poniedziałek, 10 lutego 2014

♥ Rozdział III ♥


Eren… Eren…Eren! - Znowu to wołanie... Widzę czerń i wodę… Chodzę po wodzie, a niebo i przestrzeń dookoła mnie jest ciemna jak w piekle. Gdzie ja jestem?
Eren… - znów ten głos…
Eren… - skądś go znam…
Eren… - jest tak blisko…
Eren!! - słyszę za sobą. Szybko odwracam głowę, aby zobaczyć jej twarz...

***

Otworzyłem oczy i nabrałem powietrza do płuc. Było mi niedobrze. Bolało mnie gardło i głowa. Na początku myślałem, że zwymiotuję, lecz po chwili usiadłem prosto, wziąłem kilka głębszych wdechów i samo przeszło. Wtedy przypomniał mi się mój sen. Nie zdążyłem zobaczyć jej twarzy… - pomyślałem. Spałem w namiocie z kilkoma innymi żołnierzami. Nie było za wiele wolnych pokoi w miasteczku, więc rozbiliśmy obóz. Za to w dostępnych kwaterach zatrzymali się dowódcy.
Otarłem twarz od potu. Nie byłem pewien, czy to z powodu letniego ciepła czy z powodu snu. Postanowiłem wyjść z namiotu i poszukać wody. Jasne promienie słońca powitały moje zmęczone oczy. Syknąłem i zasłoniłem je dłonią. Spojrzałem na namioty innych żołnierzy i obozowisko. Nikogo nie było. Wyruszyłem w poszukiwaniu pobliskiej rzeki. Kilkanaście metrów dalej znalazłem małe bajoro porośnięte trzciną i wysokimi trawami. Woda w blasku słońca wydawała się być pokryta kryształami. Uklęknąłem i zamoczyłem w niej dłonie, po czym obyłem twarz. Chłodne krople na mojej skórze były jak istne niebiosa. Westchnąłem i spojrzałem w niebo. Od dawna nie widziałem tych skrawków błękitu i białych chmur. Mój zachwyt i odpoczynek przerwał nagły ból głowy. Pieprzony kac… - pomyślałem i rozmasowałem bolącą skroń. Jeszcze raz opłukałem twarz i udałem się do obozu. Gdy tam dotarłem, już prawie wszyscy byli ubrani i gotowi do drogi. Armin i Reiner podeszli do mnie pewnym krokiem.
- Hej chłopaki! - przywitałem się.
- Eren! Słyszeliśmy co się stało! Gdzieś ty się tam wczoraj zgubił?! Teraz kapral ma cię na haku! - mówił zdenerwowany blondyn. Jak tak do mnie wołał, zdałem sobie sprawę z dwóch rzeczy. Po pierwsze - znowu rozbolała mnie głowa, po drugie - brzmiał jak dziewczyna. Uśmiechnąłem się zadziornie.
- Wszystko będzie ok. Nie martw się. To moja wina, więc biorę wszystko na siebie. Nie mógłbym was wszystkich wsypać, co nie? - Armin patrzył na mnie zdenerwowany, a Reiner miał podniesioną jedną brew i się uśmiechał.
- Jaeger! - usłyszałem, że ktoś mnie woła.
- Muszę iść. Do zobaczenia później! - posłałem im uśmiech na pożegnanie i pobiegłem w stronę głosu. Prawie się wywróciłem, jak zobaczyłem kaprala Rivaille.
- Rivaille heichou... Ohayo... - ciemnowłosy spojrzał na mnie z irytacją.
- Gdzie byłeś? Czemu jesteś jeszcze nie gotowy? - zapytał ostro.
- Byłem się przejść... - mruknąłem, nie patrząc mu w twarz.
- Znowu? Mało ci jeszcze? - warknął, marszcząc brwi.
- Przepraszam, sir. Za chwilę będę gotowy - powiedziałem i poszedłem ubrać mundur. Po chwili zobaczyłem, że kapral cały czas mnie obserwował.
- Pospiesz się - syknął.
- Tak jest... - spakowałem szybko namiot i dogoniłem idącego mężczyznę. Poszliśmy do miejsca, gdzie znajdowały się nasze konie. Była tam już cała reszta oddziału Leviego.
-Witaj Eren! - pomachała do mnie przyjaźnie, piękna kobieta o blond włosach i złotych oczach. Uśmiechnąłem się do niej lekko. Zawsze taka miła i dobra Petra Rall... Rivaille wsiadł na swojego czarnego wierzchowca. Reszta uczyniła to samo.
-Ruszamy - wydał rozkaz. Przez kilka minut jechaliśmy w ciszy.
- Słyszałem, że wczoraj odbyła się tu jakaś potajemna impreza... - zaczął mówić Erd.
- No i nikt nas nie zaprosił! - dokończył Gunther. - Wiesz coś o tym Eren?
- Emm… no ja... - bąknąłem a po tym mężczyźni roześmiali się. Auruo patrzył na mnie podejrzliwie (próbował naśladować kaprala), a Petra uśmiechała się przepięknie.
- Ale na następną to się chyba nie załapiemy! - powiedział brunet.
- Hmm? - zdziwiłem się. Mężczyzna zbliżył się do mnie i nachylił do mojego ucha.
- Kapral już tego dopilnuje... - szepnął mi do ucha.
-A-Acha... - jęknąłem cicho i spojrzałem na jadącego z przodu ciemnowłosego. Przypomniało mi się wczorajsze zajście. To jaki był wkurzony i jak mówił, że pomyśli nad karą… Znowu przeszły mnie dreszcze. Postanowiłem wrócić myślami do mojego snu. Do tego głosu, który mnie wołał... Przecież znałem go bardzo dobrze… Kim ona jest? Wiem, że to było kobieta. Może Mikasa? Nie, jeszcze tego by brakowało żeby mi się śniła po nocach... - wzdrygnąłem się. Spojrzałem w niebo. Kaasan…


***

Dojechaliśmy do kwatery zwiadowców otoczonej lasem. Wyglądał nieco staro i niedbale, ale jego wielkość była niesamowicie imponująca. Podjechaliśmy pod samo wejście. Od razu rzuciło mi się w oczy, że część zamku jest zniszczona i wymaga wielu napraw. Poza tym, mury i okna były pokryte pewną zieloną substancją lub mchem. Aż strach było pomyśleć, co zastaniemy w środku...
-Tsk... - syknął kapral pod nosem.
- Trzeba będzie naprawić tamto lewe skrzydło... - powiedział Gunther.
- No i trochę tu sprzątnąć - dodał Erd.
- Dziś skupimy się na naprawie zamku. Może damy radę dziś jeszcze coś posprzątać. Od jutra zajmiemy się całkowitym sprzątaniem - zadecydował Levi z ponurą miną.
-Tak jest! - zawołali żołnierze.



*****

Hi Everyone! ;D


Dzisiejszy rozdział jest trochę krótki, ale wszystko zależy od tego, jak to rozplanowałam. Już biorę się za rozdział 4, więc bez obaw myślę, że jeszcze dziś go opublikuję ;P Wczoraj pisałam rozdział 2 i 3 aż do 2 w nocy! xd (dlatego, że oglądałam SnK do 23). Muszę się także wziąć w garść i zacząć czytać chemię, biologię oraz moją ukochaną (sarkazm) historię. Życzcie mi szczęścia! ;)

Miłego dnia~! 


Joleen :*

1 komentarz:

  1. Oooo... Widzę, źe Ty też tak "kochasz" historię? ;) :D A mnie w dodatku uczy mój tata... ;p
    Ogólnie chyba wiesz, jakie według mnie jest to opowiadanie? ;) Ale tak na wszelki wypadek powiem...
    GENIALNE! ^^ Zapowiada się coraz ciekawiej :D

    OdpowiedzUsuń