Opowiadanie yaoi - nauczyciel Levi x Eren <3
- Ereeen! Jesteś tutaj, prawda?! Więc otwórz te cholerne drzwi! -
dobijał się Armin. Kso... Nie chce się z nikim widzieć... - myślał zdewastowany chłopak. Po powrocie do domu od razu zamknął się w pokoju, zasłonił zasłony i
schował pod kołdrę. Nie mógł uwierzyć w to, co stało się jakąś godzinę temu...
Nie potrafił zapomnieć tych zdumionego wyrazu twarzy oraz dotyku Rivaille warg na swoich... Pocałował go.
Zrobił to. Jak miał się teraz zachować?! Widząc ogromne zdziwienie na twarzy
ukochanego, uciekł niczym zwykły tchórz.
- Jestem skończony...! - jęknął załamany Eren, przytulając poduszkę do piersi. Nie mógł cofnąć czasu ani wymazać pamięci Leviemu. Więc co mu pozostało? Chłopak westchnął i schował twarz w dłoniach. To się nie wydarzyło naprawdę... - zaklinał się w duchu. Po chwili usłyszał dźwięk otwieranych drzwi. Podniósł wzrok na zdyszanego blondyna w niebieskiej koszuli, z rękawami podwiniętymi do samych łokci. - A-Armin?! Jak się tu dostałeś?! - zawołał.
- Mikasa dała mi zapasowy klucz w razie „sytuacji kryzysowych”. Ta chyba się do nich zalicza, co nie? - powiedział błękitnooki z uśmiechem.
- Raczej chodziło o pożar albo powódź i szybką ucieczkę...- mruknął chłopak w odpowiedzi, gdy Arlet usiadł obok niego na łóżku.
- Powiesz mi co się wydarzyło? Od rana dziwnie się zachowywałeś...
- Zrobiłem to... Armin - przyznał cicho.
- „To”, czyli...? - zapytał lekko zaniepokojony.
- Ja... - zielonookiemu załamał się głos. - Ja... Pocałowałem Leviego! - wyznał, wbijając nerwowo palce w materiał pościeli.
- Fiu, fiu! No to nieźle, kolego! Dziwię się, że jeszcze żyjesz! - zaśmiał się.
- Armin! - warknął na niego Jeager.
- A co on na to? - dopytał zaciekawiony.
- Jak to "co"! Opadła mu szczęka! Ot co! A ja spanikowałem i zwiałem! To było pod wpływem chwili! Nie wiem jak to się stało! Co mam teraz zrobić, Armin? - poradził się przestraszony.
- W końcu i tak by się domyślił, jak ślinisz się na jego widok... Powiedz mu, co czujesz albo zmyśl, że to chemikalia z zaplecza Hanji nieco za mocno podziałały na twój spaczony móżdżek... - brunet zmierzył go gniewnym wzrokiem.
- Wielkie dzięki... - mruknął i założył kołdrę na głowę.
- Spójrz prawdzie w oczy! Chcesz być z Levim, prawda? Może jeżeli cię odrzuci w końcu znajdziesz sobie kogoś... W podobnym wieku? - mówił, ciągnąc za materiał kołdry.
- Masz rację... Nie mogę tak dłużej żyć... Muszę mu wyznać, co czuję - postanowił z westchnieniem.
- W taki razie postanowione! Więc, co powiesz na imprezkę u naszego dobrego przyjaciela Marco? - zaproponował i położył rękę na jego ramieniu.
- E-Eh? To już dzisiaj? - zdziwił się.
- Ty naprawdę śnisz na jawie, co? Obyś szybko załatwił tą sprawę z profesorkiem. Chce z powrotem mojego kumpla! - zawołał z uśmiechem, po czym zaczął przyjacielsko przepychać się z zielonookim. Po chwili do pokoju weszła kolejna osoba.
- Może być? - usłyszeli kobiecy głos. W drzwiach stała wysoka i smukła czarnowłosa. Miała na sobie czarną, krótką sukienkę na ramiączkach oraz wysokie, ciemne obcasy. Wyglądała niczym rasowa top modelka.
- Wow... Mikasa... - Arletowi opadła szczęka na widok przyjaciółki.
- Chyba żartujesz! Jest zbyt krótka! - zawołał oburzony Eren.
- A ty co?! Przyzwoitka?! - warknął na niego jasnowłosy, delektując się niespotykaną pięknością dziewczyny.
- Nie mogę patrzeć, jak moja siostra...!
- Jestem już dorosła. Doskonale wiem, co mogę, a czego nie. Zapamiętaj to, braciszku - powiedziała odważnie Mikasa. Eren zaniemówił z wrażenia. To naprawdę była jego siostra?! - Armin, jeżeli chcesz to możemy cię podwieźć - dodała przed wyjściem.
- Sweet! Dzięki Mikasa! - odparł z uśmiechem blondyn, po czym wstał. Jeager ścisnął kołdrę w dłoni. Wyobraził sobie czarnowłosą w obecności jakiś pijanych i napalonych facetów. W pewnej chwili mężczyźni biorą Mikasę pod ręce i ciągną w stronę wyjścia. Jednym z nich jest Jean... Ciemnowłosa krzyczy i szarpie się, ale to nic nie daje, a Armin zbyt zajęty jest rozmową z nowo poznanymi znajomymi. Dziewczyna nagle znika z pola widzenia...
- Czekajcie! Ja też jadę! - oznajmił Eren, wyskakując z pościeli.
- Jestem skończony...! - jęknął załamany Eren, przytulając poduszkę do piersi. Nie mógł cofnąć czasu ani wymazać pamięci Leviemu. Więc co mu pozostało? Chłopak westchnął i schował twarz w dłoniach. To się nie wydarzyło naprawdę... - zaklinał się w duchu. Po chwili usłyszał dźwięk otwieranych drzwi. Podniósł wzrok na zdyszanego blondyna w niebieskiej koszuli, z rękawami podwiniętymi do samych łokci. - A-Armin?! Jak się tu dostałeś?! - zawołał.
- Mikasa dała mi zapasowy klucz w razie „sytuacji kryzysowych”. Ta chyba się do nich zalicza, co nie? - powiedział błękitnooki z uśmiechem.
- Raczej chodziło o pożar albo powódź i szybką ucieczkę...- mruknął chłopak w odpowiedzi, gdy Arlet usiadł obok niego na łóżku.
- Powiesz mi co się wydarzyło? Od rana dziwnie się zachowywałeś...
- Zrobiłem to... Armin - przyznał cicho.
- „To”, czyli...? - zapytał lekko zaniepokojony.
- Ja... - zielonookiemu załamał się głos. - Ja... Pocałowałem Leviego! - wyznał, wbijając nerwowo palce w materiał pościeli.
- Fiu, fiu! No to nieźle, kolego! Dziwię się, że jeszcze żyjesz! - zaśmiał się.
- Armin! - warknął na niego Jeager.
- A co on na to? - dopytał zaciekawiony.
- Jak to "co"! Opadła mu szczęka! Ot co! A ja spanikowałem i zwiałem! To było pod wpływem chwili! Nie wiem jak to się stało! Co mam teraz zrobić, Armin? - poradził się przestraszony.
- W końcu i tak by się domyślił, jak ślinisz się na jego widok... Powiedz mu, co czujesz albo zmyśl, że to chemikalia z zaplecza Hanji nieco za mocno podziałały na twój spaczony móżdżek... - brunet zmierzył go gniewnym wzrokiem.
- Wielkie dzięki... - mruknął i założył kołdrę na głowę.
- Spójrz prawdzie w oczy! Chcesz być z Levim, prawda? Może jeżeli cię odrzuci w końcu znajdziesz sobie kogoś... W podobnym wieku? - mówił, ciągnąc za materiał kołdry.
- Masz rację... Nie mogę tak dłużej żyć... Muszę mu wyznać, co czuję - postanowił z westchnieniem.
- W taki razie postanowione! Więc, co powiesz na imprezkę u naszego dobrego przyjaciela Marco? - zaproponował i położył rękę na jego ramieniu.
- E-Eh? To już dzisiaj? - zdziwił się.
- Ty naprawdę śnisz na jawie, co? Obyś szybko załatwił tą sprawę z profesorkiem. Chce z powrotem mojego kumpla! - zawołał z uśmiechem, po czym zaczął przyjacielsko przepychać się z zielonookim. Po chwili do pokoju weszła kolejna osoba.
- Może być? - usłyszeli kobiecy głos. W drzwiach stała wysoka i smukła czarnowłosa. Miała na sobie czarną, krótką sukienkę na ramiączkach oraz wysokie, ciemne obcasy. Wyglądała niczym rasowa top modelka.
- Wow... Mikasa... - Arletowi opadła szczęka na widok przyjaciółki.
- Chyba żartujesz! Jest zbyt krótka! - zawołał oburzony Eren.
- A ty co?! Przyzwoitka?! - warknął na niego jasnowłosy, delektując się niespotykaną pięknością dziewczyny.
- Nie mogę patrzeć, jak moja siostra...!
- Jestem już dorosła. Doskonale wiem, co mogę, a czego nie. Zapamiętaj to, braciszku - powiedziała odważnie Mikasa. Eren zaniemówił z wrażenia. To naprawdę była jego siostra?! - Armin, jeżeli chcesz to możemy cię podwieźć - dodała przed wyjściem.
- Sweet! Dzięki Mikasa! - odparł z uśmiechem blondyn, po czym wstał. Jeager ścisnął kołdrę w dłoni. Wyobraził sobie czarnowłosą w obecności jakiś pijanych i napalonych facetów. W pewnej chwili mężczyźni biorą Mikasę pod ręce i ciągną w stronę wyjścia. Jednym z nich jest Jean... Ciemnowłosa krzyczy i szarpie się, ale to nic nie daje, a Armin zbyt zajęty jest rozmową z nowo poznanymi znajomymi. Dziewczyna nagle znika z pola widzenia...
- Czekajcie! Ja też jadę! - oznajmił Eren, wyskakując z pościeli.
***
- Dobry wieczór pani Ackerman. Zamawiała pani transport? -
uśmiechnął się zadziornie Jean, który siedział w czarnym, sportowym samochodzie. Mikasa podeszła
do okna od strony kierowcy.
- Cześć, Jean. Możemy zabrać Armina i Erena? - poprosiła, trzepocząc swoimi długimi rzęsami. Chłopak przełknął ślinę i kiwnął. Tylko na to było go stać w obecnej chwili. Moment... - pomyślał nagle, analizując jej wypowiedź. Wyjrzał za dziewczynę i zobaczył dwóch znajomych studentów. Obok blondyna w niebieskiej koszuli stał nieźle wkurzony brunet w podwiniętej, czerwonej koszuli w kratę.
- E-Eren?! - zdziwił się.
- Myślałeś, że puszczę moją siostrę samą? HA! Nic bardziej mylnego! - prychnął z wyższością zielonooki.
- Ty mały... - mruknął Kirstein pod nosem.
- Hej! Dosyć tego! - powiedziała ostrzegawczo Mikasa. Chłopacy przestali mierzyć się zabójczym wzrokiem. Potem młodzi studenci weszli do auta i pojechali w stronę akademika Marco.
- Cześć, Jean. Możemy zabrać Armina i Erena? - poprosiła, trzepocząc swoimi długimi rzęsami. Chłopak przełknął ślinę i kiwnął. Tylko na to było go stać w obecnej chwili. Moment... - pomyślał nagle, analizując jej wypowiedź. Wyjrzał za dziewczynę i zobaczył dwóch znajomych studentów. Obok blondyna w niebieskiej koszuli stał nieźle wkurzony brunet w podwiniętej, czerwonej koszuli w kratę.
- E-Eren?! - zdziwił się.
- Myślałeś, że puszczę moją siostrę samą? HA! Nic bardziej mylnego! - prychnął z wyższością zielonooki.
- Ty mały... - mruknął Kirstein pod nosem.
- Hej! Dosyć tego! - powiedziała ostrzegawczo Mikasa. Chłopacy przestali mierzyć się zabójczym wzrokiem. Potem młodzi studenci weszli do auta i pojechali w stronę akademika Marco.
***
- Hej... Może trochę się rozerwiesz, co Eren? - zapytał Armin, podchodząc do siedzącego w szarym fotelu bruneta, który popijał piwo z czerwonego
kubka i morderczym wzrokiem obserwował poczynania jego wroga wobec „prawie
rozebranej”(według Erena) siostry.
- Nie przyszedłem tutaj dla zabawy, Armin - westchnął brunet, dopijając resztkę alkoholu.
- Tylko żeby pilnować Mikasę? Wiem o tym. Myślałem, że potańczymy albo zrobimy coś fajnego... - powiedział zawiedziony.
- Czemu nie pójdziesz pogadać z Marco? - zaproponował, wychylając się, gdy stracił dziewczynę z zasięgu wzroku.
- Poszli na fajkę, a ja nie palę. Poza tym wolę pogadać z tob-
- Cholera! Nie ma jej! - wstał i zaczął rozglądać się po pomieszczeniu.
- Jak to „nie ma”? - zapytał zdziwiony Arlet.
- Zniknęła razem z Jeanem! Zatłukę tego drania...! - warknął i ruszył pomiędzy tłum tańczących ludzi. Chłopakowi trudno było cokolwiek dojrzeć przez kolorowe światła w salonie i zagłuszającą muzykę. Gdzie ona jest? - powtarzał w myślach. Nagle zobaczył brunetkę w czarno-białej sukience przy bufecie.
- Hej! Jesteś Sasha, prawda?! - zawołał do niej i położył jej dłoń na ramieniu. Dziewczyna obróciła głowę w jego stronę. Miała usta wypchane słodkimi ziemniakami, a jej oczy świeciły niczym dwie pochodnie. Jeager odsunął się od niej jak poparzony.
- Fego... Chfef...?!(czego chcesz) - mruknęła niezadowolona z buzią pełną jedzenia.
- Widziałaś gdzieś Mikasę albo kon- Jeana? - Sasha potrząsnęła przecząco głową i zwróciła się z powrotem do stołu.
Chłopak próbował zapytać kilka osób o siostrę, ale większość nie wiedziała gdzie się znajdowała, natomiast reszta po prostu nie zwracała na niego uwagi. Brunet przystanął na chwilę, aby się rozejrzeć. Wtedy poczuł, jak ktoś łapie go za nadgarstek i wyciąga z tłumu.
- H-Hej! - zawołał Eren i spojrzał na osobę przed nim. Nieznajomy miał na sobie ciemną bluzę z założonym na głowę kapturem, okulary przeciwsłoneczne na nosie i białą, chirurgiczną maseczką na twarzy.
- Tędy - mruknął tylko i pociągnął go w stronę tylnego wyjścia. Może on wie, gdzie jest Mikasa? - pomyślał z nadzieją i ruszył za obcym. Kiedy wyszli na zewnątrz, do ogrodu... nikogo tam nie zastali.
- O co tu chodzi? - zapytał wkurzony Jeager, spoglądając z zaniepokojeniem na nieznajomego. Po jego ciele przeszedł nieprzyjemny, zimny dreszcz. Co jeżeli to jakiś bandyta... Albo handlarz narkotykowy?! - zaczął się nieco denerwować. - K-Kim jesteś? - spytał w końcu drżącym głosem. Osoba przed nim zdjęła okulary, zsunęła maseczkę z twarzy i kaptur z głowy. Chłopak prawie dostał palpitacji serca, kiedy jego oczom ukazał się mężczyzna o krótkich, czarnych włosach i kobaltowych oczach.
- P-Profesor Le-Levi?! - zdziwił się. Ciemnowłosy podszedł szybko do chłopaka, zakrył mu usta dłonią, a drugą położył na jego ramieniu.
- Ucisz się do cholery... - rozkazał i zerknął za drzwi. Szatyn zaczął nasłuchiwał razem z mężczyzną, czy nikt przypadkiem nie szedł w ich stronę. Po chwili Levi puścił zdenerwowanego Erena.
- Co pan tu robi? - zapytał, czując rozprzestrzeniające się ciepło na policzkach.
- Przyszedłem na imprezę - prychnął Rivaille i spojrzał w szmaragdowe oczy bruneta. - Chcę porozmawiać o dzisiejszym popołudniu... - chłopak zarumienił się aż po czubki uszu.
- J-Ja...! T-To...! Nie wiem co we mnie wstąpiło! Bardzo pana profesora przepraszam! - wydukał zawstydzony Jeager.
- Wyobrażam sobie... - mruknął Levi, gdy Eren próbował ze wszystkich sił uniknąć jego badawczego wzroku. - To był twój pierwszy? - spytał po chwili.
- E-Eh? - zdziwił się. - Chodzi panu o...? - mężczyzna spojrzał na niego wymownie. - Tak. To był mój pierwszy pocałunek. Nic na to nie poradzę...! - powiedział chłopak. Jaki wstyd! Teraz pewnie sobie pomyśli, że jestem niedoświadczonym bachorem!
- W życiu nie nazwałbym tego pocałunkiem - dodał ciemnowłosy, krzyżując ręce na piersi.
- Nigdy się z nikim nie całowałem... Nie mam... doświadczenia - wyjaśnił speszony.
- Hmm... A ten blondasek, z którym się ciągle włóczysz?
- Armin? - żachnął się Eren. - To tylko przyjaciel. Znamy się od dzieciństwa. Nic do niego nie czuję... - zaczął tłumaczyć.
- W takim razie czujesz coś do mnie? - wtrącił Rivaille. Jeager myślał, że zakopie się pod ziemię.
- J-Ja... M-Myślę, że... - nie mógł poskładać słów w zdanie. Nauczyciel westchnął i złapał go za podbródek.
- Nie przyszedłem tutaj dla zabawy, Armin - westchnął brunet, dopijając resztkę alkoholu.
- Tylko żeby pilnować Mikasę? Wiem o tym. Myślałem, że potańczymy albo zrobimy coś fajnego... - powiedział zawiedziony.
- Czemu nie pójdziesz pogadać z Marco? - zaproponował, wychylając się, gdy stracił dziewczynę z zasięgu wzroku.
- Poszli na fajkę, a ja nie palę. Poza tym wolę pogadać z tob-
- Cholera! Nie ma jej! - wstał i zaczął rozglądać się po pomieszczeniu.
- Jak to „nie ma”? - zapytał zdziwiony Arlet.
- Zniknęła razem z Jeanem! Zatłukę tego drania...! - warknął i ruszył pomiędzy tłum tańczących ludzi. Chłopakowi trudno było cokolwiek dojrzeć przez kolorowe światła w salonie i zagłuszającą muzykę. Gdzie ona jest? - powtarzał w myślach. Nagle zobaczył brunetkę w czarno-białej sukience przy bufecie.
- Hej! Jesteś Sasha, prawda?! - zawołał do niej i położył jej dłoń na ramieniu. Dziewczyna obróciła głowę w jego stronę. Miała usta wypchane słodkimi ziemniakami, a jej oczy świeciły niczym dwie pochodnie. Jeager odsunął się od niej jak poparzony.
- Fego... Chfef...?!(czego chcesz) - mruknęła niezadowolona z buzią pełną jedzenia.
- Widziałaś gdzieś Mikasę albo kon- Jeana? - Sasha potrząsnęła przecząco głową i zwróciła się z powrotem do stołu.
Chłopak próbował zapytać kilka osób o siostrę, ale większość nie wiedziała gdzie się znajdowała, natomiast reszta po prostu nie zwracała na niego uwagi. Brunet przystanął na chwilę, aby się rozejrzeć. Wtedy poczuł, jak ktoś łapie go za nadgarstek i wyciąga z tłumu.
- H-Hej! - zawołał Eren i spojrzał na osobę przed nim. Nieznajomy miał na sobie ciemną bluzę z założonym na głowę kapturem, okulary przeciwsłoneczne na nosie i białą, chirurgiczną maseczką na twarzy.
- Tędy - mruknął tylko i pociągnął go w stronę tylnego wyjścia. Może on wie, gdzie jest Mikasa? - pomyślał z nadzieją i ruszył za obcym. Kiedy wyszli na zewnątrz, do ogrodu... nikogo tam nie zastali.
- O co tu chodzi? - zapytał wkurzony Jeager, spoglądając z zaniepokojeniem na nieznajomego. Po jego ciele przeszedł nieprzyjemny, zimny dreszcz. Co jeżeli to jakiś bandyta... Albo handlarz narkotykowy?! - zaczął się nieco denerwować. - K-Kim jesteś? - spytał w końcu drżącym głosem. Osoba przed nim zdjęła okulary, zsunęła maseczkę z twarzy i kaptur z głowy. Chłopak prawie dostał palpitacji serca, kiedy jego oczom ukazał się mężczyzna o krótkich, czarnych włosach i kobaltowych oczach.
- P-Profesor Le-Levi?! - zdziwił się. Ciemnowłosy podszedł szybko do chłopaka, zakrył mu usta dłonią, a drugą położył na jego ramieniu.
- Ucisz się do cholery... - rozkazał i zerknął za drzwi. Szatyn zaczął nasłuchiwał razem z mężczyzną, czy nikt przypadkiem nie szedł w ich stronę. Po chwili Levi puścił zdenerwowanego Erena.
- Co pan tu robi? - zapytał, czując rozprzestrzeniające się ciepło na policzkach.
- Przyszedłem na imprezę - prychnął Rivaille i spojrzał w szmaragdowe oczy bruneta. - Chcę porozmawiać o dzisiejszym popołudniu... - chłopak zarumienił się aż po czubki uszu.
- J-Ja...! T-To...! Nie wiem co we mnie wstąpiło! Bardzo pana profesora przepraszam! - wydukał zawstydzony Jeager.
- Wyobrażam sobie... - mruknął Levi, gdy Eren próbował ze wszystkich sił uniknąć jego badawczego wzroku. - To był twój pierwszy? - spytał po chwili.
- E-Eh? - zdziwił się. - Chodzi panu o...? - mężczyzna spojrzał na niego wymownie. - Tak. To był mój pierwszy pocałunek. Nic na to nie poradzę...! - powiedział chłopak. Jaki wstyd! Teraz pewnie sobie pomyśli, że jestem niedoświadczonym bachorem!
- W życiu nie nazwałbym tego pocałunkiem - dodał ciemnowłosy, krzyżując ręce na piersi.
- Nigdy się z nikim nie całowałem... Nie mam... doświadczenia - wyjaśnił speszony.
- Hmm... A ten blondasek, z którym się ciągle włóczysz?
- Armin? - żachnął się Eren. - To tylko przyjaciel. Znamy się od dzieciństwa. Nic do niego nie czuję... - zaczął tłumaczyć.
- W takim razie czujesz coś do mnie? - wtrącił Rivaille. Jeager myślał, że zakopie się pod ziemię.
- J-Ja... M-Myślę, że... - nie mógł poskładać słów w zdanie. Nauczyciel westchnął i złapał go za podbródek.
- Spójrz na mnie i wyduś to z siebie - rozkazał. Jego oczy
płonęły... Nie były zimne jak zwykle. Niespotykany, magiczny i elektryzujący widok... Eren nieco się uspokoił. Tym razem wiedział, co pragnął mu powiedzieć.
- Jest pan dla mnie ważny. Bardzo ważny - dodał z naciskiem na przedostatnie słowo zielonooki. Rivaille zmrużył oczy i zbliżył się do swojego studenta.
- Kontynuuj - mruknął po chwili niezręcznej ciszy. Eren przełknął ślinę oraz ponownie spojrzał w piękne kobaltowe oczy. Czuł, jak granica między nimi zaczyna się zmniejszać i powoli zanikać... Mur zaczął pękać.
- Kiedy pana spotkałem... Nie. Kiedy pana zobaczyłem... - poprawił się szybko zielonooki. - Poczułem jakby coś mnie do pana przyciągało... Od całego roku próbowałem to jakoś powstrzymać albo wytłumaczyć...
- Jakieś wnioski? - zapytał Levi, muskając nosem wystający obojczyk chłopaka. Eren wziął głęboki wdech. Całe jego ciało zaczęło lekko drżeć.
- Okazało się, że im bliżej pana się znajduje i... poniekąd poznaję... tym moje uczucia są mocniejsze oraz bardziej wszechogarniające. W skrócie - ciągle o panu myślę, śnię i marzę... Dlatego, gdy jest pan blisko... nie mogę się skupić na niczym innym, nie mogę odwrócić wzroku, nie mogę się swobodnie poruszać... - wyjaśnił, rozkoszując się bliskością ukochanego.
- Pięknie powiedziane, szczeniaku - rzekł z aprobatą. - Tylko ile w tym prawdy? - zapytał podchwytliwie.
- Wystarczy, że spojrzy mi pan teraz w oczy - odpowiedział odważnie.
- Skąd ta nagła pewność? - zdziwił się Levi, a na jego ustach pojawił się lekki uśmiech.
- W miłości... można być pewnym wszystkiego. Ponieważ jest ona dosyć prosta i nie da się jej zatuszować - odparł nieśmiało Eren.
- To twoje zdanie, Jeager - odparł Rivaille, po czym pochylił się i złączył ich usta w pocałunku. Dla zielonookiego to było niczym spełnienie marzeń. Czy to możliwe? Czy ja znowu śnię? Profesor Levi... całuje mnie? Te perfekcyjne i kuszące usta... Osaczają mnie, nie dopuszczają powietrza. Brak mi tchu...
- Właśnie to nazywa się „prawdziwym pocałunkiem”. Zapamiętaj to, Jeager - rzekł swoim aksamitnym głosem, odsuwając się.
- Zapamiętam - udało mu się wyszeptać, zanim ciemnowłosy na nowo wpił się w jego spragnione usta.
- Jest pan dla mnie ważny. Bardzo ważny - dodał z naciskiem na przedostatnie słowo zielonooki. Rivaille zmrużył oczy i zbliżył się do swojego studenta.
- Kontynuuj - mruknął po chwili niezręcznej ciszy. Eren przełknął ślinę oraz ponownie spojrzał w piękne kobaltowe oczy. Czuł, jak granica między nimi zaczyna się zmniejszać i powoli zanikać... Mur zaczął pękać.
- Kiedy pana spotkałem... Nie. Kiedy pana zobaczyłem... - poprawił się szybko zielonooki. - Poczułem jakby coś mnie do pana przyciągało... Od całego roku próbowałem to jakoś powstrzymać albo wytłumaczyć...
- Jakieś wnioski? - zapytał Levi, muskając nosem wystający obojczyk chłopaka. Eren wziął głęboki wdech. Całe jego ciało zaczęło lekko drżeć.
- Okazało się, że im bliżej pana się znajduje i... poniekąd poznaję... tym moje uczucia są mocniejsze oraz bardziej wszechogarniające. W skrócie - ciągle o panu myślę, śnię i marzę... Dlatego, gdy jest pan blisko... nie mogę się skupić na niczym innym, nie mogę odwrócić wzroku, nie mogę się swobodnie poruszać... - wyjaśnił, rozkoszując się bliskością ukochanego.
- Pięknie powiedziane, szczeniaku - rzekł z aprobatą. - Tylko ile w tym prawdy? - zapytał podchwytliwie.
- Wystarczy, że spojrzy mi pan teraz w oczy - odpowiedział odważnie.
- Skąd ta nagła pewność? - zdziwił się Levi, a na jego ustach pojawił się lekki uśmiech.
- W miłości... można być pewnym wszystkiego. Ponieważ jest ona dosyć prosta i nie da się jej zatuszować - odparł nieśmiało Eren.
- To twoje zdanie, Jeager - odparł Rivaille, po czym pochylił się i złączył ich usta w pocałunku. Dla zielonookiego to było niczym spełnienie marzeń. Czy to możliwe? Czy ja znowu śnię? Profesor Levi... całuje mnie? Te perfekcyjne i kuszące usta... Osaczają mnie, nie dopuszczają powietrza. Brak mi tchu...
- Właśnie to nazywa się „prawdziwym pocałunkiem”. Zapamiętaj to, Jeager - rzekł swoim aksamitnym głosem, odsuwając się.
- Zapamiętam - udało mu się wyszeptać, zanim ciemnowłosy na nowo wpił się w jego spragnione usta.
*****
Cześć wszystkim! ;D
Miałam nadzieję wstawić opowiadanie szybciej, ale nie mogłam
odmówić na zaproszenie do kina, w którym tak dawno nie byłam ^^ (nie, nie byłam na
Grey'u xD)
Do końca tygodnia mam nadzieję, że uda mi się dokończyć to
opowiadanie i dodać nowy rozdział "Lost in the Darkness" ;)
Joleen :*
Pierwszaaa!!! Hahah nie ma to jak czytać yaoi na biologii, przypadek? XD Opowiadanie (jak zwykle z resztą) świetne!!! (*-*)'ciężko' było się domyślić kto jest tajemniczą osobą w maseczce chirurgicznej xDD koniec uroczyyyy <3 Na razie tyle ode mnie c: trzeba jednak choć trochę na lekcjach uważać xd Czekam na Lost'a <3 dużo weny i te sprawy ^^
OdpowiedzUsuń~Zuchii <3
Boże siedzę sobie i myślę "a sprawdzę internety", A tu takie nowy rozdział, czytam...czytam... ekscytuje się i znowu niedosyt >·< tak, jestem zachłanna xD życzę weny :)
OdpowiedzUsuńJoleen, Ty mnie UKATRUPISZ!!!!!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, wybacz, gomene...!
Na swoją obronę mam... A, racja... Nic ni mam...
Jedyne sensowne wytłumaczenie, jakie mam, jest takie, że ślęczałam nad jednym projektem (Aaach, polibuda...!). :P
Może jeszcze drugie, że jeden... "znajomy"... Puścił mnie w diabły, a Lucuś, pomimo swojej uprzejmości dla ludzi z moją osobowością i charakterem, nie raczył udostępnić internetu, ani komputera... :P
Co do opowiadania - naprawdę niezłe ^^
Levi w maseczce ochronnej jest po prostu nierozpoznawalny... xD ;p
Cóż... W takim razie uciekam czytać następne części, o ile boląca głowa mi na to pozwoli... - Może już to wiesz, ale na wszelki wypadek Ci powiem... ZAWODY BIEGOWE NIE POMAGAJĄ, KIEDY JEST SIĘ CHORYM! :p xD
Ave Joleen! ;)