poniedziałek, 7 listopada 2016

N7 week #7 Always

Opowiadanie yaoi - John Shepard x Kaidan Alenko



"Nieważne, co się stanie, wiedz, że cię kocham.


Zawsze..."



Sięgam wspomnieniami do samego początku. Eden Prime. To tam wszystko się zaczęło. Kiedy na Normandię wszedł niczego nieświadomy John Shepard- człowiek, uczestnik projektu N7, przyszły bohater całej galaktyki. Pomimo Twojej ciężkiej przeszłości, pełnego strachu i goryczy dzieciństwa, spędzonego na niebezpiecznych ulicach Ziemi... postanowiłeś ją uratować. Ocalić to, co sprawiło Ci tyle cierpienia i obarczyło samotnością...
Mam być szczery? Zanim miałem się z Tobą spotkać, spodziewałem się prawdziwego brutala wypranego z jakichkolwiek uczuć. A Ty przy pierwszej okazji pokazałeś swoje dobre i hojne serce. Wszystkim i każdemu z osobna. Przez całą naszą szaloną wyprawę nigdy się nie zawahałeś, jeśli chodziło o moralność. Nie podobało Ci się jak ktoś nie chciał opuścić wyciągniętej w Twoją stronę broni czy osób, które miały złe zamiary. Chciałeś im pomóc. Jedni przyjęli życiową szansę, natomiast drudzy... No cóż. Miejmy nadzieję, że już więcej nie będą próbowali zadrzeć z komandorem Shepardem.
Nie mówię, że wybory, których dokonałeś były tylko i wyłącznie słuszne. I nie, tym razem nie chodzi mi o Królową Raknii, tylko o Ash. Do dnia dzisiejszego uważam, że to powinienem być ja... Ale wtedy nie mógłbym dalej obserwować i podziwiać Cię z bliska. Choć był moment, w którym prawie przyprawiłeś mnie o zawał. Wiesz, o czym mówię. Twoja śmierć, Cerberus... To było stanowczo zbyt wiele. Kiedy usłyszałem pogłoski o tym, że żyjesz i masz się dobrze... musiałem to sprawdzić.
Kazali mi pojechać na Horyzont, za Twoim śladem. Na pierwszy rzut oka byłeś sobą, jedynie z paroma paskudnymi bliznami na twarzy. Myślałem, że nogi się pode mną ugną. Pragnąłem rzucić Ci się na szyję i wypytać dosłownie o wszystko, a jednocześnie czułem żal, gniew, rozczarowanie, ale głównie... szczęście. Jak dobrze było zobaczyć Cię w jednym kawałku. Znowu mogłeś obronić całą galaktykę, a ja... nie mogłem Ci w tym przeszkodzić. Pozostałem w niezmiennym i niesprawiedliwym Przymierzu, bo tylko ono, jako jedyne, pomogło mi stale nie rozpamiętywać o Twojej śmierci. Los jednak chciał, abyśmy spotkali się ponownie, walczyli ramię w ramię i znaleźli coś jeszcze...
Pamiętasz wydarzenia na Marsie? Byłem w stosunku do Ciebie tak cholernie nieufny... Bałem się. Myślałem, że to był jedynie sen. Znowu razem, na wspólnej misji... A potem znowu wszystko zmieniło się w istny koszmar. Szpital nigdy nie był moim ulubionym miejscem, ale dzięki Twojej obecności, stał się bardziej znośny. Wiesz, ja... słyszałem to, o czym mówiłeś do mnie za pierwszym razem, gdy przyszedłeś mnie odwiedzić. Tylko dzięki Twoim słowom podjąłem walkę, bo wcześniej... nie miałem takiego zamiaru. Cały świat znajdował się pod władaniem Żniwiarzy, stale martwiałem się o moich rodziców i uczniów... Miałem ochotę wszystko rzucić, ale Ty dałeś mi wiarę i siłę. Skoro dostałem szansę, żeby być z Tobą jeszcze trochę, musiałem ją dobrze wykorzystać i w końcu się przyznać...
Zakochałem się, Shepard. Wciąż nie wiem, kiedy to miało miejsce, ale gdy już się o tym dowiedziałem, musiałem działać. Każdy dzień mógł być tym ostatnim, dlatego ważny był pośpiech.
Nie zdajesz sobie sprawy ile odwagi kosztowało mnie wyznanie uczuć. Bałem się, że spieprzę to, co już między nami było i to, co się jeszcze nawet nie zdarzyło. Nie zapomnę zdziwienia w Twoich błękitnych, nieskalanych oczach. Chyba nigdy się tego nie spodziewałeś... Oczywiście nie tego, że ktoś się w tobie zakochał, rzecz jasna. Chodziło o mnie, o nas... Ale Ty zastanowiłeś się przez chwilę, po czym spojrzałeś mi w oczy i posłałeś swój perfekcyjny uśmiech. W tamtym momencie moje obawy i problemy stały się o wiele mniejsze. Miałem przy sobie Ciebie, więc wszystko wydawało się być na swoim miejscu.
Dziwne... Niedługo po tym, jak znalazłem się na Normandii, nasza relacja nie była już czysto formalna. Stanowiliśmy parę. Pomimo bezgranicznego szczęścia, jakie odczuwałem, ciągle musiałem mieć się na baczności... Starałem się, brałem udział w prawie każdej misji, żeby w razie czego mieć na Ciebie oko. I nie z tego powodu, że obawiałem się Twojej zdrady, bo za każdym razem jak nasze spojrzenia się skrzyżowały, wiedziałem. Ja Ciebie też, skarbie...
Nigdy nie zapomnę naszych długich i szczerych rozmów, ciszy, którą spędzaliśmy patrząc w milczeniu na lśniące gwiazdy, wzroku, przepełnionego miłością, ciepła, niwelującego wieczny chłód, kojącego dotyku, pozbywającego cierpienia, namiętności, rozpalającej moje uśpione ciało, a przede wszystkim tego, jak wiele Ci dzisiaj zawdzięczam...


Pomimo tego, że boleśnie odczuwam Twoją nieobecność,
wiedz, że nadal bardzo Cię kocham 


Życie może nie jest wieczne, ale miłość przetrwa wszystko.



*****

D-Dobry wszystkim... ;____;


Po pierwsze- Happy N7 Day!! *rozrzuca konfetti i tańczy z Akashim-sama* ~(^-^)~

Po drugie- nie mogłam wczoraj wstawić posta. Gomene~ ;-; Ale dzisiaj macie do poczytanie dwa szoty nie mylić z alkoholem xd! To dopiero impreza! XD

Po trzecie- mam dla Was dwa przewspaniałe filmiki, które wycisnęły ze mnie morze feels'ów i łez ;_; Oto i one: *KLIK* *KLIK* 

To wszystko na dziś :3 Mam nadzieję, że N7 week i (prawie) codzienne wstawianie postów podobało się Wam ^-^ nigdy więcej codziennego wstawiania xDD

PS Tak, teraz będzie Lost c:

PPS Czy dzisiaj na liczniku pojawiła się ta zabójcza i okrągła liczba? O.O Otwieramy szampana! ;D

PPPS Tak, te wszystkie zdjęcia z tumlr były w tym poście niezbędne. Jakiś problem? -,-

PPPPS Chcecie obejrzeć nowy trailer Andromedy razem ze mną? *-* *KLIK*


Joleen :*

1 komentarz:

  1. "Kosmiczny chomik"
    - Jestem komandor Shepard, a to BYŁ mój ulubiony sklep zoologiczny na Cytadeli – poinformowałem zebranych, by wiedzieli z kim mają do czynienia. Tytuł Pierwszego Ludzkiego Widma zobowiązuje.
    - Dzień dobry. W czym mogę panu pomóc? - podszedł do mnie przemiły sprzedawca, uśmiechając się rozbrajająco.
    - Więc tak... - niechętnie kładę na stole plastikową kulę, w której przebywa kosmiczny chomik. - Chciałbym oddać to zwierzę.
    - Przykro mi, ale nie przyjmujemy zwrotów – bezradnie rozłożył ręce, wskazując na wielki plakat za swoimi plecami. Napis głosił „Kupiłeś, więc męcz się sam”.
    - Posłuchaj no... Kaidan, tak? - odczytałem jego imię z plakietki. - To może i wygląda jak chomik, lecz jest zwykłym szkodnikiem. Rozwala nam statek, przegryza rury i kable. Przez ostatnie spięcie, które wywołał, Orange naliczyło mi dodatkową opłatę za połączenia z numerami 0-700, których nie wykonałem! - a chciałem... Marzyło mi się upojne 5 minut sam na sam z prześliczną Mirandą. W obecnej sytuacji musiałem rozbić świnkę-skarbonkę, bo inaczej zablokowaliby mi połączenia wychodzące i internet, a bez niego jak bez ręki. Każdy wie, że jak nie ma cię na fejsie, to nie istniejesz...
    - Trafił ci się niezły osobnik, co? Lubi dominować, zupełnie jak ty - pochyla się, aby przyjrzeć nieznośnemu szczurowi, za którego zapłaciłem krocie. Otwiera pojemnik i palcem wskazującym zaczyna drapać go grubym i puchatym brzuszku. - Chomciu się nudzi – zawyrokował. - Poświęć mu więcej czasu, to będzie grzeczniutki, prawda? Zobacz jaki jest śliczny. Ma takie mięciutkie futerko – wychwalał go pod niebiosa.
    - Nie mam czasu na takie bzdury! Jestem komandor She...
    - Wiem, kim jesteś, komandorze – przerwał mi w połowie zdania. - Obserwuję cię od dawna.
    - Naprawdę? - zdziwiłem się, coraz uważniej przyglądając młodemu sprzedawcy.
    - O tak. Nie masz ręki do zwierząt, prawda? Najpierw rybki, teraz chomik... Aż tak ciężko cię zadowolić? - czy my nadal rozmawialiśmy o zwierzętach? Przełknąłem głośno ślinę, wpatrując się w błyszczące brązowe oczy chłopaka. - Zrobimy tak. Pokażę ci kilka trików, abyś mógł zapanować nad chomikiem, ale nie za darmo.
    - Jeśli liczysz na to, że dopłacę za trening tego potwora, to grubo się mylisz! - zacząłem się bronić.
    - Myślałem raczej o kawie, na którą mnie zaprosisz – oparł dłonie o kontuar, który przeskoczył z wielką gracją.
    - Kawę? Z tobą? Ty i ja?
    - Zgadzasz się?
    - Jasne, chodźmy – mocno zaskoczony niezwykłym obrotem sytuacji, skierowałem się do wyjścia. Chciałem się pozbyć kosmicznego terminatora, a zamiast tego byłem w drodze na randkę z niezłym ciachem. W jego oczach widziałem roztopiony karmel, mięśnie zdawały się rozsadzać obcisłą koszulkę a usta... Mrrrrrrr..... Komandorze, komuś się poszczęści...

    ***

    Królowo! Gratuluję 300.000 wyświetleń :) W lodówce czeka na nas butelka wody z bąbelkami, więc wpadnij na chwilę - uczcimy Twój sukces :)
    Los chciał połączyć to wydarzenie z zakończeniem tygodnia tematycznego, który udało Ci się zrealizować :) Aż łza się w oku kręci.
    Wahałem się czy mój chomik może zagrzać tu miejsce, ale z drugiej strony chce być z resztą ekipy, więc sama rozumiesz.
    Teraz pozostaje mi czekać na nowe opowiadanie, nad którym już pracujesz, prawda? :D

    Twój chomik, znaczy Kitsuś kochany

    OdpowiedzUsuń