poniedziałek, 7 listopada 2016

N7 week #6 Nightmares





Otworzyłem oczy i zamrugałem kilkakrotnie, żeby poprawić swoją widoczność. Znajdowałem się lesie. Nie był to jednak zwykły las. Niebo zabarwiło się na wszelkie możliwe odcienie szarości, a drzewa były niezwykle wysokie i obumarłe. Czy to... Ziemia? - przeszło mi przez myśl. Nagle usłyszałem dziecięcy płacz. Odwróciłem się i dojrzałem uciekającą zjawę.
- Hej! - zawołałem. Duch spojrzał w moim kierunku, po czym zaczął się oddalać. Chciałem go gonić, jednak moje ruchy nie było takie, jak zazwyczaj... Biegłem się powoli, jakby w zwolnionym tempie. Zajęło mi trochę, zanim zdążyłem odszukać tajemniczą postać, chowającą się za drzewem. Ujrzałem przerażonego chłopca. Nie mógł mieć więcej niż osiem lat. Wydawało mi się, że już go gdzieś widziałem, lecz nie miałem pojęcia gdzie. Uklęknąłem przy nim i położyłem mu dłoń na ramieniu. Wzdrygnął się, przetarł zaczerwienione powieki i spojrzał na mnie swoimi dużymi, niebieskimi oczami, a ja posłałem mu delikatny uśmiech.
- Spokojnie. Nic ci już nie grozi - próbowałem go uspokoić.
- Gdzie jest mama i tata? Gdzie ja jestem? - spytał drżącym głosem.
- Zaraz ich znajdziemy. Nie zostawiliby cię samego. Muszą być gdzieś w pobliżu...
- A właśnie, że nie! Oni... umarli! Zostawili mnie! - odparł rozgoryczony. Po bladych policzkach spłynęły kolejne łzy.
- Przykro mi - Pieprzona wojna. Pieprzeni Żniwiarze... - aż gotowałem się w myślach. - Chodź. Musimy się stąd wydostać - bez żadnego oporu ze strony chłopca, wziąłem go na ręce.
- Shepard? - w pewnym momencie usłyszałem za sobą kobiecy głos. Kiedy się odwróciłem, zobaczyłem znajomą szatynkę o smutnych, brązowych oczach, ubraną w biały kombinezon.
- A-Ash...? - zapytałem oniemiały.
- Dobrze cię widzieć - uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Dlaczego tutaj jesteś? Przecież ty...
- Zgadza się. Nie żyję. Znajdujesz się w pustce.
- W pustce? Co to za miejsce?
- Świat pomiędzy wymiarami, świat snów, a raczej koszmarów... - odparła i podeszła bliżej.
- Skoro ty tutaj jesteś, to znaczy, że... - spojrzałem z żalem na śpiącego spokojnie w moich ramionach malca.
- On nie jest taki jak ja - odpowiedziała zagadkowo. - Jest tutaj uwięziony.
- Dlaczego?
- Naprawdę go nie kojarzysz? - zdziwiła się.
- Nie mogę sobie przypomnieć... Może znasz jego imię?
- Znam - położyła dłoń na jego miękkich, potarganych włosach, które pogłaskała. Nagle niebo pociemniało jeszcze bardziej, wiatr przybrał na sile, a gałęzie drzew zaczęły trzeszczeć i się poruszać. - Nazywa się... - spojrzała mi prosto w oczy i sięgnęła do mojego ucha. - Shepard - dokończyła szeptem.

***

Gdy się obudziłem, serce wyrywało mi się piersi i byłem zdyszany. Usiadłem powoli na skraju łóżka, pochyliłem się i zacząłem nabierać powietrza przez usta. Jednak niewiele to dało, gdyż nadal miałem przed oczami obraz Ash...
- Shepard? - usłyszałem zaspany głos Kaidana.
- To tylko kolejny koszmar... Idź spać - wyjaśniłem i potarłem wierzchem dłoni wilgotne od potu czoło.
- Wszystko w porządku? Jesteś cholernie blady - zauważył i przysunął się do mnie, by móc przejechać dłonią po moich nagich plecach.
- Widziałem Ash... Ona... - mamrotałem zdenerwowany.
- John... - odwróciłem się w jego stronę i pozwoliłem, żeby ukrył mnie w swoich ramionach. - Już wszystko dobrze. Jesteś tutaj, jesteś ze mną - szeptał mi do ucha, składając delikatne pocałunki na mojej twarzy. Stopniowo zacząłem się uspokajać.
- Coś się wydarzy. Coś złego, K - powiedziałem łamliwym głosem, przytulając go do siebie mocniej.
- Zawsze będę przy tobie, Shepard. Nie pozwolę ci znowu odejść - obiecał, całując mnie w czoło.
- Nie chcę, żebyś zginął... - przygryzłem dolną wargę. Do mojego umysłu wdarła się wizja umierającego na polu bitwy Kaidana. Nie... To nie może się wydarzyć. On musi żyć... - Już więcej nikt nie zginie.
- Bo mamy ciebie - uśmiechnął się i pogłaskał mój policzek.
- A jeśli coś pójdzie nie tak? Co jeśli...
- Kocham cię, Shepard - przerwał mi swoim nagłym wyznaniem, po czym pocałował moje drżące usta. - To jedyna rzecz, której jestem pewien w stu procentach. Reszta stanowi jedną, wielką niewiadomą. Żaden z nas nie zna przyszłości. Dlatego możemy zrobić tylko jedno... - zamilkł na chwilę i splótł nasze dłonie.
- Co takiego?
- Wierzyć, że nam się uda i walczyć jak najlepiej potrafimy.
- Masz rację - zgodziłem się i tym razem to ja obdarowałem go najczulszym pocałunkiem.


Jutro nigdy nie jest przesądzone,


dopóki mam przy sobie Ciebie.


*****

Ohayo~! :D


Dzisiaj będą dwa posty! Cieszycie się? x'D

Jak skończyliście czytać, to od razu polecam kliknąć na następny post lub przesunąć palcem po ekranie ;P


Joleen :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz