- Eren...Eren...Eren! - słyszałem w głowie głos. Kaasan?
- EREN! - zawołał
ktoś, tym razem znacznie głośniej. Otworzyłem oczy. Nade mną stała młoda,
czarnowłosa dziewczyna. Na jej twarzy malował się strach,
niepewność i troska.
- Mi... Mikasa? Co się stało? -
zapytałem zdezorientowany.
- Mówiłeś przez
sen i... myślałam, że to koszmary się męczą więc postanowiłam cię obudzić. Wszystko w
porządku?
- Nie... nigdy nie
było w porządku... - wyszeptałem, a ciemnowłosa spojrzała na mnie smutno. Potarłem wierzchem dłoni wilgotne od potu czoło. Rzeczywiście, koszmar... Rozejrzałem
się po pomieszczeniu. Leżałem na łóżku w jakimś obcym pokoju. Oprócz łóżka i biurka z dostawionym do niego krzesłem, nic szczególnego tam nie było. - Gdzie ja jestem?
- Jesteś w pokoju
szpitalnym. Nie pamiętasz? Po walce z tytanami i po tym, jak się przemieniłeś... zasłabłeś. Ledwo cię odratowaliśmy... - No tak, teraz pamiętam. Ogarnęła mnie czysta furia, ogromna moc i siła, które wycieńczają mnie i moje ciało. Ostatnim razem, jak ratowałem
Mikasę i Armina, krew leciała mi z nosa… Ale to nic! Ważne, że pomagam
ludzkości zwalczać te potwory!
- Mikasa... -
przerwałem jej - Ja... nie zrobiłem
nikomu krzywdy, prawda?
-Nie, Eren.
Opamiętałeś się... tym razem - odetchnąłem z ulgą. Nie chciałem, by stała
się znowu komuś krzywda, tak jak wtedy Mikasie... Wciąż nie mogłem uwierzyć, że
chciałem ją zabić.
- Eren... - Mikasa
patrzyła na mnie zatroskana i dotknęła czule mojego policzka.
- Przestań się
zamartwiać, głupia - szepnąłem.
- Zawsze tam gdzie
ty, będę i ja... Pamiętaj.
- Nie jestem
dzieckiem! - odwarknąłem.
- Jo, dzieciaki! -
usłyszałem męski, niski głos. O framugę
opierał się dosyć niski, czarnowłosy mężczyzna w zielonej pelerynie. Jak zwykle
na jego twarzy widać było znudzenie i obojętność.
- Rivaille heichou... - zdziwiłem się. Nagle usłyszałem zły syk pochodzący z ust Mikasy. Patrzyła na kaprala swoim gniewnym, przerażającym wzrokiem.Wyglądała tak, jakby chciała oderwać mu głowę zębami.
- Oy, tak mi się odwdzięczasz
za ratunek twojego brata? - syknął Levi. Mikasa drgnęła i nieco się rozluźniła,
ale w jej oczach wciąż płonął ogień nienawiści. Chyba
nigdy mu tego nie wybaczy...
- M-Moment! Rivaille heichou...? Uratowałeś mnie? - wtrąciłem się.
- To nie pierwszy i
podejrzewam, ze nie ostatni raz, dzieciaku - prychnął i podszedł o kilka kroków
w naszą stronę. Mikasa zacisnęła dłonie w pięści. - Gdybyś tylko umiała zabić
wzrokiem, już bym leżał - stwierdził ponuro.
- Och, gdybym to było takie
proste... - syknęła, na co Levi westchnął krótko.
- Dobrze się czujesz?
-T-Tak, trochę lepiej.
Dziękuję za troskę i... za ratunek - mężczyzna posłał mi beznamiętnie spojrzenie.
- Gdybyś nad sobą nie panował, to inaczej by się skończyło - ta odpowiedź lekko mną drgnęła. Czy on tylko myśli, jakby mnie tu zabić? Pewnie o tym marzy… hah - z moich myśli wyrwała mnie Mikasa, która aż się gotowała. Moment… - spojrzałem na ciemnowłosego, który patrzył na nią z zainteresowaniem w kobaltowych oczach. To o nią chodziło, tak? Chciał ją po prostu bardziej wkurzyć!
- Gdybyś nad sobą nie panował, to inaczej by się skończyło - ta odpowiedź lekko mną drgnęła. Czy on tylko myśli, jakby mnie tu zabić? Pewnie o tym marzy… hah - z moich myśli wyrwała mnie Mikasa, która aż się gotowała. Moment… - spojrzałem na ciemnowłosego, który patrzył na nią z zainteresowaniem w kobaltowych oczach. To o nią chodziło, tak? Chciał ją po prostu bardziej wkurzyć!
- Mikasa? Gdzie jest Armin? -
zapytałem, aby zmienić temat, ale ona twardo pożerała wzrokiem kaprala. Och… Co teraz?
- Eren!! - usłyszałem piskliwy głos. Do pokoju wparował chłopak o jasnych włosach i niebieskich jak morze
oczach.
- Armin! - uśmiechnąłem się szeroko. Żyją! Mikasa, Armin i nawet Levi!
Reszta się nie liczy...
- Mikasa! Przestań zabijać kaprala wzrokiem! - upomniał ją. Dziewczyna zmrużyła oczy i skupiła się na Arminie. Może ja i Mikasa byliśmy bardziej związani, ale nikt inny
jak Armin nie mógł nami pokierować. W pewnej chwili zauważyłem, że kapral powoli zaczął się wycofywać z pokoju.
- Etto… Kapralu Rivaille! -
zawołałem za nim. Mężczyzna przystanął i spojrzał na mnie chłodno. - D-Dużo osób… poległo? - czułem, jakby w ogóle mnie tam nie było, ale to nie znaczyło, że
- Sądzę, że około trzydziestu, ale mogę
się mylić...
-Rozumiem - posmutniałem i
spuściłem wzrok. Zawsze... zawsze ktoś musi
umrzeć?
- Eren! - spojrzałem w kobaltowe tęczówki. - Dobrze się spisałeś. Oby tak
dalej - poczułem nieznajomy uścisk w sercu. Czy
kapral… właśnie mnie pochwalił? Miał tą samą minę bez wyrazu, ale… chyba mówił to na serio.
- Dziękuję, sir! Kapral
również…! - zacząłem, lecz zdążył już w tym czasie się ulotnić. Patrzyłem jeszcze kilka sekund w
miejsce, w którym stał. Potem spojrzałem porozumiewawczo na Armina i Mikasę.
Blondynowi opadła szczęka ze zdumienia, a dziewczyna zmrużyła podejrzliwie swoje
oczy. Natomiast do mnie jeszcze to nie docierało...
- Eren... Kapral Levi... pochwalił cię. Czaisz?! - odezwał się zszokowany błękitnooki.
- Sam jeszcze nie wiem, co się właśnie wydarzyło… - rzekłem, przecierając oczy. - Ja chyba jeszcze śpię... Prawda, Armin? - po sekundzie razem wybuchnęliśmy
śmiechem.
- Eren! Jesteś po
prostu...! - otarł łzy z kącików oczu.
- Ludzie, tak się cieszę, że
jesteśmy razem! - powiedziałem szczerze, a Armin złapał mnie i Mikasę za ręce. - Musimy się trzymać razem...
-Tak. Zawsze i
wszędzie - zgodził się blondyn. Czarnowłosa kiwnęła twierdząco. Każdy z nas ma swoje słabości i się czegoś boi, lecz zawsze jesteśmy
razem i wspieramy się nawzajem. Nikt, nigdy nas nie rozdzieli. Teraz oni są moją najważniejszą
rodziną. Armin, który pokazał mi piękno naszego przyszłego życia za murami oraz
Mikasa - moja przyrodnia siostra, wiecznie troszcząca się o mnie i Armina.
- Musimy to uczcić! - zawołał
chłopak.
- Pochwałę kaprala? - zdziwiłem
się.
- No... to też, ale bardziej fakt, że
jesteśmy tu razem! - wyjaśnił.
- Masz rację - zgodziłem się. - Kiedy jesteście
ze mną niczego mi nie trzeba!
- Mi też - odezwała się nieśmiało Mikasa.
- No to chodźmy! - postanowił mój najlepszy przyjaciel, wyprowadzając nas z pokoju.
Witajcie!
Pierwszy rozdział już przepisany. Ufff! Moje biedne palce i nadgarstki xD
Kilka informacji na temat tego rozdziału i przyszłych. Moja opowieść toczy się w czasie po wyroku sądu i przed przyjazdem Kaprala Leviego i oddziału do zamku, więc najlepsze przed nami! :) Wiem, że nie było takiej sceny w anime, ale chciałam wprowadzić Was w taką fajną atmosferę ^^
Mam nadzieję, że Wam się podobało i jakby co to możecie mi coś napisać w komentarzu :)
Pozdrawiam Was i życzę miłych ferii!
Joleen :*
Omniomniomniom ^^ Kocham! Po prostu kochan Twoje opowiadania! ^^ Jak tak przeglądam Twój blog, to nie widzę tu tłumów ;l A szkoda, bo piszesz naprawdę świetnie ;) :D
OdpowiedzUsuńKocham Twoje opowiadania! Po prostu je kocham! ^^ Piszesz naprawdę świetnie, ale niestety tłumów na Twoim blogu nie widzę ;l Postaram się zorganizować kilka osób, które będą czytać Twoje posty ;p ^^ :D
OdpowiedzUsuńWłaśnie trafiłam na tego bloga podczas poszukiwań tego typu opowiadań i po pierwszym rozdziale stwierdzam że chyba przesiedze czytając tego bloga caalutką noc ^^
OdpowiedzUsuńCiągle się uśmiechałam jak to czytałam.Dziękuję, polepszył mi się humor. :)
OdpowiedzUsuńSwietne ♡ juz wiem jak spedze noc ������
OdpowiedzUsuń