niedziela, 23 lutego 2014

♥ Rozdział VII ♥


Jasne promienie słońca wpadały przez okna oświetlając dużą i uporządkowaną komnatę. Obudziłem się w dość dziwnej pozycji, opierając się o biurko. Przez całą noc spałem, siedząc przy biurku…? - nagle wydałem syk, wywołany bólem kręgosłupa. Przetarłem zaspane oczy.
- Gdzie ja...? - mruknąłem i rozejrzałem się po pokoju. Komnata była sporych rozmiarów z osobną łazienką. Było tam niezwykle zadbanie i przejrzyście. Sufit i ściany były koloru kremowego, a podłoga wyłożona ciemnymi panelami. Trzy duże okna osłaniały piękne, bordowe zasłony. Mebli nie było sporo. Drewniana komoda, biurko z krzesłem, skórzany fotel, regał na książki i… królewskie łoże. Nigdy jeszcze nie widziałem tak niesamowitego łóżka. Wydawało się delikatne i kuszące… Zdobne, drewniane wykończenia, niebiańska, miękka pościel, a dwie poduszki i kołdra aż lśniły nieskazitelną bielą. To musi być łóżko kaprala… Moment. Spał tutaj, to jego pokój… A ja… Ja spałem tutaj całą noc?! - spojrzałem na koc, który zsunął się z krzesła. Podniosłem go i złożyłem w kostkę. Czyżby…? - ścisnąłem lekko materiał w dłoniach. W tym samym momencie usłyszałem, że drzwi od łazienki się otwierają. Ujrzałem Rivaille. Miał na sobie rozpiętą, białą koszulę i ciemne spodnie. Wycierał kruczoczarne włosy białym ręcznikiem, przewieszonym przez ramiona. Ten widok zwalił mnie z nóg. Dobrze, że siedziałem... Wyglądał tak niesamowicie. Niczym anioł… Światło padało na jego porcelanową skórę, mięśnie brzucha… Moje serce szalało, a policzki się zaróżowiły. Nie mogłem oderwać od niego wzroku. Levi zamknął drzwi od łazienki i spojrzał wprost na mnie.
- Eee… Etto… Levi heichou… ja - zacząłem bełkotać. Chciałem się wytłumaczyć i przeprosić, ale litery nie układały się w żadne, logiczne słowa...
- Myślałem, że będziesz tak spał góra godzinę, a obudziłeś się dopiero teraz - parsknął. Bawiło go to, czyli... nie był zły.
- J-Ja bardzo przepraszam! Oczy same mi się wczoraj zamykały i... Przysięgam, że to się nigdy nie powtórzy…! - nie chciałem żeby był zły. Nie chciałem kolejnej kary. Ja tylko... Zamarłem, kiedy spojrzałem w twarz kaprala. Nie patrzył na mnie tak zimno jak zawsze. Jego rysy twarzy były takie spokojne i jeszcze te kobaltowe oczy, które czarowały mnie jeszcze bardziej...
- Nic się nie stało, Eren. Odwaliłeś wczoraj kawał dobrej roboty. Byłeś po prostu zmęczony - kapral jest aniołem... Taki dobry... i piękny... - Eren? Coś ci jest? - zapytał, unosząc brew.
- N-Nie, to nic. Ja… ja już pójdę… - bąknąłem zawstydzony i skierowałem się ku wyjściu. Zatrzymałem się przy mężczyźnie i oddałem mu koc. - Dziękuję… - szepnąłem, a nasze spojrzenia znowu się spotkały. Moje serce zaraz eksploduje… - ruszyłem pospiesznie do drzwi. Kiedy wyszedłem, oparłem się o zimną ścianę. Moje nogi całe się trzęsły. Nie wiedziałem, czy to ze strachu… czy może z jakiegoś innego powodu. Przysunąłem palce do ust i nabrałem kilka oddechów. Coś jest ze mną nie tak… Ale kapral naprawdę jest niesamowity… Znowu był dla mnie miły… Ach… moje serce… - złapałem się za koszulę. Darzę go ogromnym szacunkiem i traktuję jako wzór, ale kiedy jesteśmy sami… widzę wiele jego twarzy. Tak się z tego cieszę… Chcę móc bardziej go poznać… Dzisiaj zobaczyłem jego drugą stronę… a może ma tylko dobry dzień dla zwierząt…? Sam nie wiem… ale cieszę się… - uśmiechnąłem się. Muszę iść się ogarnąć, bo zaraz śniadanie…

***

Wytarłem włosy ręcznikiem i zawiesiłem go na krzesło. Nie tak miało to wyglądać… - westchnąłem. Gdy rano się obudziłem i zobaczyłem tego smarkacza, który wciąż spał opierając się o biurko... byłem naprawdę poirytowany. Ileż on może spać?! - wkurzyłem się, ale kiedy poszedłem pod prysznic i użyłem tych pachnących płynów... od razu polepszył mi się humor. Tak bardzo kochałem prysznice i kąpiele... Czułem jak moje ciało (i ja sam) cieszyło się z przyjemności, jaką dają mydliny i woda. Kiedy wyszedłem, on był już na nogach i rozglądał się po pokoju. Spojrzał na mnie i przypomniało mi się, jak wczoraj go dotknąłem. Dlaczego to zrobiłem? - rozmyślałem, a on paplał jakieś bzdury, szukając języka w gębie. Wpatrywałem się w tą różową buźkę, szmaragdowe oczy... Czułem współczucie i troskę… o tego szczeniaka! Kto by pomyślał… - ubrałem się i zacząłem zakładać buty. Jutro patrol… Dokończymy dziś sprzątanie i poćwiczymy przed misją… - układałem w głowie plan. Zlikwiduję kilka tytanów… co przyczyni się dla ludzkości… tej samej, nędznej i tchórzliwej ludzkości… ale robię to także dla Was, bo wiem, że patrzycie na mnie z góry… - podszedłem do regału na książki i wyjąłem z jednej z nich czaro-białe zdjęcie.
- Robię to również dla ciebie... - szepnąłem i odłożyłem mój skarb na miejsce, po czym skierowałem się do jadalni.



*****

Witajcie~


Zgodnie z obietnicą dodaję rozdział po tygodniu męki w szkole... Eren coraz bardziej myśli o Levim i na odwrót ;) Ostatnio zaczęłam pisać kolejne rozdziały w moim zeszycie, bo dotychczas dodawałam te, które były już dawno napisane. Teraz piszę rozdział 10 i mam pewien dylemat :-/ Otóż, mogę trzymać się anime, czyli jechać planem wydarzeń albo stworzyć własny. Na razie piszę 10 rozdział, opierający się na anime, ale jakoś mi nie idzie, bo przecież każdy już widział te sceny… Jeżeli chcecie mi coś doradzić to będę super wdzięczna :D


Joleen :*

2 komentarze:

  1. Im więcej tego czytam, tym bardziej (to tak się da?) lubię EreRi ^^ Eeeehhh... Co Ty mi zrobiłaś Joleen? ;) Trzymaj tak dalej z pisaniem, bo świetnie Ci idzie ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam czytać jak to eren wgapia się w leviego i rozmyśla jaki to on piękny.No i gdy przez to zaczyna się rumienić.Szkoda,że w anime ne było takich słodkich scen.Może napiszmy petycję ,w której domagamy się by levi i eren byli razem?(takie tam ukryte marzenia)
    isis

    OdpowiedzUsuń