy takiej okazji i dajmy im popalić!
Początek gry nie sprawiał nam większej trudności. Mieliśmy pewną przewagę. Niestety dobra passa nie trwała długo... Wcześniej wspomniana dziewczyna z przeciwnej drużyny naprawdę potrafiła nas wielokrotnie zadziwić swoimi umiejętnościami. Mieliśmy kłopoty. Duże kłopoty...
- Musicie wziąć się w garść! To wasza ostatnia szansa!- zawołał rozwścieczony trener. Czułem na sobie jego świdrujące spojrzenie. Wiedziałem doskonale, o czym myślał. "Trzeba było wystawić Jean'a.", "Jean zrobiłby to lepiej niż ten chłystek."... Udałem, że go nie widzę, popijając wodę z butelki dużymi łykami, jednocześnie wypatrując Rivaille. Gdzie jesteś do cholery?! Tak bardzo cię teraz potrzebuję... Wszyscy tyle ode mnie wymagają... Pojaw się, proszę...
Niedługo później zajęliśmy swoje miejsca. Miałem biec ostatni, jako deska ratunku całego spotkania. Przygotowywałem się właśnie, gdy zaczęły mnie nawiedzać ponure myśli. Co z tego, że szybko pobiegnę skoro muszę idealnie uderzyć piłkę i zrobić home run? Jeszcze nigdy tego nie zrobiłem. Nie ma mowy. Nie uda mi się. Zawiodę wszystkich i stanę się pośmiewiskiem całej szkoły...- westchnąłem ciężko. Zerknąłem na wkurzonego Kirstein'a, potem na zmartwioną Cristę, a w końcu spojrzałem w górę i dosłownie zamarłem. Był tam. Opierał się o uchylone okno. Miał na sobie czarną, skórzaną kurtkę niewiadomego pochodzenia, w której kieszeniach chował dłonie oraz obcisłe, o ton ciemniejsze spodnie. Patrzył wprost na mnie swoimi spokojnymi, ciemnoniebieskimi oczami. Uderzyła we mnie fala adrenaliny oraz wstydu. Jak mogę się tak szybko poddawać?! Przyszedł mnie zobaczyć. To musi coś znaczyć. Nie pozwolę sobie na przegraną! Nie teraz!- nagły przypływ energii i siły napełniły moje całe ciało. Kiedy nadszedł odpowiedni moment, uderzyłem pałką jak najlepiej potrafiłem i wystrzeliłem jak z procy w kierunku pierwszej bazy. Nikt nie potrafił mnie zatrzymać. Widziałem drogę, którą musiałem pokonać. Słyszałem głośne dudnienie serca w uszach. Myślałem... tylko o nim. Czułem, jakby ten bieg trwał jedynie mój jeden wdech i jeden wydech. Gdy się zatrzymałem, nastąpiła grobowa cisza, przerwana przez głos sędziego.
- Wygrywają... gospodarze meczu!!
- To jakiś żart...- zszokowany spojrzałem na tablicę wyników. Cała sala oszalała.
- Forest! Eren! Nasza gwiazda!- drużyna zaczęła mnie ściskać, klepać po plecach i chwalić.
- Zrobić miejsce dla dziewczyny!- niespodziewanie na szyję rzuciła mi się Crista.- Byłeś niesamowity! Eren!
- Dzię...- nie dokończyłem, ponieważ blondynka zamknęła mi usta swoimi, kompletnie zbijając mnie tym z tropu. Zanim zdążyłem jakkolwiek zareagować, odsunęła się ode mnie z widocznym rumieńcem na policzkach. Zawodnicy zaczęli gwizdać i klaskać. Wtedy do mojego umysłu dotarła jedna, dosadna informacja o treści: "Levi. Wszystko. Widział."
- Przepraszam... T-To te emocje!- zawstydziła się swoim wcześniejszym postępowaniem.
- Jasna sprawa!- zachichotał Connie i szturchnął mnie łokciem w bok. Nerwowym wzrokiem skanowałem widownię. Jednak osoba, której szukałem sama mnie odnalazła.
- Eren.- usłyszałem aksamitny głos. Levi szedł w moim kierunku. Teraz mogłem mu się lepiej przyjrzeć, aby zobaczyć nieznajomy błysk w kobaltowych tęczówkach oraz napięty wyraz twarzy. Coś jest nie tak...
- Znasz go, Forest?- zapytał Springer.
- To mój opiekun, pan Rivaille - wyjaśniłem, wciąż analizując nienaturalną aurę wokół ciemnowłosego.
- D-Dobry wieczór, Rivaille-san!- ukłoniła się Crista. Pewnie wciąż przeżywała nasze spotkanie w domu, gdy nakrył nas tamtego dnia...
- Wychodzimy. Natychmiast - zwrócił się bezpośrednio do mnie.
- Nie przedstawisz nas?- zaproponował mi przyjaciel. Już otwierałem usta, żeby coś powiedzieć, lecz czarnowłosy mnie ubiegł.
- Nie ma takiej potrzeby - rzucił i pochwycił mój nadgarstek, aby móc mnie pospiesznie wyprowadzić z sali wyjściem ewakuacyjnym.
- Le-Levi! Poczekaj! Moje rzeczy!
- Są w samochodzie - uciął. Kiedy dotarliśmy do zaparkowanego na chodniku przy szkole samochodu, otworzył tylne drzwiczki i wręcz wrzucił mnie na tylne siedzenia.
- Co w ciebie wstąpiło?! - nie odpowiedział, tylko zajął miejsce kierowcy i odpalił silnik. W tym czasie usiadłem prosto i zapiąłem pas bezpieczeństwa. Udało mi się dojrzeć moją szkolną torbę na przednim siedzeniu od strony pasażera.
- Powiesz mi gdzie byłeś?- zapytałem, aby rozładować powstałe napięcie. Nie poskutkowało. - Świetnie...- mruknąłem i oparłem głowę o dłoń oraz wyjrzałem za okno. W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że droga jaką wybrał nie prowadziła do domu...
- Dokąd mnie wieziesz?- cisza. Z kolejnej minuty na minutę opanowywał mnie coraz większy niepokój i strach. Co się z nim dzieje?! Dlaczego nic nie mówi?
Nagle samochód raptownie zahamował. Znajdowaliśmy się na jakimś opuszczonym parkingu przy lesie oraz nieczynnej stacji benzynowej. Mężczyzna wyszedł na zewnątrz, po czym otworzył drzwi od mojej strony. Pośród zmierzchowego mroku odnalazłem chłodne, burzowe tęczówki wpatrzone w moje.
- Rozbieraj się.



*****

Aloha! ~(*3*)~


No i co Wy na to? ^-^ Podobało się? zwłaszcza Eren, który z początku był jak Błaszczykowski, a zakończył jak Lewandowski x,D

Ten rozdział był baaardzo wyczerpujący, ale z efektów końcowych jestem naprawdę zadowolona :D 1- wyszedł całkiem długi, 2- końcówka zdradziła Wam pewne pikantne szczególiki odnośnie kolejnego, chrupiącego tosta ;)

Ci, co zasypiając marzyli o dobrym smucie/s&m/50 twarzach Leviego/nie wiem co tam jeszcze, Wy moje pervertsy ;* z Riren w roli głównej będą mogli niedługo spać spokojnie (if you know what i mean ;-J)!

Jaki plan?
- Lost pełną parą, bo wakacje i wena! ^-^
- Oliwa do ognia! ;D
- w przyszły weekend pierwsza część wakacyjnego opowiadania! ♡♥
- może kiedyś dokończę moje KuroTsukki? ;-;


Joleen :*

15 komentarzy:

  1. Joleen! Królowo moja! T-Ę-S-K-N-I-Ę O-K-R-U-T-N-I-E!-!-!
    Nie ważne, że przez całą noc i cały dzień rozmawialiśmy przez telefon. Mam tylko jedno, jedyne pytanie – KIEDY PRZYJEDZIESZ? Smutno mi samemu i weny brak :(
    Posprzątałem cały dom. Powycierałem kurze, rozpakowałem rzeczy. Nawet okna umyłem. Kupiłem Twoje ulubione chrupki (i inne niespodzianki). Czuję się jak Levi, biegam po domu ze szmatą, popadając powoli w obsesję. T-Ę-S-K-N-I-Ę-!
    Lost jak zawsze genialny, ale dobrze o tym wiesz. Kolejny zapowiada się bardzo interesująco :D Ciekawe, co też oni zrobią w tym samochodzie :P Biedny, mały Eren... Już mi go żal :D Tyle rozkoszy naraz :D I mecz taki fascynujący... Dzieciak tak się starał, a tu taka „nagroda”.

    To kiedy przyjedziesz?

    Twój jedyny, stęskniony, owładnięty manią sprzątania Kitsuś

    PS. I odbierz, bo dzwonię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój drogi lisku, ja też tęsknię :( Zwłaszcza za Twoim puszystym ogonkiem ;____;
      Kiedy przyjadę jeszcze nie wiem, bo na razie mam zapieprz ze studiami :,( Życz mi szczęścia! ;*

      No nie! Nie wierzę! Kitsuś zaczął w końcu sprzątać?! To chyba niemożliwe! xDD Chrupkami mnie nie przekupisz! ;P (tylko zimnym arbuzem z lodóweczki! Mmm... ^-^)

      Eh... Mój Kitsuniu... Czy Ty się kiedyś nauczysz NIE spoilerować? -,- Aż czasami żałuję, że mam taki długi język... (nagroda? chyba kara! ;p)

      Najwidoczniej cierpliwości jak do tosta Ci potrzeba, mój miły... ;D

      PS. Już pędzę~! <3 <3


      Joleen :*

      Usuń
  2. O mój boziu *,*
    ZAWAŁ <3
    Najlepsze opowiadanie na świecie <3 (koniec mistrzostwo!)
    oby tak dalej :33
    życzę dużo weny ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *banan na twarzy i zaciesz 3000* C:

      Bardzo się cieszę z takiej cudnej reakcji! ^-^ :D

      Dziękuję serdecznie i pozdrawiam cieplutko! <3 :3


      Joleen :*

      Usuń
  3. Prosze o bycie Pierwszą..

    Dobry!
    Tutaj jedna z najlepszych komentatorek na tym super ,pro ,zaglibistym blogu (͡° ͜ʖ ͡°)

    LOTOS ! Wyczekiwany przez wszystkie fanki ERERI ! Jeeej !

    Ten uczuć gdy nie wiesz kto to Verde .. i tak mysle .. i mysle.. i po kilku minutach wiesz kto to XD
    Tsuga czyta opis i tu nagle ,, czemu pomyslałam ,że ona to CZEROWNICA " O.o

    Conny..Czemu jak przeczytałam ,, nie przeginaj pały ,mój mały " to pomyslałam ,ze on ma małego penisa....(͡° ͜ʖ ͡°)

    Co robi EREN W NOCY ?! Spi ? Nie... Seksy z Levim ? Takk lub.. Fap Fap ( boże ..jaka ja zboczona... ) (͡° ͜ʖ ͡°)

    Jednak przyszedł.. to czyli pytanie tego wieczoru .. Gdzie poszedł Levi ?
    Mysle ,że poszedł na slady o Mikasie lub o tej lasce co w jakims rozdziale podrywała Leviego w snie Erena...

    ,,Rozbieraj się " ...Co .. (͡° ͜ʖ ͡°) hueheuehueheu już to lubię

    Co będzie w następnym rozdziale tosta?
    Dzikie Seksy w lesie lub w Aucie (͡° ͜ʖ ͡°) Czyli DSWLLWA XD

    Będzie nowe opowiadane ! JeeeeJ ! i .. możesz skończyć KuroTsukki... możesz...

    A więc
    Jako dobry duch całego swiata Yaoi
    wysyłam wenę ,bo wena jest dobra dla wszystkich
    wysyłam Oliwę do ognia ,zeby sie paliło
    wysyłam...dużo fajnych rzeczy..zeby..żeby było fajnie C:

    Pozdrawiam najcieplej jak moge
    Tsuga suga ^-^

    P.S Żeby nie zapomnieć o twoich urodzinkach ..to już mam narysowany dla ciebie..CUS :3 .. 9 Jak dobrze sie nie myle to są 30 lipca ? ;-; )

    Miłego dnia/wieczoru (͡° ͜ʖ ͡°)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kitsuś na stos! xDD

      Dobry~! <3

      Przez wszystkie, to nie wiem, ale i tak dziękuję x,D

      No bo moja kochana Verde to taka troszku czarownica ;) (z charakteru i z wyglądu tak tyci tyci ;P) Ale gdybym sama musiała mieszkać z Erę, to nie wiem, czy zachowywałabym się inaczej... xd

      Szczerze, to nie wiem xD Connie to taki... jajcarz? O.o (Tym razem bez skojarzeń! XD)

      Niegrzeczna Tsuga Suga! ;D (i tak Cię lubię! ^-^)

      Dokładnie tak! :D Ale w lesie to trochę przesada... xd Trochę komfortu po takim ciężkim meczu się należy ;)

      Z tym KuroTsukki coś niestety słabo mi idzie ;-; Zobaczymy co z tego wyniknie... Jeszcze mam chrapkę na pewnego pana sowę, ale też na razie nic nie obiecuję.

      Te duże, fajne rzeczy kupiły moje serce <3 x,D

      Baaaaardzoooo dziękuję za miły koment i prezenty! :) Wszystko już ułożone na półce ;D

      Wysyłam ciepłego słoneczka (bo u mnie same wenowe burze) i życzę miłego, wakacyjnego relaksu! ;) :*

      PS. Naprawdę?! *o* Jestem wzruszona, poruszona i wszystko naraz! >///.///< Cieszę się, że pamiętałaś o mnie i cuś mi narysowałaś! :D
      Tak, dokładnie ^-^ Już się nie mogę doczekać!! <3


      Joleen :*

      Usuń
  4. Tęskniłam 😂
    Rozdział super! Grzecznie czekałam :>
    Cieszę się z Twojej weny 💞

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za Lostem-tostem? :3 W takim razie bardzo mi miło! ^-^

      Grzeczni czytelnicy dostają dużo miłości (i tostów ;D)! <3

      Dziękuję, pozdrawiam i życzę słodkiego dżemu do kolejnego rozdziału! :)


      Joleen :*

      Usuń
  5. Aaaaaaa jak możesz przerywać w takim momencie?! Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział i świetna robota z tym jak zawsze. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziewczyno! Czy ty widziałaś jaki ten rozdział był długi?! xD (chyba, że chodziło o zeszłoroczną tradycję ;P w tym wypadku zwracam honor ;D)

      Oooch~! :3 Dziękuję!! ;**


      Joleen :*

      Usuń
  6. Kocham,
    Piekne życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham twoje opowiadania!
    Życzę weny...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podwójne dzięki, moja droga! ;D ^^

      Za wenę i piękne "kocham" serdecznie dziękuję i pozdrawiam gorąco! ;)


      Joleen :*

      Usuń
  8. Nie nooo, w takim momencie! Ale wszystko zmierza w bardzo dobrą stronę xD hahaha o raaany, seksy, w lesie, w środku lasu, co to będzie 0.0 już się nie mogę doczekać. Weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przerywanie "w takim momencie" to chyba od zawsze był i będzie mój znak rozpoznawczy... ;P xD

      Dobrą? O.o Chyba wręcz odwrotnie! xD Choćby dla naszego biednego Erę ;)

      Seksy nie będą w lesie, tylko na parkingu w aucie! >.< Nie wiem czy to polepsza sytuację, ale taką mam przynajmniej nadzieję :)

      Dziękuję bardzo i pozdrawiammm~! ^-^


      Joleen :*

      Usuń