sobota, 15 lutego 2014

♥ Rozdział VI ♥


Do rana prawie nie zmrużyłem oka. Ciągle myślałem o moim koszmarze. Nigdy nie uwolnię się od przeszłości, póki nie pomszczę mojej matki i wielu innych żołnierzy, którzy umarli za to, że chcieli coś zmienić w tym okropnym świecie. Gdy próbowałem zasnąć, ciągle widziałem przed oczami obrazy albo słyszałem przeraźliwe krzyki. Nie mogłem nad tym zapanować… Kiedy słońce wzeszło i oświetliło celę, byłem już całkiem podminowany. Smród i unosząca się w powietrzu stęchlizna drapała mnie w gardło. Zakaszlałem i podniosłem się na łokciach. Przed oczami widziałem czarne kropki. Może mam jakieś halucynacje?
- Obudziłeś się? - usłyszałem głos kaprala. Podniosłem na niego wzrok. Nawet go nie zauważyłem… - Idziemy. Masz robotę do wykonania - rozkazał, ponaglając mnie. Szybko wstałem i podszedłem do drzwi od celi. Zamknięta... Spojrzałem na twarz Leviego. - Najpierw pościelisz łóżko - warknął. Zamrugałem kilkakrotnie.
- T-Tak, sir - szepnąłem, a gdy się odwróciłem, przewróciłem oczami. Co za PEDANT! - pomyślałem i zacząłem układać koce na niewygodnym łóżku. Kiedy skończyłem, powróciłem do, tym razem, otwartych drzwi.
- Mogę zadać pytanie? - zapytałem, kiedy kapral schował klucze do kieszeni.
- Byle sensowne - prychnął
- Kiedy wyruszamy na kolejną misję? - Rivaille zwrócił wzrok z kłódki na mnie.
- Za dwa dni - odpowiedział poważnie. Skinąłem lekko, a w moi sercu zapłonął ogień determinacji..

***

Co ten szczeniak znowu wymyśla? - pomyślałem przy stole, popijając swoją ulubioną herbatę. Od samego rana coś mi tu nie pasowało, ale wtedy gdy zobaczyłem „to” w jego oczach… To, co sam czułem dziesięć lat temu… To, o czym myślałem dnie i noce… bezustannie… ZEMSTA. Nigdy bym się nie spodziewał u Erena tego rodzaju wzroku… Chłopak miał zaledwie szesnaście lat... - rozmyślałem w ciszy. Spojrzałem na siedzącego dalej Jaegera. Powoli łamał kawałek chleba i wkładał do ust. Miał zamyślony i zmartwiony wyraz twarzy. Mój wzrok wychwycił także te ciemne cienie pod oczami. Nic się nie dziwię, że wygląda na zmęczonego. W takich warunkach… ale to jest Tytan! Musi znać swoje miejsce! - spojrzałem na moich ludzi. Auruo znowu paplał jakieś brednie, a Petra karciła go wzrokiem. Erd i Gunther jedli w ciszy wymieniając spojrzenia: „zaraz mu przywalę!”. Mój wybrany oddział, moi ludzie za których oddałbym wiele… bardzo wiele… - tu znów spojrzałem na Jaegera -… no i Eren Jaeger. Chłopak o wielkiej mocy, której nie potrafi opanować za grosz. Po sekundzie nasze spojrzenia się skrzyżowały. Tym razem szybko przeniósł wzrok na podłogę, a potem znów na jedzenie. O co mu chodziło? Aż tak się boi? Och… może i lepiej gdyby tak było…
- … kapral jak zawsze pozbył się ich wszystkich i… - opowiadał Auruo.
- Auruo, przestań paplać i kończ jedzenie! Dziś mamy dużo roboty! Trzeba wysprzątać wnętrze zamku i dziedziniec! - skarciłem go.
- Wybacz, Heichou! - przeprosił i zaczął jeść. Zobaczyłem niewinny uśmiech Petry. Tsk… Petra, co znowu? Dlaczego tak ślicznie się do mnie uśmiechasz? Nic tym nie zyskasz… oprócz mojej skruchy.
- Spotkamy się za piętnaście minut na dziedzińcu. Ubierzcie rzeczy do sprzątania, nie chcę nikogo widzieć w pelerynie albo mundurze…. Będzie dużo do prania... - ugryzłem się w język. Moja obawa przed brudem… czasem jest większa ode mnie. Nic na to nie poradzę - wstałem i odniosłem do kuchni swój talerz. Później poszedłem się przebrać. Po piętnastu minutach wszyscy czekali w umówionym miejscu. - Petra i Erd zajmą się pierwszym piętrem, Auruo i Gunther drugim, a Jaeger... - spojrzałem znacząco na chłopaka. - Jeager, odbędziesz dziś swoją karę. Oprócz sprzątania dostaniesz wiele innych zadań… - Eren przełknął ślinę i wpatrywał się we mnie tymi dużymi, szmaragdowymi oczętami. - Sam tego dopilnuje, bo będę sprzątał na tym samym piętrze - dopowiedziałem ostro. Kątem oka zobaczyłem, że Erd położył młodemu dłoń na ramieniu i uśmiechnął się współczująco. Wszyscy rozeszli się do swoich zajęć.

***

Eren do cholery! Co to ma być?! Tutaj nawet nie jest posprzątane!

Do diabła…! Jaeger!! Co ty robisz?!

Patrz pod nogi, ośle!!!

Masz dwie lewe ręce i nogi, czy co?!!

Eren! Szybciej! Masz jeszcze cztery pokoje, a już południe!

FINAŁ:
Nie zjesz nic dopóki nie posprzątasz!!


Godzina 20:40

Jako ostatnie zadanie od kaprala dzisiejszego dnia było poustawianie książek i odkurzeniu ich z kurzu na jego biurku. W tym czasie reszta oddziału, która już skończyła (i miała zakaz pomagania mi w jakikolwiek sposób) spożywała posiłek razem z kapralem w jadalni. Chciałem dobrze wykonać swoje zadania, żeby Levi był ze mnie dumny. Nawet wpadłem na pomył, żeby poukładać książki alfabetycznie, ale niektóre z literek wydawały się być potrójne bądź nie odróżniałem „p” od „q” czy „a” od „o”. Dobrze, że przynajmniej siedzę… - pocieszyłem się w myślach. Ziewnąłem cicho i dalej ustawiałem książki. Wtedy usłyszałem cichy szept„połóż się… tylko na minutkę… kapral je teraz kolację… nikt nie zobaczy… odpocznij, tak długo pracujesz…”. Nie musiałem długo się zastanawiać. Powieki same się zamknęły, a ja położyłem ręce na biurko i oparłem o nie głowę. Poczułem jak senność ogarnia moje ciało i umył…

Chwilę później (oczami kaprala)

- Skończyłeś już, ty ludzki… - wszedłem do pokoju i nagle spostrzegłem śpiącego Erena. Co on sobie do cholery myśli?! Ja mu zaraz… - pomyślałem i szybkim krokiem zbliżyłem się do bruneta. Do mojej głowy wpadł pewien pomysł jak go tu obudzić… ale wtedy spojrzałem na jego twarz. Miał podkrążone oczy, na które padały brązowe kosmyki jego grzywki, a długie rzęsy powodowały lekki cień na policzki. Oddychał równomiernie i spokojnie. W pewnej chwili zacisnął mocniej powieki. Jego wargi się rozchyliły i zaczęły się poruszać. Szeptał coś… Przysunąłem ucho do jego warg i nasłuchiwałem.
- … mmm… sprzątać… ymmh… pokój… kapralu… szczotki…! - bredził przez sen. Westchnąłem cicho. Mówił przez sen o sprzątaniu, co za dzieciak… - na moją twarz wkradł się niezauważalny uśmieszek. -… Kaasan… - usłyszałem nagle. Otworzyłem szeroko oczy. Eren trząsł się lekko i miał zmarszczone brwi. Wyglądało na to, że męczył go jakiś koszmar. Przyłożyłem dłoń do jego czoła. Kosmyki brązowych włosów opadły na wierzch mojej ręki. Były bardzo miękkie i delikatne… tak jak jego ciepła skóra. Zdziwił mnie fakt, że po tym jak to zrobiłem… natychmiastowo się uspokoił. Odsunąłem się od niego i poszedłem po koc, leżący na fotelu. Przykryłem nim jego ramiona. Usłyszałem ni to westchnienie, ni to pomruk. Stałem przy nim przez pewien czas, wpatrując się w smacznie śpiącego młodzieńca. Głupi dzieciak... 



*****

To znowu ja! ;)


Trochę zamieszałam z tą narracją, wiem xd To straszne, ale to mój ostatni weekend wolnego i zaczynam znowu szkołę . Niestety, tak bywa w tym okrutnym świecie...


Joleen :*

2 komentarze:

  1. Jeśli chodzi o narrację - mnie się bardzo podoba ^^ Rozdział... Muszę mówić? Przecież wiesz... No ale dobra, nieziemski ;) :D ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedny Eren,to już moja mama tak nie przesadza z sprzątaniem jak levi.I to współczucie reszty osób z oddziału dla erena xd.Końcówka była taka słodka*^*.Pewnie eren gdy się obudzi będzie mocno zdziwiony.
    isis

    OdpowiedzUsuń