sobota, 6 sierpnia 2016

You should have come to Shiratorizawa

Opowiadanie yaoi - Ushijima Wakatoshi x Oikawa Tōru





 
- Popełniłeś błąd. Wybrałeś złą ścieżkę.
- Więc twoim zdaniem powinienem wstąpić do Shiratorizawy?
- To wszystko przez twoją dumę. Gdyby nie ona-
- W takim razie dobrze ją zapamiętaj! Jeszcze skopię ci tyłek!

Ta rozmowa miała miejsce dokładnie miesiąc temu, tuż po zawodach siatkarskich dla szkół ponadgimnazjalnych. Aoba Johsai przegrało z Karasuno, a Karasuno przegrało z Shiratorizawą. I po jaką cholerę wpieprzali mi się w drogę? Miałem szansę go pokonać! No ale przecież Tobio-chan i Krewetka wiedzieli lepiej! Teraz pozostało mi zakuwanie do końcowych egzaminów i czekanie na cud w postaci dobrego wyboru studiów. Dostałem już cztery stypendia, lecz co to zmienia, skoro nie udało mi się go pokonać? Co on sobie w ogóle myślał? Od pierwszej klasy zawraca mi głowę tym, żebym się przeniósł do jego drużyny. "Moja drużyna jest najsilniejsza", skoro tak uważasz, to dlaczego tak bardzo chcesz, abym do niej dołączył? Wkurzam się, ale w głębi duszy czuję się... doceniony? Wyróżniony? O co w tym wszystkim chodzi?!
- Pobudka, Shittykawa! Zadania z trygonometrii same się nie zrobią! - warknął na mnie Iwaizumi i walnął zwiniętym w rulon zeszytem w głowę.
- Iwa-chan! To bolało! - zawołałem, poprawiając wymodelowane włosy.
- I dobrze! Skup się, bo inaczej Wielki Król zostanie Wielkim Idiotą, który będzie rok kiblował! - zagroził.
- A-Ale... To jest takie nudne! - załkałem i w geście kapitulacji oparłem głowę o blat wyłożony otwartymi podręcznikami i zbiorami zadań.
- Zamknij jadaczkę i do roboty!
- Tylko się załatwię, mamo~! - odpowiedziałem śpiewająco, podnosząc się i idąc w kierunku wyjścia z biblioteki.
- Wracaj tu, ty parszywy gnojku! I przestań mnie tak nazywać! - Hajime rzucił we mnie gumką do mazania, a ja w ostatniej chwili uniknąłem ataku i uśmiechnąłem się triumfalnie. Uwielbiałem droczyć się z Iwa-chan. Może na pierwszy rzut oka wydawał się oschły i zimny, ale jego zachowanie w stosunku do mnie odbierałem jako nadopiekuńcze i... kochane. Może to przez to, że znamy się od dzieciństwa? - zastanawiałem się, przechadzając wzdłuż szkolnego holu.
- Oikawa Tooru - nagle usłyszałem niski, męski głos. Obejrzałem się za siebie i skrzywiłem na widok wysokiego szatyna w stroju liceum Shiratorizawa.
- Zgubiłeś się, Ushiwaka-chan? To jest Aoba Johsai. Twoja szkoła znajduje się-
- Przyszedłem po ciebie - przerwał mi. Jego ciemnoczekoladowe oczy rozbłysły, kiedy podchodził bliżej...
- I co? Masz zamiar mnie porwać i zabrać do Shiratorizawy, gdzie zmusisz, żebym dołączył do twojej drużyny? Wybacz, ale mam lepsze zajęcia... - chłopak niespodziewanie chwycił za moją rękę, przyciągnął do siebie i po chwili przerzucił przez swoje umięśnione ramię.
- Co ty do cholery wyprawiasz?! - krzyknąłem zdezorientowany.
- Tak jak wcześniej wspominałeś, porywam cię - odparł ze spokojem, schodząc po schodach na parter.
- Że co?! Oszalałeś?! Postaw mnie! - próbowałem mu się wyrwać albo przynajmniej mu coś zrobić. Szarpałem się, waliłem pięściami w plecy, a kolanami kopałem go w brzuch. Udało mi się. Ushijima z sykiem niezadowolenia odstawił mnie ostrożnie na ziemię. Wyprostowałem swoje ubranie i poprawiłem włosy. Następnie spojrzałem na niego groźnie.
- Umówmy się tak, mam ci coś do pokazania i zaoferowania. Jeśli odmówisz, dam ci spokój... już na zawsze - zaproponował.
- I ja mam w to niby uwierzyć? Nie znam cię! Skąd mam wiedzieć, że nie zmusisz mnie siłą lub-?
- Nigdy bym tego nie zrobił - uciął, łapiąc za moje przedramiona. Znajdował się tak blisko... Jego dłonie trzymały mnie w pewnym uścisku. Takim, że nie mogłem przed nim uciec, a wzrok miałem zatopiony w niesamowitym kolorze jego migdałowych oczu, w których ujrzałem szczerość i... troskę? Serce zaczęło bić mi głośniej i znacznie szybciej, a na policzkach poczułem ciepło. Co to ma znaczyć? Co się ze mną dzieje?
- Ni-Niech ci będzie! - zgodziłem się, odpychając go od siebie. Potrzebowałem świeżego powietrza i przestrzeni. Natychmiast.
Wyszliśmy z budynku i poszliśmy na parking, gdzie już czekał na nas czarny, nowiutki i błyszczący jeep.
- To twoje auto?- zdziwiłem się, gdy zobaczyłem jak wyjął kluczyki z kieszeni spodni i odbezpieczył samochód, naciskając na odpowiedni przycisk.
- Dostałem od ojca z okazji pomyślnie zdanego prawa jazdy - wyjaśnił, gdy zajęliśmy miejsca.
- Mam złożyć gratulacje? - zapytałem, zapinając pas bezpieczeństwa. Kiedy spojrzałem na kierowcę, oniemiałem z wrażenia. Uśmiechnął się... Ushiwaka-chan... On potrafił się uśmiechać! Po raz kolejny poczułem piekące rumieńce na twarzy i przyspieszony puls.
- Dziękuję, to miło z twojej strony - po chwili odpalił silnik i wjechał na szosę.
- Ja-Jasne... - bąknąłem pod nosem. Później oparłem brodę o dłoń i wyjrzałem za okno, aby zatuszować zawstydzenie swoim zupełnie niezrozumiałym zachowaniem. - To dokąd jedziemy? - odchrząknąłem.
- Na trening.
- Eh? - zmarszczyłem brwi i ponownie na niego zerknąłem, doszukując się cienia po tamtym czarującym uśmiechu...
- Marnujesz się w tej szkole. Zobaczysz, że u nas będzie ci lepiej.
- Od ilu lat ci tłumaczę, że nie interesuje mnie twoja oferta? - Wykluczone. Wcale nie jest "czarujący", tylko irytujący!
- A od ilu lat ani razu jej nie rozważyłeś? - odgryzł się.
- Bo nie mam po co! Dobrze mi w Aoba! - warknąłem, krzyżując ręce na piersi.
- Więc lubisz przegrywać? - posłałem mu swoje mordercze spojrzenie. Zanim zdążyłem mu odpowiedzieć, ciągnął temat dalej. - Lubisz to uczucie zawiedzenia, które dusi i spala cię od środka? Samo wspomnienie prześladuje cię tak bardzo, że nie możesz przez nie spokojnie zasnąć i widzisz przed oczami, jak twoje ciężkie starania idą na marne. Jak bierzesz za innych całą odpowiedzialność i wstyd na własne barki, choć tak naprawdę to nie była twoja wina - zacisnął długie palce na skórzanej kierownicy.
- Jesteśmy druży-
- Drużyna składa się z samych dobrych zawodników. Stanowią jedność, mają wrodzony dar, a co najważniejsze, nie ma w niej miejsca na słabeuszy, których dosięgają wahania. Co się z tobą stało, Oikawa? Gdzie się podział ten zagrywający z ubiegłych lat? Gdzie ten, który serwując sprawiał, że piłka była niewidoczna dla przeciwnika? Gdzie ten, którego podziwiano i kochano? Ten, który wygrywał...
- Nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli - westchnąłem ciężko z krzywym uśmiechem na ustach.
- Tylko słabi tak mówią. Jesteś słaby, Oikawa? - znów nie dał mi dojść do słowa. - Jesteś. Wahasz się, a to oznaka słabości.
- Mówisz tak, jakbyś sam doskonale znał ten scenariusz - próbowałem go wybadać.
- Żeby stać się najlepszym, musisz kiedyś dowiedzieć się jak smakuje porażka. Kiedy już to zrobisz, nigdy nie będziesz chciał tego powtórzyć - Ushijima wyłączył silnik, wyszedł z auta i obszedł je, aby otworzyć moje drzwiczki i wyciągnąć do mnie dłoń. - Chodź. Pokażę ci to, czego pragniesz. To, kim są prawdziwi królowie boiska - nagle ogarnęła mnie pewność, pragnienie i ciekawość. Bez żadnych wątpliwości, podałem mu swoją rękę.
- Prowadź - nie potrafiłem mu odmówić.

***

Gdy pojawiliśmy się w progu ogromnej sali gimnastycznej, zawodnicy od dawna zacięcie ćwiczyli.
- Czy to nie Oikawa-kun? Miło mi cię u nas widzieć, chłopcze! - podszedł do nas starszy mężczyzna, który wcześniej bacznie obserwował swoich uczniów, siedząc na drewnianej ławce pod ścianą.
- Dzień dobry. Dziękuję i nawzajem - wymieniliśmy ukłony.
- Trenerze, chciałbym rozegrać mecz. Oikawa będzie ze mną w drużynie - wtrącił Wakatoshi.
- Nie widzę przeszkód! To będzie prawdziwa przyjemność cię u nas gościć - uśmiechnął się do mnie.
- Bardzo mi przykro, ale nie wiem czy to będzie możliwe. Nie zabrałem ze sobą stroju i-
- Zaraz coś znajdziemy - brunet pociągnął mnie za sobą do szatni. Czułem na sobie podejrzliwe spojrzenia innych zawodników. W głębi duszy obawiałem się, co kapitan Shiratorizawy ma w planach...
Gdy dotarliśmy na miejsce, zostawił mnie na chwilę samego, a później wrócił z ciuchami, przewieszonymi przez ramię.
- Numer się zgadza? - spytał, wręczając mi strój. Spojrzałem na jedynkę z tyłu biało-fioletowej koszulki. Uśmiechnąłem się do niego cierpko i wciąż nieprzekonany, kiwnąłem głową. Potem skierowałem się do łazienki i przebrałem się. Korzystając z nieobecności Ushijimy, rozejrzałem się po pomieszczeniu, upewniając, że byłem sam, a następnie po cichu podszedłem do nieco zakurzonego lustra, stojącego w rogu i przejrzałem się. I oto jestem. Oikawa Tooru, zawodnik Shiratorizawy. Też mi coś... Chociaż z drugiej strony... te szorty całkiem nieźle się prezentują - stwierdziłem, oglądając się z każdej strony.
- Wyglądasz obłędnie - niespodziewany, niski szept wywołał na moim ciele dreszcze, rozchodzące się tak prędko, niczym podpalony kawałek papieru. Gdy położył mi swoje duże dłonie na biodrach, moje serce zaczęło bić jak szalone, a kiedy poczułem jego ciepły oddech na karku, zakręciło mi się w głowie.
- Oikawa... - wymruczał mi do ucha, którego płatek polizał i po chwili też podgryzł. Z ust wyrwał mi się jęk, a nogi prawie się pode mną ugięły. - Chodźmy, póki jeszcze nigdzie nie zabrnęliśmy - "Póki"? Co masz na myśli? Odsunął się niechętnie, a moje ciało samo zareagowało. Złapałem go za koszulkę i spojrzałem mu prosto w twarz z błagalną miną. Potrzebuję cię... Jeszcze... Proszę...!
- Ten wzrok... - pogłaskał czule mój policzek, przejeżdżając kciukiem po skórze tuż pod okiem, po czym przybliżył mnie do siebie, pochylił się i złączył nasze wargi w niezwykle namiętnym i łapczywym pocałunku. Przymknąłem powieki, wbijając palce w miękki materiał jego stroju oraz pozwoliłem, aby język zawędrował do moich spragnionych ust. Gorąco... Zapragnąłem go mieć. Tutaj. Teraz. Nigdy jeszcze nie czułem czegoś takiego. Z żadną dziewczyną... Z nikim...
- Ushijima-kun? Jesteście gotowi? - usłyszałem głos za drzwiami. Przerwaliśmy nasz pocałunek.
- Już idziemy! - odkrzyknął nabierając powietrza przez usta, od których nie mogłem odwrócić wzroku. Chciałem więcej. Więcej pocałunków, więcej dotyku, więcej... więcej!
- Błagam, przestań tak na mnie patrzeć, piękności. Inaczej stracę nad sobą panowanie - wymruczał, składając niespodziewany, delikatny pocałunek na moich wargach. Zanim zdążyłem go pogłębić, złapał za moje ramiona i odsunął od siebie na bezpieczną odległość.
- "Piękności"? - zamrugałem zdziwiony.
- Jesteś najpiękniejszym stworzeniem na całej ziemi. Nie wiedziałeś o tym? - posłał mi swój doskonały uśmiech, który miałem ochotę zetrzeć... własnymi wargami.
- Słabo wychodzi ci ten podryw - skomentowałem, uśmiechając się zadziornie. - Ale możesz starać się dalej.
- Po meczu...
- Tak - uciąłem, drażniąc jego usta swoimi. Zgadzam się na wszystko...

***

Mecz był niewiarygodnie zacięty i wyczerpujący, ale wygraliśmy w ciągu dwóch setów.
- Podobało ci się? - zapytał mnie zdyszany Ushijima.
- Dobrze jest znowu zagrać - przyznałem z uśmiechem, odbierając od niego butelkę wody.
- Twoja drużyna zakończyła treningi? - do rozmowy wtrącił się trener.
- Ależ skąd! - zaprzeczyłem. - Po prostu trzecioklasiści... - kątem oka zauważyłem, jak Wakatoshi ruszył w stronę jednego z zawodników, aby zamienić z nim słowo na temat gry.
- Bezsens! To, że jesteś w ostatniej klasie nie znaczy, że masz rezygnować z meczów! Przecież wiążesz z siatkówką swoją przyszłość, czyż nie? - uśmiechnął się do mnie znacząco.
- Nikt nie wie, co czeka na niego w przyszłości - odpowiedziałem. Wzrokiem odszukałem kapitana drużyny, który opierał się nonszalancko o framugę drzwi od szatni i czekał na mnie, tym samym pożerając oczami pełnymi pragnienia...
- ... znać. Masz wielki talent, chłopcze. Szkoda by było go zmarnować - skupiłem się na ostatnich zdaniach wypowiedzi mężczyzny.
- Bardzo panu dziękuję. Naprawdę. Ale... moje miejsce jest w Aoba Johsai. Zostało mi jeszcze kilka miesięcy do zakończenia roku. Proszę mnie zrozumieć. Ta drużyna... nie mogę ich tak zostawić.
- Rozumiem... Dziękuję za szczerość. Życzę ci samych sukcesów.
- Ja panu również. Jeszcze raz dziękuję... - ukłoniłem się nisko, a potem podbiegłem do chłopaka, stojącego w przejściu. Wymieniliśmy spojrzenia i uśmiechy. Gdy go minąłem, Ushijima dał mi klapsa w tyłek. Odwróciłem się do niego, kompletnie w szoku.
- Niezła gra, piękności - pochwalił i puścił do mnie oko.
- Nic nowego - odparłem z dumą. Później poszedłem pod prysznic i zacząłem wszystko analizować. Co teraz? Widać gołym okiem, że Ushiwaka-chan ma ochotę na coś większego, ale... czy ja mam? Pytanie! - parsknąłem cicho. - Ale czy na pewno tego chcę? - zastanowiłem się na poważnie. - Co to będzie oznaczało? I czemu tak nagle? Wcześniej jakoś nie pociągał mnie w ten sposób... Ogólnie to żaden chłopak mnie nie pociągał. Zawsze umawiałem się z dziewczynami... Może to dlatego, że nigdy nie próbowałem? A czy teraz... chcę spróbować? I to właśnie z Ushiwaką-chan? - w rezultacie moje przemyślenia na nic się nie zdały. Po pół godziny wszedłem do szatni, gdzie czekał na mnie Wakatoshi.
- Em... Co mam z tym zrobić? - wskazałem na złożony w równą kostkę strój Shiratorizawy, który trzymałem w dłoniach.
- Jeśli się zgodzisz, będzie twój - rzekł pochodząc w moją stronę.
- Ushiwaka-chan... - przygryzłem dolną wargę, próbując dobrać odpowiednie słowa.
- Nie odejdziesz z Aoba - kiwnąłem głową. - Ale i tak powinieneś go zatrzymać.
- Nie rozumiem - zmarszczyłem lekko swoje brwi. Chłopak uśmiechnął się zadziornie i pochylił do mojego ucha.
- Mówiłem ci. Wyglądasz w nim obłędnie - wymruczał, składając pocałunki na mojej szyi.
- Tylko? - westchnąłem, odchylając głowę w bok, aby dać mu do niej większy dostęp.
- Cholernie seksownie.
- Jeszcze?
- Idealnie, perfekcyjnie, doskonale... - wyliczał, obcałowując swoją drogę po mojej wrażliwej skórze aż do rozchylonych warg.
- I kiedy mam go włożyć?
- Jak następnym razem do ciebie przyjdę.
- Przyjdziesz? Następny raz? Coś insynuujesz, Ushiwaka-chan? - zachichotałem, zarzucając mu ręce na szyję i odwzajemniając gorący pocałunek.
- Tylko jeśli będziesz chciał.
- A jeśli... chcę? - nasze spojrzenia się odnalazły.
- Wystarczy, że podasz mi swój adres.
- Musisz się bardziej postarać - wyszeptałem i odsunąłem się od niego.
- Chodź. Znam niezłą knajpkę niedaleko - złapał mnie za rękę i poprowadził na zewnątrz.

***

- Smakuje? - zapytał mnie Wakatoshi, gdy przełknąłem pierwszy kęs dania.
- I to jak! Nie miałem pojęcia, że są tutaj takie dobre owoce morza! - odparłem z uśmiechem.
- Cieszę się - powiedział, zaczynając jeść.
- Co zamówiłeś? - zerknąłem na jego talerz.
- Łososia w pomarańczach... Otwórz - nadział mi kawałek na widelec i przyłożył do ust. Ka-Karmi mnie... Jak na prawdziwej randce...
- Dobre - mruknąłem cicho, czując rumieńce na policzkach. Zjedliśmy swoje porcje, a następnie Ushijima zamówił nam deser. - Jest naprawdę fajnie i w ogóle, ale muszę zapytać... Co robimy później? - odezwałem się, opróżniając ostatnią łyżeczkę lodów śmietankowych.
- Zapłacę rachunek i zawiozę cię pod same drzwi domu.
- Jestem pełen podziwu! Rzadko spotyka się takich prawdziwych dżentelmenów.
- Cały ja - odpowiedział z szelmowskim uśmiechem.
- A teraz... - odłożyłem łyżkę na miejsce - poproszę o tą niegrzeczną i prawdziwą wersję, którą masz w głowie - jego oczy rozbłysły dziko.
- Zabieram cię do siebie i pieprzę aż do utraty tchu - wymruczał na tyle cicho, abym usłyszał to tylko ja.
- Dla mnie bomba! - odparłem z zadowolonym uśmiechem.



*****

Dzień dobry~! :D


Przedstawiam Wam moje kolejne "dzieciątko", które powstało w czasie przygotowań do matury ^^ Kiedy sprawdzałam ilość części, okazało się, że będzie ich więcej niż w opowiadaniu FenHawke. Prawie dwa razy tyle... xd Dlatego postaram się jakoś to wszystko ogarnąć i wstawiać też UshiOi w tygodniu. Jeśli jednak mi się nie uda, no to cóż... wakacje dla niektórych trwają aż do października, więc wiecie ;P

Wiem, że możecie nie znać jeszcze Toshi-chana na tyle dobrze, żeby stwierdzić czy go lubicie czy nie, ale chcę Wam pokazać moją wersję tego (moim zdaniem) najlepszego pairing'u z całego HQ!! Mam nadzieję, że na końcu przyznacie mi rację i okaże się, iż Toshi-chan to równy seme. T-To znaczy gość! (albo jedno i drugie) ;-J

Z Lostem... mam mały problem :-/ Altair podobno widział, jak Malik ostatnio włożył go do tostera... Najgorsze jest to, że parka się pokłóciła i oboje za bardzo się boimy, żeby poprosić Malika o zwrot ;-; Doushiyou?! Może podeślemy Will'a jako przynętę...?


Joleen :*

7 komentarzy:

  1. Tęsknię za Lostem :'(

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja Królowo :)

    No wreszcie! Od maja na to czekałem! Twój Oikawa jest moim Oikawą. Za to sam Oikawa należy tylko i wyłącznie do Ushiwaki-chan :D Sorry, Iwa-chan, ale nie jesteś w moim typie :P Nie masz w sobie iskry seme, którą lubię. Za to Oikawa to cudowny uke. Przystojny, rozkapryszony, złośliwy, a jednocześnie maksymalnie słodki i uroczy. Prawie jak ja :D Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, w którym mały Oikawa przejdzie na bardzo złą stronę mocy. Ciekawe co się stanie w domu Toshiego :P Czy ma taki fajny pokój do zabaw jakim dysponujemy my? Czy u niego w „BIURZE” również się zadzieje? A może wprost przeciwnie, zrobią sobie herbatę i spędzą romantyczny wieczór, jedząc ciastka z marmoladką? Hmm... Każda opcja wydaje mi się równie interesująca, prawda? :D

    Twój Kitsuś kochany

    PS. Czy tylko ja nie czekam na Losta? Wolałbym drugi rozdział o Willu i Altairze. Spełnisz moją małą prośbę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój chytry i słodki Lisku <3

      Wiem, wiem ^^ Ty dobrze wiesz, że ten Oikawa to prawdziwy Oikawa. I z tym, że należy do Toshi-chana zgadzam się w 100%! :D Ale to już przecież każdy dobrze wie xd (za dużo było tych spoilerów o najlepszym pairingu z HQ!!)

      Nie da się ukryć, że Tooru ma swój charakterek, ale czy wiedziałeś, że ma też swoje humorki? ;) Więcej w następnych częściach! <3

      Lisie, czy ty naprawdę myślałeś, że Too-kun chciał tylko napić się wspólnej herbaty? Serio? O.o Po Tobie bym się tego spodziewała, ale po Tooru? Nigdy! xD

      PS. Najwyraźniej jesteś w mniejszości ;-; Ty i ja... *wzdycha* Tak się domagasz Will x Altair, bo masz w tym swój udział, co? ;) Niech będzie! Zabieram się za poprawki! ^^


      Joleen :*

      Usuń
  3. Doobrrryy ! Tutaj jedna z najlepszych komentatorek na tym super pro i zaglibistym bloguu /*3*\

    Jestem cofnięta z paringami..i to bardzo..za bardzo ;-; ehhhh...

    Miód i orzeszki cudne to było *q* no i ostatni tekst .. Awwwwwwwwww .. to było ostre XDDD

    Och i znalazlam literówkę ... przy zdaniu ,,Spojrzałem na jedynkę z tyłu biało-fioletowej koszulki. Uśmiechnąłem się do niego cierpko (...) " .. C:

    Malik...Dlaczego TO ZROBIŁES ?! * wkurzenie * Ja moge z nim pogadać * usmiech dziecka * Nic mu nie zrobie...chyba~

    A więc
    Życzę tobie weny weny i czekam na twoje rysunki Senpaaai ^-^
    A rysunek..rysunek będzie później ,ponieeważ...zachorowałam XDD Nie pytaj sie jak ,dobrze? XDDD

    Pozdrawia i tuli mocno * Tuli bardzo mocno *
    Tsuga Suga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doberek~! (*3*)/

      Ten pairing dołożyłabym do kategorii z takimi unikatowymi i rzadkimi (jak na przykład AkaFuri) dla prawdziwych koneserów! xD

      Rozwalasz mnie swoimi epitetami xD *ho ho ho*

      Przypatrywałam się dokładnie wskazanemu przez Ciebie fragmentowi, ale literówki tam nie było... Ale i tak dziękuję za fatygę ;*

      Nie tykać Mal'a! >.< To mój najukochańszy uke (po Ferbim-Furim) na ten moment (;P)! *przytula czarnowłosego, głaska po łebku i całuje po zarumienionych policzkach*

      Tsuga-chaaan~ ;_; Mam nadzieję, że wyzdrowiejesz szybciutko, bo wciąż umieram z ciekawości, żeby ujrzeć Twoje ARCYdzieła ;)

      Dziękuję serdecznie, pozdrawiam cieplutko i odwzajemniam mocne uściski! >.<


      Joleen :*

      Usuń
  4. Yo!

    Przybyłam (z lekkim opóźnieniem), przeczytałam, pokochałam.
    Pomimo, że to nie jest mój ulubiony paring, to i tak fajnie przeczytać :D Masz rację, nie znam jeszcze tego kapitana, aczkolwiek po tym kawałku ukazanym w anime jakoś niespecjalnie przypadł mi do gustu. Chociaż tutaj go lubię :D I już nie mogę się doczekać kolejnej części ;p
    A-a ten ostatni dialog... Prawda, że to będzie w kolejnej części, cooo~?

    A panem lostem się nie przejmuj... Zaraz się chłopcy pogodzą i bedzie i lostEŁ i tostEŁ :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ohayo~! :D

      Bardzo mi miło to czytać! <3 Mam nadzieję, że kolejne części będą dla Ciebie jeszcze przyjemniejsze (zwłaszcza, że będą gorące seksy *q*)! ;D

      Toshi-chan to kochany i złoty chłopak :3 Ja go wręcz uwielbiam! >.< Tak samo jak moją wersję Tooru. Pasują do siebie jak puzzle <3 Jeszcze się przekonasz! ;)

      No pewnie, że tak! ;D I to oczywiście nie będzie jednorazowa przygoda ^^

      Dziękuję za słowa otuchy i słodkości! <3 Pozdrawiam ciepło~!


      Joleen :*

      Usuń