Jasne
promienie słońca wpadały przez okna oświetlając dużą i uporządkowaną komnatę.
Obudziłem się w dość dziwnej pozycji, opierając się o biurko. Przez całą noc spałem, siedząc przy biurku…? - nagle wydałem syk, wywołany bólem kręgosłupa. Przetarłem zaspane oczy.
- Gdzie ja...? - mruknąłem i rozejrzałem się po pokoju. Komnata była sporych rozmiarów z
osobną łazienką. Było tam niezwykle zadbanie i przejrzyście. Sufit i
ściany były koloru kremowego, a podłoga
wyłożona ciemnymi panelami. Trzy duże okna osłaniały piękne, bordowe zasłony.
Mebli nie było sporo. Drewniana komoda, biurko z krzesłem, skórzany fotel,
regał na książki i… królewskie łoże. Nigdy jeszcze nie widziałem tak
niesamowitego łóżka. Wydawało się delikatne i kuszące…
Zdobne, drewniane wykończenia, niebiańska, miękka pościel, a dwie poduszki i kołdra aż lśniły nieskazitelną bielą. To musi być łóżko kaprala… Moment. Spał tutaj, to jego pokój… A ja… Ja spałem tutaj całą
noc?! - spojrzałem na koc, który zsunął się z krzesła. Podniosłem go i
złożyłem w kostkę. Czyżby…? - ścisnąłem
lekko materiał w dłoniach. W tym samym momencie usłyszałem, że drzwi od łazienki się
otwierają. Ujrzałem Rivaille. Miał na sobie rozpiętą, białą koszulę i ciemne
spodnie. Wycierał kruczoczarne włosy białym ręcznikiem, przewieszonym przez
ramiona. Ten widok zwalił mnie z nóg. Dobrze, że siedziałem... Wyglądał tak niesamowicie. Niczym anioł…
Światło padało na jego porcelanową skórę, mięśnie brzucha… Moje serce szalało, a policzki się zaróżowiły. Nie mogłem oderwać od niego
wzroku. Levi zamknął drzwi od łazienki i spojrzał wprost na mnie.
-
Eee… Etto… Levi heichou… ja - zacząłem bełkotać. Chciałem się wytłumaczyć i
przeprosić, ale litery nie układały się w żadne, logiczne słowa...
-
Myślałem, że będziesz tak spał góra godzinę, a obudziłeś się dopiero teraz - parsknął. Bawiło go to, czyli... nie był zły.
-
J-Ja bardzo przepraszam! Oczy same mi się wczoraj zamykały i... Przysięgam, że to
się nigdy nie powtórzy…! - nie chciałem żeby był zły. Nie chciałem
kolejnej kary. Ja tylko... Zamarłem, kiedy spojrzałem w
twarz kaprala. Nie patrzył na mnie tak zimno jak zawsze. Jego rysy twarzy były
takie spokojne i jeszcze te kobaltowe oczy, które czarowały mnie
jeszcze bardziej...
-
Nic się nie stało, Eren. Odwaliłeś wczoraj kawał dobrej roboty. Byłeś po prostu
zmęczony - kapral jest aniołem... Taki dobry... i piękny... -
Eren? Coś ci jest? - zapytał, unosząc brew.
-
N-Nie, to nic. Ja… ja już pójdę… - bąknąłem zawstydzony i skierowałem się ku wyjściu. Zatrzymałem się przy mężczyźnie i oddałem mu koc. -
Dziękuję… - szepnąłem, a nasze spojrzenia znowu się spotkały. Moje serce zaraz eksploduje… - ruszyłem pospiesznie do drzwi.
Kiedy wyszedłem, oparłem się o zimną ścianę. Moje nogi całe się trzęsły. Nie
wiedziałem, czy to ze strachu… czy może z jakiegoś innego powodu. Przysunąłem palce do
ust i nabrałem kilka oddechów. Coś jest
ze mną nie tak… Ale kapral naprawdę jest niesamowity… Znowu był dla mnie miły…
Ach… moje serce… - złapałem się za koszulę. Darzę go ogromnym szacunkiem i traktuję jako wzór, ale kiedy jesteśmy
sami… widzę wiele jego twarzy. Tak się z tego cieszę… Chcę móc bardziej go
poznać… Dzisiaj zobaczyłem jego drugą
stronę… a może ma tylko dobry dzień dla zwierząt…? Sam nie wiem… ale cieszę
się… - uśmiechnąłem się. Muszę
iść się ogarnąć, bo zaraz śniadanie…
***
Wytarłem
włosy ręcznikiem i zawiesiłem go na krzesło. Nie tak miało to wyglądać… - westchnąłem. Gdy rano się obudziłem i zobaczyłem tego smarkacza, który wciąż spał opierając się
o biurko... byłem naprawdę poirytowany. Ileż
on może spać?! - wkurzyłem się, ale kiedy poszedłem pod prysznic i użyłem
tych pachnących płynów... od razu polepszył
mi się humor. Tak bardzo kochałem prysznice i kąpiele... Czułem jak moje ciało (i
ja sam) cieszyło się z przyjemności, jaką dają mydliny i woda. Kiedy
wyszedłem, on był już na nogach i rozglądał się po pokoju. Spojrzał na
mnie i przypomniało mi się, jak wczoraj go dotknąłem. Dlaczego to zrobiłem? - rozmyślałem, a on paplał jakieś bzdury, szukając języka w gębie.
Wpatrywałem się w tą różową buźkę, szmaragdowe oczy... Czułem współczucie i troskę… o tego szczeniaka! Kto by pomyślał… - ubrałem
się i zacząłem zakładać buty. Jutro
patrol… Dokończymy dziś sprzątanie i poćwiczymy przed misją… - układałem w
głowie plan. Zlikwiduję kilka tytanów… co
przyczyni się dla ludzkości… tej samej, nędznej i tchórzliwej ludzkości… ale
robię to także dla Was, bo wiem, że patrzycie na mnie z góry… - podszedłem
do regału na książki i wyjąłem z jednej z nich czaro-białe zdjęcie.
- Robię
to również dla ciebie... - szepnąłem i odłożyłem mój skarb na miejsce, po czym skierowałem się do jadalni.
*****
Witajcie~
Joleen :*
Im więcej tego czytam, tym bardziej (to tak się da?) lubię EreRi ^^ Eeeehhh... Co Ty mi zrobiłaś Joleen? ;) Trzymaj tak dalej z pisaniem, bo świetnie Ci idzie ^^
OdpowiedzUsuńUwielbiam czytać jak to eren wgapia się w leviego i rozmyśla jaki to on piękny.No i gdy przez to zaczyna się rumienić.Szkoda,że w anime ne było takich słodkich scen.Może napiszmy petycję ,w której domagamy się by levi i eren byli razem?(takie tam ukryte marzenia)
OdpowiedzUsuńisis