Opowiadanie yaoi - John Shepard x Kaidan Alenko
- Shepard! Sprawdzałeś już swoją pocztę? - zapytał niespodziewanie Kaidan, wchodząc do kabiny Johna.
- Tobie też "dzień dobry", najdroższy - mruknął Shepard, zakładając na siebie koszulkę.
- Wybacz, moi uczniowie się wczoraj trochę rozbrykali i musiałem ich dopilnować, dlatego nie wróciłem na noc. Ale dostałeś moje wiadomości, prawda?
- To nie usprawiedliwia tego, że pół nocy nie mogłem zasnąć i przez cały czas leżałem w gotowości, żeby po ciebie pojechać! - warknął, szukając w szafie swojej kurtki.
- Wynagrodzę ci to - obiecał mężczyzna, przytulając się do jego umięśnionych pleców.
- Nie lubię bez ciebie zasypiać - wyznał komandor, odprężając się pod kojącym dotykiem ukochanego.
- Znowu męczyły cię te paskudne koszmary? - zapytał z troską w głosie.
- Różniły się tylko tym, że jakieś obce typy dobierały ci się do majtek - wysyczał przez zęby.
- Przecież dobrze wiesz, że jedynym, mającym do nich dostęp, jesteś ty. Poza tym, moi uczniowie mają... inne preferencje - wyszeptał mu do ucha i wzmocnił swój uścisk.
- Czyli?
- No cóż... Powiedzmy, że za panią Lawson na wyłączność daliby się złożyć w ofierze Żniwiarzom.
- Głupcy - parsknął, po czym odwrócił się do niego przodem i pocałował w kuszące usta. - Nie rób mi tego więcej. Chcę się budzić i zasypiać przy tobie codziennie. Muszę mieć cię blisko. Inaczej wariuję... - wyszeptał, opierając swoje czoło o jego.
- I nawzajem. Nie myśl sobie, że siedząc z nimi, nie żałowałem tego, co mnie ominęło - posłał mu szelmowski uśmiech.
- I bardzo dobrze - odsunął się niechętnie. - Czemu miałem sprawdzić pocztę?
- Dostaliśmy zaproszenie - oznajmił z radością Alenko.
- Zaproszenie? Od kogo i na co? - zdziwił się John, podszedł do swojego osobistego terminala i otworzył skrzynkę pocztową. Faktycznie, wśród nowych maili znajdowała się wiadomość, zawiadamiająca o zaślubinach. - Cortez się żeni?! - zawołał zszokowany, nie mogąc w to uwierzyć.
- Raczej ponownie wychodzi za mąż - poprawił go Kaidan.
- Czyli jednak ułożył sobie życie na nowo. Po tym, co stało się z Robertem... Jak najbardziej zasługuje na szczęście - odpowiedział z lekkim uśmiechem.
- Wesele odbędzie się na Cytadeli, impreza również.
- Kiedy?
- W tą sobotę. Już nie mogę się doczekać. Zwłaszcza naszego wspólnego tańca... - zachichotał i ucałował niebieskookiego w policzek. Kiedy opuścił pokój, w myślach Sheparda zapanował kompletny chaos. Potrzebował pilnej pomocy. Jak najszybciej.
***
- ... nie wytrzymam! Mój brzuch! - śmiała się do rozpuku Jack.
- Nie wezwałem ciebie tutaj, żebyś mogła się ze mnie ponabijać, tylko żebyś mi pomogła - komandor nieco się zirytował.
- Przecież wszyscy dobrze wiedzą, że nie umiesz tańczyć! Jak ty to sobie wyobrażasz? - parsknęła.
- Wystarczy tylko parę ruchów... - spojrzał na nią błagalnym wzrokiem.
- Eh... - westchnęła z kapitulacją. - Ale tylko ze względu na naszą pseudo przyjaźń! - biotyczka uaktywniła swój omni-klucz i odtworzyła piosenkę ze swojej listy. - Patrz i ucz się!
John bacznie obserwował jak wyginała swoje smukłe ciało, kręciła biodrami oraz głową. Jej egzotyczny i niezwykle ponętny taniec był bardzo imponujący, jednak nie przypadł mu do gustu. Potrzebował on bowiem czegoś bardziej intymnego i romantycznego, żeby mógł zachwycić, ale i rozkochać w sobie Kaidana na nowo.
- Ważne jest, żebyś słyszał muzykę. Poddaj się jej, a sama cię poprowadzi - poradziła na koniec.
- Też wybierasz się na ślub?
- Oczywiście! Żadna impreza i darmowy alkohol mnie nie ominą - zaśmiała się.
- Masz już kogoś do towarzystwa?
- Może cię to zdziwi, ale idę z Mirandą.
- Ty i... Miranda?! Przecież się nie lubicie!
- Hej! To już czas przeszły! Poznałyśmy się bliżej i... dobrze się... dogadujemy - Shepard mógł przysiąc, że zobaczył rumieniec na jej policzkach. - W każdym razie, nie zapomnij o naszej lekcji i pokręć na parkiecie tyłeczkiem jak należy!
***
- Tango! To najbardziej wyszukany taniec pod słońcem! Rozmowa między kochankami, gdzie granica pomiędzy namiętnością a nienawiścią jest tak cienka, że...! - opowiadał z pasją turianin.
- Garrus, więcej czynów, mniej gadania - poprosił Shepard, spoglądając na niego z wyczekiwaniem.
- Do tanga trzeba dwojga, mój przyjacielu - wyciągnął dłoń w jego stronę i uśmiechnął się przebiegle.
- To może zaprosisz tutaj Tali?
- Tali świetnie sobie radzi w tańcu. Gdybyś tylko widział te biodra... - rozmarzył się na chwilę, po czym odchrząknął i zerknął na niebieskookiego. - No już. Mam jeszcze na dzisiaj kalibracje do zrobienia - dodał bardziej stanowczo.
- Nie przeginaj - fuknął, gdy poczuł na biodrze obcą dłoń.
- Więc... jesteś gotowy, aby zostać kobietą? - zachichotał nisko, jednocześnie odtwarzając odpowiedni kawałek.
- Przysięgam, że jeśli zaraz nie przestaniesz komentować, to zadepczę ci te turiańskie stópki! - zagroził.
- I tak to zrobisz - parsknął w odpowiedzi. Och tak... - pomyślał ze złośliwym uśmiechem na ustach.
***
- James, zatańczmy! - zawołał pewny siebie John, idąc w stronę obijającego się w hangarze porucznika.
- Zawsze, Loco! - zaśmiał się i niezwłocznie zaczął przygotowywać się do walki na pięści.
- Em... Chyba źle się wyraziłem. Chodziło mi o prawdziwy taniec, Vega
- odparł z delikatnym uśmiechem.
- Que? - zmarszczył brwi i zaczął lustrować swojego przełożonego podejrzliwym wzrokiem.
- Potrzebuję pomocy. Podczas wesela mają się odbyć tańce i nie chcę zawieść Kaidana...
- Wesele? Chodzi ci o ślub Estebana?
- Czyżbyś nie został zaproszony? - zdziwił się.
- Żartujesz sobie? - parsknął. - Jestem jego świadkiem! - wyjaśnił z dumą, po czym skrzyżował ręce na piersi. - Próbowałeś się w tej sprawie skontaktować ze Szramą? Z tego co wiem, to on jest tutaj królem parkietu.
- Już to zrobiłem. Jakoś nie potrafię zachować tej całej finezji, o której wspominał Garrus... - podrapał się niezręcznie po karku i uciekł wzrokiem w bok.
- Taa... Nie wiem, czy poradzisz sobie z rumbą czy salsą, ale podstawowe kroki cha-cha-cha każdy idiota załapie!
- Mam taką nadzieję...
- Nie traćmy więcej czasu. Za mną, taneczny Loco!
***
- Dziękuję wszystkim za przybycie! Zanim rozpoczniemy zabawę, chciałbym wygłosić parę słów... - to jedyne, co Shepard usłyszał ze wzruszającej przemowy Corteza. Siedział ze swoimi najbliższymi przyjaciółmi przy udekorowanym stoliku, pod którym ukradkiem trzymał Kaidana za rękę. Na pierwszy rzut oka wydawał się zrelaksowany, jednak w środku targały nim wątpliwości i obawy. Nie chciał zepsuć swojemu chłopakowi wieczoru i zbłaźnić się przed nim swoimi pokracznymi ruchami. To byłby prawdziwy koszmar...
- Zapraszamy wszystkich na parkiet! - usłyszał w pewnym momencie.
- Idziemy? - zapytał go Kaidan, ściskając lekko za jego palce. Wtedy błękitnooki napotkał wzrok Jack, siedzącej naprzeciwko w modnym, kobiecym garniturze. Podobno wybrała go dla niej Miranda, która zniewalała gości swoim nieprzeciętnym wyglądem w obcisłej, lśniącej, krwisto-czerwonej sukni z wycięciem wzdłuż uda. Biotyczka wytknęła do niego swój język i zmrużyła groźnie oczy, podczas gdy jej piękna towarzyszka bawiła się jedwabnym krawatem i szeptała coś do ucha Jack. Shepard dokładnie wiedział, co miała na myśli. Uważała go za tchórza i nieudacznika. Sam o sobie nigdy tak nie myślał. Musiał to jeszcze tylko udowodnić...
Mężczyzna przełknął ślinę i powoli kiwnął twierdząco głową.
- Cho-Chodźmy - mruknął, pozwalając Kaidanowi poprowadzić się w stronę tańczących. Kątem oka zauważył Garrusa, który obracał roześmianą Tali niczym bączek, flirtującego z grupką młodych i atrakcyjnych kobiet Vegę, Mordina komicznie udającego taniec robota, przepychających się Grunta i Wrexa oraz szczęśliwego Corteza w objęciach nowego małżonka.
- Kaidan ja... - zaczął, gdy czarnowłosy zarzucił mu ręce na szyję.
- A teraz specjalny utwór na życzenie anonima! - powiedział do mikrofonu DJ. Po chwili światła w sali nieco pociemniały, a w głośnikach rozbrzmiała wolna i romantyczna melodia, do której wszyscy dobrali się w pary. Czuję w tym jakiś podstęp - przeszło mu przez myśl. Nie ćwiczyłem przecież żadnego, wolnego tańca!
Najwidoczniej Alenko zauważył jego dziwne zachowanie, dlatego sam postanowił go poinstruować.
- Obejmij mnie i poruszaj się w ten sam sposób co ja - poradził, kierując dłonie Sheparda na swoje biodra. Błękitnooki postanowił mu zaufać i posłuchać instrukcji.
Jak się później okazało, w ich wspólnym tańcu nie było żadnych skomplikowanych ruchów. Znajdowali się blisko siebie, tak jakby trwali w uścisku, co jakiś czas zmieniając ułożenie dłoni, a czasem zdarzało im się nawet wykonać piruety.
- Jest lepiej niż sobie wyobrażałem - wymruczał zadowolony.
- Muszę przyznać, że świetny z ciebie nauczyciel - pochwalił John, przytulając brązowookiego i muskając czubkiem nosa jego ciepły policzek.
- Wszystko dla mojego najukochańszego i najzdolniejszego ucznia - odpowiedział mu i złączył ich wargi w czułym pocałunku.
*****
Konbanwa~
Udało się! Zdążyłam! *pada na pyszczek*
Jestem taka padnięta, że sobie nie wyobrażacie ;-; A jutro muszę wstać o 7 rano... Dlatego mówię Wam dobranoc, a sama oddalam się do chłopaków, z którymi zamierzam przetańczyć całą noc! ^^ *w tle słychać: "You are the dancing queen! Young and sweet! Only nineteen! Oh yeah~!* x,D
Joleen :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz