niedziela, 8 lutego 2015

Rozdział XI

„Lost in the Darkness”                           UWAGA+16!!!



Po zakupie garniturów udałem się z Levim do małej restauracji. Kelner zaprowadził nas do pięknie ustrojonego stolika. Usiadłem naprzeciwko ciemnowłosego.
- Mogę zaproponować dla pana jakieś wino? - zapytał mężczyzna.
- Dziękuję, prowadzę - odparł Levi i rozłożył białą serwetkę na swoje kolana. 
- Rozumiem, w takim razie proszę mnie wezwać, gdy panowie się zdecydują - kelner ukłonił się i odszedł. Rivaille spojrzał w kartę dań.
- Wybierz to, na co będziesz miał ochotę - rzekł do mnie ciemnowłosy. Otworzyłem menu. Było tam prawie wszystko, czego dusza zapragnie. Od najprostszych dań obiadowych po desery z dziwnymi, obcymi nazwami. Nie czułem głodu, ale wiedziałem, że Levi wkurzyłby się gdybym nic nie zamówił. Zacząłem przekartkowywać kartę. W końcu postanowiłem wybrać danie z kurczakiem i curry, a Rivaille coś podobnego do kaczki topionej w jakimś czerwonym sosie. Kiedy dostałem przed sobą talerz... Przekręciło mi się w żołądku.
- Nie mogę tego zjeść - odrzekłem po chwili.
- O czym ty mówisz? - warknął lekko poirytowany Rivaille.
- Niedobrze mi... - powiedziałem i zasłoniłem usta dłonią.
- Pewnie chodzi o mięso... - powiedział nagle Levi.
- Słucham...?
- Na logikę, nie pochodzisz z zamożnej rodzinki, którą było stać na droższe posiłki. Poza tym, może nie możesz przełknąć martwego zwierzęcia... Jakieś nawyki z przeszłości? - podsuwał nowe pomysły.
- Możliwe, że ma pan rację...- mruknąłem wpatrując się w talerz.
- Zamówię dla ciebie coś innego, będzie ci smakowało.- oznajmił z westchnieniem, po czym wezwał do siebie kelnera. Ciekawe jak wyglądało moje życie. Jaka była moja rodzina? Co robiłem na co dzień? Pracowałem? A może kradłem?
- Proszę bardzo.- z zamyśleń wyrwał mnie głos kelnera, który postawił przede mną białą miskę z jakimś beżowym kremem i talerz z sałatką.
- Wcinaj, młody. Jeszcze wystygnie.- powiedział Levi krojąc kawałek kaczki na małe kęsy. 
- Itadakimasu...- rzekłem i nabrałem łyżkę kremu, po czym wsadziłem ją do ust. Danie było naprawdę wyśmienite. Czułem w ustach ciekawy posmak grzybów i różnych, przypraw.
- Smakuje?- zapytał mężczyzna.
- Tak, jest bardzo dobra.- odparłem.
- W porządku.- mruknął Rivaille i sam zaczął jeść. Po raz pierwszy widziałem jak Levi jadł posiłek. Zazwyczaj popijał swoją kawę (w niezwykle dużych ilościach) i poczytywał przy tym gazety. Tamtego dnia było inaczej... Obserwowałem jego ruchy… Na wpół przymknięte powieki, czarna grzywka opadającą na blade czoło, lekko zaróżowione wargi, ruchy szczęki, gdy żuł kolejne kawałki, długie palce trzymające srebrny nóż i widelec... Myślami zacząłem powracać do sceny zza kotar przebieralni. Był wtedy bliżej niż teraz, ale czułem się bardzo podobnie jak w tamtej chwili...
- Nie jesz.- zauważył Levi. 
- A-ah, gomen.- bąknąłem i zabrałem się za jedzenie.

***

- Może pójdziemy tam? Wydaje się w porządku...- Levi wskazał na kolejny sklep z odzieżą. Mężczyzna kupił moim zdaniem za wiele... Oprócz garniturów zostałem właścicielem dwóch nowych bluz, koszuli i czarnych spodni. Chciałem już wracać, ale Rivaille uparł się, że musimy kupić jeszcze parę rzeczy. 
- Dobrze.- zgodziłem się. Sklep był dosyć obszerny, a wieszaki aż uginały się przez nadmiar ubrań. Zacząłem oglądać jakieś koszulki. Zerknąłem ukradkiem na Rivaille. Kucał przy regale z magazynami i gazetami lokalnymi. Bardzo się wyróżniał spośród wszystkich tych ludzi, obecnych w sklepie. Levi był opanowany, miał także zupełnie inny, unikalny wygląd oraz otaczająca go aura wydawała się taka… tajemnicza. Podziwiałem go, ciągle w głębi duszy coś mnie do niego ciągnęło i mówiło, że mogę mu zaufać… Po drodze zauważyłem jak kilka młodych nastolatek szeptały coś na temat ciemnowłosego z figlarnymi uśmieszkami na twarzach. Może chodziło im o jego wygląd? A może o coś innego...
- Eren!- usłyszałem nagle głos Leviego. Spojrzałem na mężczyznę zbliżającego się w moją stronę. Na jego twarzy malował się niepokój i lekka irytacja.
- Tak?- zapytałem zdezorientowany.
- Muszę na chwilę wyjść. Wiem, że to niedorzeczne z mojej strony, ale to zajmie jakieś pięć minut. Dasz sobie radę? Jeżeli coś się stanie, to podejdź do ekspedientki, to moja znajoma...- C-c-co?! Chce mnie zostawić?! To jakiś kolejny, cholerny test?!
- Ja...- zacząłem mówić.
- Proszę cię, Eren. Nic ci nie będzie. Będę w pobliżu.- obiecał mi Levi. Spojrzałem w jego kobaltowe tęczówki. Ku mojemu zdziwieniu... Zacząłem się uspokajać. Ufałem mu. Ufałem tym oczom... Dlaczego?
- N-no dobrze.- zgodziłem się z trudem, jednak czułem jak żołądek podchodzi mi do gardła.
- Świetnie. Zaraz wrócę. Spróbuj może jeszcze coś wybrać.- rzekł zapinając płaszcz. Patrzyłem jak odchodzi, aż w końcu straciłem go z zasięgu wzroku. Poczułem jak moje ciało przechodzą zimne dreszcze. Pragnąłem wybiec z tego sklepu i ruszyć za nim... Znaleźć go i nie spuszczać z oczu... Potrząsnąłem głową. Nic mi nie będzie! Przecież nie jestem jakimś cholernym dzieciakiem!- pomyślałem i zwróciłem się w stronę ubrań. Zauważyłem, że zaczynają mi lekko drżeć dłonie. Ścisnąłem palce na plastikowym wieszaku. Jak będę się tak denerwował, to na pewno zwrócę czyjąś uwagę...! „Na przykład jakiś terrorystów? Tych którzy cię porwali i chcieli sprzedać?”- znowu ten nieznany głos... Niepewnie rozejrzałem się po pomieszczeniu. Było w nim kilku klientów przeglądających ubrania. Przełknąłem ślinę. Czułem jak zaczyna brakować mi powierza w piersiach. Boję się... Levi...- myślałem zagryzając dolną wargę. Kiedy znowu spojrzałem w górę... Ujrzałem prawdziwy koszmar. W pomieszczeniu było o wiele ciemniej, jedynie kilka starych lamp oświetlało sklep. Klienci zaczęli powoli odwracać się w moją stronę. Ich twarze... To były zupełnie inne osoby! Spojrzałem na łysego i otyłego mężczyznę, który uśmiechnął się upiornie. Kątem oka dostrzegłem, że wyjął coś zza paska... Niedaleko stał chudy i blady osobnik z czarną grzywką, całkowicie przykrywającą oczy. Kolejny był starszy, z ciemną brodą... Wśród nich była również kobieta. Siedziała na ladzie z nogą założoną na nogę. Kręcone, ciemnobrązowe loki opadały na jej ramiona. Miała na sobie czarny, skórzany kombinezon i obcasy. Tuż obok niej stał tajemniczy mężczyzna. Jego twarz była ukryta w cieniu, ale widziałem, że się uśmiecha...
- Drugi raz nam nie uciekniesz, chłopczyku...- powiedział z demonicznym rechotem. Myślałem, że oszaleję. Nie widziałem żadnego wyjścia, żadnych drzwi... Jedynie przebieralnie. Zerwałem się do biegu. Odsłoniłem kotarę, wszedłem do środka i ją zasłoniłem. Usiadłem na siedzeniu w przymierzalni, a palce wczepiłem nerwowo w brunatny materiał zasłony przebieralni, który wydawał się jakiś wilgotny oraz szorstki... Nie, to niemożliwe... Skąd oni się tu wzięli?! Gdzie jest Levi?! Przecież obiecał, że zaraz wróci...! Boże, co teraz? Dopadną mnie! Znowu będę w tamtym miejscu... Zaraz, ja...- podniosłem wzrok. Siedziałem skuty na drewnianej podłodze. Moje oczy się rozszerzyły. ... już tu jestem! Myślałem, że zwariuję... Łuna białego, ostrego światła skierowana na moją osobie, krwawe ślepia wpatrzone w moje ciało, odgłosy tłumu w tle i ciche łkanie dochodzące z zaplecza... Nie... Nie...
- NIE!!!- wrzasnąłem z całych sił.

***

Otworzyłem oczy. W moich uszach rozbrzmiewał dźwięk włączonego silnika samochodu... Gdzie jestem?- zastanawiałem się. Rozejrzałem się badawczo. Leżałem na tylnym siedzeniu w jakimś aucie. Poderwałem się do siadu.
- Nie ruszaj się.- usłyszałem męski głos od strony kierowcy. Spojrzałem w jego stronę. Mężczyzna w czarnym płaszczu, z ciemnymi włosami i bladą cerą...
- To ty, Levi-san?- przeraziłem się na dźwięk własnego głosu.
- Spodziewałeś się jeszcze kogoś, szczeniaku?- mruknął ponuro. Potarłem wilgotne od potu czoło.
- Co się ze mną działo? Ja przecież...
- Kilka minut po moim wyjściu usłyszałem twój krzyk. Zerwałem się i poszedłem po ciebie. Okazało się, że miałeś atak. Klęczałeś w jednej z przebieralni i drżałeś jak liść na wietrze. Ciągle krzyczałeś, nie chciałeś się uspokoić... W końcu podałem ci lek uspokajający i zasnąłeś. Jak widać nie na długo podziałało na twój organizm. A więc? Jak się czujesz?- Nie... Tylko nie to... Znowu to samo... Tak bardzo chciałem, żeby ten dzień był specjalny. Żeby wszystko się udało... Jednak jak zawsze, musiałem wszystko schrzanić!- poczułem jak po policzkach spływają mi łzy. Moje ramiona zadrżały. Skuliłem się i zwróciłem twarzą w stronę siedzenia. Nie mogłem pozwolić, aby Levi zobaczył moją twarz... To jak płaczę…
- Zaraz będziemy na miejscu...- oznajmił Rivaille. Wyczułem, że coś kryło się za tym ponurym tonem głosu… Niestety nie zwróciłem na niego uwagi. Zatkałem usta dłonią i zacisnąłem mocno powieki. 

Nienawidzę ich... Nigdy im nie wybaczę tego, co nam uczynili...



*****

Ohayo Minna! ;)


Zgodnie z obietnicą, wstawiam kolejną część ;)

Ale dramatyczny ten rozdział! ^^ Kocham psychozę <3 Biedny Eren... Mam nadzieję, że mi wybaczy... Choć to nie jedyne cierpienie jakie go spotka :'(
Tak, będzie jeszcze gorzej...


Pozdrawiam Was ciepło i życzę Wam, jak i sobie żebyśmy przetrwali jakoś ten tydzień! :D


Joleen :*

8 komentarzy:

  1. Bardzo dobry odcinek. Tak prawdę mówiąc myślałam, że znowu porwą Erena, no ale jednak to tylko złe wspomnienia. Mam nadzieję, że szybko dodasz coś nowego, bo seria wciąga niesamowicie. Tak więc życzę dużo weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że spodobał Ci się nowy rozdział ^^

      Dziękuję za miły komentarz i pozdrawiam ;)

      Joleen :*

      Usuń
  2. Nooo, Kochana...
    Rozdział wybitny! Przemyślany i genialnie napisany! ^^
    Akcja się rozwija :D Nie za szybko, ale też nie stoi w miejscu - krótko mówiąc, idealnie ^^

    Powiem Ci tak, nie mam chwilowo żadnego pomysłu, żeby napisać w tym komentarzy cokolwiek ambitnego, więc tylko pozdrawiam, życzę weny i - niestety - kończę rozpisywanie się :p
    Ave Joleen! ;) ^^ :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;***
      Spokojnie, akcja rozkręca się stopniowo, co kolejny rozdział ^^
      Teraz myślę, że spokojne dni Erena powoli zaczną przechodzić do przeszłości ;) :D

      Pozdrawiam Cię gorąco i powodzenia życzę! ;D

      Joleen :*

      Usuń
  3. Rozdział jak zwykle SUPER ;) nie mogłam się go doczekać ^^ W pełni popieram Kasię w kwestii 'Akcja się rozwija :D Nie za szybko, ale też nie stoi w miejscu - krótko mówiąc, idealnie ^^' :D co do fabuły, jestem nią zachwycona ^^ uwielbiam tego rodzaju akcję :D pozostało mi tylko życzyć natchnienia (pewnie ci go nie brakuje ale co tam ^^) i czekać na kolejny rozdział :3 ~Zuchii (^_^)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki wielkie ;D
      Miło mi to słyszeć ^^ ;)

      Joleen :*

      Usuń
  4. Jak zwykle, notka cudowna! Życzę dalszej weny ;*
    ~Yuki Sakura (dawniej ~M.~)

    OdpowiedzUsuń