Opowiadanie yaoi - nauczyciel Levi x Eren <3
Kocham go. Zakochałem się do cholery! We własnym...!
- Jeager! Skup się wreszcie! To będzie na końcowym egzaminie! - z rozmyśleń wyrwało go ponure warknięcie.
- H-Hai! Przepraszam najmocniej! - zawołał zawstydzony zielonooki.
Na
czym to skończyłem...? No tak... Zakochałem się... We własnym nauczycielu!
***
- Kaszana... - westchnął chłopak i wyciągnął się na
krześle.
- Eren! Znowu podpadłeś profesorowi Leviemu! To nie wróży nic dobrego! Marco ostatnio za pogaduszki z Jeanem na zajęciach został wzięty do odpowiedzi! Zgadnij jaką ocenę dostał! - mówił blondyn o błękitnych niczym bezchmurne niebo oczach. Nastała chwila pełna milczenia... - Dwóję! - oznajmił niespokojnie, na co szatyn zareagował sarkastycznym parsknięciem. - Odpowiedź przy biurku Leviego to nie przelewki. Tylko garstka uczniów dostała u niego dobrą ocenę! - ostrzegł.
- Jak byłem pytany w zeszłym roku też dostałem czwórkę - pochwalił się z rozpierającą go dumą.
- Tak, ale to było zanim zmienił nam się plan. Teraz mamy z profesorem Levim aż pięć godzin zajęć w tygodniu!
- Weź przestań - zbył go. - Idziesz już? - mruknął, zabierając swoje rzeczy do torby.
- Pewnie. Poczekaj sekundkę... - po chwili chłopcy wyszli z sali wykładowej i zaczęli kierować się w stronę głównego wyjścia. - Eren, spójrz! Tam jest Mikasa! - zauważył w pewnym momencie.
- Gdzie niby? - zielonooki rozejrzał się leniwie.
- Tam, stoi pod drzewem z... Osz kurna... Z-Z Jeanem...! - entuzjazm blondyna zniknął tak szybko, jak się pojawił. Kiedy Eren usłyszał imię jego największego wroga, włoski na karku aż mu się najeżyły i cały spiął się do ataku. Następnie ruszył jak z procy w kierunku pięknej czarnowłosej w brunatnym swetrze oraz jej adoratora.
- Co ty sobie wyobrażasz, co?! Ty jebany koniuchu! Zabieraj swoje kopyta od Mikasy! - wydarł się wkurzony.
- Wal się Jeager! Nie nauczyli cię żadnej krzty kultury? - odwarknął w odpowiedzi.
- Nie względem jakiś debilnych zwierząt hodowlanych! - odgryzł się.
- Eren! Uspokój się! Ja i Jean tylko rozmawialiśmy! Idź z Arminem do naszego miejsca, zaraz tam przyjdę - wtrąciła się dziewczyna.
- Nie zostawię cię samej z tym kretynem!
- Idź, Eren! - powiedziała o wiele bardziej stanowczo. Brunet przeklął pod nosem i szybkim krokiem udał się do wyjścia razem z Arimnem.
- Eren! Znowu podpadłeś profesorowi Leviemu! To nie wróży nic dobrego! Marco ostatnio za pogaduszki z Jeanem na zajęciach został wzięty do odpowiedzi! Zgadnij jaką ocenę dostał! - mówił blondyn o błękitnych niczym bezchmurne niebo oczach. Nastała chwila pełna milczenia... - Dwóję! - oznajmił niespokojnie, na co szatyn zareagował sarkastycznym parsknięciem. - Odpowiedź przy biurku Leviego to nie przelewki. Tylko garstka uczniów dostała u niego dobrą ocenę! - ostrzegł.
- Jak byłem pytany w zeszłym roku też dostałem czwórkę - pochwalił się z rozpierającą go dumą.
- Tak, ale to było zanim zmienił nam się plan. Teraz mamy z profesorem Levim aż pięć godzin zajęć w tygodniu!
- Weź przestań - zbył go. - Idziesz już? - mruknął, zabierając swoje rzeczy do torby.
- Pewnie. Poczekaj sekundkę... - po chwili chłopcy wyszli z sali wykładowej i zaczęli kierować się w stronę głównego wyjścia. - Eren, spójrz! Tam jest Mikasa! - zauważył w pewnym momencie.
- Gdzie niby? - zielonooki rozejrzał się leniwie.
- Tam, stoi pod drzewem z... Osz kurna... Z-Z Jeanem...! - entuzjazm blondyna zniknął tak szybko, jak się pojawił. Kiedy Eren usłyszał imię jego największego wroga, włoski na karku aż mu się najeżyły i cały spiął się do ataku. Następnie ruszył jak z procy w kierunku pięknej czarnowłosej w brunatnym swetrze oraz jej adoratora.
- Co ty sobie wyobrażasz, co?! Ty jebany koniuchu! Zabieraj swoje kopyta od Mikasy! - wydarł się wkurzony.
- Wal się Jeager! Nie nauczyli cię żadnej krzty kultury? - odwarknął w odpowiedzi.
- Nie względem jakiś debilnych zwierząt hodowlanych! - odgryzł się.
- Eren! Uspokój się! Ja i Jean tylko rozmawialiśmy! Idź z Arminem do naszego miejsca, zaraz tam przyjdę - wtrąciła się dziewczyna.
- Nie zostawię cię samej z tym kretynem!
- Idź, Eren! - powiedziała o wiele bardziej stanowczo. Brunet przeklął pod nosem i szybkim krokiem udał się do wyjścia razem z Arimnem.
***
- No? Czego chciał ten gnojek? - zapytał wciąż nieźle poirytowany Eren,
gdy Mikasa usiadła obok niego przy stoliku.
- Nie powiem - odrzekła spokojnie.
- Co?! Mów natychmiast! - rozkazał.
- Eren! To jest sprawa Mikasy, przestań ją tak naciskać! - warknął na niego Arlet.
- Nie ma mowy! Jeśli będzie trzeba to sam sobie z nim poradzę...!
- Mam powiedzieć Mikasie, co wczoraj znalazłem w twoim plecaku? - powiedział z tajemniczym uśmiechem blondyn.
- A-Armin! Ani mi się waż! - zawstydził się brunet.
- Co takiego? Narkotyki?! - przestraszyła się ciemnowłosa.
- Gorzej! Eren napisał wiersz! Zgadnij o kim! - zaśmiał się błękitnooki.
- Zamknij dziób! Przestań!! - wołał zażenowany Jeager.
- Znowu o ,,profesorku czyścioszku"? - zgadła z wyraźnym obrzydzeniem na twarzy.
- Hahaha! Dokładnie tak! Mam nawet fotkę tego dzieła! - chłopak zaczął grzebać w swojej szkolnej torbie, aby znaleźć telefon.
- Armin! Przestań Natychmiast! - wołał zdenerwowany szatyn.
- Zawrzyjmy umowę. Ja powiem wam, co zaproponował mi Jean, bo sama tak naprawdę nie wiem co zrobić... a Eren go nie zaatakuje przy najbliższej okazji. Jeżeli jednak to zrobi, Armin opublikuje twoje wierszyki o profesorku w Internecie... albo lepiej! Na szkolnej stronie! Stoi? - powiedziała z błyskiem w czarnych niczym smoła oczach.
- Dla mnie bomba! - zgodził się jasnowłosy.
- To jest szantaż! Zabiję cię, Armin! - jęknął nastolatek, opadając na krzesło, w geście kapitulacji. Mikasa lekko się uśmiechnęła i oparła ręce na stole.
- A więc... Jean zaprosił mnie na randkę. Powiedział, że podobałam mu się już od czasów liceum i bardzo starał się zrobić na mnie wrażenie... Chce mnie zabrać na imprezę, a potem pewnie pójdziemy na film albo coś zjeść... Mam dać mu znać do jutra. Ach! Jeżeli chcecie, też możecie wpaść. Impreza jest u jego przyjaciela, tego nieśmiałego Marco.
- Obiło mi się o uszy, że ktoś robi jakąś imprezkę, ale żeby to był nieśmiały Marco! Świat jest pełen niespodzianek! - roześmiał się Armin. - Poza tym, chyba zdajesz sobie sprawę, że to pewnie Jean zmusił go do wyprawienia tej imprezy? Musiał mieć jakieś alibi do zaczepki. Niezły plan - dwie pary oczu zabłysły i zwróciły się na chłopaka.
- Serio? - zdziwili się oboje.
- To przecież takie oczywiste! Ludzie...! - odparł z wyższością Arlet. - Kończą tą dyskusję, ja chętnie wpadnę na domówkę, bo i tak nie mam żadnych planów, a ty Eren?
- Nie wyobrażam sobie zabawy w towarzystwie Jeana Kirsteina... - wycedził w odpowiedzi i upił łyk swojego jagodowego shake'a.
- Czemu go tak nienawidzisz, co?! Jean się zmienił! Nie jest taki jak w liceum...! - zawołała dziewczyna, waląc „przypadkowo” dłońmi o stół.
- Skąd ta nagła zmiana i pewność, co Mikasa? - mruknął wkurzony, po czym się podniósł z miejsca.
- A ty dokąd? - spytał Armin, marszcząc brwi.
- Niedobrze mi. Wracam do domu - rzucił Eren i skierował się ku wyjściu. Żadne z pozostałej dwójki nie zdecydowało się za nim pójść, ponieważ stwierdzili, że brunet musiał ochłonąć. Zimny wiatr powitał zarumienioną twarz zielonookiego. Eren nie mógł znieść myśli o tym, że jego siostra i najlepszy przyjaciel tak bardzo bronią tego idiotę, który przez całą szkołę średnią prześladował go w bardzo niemiły oraz agresywny sposób... Chłopak uznał go nawet za swojego arcywroga! Po krótkiej chwili młodzieniec westchnął i ruszył w stronę miasta...
- Nie powiem - odrzekła spokojnie.
- Co?! Mów natychmiast! - rozkazał.
- Eren! To jest sprawa Mikasy, przestań ją tak naciskać! - warknął na niego Arlet.
- Nie ma mowy! Jeśli będzie trzeba to sam sobie z nim poradzę...!
- Mam powiedzieć Mikasie, co wczoraj znalazłem w twoim plecaku? - powiedział z tajemniczym uśmiechem blondyn.
- A-Armin! Ani mi się waż! - zawstydził się brunet.
- Co takiego? Narkotyki?! - przestraszyła się ciemnowłosa.
- Gorzej! Eren napisał wiersz! Zgadnij o kim! - zaśmiał się błękitnooki.
- Zamknij dziób! Przestań!! - wołał zażenowany Jeager.
- Znowu o ,,profesorku czyścioszku"? - zgadła z wyraźnym obrzydzeniem na twarzy.
- Hahaha! Dokładnie tak! Mam nawet fotkę tego dzieła! - chłopak zaczął grzebać w swojej szkolnej torbie, aby znaleźć telefon.
- Armin! Przestań Natychmiast! - wołał zdenerwowany szatyn.
- Zawrzyjmy umowę. Ja powiem wam, co zaproponował mi Jean, bo sama tak naprawdę nie wiem co zrobić... a Eren go nie zaatakuje przy najbliższej okazji. Jeżeli jednak to zrobi, Armin opublikuje twoje wierszyki o profesorku w Internecie... albo lepiej! Na szkolnej stronie! Stoi? - powiedziała z błyskiem w czarnych niczym smoła oczach.
- Dla mnie bomba! - zgodził się jasnowłosy.
- To jest szantaż! Zabiję cię, Armin! - jęknął nastolatek, opadając na krzesło, w geście kapitulacji. Mikasa lekko się uśmiechnęła i oparła ręce na stole.
- A więc... Jean zaprosił mnie na randkę. Powiedział, że podobałam mu się już od czasów liceum i bardzo starał się zrobić na mnie wrażenie... Chce mnie zabrać na imprezę, a potem pewnie pójdziemy na film albo coś zjeść... Mam dać mu znać do jutra. Ach! Jeżeli chcecie, też możecie wpaść. Impreza jest u jego przyjaciela, tego nieśmiałego Marco.
- Obiło mi się o uszy, że ktoś robi jakąś imprezkę, ale żeby to był nieśmiały Marco! Świat jest pełen niespodzianek! - roześmiał się Armin. - Poza tym, chyba zdajesz sobie sprawę, że to pewnie Jean zmusił go do wyprawienia tej imprezy? Musiał mieć jakieś alibi do zaczepki. Niezły plan - dwie pary oczu zabłysły i zwróciły się na chłopaka.
- Serio? - zdziwili się oboje.
- To przecież takie oczywiste! Ludzie...! - odparł z wyższością Arlet. - Kończą tą dyskusję, ja chętnie wpadnę na domówkę, bo i tak nie mam żadnych planów, a ty Eren?
- Nie wyobrażam sobie zabawy w towarzystwie Jeana Kirsteina... - wycedził w odpowiedzi i upił łyk swojego jagodowego shake'a.
- Czemu go tak nienawidzisz, co?! Jean się zmienił! Nie jest taki jak w liceum...! - zawołała dziewczyna, waląc „przypadkowo” dłońmi o stół.
- Skąd ta nagła zmiana i pewność, co Mikasa? - mruknął wkurzony, po czym się podniósł z miejsca.
- A ty dokąd? - spytał Armin, marszcząc brwi.
- Niedobrze mi. Wracam do domu - rzucił Eren i skierował się ku wyjściu. Żadne z pozostałej dwójki nie zdecydowało się za nim pójść, ponieważ stwierdzili, że brunet musiał ochłonąć. Zimny wiatr powitał zarumienioną twarz zielonookiego. Eren nie mógł znieść myśli o tym, że jego siostra i najlepszy przyjaciel tak bardzo bronią tego idiotę, który przez całą szkołę średnią prześladował go w bardzo niemiły oraz agresywny sposób... Chłopak uznał go nawet za swojego arcywroga! Po krótkiej chwili młodzieniec westchnął i ruszył w stronę miasta...
***
W czasie powrotu do domu, Erenowi przypomniało się, że na uczelni
odbywały się cotygodniowe, dodatkowe zajęcia z biologii. Chłopak postanowił
wziąć w nich udział...
- P-Panie profesorze...? - zapukał nieśmiało do drzwi od sali Leviego.
- Wejść - usłyszał spokojny głos. Jeager nabrał powietrza do płuc i nacisnął klamkę. Kiedy wszedł do obszernego pomieszczenia wypełnionego ławami z jasnego drewna i wygodnymi krzesłami, ujrzał ciemnowłosego, siedzącego przy biurku, który zajmował się stertą pewnych papierzysk. Był to niewysoki mężczyzna o smukłej budowie ciała i niezwykle bladej cerze. Jego krótkie włosy miały odcień kruczych piór, a oczy skryte za długimi rzęsami, lśniły kobaltowym kolorem z domieszką srebra. Mężczyzna miał na sobie ciemnobrązowy golf i czarne, dopasowane spodnie. Z charakteru, profesor Rivaille był naprawdę... ciekawy. Cechował się zbytnią obsesją wiecznego porządku, wiecznym i nieustającym sarkazmem oraz ogromną inteligencją. Nie lubił osób natrętnych, ale cenił zapał i upór w dążeniu do wiedzy. Praca zawsze go męczyła. Od pierwszych dni, nienawidził wszystkich i wszystkiego, jednak jego nastawienie stopniowo się zmieniło. Levi był opanowaną i zrównoważoną postacią, choć nie zawsze umiał ukryć swoje poirytowanie... Inni profesorowie tolerowali jego zachowanie, a niektórzy nawet darzyli go ciepłym uczuciem. Lecz Rivaille zamiast spędzać wolny czas ze znajomymi z pracy, wolał swoje własne towarzystwo w obecności dobrej książki.
Eren go uwielbiał i podziwiał. Jednak podczas dwóch lat nauki, zdał sobie sprawę z wyższości innego, głębszego uczucia względem mężczyzny. I nic ani nikt nie potrafił wybić mu tego z głowy i serca...
- Etto... Ja przyszedłem na zajęcia... Czyżby były odwołane? - odezwał się chłopak, zerkając na puste ławki.
- Dzisiaj są jakieś zawody, a kilka osób zwalniało się, bo szli na poprawkę z matematyki - odpowiedział, wciąż skupiając swoją uwagę jedynie na papierach przed nosem.
- A-Ach, rozumiem. W takim razie, chyba też pójdę. Przeprowadzanie zajęć dla jednej osoby, to... - serce bruneta waliło jak szalone. W głowie wyobraził sobie sytuację jak on i Levi byli sam na sam. Chyba dostałby zawału... Kiedy Eren spojrzał na Rivaille, napotkał jego niesamowite spojrzenie. Od razu zaniemówił. Oh shit... Patrzy na mnie tak... jakby chciał przejrzeć moją duszę...
- Co ty bredzisz. Przyszedłeś na zajęcia, tak? Jestem tutaj do twojej dyspozycji. Poza tym, właśnie za to mi płacą. Więc siadaj i wyjmij te kserówki zadań jakie wam ostatnio dałem - zarządził mężczyzna i zebrał papiery, żeby ułożyć je w stertę. E-Eh?! C-Co?! Ja i... Sam na sam z Levim?! Boże! To chyba jakiś cud!! - krzyczał w myślach, po czym usiadł w pierwszej ławce, przed Levim. - Gotowy? - zapytał, gdy wyjął przedmioty do pisania i kartki z zadaniami. Brunet kiwnął twierdząco. - No dobrze, zacznijmy od pierwszego. Przeczytaj polecenie, a ja odszukam osobny zestaw dla siebie... - powiedział, otwierając szafkę.
- Hai... Ekhem... No to... "Wyjaśnij wpływ stężenia hormonów na poszczególne etapy metamorfozy owadów oraz..." - zaczął czytać zadanie.
- Cholera jasna... - Levi przeklął pod nosem, ciągle szperając w biurku. Brunet spojrzał na ciemnowłosego.
- Czytaj dalej - rzekł profesor.
- ... "Oraz określ, jakie konsekwencje mogą wynikać z utrzymującego się wysokiego poziomu hormonu juwenilnego" - dokończył szatyn. Rivaille zamknął szafkę z trzaskiem.
- Wybacz mi, Eren, ale pewnie zostawiłem moją kserówkę w sekretariacie - poinformował mężczyzna.
- N-No to... W takim razie... - zaczął mruczeć pod nosem zielonooki. Nagle usłyszał zbliżające się kroki. Gdy spojrzał w górę, zobaczył stojącego przy nim Leviego.
- Mogę? - spytał, odsuwając krzesło. Puls studenta przyspieszył jak jeszcze nigdy dotąd. Brunet kiwnął powoli, następnie Rivaille usiadł obok chłopaka. Jeager czuł jego bliskość i zapach. Jeszcze nigdy nie znajdował się tak blisko Leviego... Jego myśli szalały. - Masz jakiś pomysł na to zadanie? - usłyszał aksamitny głos tuż przy swoim uchu. Jego oczy odnalazły kobaltowe, spokojne tęczówki. Eren wypatrywał detali jego idealnej twarzy. Śniada cera, długie rzęsy, prosty nos i te usta... Lekko zaróżowione i perfekcyjnie wygięte wargi, w które Eren wpatrywał się godzinami podczas wykładów... Tak jak w tamtej chwili. Profesor wskazywał palcem kolejne zadania i tłumaczył chłopakowi tego, czego nie potrafił sam rozwiązać. Znajdował się tak blisko, że mógł poczuć jego oddech na własnej szyi. W pewnej chwili Levi oparł nawet swoją dłoń o oparcie krzesła, na którym siedział zielonooki. Wtedy Eren myślał, że zemdleje... Ukochany mężczyzna znajdował się kilka centymetrów od niego, a jego głos wpadał wprost do ucha młodzieńca. To już nie była zwykła lekcja...
- Rozumiesz, Eren? - usłyszał, jak wypowiada jego imię. Chłopak spanikował i odwrócił głowę w stronę mężczyzny. Chciał mu powiedzieć, że musi wyjść albo, że dłużej nie wytrzyma tej niesamowitej bliskości... Jednak jego mózg zamienił się w istną czarną dziurę, gdy z Rivaille prawie stykali się nosami. Nie miał żadnej drogi ucieczki, nie mógł odwrócić wzroku ani poruszyć głową... Serce Erena biło tak szybko, że był pewien, iż Levi słyszał jego puls, a nawet mógł go wyczuć przez skórę... Czas zatrzymał się w miejscu. Żaden z nich nie poruszył się ani na milimetr. Po pewnym czasie, nauczyciel spojrzał w oczy Erena tak, jakby pytał o pozwolenie lub po prostu informował go o nieznanych mu jeszcze zamiarach. Student nie spuszczał z niego swojego wzroku. Wtedy Rivaille wykonał ruch. Otarł się nosem o jego nos, a usta zbliżył na niebezpieczną odległość. Zielonooki zaczął przymykać powieki i oddawać się woli mężczyzny, gdy nagle usłyszał hałaśliwy i irytujący dźwięk...
- Co to za...? - mruknął Eren, rozglądając się po sali wykładowej.
- Twój budzik, idioto - oznajmił z wyczuwalną irytacją w głosie.
- E-Eh? - po chwili brunet wybudził się z błogiego i niezwykle realistycznego snu. Potarł swoje zaspane oczy i wyłączył dręczący go dźwięk. - Moje życie to istne dno... - jęknął w miękką kołdrę. Tak bardzo pragnął, by to o czym śnił się ziściło...
- Wejść - usłyszał spokojny głos. Jeager nabrał powietrza do płuc i nacisnął klamkę. Kiedy wszedł do obszernego pomieszczenia wypełnionego ławami z jasnego drewna i wygodnymi krzesłami, ujrzał ciemnowłosego, siedzącego przy biurku, który zajmował się stertą pewnych papierzysk. Był to niewysoki mężczyzna o smukłej budowie ciała i niezwykle bladej cerze. Jego krótkie włosy miały odcień kruczych piór, a oczy skryte za długimi rzęsami, lśniły kobaltowym kolorem z domieszką srebra. Mężczyzna miał na sobie ciemnobrązowy golf i czarne, dopasowane spodnie. Z charakteru, profesor Rivaille był naprawdę... ciekawy. Cechował się zbytnią obsesją wiecznego porządku, wiecznym i nieustającym sarkazmem oraz ogromną inteligencją. Nie lubił osób natrętnych, ale cenił zapał i upór w dążeniu do wiedzy. Praca zawsze go męczyła. Od pierwszych dni, nienawidził wszystkich i wszystkiego, jednak jego nastawienie stopniowo się zmieniło. Levi był opanowaną i zrównoważoną postacią, choć nie zawsze umiał ukryć swoje poirytowanie... Inni profesorowie tolerowali jego zachowanie, a niektórzy nawet darzyli go ciepłym uczuciem. Lecz Rivaille zamiast spędzać wolny czas ze znajomymi z pracy, wolał swoje własne towarzystwo w obecności dobrej książki.
Eren go uwielbiał i podziwiał. Jednak podczas dwóch lat nauki, zdał sobie sprawę z wyższości innego, głębszego uczucia względem mężczyzny. I nic ani nikt nie potrafił wybić mu tego z głowy i serca...
- Etto... Ja przyszedłem na zajęcia... Czyżby były odwołane? - odezwał się chłopak, zerkając na puste ławki.
- Dzisiaj są jakieś zawody, a kilka osób zwalniało się, bo szli na poprawkę z matematyki - odpowiedział, wciąż skupiając swoją uwagę jedynie na papierach przed nosem.
- A-Ach, rozumiem. W takim razie, chyba też pójdę. Przeprowadzanie zajęć dla jednej osoby, to... - serce bruneta waliło jak szalone. W głowie wyobraził sobie sytuację jak on i Levi byli sam na sam. Chyba dostałby zawału... Kiedy Eren spojrzał na Rivaille, napotkał jego niesamowite spojrzenie. Od razu zaniemówił. Oh shit... Patrzy na mnie tak... jakby chciał przejrzeć moją duszę...
- Co ty bredzisz. Przyszedłeś na zajęcia, tak? Jestem tutaj do twojej dyspozycji. Poza tym, właśnie za to mi płacą. Więc siadaj i wyjmij te kserówki zadań jakie wam ostatnio dałem - zarządził mężczyzna i zebrał papiery, żeby ułożyć je w stertę. E-Eh?! C-Co?! Ja i... Sam na sam z Levim?! Boże! To chyba jakiś cud!! - krzyczał w myślach, po czym usiadł w pierwszej ławce, przed Levim. - Gotowy? - zapytał, gdy wyjął przedmioty do pisania i kartki z zadaniami. Brunet kiwnął twierdząco. - No dobrze, zacznijmy od pierwszego. Przeczytaj polecenie, a ja odszukam osobny zestaw dla siebie... - powiedział, otwierając szafkę.
- Hai... Ekhem... No to... "Wyjaśnij wpływ stężenia hormonów na poszczególne etapy metamorfozy owadów oraz..." - zaczął czytać zadanie.
- Cholera jasna... - Levi przeklął pod nosem, ciągle szperając w biurku. Brunet spojrzał na ciemnowłosego.
- Czytaj dalej - rzekł profesor.
- ... "Oraz określ, jakie konsekwencje mogą wynikać z utrzymującego się wysokiego poziomu hormonu juwenilnego" - dokończył szatyn. Rivaille zamknął szafkę z trzaskiem.
- Wybacz mi, Eren, ale pewnie zostawiłem moją kserówkę w sekretariacie - poinformował mężczyzna.
- N-No to... W takim razie... - zaczął mruczeć pod nosem zielonooki. Nagle usłyszał zbliżające się kroki. Gdy spojrzał w górę, zobaczył stojącego przy nim Leviego.
- Mogę? - spytał, odsuwając krzesło. Puls studenta przyspieszył jak jeszcze nigdy dotąd. Brunet kiwnął powoli, następnie Rivaille usiadł obok chłopaka. Jeager czuł jego bliskość i zapach. Jeszcze nigdy nie znajdował się tak blisko Leviego... Jego myśli szalały. - Masz jakiś pomysł na to zadanie? - usłyszał aksamitny głos tuż przy swoim uchu. Jego oczy odnalazły kobaltowe, spokojne tęczówki. Eren wypatrywał detali jego idealnej twarzy. Śniada cera, długie rzęsy, prosty nos i te usta... Lekko zaróżowione i perfekcyjnie wygięte wargi, w które Eren wpatrywał się godzinami podczas wykładów... Tak jak w tamtej chwili. Profesor wskazywał palcem kolejne zadania i tłumaczył chłopakowi tego, czego nie potrafił sam rozwiązać. Znajdował się tak blisko, że mógł poczuć jego oddech na własnej szyi. W pewnej chwili Levi oparł nawet swoją dłoń o oparcie krzesła, na którym siedział zielonooki. Wtedy Eren myślał, że zemdleje... Ukochany mężczyzna znajdował się kilka centymetrów od niego, a jego głos wpadał wprost do ucha młodzieńca. To już nie była zwykła lekcja...
- Rozumiesz, Eren? - usłyszał, jak wypowiada jego imię. Chłopak spanikował i odwrócił głowę w stronę mężczyzny. Chciał mu powiedzieć, że musi wyjść albo, że dłużej nie wytrzyma tej niesamowitej bliskości... Jednak jego mózg zamienił się w istną czarną dziurę, gdy z Rivaille prawie stykali się nosami. Nie miał żadnej drogi ucieczki, nie mógł odwrócić wzroku ani poruszyć głową... Serce Erena biło tak szybko, że był pewien, iż Levi słyszał jego puls, a nawet mógł go wyczuć przez skórę... Czas zatrzymał się w miejscu. Żaden z nich nie poruszył się ani na milimetr. Po pewnym czasie, nauczyciel spojrzał w oczy Erena tak, jakby pytał o pozwolenie lub po prostu informował go o nieznanych mu jeszcze zamiarach. Student nie spuszczał z niego swojego wzroku. Wtedy Rivaille wykonał ruch. Otarł się nosem o jego nos, a usta zbliżył na niebezpieczną odległość. Zielonooki zaczął przymykać powieki i oddawać się woli mężczyzny, gdy nagle usłyszał hałaśliwy i irytujący dźwięk...
- Co to za...? - mruknął Eren, rozglądając się po sali wykładowej.
- Twój budzik, idioto - oznajmił z wyczuwalną irytacją w głosie.
- E-Eh? - po chwili brunet wybudził się z błogiego i niezwykle realistycznego snu. Potarł swoje zaspane oczy i wyłączył dręczący go dźwięk. - Moje życie to istne dno... - jęknął w miękką kołdrę. Tak bardzo pragnął, by to o czym śnił się ziściło...
******
Witajcie Kochani! ^^
Niespodzianka która wyszła sama w praniu! :D Kiedy pisałam
walentynkowy special to był pierwszy prototyp opowiadanka, ale stwierdziłam, że
jest za długi jak na oneshot o walentynkach, więc tak oto powstanie króciutka
seria o Levim nauczycielu ^^
Jak Wam się spodobała pierwsza część? :D
Joleen :*
Yayoo~
OdpowiedzUsuńNowy post! Mam zaciesz~
Czo ja pacze? Erę zakochany w psorku i te wiersze. Och, ach.
Mikasa i Jean? Nie trawię tego shipu... -shipa, paringu, jeden wiewiór- po prostu... ygh... ona to do Annie się nadaje, ale co ja mogę wiedzieć, hehe.
Armin taki... nie mam określenia -musku, działaj- em... Arminowaty? O, tak, to jest dobre określenie xD
No, to weny, weny, weny i... weny!
Czekam na następny rozdział "Lost in the Darkness" - zakochałam się w tym, kyaa!
~Susan
PS
Jest mi dane poznać ewentualną datę pojawienia się rozdziału wyżej wymienionego opowiadania? (w przybliżeniu)
Mikasa i Annie? o_O To dopiero pairing xD Sorki, ale nie trawię yuri :p
UsuńPoza tym Jean jest spoko :D taki zapatrzony w piękną Mikasę, która go nie kocha ^^ Jean 4ever alone *chlip chlip*
Hmmm... "powyższe opowiadanie", chodzi Ci o Lost'a, tak? xD
Mam już napisaną część, ale to będzie dosyć ważny dla mnie rozdział do napisania, dlatego trochę to potrwa... Chyba, że dostanę olśnienia i zacznę pisać w nocy, to będzie na jutro ^^ (przecież są ferie, co nie? ;D)
Joleen :*
Ja sama nie jestem zwolenniczką yuri -kocham yaoi całym walniętym serduszkiem- takie to dziwne jakieś.
UsuńMikasa -su casa- taka zimna, biedny Żą. *mentalny płacz*
Ale zdarzyło mi się shipnąć Końskiego Ryja (wiem, to wredne przezwisko) z Arminem -meh, whatever- po chwili zostało to moim drugim ulubionym paringiem (zaraz po Ereri, oczywiście).
Nie uwierzysz, ale to na twoim blogu przekonałam się do Erwin x Armin, hehe. Jakoś tak wyszło.
Jak się cieszę, że od nowego Lost'a dzieli mnie tak mało :D
Ach, ferie! Ferie! Kochane ferie! Nie odchodźcie, proszę.
(Na całe szczęście dopiero co mi się zaczęły i mnie tak szybko nie opuszczą ^.^)
~Susan
Joleen, jesteś moim mistrzem! ;p ^^
OdpowiedzUsuń"Marco ostatnio za pogaduszki z Jeanem na lekcji został wzięty do odpowiedzi!"
Czemu miałam wrażenie, że to będzie:
" Marco ostatnio za pogaduszki z Jeanem na lekcji musiał zginąć!"? xD
"Levi był również opanowaną i zrównoważoną postacią, choć nie zawsze umiał ukryć swoje poirytowanie... Inni profesorowie tolerowali jego zachowanie, a niektórzy nawet darzyli go ciepłym uczuciem." Eeee-ech? Hanji? ;p :D
Zapowiada się naprawdę nieźle :D
Trafiłam na dwie serie, w których Levi był nauczycielem, ta byłaby trzecia ^^
Z tym, że biologią, zajmowała się Zoe - krótko mówiąc, jakaś nowość ;p
Wybacz, że dopiero teraz, ale na chwile musiałam... Zdjąć Yaoi z widoku...? (Wiesz, rodzinka ;p)
I znowuż to, nie udało mi się skomentować jako pierwszej! >.< ;p
Na swoje usprawiedliwienie powiem, że... Tak, dokładnie! Zaczęłam pisać Twoje zamówienie! ;)
Tak więc...
Ave Joleen! ;) ^^ :D ;p
PS. Jeeej, wreszcie będzie wszyscy będą mieli na 100% pewność, kto komentuje! ;p
Żeby nie było...
Dawniej - "Kasia szysz" xD ;)
xD Aż tak surowym nauczycielem Levi nie jest (Akashi by był ^^)... W jakimś fragmencie jest napisane też, że Levi kiedyś nienawidził swojej pracy, a teraz nawet mu się podoba (kiedy jest w niej Eren xD).
UsuńNo usprawiedliwienie, jak się patrzy ;) Przyjmuję i usprawiedliwiam nieobecność xD Boże... Mam ferie, a o szkole myślę i piszę... Koniec świata.
Ja wprost uwielbiam opowiadania gdzie Levi jest nauczycielem ^^ Sama chciałabym mieć nauki u Rivaille zamiast u mojej wstrętnej baby od biologii : / Marzenia... xD
PS. Czekam na Twoje dzieło ^^ Kaneki! <3 Postaraj się, żeby był większym badass'em! :*
Joleen :*
Szczerze jakoś nigdy nie byłam przekonana do historii gdzie Levi jest nauczycielem... wydawało mi się zawsze, że to nie pasuje do niego xD ale odziwo czytając to opowiadanie moje zdanie się zmieniło :D może nie uważałam tego za dobry pomysł przez autorów nie potrafiących dopasować postaci do danego zawodu :v mniejsza xd Ahhh...Rivaille nauczycielem biologii... ja również bym chciała, aby mnie jej uczył, bo niestety... Moja nauczycielka jest taka 'suuuuper' -,- a w dodatku to moja wychowawczyni ;c no ale cóż... jeszcze tylko 2.5 roku XD wracając do opowiadania... jak mówiłam jest świetne :D super zrobiłaś z tym snem i budzikiem pod koniec x3 to chyba tyle z mojej strony c: buziaki i duuużo weny :D czekam na Lost'a i na dalszy ciąg tej historii :D
OdpowiedzUsuń~Zuchii
Dziękuję ;**
UsuńNie czytałam wielu opowiadań o Levim nauczycielu, jak mam być szczera. Może jedną serię po angielsku, ale była znacznie bardziej... Nieważne xD
W każdym razie, cieszę się, że się przekonałaś do mojego opowiadania :)
Pozdrawiam i dziękiiii ;)
Joleen :*
Ohayo!
OdpowiedzUsuńBardzo spodobał mi się pomysł na nowe opowiadanie, jak to nasz kochany Erenuś (^^) zakochuje się w Levim, który jest jego nauczycielem.
Weny życzę i pozdrawiam :)
~Yuki Sakura.
Kurde... to był tylko sen! A ja sama mam teraz szybkie bicie serca. Ale fajnie by było gdybyś zrobiła z tego dłuższą historię. Polecam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam-Shizu-chan